Skocz do zawartości

Cahan

Moderator
  • Zawartość

    4026
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    133

Posty napisane przez Cahan

  1. Dnia 9.11.2023 o 00:42, Obsede napisał:

    Okazuje się, że jest to list czy może raczej pamiętnik pisany przez księżniczkę Lunę i wydaje mi się, że akurat jej wybór jest dyskusyjny. Bardziej spodziewałbym się tutaj Candence lub Twilight, które nie znały innego stylu życia. Spodziewałbym się nawet Celestii. Luna wszak przeżyła 1000 lat na księżycu i jako taka powinna być bardziej odporna na stresujące sytuację. Chociaż w sumie też nie jestem tego taki pewien. Gdyby była odporna chyba nie zostałaby Nightmare Moon, prawda? Nie wiadomo co się stało z Mane 6. Ogólnie autorka nie rozpisywała się o życiu w postapokaliptycznych kryptach na wzór Fallouta. Prawdopodobnie jednak księżniczki nie są w jednym schronie, co w sumie ma sens i wyjaśnia dlaczego Celestii nie ma teraz przy Lunie. 

     

    Ogółem założyłam, że Luna nigdy na Księżycu nie była. Bo technicznie nie była, technicznie była tam zaklęta Nightmare Moon, a i to niekoniecznie świadomie, skoro jej wizerunek dosłownie był widoczny na tym ciele niebieskim. Serialowa Luna zresztą nigdy nie była zbyt odporna psychiczna. Wydaje mi się, że pisałam to jeszcze przed sezonem czwartym, ale no... Serialowa Luna dosłownie dała się opętać, strzeliła focha i chciała zabić Celestię, bo kucyki wolały jej siostrę. Kolejne sezony raczej też potwierdzają, że Luna nie jest zbyt mądra istabilna psychicznie.

     

    I tak, w założeniu są w tym samym schronie. Ale czy to cokolwiek zmienia? Nie sądzę.

     

    Dnia 9.11.2023 o 00:42, Obsede napisał:

    Ps. Tylko dlaczego zrezygnowała z liczby mnogiej gdy mówi o sobie? Oto jest pytanie. 

    Bo królewski głos Canterlotu służy do mówienia do plebsu, a nie osobistych zapisków/komunikacji z rodzoną siostrą :P

    Swoją drogą, serialowa Luna też nie zawsze mówi o sobie w liczbie mnogiej (tak, specjalnie sprawdziłam).

  2. 4 godziny temu, Skunks napisał:

    Mówiąc szczerze jestem trochę... Zawiedziony. Poprzednia generacja miała jakoś więcej sensu, bohaterzy byli bardziej realistyczni.

    Eeee... No niezbyt. Bohaterowie G4 byli bardzo przerysowani, a ich zachowanie irracjonalne, a ich problemy i rozumowanie często na poziomie pięcioletnich dzieci, ciekawe dlaczego :twilight3:?

     

    4 godziny temu, Skunks napisał:

    Nadal nic nie wiadomo o opalin a już jej nie ma xD O discordzie było więcej wiadomo w pierwszym odcinku jak się pojawił.

    Opaline jest alikornem wygnanym ze Skyros, gdzie była klaczką w tym samym czasie, co Celestia i Luna i już wtedy była zazdrosnym przegrywem. Do Equestrii trafiła pod koniec długich i pokojowych rządów Twilight, a i jest zasugerowane, że wymordowała większość smoków, odbierając im moc - dlatego jedynym naprawdę dorosłym smokiem jest tam Spike, bo przeżył tylko on i jaja/pisklaki. Zresztą te smoki mówią, że nie widuje się tam młodych, pewnie właśnie dlatego, są za młode, by się rozmnażać. Twilight nie mogła pokonać Opaline, więc stworzyła kryształy i smoczy kamień, które co prawda powstrzymały ją na jakiś czas, ale też przyniosły skutki uboczne - osłabiły już wyczerpane smoki, wydrenowały magię z kucyków, a koniec końców rasy się rozeszły.
    Wiemy też co Opaline robiła w międzyczasie - zasadziła drzewo, porwała/przygarnęła źrebaka, zbierała wiedzę. Potem kradła znaczki, kontrolowała smoki, etc.

     

    To więcej informacji niż o Discordzie, Sombrze, Chrysalis czy Nightmare Moon. O Discordzie było wiadomo tyle, że jest praktycznie bogiem chaosu i kiedyś dostał wciry od Ceśki i Lulu. THE END.

     

    5 godzin temu, Skunks napisał:

    Pokradła znaczki, Ci uratowali i heja.

    Gratuluję, właśnie opisałeś niemal każdy boss fight na początku/na końcu każdego sezonu G4. Nightmare Moon? Przebiegli się po lesie i zdobyli magiczną tęczę, Nightmare Moon nawet nie zrobiła pew pew z rogu.

    Discord? Zrobił chaos, ale przypomniały sobie, że są psiapsi, magiczna tęcza!

    Sombra? Coś tam poszeptał, Spike podrzucił Cadance artefakt, koniec!

    Chrysalis? Co prawda przejęła miasto, ale Cadance dotknęła Shininga i zaczęła nawalać magiczna miłością.

     

    Dalej w las też jest to samo - kuce pokonane, ale przypominają sobie, że się przyjaźnią, kochają, więc tłuką magiczną tęczą, KONIEC. Jedyny wyjątek to finał serialu, kiedy kluczem okazały się te wszystkie sojusze, które zawierały przez lata.

     

    5 godzin temu, Skunks napisał:

    Piosenką przegnali kreaturę która mogła bez problemu dalej robić zamęt.

    Nie piosenką, tylko magicznym śniegiem. Also, Chrysalis podczas jej drugich wcirów też nikt nie gonił.

    Kucyki po prostu nikogo aktywnie nie zabiją na ekranie, bo to bajka dla małych dzieci.

     

    5 godzin temu, Skunks napisał:

    Discord, Starlight, trixie - nie dość, że byli "gorsi" (czyli lepsi) to bardziej realistyczni i z lepszą historią.

    Discord - bóg chaosu, który po prostu lubi robić burdel. Cóż za realizm, cóż za historia, co za głębia^^

    Starlight - świat jest niesprawiedliwy, kumpel z piaskownicy wyjechał mieć swoje życie gdzie indziej, a wezmę odbiorę wszystkim znaczki i indywidualność, to na pewno dlatego... Pls, to jest rozumowanie na poziomie trzylatka.

    Trixie - ona nawet nie jest villainem. Ona jest wędrowną artystka, a Mane 6 psuły jej spektakl. Dopiero upokorzona sięgnęła po artefakt, który przejął nad nią władzę. Nawet nie miała żadnego backstory.

     

    5 godzin temu, Skunks napisał:

    oprócz opalin to tą ostatnią miałem takie xD

    No Opaline chyba nie żyje. Albo jest uwięziona w drzewach Harmonii na wieczność. Trudno powiedzieć, co gorsze. Ale jak dla mnie to ten sam poziom, co postępowanie z villainami z G4.

     

    5 godzin temu, Skunks napisał:

    Motyw ten sam bo magia przyjaźni ale w poprzedniej było to lepiej ujęte, realistyczniej że tak można powiedzieć.

    G4 w pigułce: znamy się jakieś 10 minut, jesteśmy PRZYJACIÓŁMI. Scenariusze odcinków G4 były zawsze nierówne, niekonsekwentne, a finały sprowadzały się do "trzymamy się za łapki i nawalamy magiczną tęczą". Jakby przyjaźń tak działała, to może bym się zgodziła.

    Postaci w G5 są mniej przerysowane, bardziej stonowane, a relacje pomiędzy poszczególnymi kucami bardziej naturalne. Czuć między nimi chemię i nić porozumienia.

     

    5 godzin temu, Skunks napisał:

    Nadal nic nie wiadomo czemu się pokłócili, czemu to było tak nie dawno (jeszcze jakby to było dawno to spoko - wymazana historia a tu ta stara babcia od jednorożców pamięta zefirowe wzgórza). Bo jak to było niedawno to każdy powinien znać historię od poprzedników.

    Babcia od jednorożców to staruszka z demencją. Nie można jej zupełnie ufać.

