-
Zawartość
2367 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Sajback Gray
-
- A no tak... . Zapomniałem że od waszego mardowania kucyków całkowicie oszalałem. Nerwy nie wytrzymały i puff! Mój rozum gdzieś poleciał. To jeszcze nie powód by mnie wyrzucać. Mimo że nie mogę logicznie myśleć. No w sumie jakiś to jest, ale nie zrobicie tego. - Kocie oczka.
-
- Przedyskutować? W sumie rozmawianie nie jest za ciekawe... . A gdzie jest Celestia? Nie miała także tu być? - Spojrzałem na pana co lubi przeklinać. - Muszę także panu podziękować. Uczynił pan tak wspaniałą rzecz, że aż brak mi słów. Dlaczego pan mnie nie zastrzeli? Będzie miał pan z głowy przywódcę POZu. Nie obrażę się, naprawdę, strzelaj śmiało. - Na mojej klatce piersiowej pojawiła się tarcza.
-
W mojej ręce pojawił się mojito, wypiłem szkło, a resztę położyłem na krześle. - A mi się ten pomysł bardzo podobał. Może zamiast galaretki zmienimy wszystkich w czekoladę albo cukierki. Co kto lubi. Nadal nikt nie skrucił mi tego co ominąłem, dlaczego w ogóle tu jesteśmy?
-
- No witam, witam wszystkich! - Nadal miałem czarny garnitur, żółte oczy i czarną siatkówkę. - Oczywiście porozmawiajmy jak ludzie kultury. - W mojej ręce pojawiła się laska, a na głowie cylinder. Mogło to wyglądać dość dziwnie. Zaraz potem, pstryknąłem palcami, a obok mnie pojawiło się krzesło na które usiadłem. - Co mnie ominęło?
-
Zobaczyłem jakieś listy. Czyżby wezwanie na jakieś narady? Grzechem byłoby tam nie pójść. Pstryknąłem palcami i znalazłem się z budynku w którym miały być te całe narady. Zapytałem się gdzie są, a potem podszedłem pod drzwi, gdzie te narady z FOLem i innymi są i zapukałem. (tak, zapukałem do was)
-
Wstałem i zacząłem myśleć. Muszę zaakceptować wszystkie rzeczy. Szaleństwo zniknęło zmojej twarzy. Jestem Michael. To muszę zaakceptować. Jeśli mam nad tym kierować, muszę na moment odrzucić szaleństwo. Głęboko odetchnąłem. Mój wygląd jednak się nie zmienił. Powinienem móc się teleportować. Skupiłem się i wyobraziłem sobie okolice bazy i nic się nie stało. A może jeśli... . Pstryknąłem palcami i faktycznie znalazłem się blisko bazy. A więc to działa... . Wszedłem do środka, wielu się mnie nie spodziewało. Wyjaśniłem im jednak że wszystko dobrze. Doszedłem do biura i nonszalancko usiadłem w fotelu. Czas zacząć tworzyć chaos.
-
(Dzięki Magus za.... hmmm..... powiedziałbym pomoc, ale nic się nie zmieniło.... ) Mijałem drzewa i krzewy. Straciłem za dużo nergii. Nikt nie okaże mi uczucia. Ten durny Jim tylko mnie pobił i to wszystko. Świat jest brutalny i nie ma tu miejsca na dobro. Po pewnym czasie, zobaczyłem ponownie ten dom. Mam to w cholere! Nie obchodzi mnie już nic... . Oparłem się o bok domu. Już się nie uśmiechałem. Coraz bardziej byłem przekonany o racji Discorda. Luna nie jest moim przyjacielem. Celestia i Twilight także. Nikt nie chce mi pomóc. Tylko Discord mnie słucha i tylko jego obchodzę.
-
[no dobra, mogłaś powiedzieć] - Przeceniasz go i to bardzo. Dopuki jest skazany na siebie samego, nie pamięta dawnego życia. - Discord zniknął. Michael natomiast zaczął iść w przeciwnym kierunku dobariery. Zniknął gdzieś w lesie.
-
Kiedy Jim przeszedł przez barierę usłyszał śmiech. Nagle na okolicznej chmurze zobaczył Discorda. - Zgadza się. Wszyscy są jego przyjaciółmi. Człowiek który całkiem oddał się Harmonii. Wystarczyło przeciąć kilka linek i pomóc mu, kiedy był całkiem sam. Dawny Michael umarł, teraz to moja marionetka chaosu, taka jak elementy niegdyś. - Lekko się zaśmiał.
