Jestem tutaj. To Luna zaprowadziła mnie za pysk do fandomu, i jestem jej za to niezmiernie wdzięczny. Od pierwszego ponymeeta jest ze mną - nie na koszulkach, krzykliwych sztandarach czy bannerach, ale w sercu. Jej ilustracja, schowana w moim portfelu, przypomina mi najpiękniejsze chwile, jakie spędziłem w gronie bronych. Była ze mną, gdy dygotałem ze strachu, jadąc na swoje pierwsze spotkanie, gdy chodzę nad morzem nocną porą, gdy upadam na alkomeetach. Żyje nie w materii, ale w umysłach tysięcy bronych, które z mroku i banicji zadekretowanej w korporacyjnych dyrektywach wyprowadziły ją do blasku chwały, w którym tak mała okazuje się jej starsza siostra.
Wystrzegam się jednak gloryfikacji jej upadków. Bo czymże jest zgaszenie na złość światła mieszkańcom Equestrii? Kara była zaiste zbyt dotkliwa, ale nie umniejsza to wstydu, jaki dla majestatu Księżniczki Nocy przysporzył jej postępek sprzed tysięcy lat. Nie można kogoś prawdziwie kochać, nie dostrzegając wad i idealizując go nadmiernie.