Skocz do zawartości

Cahan

Moderator
  • Zawartość

    4026
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    133

Posty napisane przez Cahan

  1. 6 godzin temu, Fanuś napisał:

    Masz na myśli gadżety robione/projektowane (nie za bardzo wiem, którego słowa użyć) m.in. przez Kotobukiya? Bo te, podobają mi się i to bardzo. Cena, już zdecydowanie mniej 

    Koto to już zupełnie limitowana drożyzna.

    Ale różne serie funko są dużo przystępniejsze - polecam obczaić, bo funko to nie tylko te popy. Tak samo Guardians of Harmony i Fan Series.

  2. Dnia 23.06.2021 o 12:01, Fanuś napisał:

    "Czasem odnoszę wrażenie, że fani są w stanie zrobić dużo lepsze zabawki, niż sama firma. :)"

    Bo fani nie robią zabawek, tylko gadżety kolekcjonerskie. Zabawki mają być tanie, produkowane masowo i nie zabić pięciolatki, która się będzie nimi bawić.

    Fanowska twórczość jest zdecydowanie za droga.

     

    Ale są i oficjalne gadżety bardziej robione pod bronies, tylko ceny też mają na ogół wyższe.

    • Mistrzostwo 1
  3. 3 godziny temu, Vulture napisał:

    Pytanie, co do klasyków, to co sądzisz o "Kronikach Equestrii - Nadejściu Ognia", "Smoczych Łzach", "Czy Broken Bounds"?

    Hmm... To pierwsze jest nieco nudnawym średniakiem, nie jest złe, ale się po prostu brzydko zestarzało i tyłka nie urywa.

    "Smocze Łzy" są nierówne, czytałam je dawno, ale jak najbardziej polecam mimo wielu wad i dłużyzn.

    "Broken  Bonds", to przykład opowiadania, które jest napisane dość słabo, wygląda jak własne streszczenie, ale daje taką frajdę i wciąga, że idzie mu to wszystko wybaczyć.

  4. 1 godzinę temu, KLGDiamond napisał:

    A skomentowałeś:TaTds:? Bo mi osobiście wszystko jedno, czy ktoś skomentuje czy nie, ale jednak znam parę osób, które potrafią zabić o dobrego komecika (tak patrzę na ciebie Cahan i wy inni pisarze z KKPF:stare:).

    Akurat z pisarzy i tłumaczy wymienionych przez Kosmo fanfików tylko Malvagio tu zagląda i z komentarzy niechybnie by się ucieszył. Może jeszcze od święta Poulsen.

     

    1 godzinę temu, KLGDiamond napisał:

    Zwróciłbym ci uwagę na formę męską, ale... Cahan sam nam udowodnił, że jak w fandomie są kobiety to są to tylko mężczyźni, którzy udają płeć piękną. A więc jedyne co mogę zrobić to pogratulować ci za zakładanie, że każdy jest mężczyzną:party:

    Dokładnie, w Internecie nie ma kobiet.

     

    22 godziny temu, Kosmo napisał:

    Przez pewien czas interesowałem się Antropologią czy Fallout Equestrią lecz po pewnym czasie zaczynały mnie nudzić.
    Z tych o nietypowym zakończeniu Liść Róży.
    Z popularnych i dziwnych zapoznałem się z Cupcakes i Rainbow Factory
    Z refleksyjnych Klacz u kresu wieczności.
    Natomiast z takich mroczniejszych mógłbym wymienić Abdykację autorstwa Malvagio.
    Było jeszcze parę ale nie widzę sensu wymieniać wszystkiego.

    Liść Róży to ciekawy wybór. Klasyk polskiego fandomu, ale raczej zapomniany. Ale poza Abdykacja, to widzę same klasyki.

  5. Dobrze zobaczyć kogoś nowego, ale chwileczkę, zaraz, drogi kolego... Co robisz tutaj, tu w mojej chacie? Tu mało kto jest, a wy się witacie? Czy drogi ty aby nie pomyliłeś i aż do Everfree zabłądziłeś? Pozwól, kochany, że cię pokieruję, bo dziwnie z imprezą powitalną się czuję. Miejsca raczej mam tutaj za mało, a jak Pinkie wbije, to będzie się działo! Kwiaty, mikstury i medal z kartofla! Ostatnim razem zginęła mi chochla... Ale jeśli w przyszłości poszukasz gościny, to czuj się u mnie jak u rodziny. Chętnie poznaję nowe twarze, ciekawe kto się tu jeszcze pokaże?

