Skocz do zawartości

Arkane Whisper

Brony
  • Zawartość

    864
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez Arkane Whisper

  1. Czas na kolejną analizę jabłkową :godpony:
    Otóż na wstępie odrzucam informacje z narady 1 i 2, ponieważ stary żeglarz twierdzi, iż pułapek jest co najmniej 3, a to z kolei prowadzi do wniosku, że musi być zakupiona przynajmniej jedna nowa; więc 1 wskazówka odpada. A skoro w młynie i piwnicy są już pułapki, tzn., że druga informacja także jest błędna, ponieważ nie mogą tam umiejscowić nowej pułapki. Poza tym z doświadczenia wiem, że wilki morskie i oberżyści wiedzą o wszystkim co się dzieje w okolicy, i choć wzorem kotów nigdy nic nie mówią wprost, to jednak zawsze prawdę. Pozostają dwie, które świadczą, iż pułapek jest 3, a nie 4. Dlaczego? Ponieważ jeśli z racji informacji 3 mają być dwa magazyny, to pozostają 3 lokacje na pułapki. Natomiast przy 4 informacji... cóż tę uznaję za błędną, ponieważ ta wcześniejsza jest bardziej prawdopodobna. Znając Applejack i jej rodzinę to taka "mobilizacja" jest właśnie tym, czego spodziewałbym się w takiej sytuacji.
    Teraz plotki:
    Jabłka mają zostać przeniesione do jabłonarium. Może tak być. Jednakże zaufam koledze ślusarza, który uważa, że jakieś duże zlecenie w tamtym obiekcie będzie wykonywał; a co innego może tam robić jak nie pułapkę. Wymieniać zamki w drzwiach? Nie sądzę by to pasowało pod "duże zlecenie". Ale część z przenoszeniem jabłek, faktycznie ciekawa. Następnie jabłka rzekomo maja być sortowane w pawilonie, co jest prawdopodobne, a nawet uznaje, iż tak będzie w rzeczywistości (z racji domniemanej prawdziwości 3 informacji z narady), ale wątpię czy przenoszą je do twierdzy, jako że zwrot "najlepsze sztuki" pasuje także do pułapki. Na koniec Big Mac idzie do piwnicy. Albo żeby przenieść pułapkę, albo nie wiem po co innego... sprawdzić czy działa?
    No i zagadka. Z mojej dedukcji wynika, iż nie trzeba jej wcale rozwiązywać, choć ciekawi mnie poprawna odpowiedź, ponieważ z filozoficznego punktu widzenia, to obydwie odpowiedzi są częściowo prawdziwe, ale nie o tych rozważaniach powinienem pisać.
     
    Przechodzę do dedukcji końcowej:
    Pułapki moim zdaniem są w: jabłonarium, ponieważ jest to najpewniejsze; z racji podanych plotek; miejsce zamontowania nowego tego typu urządzenia. Młyn, ponieważ wątpię by rodzina przenosiła te pułapkę, z racji rzekomej łatwości obserwowania tego miejsca. Raz już nie udało im się go dopilnować. Trzecia pułapka natomiast jest w... twierdzy. Uważam, że Big Mac faktycznie przeniósł pułapkę do tego miejsca z piwnicy, ponieważ z pewnego punktu widzenia po 2 stracie wydaje się logicznym, że rodzina umiejscowi jabłka w najlepiej strzeżonym magazynie. Na to właśnie liczy Applejack i reszta, że w tę myśl zadziała Flutterbat. Poza tym plotka o najlepszych jabłkach w twierdzy może być przynętą na naszą wampirzycę.
     
    Podsumowując:
    Nowa pułapka zamontowana została w jabłonarium;
    Stare pułapki w młynie i w twierdzy, przeniesiona tam z piwnicy;
    Jabłka sortowane w pawilonie i przenoszone do piwnicy;
    Jabłka są w piwnicy i to ją powinna odwiedzić Flutterbat.
     