-
Dostałem w brzuch. Przez to wszystko wyplułem na ziemię piłkę od tenisa. - To miało boleć? Już mówiłem że nim nie jestem. Chaos to jedyne co toleruje ten świat! Zrozum to! Dobro jest niczym! Nikomu nie zależy na Michaelu! Harmonia przeminie! W tym świecie nie przetrwa! Przecież ludzie są głupi! Nigdy nie zrozumieją! A on rozumie, on ma rację.... on jest moim jedynym przyjacielem!!
-
- Chcesz liczyć? Do siebie? Przecież jestem sobą! Hahahaha! Chcesz zobaczyć chaos?! To czym zawsze był ten świat? - Położyłem z uśmiechem rękę na drzewie, a to nagle się zapaliło. - Widzisz? Płonie! I wszystko będzie płonąć! - Nad Michaelem zdawała się krążyć jakaś przezroczysta chimera. (Jego umysł jest teraz pełen chaosu)
-
Mój wyraz twarzy przypominał ten: - Hihihi! Ale kim ty jesteś? I kim jest Michael? Widzę że się ze mną nie pobawisz. Chcesz zobaczyć sztuczkę?
-
Czy ktoś mnie wołał? Spojrzałem na barierę z uśmiechem Pinkameny. To chyba jakiś kucyk. Jaki Michael? Oczom Jima okazał się wysoki człowiek, ubrany w czarny garnitur z naszywką "Chaos", z przetłuszczonymi włosami, żółtymi oczami i czarną siatkówką. - Jaki Michael? Jaki Jim? Słonko chociaż wyszło. Fajniutko! Znasz kogoś do zabawy?
-
Całkiem drewniane to drzewo. Słonko wychodzi! Fajnie! Na razie pobędę sobie pod drzewem. (No... . Siedzę pod drzewem w okolicach bariery i tyle. Jakby ktoś mnie szukał to będę tam, bo na razie nie mam gdzie iść)
-
(88) Wyszedłem z domu i skierowałem się przed siebie. Dość szybko zobaczyłem barierę. Nic nie było przez nią widać. Ja tylko cały czas się uśmiechałem, a oczy wciąż były ciemne. Naprawdę nie ma nikogo kto pobawiłby się ze mną?! - Kto chce się pobawić?! Chyba nikt! - W okolicy było drzewo. Oparłem się o nie i oglądałem barierę i niebo.
-
Oj.... . Pan od FOLu nie odbiera... . To takie smutne hahaha! Aż chce się zaśpiewać piosenkę! - Każdy kucyk zna dobrze tą grę! A kiedy skończy się, wszystko zmieni świat, lecz ja mam cię przy sobie! Mówią że jesteś szalony, lecz dla mnie jesteś święty! Wspaniały umysł napełniony chaosem! Mścisz się na ich życiu! Spalić wszystko co kiedykolwiem mieliście! Odepchnąć każdego przyjaciela którego kiedykolwiek miałem! Wszyscy przybieracie kolor szarości, podczas gdy my umieramy ze śmiechu! Tak dużo chaosu, a my się nie boimy. Patrzymy na was podczas gdy wy pogrążacie się w smutku! Ponieważ to wszystko jest po to by rozerwać was na strzępy! Czy to nie śmieszne? Zniszczyć wasze domy i zmienić wasze uśmiechy w rozpacz! Zniszczyć wasze aspiracje! Kogo obchodzi że chaos jest niesprawiedliwy?! Wasze życie zmieni się na zawsze! Tylko ja stoję na tej stronie. Kiedy tylko to się stanie, znowu to zrobimy! Discord ja wyję do księżyca i śpię podczas ciepłego popołudnia. Discord, co mam uczynić byś znowu wprowadził swe tyrańskie rządyyyyy?! Hahahahahahaha! Małe społeczeństwa istnieją dzięki harmonii... . Wielkie rozpadają się na kawałki skażone niezgodą... . (szaleństwo poziom 40)
-
Chyba jej nie ma, bo nikt nie odpowiada. A może ten gość od FOLu jest! Zawsze to jakaś rozmówka! Pamiętam nadal numer do niego! Wykręciłem numer do tego kuca od FOLu. Ciekawe czy odbierze... .