     

    Przenoszę temat do działu dobrego, ale i tu czasem wpadnij, kolego :zecora3:

    • Mistrzostwo 1
    • Haha 1
  6. Zacznę od tego, że pragnę podziękować @Hoffman i @Verlax za Wasze komentarze. Powiem Wam, że Wasze teorie mają sens i odkryły część prawdy, ale jednocześnie okazały się zupełnie niecelne w wielu innych miejscach. Cóż, pewne wątki będą dalej kontynuowane, więc może ktoś rozwiąże zagadkę, kiedy otrzyma po prostu więcej danych :D. Najciekawsze dla mnie, jako autorki, było poznawanie myśli czytelników, zarówno tu, jak i podczas czytania na Bronies Corner. Bo rzeczy, które wydawały mi się aż zbyt jawnie wyeksponowane... nie zostały odnalezione. Nie mówiąc o ich interpretacji. To interesująca informacja zwrotna, choć jeszcze nie wiem co z nią zrobię. Bo wiecie, czasami kusi mnie by kiedyś wyjaśnić całe lore, opowiedzieć wprost historię, ale... mam wrażenie, że to by ją zepsuło. Nie wiem ile ujawniać w rozmowach z czytelnikami, w postach na forum, w samym fanfiku oraz w jego spin offach. W sumie chętnie bym się dowiedziała jak Wy się na to zapatrujecie.  I tak pewnie koniec końców zrobię, co zechcę, ale... Sama nie wiem.

     

    Tak samo jak nie wiedziałam, czy podejmuję dobre decyzje, pisząc ten rozdział. Dawno nie byłam aż tak niepewna tego, co robię, mimo że to czułam.

     

    @Verlax

    Spoiler

    Masz rację odnośnie imienia nieumarłego króla. Ale z robienia  z niego postaci romantycznej, to szczerze mówiąc prychłam hardo. Ale masz rację, te opisy i słowa Manetenerbasa nie są przypadkowe. Po prostu sytuacja była... nieco bardziej skomplikowana.

     

    O samym Alikorngard mało kto pamięta z różnych powodów. Ale najważniejszy jest taki, że to było bardzo dawno temu. Kolejnym jest samo położenie miasta - w kotlinie otoczonej wysokimi górami, przez które ciężko przelecieć - z powodu silnych wiatrów i prądów powietrza. Na terenach niezamieszkałych i omijanych przez kucyki. Myślę, też, że mogę bezpiecznie zdradzić, że od czasu Upadku działo się wiele rzeczy i dlatego cywilizacja wygląda jak wygląda. Z pismami jest za to kolejny problem - język, który znają nieliczni, o ile ktokolwiek.

     

    Jeśli chodzi o podszepty... Zauważ w jakim one są języku. I w jakim języku mówi Magnus. A przede wszystkim to, że on założył, że Night Shadow zna swoją mowę ojczystą.

     

     

    @Hoffman

    Spoiler

    "Wiemy co finalnie stało się w mieście i co zabiło jego mieszkańców. Zresztą, inskrypcja chyba wspomina coś o pokłonach, ciałach i krwi... tylko że ja nie znam kompletnie łaciny, a tłumaczenie po internetach, że tak to ujmę, rozmywa szyk i sens, aż niekiedy jest to dla mnie nawet mniej czytelne niż engrishowska lokalizacja "Megamana X6", więc... taa, domyślam się xD"

    Tak, tłumaczenie łaciny to horror. Szczególnie, że nikt mi jej nie korektorował (no no kto :rainderp:?), a ja nie jestem mistrzynią gramatyki łacińskiej. Prawda jest taka, że wiele współczesnej twórczości po łacinie, to niegramatyczny bełkot - choćby ta wykorzystywana w grach od Fromsoftware. Powiedziałabym, że łacina jest bardzo symbolicznym i wieloznacznym językiem, trudnym do interpretacji. Szczególnie, że łatwo ją przeinaczyć i zatracić sens.

     

    "Ale czy to znaczy, że dusze tychże poddanych utknęły we własnych koszmarach? "

    Myślę, że zostanie przywiązanym do własnego, martwego ciała, nad którym się nie ma kontroli, to rodzaj koszmaru.

     

    "Manetenebras najwyraźniej ogarnia magię i iluzję, skoro instruuje Night Shadow jak pokonać pułapkę (opartą na krysztale, ale i generującą iluzję)."

