Lightning Energy
Brony-
Zawartość
801 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Lightning Energy
-
Sen Irona (to co się dziej teraz to jego sen) -Braciszku, no chodź.- wołała mała pięcioletnia klaczka z rubinową grzywą z warkoczem i różową sierścią. -He he. Biegnę Rosie.- krzyczał dziesięcioletni Iron, jeszcze bez blizny. Biegł za swoją siostrą po dystrykcie. Lubili się tak ganiać. Młody Iron skoczył i złapał uciekającą Rose. Oboje upadli ze śmiechem. Nagle podszedł do nich zamaskowany ogier z ostrzem w kopycie. Rzucił nim w Irona, lecz Rose powaliła go na ziemię i przyjęła cios. Iron zobaczył Wonder w kałuży krwi. Nagle obraz się rozmył i stał w ciemności. Słyszał głosy swoich rodziców. -Potwór. -To twoja wina. -Ona nie żyje przez ciebie. -To ty powinieneś zginąć. Świat rzeczywisty Iron zaczął się szamotać. Spod zamkniętych powiek leciały mu łzy. Na twarzy miał wyraz cierpienia.
-
(tak, ale niedużą)
-
Iron powoli mamrotał nieprzytomny: -Won...der Ro...se. Moja...wi...wina. Nież...żyje.
-
(wybaczcie, komputer mi się zwiesił i wiadomości nie mogłem zapisać) Iron zauważył płomienie, więc wskoczył na drzewo, które się pod nim ugięło i wystrzeliło go w powietrze jak z katapulty. Wylądował kilka metrów dalej, wywołując w powietrzu kilka mini tornad, by przygasić ogień na ścieżce. Dotarł do strumienia i wskoczył do niego. Zaczął znowu się kręcić i wywołał wodną trąbę powietrzną. Ugasiła trochę ognia dalej. Z prędkością Rainbow Dash popędził ścieżką aż dotarł do pewnej jaskini. Byli tam jego sojusznicy. Oberwał niestety w nogę i ją poparzył boleśnie. W końcu ze zmęczenia zemdlał tuż obok jaskini. (żyje, ale będzie chwilę leżał)
-
-Wyczułem, że coś się dzieje, więc wpadłem.
-
Iron nagle spadł z nieba i obserwował walkę obok Rapida. Wyglądał na niezadowolonego.
-
-Szkoda jej, przykro mi Rapid. Wiem dobrze, co czujesz. (wybaczcie że tak długo, wizyta u rodziny) Nagle z grzywy Irona wypadło zdjęcie na którym był pięcioletni on i jednoroczna klaczka wtulona w niego.
-
Iron delikatnie położył Pinkie w schronieniu. Grzbiet miał czerwony i piekł go strasznie. -Rubby, schowaj się lepiej, bo możesz dostać w głowę tym gradem.
-
Iron znalazł się obok Pinkie i wrzucił ją na grzbiet. Syczał z bólu z powodu poparzenia, ale jakoś sobie poradził, w końcu nie taki ból znosił w życiu.
-
Iron błyskawicznie wszedł do schronienia Rubby. Niestety kropelka oleju spadła mu na grzbiet i poparzyła go. Niegroźnie, ale boleśnie. -Aaauu. Boli.
-
-Gdzieś ty była? Już myślałem, że ktoś cie dorwał.- Powiedział Iron, pojawiając się koło Rubby znikąd.
-
-Oby nie. Tu jest pełno narwańców, chcących wygrać i niebezpiecznych stworzeń. Ja w każdym razie nie zamierzam zdejmować tarczy magicznej i lepiej, żebym na was też założył.- To mówiąc Iron osłonił Rapida i Pinkie tą samą tarczą. (maisha, tylko mi nie waż się ginąć.)
-
-Ja się zastanawiam, gdzie Rubby? Szedłem za nią, a później jak do was podszedłem, to teraz jej nie widziałem.
-
Facehoof. -Nie, wprowadzę drut do wody, a następnie użyję magii, by wydzielić prąd. Teraz rozumiesz?
-
-Ten drut przewodzi prąd, a w lesie jest strumień. Połącz elementy w całość i co wyjdzie?
-
-Mam dość ciekawy pomysł na pułapkę.
-
-Że mam w torbie zupę i kawałek drutu.
-
-Ja mam tylko zupę i kawałek jakiegoś drutu. Na wiele się to nie zda. Chociaż...
-
-Rapid, widzę, że znalazłeś sobie miłość. Gratulację.- Iron wyłonił się nagle z mgły.
-
Iron rzucił zaklęcie tarczy, żeby ich nic ani nikt nie zaatakował oraz zaklęcie światła, żeby jakoś rozświetlić tą mgłę.
-
-Dzięki.- Iron posłusznie wykonał polecenie klaczy.
-
-Ja się nie zgubiłem, szukałem was.
-
Iron pobiegł za Rapidem dotrzymując mu kroku, co było wyzwaniem.
-
Iron popędził do rogu obfitości i złapał miecz oraz torbę podróżną. Następnie odbiegł, ukrył się na drzewie i wypatrywał swoich sojuszników.
-
Iron wszedł do kapsuły i czekał. Na jego twarzy było zdeterminowanie. - Postaram się wygrać, dla ciebie Wonder Rose, moja malutka siostrzyczko.