    Ale możliwe, że konflikt pogłębiał się już po stworzeniu kryształów. Ale ta babuleńka też może mieć jakieś 100 lat. To dość czasu, by młodsze pokolenia, o wszystkim zapomniały. Szczególnie, jeśli jakoś szczególnie o tym nie gadano. Wiesz dokładnie co się działo tyle lat temu, kto z kim i dlaczego?

     

    A czemu się pokłócili? W finale G4 kucyki praktycznie zrobiły to samo, przy pierwszym pojawieniu się problemów. Obawiam się, że wzajemne podziały i niechęć, zawsze były silne w Equestrii, a w czasach kryzysu pozory puszczały.

     

    5 godzin temu, Skunks napisał:

    No i najważniejsze - czemu populacja tak drastycznie się zmniejszyła skoro mieszają nową generacje ze starą...

    To proste. Budżet. Te modele 3D i ich animacja jest koszmarnie droga. W pierwszych sezonach G4 też było mało kuców tła, prawie same klacze i w jednej klatce miałeś 4 Lyry, 3 Bon Bon, itd. A i psiapsióły Twilight ze szkoły są w tle jako dorosłe klacze w jednym z jej wspomnień z dzieciństwa xD

     

    A fabularnie, to możliwe, że wciry od Opaline i wewnętrzny konflikt.

     

    5 godzin temu, Skunks napisał:

    Nie mają za grosz pomysłu na tą serię.

    Konsekwentne wątki, regularne dawanie strzępków lore, ciągły postęp i rozwój postaci.

    To więcej niż G4. Wątek Misty i wątek Opaline akurat ewidentnie były zaplanowane już od filmu.

     

     

    Ogółem, nie mówię Ci, że masz lubić G5, ale zdejmij różowe okulary i nostalgię i spójrz trzeźwo na G4 i jego wady, których nie dostrzegasz tak bardzo, że czasami jest to aż absurdalne. Nie wiem, kiedy je ostatnio oglądałeś, ale wiesz, ja zapamiętałam D-Day w Medal of Honor jako hiperrealistyczny i kiedy spojrzałam na to po latach, to zastanawiało mnie tylko jedno "Jakim cudem wspomnienia tak przekłamały rzeczywistość?". I z kreskówkami z dzieciństwa było podobnie.

  3. Standardowo dziękuję za komentarz!

    I tak...

    4 minuty temu, Obsede napisał:

    Co mam napisać o „Kwiecie paproci”? Sądzę, że powinienem napisać, że bardzo mi się podobał, bo w sumie tak być powinno. Jest to tekst stawiający sobie na pierwszym miejscu dwie z rzeczy, które bardzo lubię. Jest nią przywiązanie do detali życia, czy to codziennego czy to podczas uroczystych okazji. Z drugiej strony, jest to też tekst psychologiczny, opowiada o samotności wśród tłumów, na jaką narażona jest kapłanka starej wiary.

    W zasadzie to jest bardziej tekst o religii, relacji z bogami i opis święta, po prostu.

     

    5 minut temu, Obsede napisał:

    Kto wie kiedy można leczyć? Kapłanka. A skąd ona wie? Bogowie wiedzą. No i super. Zwłaszcza stawianie diagnozy, że nic nie da się zrobić na opowiadanego. 

    Cały myk polega na tym, że Isleen sama w sobie nie wie. Isleen bardziej pełni rolę przekaźnika dla woli i myśli boskiej. A bogowie nie są od tego, by służyć swoim wyznawcom. Ich ścieżki są do końca niezbadane i nie muszą się z niczego tłumaczyć. Isleen, jako dobra wyznawczyni i kapłanka o tym wie. Bo jest Obdarzona Wiedzą nie dlatego, że jest bardzo mądra czy wykształcona (jak na standardy średniowiecznej wsi może i jest), tylko dlatego, że wypełnia wolę swojej Pani. Pomiędzy Boginią a Isleen jest pewna nieokreślona więź, która sprawia, że Isleen czasami po prostu wie. Nie wie skąd, nie wie dlaczego, ale wie. Bo taka jest wola Bogini.

     

    10 minut temu, Obsede napisał:

    No nic się nie da zrobić. Niby można leczyć, ale bogowie wiedzą lepiej czy można czy jednak nie. Wiecie, coś z tymi bogami chyba jest nie teges, skoro swoich wyznawców nie ratują. Może ta Harmonia jest potężniejsza, czy coś?  

    Bogowie nie są sługami. Jako czytelnik czy kucyk z tekstu nawet niekoniecznie znasz tych wyznawców. Ani ich roli i przydatności w większej skali.

     

    Spoiler

    Co prawda nie napisałam tego nigdzie w serii, bo cała jest napisana z punktu widzenia pogańskich kapłanek - Harmonia nie istnieje. Po prostu nowa wiara jest wygodniejszym systemem dla rządzących. A cuda starej wiary łatwo przecież zrzucić na czarownice.

     

    13 minut temu, Obsede napisał:

    Są takie zdania, że lektura „Wyjątków z dzieł przewodniczącego Mao Tse-Tunga”, wydaje się bardzo głęboka i pouczająca, pomimo nawału powtarzających się przymiotników.

    Akurat w przytoczonym przez Ciebie cytacie powtórzenia służą za środek stylistyczny.

     

    15 minut temu, Obsede napisał:

    No, chyba że twoi bogowie powiedzą, że nie wolno. Jak nie wolno to nie wolno. Jak nie wolno latać to nie wolno latać i już. Czort wie czemu, ale nie wolno. 

    Kontrola.

    A i w tym świecie nikt się nie rodzi jednorożcem.

    16 minut temu, Obsede napisał:

    No pokaż, że się starasz, kapłanko, a nie jojcz, że tamci zabraniają powołując się na Harmonię, bo sama się powołujesz na swoich.

    Czemu ma robić coś, skoro nie dostała przykazu z góry? Przynajmniej dla Isleen, jej bogowie są prawdziwi, ich słowo prawdą. Bogowie rzadko są tacy jakich chcieliby ich widzieć ich wyznawcy, nawet fałszywi bogowie, których sobie stworzyli. Czasy się zmieniają, bogowie nie, w końcu są bogami - to oni tworzą reguły. Ilu ludzi czy kucyków, tylu idealnych bogów.

    Wiara Isleen mało ma wspólnego z moralnością współczesną czy nawet chrześcijańską.

     

    20 minut temu, Obsede napisał:

    Brakuje mi tutaj tej fajnej puenty

    No jedyną puentą jest to, by wiernie służyć. Nie dla nagrody, jeśli robimy coś tylko dla nagrody, to czy to coś jest szczere? Służy się dla samej służby, a i ona nie musi być aż tak bardzo ograniczająca. Problemem Isleen nie były więzy narzucone przez Boginię, ale te, które narzuciła sobie sama, bo myślała, że coś tam może powinna.

    Czyń swoją wolę.

  4. 6 minut temu, Flutterhugger napisał:

    Liczyłem raczej na to, że maski opadną i Celestia okaże się ładniej wyglądającą (metaforycznie) wersja Homeostasis. Co prawdopodobnie jest prawdą. 

    Inną, z innymi wartościami i wadami. Mimo wszystko pod wieloma względami lepiej być poddanym Celestii, Luny, Corry czy Amicitiusa. Mniejsza szansa, że cię zabije, chociażby. Większa, że będziesz sobie żył w spokoju i dłubał swoje sprawy, a póki nie sprawiasz problemów, to raczej ci nic nie zrobią. Chyba że sam tego poszukujesz. Masz państwo, które w razie czego ci pomorze, bez głodu, skrajnej biedy, kultury opartej na wojnie i przemocy. Equestria ma swoje zalety, które są w dużej mierze możliwe dzięki jej wadom. Nie bez powodu w Equestrii żyje trochę gryfów i zebr. Każdy alikorn ma swoją domenę i patronuje innym wartościom. Homeostasis jest z żyjących o tyle wyjątkowa, że jej jakieś abstrakcyjne wartości śmiertelników nie obchodzą, jest bardziej czymś w rodzaju pierwotnych sił natury. A już ze względu na to, nie może być zła. Natura nie jest dobra czy zła.

     

    Chociaż jestem ciekawa Twojej reakcji, kiedy dowiesz się o co dokładnie jest ten konflikt i czemu Homeostatis ma takie wąty do kwartetu i istnienia kucyków.