    A tu pozwolę się zacytować: 

    – Nie. Urodziłem się za późno, by znać jego nazwę. Pierwsze Pokolenie chciało, by została pogrzebana na zawsze. Nie wiem też wiele o gwiazdach ani o otchłani. Nie byłem potężnym magiem ani uczonym. Przez całe lata robiłem to, co mi kazano, ale potem wiele się zmieniło. Złe rzeczy zaczęły się dziać w Alikorngard wiele lat przed upadkiem i nie mogłem przyglądać się temu bezczynnie.

     

    Dnia 17.04.2021 o 07:46, Hoffman napisał:

    OK, na wstępie, może moje tumaństwo postępuje, ale czy mówimy o trzech wizjach, w sensie: spadanie Night Shadow w tajemniczym miejscu pełnym gwiazd, kosmicznego pyłu i pasm błyskawic, potem wizyta w płonącym mieście, a ostatecznie konfrontacja z królem – jednorożcem? Czy wizyta i konfrontacja liczą się jako jedna, druga wizja, a spotkanie z Manetenebrasem jako trzecia?

     

    1. "Gwiazdy". 2. Płonące miasto. 3. Otchłań.

     

    Dnia 17.04.2021 o 07:46, Hoffman napisał:

    OK, konfrontacja ze starszym jednorożcem, królem i od razu kolejna, śmiała teoria. Czyje to może być wspomnienie i kim mógłby być ów król? Get this – wspomnienie pochodzi od Manetenebrasa, zaś owym królem jest nie kto inny niż Plague Brodaty. Jak to możliwe, zapytacie? Rozwijając moje poprzednie domysły, o tym, na czym miałaby polegać zdrada Manetenebrasa, wyobrażam sobie, że być może nasz nowy znajomy chciał tylko powstrzymać króla Inevectusa, a niekoniecznie zależało mu na zagładzie miasta i nawet, jeżeli było to nieuniknione, może liczył na to, że kogoś uda się uratować i nic nie wiedział o zarazie, którą stworzył Plague, a z którym nawiązał "przeklęty sojusz", gdy nikt z alikornów spoza miasta nie miał ochoty walczyć i ginąć, obojętnie, czy za króla, czy za poddanych. W odwecie, przy wsparciu alikornich sojuszników, Manetenebras postanowił się królowi odpłacić, co ponownie przeżywa Night Shadow. Zaś król mówi:

     

    Powiem, że to nie jest wspomnienie Manetenebrasa. Manetenebras wie, bo trafił tam w taki sam sposób jak NS - on i jego drużyna wpadli w pułapkę. Zaś sam król jednorożców dalej jest częścią płonącego miasta, a nie osobną wizją. Ogółem o płonącym mieście planuję dość sporo napisać w jednym ze spin offów. Nawet nie wiem, czy na konkurs Dolara nie napisać m.in. spin offu o historii starożytnych alikornów. Albo czegoś o Celestii i Lunie.

     

    Dnia 17.04.2021 o 07:46, Hoffman napisał:

    Warto pamiętać, że poza żywymi ofiarami do rytuału, poza nekromantą, on potrzebuje Night Shadow, potrzebuje kogoś, kto pochodzi z Alikorngard, nawet, jeżeli to czyjaś bardzo daleka potomkini. Znaczy, wnuczka. Chyba źle się wyrażałem, ale cały czas miałem na myśli wzór: n x pra + wnuczkę, gdzie "n" oznacza ilość pokoleń, które upłynęły do obecnego momentu w fabule od upadku Alikorngard.

     

    W zasadzie to on potrzebował nie tyle Night Shadow, co kuca nadającego się na wystarczająco silnego nekromantę. 

     

    Dnia 17.04.2021 o 07:46, Hoffman napisał:

