Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Draco Brae

    DotA - mecz towarzyski

    Wakacje się kończą, a my niczego sensownego nie zrobiliśmy ;p. Do piątku wciąż jestem jeszcze w Wawie i mogę ciupnąć partyjkę. Godziny 8-14 i jestem upierdliwym noobem, bo stwierdzam tylko hamachi i gameranger
  2. Mała klaczka uniosła lewą brew i rozchyliła lekko usta ze zdziwienia. Potem tylko odsunęła się gwałtownie od Magnusa, choć kopyt wcale nie podnosiła, a tym bardziej skrzydeł. Po prostu przestrzeń ją odsunęła od niego. - Wy tak na serio bez szacunku i wiary w to co widzicie? Gdyby w tym świecie istniały Elementy Harmonii, to nie wy byście z nami rozmawiali. Zło większe niż do tej pory zawitało w nasze skromne strony. Trzy światy zostały połączone, a wy macie wybór. Marzyć, że to się wam tylko śni lub walczyć. Na końcu będzie czekać wieczna chwała, lub tak samo długie potępienie. Będziemy was obserwować... Zawsze... Na swoje ostatnie słowa, klaczka zaczęła znikać. Przestrzeń w jakiej byliście, zaczęła się kurczyć. Wreszcie wszystko wszystko wróciło do normy. A przynajmniej tak wam się wydawało. Pomarańczowe światło wdzierało się do waszej szpitalnej sali. Zbliżał się wieczór... ______________________________________ Piszecie do woli (prawie) i w pewnym momencie wkroczę, lub do czegoś co będzie wymagało mojej interwencji
  3. Zbliżając się do wyblakłej postaci dostrzegłeś, że to nikt inny jak brat Moon Blade'a. - Raanyy... - jęknęła już wyraźniej Twilight. - C-co się ze mną działo - spytała nieco przerażona. - Magnus uratował nas od niechybnej śmierci. Jednak za nie małą cenę, musimy znaleźć dla Gatanyer'a pewien artefakt i nie wiemy jak wygląda... - Czy możecie postawić mnie na ziemi? - spytała wciąż osłabionym głosem Twilight.
  4. Bez ociągania się weszłaś do pokoju i zabrałaś co musiałaś. Następnie ruszyłaś wpierw po Morning, tak jak to sobie zaplanowałaś. Wychodząc z domu uderzyły Cię od razu promienie słoneczne. Celestia już dawno wzniosła wielką gwiazdę na najwyższy punkt na niebie. To raczej świadczyło o godzinie dwunastej lubi coś koło, a nie o dziewiątej. Tak czy siak ruszyłaś po swoją dziewczynę. Żwawym spacerkiem zmierzałaś do domu Morning. Dziś po Ponyville kręciła się masa kucyków wszelakiej maści. Poruszenie było nie małe, ale nie przeszkadzało Ci to dopóki ktoś Cię nie zaczepił. - Hej - rzucił do Ciebie wesoło z Twojej prawej strony ogier. Spojrzałaś na niego i śmiało mogłaś stwierdzić, że go nie znasz. Jasno niebieski jednorożec z czarną grzywą i okularami. - Moja kotka właśnie się okociła, nie chcesz wziąć kociaka do domu, albo chociaż ją zobaczyć?
  5. Jak Twoja postać mówi, to raczej w formie "- Bla bla bla" Poczytaj inne sesje _____________________________________________ Na krzyk o skradzionym portfelu, zrobiło się niemałe poruszenie w tłumie, w którym byłeś. Każdy sprawdzał sąsiada i swoje kieszenie. Próbowałeś się przecisnąć między kucykami. Było to jednak utrudnione, okradziony strasznie szalał i niespecjalnie pozwalał na opuszczenie przez kucykolwiek zbiegowiska. Mimo to, za tłumem dostrzegłeś oddalającą się od niego zakapturzoną postać. Może to Rudolf? Albo "szczęśliwy znalazca"... Nawet jeśli, póki co musisz wydostać się z tłumu... Tylko jak?
  6. Idąc do biblioteki, cwałowałeś przez puste korytarze. Twoje kopyta wybijały dziwne echo po całej przestrzeni. Nie było za Tobą nikogo, tak samo przed. ~ Obiekcie dwieście-siedem. Spokojnie, uspokój się. Chcemy Ci pomóc... ~ rozległo się dziwne nawoływanie w Twojej głowie. Tuż przed samymi drzwiami biblioteki. Stałeś zszokowany, że słowa prosto z urywku historii jaki czytałeś teraz rozbrzmiewały w Tobie. Nie do końca zdawałeś sobie sprawę kiedy doszedłeś do biblioteki, ale czy to było ważne? Z szoku wyrwało Cię otworzenie drzwi od biblioti do wewnątrz. Stała w nich filigranowa pomarańczowa klacz z czerwonym kucykiem(włosy spięte gumką) na głowie i okularami na nosie. Miała ze sobą masę książek... - Um... Prze-przepraszam coś nie tak? - spytała cichym słodkim głosikiem.
