-
Zawartość
6029 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez Szeregowa WW
-
Twilight.
-
Astra szła przez gęste gałęzie. Nagle usłyszała kroki i już wiedziała, że wróg jest blisko. Posłała strzałę na drugi koniec drogi, wybiła się w drzewo na przeciwko co sprawiło, że lina, którą Astra miała w ręce się naprężyła. Mężczyzna, który tamtędy szedł przewrócił się przez to oszołomiony. Dziewczyna uciekała.
-
Trącając kopytkiem jeden z kałamarzy.
-
[jaki wypasiony miecz ] -Dobrze. Ja pójdę na wschód.-odparła.-Tylko nie atakujcie bez potrzeby. Nastraszcie ich trochę, a jakby coś było nie tak odwrócę ich uwagę.
-
-Dobrze, że chodzisz tutaj. Bez tego bym cię nie poznała. Nie byłabym taka szczęśliwa.-odparła.
-
[yay. Może stwórzmy rozmowę grupową żeby objaśniać parę rzeczy a nie pisać tu.] -Może się rozdzielmy. Nie będą wtedy wiedzieć, z której strony atakować.-powiedziała. Gdy usłyszała kroki za sobą gwałtownie się odwróciła.-Alice... Nie strasz mnie tak... Chcesz pomóc?
-
-Więc... Czemu akurat Hogwart, a nie inna szkoła magii?-zapytała.
-
-Dzięki. Ale ja ich chciałam tylko trochę nastraszyć... A raczej zmylić, żeby nie szwędali się po lesie.-powiedziała wyjmując kilka strzał.-W sumie... Każda pomoc się przyda...
-
No więc jabłka w cieście dostaje Cassidy! Applejack? Taaak? Emm... Wiesz że masz nowego opiekuna? Tak. Cieszysz się? W końcu zajmuje się tobą wspaniała osoba. No pewnie! Cieszę się! Jest super! Ale trochę tęsknię za Moon i Kreeole... Ale to nie czas na pogaduchy! No tak... Następnym przysmakiem jest... Mus jabłkowy! Pycha... Zapraszam do głosowania!
-
-Ja... Zaraz was dogonię, a wy biegnijcie za Rokartem. Zaprowadzi was do jaskini ukrytej głęboko w lesie.-odparła i chwyciła łuk.-No dalej! Na co czekacie?! Już! Ja ich zmylę.
-
-No dalej! Szybko! Uciekajcie!-krzyknęła Astra.-Mój dom raczej się nie przyda... Ale jest jedno miejsce gdzie nas nie znajdą... Szybko!
-
Czytał ktoś 'Doctor Jekyll and Mr. Hyde'? Bo ja wszędzie szukam i nie mogę znaleźć ;-;
-
Astra przyglądała się Dastanowi. -Wiem. Możliwe. Ten jest jeszcze młody. Znalazłam go niedawno. Ale nie przeczę, osobiście tam bywałam i widziałam zwierzęta północy.-rzekła.-Tak. Ale uważaj. Rokart potrafi wyczuć ludzkie uczucia, a zwłaszcza jak ktoś go obraża. Z poza lasu dochodziły krzyki walki. Wygląda na to, że były coraz bliżej. Wilk zawył. -Dobra. Lepiej uciekajmy.-odparła i zaczęła biec.
-
0,5 punktu... ;-;
-
-Dzięki.-powiedziała lekko się rumieniąc.-Da. Ale nie lubi nieznajomych. Powiem mu, że nie jesteś groźny, ale to wilk.-wzruszyła ramionami.-on robi co chce. Nie powinien cię gryźć. Chyba... Że ja mu tak powiem. Zaczęła coś mówić patrząc Rokartowi w oczy. Później tylko skinęła głową, wstała i spojrzała na Dastana.-Droga wolna. Podejdź powoli i wyciągnij rękę.
-
-Jasne.-odpowiedziała.-Jeśli tylko znaleźliśmy się w dobrym miejscu i czasie. Astra uśmiechnęła się lekko. Rozglądała się na wszystkie strony i nagle zobaczyła wilka. Podeszła do niego i mruknęła: -Cześć Rokart...-pogłaskała wilka po głowie.
-
Astra rzuciła tylko zamieszane spojrzenie na Dastana i poszła dalej. -Mogłabym gdyby nie fakt że znowu jest wojna.-odpowiedziała.-Przepraszam.
-
-Idziemy.-warknęła Astra.-Nie ma czasu. Chodźcie się gdzieś schronić. A ty podróżniku... Jeśli chcesz chodź z nami... A jak nie to życzę powodzenia. Ruszyła w kierunku lasu.
-
-Posłuchaj mnie uważnie.-warknęła Astra podchodząc do Dastana.-To nie było zaproszenie i nie śmiej się z tego o czym mówimy. To ostrzeżenie. Nie chcesz mnie słuchać to nie, ale wyobraź sobie, że teraz jesteśmy otoczeni i nie ma drogi ucieczki. A my mamy styczność z bronią dość często. Zwłaszcza ja. Więc jak chcesz to stój i czekaj aż cię zabiją. Wyciągnęła mały nożyk i pomachała mu nim przed oczami. -Jeśli chcesz jeszcze czegoś to mów bo tylko tracę czas.
-
-Oczywiście.... Jeśli nie damy rady się obronić wszyscy pędem do lasu. Mam tam kryjówkę.-powiedziała patrząc na wszystkich.-To już koniec... A ty Dastanie... Jeśli chcesz ujść z życiem lepiej zacznij się bronić.
-
-Jestem Astra. A ty pewnie jesteś Billie?-powiedziała. Na widok mężczyzny wychodzącego z zamku zaskoczyła z gałęzi i odparła chwytając łuk.-Już ja wiem co tu się święci! To dzieje się nie po raz pierwszy. Jeśli macie zamiar siedzieć tu tak to proszę. Ale dla mnie to już jest jasne. Zaczyna się wojna. Wyciągnęła strzałę i była gotowa do ataku.
-
-Moja mama już od dwóch lat nie żyje. Nabyło się słów pod jej nieobecność...-powiedziała wzruszając ramionami.-Patrzcie! Ktoś wyszedł z zamku!