    W każdym razie, nawet gdyby Nighty nie wymieniła imienia Manetenebrasa, ani nie przywołała go w konfrontacji z królem, ten przecież musiał zdawać sobie sprawę, że skoro opuściła koszmar, musiała go spotkać, jako, że wymknął się otchłani oraz jemu samemu. I że zamienił z nią parę słów. To oczywiste, że będzie mówić w taki sposób, by nawet między wierszami nie zasugerować, że być może Manetenebras miał rację i że miał swoje powody. Nawet z wiedzą, ile alikornów zginęło w męczarniach, po jego spotkaniu, młoda mogłaby dociekać, mając przed sobą Inevectusa, dlaczego Manetenebras zrobił to, co zrobił i ogarnąć, że stało się wielkie zło, ale po to, by powstrzymać jeszcze większe zło. Byle się nie wygadać, tym bardziej, że w owym czasie król raczej nie był zbyt popularny wśród swojej rasy. Obrzydzić Manetenebrasa, przedstawić go jako najgorszego zdrajcę, heretyka, również po to, by wzbudzić w Night Shadow poczucie, że jest coś winna Alikorngard, że powinna zadośćuczynić i zrobić tak, jak się jej mówi

     

    Powiem tak - czego by Manetenebras dokładnie nie zrobił i niezależnie od tego ile wie sam Magnus - to co mówi nieumarły król, to jego perspektywa. Niezależnie od tego, czy jest szczery, czy nie. Ale jakikolwiek sprzeciw wobec jego władzy, to zdrada.

     

    Odnośnie spersonalizowania Alikorngard - Bastard Spell podczas pierwszej wizyty zwiedził inną część miasta. To, co widzi Night Shadow, to mały wycinek, jedna ulica.

     

     

    O reszcie się nie wypowiem. Ani twierdząco, ani przecząco. Na pewno czas przyniesie więcej odpowiedzi. I pewnie jeszcze więcej niedopowiedzeń.

     

     

    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam^^

    • +1 2
  7. I kolejny rozdział za nami. Tym razem przyszło nam śledzić przygody Au oraz Erynii (NAJLEPSZA POSTAĆ!). Wróciło też trochę starych znajomych, a także poznaliśmy zupełnie nowych bohaterów i to jakich.

     

    Wątek Au zaczyna się od tego, że wiemy, że jest w gryfiej niewoli, ale przede wszystkim dowiadujemy się jak tam trafiła. I powiem, że to było mocne, emocjonalne, smutne, dramatyczne. Pełne napięcia i świetnie poprowadzone. I to pomimo tego, że przecież wiedziałam jak to się musi skończyć. To dobrze świadczy o kunszcie autora, że mimo wszystko nie patrzy się na serię wyborów między dżumą a cholerą obojętnie i cały czas podświadomie liczy, że może jednak dostaniemy dobre zakończenie. Mocne, bardzo mocne i emocjonalne.

     

    No i gryfy. Bardzo sympatyczne gryfy i nietypowy rozdział. Przyznaję, że chciałabym się dowiedzieć o nich więcej i o tym co zaszło w ich historii, że się przejmują. A także jak to wpłynie na cały świat "Wiedźmy". Bardzo ważny twist fabularny. Pytanie co dalej. Zarówno dla chimer, dla świata jak i dla Słowiczki.

     

    W wątku Erynii też mamy coś mocnego i bardzo ważnego, choć był on zdecydowanie spokojniejszym POV, ale wciąż czytało się to przyjemnie i wartko. Ogółem odnoszę wrażenie, że to jest ten moment, kiedy ścieżki poszczególnych bohaterów zaczną się znowu ze sobą łączyć.

     

    Dialogi i opisy były naprawdę przyjemne. Klimat się lał, podobnie jak nastrój i napięcie. Ogółem zazdroszczę tej umiejętności lekkiego, czasami nawet żartobliwego pisania bardzo poważnych momentów. Czuć taką swojskość, jak u Sapkowskiego, nawet kiedy dzieją się dramatyczne rzeczy, a czytelnikowi niekoniecznie jest do śmiechu. Ciekawa, dobrze wyważona mieszanka.

     

    • Lubię to! 2
  8. Przeczytane. Czemu dopiero teraz? Niechcący przegapiłam publikację opowiadania po jego korekcie, ale postanowiłam naprawić ten błąd. W ogóle dziwne, że nikt tego jeszcze nie skomentował (poza jury w plikach konkursowych) i to mi, po takim czasie, przyjdzie rozdziewiczyć "Willensvolk". Uprzedzam, że znajdziecie tu spoilery już od trzeciego akapitu mojego komentarza, więc jeśli nie czytaliście, to ostrzegam.

     

    Zacznę od tego, że mi się podobało. I że forma jest zła, niestety. Wytrąca z czytania, czasami wręcz irytuje. No i rujnuje klimat, bo czytając "Willensvolk" cały czas widziałam jak to opowiadanie mogło wyglądać. Klimat mógłby się z niego wprost wylewać. No, ale dość tego znęcania, bo mimo wszystko bawiłam się dobrze.