     

    13 minut temu, Flutterhugger napisał:

    Masz rację, źle się wyraziłem. Celestia udaje dobrą, a nie sprawiedliwą. Równie dobrze z perspektywy POZu to ludzie są ich własnością. Celestia nie różni się niczym od nich, tylko tyle że ma większą moc. Łowcy niewolników też jedynie zarządzali swoją własnością. Gardzę istotami z kompasem moralnym na poziomie zwierzęcia, a Celestia taka jest (cieszę się że raczej nie istnieje). Właśnie dlatego wolę Darth Home, bo nie sili się przynajmniej tak mocno na udawanie kogoś kim nie jest. 

    Rzecz w tym, że w tym świecie to alikorny są kompasem moralnym. Czy udają? Trudno powiedzieć, ale czemu by miały? Jeśli zechcą, to śmiertelnicy i tak nie mogą się im sprzeciwić. To w końcu ich świat, były tu przed wszystkimi i napisały zasady. I choć nie są traktowane jako bóstwa, to w pewnym sensie nimi są. A bogowie wyznaczają zasady, których inni mogą najwyżej przestrzegać, bo są takim samym prawem jak prawa fizyki. Bóg nie zmieni się dlatego, że jego wyznawcy chcą by był trochę inny, czy coś im nie pasuje. W czym alikorny są lepsze/gorsze niż jakiekolwiek inne bóstwo?

    I świat SA właśnie taki jest - jakby jakiś politeistyczny panteon sobie siedział na Ziemi, podzielił świat między siebie i miał rasy swoich wyznawców pod wpływami. Rasy, które w ich obecności tracą wolną wolę. Która dla mieszkańców tego świata nie jest wartością. Kucyki, zebry i gryfy nie są ludźmi. I jeśli chodzi o etykę i moralność, to doszły do zupełnie innych wniosków niż ludzie. Ludzi to może przerażać, ale miejscowi raczej są zadowoleni. I z ich punktu widzenia, czemu mieliby nie być zadowoleni? Jakkolwiek to, co robią alikorny z kwartetu nie wydawało się straszne z punktu widzenia ludzkiego obserwatora, dotknięci są szczęśliwi. Ich rodziny i sąsiedzi też. A dzięki temu, Equestria pod wieloma względami jest lepszym miejscem do życia niż Ziemia. Po prostu wszystko ma swoją cenę.

    Ludzie-kuce to zderzenie dwóch odmiennych cywilizacji, z których każda uważa się za lepszą niż ta druga, ale obie generalnie współpracują i czerpią z tego benefity.

     

    Argument ze zwierzęcą moralnością uznaję za o tyle nietrafiony, że poza ludźmi i paroma innymi gatunkami zwierzęta w ogóle nie mają moralności. Alikorny mają. Po prostu niezgodną z kulturą chrześcijańską.

     

    A co do niewolnictwa - niewolnictwo nie zawsze było do końca złe. Dla wielu niewolników było wręcz dobre, bo o wartościowego niewolnika dbano, a czasami wręcz zapewniano mu życie w luksusie. Niewolnicy też czasami otrzymywali wolność. A że nie mieli wolności? To zupełnie jak historycznie spora część różnych społeczeństw, z tą różnicą, że nazywano to inaczej. Jest wiele sposobów, by zniewolić człowieka i pod pewnymi względami wszyscy jesteśmy zniewoleni. Tylko okowy są lepiej ukryte.

  5. 1 godzinę temu, Flutterhugger napisał:
    9 godzin temu, Cahan napisał:

    I w późniejszych rozdziałach jest nawet napisane, co się dzieje z POZem, jak ich łapią.

      Ukryj treść

    Jest osądzany przez Celestię, bez konsultacji z ofiarami które powinny być najbardziej zainteresowane ich ukaraniem. Bez wypłacania jakichkolwiek odszkodowań (kasa na finansowanie indoktrynacji się nie liczy). A tak w ogóle to co ma Celestia do tego skoro oni nie działają na terenie ich kraju? Celestia udaje sprawiedliwą 🙂

     

    Spoiler

    Jest osądzany przez Celestię (i inne alikorny z kwartetu), bo jeśli już zostaną złapani żywcem, to raczej w Equestrii. Są też jej obywatelami z racji gatunku i urodzenia. I nie można się z tego wypisać. Tak jak wszystkie zebry są dla Homeostatsis jej zebrami. Tylko te equestriańskie to zdrajcy, których należy zabić publicznie dla przykładu.  W tym świecie w pewnym sensie należysz do swojego alikorna. Celestia nie udaje sprawiedliwej, Celestia zarządza swoją własnością, która wymknęła się spod kontroli.

    Złamali również equestriańskie prawo i działali na niekorzyść kraju - zarówno politycznie jak i finansowo. A także przez to, że przerabiają na kuca kogo popadnie, a akurat tego Equestria nie chce. Ale przede wszystkim - kucykami. Equestria to nie jest ludzka demokracja. Słowo alikorna jest prawem. Sama obecność alikorna... Płomień był tylko fragmentem duszy Miłosiernej, a samo spojrzenie na niego wystarczy, by zupełnie kogoś zmienić. Alikorn może taką przemianę zrobić bardziej i permanentnie.

     

    POZeci przekazują 80% zarobków i sporą część majątku na Ośrodek, który tych konwertytów potem niańczy ich ofiary. Plus prace społeczne. I czasem parę lat blokady na magię dla jednorożców. A jak komuś osobista rozmowa z alikornem nie wybije głupot z głowy, to alikorn może odpalić mocniejszą wersję Pierwszego Płomienia. Ofiary to problem państwa. Które je leczy, edukuje i częściowo utrzymuje. I które czasami nigdy nie będą jego obywatelami, tylko problemem i potencjalnym zagrożeniem.

    Część terrorystów kończy też w lochach.

    Z punktu widzenia Equestrian, nie chodzi tak naprawdę o karanie POZu. Chodzi o to, by POZ więcej tego nie robił i wrócił na łono społeczeństwa. Szczególnie, że najstarsza w kwartetu jest miłosierna. A POZ to głównie idealiści, smarkacze, którzy wierzą, że robią dobrze i są mądrzejsi od alikorna.

     

     

    1 godzinę temu, Flutterhugger napisał:

    Postać którą najbardziej bym chciał zobaczyć w akcji? Homeostasis - żeby zepsuła tą wątpliwą sielankę 🙂

    Zobaczyć ją zobaczysz. Ale weź pod uwagę, że póki co wiesz o niej tyle, co mówią Equestrianie. Którzy jej nienawidzą jako swojego odwiecznego wroga. Wroga, którego nie są w stanie zrozumieć, bo prezentuje tak odmienny punkt widzenia, że to napawa ich lękiem. Niekuce widzą ją w innym świetle. Owszem, Homcia nie jest miłosierna tak jak Celestia.

     

    Ale jeśli liczysz na to, że podczas akcji Smaku Arbuza wydarzy się kolejny konflikt na miarę tych wielkich i legendarnych, to nie. Opowiadanie nie jest o tym. A alikorny bardzo rzadko osobiście stają do bitwy.

  6. Oooo

    8 godzin temu, Obsede napisał:

    Myślałem raczej o tym, czego tu nie ma albo co też chciałbym zobaczyć.

    Czego tu nie ma i co chciałbyś zobaczyć?

     

    8 godzin temu, Obsede napisał:

    Cóż, „Smak Arbuza” czyta się jak jakąś dystopię. Dosłownie już po trzech rozdziałach miałem w głowie wizję świata, gdzie Equestria robi sobie co chce a ludzkość, czy to z konformizmu czy to jakiegoś ideologicznego uzasadnienia się na to godzi. 

     

    Equestria nie robi sobie czego chce. Choć może dużo z paru powodów.

    1. Magia. Jak potężna jest equestriańska magia i niektórzy mieszkańcy tego świata można się dowiedzieć z późniejszych rozdziałów.