    Skoro skończyłem mój poważny proces analityczny :crazytwi3: można odpocząć, z nadzieją, iż się nie pomyliłem.

     

    No cóż. Coś czułem, że ten aksjomat jest błędny, więc uwzględniłem to w procesie analitycznym. Mam jednakże wątpliwości, co do niepowtarzalności lokacji jabłek. Chodzi jedynie o ostatnią lokację, czy w ogóle się nie powtarzają? Choć z drugiej strony, niezależnie od odpowiedzi mojego zdania to nie zmieni, ale na przyszłość warto wiedzieć.

  2. Beholder - z wyglądu jest to latająca głowa z wielkim okiem na środku i paszczą pełną ostrych jak brzytwa zębów wewnątrz, otoczona pięcioma lub większą ilością pomniejszych oczu, wystających na szypułkach, głównie powyżej głównego oka. Istota ta unosi się w powietrzu, kpiąc sobie z grawitacji, zaś sposób w jaki tego dokonuje pozostaje tajemnicą do dnia dzisiejszego; najprawdopodobniejsza hipoteza uznaje, iż posiadają one pasywną zdolność lewitacji. Żyją głównie pod ziemią, w głębokich pieczarach; które same wytwarzają za pomocą magicznych, wrodzonych zdolności; gdzie żywią się pomniejszymi istotami i zbłąkanymi podróżnikami, na tyle nieostrożnymi, by zapuścić się w głębie Podświata. Rzadko kiedy opuszczają swe pieczary, a to jedynie w celu odszukania pożywienia, lub zdobycia innych obiektów, jakich akurat stwór taki może pożądać; jest to jednakże bardzo sporadyczne działanie, ponieważ niepewnie czują się one na otwartej przestrzeni, a wg legend tracą wtedy orientację w terenie, gdyż niebo nad nimi zdaje się je przerażać.

     

    Istoty te; jak było już wspomniane; posiadają magiczne zdolności, do których należy zaliczyć zdolność unoszenia się nad ziemią, a także różnorakie zdolności, których ośrodki zdają się znajdować w jego oczach. Główne oko najczęściej posiada zdolność negowania działania magii, u istot na które spojrzy; a co potężniejsi przedstawiciele tego gatunku, mogą także używać tego oka do wywołania hipnozy, której nic nie może się oprzeć. Po prawdzie to, jakiej zdolności zamierza użyć potwór, zależy od koloru, jaki przybiera oko: zielonkawy to hipnoza, natomiast błękitno-szary to antymagia. Pozostałe oczy posiadają zbyt szeroką gamę zdolności by je wszystkie opisać. Wspomnieć warto jednakże o takich mocach jak materializowanie lodowych kolców, posyłając je w przeciwnika; rażenie piorunami; dezintegracja wszelakich obiektów czy istot; czy przemiana w kamień (lecz tylko czasowa); a jest ich wiele więcej, natomiast wielu nigdy nie poznano.

     

    Nie wiadomo jak powstały te istoty; czy są tworami jakiegoś maga, czy też wynaturzeniami stworzonymi przez starożytną i złą potęgę; wiadomo natomiast to, że nie mogą one być istotami powstałymi w sposób naturalny. Stwory te nienawidzą wszystkiego co nie jest beholderem, i albo starają się inne istoty zniewolić, albo pożreć. Co ciekawe same siebie uważają za niezwykle piękne istoty, a wszystkie inne ludy za paskudne. Beholdery są straszliwie egoistyczne i wredne, a największą radość powoduje u nich czysta złośliwość względem zarówno innych istot, jak i pobratymców, którym lepiej się wiedzie. Potwory te odczuwają także irracjonalną zawiść względem innych, którą wywołać może cokolwiek, nawet tak błaha sprawa jak inny kolor jednego z oczu u któregoś z beholderów (o innych mieszkańcach świata nie wspominając), co sprawia, iż natychmiast chcą taką istotę zniszczyć. Nie bardzo wiadomo jak stwory te się rozmnażają, gdyż nikt nie potrafi rozróżnić samca od samicy, choć chodzą słuchy, iż ich nie posiadają, posiadając zdolność partenogenezy.