     

    Sama fabuła jest prosta, ale dobrze poprowadzona. Pozornie ma jeden wątek, faktycznie trzy. Niemal do samego końca nie wiadomo co się dzieje i jak potoczy się akcja. To duży plus, bo obawiałam się, że okaże się inaczej. To w końcu polowanie na smoka, nie? Zaletą jest już to, że nasi łowcy zakonni sami w tego gada nie wierzą, bo ganiają za nim od 5 lat i dowodów brak. Nie ma strachu, nie ma pogorzelisk, porwanych dziewic. Znikają krowy i świnie, tyle. Zagadka.

    Przyznaję, że spodziewałam się, że smoka nie ma, a gryf prowadzi ich w zasadzkę - o czym sami bohaterowie pomyśleli, bo cały opis smoczych zwyczajów brzmiał jak farmazony. Czemu? Smoki to wielkie, skrzydlate bestie, które zioną ogniem. Jak one czysto fizycznie miałyby się kryć w gęstych lasach i do tego w nich skradać? Takie coś mógłby wymyśleć tylko ktoś, kto opiera się na przekazach kogoś, kto nie wie o czym gada lub nigdy nie łaził po lesie, zwłaszcza gęstym. 1. Smok albo by się blokował. 2. Albo las bardzo szybko przestał być gęsty i zapewniać schronienie - powalone drzewa, zniszczona ściółka, zmiażdżone krzewy. 3. Nie mówiąc o hałasie.

     

    Kolejną kwestią są metody polowania na smoki -  mam mieszane uczucia. Podoba mi się, że nie ma to nic wspólnego z rycerską fantazją o dzielnym smokobójcy, tylko raczej przypomina kaźnię nad przerażoną istotą, która chce żyć. To z szyją fajne i ciekawe, ale z sercem... Nieszczególnie - gruba warstwa łusek, klatka piersiowa i potężne mięśnie. No i samo ukrwienie serca i tego rejonu, o ile nie właduje się włócznią w samo serce, nie rozwali aorty, pnia płucnego, żył płucnych czy żyły głównej, to średnio to widzę. Bo tętnice wieńcowe odchodzą bezpośrednio od aorty, a ta wychodzi z lewej komory, więc wychodzi na to,  że trzeba walnąć w samo serce, a nie okolicę. Ogólnie brzmi bardzo jak coś, co ma bardzo nikłe szanse na powodzenie - trzeba dobrze trafić - dużo trudniejszy dostęp niż u człowieka, przebić się i nie zablokować na żebrach. Jakbym miała polować na smoki, to skupiłabym się na oczach i błonach skrzydeł - z pociętymi gekon spadnie i się zabije.

     

    Swoją drogą, jak z inteligencją smoków w tym uniwersum? Bo z jednej strony są rozumną rasą i to do tego stopnia, że mogą być świetnymi, mądrymi władcami, a z drugiej Ira miał być przynętą, bo dostał maskę. Smok miałby pomylić źrebaka z dorosłym gryfem? Ogółem trochę żal mi jaszczura, bo na łamach "Willensvolk" nic złego nie zrobił, po prostu się bronił, a i pewnie czasem zeżarł jakąś krowę. Zakonników rozumiem, bo religia, ale motyw gryfa mnie intryguje.

     

    To wszystko sprawia, że zastanawiam się, czy to przeoczenie, czy kryje się za tym coś więcej. Wydaje mi się, że raczej to drugie.

     

    Dialogi czytało się świetnie, było trochę powagi i trochę humoru. Ogółem, dobrze pokazywały charaktery bohaterów (może poza rzekomym talentem do opowiadania Jeimsa - to nie wyszło), wypadały naturalnie. To one skradły mi serce, podobnie jak kreacja postaci.

     

    Dobrze znowu zobaczyć znanego nam z "Władców Wiatru" Irę, uwielbiam tego kucyka, jest cudowny, a jego występ to ZŁOTO. Dowcipny, wbrew pozorom całkiem bystry i przeuroczy. Chętnie poczytałabym o nim jeszcze więcej, bo zwyczajnie poprawia mi humor. Szczerze mówiąc, to nie spodziewałam się niektórych rzeczy, których się o nim dowiedziałam z tej części "Koła Historii" i podobały mi się te informacje.

