-
Zawartość
892 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Cava Herondale
-
Księżniczka przytaknęła mu. - Ojj daj spokój. Niech sobie myśli, że ma jakikolwiek instynkt... - Rafa przerwócił oczami, kończąc temat. - Powiedz lepiej, gdzie ty się szlajałeś? Cadance też jest pewnie ciekawa. - Nic takiego nie powiedzialam... - powiedziała spokojnie. W towarzystwie "swoich" mogła się wreszcie wyluzować.
-
Księżniczka uśmiechnęła się do niego szeroko. - Ależ skąd. Dopiero zaczynamy. - powiedziała do Centauriona. Była niezwykle uradowana jego przybyciem. Miała w końcu poznawać członków swoich drużyny lepiej. - Cokolwiek Cię zatrzymało, masz okazję zawrzeć znajomości. Jeden ogier był dostępny, jednak aktualnie... - nie wiedziała, jak to ubrać w słowa. Zwiał? - Odfrunął do krainy tchórzy. - dokończył Rafael. Nie wiedziała, czy ma się roześmiać, czy też zachować powagę. Jednak w tej sytuacji po prostu nie mogła się nie roześmiać.
-
- Chyba nawet nie miał pojęcia, że rozmawia z panem Wyrd! - powiedział oburzony Rafael. Cadance uspokoiła go. - Nie martw się, Rafaelu. Podczas Wielkiego Wyzwania, gdy ujrzy Cię jako Tytana na złotym tronie będziesz mógł mu dopiec. - pocieszyła go księżniczka. Rafa uśmiechnął się. Fatycznie. Może go skazać wtedy na śmierć. Co tylko będzie chciał.
-
Są tępe, tak? Zmyl je i zmuś do niepotrzebnego zużycia energii. To mój pomysł.
-
Amberly spojrzała na niego. Właśnie przerwał jej w podpisywaniu nowej ustawy. Wyprostowała się i wskazała na jedno z krzeseł przed soba. - Usiądź... - powiedziała spokojnie i uśmiechnęła się. - Wiem, że pewnie masz lepsze rzeczy do roboty, jednak pomyślałam, że warto spędzić razem trochę czasu. Klacz poprawiła krawat. Miała na sobie białą koszulę i czarną marynerkę z czerwoną lilią wpiętą w jej klapę. - Mam nadzieję, iż nie masz nic przeciwko temu. Podczas tych słów zaczęła pisać list do Księżniczki Celestii w sprawie dodatkowych funduszy na budowę nowych zakładów pracy. Cadance nie miała nic przeciwko i dała jej wolną rękę co do zarządzania podczas jej nieobecności. - Ehh... Przez pewien czas, dopóki trwają treningi muszę wykonywać za Cadusię całą robotę. Do tego Shining Armor wyjechał... Co ja teraz zrobię? Tego jest masakrycznie dużo! - narzekała Amber. Pracowała bez chwili przerwy od kilku dni. Jeszcze zanim Obrońcy się tutaj pojawili. Cadance miała ważny wyjazd za granicę, a później nadzorowała przygotowanie koszar i zaprogramowała Kryształowe Serce tak, aby chroniło Królestwo przed niezapowiedzianymi wizytami wrogów.
-
Błagam Was, przestańcie robić offtop... Rozmówki Damsko-męsko-drzewne też istnieją, a dla innych proponuje Shoutbox.