  7. Spojrzałem na niego znużony, po czym uśmiechnąłem się lekko. Nie chciało mi się wstawać, ale szacunek należy się każdemu... Trzeba było podnieść się z ziemi. - Ano jak widać. Jedynie moja broń ucierpiała w tej potyczce. Jest tu jakiś dobry kowal? Chętnie go odwiedzę...
  8. - Ja myślę tylko o jednym? - powtórzył Twoje słowa nieco zażenowany Cameron. - W kulki sobie lecisz? Czasem mam wrażenie, że wszystko co robię jest błędem. Ale... - przyjaciel z trudem wstał i zaczął zbliżać się do okna. - Ale widziałeś kiedyś baraszkujacego mnie? Zawsze znikałem w trakcie rozkreconych imprez i zawsze ktoś mówił, że nie znikałem sam. Ile w tym prawdy tylko ja wiem. Cameron to, Cameron tamto... Ale kto tak naprawdę zrobił co trzeba na koncercie?
  9. Cameron zmrużył tylko oczy patrząc na Ciebie. Potem tylko zakręcił butelkę od rumu i cisną ją z powrotem pod łóżko. - O tym mówisz..? - spytał z niemałym grymasem na pysku. Zaczął też podnosić się z podłogi, ostatecznie został na niej siedząc. - Wózek pędzi dalej, zobaczymy kto będzie na tyle szalony by do nas dołączyć. Co do nas samych, Ty musisz zaliczyć by być sobą, a potem wystarczy w ekstazie napisać boską piosenkę i tyle...
  10. Ja na dziś wyczerpałem swoje szczęście. Nie mam nie zniszczonych ostrzy i jestem zmęczony. Zgiełk walki niech toczy się beze mnie. Jak wcześniej postanowiłem, tak zrobiłem. Cień jakiegoś budynku, usiąść na dupie i czekać na żywą duszę. Ta wojna, mnie nie dotyczy. Zrobiłem w niej już swoje...
  11. - To najpierw rozpakuj zakupy, a ja sobie siądę na kanapie - rzucił wesoło Frost i zostawił na środku kuchni siatki. - No, raz, raz i weź drobne na mleko - dodał i zaczął swą wędrówkę prosto do upragnionego mebla. Cztery torby, trochę kłopotu i po problemie.
  12. Ponawiam info, że w multi czekamy na Ciebie :>. _________________________________________ - Ma Derpy, nie musi Cię kontrolować - odparła szorstko Shiva. - Oboje wiemy, że mam rację i lepiej się pospieszyć... Sęk w tym, że się zatrzymałeś. Przed wami leżał prawie przezroczysty avatar Thanatosa. Dodatkowo chyba Twilight zaczęła się wybudzać cicho pojękując. - To ten avatar?
  13. Frost tylko się uśmiechnął, wziął torby i poszedł z nimi do kuchni. - Raczej nie inaczej - odparł. - Ale nie musisz iść teraz... Swoją drogą ładna burza była wczoraj co?
  14. Cameron pociągnął tym razem tylko kilka łyków. - Jakie pomysły. Mam Ci tłumaczyć jak się z klaczą obchodzić? Zdurniałeś przez te miłość do reszty? - spytał z rozbawieniem. - Co do Twojego wyjazdu, ja nic nie wiem, ja nic nie widziałem. Baw się dobrze.
  15. Mleko w kartonie było świeżuteńkie, kanapa wygodna, a telewizor jak zawsze działał. Poranek prawie idealny. Popijając zimną ciecz i skacząc po kanałach rozleniwiałaś się leżąc. Mijały kolejne minuty, aż wreszcie przyszedł Frost. - Pobuszować po siatkach jest komu, ale rozpakować to już nie łaska - stwierdził z niezadowoleniem. - No córcia, będziesz mieć kursa po mleko.