     

    O opiekunie best boya powiem jedno - jego kij w rzyci, wyprodukowano w tej samej fabryce, co tej wrednej małpy z Ellenois i to na tej samej linii produkcyjnej :D. Nawet mi go jakoś specjalnie szkoda nie było.

     

    A co z resztą bohaterów? Jeims i Hugo nawet wzbudzili moją sympatię, ich zmagania ze smokiem, zwykłe, ludzkie zachowania. Powiedziałabym, że po prostu są w porządku.

     

    Gryf był intrygujący, tajemniczy i sympatyczny, ale ja w ogóle lubię tę rasę w Kole Historii, szczególnie, że nie przepadam za Kościołem Harmonii i całym tym Mandatoniebiosowaniem. Może nie jest on złem-złem, ale... Nie potrafię tego do końca wyrazić. W przypadku gryfów już poprzedni rozdział nam pokazał, że rządy Luny w sumie to poprawiły sytuację w Alemanii, jak bardzo kontrowersyjne i moralnie wątpliwe by one nie były.  Myślę, że osoba czytająca "Willensvolk" musi najpierw zaznajomić się z "Grzechem" jeśli chce się orientować, o co tu w ogóle chodzi.

     

    Sama akcja i walka mnie nie urzekła, głównie dlatego, że to są chwile, kiedy brak pięknej formy potrafi odbić się najbardziej. Myślę, że trochę szpachli i to będzie inny fanfik. Lepszy, przyjemniejszy w odbiorze, wygładzony i ociekający klimatem.

     

    Czekam na kontynuację i życzę powodzenia :D

    • +1 1
  9. @Hoffman

    Odnośnie scen walki, to przyznaję, że też miałam wątpliwości czy nie są za długie zważywszy na to z jaką siłą mierzą się bohaterowie, ale prawda jest taka, że całe starcie 

    Spoiler

    Trwało tak naprawdę chwilę - może ze 3 minuty, które w ogniu pojedynków stały się dla bohaterów znacznie dłuższe. A i nieumarły król (swoją drogą, w rozdziale raz pada jego imię, ciekawe, czy ktoś je znajdzie xd) potrzebował żywych ofiar i żywego nekromanty. Trupy średnio nadają się do rytuałów. Awful przeżył tylko ze względu na natychmiastową kauteryzację rany. Swoją drogą, rozważałam zabicie go w tej wersji. Jest tyle różnych zgonów, które chciałabym wcisnąć do tego fanfika, trzeba je gdzieś rozdysponować.

     

    Pozostaje też kwestia mechaniki walki w tym świecie, ale myślę, że tu pewne kwestie przyniosą kolejne rozdziały. Podobnie jak to czym jest Amulet Alikorna.

     

     

    Z ciekawości - czytałeś kwestie po łacinie?

     

    A także:

    Spoiler

    Czy domyślasz się kim był Manetenebras?

    Oraz czym były trzy wizje w koszmarze?

     

    • +1 1
  10. 28 minut temu, Sapphire Scroll napisał:

    W sumie powinienem był napisać, że fanfik został napisany na konkursie speedwritingowym, więc też go z góry oceniłem inaczej. Myślę, że biorąc to pod uwagę, 5/10 jest przyzwoitym wynikiem.

    Szczerze mówiąc, to wygląda na coś pisanego na szybko, co ma jakiś przyzwoity szkielet, ale nie zostało dopieszczone. Także to by wiele wyjaśniało.

  11. Przybyłam tu, ponieważ dostrzegłam tag [gore] w dziale ogólnym, a dla takich opowiadań nie ma tu miejsca - powinny trafić do My Little Necronomicon. Ale mam w zwyczaju sprawdzać o co chodzi, zanim przystąpię do szpadlowania. I powiem tak -  gore to to nie jest. Horror też nie za bardzo. Zmień tagi na [dark] i [violence].

     

    Sam fanfik jest raczej słaby, ale nie aż tak jak się spodziewałam po czymś z takimi tagami i tytułem. Nie jest zły-zły, tylko czegoś mu brakuje. Może to przez tłumaczenie, które jest często niezgrabne, zabrakło mu korekty i prereadingu, może przez to jak został napisany oryginał, ale po prostu brakuje tu klimatu, emocji, a bohaterki wydają się dość płaskie. Nie czuć wcale, że to siostry Apple. Ale pomysł wydaje się spoko, klimat miejscami nawet przebija, szczególnie w ostatnim akapicie, który mi się spodobał, po prostu... Cały początek, próba stworzenia horrorowej atmosfery, wywołania niepokoju, etc., co najwyżej zalatuje wstępem do kiepskiego opowiadania typu gore, a nie czegoś przerażającego. I jak dla mnie głównie to psuje całość. Za szybko, za krótko, bez dobrej podbudowy. Ale dałabym temu i tak takie solidne 5/10.

