Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Po wkroczeniu do sali bandaże jakby "zwróciły na Ciebie uwagę". Towarzyszki bacznie obserwowały każdy Twój ruch i każdy podejrzany cień. Gdy już miałeś przeciąć bandaże, te które nie były na Derpy, zasłoniły pozostałe. Miecz uderzył jak o metal i tylko ześlizgnął na podłogę.
  2. Po chwili wyszłaś z łazienki. Księżycowe światło z lekka oświetlało salon i kuchnię. Drzwi wyjściowe były jednak ciemne. Pozostało Ci tylko przez nie przejść i kierować się do Morning.
  3. - Wzmacniacz? - powtórzył zamyślony Stan. - Tu nie ma warunków byś grał. Nie ma tu nawet salki... A co do grania na wzmacniaczu w pokoju to odpada - stwierdził spokojnie. - Jakbyś widział gdzieś Dave'a daj znać - dodał i skierował się do windy.
  4. - Z kolei Ty masz najmniejszą szansę na ucieczkę - odparła Shiva. - No to mamy impas - stwierdziła Twilight. - Cokolwiek nie zrobimy, ktoś będzie zagrożony. A czas nas nagli. W końcu nie wiadomo kiedy walka na dole się skończy. Podczas waszej rozmowy bandaże cały czas z wolna oplatały Derpy...
  5. Wyszłaś z w miarę rozświetlonego pokoju na korytarz. Tam panowała ciemność. Ostrożnie wymacałaś sobie drogę na dół. Stopień po stopniu i zeszłaś. Po dłuższej chwili znalazłaś również łazienkę. Chyba nic nie będzie stało Ci na przeszkodzie by wyjść z domu...
  6. Stana długo szukać nie musiałeś, zaraz po wyjściu ze swojego pokoju szybko go odnalazłeś. Skubaniec był na Twoim piętrze i podpierał ścianę zamyślony, lub nawet zmartwiony. Doszedłeś do niego wciąż pobudzony i gdy miałeś spytać się o wzmacniacz on przemówił pierwszy: - Witaj Ren, nie wiesz może gdzie jest Dave?
  7. Myliłem się, skakanie po budynkach było znacznie bezpieczniejsze. Teraz krew tego czubka płynęła do mnie w niewiadomym celu. Brawa dla mnie... Pozostało mi jedynie unikać tej stróżki pływającej jak ryba w wodzie i wciąż próbować usiec tego czarodzieja. Już nie urżnąć mu łapy. Nie będę ryzykował. Spalę go gdy tylko moje ostrza zakończą jego bicie serca...
  8. Twoje oczy niczego nie dostrzegły. Pomieszczenie wydawało się bezpieczne. Jednak słowa Shivy odbijały się po Tobie echem. "Z pomieszczenia przed nami bije kolejna dziwna aura." - Nie ma raczej widocznych pułapek... Więc albo samo pomieszczenie jest niebezpieczne, albo po prostu przesycone magią przez jak to określiłeś Magnusie? A rytuał - stwierdziła Twilight. Była już gotowa nawet wejść pierwsza. - Pójdę przodem, w razie czego mogę się teleportować z powrotem do was. - Nie sądzę by to był najlepszy pomysł. Uważam, że powinien pójść ktoś i tak już martwy...
  9. Niestety nikt nie podał Ci odpowiedzi na Twoje pytanie. Byłaś sama w pokoju, do którego zaczęło powoli wpadać księżycowe światło. Rozpogodzenie...
  10. - No dobrze - odparł Frost. - Ale jak coś to wołaj. I znów Twój ojciec zniknął za drzwiami. Deszczowa pogoda zaczęła się rozwiewać i uspokajać. Poruszenia po za Twoim pokojem już nie było, a dźwięk kropel wody był znacznie łagodniejszy. Znów miałaś "wolne kopyto" na swoje działania.
