Skocz do zawartości

Jonathan Cloud

Brony
  • Zawartość

    185
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Jonathan Cloud

  1. - Hmm... Ciekawe....Tak, to może być całkiem przydatne. - uśmiechnąłem się i spojrzałem na mistrza. - Cześć mistrzu!

    Wszedłem do gildii, po czym na wszelki wypadek podniosłem napięcie do stabilnej wartości. Pomyślałem o badanej przeze mnie historii, po czym przypomniałem sobie co mówił Rinzler.

    - Hej, Rinzler. Skoro jesteś najstarszy, to czy wiesz coś o Acnologii? Ostatnio zaczęła mnie ciekawić jego historia, ale wątpię w to, że  w książkach jest wszystko. - popatrzyłem na maga. Normalnie mógłbym wyczuć jego emocje, ale przez tą maskę nie widzę jego oczu. 

  2. Siedziałem zaspany przy stole, na którym jak zwykle znajdowała się tona książek. Odkąd zobaczyłem wzmiankę o Ancnologii, zawęziłem badania do właśnie tych okręgów. Acnologia i Zeref. Co ich łączyło? Przez to całe badanie ich historii prawie zapomniałem o gildii. Napięcie w moim organizmie spadło do 70V, a to niebezpiecznie niska wartość. Podszedłem do szafki i wyjąłem miksturkę energetyczną. 

    Ech...Nie mam tego zbyt dużo, ale powinno wystarczyć. 

    Szybko wypiłem zawartość buteleczki. Poczułem lekkie ukłucie w okolicach serca. To znaczyło, że jest dobrze. Aktualnie napięcie wynosiło 200V. To i tak mało. Wartość, przy której mogę czuć się bezpiecznie to 540V. Nie więcej, ani nie mniej. Przy tak niskim napięciu mogę paść nieprzytomny w najmniej oczekiwanym momencie. Na szczęście w niedalekiej przyszłości nie groziła mi żadna niebezpieczna misja, więc mogłem czuć się spokojnie. 

    Ruszyłem do siedziby "Białej Gwiazdy". Zboczyłem ze standardowej trasy kierując się do lasu. Mieszkała tam pewna kobieta, która była przyjaciółką mistrza Fairy Tail. Jak zwykle wziąłem od niej kilka mikstur energetycznych. Poprosiłem ją, aby na przyszłość zrobiła trochę mocniejsze. Chyba nie była zbyt zadowolona. Prychnęła tylko i zamknęła za mną drzwi. 

    Po kilku minutach byłem w gildii. Okazało się, że drzwi były zamknięte. "Zobaczyłem" Josepha i Rinzlera idących w stronę gildii. Usłyszałem coś o ułatwieniu nam życia.

    Hmm... Może być ciekawie...

    Podbiegłem do nich.

    - Yo! - przywitałem się. - Joseph, słyszałem, że mówiłeś coś o ułatwieniu nam życia. Jeżeli nie masz nic przeciwko ja też chciałbym posłuchać. 

  3. Podświadomie układałam plan działania. 

    - Myślę, że najpierw powinniśmy znaleźć śniącego. - popatrzyłam na Starlight'a. - Jeżeli najpierw przekonamy go do współpracy, to potem razem będziemy mogli odnaleźć inne drużyny. - pomyślałam przez chwilę. Wyglądało to na sensowny plan. Komu mógł śnić się szpital. Nie znam żadnego z Elementów Harmonii zbyt dobrze. 

    - Hmm....Jednak to trochę nie ma sensu. Co jeżeli inna drużyna znajdzie śniącego? Prawdopodobieństwo, że spotkamy inną drużynę przez przypadek nie jest zbyt duże. - zamyśliłam się. - Może powinniśmy się rozdzielić?


  4. a to nie są synonimy? 

     

    Teoretycznie tak, ale technicznie rzecz biorąc futro i sierść to różniące się rzeczy. Nawet jeśli, to dziwnie czyta się, że kucyk ma futro. Futro ma Fuffle Puff ;)

     


    ja też nie, chyba, ze jest uzasadnione

     

    Jeżeli są nieuzasadnione, to nie mają żadnej racji bytu. Kto daje coś takiego do historii i nie uzasadnia?

  5. Zasunąłem drzwi do mieszkania, a po chwili byłem już w budynku gildii. Wziąłem łyk piwa i powiedziałem do Kaia:

    - Narazie niczym intrygującym. Jesteśmy jeszcze małą gildią, więc zajmujemy się tym, co każdy mag. Wykonujemy misje, upijamy się do nieprzytomności. - spojrzałem na maga. - Nie no żartuję. - uśmiechnąłem się szeroko i podszedłem do nowo przybyłego.

    - Jestem Nathan. Dla przyjaciół Lightning. - podałem Kai'owi dłoń na powitanie. - Jestem magiem demonicznej burzy. - mrugnąłem do maga, ale ze względu na bandaże na oczach nikt tego nie widział.