  12. 24 minuty temu, Lemur napisał:

    Lemur, taktyczny obserwator wątku

    Tak na przyszłość: w górnym, prawym rogu tematu masz opcję obserwuj. Proszę z niej korzystać, bo forum to nie facebook i pisząc tu posty, powiadomień nie dostaniesz.

     

    2 godziny temu, Vengir napisał:

    Dodatkowo jeden z moich znajomych niepowiązany z FGE zobowiązał się do przekazania informacji na serwer ET, gdzie również był podobno poruszany ten temat.

     

    Eeeeee, co? Aż sprawdziłam konfę i owszem, info pojawiło się u nas na offtopach. Ale nie wiem, czy "o wiki, spadło z rowerka" można nazwać poruszeniem tematu. Szczególnie, że ta inicjatywa dogorywała od lat przed upadkiem, niestety. A czasy świetności przeżywała raczej u zarania polskiego fandomu niż później. Jako redakcja, nie wiedzieliśmy, że mamy coś z tym zrobić, ani do kogo pisać. Nie prowadzimy też newsów ze świata, ze względu na nasz cykl wydawniczy (artykuły są napisane parę tygodni przed publikacją numerów).

  13. Jakbym była osobą z zewnątrz, to powiedziałabym, ze wygląda dużo lepiej niż G4. I chyba jest to najlepsze CGI jakie mogliśmy dostać. Ogółem zapowiada się bardzo fajnie, na pewno lepiej niż "MLP: The Movie". Dobrze, że nie wybrali wersji "robimy Mane 6, ale jeszcze raz i zmieniamy im rasy". Powiązanie z G4 w takiej formie też na plus, bo to z jednej strony coś nowego, a z drugiej nie wypinają się na wszystko co mieli do tej pory.

     

    No i ogromny plus, za nieco bardziej realistyczne kucyki może w końcu ludzie przestaną rysować pysk z profilu, kiedy twarz jest z półprofilu. Przypominają mi nieco G2, a to była moja ulubiona generacja pod względem wizualnym.

  14. Okej, przeczytane, więc wypadałoby skomentować. Ale najpierw powiedz mi jedno - to w końcu seria czy wielorozdziałowiec?

     

    W każdym razie opowiadanie jest... Jakby napisała je Rarity. Brakuje tu ghatorryzmów, szalonych żartów i pomysłów, które dodałyby całości pewnej iskry. To grzeczny do bólu fanfik, rzekłabym, że wręcz nudnawy. Raczej sięgnę po kolejne części, ale początek niestety nie powala, a szkoda, bo spokojnie mógłbyś z tego stworzyć genialną komedyjkę. Jeśli przy pisaniu przyjdą Ci do głowy jakieś głupie pomysły, niesmaczne i złośliwe żarty, to ładuj je jak leci. Bo to właśnie one sprawiają, że Twoje komedie są takie świetne, dobrze się starzeją i się o nich pamięta.

     

    Jest Trixie, którą przedstawiono tu wręcz jako anioła, który nie oszukuje, nie kosi naiwniaków, a i lituje się nad złodziejką (i to więcej niż raz). I zastanawia się, co Starlight by zrobiła. Obawiam się, że serialowa Starlight, to zrugałaby smarkulę z góry do domu i zwinęła gdzieś ze sobą. Pomogłaby jej, ale powstrzymała przed dalszymi szkodami. Tymczasem błękitna czarodziejka... Zachowuje się bardziej jak Twilight albo zaginiona siostra Fluttershy. Powinna być chyba bardziej zła, szczególnie, że po Bingo nie widać, że żałuje. Młoda pegazica wydaje się arogancka, bezczelna i amoralna. Nie potrafię jej współczuć po tym fanfiku. Nie mogę kupić jej tłumaczeń i wymówek. Jeśli miała być kimś więcej niż złodziejką i oszustką, to czegoś zabrakło - lepszego przedstawienia relacji i backstory? Jakiegoś wątku, w którym zarówno ona, jak i Trixie wpadają we wspólne kłopoty i muszą się z nich jakoś wspólnie wygrzebać? Wspólnego smutniejszego, poważniejszego momentu? Czegokolwiek.

