-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
- Chciałbym aby się to skończyło. - mruknął.
-
- Chętnie. - powiedział. położył się na brzuchu.
-
- Dzięki... - powiedział.
-
- Spokojnie... - skończył opatrywać klacz. - Odpocznij. - powiedział i zajął się sobą.
-
- Nic się nie stało. - powiedział opatrując klacz. - Jak się czujesz?
-
- Czekaj... ja zajmę się najpierw tobą. - powiedział. Podszedł bliżej i zaczął ją opatrywać.
-
- Czekaj... - wymruczał podniósł się i wyciągnął z szafki bandaże, jodynę, plastry i waciki, - chodźmy na górę... - mruknął i ruszył tam.
-
- Ta... - wymamrotał cicho. - Żyję... - dodał, - a ty? - zapytał. - Bo mnie bolą skrzydła...
-
White próbował się miotać ale nie wychodziło mu to za bardzo. Spojrzał na Gravity.
-
White spojrzał na kawałek lustra. Po chwili wyrzucił go. - O boże... - mruknął. - Gravity... opatrzyć ci kopytka? - zapytał.
-
White wszedł. - Co tu się stało. - zapytał podnosząc pierwszy fragment.
-
White usłyszał dźwięk tłuczonego szkła, podszedł do drzwi łazienki. - W porządku? - zapytał.
-
White dopił sok i poszedł na chwilę na górę. Poszukał jakiegoś ręcznika, i zszedł na dół. Usiadł na fotelu.
-
White przytaknął wyszedł za Gravity, poszedł do kuchni i nalał sobie soku. Czekał aż Gravity wyjdzie z łazienki.
-
- Eh... nieźle... - stwierdził, podniósł się. - To co robimy teraz? - zapytał.
-
White przyglądał się Gravity, zastanawiał się ile czasu zajmie jej zauważenie go. Był dość dobrze schowany i światło na niego nie padało więc miał duże szanse. Chyba że zesztywniały by mu skrzydła, wtedy byłby widoczny.
-
White podszedł do okna piwnicy. Otworzył je, wziął jakiś przedmiot i stuknął nim w okno domu. Potem zamknął okno, i wrócił na miejsce ponownie się ukrywając.
-
White zastanawiał się gdzie pójść, przypomniał sobie o piwnicy. Wyszedł cicho z domu przez drzwi prowadzące w dół do piwnicy. Było tam dość ciemno, ale dzięki latarce nie przeszkadzało mu to, usiadł w kącie jednego z pomieszczeń, obok starych sanek, wcisnął się w wgłębienie pomiędzy sprzętem, zasunął jeszcze sanki przed sobą i zgasił latarkę.
-
White zauważył szafkę. Otworzył delikatnie drzwi i zaczął oświetlać pomieszczenie. Zauważył jakiś dziwny kształt. - Gravity... tak... to ty... - stwierdził.
-
White doliczył do stu. Włączył latarkę. - Szukam! - zawołał i zaczął szukać, wszedł na strych, przejrzał tyle miejsc ile znał ale nikogo nie znalazł. Potem poszedł do sypialni ale też jej tam nie było, przeszukał jeszcze kuchnię ale wciąż jej nie znalazł. - Cholera gdzie ty jesteś? mruknął, poszedł do łazienki ale też jej nie znalazł. Podszedł do schodów i zaczął się rozglądać.
-
- Dobra... tylko zgaszę wszelakie światło. - powiedział i uśmiechnął się. Wyłączył światło. - Raz, dwa, trzy, cztery, pięć... - zaczął liczyć i zamknął oczy.
-
- Coś tak, ale nie wiem co... masz jakiś pomysł? - zapytał.
-
White wzruszył ramionami. - Powinnyście się polubić. - stwierdził.
-
- Czasami jest trochę zbyt nadopiekuńcza ale w sumie to dobra osoba. - powiedział.
-
- Ta. Moja... matka męczyła mnie żebym ją wziął bo według niej ,,teraz takich nie robią, a przyda się dla twoich źrebiąt.'' - westchnął.