  6. Ok. Czas na moją nędzną krytykę.

    1. Jest kilka błędów ortograficznych i interpunkcyjnych, ale hej! Miałem oceniać OC, a nie posta.

    2. Kucyki mają sierść, a nie futro.

    3. Historia całkiem ciekawa, ale......Znowu nękana i wyśmiewana?! Oczywiście wiem, że to było potrzebne do reszty historii, ale bardziej bym się ucieszył, jakbym zobaczył życiorys tworzony na bardziej oryginalnych fundamentach niż to, że kucyk spędził dzieciństwo egzystując na marginesie społecznym.

    4. Niezbyt lubię powiązania z mane6. Mogłeś wymyślić coś pokroju rodziny pracującej gdzieś na odosobnionej farmie. Swoją drogą każda rodzina Applejack, jaką poznaliśmy do tej pory ma nazwisko związane z roślinami(Apple, Orange, Seed). Wątpię w to, że Amber czy Drop ma cokolwiek wspólnego z roślinami.

    Tak więc, jak na moja ocenę n00b'a mogę dać temu OC 6,5/10.

    Nie przejmuj się moją opinią. Kiedy ja stworzyłem OC, okazało się, że kilka tematów wcześniej był OC o tym samym imieniu O>O

  7. Siedziałem w mieszkaniu z kupą książek przed sobą. Większość traktowała o historii królestwa Fiore. Minęło 3000 lat, więc chciałem dowiedzieć się jak najwięcej o dzisiejszych realiach. Kończyłem pić kawę, kiedy natrafiłem na wzmiankę o niejakim Acnoligii. Ponoć 400 lat temu był jednym z najsilniejszych smoczych zabójców. Teraz jest królem smoków. Jego historia była całkiem ciekawa, ale chciałem zobaczyć co się dzieje w gildii. Po kilku minutach spaceru byłem już w "Białej Gwieździe". Bez słowa wziąłem kufel i nalałem do niego piwa. Po wypiciu połowy zawartości spojrzałem na Josepha i Rinzlera.

    - Witajcie. - powiedziałem szybko.

  8. Optymistycznie, byłby to pentagram ateistyczny.

     

     

    Ja, kiedy podpisuje się swoim wyimaginowanym imieniem(lub jak wolicie tożsamością publiczną) Andrew, to wtedy robię taki niepełny pentagram. 

    Btw powie mi ktoś jak zamontować link w tekście? Nie ogarniam tego  :rainderp:

     

    Co do znaczka to na pewno byłbym pegazem, a moim znaczkiem byłaby gitara. Fender Stratocaster(o tyle śmiesznie, że w życiu na takiej nie grałem). 

  9. Wracałem polną drogą do Magnolii. Mógłbym po prostu użyć prędkości światła i znaleźć się tam w niecała sekundę, ale nie chciałem odbierać sobie przyjemności słuchania szumu wiatru. Czegoś, co od zawsze mnie inspirowało. 800.000 kryształów zasiliło moje konto, a ja szedłem z uśmiechem na twarzy. Zaraz po powrocie miałem zamiar znaleźć jakieś mieszkanko możliwe do wynajęcia. Trochę irytowało mnie, że nie mogę wykonywać misji klasy S, ale skoro byłem w nowej gildii, musiałem zdobyć reputację od nowa. Kiedy wreszcie znalazłem się w mieście, zacząłem rozglądać się po mieście. Znalazłem kilka sklepów magicznych, ale nigdzie nie mogłem znaleźć mieszkania. Wreszcie zauważyłem na słupie ogłoszenie o mieszkaniu do wynajęcia. Cena - 80.000 na miesiąc.

    - Będzie trzeba ostro się wziąć do roboty. - dopiero co dołączyłem do gildii, więc będzie trzeba zdobyć jakieś znajomości. Pomimo upływu lat rzeczywistość nie zmieniła się aż tak bardzo. Poszedłem do budynku. Szybciutko załatwiłem papierkowe sprawy, po czym umyłem się i poszedłem spać.

  10. Co się dzieje? Luna....Sny.....Ratowanie świata.....Byłam przyzwyczajona do ochrony i ratowania kucyków, a w szczególności księżniczek, ale tutaj to nie miało nic do rzeczy. Spojrzałam na gwiazdę, z której wydobywało się światło. Nasz komunikator, a także latarka. Hmm...Wszystkie wspomnienia powoli pojawiały się w moim umyśle.

    - Ech....Pierwszą rzeczą, którą będzie trzeba zrobić to zorientowanie się, w czyim śnie jesteśmy. - powiedziałam cicho, ale mimo wszystko na tyle głośno, aby siedzące obok mnie kuce to usłyszały.

    - Ohh....No tak. Jestem Scarlet Glow. Dla przyjaciół Scarlet. Analizując naszą obecną sytuację, chyba możemy się do takowych zaliczyć. - uśmiechnęłam się i przywitałam ze wszystkimi. Usłyszałam jak nasz przywódca mówi o podziale ról. Wszystko to zależy od tego, w czym jesteśmy dobrzy.