    2. Ludzie fizycznie nie mogą dostać się tam jako ludzie. Ani wysłać dronów itd.

    3. W zasadzie większość ludzkości nie ma jakichś powodów, by mieć z Equestrią konflikt. Equestria jako państwo raczej nie miesza się do ludzkich spraw. Biura są dla chętnych, a zaistniały jako pomoc dla nieuleczalnie chorych. A szczerze? Może bycie kucem nie jest idealne - tak samo jak zostanie obywatelem każdego innego kraju, ale jako alternatywa dla śmierci i cierpienia na Ziemi? Myślę, że wiele osób, by na to poszło. SA nie skupia się na biurach, ich działaniu, umowach międzynarodowych itd. Ale to nie znaczy, że ich nie ma.

    Jedyny raz, kiedy Equestria zrobiła coś, czego nie powinna, to pomoc ofiarom ataku w Zabrzu. Którego nawet nie dokonali Equestrianie. Czy Equestria ma z tego powodu jakieś problemy? Może i ma, ale trudno się o tym dowiedzieć, siedząc zamkniętym w ośrodku w Nowym Canterlot.

    POZ? POZ nie ma nic wspólnego z kwartetem alikornów. I w późniejszych rozdziałach jest nawet napisane, co się dzieje z POZem, jak ich łapią.

     

     

    A czy świat Smaku Arbuza jest dystopią/antyutopią/itd.? To pozostawiam do oceny czytelnikom. Chciałam wykreować moralnie niejednoznaczny świat, z tak dziwnym społeczeństwem i obowiązującymi zasadami, że ciężko o jednoznaczną ocenę. Przynajmniej dla mnie. I przedstawić go z punktu widzenia kogoś względnie neutralnego. Ale tak, Equestria dla ludzi może być w istocie przerażającym miejscem. Ale jednocześnie krainą piękna i pokoju.  Zazwyczaj i w stosunku do Ziemi. Equestria to w zasadzie oparta na socjalizmie monarchia absolutna podlana teokracją. Tylko jej bóstwa dosłownie są prawdziwe i śmiertelnicy muszą w tym żyć.

     

    8 godzin temu, Obsede napisał:

    Na tym rewelacje się nie kończą. Okazuje się, że ponifikacja zachodzi tylko w jedną stronę i powrót do ludzkiej postaci jest niemożliwy. Gdyby to była klasyczna dystopia pewnie byłaby możliwa, ale tylko dla wybranych co oczywiście byłoby równie tajne jak źródło powstawania tęcz w „Rainbow Factory”. Nie wiem czy tak jest, ale gdyby to była antyutopia to pewnie do tego byśmy doszli. Ale „Smak Arbuza” pewnie nie jest antyutopią, tylko mnie wyobraźnia ponosi i zmienia komentarz w zaangażowaną krytykę literacką.

     

    Ponyfikacja zachodzi w jedną stronę, bo to częsty motyw. Poza tym powoduje, że sama przemiana ma jakąś wagę. Nie można jej cofnąć. A czemu tak jest? Bo nikt nie zrobił eliksiru humanizacyjnego. Z nieznanego bohaterce powodu.

    8 godzin temu, Obsede napisał:

    Zresztą w samej Equestrii wcale nie jest lepiej, na co się nieustannie uskarża Cahan. A to że jedzenie nie smakuje albo z kolei, że jest pod stałą kontrolą ze względów bezpieczeństwa, a co więcej nie może wrócić do świata ludzi na stałe. Może tam przebywać krótko i tylko pod nadzorem.

    Szczerze mówiąc, to potem robi się często ładniej. Coraz więcej ładnych rzeczy, a nie  tylko sam ośrodek. Ale paradoksalnie robi się mroczniej. Bo bohaterka zaczyna sobie coraz bardziej uświadamiać jak działa ten świat. A wnioski są nieco straszne.

     

    SA jest pisane jako lekki i zabawny fik, ale ma trochę niepokojących treści ukrytych pod płaszczykiem tego humoru. I interesujące jest to, że wyłapałeś to tak szybko.

  7. Danke za komcia!

     

    Co do pewnych zastrzeżeń...

    1. Są przypisy, nie ma zabawy!

    2. 

    5 minut temu, Obsede napisał:

    W dalszej części najlepiej widać, że fanfik był pisany na szybko, gdyż w motywacji armii rosiczek jest niekonsekwencja. O ile na początku chciały zjeść Lunę, ale swojej matce powiedziały, że chcą ją tylko obalić, to w Canterlocie...

    A Canterlocie dalej chcą ją zjeść. W końcu tyle azotu nie może się zmarnować... To znaczy właśnie to. Rosiczki tak jedzą. Minus ćwiartowanie, ale Luna była nieco za duża na ofiarę w całości. A i matce w sumie nie skłamały. Zabita Luna jest przy okazji obaloną Luną, czyż nie? To po prostu było strategiczne zagranie, mimo wszystko, zabicie księżniczki Equestrii, to nawet dla Cahan byłoby jednak nieco za dużo. Nie dlatego, że zabijanie jest złe czy coś, po prostu brak osobistego konfliktu. Matka Rosiczek też nie ma nad nimi kontroli. Podobnie jak Solarna Dobrodziejka i jej zła siostra jest  legendarną postacią rosiczkowego patneonu i jedzie na tym wózku...

    3. 

    10 minut temu, Obsede napisał:

    Pomijając nieścisłości w motywacji rosiczek i wiarę Cahan we własną niewinność, to nie dopatrzyłem się tutaj innych błędów.

    Powiedzmy sobie szczerze - Cahan jest wątpliwą moralnie postacią. Ją po prostu bawi chaos i cała sytuacja. Poza tym, serio, co złego zrobiła ._.?

    4. Nawet nie pamiętam ile zajęło mi napisanie tego fika. To było dawno. Ale zgadzam się, że miejscami jest nieco za szybki.

  8. Hej, witamy na forum :D!

     

    Zacznę może od kwestii Twojego starego konta - na forum można mieć tylko jedno konto, więc jeśli pamiętasz co to było dokładnie za konto, to prosiłabym o informację na PW i coś z tym zrobimy, o ile ono jeszcze istnieje, bo forum miało parę różnych sytuacji w międzyczasie.

     

    A forum żyje, choć głównie jako dział fanfikowy, bo mlppolska pozostaje ich największą i najlepszą bazą w Polsce. Reszta aktywności przeniosła się na discordy, facebooki i inne sociale. Aczkolwiek chętnie zobaczyłabym większy ruch i więcej świeżej krwi pełnej chęci i idei.

  9. Dobra, to co tu można powiedzieć o "Herbacie"? Przede wszystkim, że żadna z przedstawionych w fiku osób z fandomu z żadnej strony nie przypomina swojego prawdziwego pierwowzoru. Co to zmienia? Dla kogoś, kto nas nie zna, to w sumie nic. Dla całej reszty dochodzi swego rodzaju aspekt komediowy. Czasami zabawny, nierzadko dziwny. Ale osobiście uważam, że to dobrze. Bo przez to, to nie są ludzie, których znam, tylko jakieś OCki, a zbieżność nicków i nazwisk jest przypadkowa :P. Trochę jak oglądanie rozgrywki Simsów, których stworzyłeś na bazie kumpli, ale dałeś im wolną wolę i tylko patrzysz, co dziwnego się stanie :celgiggle:.

     

    A jak się to czyta? Ano nieźle. "Obecność" jest serią bardzo nierówną, ale "Herbata" chyba najbardziej wskrzesza pewną nostalgię do klasycznego TCB, ale z pewnym bardziej nowoczesnym twistem. Historia jest prosta, styl też, nie ma tu miejsca na jakieś moralne dywagacje i spory, ale czy to problem? Nie sądzę.  Właśnie przez tę prostotę i wspomnienia tekst zyskuje. Bo to trochę jak dostać fika ala 2013 rok, ale bez wad fika z 2013 roku. A to wszystko w kompaktowej formie, takiej, że fanfik naprawdę nadałby się jako oneshot z jakiegoś konkursu literackiego. I naprawdę przyjemna to była podróż, może też dlatego, że TCB straciło na popularności. Owszem, ta seria idzie inną drogą, ale jednak wskrzesza pewne wspomnienia i to nie te najgorsze. I jak o tym myślę, to "Herbata" jest chyba moim ulubionym fikiem w serii. I daję tę okejkę czysto za nostalgię. Bez niej to wciąż niezłe opowiadanie.