     

    Te z gruntu złe istoty tworzą jednakże społeczności (choć niezwykle rzadko), skupione wokół jednego władcy, który jest najsilniejszym lub najsprytniejszym spośród nich. Takiego władcę często określają mianem "Widzącego", i raczej boją się go, niż szanują, natomiast władzę utrzymuje tak długo, jak długo nikt go nie wyeliminuje; w jakikolwiek sposób. Ich jaskinie, czy może raczej podziemne "pałace", można łatwo rozpoznać po okrągłych, prostych tunelach, wyglądających jakby były naturalne; chodź wyjątkowo dziwaczne; a ciągnące się w dowolnych kierunkach; także pionowych. Tworzą takie systemy przy pomocy wspomnianej zdolności dezintegracji, którą wypalają litą skałę. Każdy kto znajdzie się w takich jaskiniach winien jak najszybciej opuścić podziemia i wrócić na powierzchnię, natomiast wejście do jaskiń powinno się natychmiast zasypać.

  3. Czas najwyższy pomóc najfajniejszej wampirzycy w okolicy, zdobyć trochę jabłek :fluttershy5:

    Otóż zaszyfrowana wiadomość pomogła ograniczyć poszukiwania, ale nie dała niestety jednoznacznej odpowiedzi.

    Uważam, iż jedna z pułapek jest na pewno w młynie, a druga w pawilonie (zaraz wyjaśnię dlaczego).

    Jabłka znajdują się w twierdzy w zielonej skrzyni, a fioletowa jest w jabłonarium.

    Otóż, skoro rodzina Apple ogłosiła wszem i wobec, że jabłka są w młynie, to jest to najpewniejsze miejsce jednej z pułapek. Następnie istotną informacją od nich okazała się plotka o pułapce w twierdzy i tu miałem największą zagadkę. Czy chcieli w ten sposób uniknąć ataku na twierdzę, gdzie schowali jabłka? Czy może raczej zachęcić do spenetrowania tejże lokacji, ponieważ jabłek tam nie ma, tylko pułapka; żeby odwrócić uwagę od pozostałych lokacji? Obydwie możliwości są prawdopodobne.

    Jednakże skoro dwie informacje są prawdziwe to uważam, iż prawdziwa jest o pułapkach w młynie i pawilonie, oraz o braku jabłek w jabłonarium. Pozostałe odrzuciłem, ponieważ z racji zaszyfrowanej wiadomości uznałem, iż pułapek nie może być ani w jabłonarium, ani w piwnicy, lecz powinny znaleźć się w twierdzy lub pawilonie. Prosto zatem odrzucić także informację o twierdzy, idąc tym torem.

    Teraz dochodzimy do najważniejszego. Jabłek na pewno nie ma w pawilonie, jak twierdzi rodzinka Apple, jednocześnie stwierdzając, że są blisko domu. Chcą wyraźnie odstraszyć od twierdzy, jednocześnie niewiele mówiąc o pawilonie, nikt moim zdaniem nie rozpowiada o lokalizacji pułapek, wiedząc, że może ta informacja dojść do uszu kogoś... postronnego. Chyba, że chce zachęcić właśnie do podjęcia próby, z racji powyższego toku rozumowania, a tam pułapka? Uważam, że chcą subtelnie zwrócić uwagę na pawilon, który jest zabezpieczony i bez jabłek.

    W każdym razie stawiam na twierdze, a jabłka są w zielonej skrzyni.