-
To go zdenerwowało. Rafa zaryknął tak głośno, że głos Luny był przy tym tylko cichym piskiem. Ziemią się zatrzęsła, a pobliskie drzewa wyrywać z korzeni. Oczy błyszczały czerwienią. - Nie zadzieraj ze mną... - powiedział i wrócił już do normalności. To co ten ogier nazywał dzikością było dla niego po prostu śmieszne. - A to jeszcze nie wszystko, co potrafię. Było w nim coś więcej, niż tylko idiotyczne polowania. On BYŁ czymś więcej, o czym tylko Cadance wiedziała. - Myślisz, że wiesz wszystko o byciu dzikim? To co wiesz, jest tylko ułamkiem tego, co istnieje naprawdę. Jestem niczym w porównaniu do tego. Jestem niczym w porównaniu do mnie, bo ja to posiadam. - Rafa! Przestań i to natychmiast. - zagrzmiała Cadance. _________ Amberly spojrzała w stronę Ray'a. Chciał tamtą klacz zaprowadzić do księżniczki? Czy on pozjadał wszystkie rozumy? Dobrze, że Cadance już o wszystkim wiedziała. Zauważyła, że podchodzi do niej też Chaol. - Co robicie? - spytał krótko. Popatrzył jej w oczy. Chciał po prostu jej towarzystwa. W końcu kiedyś byli razem. Dopóki "to" ich nie rozdzieliło. - Przyglądamy się tym fascynującym roślinom. - odpowiedziała za swojego towarzysza rozmowy. O ile to można było nazwać rozmową. Chaol uniósł brwi. Wiedział, że nie interesują ją takie rzeczy. Kapitan spokojnie na nie spojrzał. - Te fioletowe - defilonsy są śmiertelnie trujące, ale te niebieskie jeoality są idealne do parzenia herbaty. - stwierdził po chwili zastanowienia.
-
Amberly weszła do gabinetu, oczekując na Ray'a. Na stole już czekały ciasteczka i coś ciepłego do picia. Usiadła za biurkiem. Trochę minie, zanim on tutaj przyjdzie. Sięgnęła po pióro i przejrzała niektóre dokumenty, które Cadance i Shining Amor dali jej do przejrzenia. Księżniczka była zajęta swoją drużyną, a Shining Armor wyjechał do Canterlotu. Ona będzie musiała przez moment zajmować się polityką, jednak była na to przygotowana. Ustawy, planowanie wojen, spotkania finansowe. Wszystko to miała w czubku kopyta.
-
- "Ona" ma imię. - Rafael pokazał mu swoje idealnie zaostrzone kły, które przelały kre tysięcy stworzeń. - I oczywiście, że poluje, ale rzadko kiedy... Najważniejsze, abym nie utracił swojej zwierzęcej natury. Nie mam powodu do polowań. Mam więcej jedzenia, niż bym chciał. Kot pomrukiwał, kiedy księżniczka głaskała go pieszczotliwie. Mimo to wyglądał dziko. Piękno i furia w czystej postaci. Cadance nie przerywała im rozmowy.
-
Rafa nie był zbytnio zainteresowany rozmową z nim. - Co mam robić jako puma, która potrafi mówić? Chyba nie zabawiać w zoo. - warknął Rafael, a jego ogon niebezpiecznie poruszał się. - Mówiłem już... Jestem Obrońcą. To moja praca. ---- Amberly co prawda oddaliła się, ale nie na tyle, żeby nie usłyszeć głosu ogiera. Odwróciła się do niego i spróbowała podjęcia rozmowy raz jeszcze. - Więc czemu tutaj stoisz? Nie szukasz towarzystwa swoich sojuszników? Nie bratasz się z nikim? - spytała. Była bardzo nim zaintrygowana. Jego zachowanie było dziwne.
-
Macie mi tutaj rozmawiać o ROZGRYWCE.
-
Na szczęście moja Amberly nie ma takiego problemu. :3
-
Rafa popatrzył na ogiera, jakby był niemądry. - Księżniczka uratowała mi życie. To najcenniejszy skarb, jaki w życiu mamy. Stanęła jako małe dziecko przeciwko trzem silnym i uzbrojonym ogierom. Trzej zaatakowali i trzej polegli wobec jej potęgi. Jestem jej dłużnikiem. Szczególnie, że dała mi dach nad głową, zapewniła opiekę i jedzenie. Do tego jestem Kryształowym Obrońcą. Zgodziłem się na to. - To nic takiego... Naprawdę. - spojrzała na niego surowo. Za dużo o niej powiedział. - Może nie każdy by tak postąpił na moim miejscu. Jednak ciesze się, że nie zachowałam się jak tchórz. Na szczęście nie zdradził nic o jej specjalnych umiejętnościach i technice walki. Nie był taki głupi.