     

    Czy ma wady? Oczywiście - w szczególności nie podobała  mi się kreacja Fluttershy, niektóre dialogi (zwłaszcza Cahan, czemu czytam ją głosem darthevillowej Rarity i czemu ta Celestia bardziej brzmi jak ja?), wystąpienie Mateusza z Bydgoszczy i Czerwonego Barona. Styl też mógłby być ładniejszy. I teraz pewnie niektórych z was zastanawia, czy mam prawo na to narzekać... Czy jako prereaderka i korektorka mogłabym coś z tym zrobić? Mogłabym, ale nie zrobiłam z prostego powodu - to nie moje opowiadanie i wychodzę z założenia, że nie będę zanadto ingerować w wizję artystyczną autora tak długo jak nie uznaję ingerencji za konieczność. Jakbym robiła inaczej, to po co autor?

     

    Za to przypadły mi do gustu księżniczki. Moim zdaniem wypadły naprawdę spoko, choć może to być dość kontrowersyjna opinia.

     

    Generalnie polecam zarówno miłośnikom TCB jak i fandomowym śmieszkom. Ficzek radzi sobie zarówno jako poważne opowiadanieTM jak i komedyjka o Dolarze i spółce.

    • Lubię to! 1
  10. Dnia 19.08.2023 o 20:30, Flutterhugger napisał:

    Jak mam to rozumieć? Bo księżniczka to chyba właśnie córka księcia, a nie króla. Zrozumiałbym księżNĄ krwi królewskiej, gdyby była powiedzmy królewną, ale rządziła księstwem jako księżna lub w taki czy inny sposób dorobiła się tytułu księżnej, niezależnie od bycia królewną.

    Księżna zazwyczaj odnosi się do żony księcia. Ale tak naprawdę język polski kiepsko radzi sobie z tytułami i ich znaczeniem. Tak jak Jadwiga była królem, bo królowa to żona, tak Elżbieta II była królową Wielkiej Brytanii. I tak, księżna może też oznaczać samodzielną władczynię lub spadkobierczynię księcia.

    Królewna, delfin (chyba nigdy nie było żeńskiego odpowiednika, bo delfina to żona delfina), księżniczka krwi królewskiej i w sumie parę innych <-- córka króla

    Księżniczka krwi królewskiej mogłaby nawet nie być jego córką, ale być z jego rodziny i należeć do jego najbliższych spadkobierców. I jest to ważniejszy tytuł niż po prostu księżniczka.

     

    Ogółem można nosić parę różnych tytułów, a ich dokładne znaczenie się czasami też rozmywa, a i historycznie czasami jeden tytuł np. książę może oznaczać różne rzeczy w różnych państwach i różnych wiekach.

    Tak naprawdę większość tych problemów istnieje tylko przez język polski, bo w angielskim księżna i księżniczka brzmią tak samo.

     

    W ogóle z nazwami tytułów i ich tłumaczeniami, podrzucam fajną tabelkę z Wikipedii. https://pl.wikipedia.org/wiki/Tytuły_szlacheckie

     

    Dnia 19.08.2023 o 20:30, Flutterhugger napisał:

    Cahan, czy w tym fanficzku zamierzasz jakoś uporządkować ten kanoniczny burdel z tytułami? Do wszystkich tulaśnych i cukierowych rzeczy to po prostu nie ma sensu! Ok, zobaczmy:

    W tym fanfiku porządek jest mój własny. Kanoniczny istnieje tylko dlatego, bo królowe i królowie się źle kojarzą dzieciom.

    Czy Equestrią mogą rządzić księżniczki? Przez to jak działają te tytuły i że problem z nimi wynika w dużej mierze z naszego języka, to sądzę, że tak. Oraz z tego, że patriarchalny system miał problemy z tytułami dla kobiet władczyń. Oraz z tłumaczeniem ich z innych języków, głównie łaciny.  Chociażby Jadwiga została koronowana na króla Polski, a nie na królową (bo królowa to była żona) i nawet po ślubie zachowała ten tytuł, ale w dokumentach występowała jako regina, a nie jako rex. Mimo wszystko, mogło to wynikać z tego, że Jadwiga za bardzo nie rządziła. Najpierw była dzieckiem i inni robili to za nią i wszyscy oczekiwali, że władza przypadnie w ręce jej małżonka. Podobnie z innym królem Polski - Anną Jagiellonką. Władzę dostał jej małżonek, a po jego śmierci Zygmunt III Waza. Anna nawet próbowała się wykłócać z mężem o władzę, ale średnio wyszło.

     

    Także różnie z tym w praktyce bywa.

     

    Dnia 19.08.2023 o 20:30, Flutterhugger napisał:

    - Dlaczego Equestria jest królestwem, a rządzą księżniczki i co gorsza Kryształowym CESARSTWEM też rządzi książęca para? Poza tym jeśli już to poprawnie byłoby chyba ''księżne'', a nie ''księżniczki''? Mało tego jak to możliwe, że Cesarstwo jest lennikiem królestwa [Equestrii], mimo że powinno być na odwrót? Ja osobiście zrobiłbym to tak: Equestria jako jedno z najpotężniejszych [zapewne] państw na świecie raczej powinno być cesarstwem, w końcu mają nawet lennika w postaci Kryształowych. Celestii się należy co najmniej tytuł cesarzowej, może nawet cesarzowej-bogini {jakaś Deus-Celes, czy cóś}, Kredens mogłaby faktycznie być księżną i rządzić Kryszt. księstwem lub królową i wtedy królestwem. Luna mogłaby być też księżną rozumianą jako tytuł arystokratyczny lub księżną-czegośtam, jeśli rządziłaby też jakimś państwem lennikiem, bo sorry ale na równi z Celestią bym jej nie stawiał. Poza tym lepiej by to pasowało do Equestrii jako cesarstwa. Odnośnie Blueblooda będącego rzekomo siostrzeńcem to już nie wiem co myśleć. Może uznawać też za tytuł honorowy. Ja wiem, że twórcy pewnie się nad tym wszystkim nie zastanawiali, ale cóż...bajka dla dzieci nie musi być bez sensu w takich sprawach.

    W Cieniu Nocy Celestia jest królową, Luna księżniczką, a Kryształowe im nie podlega, a rządzi nim cesarzowa Korundia. Zmiana tytułu Celestii na pewnym etapie fanfika będzie umotywowana fabularnie i związana z jej przeszłością i historią oraz sytuacją rodzinną. Nie sprawi nagle, że Celestia przestanie być najważniejszą osobą w państwie, bo Equestria i tak jest teokracją, więc Celestia mogłaby nie nosić żadnego tytułu, a wyszłoby na to samo.

     

    A w kwestii serialowej... To są klacze, które ruszają ciałami niebieskimi, mogą nosić tytuły jakie chcą. Ich tytuły wynikają z tego, że są alikornami u władzy. Blueblood pewnie ma jakiś tytuł honorowy. Ewentualnie siostry miały jakąś inną siostrę. Albo Luna spłodziła potomstwo przed wygnaniem, a Blueblood wywodzi się z tej linii. Albo, najbardziej prawdopodobne, jest księciem, bo każda mała dziewczynka chce być księżniczką i myśli, że musi wyjść za księcia, chociaż to tak nie działa. Z polską księżniczką. Z princess już tak. W ogóle princess to tytuł typu mydło i powidło.

     

    Dnia 19.08.2023 o 20:30, Flutterhugger napisał:

    PS. Czajnikowi nie dawałbym żadnych tytułów, bo to ogier jest. Szkoda tracić czasu na niego. Małżeństwo z Kredensem morganatyczne i tyle :]

    Czajnik to książę małżonek. W ogóle "małżonek/małżonka" to fajny dodatek, który rozwiązuje wiele problemów z tym kto jest kim. Cadance choćby chciała, to nie mogła wyjść za kogoś równego stanem, bo takich ogierów w tym świecie po prostu nie ma. A małżeństwo nie jest morganatyczne, bo Flurry jest normalnie dziedziczką swojej matki.

     

    19 godzin temu, Obsede napisał:

    MLP:FiM powstawał w pewnym kontekście kulturowym, w pewnej kulturze organizacyjnej i miało to wpływ na serial. Kiedy nazywano Celestię księżniczką prawdopodobnie nie myślano o całokształcie świata i stosunków w nim panujących. Nie dziwię się. Prawdopodobnie wymyślano te rzeczy na bieżąco. Dlaczego gryfy mają króla a jakami rządzi książę? Czemu Sombra jest królem a Chrysaliss królową? Czemu Grogar jest lordem oraz czego jest lordem? Czemu Thorax nie jest królem chociaż rządzi rojem i czy w ogóle posiada on jakiś tytuł? Czemu Ember jest lordem smoków? Nie wiem kto wymyślał te nazwy, ale wydaje mi się, że kierowano się tylko tym aby brzmiały fajnie. 