    Podsumowując:

    Twierdza - zielona - jabłka;

    Pawilon - pomarańczowa - pułapka;

    Młyn - niebieska - pułapka;

    Piwnica - czerwona - pusto;

    Jabłonarium - fioletowa - pusto;

    A jeśli narażę Flutterkę na nieprzyjemne konsekwencje własnej dedukcji, to zmieniam się w drzewo pod jej spojrzeniem  :flutterbitch:

  4. "Łut Szczęścia"

     

    - To był jedynie czysty łut szczęścia - zdanie najczęściej kojarzące się z powyższym zaklęciem, a jednocześnie dość dobrze wyjaśniające genezę jego nazwy. Otóż niesławnych początków tego; jakby nie było; pożytecznego zaklęcia należy wypatrywać nie u mistrzów magii, lecz u dość znanego oszusta gier hazardowych, jednorożca imieniem Lucky Risk, któremu nawet bez pomocy zaklęć fortuna zwykle sprzyjała. Otóż opracował on zaklęcie "Łut Szczęścia", aby nie być całkowicie zdanym na łaskę/niełaskę losu. Przy jego pomocy zbudował własną legendę osoby potrafiącej odgadnąć, np. jakie karty zostaną wylosowane w następnym rozdaniu, lub które cyfry zwyciężą losowanie; krótko mówiąc, trudno było o większego szczęściarza jak Equestria długa i szeroka. W końcu jednakże jego magiczne machinacje wyszły na jaw, lecz skończył dość szczęśliwie, z zakazem grania w jakiekolwiek gry hazardowe do końca swych dni. Co do zaklęcia natomiast, to magowie equestriańscy znaleźli mu dużo lepsze i szlachetniejsze zastosowania, niż jego twórca.

     

    Czar powyższy jest w miarę prostą inkantacją z domeny magii wieszczenia, którą można by określić jako ograniczone jasnowidzenie. Umożliwia ono podejrzenie najbliższych kilku minut z możliwych rozwojów wypadków, w zależności od podjętych działań, jeszcze przed ich podjęciem (niekiedy nawet ukazują się obrazy możliwości na które użytkownik zaklęcia nigdy nie wpadł, lecz jest to rzadkie zjawisko). Przykładowo podmiot zaklęcia jest w stanie w ciągu kilku chwil przewidzieć jak potoczy się wybrane zdarzenie (powiedzmy rozmowa), w zależności od tego jakie działania podejmie (w naszym przypadku, jak poprowadzi rozmowę), aby następnie wybrać najkorzystniejszą możliwość. Zaklęcie ponadto jest całkowicie nie do wykrycia, ponieważ zalicza się do uroków, a nie czarów natychmiastowych; tak więc mag jedynie korzysta z jego długotrwałych efektów, a nie rzuca każdorazowo, gdy chce z niego skorzystać. Długość trwania zaklęcia jest zróżnicowana i zależna od rzucającego, który w trakcie inkantacji decyduje o jego czasie trwania, ale nie dłużej jak 24 godziny.

     

    Rytuał zaklęcia jest prosty i nie wymaga zbyt wielu składników, co jest niewątpliwą zaletą jeśli wziąć pod uwagę efekty jakie wywołuje. Jednorożec musi wyposażyć się jedynie w katalizator; może nim być w zasadzie cokolwiek, przykładowo twórca zaklęcia wykorzystywał w tym celu swoją "szczęśliwą kartę"; który służy do podtrzymania zaklęcia, nie jest jednakże bezpośrednim podmiotem tegoż. Drugim komponentem są natomiast "nocne kwiaty"; znane także pod nazwą "kwiatów snu"; odpowiednio roztarte w moździerzu, aż do uzyskania konsystencji przypominającej maź. Oczywiście z racji efektów ubocznych kwiatu (wdychanie zbyt dużych ilości jego pyłku powoduje głęboki sen), należy zachować ostrożność podczas przygotowań. Kiedy wszystko znajduje się już w zasięgu maga, może on rozpocząć inkantację, w trakcie której powinien zwrócić szczególną uwagę na jej zakończenie, kiedy to nadaje trwałość zaklęciu; wtedy decyduję o długości jego działania. W trakcie rytuału podmiot zaklęcia (niekoniecznie osoba czar rzucająca) musi być w posiadaniu katalizatora, natomiast kwiaty wetrzeć w powieki niewielką warstwą (należy to wykonać ostrożnie i uważać by maź nie dostała się do oczu, ponieważ podmiot w najlepszym razie zapadnie w drzemkę). Oczy kucyka; któremu poprawnie wtarto substancję; powinny delikatnie zajaśnieć (nawet przez zamknięte powieki) i jest to znak, że wszystko przebiega prawidłowo. Gdy proces rzucania zaklęcia dobiegnie końca, podmiot musi cały czas mieć przy sobie katalizator, a także zalecane jest, aby przez jakiś czas przyzwyczaił się do nowej perspektywy, ponieważ efekty zaklęcia są niekontrolowane i pojawiają się spontanicznie, ciągle ukazując różne warianty najbliższej przyszłości. Nie należy także niepokoić się brakiem jakichkolwiek oznak zewnętrznych działania zaklęcia, gdyż te nie występują (pamiętajmy, że twórcy wcale nie zależało na tym, aby były one widoczne); oczy przestają lśnić, a substancja z kwiatów znika.