  11. Łoooooooo... ja nawet prostej kreski w paint'cie nie umiem zrobić ______________________________________________________ - Do zobaczenia - odparła Lyriel i zniknęła za drzwiami. Zostałeś sam ze swoją cichą euforią. Wróciłeś lekko podekscytowany na łóżko i zacząłeś się zastanawiać czy zaczęło Ci się wreszcie układać. Nie należałeś się długo. Rozległo się kolejne pukanie do drzwi. - Obsługa hotelowa. Śniadanie. Wstałeś by znów otworzyć drzwi. Gdy tylko to zrobiłeś kuc z wózkiem dosłownie wjechał Ci do pokoju. Białe nakrycie, a na nim dzbanek soku, najprawdopodobniej wiśniowego i dwa zakryte talerze. Ogier z obsługi hotelowej je zdjął, po czym ukłonił się i wyszedł. Ukazały Ci się naleśniki ze szpinakiem polane sosem, najpewniej śmietanowym z czymś zielonym i świeżym oraz deser... Gofr z kawałkami świeżych owoców.
  12. Frost dał za wygraną i zniknął za drzwiami. Znów ogarnął Cię mrok i możliwość kontynuacji. Gdy Twoje kopyto zawędrowało pod kołdrę, drzwi znów się uchyliły. Stał w nich wciąż Twój ojciec. - Na pewno? - spytał nieprzekonany.
  13. - Spokojnie Kowboju! - krzyknęła Shiva. Choć wcale nie chwapiła się by Cię powstrzymać siłowo. - Skąd wiesz, że nie ma tu pułapek? Bandaże na Derpy powoli robiły swoje. Mieliście raczej dużo czasu... - Shiva ma rację Magnusie...
  14. Lyriel obdarowała Cię kolejnym uśmiechem i wstała. - Chętnie, ale teraz idę odchorować wczorajszą ilość alkoholu, a potem się przygotować do wyjazdu. Tobie też to radzę - odparła. Teraz już mogłeś dostrzec jak powoli zmierza ku drzwiom...
  15. Ojciec raczej nie dawał za wygraną. Uchylił lekko drzwi i wystawił przez nie łeb i kopyto ze świecznikiem i zapaloną świecą. - A może Ci poczytać do snu? - spytał z troską.
  16. - Na pewno? - spytał już nieco głośniej? - Nie ma prądu, a teraz jakby jęczałaś. Nic Ci nie jest? - nie ustępował wciąż, a serce razem z miejscem pulsowało...
  17. Lyriel odpowiedziała Ci uśmiechem jak tylko go dostrzegła. - Ja niestety tyle czasu wolnego nie mam - odparła. - Ale bardzo chętnie na tydzień pojadę. Tylko najpierw jeszcze trochę odchoruję wczorajszy wieczór - dodała z rozbawieniem. Wyglądała tak jakby zaraz miała wstać i wyjść...
  18. Na Twoje jęki ktoś jakby zatrzymał się przy Twoim pokoju. Chwile stał i nasłuchiwał. Na taki bodziec powstrzymałaś się na chwilę. - Wszystko w porządku? - powiedział cichym stonowanym głosem Frost.
  19. Niezręcznie trwającą ciszę dla Ciebie, przerwało skrzypnięcie krzesła na którym siedziała Lyriel. Rozłożyła się na nim nieco wygodniej. Patrzyła teraz w sufit. - Mam teraz wolny chyba tydzień... A ty? - spytała. - Bo moja propozycja wypadu na działkę wciąż jest aktualna.
  20. Nic więcej podobnego się nie stało. Śladu po Moon również nie było. Teraz chyba raczej nic Ci nie będzie przeszkadzać. Po za drobnym poruszeniem... Ten huk musiał obudzić Hated'a...
  21. Powoli zaczęłaś się zatracać w tym co robisz. Twoje zmysły zaczęły być uśpione w amoku przyjemności. Deszcz jakby coraz ciszej uderzał o parapet i szybę. Byłaś jednak zbyt zajęta sobą, by zwracać uwagę na to co się może dziać na około. Nagły bardzo jasny błysk i silny grzmot wybudziły Cię z transu. Zupełnie jakby Moon Cię obserwowała...