-
Zobaczą klacz i od razu tylko jedno im w głowie. Chyba zrobię wam dział +18. xD
-
Rafa okrążył swojego wroga, zanim wyciągnął ku niemu łapę. W razie czego był gotowy do ataku w obronie swojej pani. - A jednak mówię i mam się świetnie, dziękuję... Swój dar zawdzięczam Jej Wysokości Księżniczce Cadance. Podobnie jak życie. Trudno było nie zauważyć, że wszyscy, którzy znali Cadance lepiej od pozostałych byli jej wierni i każdy wypowiadał się o niej z szacunkiem. Nie potrzebowała do tego okrucieństwa. - Rafo, nie mogłabym Cię zostawić z tymi bandytami. Miałeś niecałe trzy miesiące. Patrzyła na niego jak matka na swoje dziecko. Dbała o niego od najmłodszych lat. Sama nie była wtedy dojrzała.
-
Chodziło o Lying.
-
Tak się damy nie traktuje.
-
Myślałam, że to u Cadance będzie więcej miłości, a tymczasem jest inaczej. xD
-
Duża biała puma pojawiła się przy księżniczce. Była niczym biały cień. Poruszała się bezszelestnie. - Wasza Wysokość... - przywitał ją niskim ukłonem. Słychać było podziw dla księżniczki w jego głosie. - To jest właśnie Rafael. - skinęła głową na Rafę, który był całowicie oszołomiony. - Eee... No tak... Noo... Może i jestem. Księżniczka uniosła brwi i pogłaskała go, na co on odpowiedział słodkim mruczeniem. - Nie daj się zwieść. Rafa to prawdziwa bestia. - ostrzegła i roześmiała się uroczo.
-
http://mlppolska.pl/watek/11837-ogłoszenialisty-od-i-do/?p=626461 Proszę bardzo.
-
Drogi Ray'u Będę oczekiwała na Ciebie w swoim gabinecie. Przyjdź, kiedy będziesz miał wolną chwilę. Na pewno tam będę. Do zobaczenia, Generał Amberly
-
Ej, ej, ej. Nie rozpędzaj się tak.
-
Na razie nic. Co powiesz na wizytę w gabinecie Amberly?
-
Amberly stała z przekrzywioną miną. Znudziło ją stanie bezczynnie, więc ukłoniła się i oddaliła szybko w poszukiwaniu kogoś, kto chciał jej towarzystwa. Popatrzyła się w kierunku Ray'a. Czy coś się stało?, zapytała go bezgłośnie. Nie wiedział, że ona WIE. I niech tak pozostanie. ----------- Cadance odchrząknęła. - I niech tak na razie pozostanie. Szczególnie, jeśli chodzi o moje umiejętności. W pełnym zakresie zna je tylko Amberly i nasz ukochany Rafael. Pewnie niedługo przyjdzie, kiedy zauważy, że nie ma mnie w Komnacie Dam. Może będziesz miał okazję podyskutować właśnie z nim. - uśmiechnęła się do niego. Wyglądała jak zwykle majestatycznie. Nie tak jak Sombra. Biła od niej pozytywna energia.
-
Kiedyś urzędował tutaj Kapitan Chaol Westfall. Gabinet zachował się w bardziej męskim stylu. Znajduje się tam dużo map Equestrii i plany bitew i kilka biblioteczek zapełnionych grubimy księgami. Mahoniowe biurko pani generał stoi na środku, wzywając gości na krzesła stojące przed nim.