     

    Zaklęcie owo jest dezorientujące zarówno dla świeżego użytkownika, jak i dla zaznajomionego z nim już maga. Jest to spowodowane oczywistym faktem ciągłej wizji możliwych wydarzeń, z racji czego nieraz zdarzało się, iż jego użytkownicy nie bardzo potrafili odróżnić, co się już wydarzyło, a co nie; co ważniejsze jednakże niekiedy tracili całkowicie poczucie teraźniejszości, ciągle żyjąc przyszłymi wydarzeniami. Z tego też względu ci którzy chcą korzystać z tego uroku zwykle przechodzą odpowiednie szkolenie mające ich przygotować na jego efekty. Mimo wszystko z czarem tym nie wiążą się żadne negatywne konsekwencje użytkowania, ponieważ dezorientacja i wszelkie stany "zagubienia" mijają wraz z końcem zaklęcia.

     

    Z zaklęciem powyższym wiążą się także dwie ciekawostki. Otóż, pierwsza z nich dotyczy nazwy, którą podobno wkrótce po odkryciu czaru proponowano przemianować na inną, lecz nikt nie mógł wymyślić nic chwytliwego, a nazwa "Łut Szczęścia", jakkolwiek mająca z fortuną niewiele wspólnego, zdążyła się już przyjąć. Ciekawy jest także fakt, że około 6/10 użytkowników zaklęcia zasypia, z racji nieprawidłowego podania nocnego kwiatu lub w trakcie jego przygotowywania. Do dziś częstym bywa sytuacja, kiedy na zajęciach dla utalentowanych jednorożców zasypia cała klasa, ponieważ któryś z uczniów nieodpowiednio (lub z premedytacją) wykorzystał wspomniany kwiat w trakcie nauki zaklęcia.

     

    Powyższy opis ukazuje zatem, że zaklęcie owo; pomimo dość kontrowersyjnych początków; w kopytach sprawnego jednorożca może być wyjątkowo przydatne i posiadać wiele zastosowań, zależnych od użytkownika.

  5. O właśnie. O to się rozchodzi. Sama miłościwie panująca księżniczka słońca twierdzi, jakoby wspomniana Sunset Shimmer sama odeszła z racji własnej niecierpliwości. Ale pytanie brzmi, czy to nie była jedynie wygodna półprawda, jeśli w ogóle, przeznaczona dla oddanej Twilight Sparkle, w celu wypchnięcia jej do świata równoległego by odzyskała koronę, a jednocześnie odsunięcia ewentualnych, niewygodnych pytań? :sparkler2:

    Pomijając już oczywiście fakt, iż Iskierka została po raz kolejny wysłana w celu wykonania czarnej roboty bez jakiegokolwiek przygotowania na to co ją miało czekać :dry:

×
×
  • Utwórz nowe...