  22. Wyczuł mnie że tu wrócę? Wiedział, że pragnę walki z nim? Tylko dlaczego teraz... Z całą pewnością nie przyszedł tu po mnie, tylko po kogoś znacznie ważniejszego. Ten scyzoryk który on wyciągnął jest dla mnie jak wyzwanie, nie mogę już tego zignorować. Długi miecz musi odejść w niepamięć... - Zatańczmy! - zakrzyknąłem i dobyłem swoje dwa krótsze ostrza. Taktyka będzie prosta, oderżnąć mu te przeklęte ręce. Dwa ostrza to zawsze więcej niż jedno. Na pewno korzysta z trucizn, więc jedna rana i będę trup, więc zwyczajny grad ciosów nie jest rozsądnym pomysłem. Pozorowany zamach z lewej ręki i żwawy obrót ostrzem w celu natychmiastowej obrony, da mi pełne pole do pchnięcia w co się da. Każda rana na czarnoksiężniku mnie zadowoli. Będzie to przypieczętowanie moich umiejętności. Jednak jeśli to się nie uda, trzeba będzie od razu odskoczyć, by móc zaszarżować i tym razem uderzać nisko. Jednym ostrzem defensywnie, drugim zaś ofensywnie. Tylko ta cholerna magia... to wciąż czarodziej. Muszę również uważać na to co będzie robił rękoma i obserwować otoczenie. Kamienne gargulce przecież żyć mi nie dadzą. Trzymać się blisko niego nie dając mu szansy na czarowanie gestami i jednocześnie dając sobie jak największe pole do popisu. Czas na szarże... Bogowie, miejcie mnie w swojej opiece...
  23. Lyriel spokojnie zwróciła wzrok na zasłonięte okno, a potem ziewnęła. W trakcie tej czynności jednak zasłoniła pysk. - Przepraszam - poprawiła się. - Tak była, a co chciałbyś ją poznać? To niemożliwe, chyba że ona tego będzie chciała - stwierdziła Lyriel.
  24. Twilight bez słowa zgramoliła się z Ciebie i ułożyła się na podłodze. Wciąż musiało jej doskwierać zmęczenie. - Mówiąc pukanie, miałam na myśli załomotanie do nich z całej siły. Lecz jeśli uważasz, że to może być niebezpieczne to trzeba będzie dalej rozmyślać nad treścią odpowiedzi. A mam wrażenie, że wkrótce ktoś po nas przyjdzie... Z racji iż nic się nie stało do tej pory z drzwiami na Twoje hasło, trzeba było zapukać do drzwi... Ostrożnie i lekko uderzyłeś w kamienne drzwi. Po całej wieży rozniosło się echo od uderzenia kopytem w kamienną płytę. Nic się nie stało. Już miałeś zapukać po raz drugi, gdy odezwała się Twilight: - Czekaj. Chyba mam pomysł - stwierdziła i zaczęła próbować wstać. Z całej waszej trójki ona była najsłabiej rozwinięta fizycznie, toteż sprawiało jej to drobny kłopot. - Służący Ci wiecznie, pozdrawiają Cię o Pani. Kamienne wrota na to hasło zaczęły się rozsuwać. Za nimi ukazała się niewielka komnata. Rozświetlona czterema pochodniami w jej rogach. Na samym środku stał pomnik Nightmare Moon, po lewo było puste miejsce, a po prawo... Nieprzytomna Derpy. Wisiała przyczepiona do łańcuchów, które były zamocowane w kamiennej podłodze i suficie. Magiczne bandaże owijały powoli jej ciało. Były już w połowie.
  25. Nie słyszałaś żadnych kroków poza swoim pokojem. Tylko ciche stukanie deszczu o taflę szkła. Miałaś wolne kopytko na to co chcesz zrobić. A przynajmniej tak się zapowiadało.
×
×
  • Utwórz nowe...