    Święte Cesarstwo Rzymskie miało cesarza w czasach, kiedy Mieszko I był tylko księciem, a jednak rządził samodzielnie, a jego syn był już królem tego samego państwa. I pewnie większość tych problemów to kwestia znaczenia tych słów w przeszłości oraz tego, że żaden ówczesny język zbytnio nie przypominał współczesnej polszczyzny.

    Także te nazwy mają nawet sens. Bo poszczególne rasy nadały je sobie same. To nie jest chrześcijańska Europa połączona wiarą i papieżem, a i tak z pewnymi nieścisłościami w tytułach.

     

    11 godzin temu, Flutterhugger napisał:

    Na tym polega koncepcja faników, a kontynuacja chyba ma być we współczesnej Equestrii, więc cóż...

    Jeśli kontynuacja w ogóle powstanie, to nie tylko będzie bardzo krótka, ale i będzie niekanoniczna. Jej założenia powstawały w okolicach 3 sezonu. No i kanon MLP jest po prostu dziurawy jak sito i nie ma sensu. Z jego tytułami nawet nie mam problemu, bo one są rzeczą dość umowną, a i istnienie magicznych nieśmiertelnych półboskich istot w roli władców też nieco miesza.

     

     

  11. Przez wykopki Suna postanowiłam sama to przeczytać. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że ten fanfik istnieje. Ale to może dlatego, że ostatni komentarz do niego pojawił się wcześniej niż ja na tym forum, a wtedy były inne, aktywne czasy, w których w ciągu jednego dnia się spadało z pierwszej strony tego działu, na którąś kolejną.

     

    I w sumie, jakbym miała coś o tym opowiadaniu powiedzieć, to byłoby to z grubsza to samo, co napisał kolega wyżej. Bardzo dobre tłumaczenie, błędów nie widać, przynajmniej podczas takiego rekreacyjnego czytania, w ogóle nie widać, że to nie jest polskie opowiadanie.

    A sam fanfik? Czuć, że jest stary. Ma w sobie taką nutę starofandomowej nostalgii, ale w dobrym stylu. Dalej broni się teraz i choć ma swoje wady, to dalej jest bardzo w porządku i średnio tu jest się do czego przyczepić. Jest smutny, ale nie jest absurdalnie smutny. Napisano go z perspektywy dziecka, które wszyscy dorośli oszukiwali i które jest niezbyt rozgarnięte - nie wiem w jakim wieku kucyki chodzą do szkoły, ale Dinky zachowuje się jakby miała maksymalnie trzy lata. Trochę też dziwię się, że Sparkler była w stanie trzymać fasadę spokoju przez większość czasu przed młodszą siostrą. No i przebieg tego raka był turboszybki. Leczenie i rozwój choroby nowotworowej jednak tak nie wygląda. Ale okej, może to jakiś magiczny, equestriański rak. No i względy fabularne.

     

    Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy bym poleciła tego fika. To takie solidne 7/10. Jest okej, ale fabularnie nie ma fajerwerków. Jest smutny, bo wielu ludzi doświadczyło bezpośrednio lub pośrednio choroby nowotworowej. A chyba każdemu z nas towarzyszy strach przed nią. I większość fików tego typu (swoją drogą, te tagi są złe) opiera się na czymś tego typu. Co nas smuci, czego się boimy, że nas dotknie w życiu i co nas emocjonalnie rusza, bazując na naszych pierwotnych instynktach. Jedne robią to źle, inne wyśmienicie, większość jest gdzieś pośrodku. I From The Mouths Of Fillies właśnie jest takie pośrodku. Proste, poprawne, ale jednocześnie dość tanie. Nie tanie w taki sposób, że to aż obraźliwe, tylko "złapaliście mnie, teraz mi smutno przez biologię, która karze mi być smutna, ale nic więcej".

  12. Co prawda czytałam to bardzo, bardzo dawno, ale pozwolę się odnieść do komentarza Diamonda.

     

    12 godzin temu, KLGDiamond napisał:

    Tylko dlaczego udział w tym biorą też jacyś losowi gwardziści? I dlaczego zamiast treningu++++ na kategorię SS dostają wolne i potem wracają, dostając jakieś minimalne wprowadzenie do tematu? Już więcej sensu miałoby wzięcie w tej wyprawie jakiejś księżniczki, w końcu są one dość potężne. No i sam bohater w sumie zaczyna się nad tym zastanawiać, niestety za późno.

    Cóż, możliwości jest parę.

    1. Dobrze byłoby naukowcom dać nawet jakąś ochronę dla picu. Oni mają badać i fajnie by było gdyby przeżyli.

    2. Gwardziści już są przeszkolonymi gwardzistami, a mają mierzyć się z niewiadomą, więc z czego ich mają dodatkowo szkolić przed samą misją? Że może trafią w próżnię, rozerwie ich czy trafią na coś czego nie widzieli? Domyślam się, że w takiej magicznej Equestrii oni już to mieli.

    3. Księżniczki są potężne, są pewnie potencjalnie nieśmiertelne i... są znacznie ważniejsze niż banda jeleni, których wysłano z myślą "jak przeżyją to super, jak nie to trudno, pora na CSa". I akurat moim zdaniem to jest mocny atut, że tym razem księżniczki nie nadstawiają karków, kiedy nie jest to konieczne. One nie są od tego, są od politykowania i walk z arcywrogami, kiedy trzeba i nic innego już nie daje rady. Ja bym wolała nie wysłać księżniczek gdzieś, gdzie trudno powiedzieć, czy się wróci, czy się trafi, etc.

     

    13 godzin temu, KLGDiamond napisał:

     Boli mnie też niejakie spoilerowanie treści opowiadania w samym opowiadaniu. Bo o ile mogę uznać przeczucie, że pierwszy skok w czasie przyniesie coś złego, ale nikt o tym nie mówi, to wspominanie przez bohatera, że dopiero przez nas poznana postać jest kimś innym i potem sprawi jakieś problemy... To brzmi, jakby moje inteligencja czytelnika została trochę opluta, a z samą postacią jest coś na tyle nie tak, że każdy przedszkolak miałby wobec niej podejrzenia.

    Czasami takie zabiegi stosuje się dlatego, że celem nie jest wyjaśnianie, że ktoś zdradzi, coś odwali itd. i pokazywanie tego procesu, bo to z jakiegoś powodu nie jest ważne. Możliwe, że nigdy nie mieliśmy go dostać, może najwyżej jakieś pojedyncze retrospekcje czy coś? Opowiadanie jest nie tylko niedokończone, ale i dopiero napoczęte.

    Trudno powiedzieć jakie autor miał plany, nie zdziwiłabym się jakby sam już ich nie pamiętał. Dla mnie zawsze Mroczna Baśń była bardziej fanfikiem, w którym głównym bohaterem jest ciężki klimat niż cokolwiek innego.

  13. Klub Konesera Polskiego Fanfika przedstawia kolejną odsłonę eventu komentarzowego. Możecie go znaleźć na Discordzie KKPF . Event obejmuje swoim zasięgiem forum MLPPolska, blog FGE i Wattapada. Polega na czytaniu i komentowaniu fanfików do MLP, za co zdobywa się punkty.

     

    1. Deadline jest do końca 2023 roku.
    2. Event obejmuje fanfiki do wszystkich marek spod szyldu MLP (czyli EqG też).Zasady są proste - czytacie fiki i je komentujecie oraz dyskutujecie pod nimi w miejscu ich publikacji, a potem wysyłacie na specjalny kanał eventowy linki do komentarzy. Event obejmuje forum MLPPolska, bloga For Glorious Equestria oraz Wattapada.

    Tak, możecie czytać i komentować fanfiki z treściami dla dorosłych (o ile macie ukończone 18 lat), ale wtedy linki do komentarzy mają trafić do mnie na PW na discordzie.