-
Chyba powinienem się najpierw zapytać. Może mimo wszystko się zgodzi! Z powrotem wszedłem do domu i wziąłem do rąk telefon. - Nadia! Czy mogę sobie uciec gdzieś do lasu? (Co za pytanie.... ·_· )
-
Nudziło mi się i to bardzo, więc wyszedłem z domu. Słoneczko zgasło? A to ciekawostka! Celestia musi bawić się słońcem. Bardzo ciekawa nocka hihi! Hej! A może napiszę sobie jakiś liścik! Ale do kogo? Moi przyjaciele są w Equestrii.... . Już wiem! Do zakonu! Może pobawi się ze mną! Wszystko jest możliwe. Dlaczego ten garnitur musi być czarny?! Później to zmienię! To co by teraz zrobić po za listem.... . Zagrać w łapki? W kulki? (Tia... nadal nie najlepiej z głową)
-
- Szkoda. Będę musiał poczekać. Szkoda że mnie zostawiasz... . Myślałem że się pobawimy lub coś. To... kiedy będzie ten psycholog? Mam nadzieję że będzie dobry. Luna opiekuje się moimi dziećmi? Spoczko. (No cóż... . Nikt mu nie pomógł kiedy był smutny... )
-
Wszystkie zostały teleportowane?! Znowu się zaczyna. To musiałbyć tylko sen i nic więcej. - Dobrze. Mógłbym dostać małą szklaneczkę wody? (Ci co oglądali 4 sezon, więdzą o co kaman. xD )
-
(82) Patrząsnąłem głową. Czułem się dziwnie. Ktoś zapytał się mnie czy dobrze się czuję. - Fizycznie dobrze, psychicznie jeszcze gorzej niż wcześniej. (Błąd 503 nie pozwala szybko edytować)
-
(79) Sen Pan chaosu wreszcie wstał z krzesła i pochylił się nad Michaelem z uśmiechem na twarzy. - Czego chcesz? Znudziło ci się? - A i owszem. Nie masz przyjaciół, lecz zawsze masz mnie. - Co masz na myśli? - Zamiast smucić się, bądź moim kumplem. Zabawa samemu jest nudna, a ty świetnie się nadajesz. - Do czego... . - Do tego. - Discord wyciągnął rękę. - Weź ułamek mojej mocy! Razem, będziemy mieć ubaw! Ze wszystkich i ze wszystkiego! Złap mnie za szpon! - Przyjacielem? - Zgadza się. - Ja... . - Przez kilka chwil myślałem o moim życiu i jak to się skończy. - ... zgadzam się! - Podałem Discordowi rękę i nagle otoczyła mnie żółta energia. Rzeczywistość Obudziłem się. Czułem się nieco lepiej. Usiadłem na boku łóżka.
-
(75) Sen W końcu wyczerpałem siły i stanąłem w ciemności. Ponownie usłyszałem ten śmiech. Nie obchodził mnie już. - Pokaż się wreszcie. - Rzuciłem od niechcenia. - Michael. Skąd ten smutek? - Z cienia wyłoniła się istota, stworzona z różnych zwierząt. - Ty już dobrze wiesz skąd.... w końcu to zaplanowałeś... . - Oczywiście że tak. A teraz jedyny człowiek tak oddany harmonii jest oddany chaosowi, hahaha! - To nie tylko twoja zasługa... to przez cały świat. - A ja myślałem że przez Lunę. Porzuciła cię, tak samo jak Twilight i inni. Im na tobie nie zależy. - Masz rację... - Ale zabawa jest superowa! - Zamknij się Discord... - A ja myślałem że jesteśmy przyjaciółmi. - Ja nie mam przyjaciół... już nie.... . - A ja chętnie sobie popatrzę. - Discord usiadł na krześle.
-
Equestria Dwa źrebaki zostały przeniesione do Equestrii. Cały czas pytały się gdzie jest ich tatuś. Brakowało im jego. Sen Przestałem płakać. Jeśli umrę we śnie, to także w rzeczywistości. Wstałem z ziemi i zacząłem kroczyć przed siebie. Postanowiłem iść.... iść aż nie będę miał sił i padnę na ziemię. Ten świat nigdy się nie zmieni. Nie ma w nim dla mnie miejsca.