     

    Za to podobała mi się sztuczka z monetą i sam wątek tego przedmiotu. Tu był jakiś pomysł i szkoda, że problem tak szybko się rozwiązał, a my nie dowiedzieliśmy się, czemu ten pieniądz jest taki cenny. Przecież gdyby chodziło samo nadpiłowanie, to Trixie mogłaby sobie zrobić drugą taką?

     

    Jasne, to wstęp i będzie tego więcej. Może z czasem ta relacja się rozwinie, a bohaterki bardziej otworzą i pokażą z lepszej, ciekawszej strony. Tylko że początek powinien przyciągać, a tu tak nie jest. To po prostu średniak bez polotu.

  15. Przekopiuję z discorda:

    Event komentarzowy został ukończony. W takim sensie, że podliczyłam punkty i już wszystko wiadomo. Pierwsze miejsce i zwycięstwo należy do @Hoffman, który obronił tytuł Króla Komentarzy i zdobył 675 punktów (podzielcie przez 5 i dowiecie się ile opowiadań skomentował). Drugie miejsce należy do @Grento YTP z wynikiem 575 punktów. Ostatnią osobą na podium jest @Sun - 442 punkty. Dolar zebrał 57 punktów, Verlax 35, Midday Shine, Po Prostu Tomek i Favri po 10. No i jest jeszcze Diamond, który uzyskał 3 punkty.

     

    Nie spodziewałam się aż tak zażartej walki i takiej aktywności w dziale opowiadań, ale cieszy mnie, że do tego doszło i choć Hoffman uzyskał 100 punktów więcej od rywala, to nie miał łatwo. Cieszy mnie, kiedy widzę coraz więcej osób, które stają w szranki.

     

    I mam nadzieję, że w kolejnej edycji zobaczę więcej nowych twarzy, a i starzy wyjadacze wciąż wykażą się walecznością i aktywnym czytelnictwem.

     

    Z góry uprzedzam - 3 edycja będzie na zupełnie nowych zasadach.

    • Mistrzostwo 1
  16. Kolejny ficzek, który przeczytałam przy okazji eventu komentarzowego. Co o nim mogę powiedzieć? Tłumaczenie jest na wysokim poziomie, zaś samo opowiadanie to klasyczna komedia pomyłek. Nie ma w nim nic szczególnego, ale jest lekkie, przyjemne i dobrze się to czytało. W sumie nawet zastanawiałam się, co tam się odwaliło i myślałam, że Celestia nadinterpretuje słowa Twilight (albo ta walnęła parę literówek) lub powinna trafić do horny jail. W sumie mi ulżyło, że to żadna z tych rzeczy, zaś samo zakończenie pozostawia po sobie pewien niedosyt.

     

    W sumie czuć, że to stary fik, z czasów pierwszych sezonów kucyków. I to chyba też sprawiło, że spodobał mi się bardziej niż powinien, bo przypomniał mi o moich początkach w fandomie.

     

    A co do tych ud Rarity... Podejrzewam, że Twilight użyła hiperboli, a Spike przejawia zwykłe smarkate zauroczenie.

  17. Właśnie uzupełniałam tabelę w evencie komentarzowym i tak jakoś wyszło, że opinia Hoffmana o "Łzach matki" mnie zainteresowała. Przeczytałam te całe 3 strony i nie żałuję, bo ficzek jest naprawdę dobry. Forma jest nawet poprawna (do perfekcji jej nieco brakuje, ale jest okej), klimat porządny, a sam pomysł genialny. Naprawdę, bardzo mi się spodobała koncepcja świata, w której przemiana w tęczlingi niesie za sobą konsekwencje.

     

    Podobają mi się opisy i użyte w fiku porównania. Niektóre są odważne, ale mimo wszystko nie wypadły żałośnie-śmiesznie, a o to łatwo przy takich zabiegach literackich. Także na plus.

     

    A co na minus? Miałam wrażenie, że to dwa pomieszane ze sobą fiki - część Chrysalis i część pegaza. Moim zdaniem lepiej byłoby je rozdzielić, a i samo opowiadanie bardziej rozbudować. Z drugiej strony to mogłoby zatrzeć jego kwintesencję, czyli zakończenie i jego moc.

     

    W każdym razie - polecam.

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...