    - Jeżeli nie macie nic przeciwko, mogę być Architektem. Zawsze chciałam pobawić się w coś takiego. Na dodatek zero ograniczeń. Aczkolwiek ostateczną decyzję pozostawiam tobie szefie. - spojrzałam na przywódcę, a zaraz potem zablokowałam spojrzenie na gwieździe.

  11. Stałem przed wejściem do sporej, ciemnej jaskini. Nie chcąc tracić czasu wszedłem do pieczary spodziewając się setek pułapek i w miarę potężnego maga. Nie zaskoczyło mnie nic z powyższych. Ta jaskinia aż nadto przypominała mi dzień, w którym odkryłem swoją magię. Idąc tak przez kilka minut zastanawiałem się  nad tym złodziejem. Dopiero nie dawno wydostałem się z pieczęci, więc jeszcze nie do końća przystosowałem się do realiów współczesnego świata. Wreszcie ujrzałem przed sobą czarną skrzynię, na której o dziwo nie znajdowała się żadna kłódka. Wtem obok mnie pojawił się dziwny mężczyzna. Odskoczyłem jak oparzony. Spodziewałem się szybkiego ataku, czy czegoś w tym rodzaju. Nic takiego nie nadeszło. Za to facet zaczął się dziwnie zachowywać.

    - Huaa! Skrzynia limitowana! Dziw, że ją ujrzałeś. - walnąłem się w głowę. - To nie ważne. Wiem, że mnie nie widzisz. 

    - Tak....To zdecydowanie idiota. I ja mam mu odebrać ten skarb? To jak zabranie dziecku lizaka. - powiedziałem pod nosem.

    - Próbujesz mi odebrać skarb. Ja wiem! Nie pozwolę na to. - zaczął skakać wokół mnie i wymachiwać rękami. To jest w ogóle mag? Wbrew swojemu idiotyzmowi atakował mnie bardzo szybko i celnie. Z trudem robiłem kolejne uniki. W końcu moja cierpliwość się skończyła.

    - Tengoku no nageku. 125/200. 

    Wróg osłupiał. Nagle złapał się za głowę i zaczął strasznie jęczeć. Gdyby nie to, że jestem przyzwyczajony do używania moich zaklęć, prawdopodobnie wybiegłbym z jaskini. Po kilkunastu sekundach zawodzenia jęk ustał, a wróg padł na ziemię. Podszedłem do skrzyni. Gdy tylko jej dotknąłem, moją rękę przeszył okropny ból. Zamek magiczny. Odwróciłem się, by zobaczyć, że ciało złodzieja zniknęło. No trudno. Będzie to trzeba przeżyć.

    - Na raz. - na własny krzyk złapałem za wieko i z całej siły  pociągnąłem do góry. Otwierało się z oporem, ale to wszystko dlatego, że nie jestem osobą, która zakładała zamek. W końcu, pomimo wielkiej katorgi, udało mi się otworzyć skrzynię. Wyjąłem zeń klejnot. Schowałem go do torby, po czym ruszyłem do rezydencji zleceniodawcy. 

  12. Siedziałem w barze w mieście na północ od Magnolii próbując zdobyć informacje o poszukiwanym artefakcie. Ktoś go ukradł najbogatszemu człowiekowi w tej miejscowości. Gość daje niezłą sumkę za zwykły diamencik ukryty w pewnie niezbyt przemyślanej kryjówce. Po dwóch godzinach niezbyt ciekawego siedzenia w knajpie udało mi się zdobyć informacje na temat złodzieja(oczywiście jak na ironię, zleceniodawca nie wiedział nic). Był to zwykły mag nie cechujący się żadnymi wspaniałymi zdolnościami. Z informacji wynikało, że ukrywa się on gdzieś w głębi gór. Dosłownie. Nie zwlekając wyszedłem z tawerny i rozpocząłem marsz ku wzniesieniom.

  13. - Wow... Macie tu  wodospad? Nieźle. - wiadomość Rinzler'a mocno mnie zaciekawiła - Chyba nie macie jeszcze zbyt wielu magów, co? - spojrzałem na Mistrza. - W każdym razie ja też idę. Dopiero co przybyłem do Magnolii, więc muszę znaleźć jakieś mieszkanie. - Ruszyłem ku drzwiom. Dopiero wtedy dotarła do mnie pewna rzecz.

    No tak.....Mam tyle pieniędzy co nic.

    - Cóż..... Mieszkanie może poczekać. - skierowałem się do tablicy ze zleceniami. Co prawda gildia dopiero powstała, więc było ich mało, ale mimo wszystko coś było. Wydawały się dość proste, więc wyłapałem to z największą nagrodą.

    - Biorę zlecenie. Powinienem załatwić je dość szybko. - powiedziałem do Mistrza, po czym podszedłem do mojego kufla i dokończyłem piwo. - Wyśmienite!

×
×
  • Utwórz nowe...