  16. Cameron na Twoje pierwsze słowa po jego gadce wywalił na Ciebie oczy jak najbardziej tylko mógł. Butelka została odstawiona na bok i chwilę później Twój przyjaciel zaczął się panicznie śmiać. Gdy już się nieco uspokoił, złapał kilka wdechów i ponownie spojrzał na Ciebie z rozbawieniem. - Działaj, a wszystko się ułoży - stwierdził z uśmiechem. Znów butelka rumu zawędrowała w kopyta Camerona, a potem prosto do jego ust...
  17. Pomidory, cebule, ogórki, marchewki i jeszcze raz pomidory, cebule, ogórki... Ogólnie masa warzyw, trochę jabłek i gruszek. Dogrzebałaś się jeszcze do cukru, przypraw oraz innych aromatów czy mleka. Do portfela raczej się nie dogrzebiesz, chyba, że rozpakujesz zakupy. Póki co Frost nie wracał.
  18. Wychodząc z łazienki widziałaś jak Frost targa Twoją siostrę na górę. Więc ostatecznie miałaś torby z zakupami dla siebie i wolny telewizor. Trafił Ci się nawet przyjemny poranek.
  19. Frost musiał się zająć Flame, bo miałaś bez problemową drogę do łazienki. Nie minęło kilka sekund, a już tam byłaś. Twój dzień zapowiadał się ciekawie... Lecz teraz musiałaś sięgnąć po ręcznik i się trochę wytrzeć...
  20. Żyję... Udało się... Nikt mi w to nie uwierzy, ja sam sobie nie wierzę. Patrząc na płonące truchło czarodzieja mogę stwierdzić jedno. Mam jedno wyszczerbione ostrze, a pozostałe dwa, no i cholerne szczęście? Jak dupek się dopali zobaczymy. Więc grabarz mi nie będzie potrzebny, ale kowal na pewno. Wpatrywanie się w to płonące truchło lub gargulce mnie nie bawiło. Chciałem odejść jak najdalej od tego. Chciałem też jednocześnie być blisko, by sprawdzić stan dwóch krótkich mieczy. - Na dziś mam dość - stwierdziłem. Usiądę sobie gdzieś w cieniu, poczekam aż truchło się dopali. Zabiorę co moje i potem będzie trzeba znowu ruszyć. Tylko gdzie? Może Basil mnie znajdzie...
  21. Cameron słuchając Ciebie, odkręcił butelkę z trunkiem i zaczął pić z niej jakby tam była woda. Potem tylko w ciszy było słychać głośne przełykanie. Gdy około jedna czwarta butelki została opróżniona, Cameron odjął ją od ust, a potem mu się odbiło. Po raz kolejny Cameron spojrzał na Ciebie z zastanowieniem. - A p********** - odparł i machnął kopytem. Potem położył się znów na grzbiecie i gdy miał ponownie zajrzeć do butelki, wstrzymał się. - Tobie to trzeba kogoś, kto by się Tobą zaopiekował, bo głupoty pieprzysz, że nic Ci już radochy nie sprawia.
  22. Frost niewiele myśląc zdjął z siebie torby i zbliżył się do was. Złapał jakoś pyskiem za najpewniej grzywę Twojej siostry, po czym ją podniósł. - No zmykaj Lightie - wycedził przez zęby. Frost uniósł jeszcze trochę Flame kopytami, by było Ci łatwiej.
  23. Flame nic już nie powiedziała, leżała tylko na Tobie. Wyciągnęłaś szyję tak by móc zobaczyć ojca. Jego mina była bezcenna. Stał jak wryty i gapił się na waszą dwójkę z szokiem. Wrócił akurat ze sklepu. - Em... co tu się dzieje? - spytał
  24. Teraz mnie tak naszło... Skoro 3 razy próbowałaś zdecydować która z nich ma być, to znaczy, że po cichu liczysz na ta drugą xD ___________________________________________ Twoje słowa musiały jakoś poruszyć Camerona. Imprezowicz podniósł się lekko, ale wciąż był na podłodze. Podpierał się przednimi kopytami i westchnął. - Pewnie najlepiej od razu zrezygnować i sznur na szyję - odparł zażenowany. - W mojej rodzinie jest takie dziwne przysłowie: jeśli coś idzie za łatwo, znaczy wchodzisz w pułapkę. Nie sądzisz, że coś w tym jest? Dave to rozwydrzony bachor, a dostajemy w dupę jak to elegancko określiłeś bo nic nie robimy. Nikomu w życiu nie jest łatwo, a skoro Ty nie chcesz się napić to sam se golne. Po tych słowach Cameron przeturlał się i sięgnął pod łóżko. Po chwili w jego kopytach spoczywała pokaźna butelka rumu...
×
×
  • Utwórz nowe...