Szczerze powiedziawszy, nie pamiętam już przebiegu tej rozmowy. Pewnie dlatego, że mordowałem w międzyczasie hordy kosmicznych pomiotów, a samej rozmowie przyglądałem się w przerwach walek
Pewny jestem natomiast tego, że Socks nie była przez nikogo obrażana. Nawet po tym, jak sama zaczęła na nas (dosłownie) naskakiwać określając nas, lekko mówiąc, mądrymi inaczej i nie chce się z nami zadawać, bo ją obrażamy (zapewne przez używanie słów, których ona nie znała, lub nie była świadoma ich znaczenia).
Kilkukrotnie prosiła o zmianę tematu, a następnie sama dalej go ciągnęła. Za którymś razem zwyczajnie nie zdzierżyłem i zacząłem pisać o herbacie, bo ile w kółko można ten sam wątek wałkować.