    3. Wasze komentarze są punktowane. Zasady są proste jeden rozdział/fanfik = jeden komentarz. Ale możecie też dostać punkty pod dyskusję pod opowiadaniem, pod warunkiem, że nie jesteście jego autorem.

    Normalne komentarze dostają ocenę od 1 do 5. W przypadku wielorozdziałowców i serii, jeśli dostają jeden, zbiorczy komentarz, to przysługuje dodatkowy bonus w postaci +1 punkt za każdy rozdział. Komentarze dyskusyjne mogą dostać od 1 do 3 punktów.

    4. Tym razem nie nagrodzimy jedynie pierwszego miejsca, ale całe podium. Tu pragnę podziękować Sunowi i Darth Evillowi za dołożenie swojego niemałego wkładu do puli nagród.

     

    I miejsce otrzyma komplet książek Fallout: Equestria (język angielski), figurkę Chrysalis z Guardians of Harmony oraz kredkowy/ołówkowy/markerowy rysunek ode mnie z jakimś prostym tłem (NSFW odpada)

    II miejsce dostanie figurki Celestii i Luny z Funko Minis oraz kredkowy/ołówkowy/markerowy rysunek ode mnie, raczej bez tła (NSFW dalej odpada)

    III miejsce otrzyma figurki Lyry i Bon Bon z Funko Minis oraz ołówkowy rysunek ode mnie, bez tła (no chyba nie sądziliście, że tym razem się zgodzę na NSFW)

     

    5. Daję również linka do listy, która powstała przy okazji poprzedniego eventu. To lista godnych uwagi opowiadań, więc jeśli nie macie czegoś konkretnego na oku, to możecie skorzystać: https://docs.google.com/document/d/1LeebazYqkPuSKf3Pr9l5zJ4h9kuJmf9E-CMU4leRbCw/edit 

     

    Powodzenia!

    • +1 1
    • Lubię to! 1
  14. Dobra, miejmy to już za sobą ._.

     

    Co prawda od dawna było wiadomo, że Diamond wygra ten konkurs, chyba że załapie się na dyskwalifikację, co się nie stało.

     

    Martwy Twórca; Diamond - A jak fanfik? Nie jest źle. Ba, nie licząc krótkiej formy, to chyba najlepsze, co Diamond kiedykolwiek napisał. Ale czy jest dobrze? No, nie do końca. Autor próbował mieć ciastko i zjeść ciasto. "Martwy Twórca" wygląda jak hybryda baśni i bardziej standardowego opowiadania. I to nie działa. No nie. Ale mogłoby zadziałać jako czysta baśń i jakby to skrócić o połowę, a za to poprawić formę. Fabuła i pomysł są całkiem dobre i pasują do baśniowej konwencji. Są też bardzo proste, to jeden prosty i krótki wątek. Te trzynaście stron to zdecydowanie za dużo, opowiadanie zwyczajnie nudzi i męczy. Nie rozumiem też roli postaci zegarmistrza. Jest zbędny w obecnej formie. Jasne, mogliby się spotkać i zamienić parę słów, ale co dalej?

    Może też to się wyda dziwne, ale zabrakło mi morału na koniec. Takie historie powinny mieć jakiś morał, może nie tyle wyrażony zupełnie wprost, ale jednak. Albo chociaż być niejednoznaczne i jakoś ukarać pysznego i aroganckiego Martwego Twórcę. Scena jak król nadaje mu imię jest zbędna, bo liczy się tylko fakt, że to imię w ogóle mu nadano.

    Niestety, ale baśń działa wtedy, kiedy forma jest bez zarzutu, a zdania piękne. A tu tak nie jest. Liczne błędy, mnóstwo niezgrabnych powtórzeń, czasami niezgrabne wyrażenia i źle dobrane słowa. Mimo wszystko, nie jest najgorzej. Większym problemem jest chaos. Często trudno się połapać, kto jest kim i kto właśnie mówi.

    Ogółem określiłabym tego fika mianem niewykorzystanego potencjału. Miała być uczta, wyszedł przydrożny bar. Ale jakby to poprawić, jakby wygładzić, podkręcić opisy, skrócić co trzeba, zwiększyć baśniowość (i tak jest potrzebna, ten fik wymaga sporego zawieszenia niewiary), może nieco zmienić fabułę, to byłoby to naprawdę dobre opowiadanie. A póki co? Daję 6/10.

     

    Po nagrody należy zgłosić się na PW.

     

    Gratki, Diamond!

  15. 17 minut temu, Ziemniakford napisał:

    Pięć lat od teraz, tak? Raczej będzie dało się zrobić, chociaż jest to odległa przyszłość. Czy byłem młody? Raczej. Około 19 lat w chwili rozpoczęcia pisania to chyba nie starość.

    To wiek bardzo młody. Mózg rozwija się do 25 roku życia. I serio, potem patrzy się na młodszą wersję siebie, na swój światopogląd wówczas i człowiek łapie się za głowę jaki był głupi :P. Porównywalne uczucie ze spojrzeniem na to co się myślało i robiło we wczesnej podstawówce. Serio, widzisz swoją przeszłość i chcesz się zapaść pod ziemię od tego krindżu.

     

    38 minut temu, Ziemniakford napisał:

    Hm, ciężko mi powiedzieć na ile tekst w nawiasie jest ironią, no ale nie będąc pewnym zaliczę to na plus. Mniejsza, to akurat nie jest najważniejsze. Co do inkantacji, jestem w stanie zrozumieć zastrzeżenie co do maszynki do mięsa. 

    Nie jest. Inkantacja jest po prostu dość słabym wierszykiem, a maszynka do mięsa to creme de la creme złego doboru słów. To mogłoby mieć moc i coś złowrogiego w sobie. Może jakby całość była stylizowana na baśń...

     

    47 minut temu, Ziemniakford napisał:

    Zastanowię się jak zastąpić tych „samobójców" innym porównaniem. Co do Sombry, hm, no ta cykuta jest bezproblemowa do zastąpienia. No i pytanie brzmi, czy utożsamiasz się z nim najbardziej, bo po po prostu jest to najmniej zły wybór dla ciebie, czy po prostu faktycznie ci pasuje?

    Nie musisz wszędzie walić porównań. Ba, wsadzanie wszędzie porównań jest pretensjonalne. Zwłaszcza nietrafionych. Porównania muszą wstrzelić się w klimat i być w punkt. Podobnie jak mrok. Jak się przesadzi czy pójdzie w złą stronę, to powstaje efekt emo gimnazjalny i robi się to niezamierzenie śmieszne.

     

    A Sombra? Ma najzdrowsze podejście do Złodzieja i Handlarza. Nienawidzi obu. Lubi życie. Zrobił umowę dla życia i dla władzy. Sprzedał głównie cudze dusze. Najchętniej pozbyłby się szefa (w odróżnieniu od takiej jednej). Jego filozofia życiowa ma po prostu najwięcej sensu. Brzmi jak ktoś, kto ma dość tego całego szajsu, ale nie życia, tylko tych wszystkich WażnychNIeDoKońcaKucykówTM i ich dram. Nawet odniosłam wrażenie, że żałuje tego co zrobił. Jasne, to dlatego, że nie wyszło, ale i tak... Z nich wszystkich, paradoksalnie, Sombra ma chyba największe zastrzeżenia do handlowania cudzymi duszami. I tak, zrobił to, ale nie udaje, że to jest dobre i okej.

     

    1 godzinę temu, Ziemniakford napisał:

    Akurat to z ciszą wyjątkowo szkoda mi usuwać. 

    Jest okropne. Na poziomie celownika z "Polacy są wszędzie."

     

    1 godzinę temu, Ziemniakford napisał:

    Z drugiej strony, czy o tym właśnie nie pisałem?

    I tak, i nie. Próbowałeś o tym pisać, ale sposób w jaki to zrobiłeś, był tego zupełnym zaprzeczeniem. Dlatego, to bolało jeszcze bardziej. Powiem tak, to o czym piszesz jest mniej ważne niż to jak piszesz.

     

    1 godzinę temu, Ziemniakford napisał:

    Właśnie podczas pisania miałem takie wrażenie, że jak cały czas będzie klimat, który docelowo miał być w miarę gęsty i w pewnym stopniu mroczny, to w końcu ten balon klimatu pęknie, bo będzie tego aż za dużo i aż za bardzo. Widocznie przesadziłem w drugą stronę i za często sprawdzałem, czy nie ma za dużo powietrza, sprawiając, że więcej go traciłem, niż zyskiwałem. Mimo wszystko część żartów, zwłaszcza tych mniej oczywistych, bym zostawił.

