Skocz do zawartości

Arkane Whisper

Brony
  • Zawartość

    864
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez Arkane Whisper

  1. Celestia nie jest posągowa, a przynajmniej ja jej tak nie widzę. Jednakże z racji piastowanego stanowiska musi zachowywać się godnie i adekwatnie do swojej pozycji (teoretycznie to dotyczy także i Luny, ale jako że rządzi nocą, to mało kto ją widuje :forgiveme:). Być może źle się wyraziłem. Celestia charakteryzuje się, że tak powiem, "taktownym" poczuciem humoru :celgiggle:, a jako że jest znana jej słabość do ciast, więc taka do końca idealna nie jest. Ale nie zmienia to faktu, że stanowi ona wzór ideału dla zdecydowanej większości kucyków oraz obarczona jest wielką odpowiedzialnością, co sprawia, iż zachowuje się... w sposób "posągowy"; jeśli mogę się tak wyrazić. Tak naprawdę niewiele wiemy, jaka jest jej osobowość "prawdziwa", której nie ukazuje przed własnymi poddanymi. I to właśnie jest ciekawe w jej postaci.
    Sprostowując. Luna wygrywa u mnie z Celestią głównie za sprawą zdolności; o których wspominałem; oraz kolorystyki postaci (wiem, że to żaden argument, ale chodzi o moje czysto subiektywne odczucia). Co do charakterów, właśnie przyznałem, że Celestii osobowość także nie jest znana, ale ona... może nie musi, ale powinna zachowywać się jak na władczynię przystało.
    Co do NLR i SOL, to cóż. Może to niepotrzebne, ale skoro niektórzy to lubią, to niech tam sobie istnieje. A skoro już istnieje, to czemu by się i w tym temacie nie wypowiedzieć. Poza tym muzyka "For the New Lunar Republic" wpada w ucho :enjoy:

    P.S. Może od Luny nikt nie wymaga bycia "idealną", ale ja sam odnoszę wrażenie, iż właśnie w tym kierunku ona sama zmierza; chce być jak starsza siostra.

  2. Osobiście za tego typu opowiadaniami nie przepadam, ale też mnie nie denerwują, wobec czego oficjalnie zachowuję neutralność.

    Aczkolwiek czytałem tylko jeden tego typu fanfik, RainbowxFluttershy, i szczerze powiedziawszy zrobiłem to tylko dlatego, że jest częścią (a przynajmniej są nawiązania) serii "Silent Ponyville", którą uważam za świetną (od strony klimatu i fabuły; związek tam ukazany budzi u mnie już inne odczucia :wut:). Ogólnie grimdark jest najlepszy :crazytwi:, ale nie o tym miałem...

    Osobiście zakładam (lecz, nie wykluczam), że raczej nie przeczytam i nie zainteresuje się więcej opowiadaniami o tego typu tematyce, ale jeśli już to na pewno nie monopłciowymi, których... powiedzmy, że po prostu nie rozumiem takich związków  :grumpytwi:

    I zgadzam się z przedmówczynią, jeśli czytałbym takie opowiadanie to powinno być napisane w dobrym guście. Wszelkie clopy, tudzież inne wynaturzenia :ban:

  3. Cóż, zgadzam się z przedmówczynią. Mieszanie naszej polityki do MLP to... nie tyle "zuo", ile rzekłbym ZUO :D
    A co do tematu, to ja jedynie nie lubię... wróć. Nie przepadam za Cadance; przy okazji bo nie ogarniam. Czemu nazywa się ją gdzieniegdzie Kredens? Coś przegapiłem czy jak? Jakieś mroczne sekrety ma księżniczka miłości? Zakładam, iż chodzi o zbieżność wymowy?
    Ponownie wracając do tematu to zarówno Celestia, jak i Luna są fajnymi postaciami, ale jeśli mam wymienić którą lubię bardziej to jednak Lunę. Powody są następujące:
    - rzadziej występowała w serialu, a jej charakter jest bardziej... zarysowany tylko niż jakoś konkretnie ustalony, i jeszcze się zmienia. Daje to większe pole do popisu dla rozwijania jej osobowości w fanfikach,
    - ma wgląd i wpływ na sny kucyków, a nigdy nie wspomniano o takiej zdolności u Celestii; cóż fajna sprawa :)
    - dość trywialny powód, ale uwielbiam ciemnoniebieskie odcienie błękitu :D
    - potrafi zmieniać kształty... a przynajmniej przybierać postać swego złego alter ego,
    - kolejny banalny argument, ale ja naprawdę lubię obserwować nocne niebo; kosmologia i ogółem astronomia wliczają się do moich zainteresowań,
    - Celestia wydaje mi się bardziej taka sztywna i... idealna, a Luna ma swoje wady i zalety jak normalny kucyk :)
    - no i jestem za NLR, bo nie znoszę dyktatury (a nie dlatego, że zawsze sprzyjam rebeliantom),
    Przy okazji nie rozumiem czemu i nie podoba mi się przedstawienie Celestii jako tyranki. Zwłaszcza, że lubię ją taką, jaką jest, czyli dobrotliwa władczyni krainy. Nie wspominając już o co poniektórych oszczerczych pseudonimach, wymyślonych dla niej :tfuu:
    No i fakt. Żadna z sióstr nie jest jakimś wybitnym strategiem, bo i jak ma być w skrajnie pokojowym królestwie? (nie biorę pod uwagę fanfików)
    Co do stwierdzenia, że Lunę lubią gimbusy... bez komentarza.
    A mroczny to jest Sombra, znany wśród niektórych jako Sauron :D
    "Ash nazg durbatulûk, ash nazg gimbatul,
    ash nazg thrakatulûk agh burzum-ishi krimpatul" :sombra:

