Studiuję sobie z pewną znajomą. Ogólne początkowo była to luźna znajomość. Jednak od pewnego czasu zaczęliśmy ze sobą częściej rozmawiać, potem doszły podobne zainteresowania, wspolne wypady na koncerty, do pubu, gdzie nawet byliśmy wtuleni...
No nic, no ale miałem zamęt. Bo ogólnie sporo czasu spędzaliśmy razem, lecz ona tak jakby była wobec mnie oschla. I tak z miesiąca na miesiąc było coraz bardziej zimno. Na początku z każdego prezentu piszczala z zachwytu i mnie tulila, potem było zwykłe "dzięki". Wszystkie propozycje wyjścia gdzieś odrzucala pod pretekstem "braku czasu".
No i docieramy do punktu kulminacyjnego, czyli do dziś. Zauważyłem, że przez ponad pół godziny rozwodzi się przed telefonem. Oczywiście myśląc, że to jej najlepsza przyjaciółka bądź rodzina zapytałem z kim miała taką długą konferencję. No i ku mojemu zdziwieniu dostaje info, że to jej prawie-chłopak, z którym chce stworzyć poważny związek. Nie wytrzymałem i szczerze wyznalem jej uczucia. To mogło skończyć się jednym...
No i z jednej strony czuje ulgę, bo mam czyste sumienie i w końcu jej powiedziałem to, co powinienem powiedzieć dawno temu. Jednak czuje oczywiście smutek z tego powodu, że już nie ma żadnej nadziei na to, by coś z tego wyszło. A kochałem jej charakter i długie, rude włosy. No i też mam uczucie, że postapilem trochę egoistyczne. Zabolały mnie jej słowa po wyznaniu - "uwierz, że nie chciałam tego usłyszeć". A także stwierdzenie, że się "kolegujemy". Nie przyjaznimy - "kolegujemy".
Muszę chyba o niej zapomnieć. Nie wiem jak, no ale chyba dalsza znajomość nie ma sensu. Nie chcę się wiązać z nikim na siłę, więc wierzę, że czas zaleczy rany na moim sercu. Które choć szybko się goją, to nadal sprawiają ból...
Już Ci to pisałem wcześniej imesz, ale Ci powtórzę. Poniekąd jako osoba, która w życiu już popełniła dokładnie tam sam błąd, co Ty popełniłeś w tej sytuacji.
Jaki to błąd? Zbyt długo, stanowczo zbyt długo czekałeś z przyznaniem się jej do tego, co czujesz do niej. Podejrzewam, że była świadoma tego, że nie jest Ci obojętna (uwierz, tego typu emocje są znacznie cięższe do schowania, niż wiele osób zakłada), lecz po roku... no, mało kto by się nie zniechęcił :c To tak na przyszłość już - nie czekaj z takimi wyznaniami. Póki co nie widziałem sytuacji, gdy skrywanie się z tym kończyło się dobrze. Moze inni widzieli, ale u mnie zawsze był ten sam finał - znalazł się ktoś trzeci i wszystko się posypało, bo ta trzecia osoba była bardziej... bezpośrednia.
Wtulenie... tutaj kolejna uwaga. Ja do koleżanek też się wtulam i bynajmniej nie oznacza to, że mam co do nich jakieś większe nadzieje, niż tylko na przyjaźń Przytulanie się nie jest zarezerwowane tylko dla związków i bliższych znajomości, więc staraj się tego nie interpretować jako sygnału, że coś już jest na rzeczy. Oczywiście takie kontakty ograniczyłbym z dnia na dzień po znalezieniu dziewczyny, ale cóż... póki co nie mam żadnej
"Fajny charakter, długie rude włosy"... ciekawe, z kim mi się to kojarzy XD
A teraz co do tego, co zaszło, bo teraz to jest najważniejsza część - to zrozumiałe, że jest Ci smutno. Mi również by było na Twoim miejscu. Ale postąpiłeś dobrze. Pozbyłeś się tego ciężaru, teraz zostaje tylko się leczyć jak najczęstszym odrywaniem się od rozmyślań na ten temat i wyczekiwać lepszego jutra. Przykro mi, że tak to się skończyło, bo dobrze wiem, jak zależało Ci na niej, ale wyciągnij lekcję z tego, co zaszło - nie zwlekaj następnym razem. A w swoim czasie się go doczekasz. Znam Cię, jesteś świetnym kolegą i chłopakiem pewnie byłbyś jeszcze lepszym, po prostu uzbrój się w cierpliwość. I jak coś to spamuj mi na telefonie, czy innym facebook'u, poniekąd mi też pomożesz w ten sposób, bo nie będę tak myślał o swoich własnych problemach