    Poczytaj fiki od Malvagio. Ale te z [dark]. Nie wszędzie musisz wpuszczać światło. Miejscem na humor byłyby tutaj, jeśli już, raczej jakieś retrospekcje, dialogi przypadkowych kuców, ale nie narrator. Chyba że jakaś scena jest tak absurdalna, że aż bohaterowie to widzą i się śmieją.

     

    1 godzinę temu, Ziemniakford napisał:

    No cóż, co kto lubi. Akurat Handlarz i Złodziej mieli, przynajmniej częściowo, tacy być. Tyle, że Złodziej jest już pogodzony coraz bardziej, a Handlarz wciąż buntowniczy.

    Buntowniczy przeciwko czemu? Poza Złodziejem, którego nie lubi, bo ten stanowi potencjalne zagrożenie i czai się na jego duszę. I przeciwko Storm, z której zrobił nałożnicę, choć nic nie wiemy o jej życiu seksualnym.

    1 godzinę temu, Ziemniakford napisał:

    Akurat nie powiedziałbym, że robota Handlarza, przed zostaniem Handlarzem, była nudna. Nawet ją lubił. No ale to najmniej ważne. Trochę ciężko mi sobie wyobrazić tę historię bez scen podróży Złodzieja i Storm, a także historii HS i Meadow. Musiałbym to zupełnie inaczej napisać, kładąc nacisk na inne aspekty. Same śledztwo można niby rozwinąć, ale akurat ono wydawało mi się w pewien sposób rozwleczone. 

    Nie była dla niego wystarczająca. Większość podróży Złodzieja i Storm jest o niczym. Można to streścić do dialogów o ich relacji i wolności wyboru.

     

    A Meadow i HSa po prostu łączy śmiesznie mało. On ma dosłownie zero powodów, by ona go obchodziła więcej niż zeszłoroczny śnieg. I jej to też powinno dotyczyć. Laska zachowuje się jakby facet był jej mężem i strzelił jej dwójkę źrebiąt, a potem się zwinął na przygodę życia, a nie jakby jej szef się zwolnił z pracy. Zachowała się jak piętnastolatka, która dostała kosza od pana od angielskiego w liceum. Tylko że zrobiła to wiele lat poźniej.

     

    I ten wątek w takiej formie jest okropny. Ich łączyło za mało. I co ma znaczyć "żeby zmądrzał"? Że ma się ustatkować i uznać, że ona taką super klaczą była, a on ją jednak loffciał?

     

    Śledztwo w ogóle nie jest rozwleczone. Jest wstęp i jest zakończenie. Nic więcej.

     

    1 godzinę temu, Ziemniakford napisał:

    Ogólnie tak, ojciec wiedział o tym kim była córka, kim była jej matka, ale nie wiedział, co przed nim ukrywa (pomoc dla matki). Co do golemów, hm, starałem się dać dość dużo poszlak. Było dużo zwłaszcza o sztucznej mimice. Co do zmiany płci... Podmieniec nie był pierwszą opcją jaką rozważałem w opowiadaniu i zwyczajnie damska postać miała tu większe pole, w razie czego, do manewru. Nie stała za tym większa filozofia.

    Opisy tej służby brzmiały jak opisy typowych ludzi, którzy muszą udawać w robocie, że wcale nie chcą udusić szefa. Sztuczna mimika to norma przy pracy z ludźmi. Samo "zniszczyć kogoś" też jest wieloznaczne.

     

    Ale ten podmieniec nie mógłby być po prostu panią podmieńcową jak Ocellus? Nie byłoby to bardziej logiczne?

     

    1 godzinę temu, Ziemniakford napisał:

    Fanfik o zebrze? Hm, można to zrobić #kiedyś. Natomiast krojenie obecnie tego żywcem chyba mija się z celem. No i sędzia... nie tyle śmiertelny, co w miarę możliwości bezstronny. Do obu stron był zrażony na początku tak samo. Zresztą, z ochroną M i S nic mu nie groziło.

    Teraz to już po ptakach. Jeśli już, to za parę lat napisz nową wersję. Tnij, zmieniaj, masakruj.

     

    1 godzinę temu, Ziemniakford napisał:

    Co do Lucyfera, pudło. Lucyfer ostatecznie został tylko jednym z imion, ale nie prawdziwym. Chociaż w starszych wersjach notatek mogło być inaczej. Podpowiem, że jest związane z tym, co uważa, że robi z duszami.

    Nic mi to nie mówi, nie wiem z czego to wziąłeś i nie wiem, czy to znam. Wcisnąłeś Mistrza i Małgorzatę, Pana Twardowskiego i pewnie Fausta.

     

    2 godziny temu, Ziemniakford napisał:

    Podobieństw jest znacznie więcej. W pewien sposób Storm i Meadow też są podobne. Co do Pana Lusterko, znajomy też zwrócił mi uwagę na podobieństwo niedawno, ale akurat to wyszło całkowicie przypadkiem. Chociaż zadziwia mnie to, jak mało osób dostrzega te podobieństwa (mimo braku komentarzy na forum, jak było wspomniane, fanfik wcześniej był czytany. I o ile Hoffman to dostrzegł, o tyle na Kąciku Lektorskim nie było to takie oczywiste).

    Tak, obie simpią do kolesi, którzy mają je gdzieś i nawet tego nie ukrywają. Obie są żałosne, choć Storm jednak nieco mniej - ona mu przynajmniej zawdzięcza wzrok i długowieczność. U Storm to podpada pod syndrom sztokholmski. 

     

    2 godziny temu, Ziemniakford napisał:

    Oczywiście, że mógł. Dziwi mnie to, że nie zauważyłaś (albo nie wspomniałaś o tym, że zauważyłaś) jednego. Jak ta postać jest sobą i wszystkim innym znudzona. Po prostu wykreował sobie wyzwanie, którego starał się trzymać. Bo gdy może się wszystko, czy nie jest to w pewnym momencie nużące?

    Zauważyłam, ale potraktowałam to wciąż jako element jego charakteru, który zatrzymał się na poziomie nastolatka i nigdy nie nauczył się patrzeć, zaślepiony wszystkim, ale nie tym, co ważne.

    Nie, nie jest to nużące. Szczególnie, że on wcale nie mógł wszystkiego. Był pyłem na wietrze, który patrzy na inne pyłki i myśli, że jest ważniejszy. Wciąż nie mógł wszystkiego kontrolować, nie naprawdę. Ale nie potrafił tego pojąć. I tym się HS różnił od Złodzieja, który poszukiwał piękna jako wartości. Ale też nie do końca, bo jego pięknem były słowa. Ale czy mógł kontrolować słowa innych? Czy mógł sprawić, by ewolucja nagięła się dla jego woli podobnie jak umysły i uczucia innych? Szczerze, bez gróźb i manipulacji. Marna mrówka, która miała zbyt wysokie mniemanie o sobie.

     

    2 godziny temu, Ziemniakford napisał:

    No cóż, nie zostało nic innego niż próbować to poprawić na tyle, by sama fabuła i zamysł pozostał ten sam. Nie będę zmuszał do ponownego czytania jak coś, ale jestem ciekaw - jakbyś oceniła ten fanfik, już bez wdawania się w szczegóły dając to w stali x/10, gdyby nie było tego, co określiłaś jako zbędne?

    7/10

    Wciąż konstrukcja fabularna ma swoje problemy. Dopiero po przebudowie paru wątków i poprawie klimatu byłaby szansa na walkę o więcej punktów.

     

    2 godziny temu, Ziemniakford napisał:

    Chociaż nadal trochę jest dla ciebie do odkrycia w tym fanfiku, no ale wątpię żebyś czytała to jeszcze raz, nawet jeśli #kiedyś (o ile w ogóle) wprowadzę jakieś bardziej znaczące zmiany.

    Kto wie... Może to odkryłam, a może i nie. To że o czymś nie piszę, to czasem znak, że uważam to tylko za nieistotne lub neutralne.

     

     

    Chwała Białej Pani

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...