    • +1 1
  4. Syrena - przedstawicielka morskiego ludu, stanowiącego hybrydę człowieka z rybą. Od pasa w górę ma ciało ludzkiej kobiety, zamiast nóg jednakże posiada silny, rybi ogon. Całe jej ciało natomiast jest pokryte niewielkimi łuskami. Żyją podobno we wspaniałych pałacach na wielkich rafach koralowych, czy też w najgłębszych morskich toniach. Syreny są stworami chaotycznymi, nigdy nie można być pewnym jak się zachowają. Znane są przede wszystkim z opowieści marynarzy, wg których za pomocą hipnotyzujących pieśni i urody zwabiały nieostrożnych do wody i topiły w głębinach. W tych samych historiach znajdują się także pogłoski, jakoby pożerały topielców, lecz nie są one potwierdzone. Przeciwne tej ponurej reputacji natomiast są historie o syrenach wskazujących statkom szlak podczas mgieł; aby bezpiecznie przepłynęły po zdradzieckich wodach; czy ratujących nieszczęsnych rozbitków z otchłani morskich. Prawdy zapewne należy upatrywać gdzieś pomiędzy obydwiema wizjami. Syreny są kapryśne i nieprzewidywalne. Potrafią zauroczyć śmiertelników dla własnej zabawy, a gdy się nimi znudzą... cóż podobno niektórzy z tęsknoty próbowali podążyć w morską toń za stworem, by nigdy już nie wypłynąć. Spotykając jedną z tych istot należy zachować szczególną ostrożność i najlepiej słuchać starych bajań wilków morskich, przestrzegających by nie wsłuchiwać się w ich pieśni...

    Przy okazji, ja z chęcią zapisuje się do ewentualnej edycji rozszerzonej :cheese:

  5. Trylogia Marsjańska - czyli "Czerwony...", "Zielony..." i "Błękitny Mars" - dotycząca wiarygodnej wizji kolonizacji i terraformowania czerwonej planety.

    "Gwiazda" - Arthur C. Clarke - zbiór opowiadań o tematyce fantastyczno-naukowej. Znaleźć w nim można wszystko to, co fani science fiction lubią.

    "Nemezis" - Isaac Asimov - książka tocząca się jednocześnie na Ziemi i kolonii pozaplanetarnej Rotor. W tle tytułowy czerwony karzeł.

    "Eden" - Stanisław Lem - Grupa astronautów (zamiast imion w książce nazywani są jedynie po ich specjalizacjach) rozbija się na tytułowej planecie, gdzie spotykają obcych, a próby kontaktu kończą się nie tak jak zakładali.

    "Ogień nad Otchłanią" - Vernor Vinge - krótko: porządna space opera. Jest tu wszystko: obce rasy, sztuczna inteligencja (albo jakaś wyższa forma świadomości, zależy jak na to spojrzeć), bitwa kosmiczna (fajnie ukazana; moim zdaniem) no i rozbitkowie na obcej planecie; a wszystko z porządną, wielowątkową i zaprawioną intrygami fabułą.

    Mógłbym jeszcze sporo wymieniać, jak np.: "Planeta Wygnania", "Wyjście z cienia", "Cylinder Van Troffa", "Przenicowany świat" (i inne opowiadania braci Strugackich), "Dune", "Zapłata", ale nie chce mi się dalej opisywać...

  6. Właśnie dzisiaj zasiadam do ostatniej części "Rzeczpospolita Obojga Narodów", czyli "Dzieje agonii", ale tak naprawdę to tylko czekam na "Kwantowy Wszechświat...", który ma mi zostać dostarczony lada dzień :soawesome:

  7. Anette von Miksajo

    Szanowana czarodziejka, o wielu sukcesach w dziedzinie alchemii oraz magii przemian.

     

    Anette urodziła się w Manehattanie, zaś jej rodzice byli mieszaną parą: ojciec Kurios Hex był jednorożcem, natomiast matka White Flower, ziemskim kucykiem. W dzieciństwie młoda klacz nie wykazywała większego zainteresowania magią, choć posiadała pewien ukryty talent. W kręgu jej zainteresowań natomiast znajdowało się zielarstwo oraz warzenie różnorakich "mikstur". W szkole osiągała zadziwiająco dobre wyniki z dziedziny alchemii, co zwróciło uwagę nauczycieli, którzy zaproponowali jej rodzicom wysłanie Anette do Wyższej Szkoły Alchemii i Magii, znajdującej się w mieście. W latach nauki w tamtejszej uczelni, odkryła w sobie wyjątkowy talent do łączenia wytworów alchemicznych z magią przemian; innymi słowy talent w dziedzinie transmutacji. Po zakończeniu nauki przeniosła się na studia do Canterlotu, by pod okiem tamtejszych wykładowców dalej rozwijać własne umiejętności.

    W czasie studiów dokonała kilku odkryć w dziedzinie mikstur wpływających na postrzeganie świata; między innymi opracowała napar pozwalający przez krótki okres czasu dostrzegać aury istot magicznych, choć z racji nieprzyjemnych efektów ubocznych raczej się go nie stosuje; a także znacznie opanowała zaklęcia metamorfozy i polimorfii. W ramach pracy dyplomowej opracowała magiczny rytuał umożliwiający przemianę właściwości materii nieożywionej, jednocześnie nie wpływając na jej istotę; przykładowo umożliwiający nadanie drewnu cech magnesu. Studia ukończyła z wyróżnieniem, zaś po otrzymaniu dyplomu wróciła do rodzinnego Manehattanu, gdzie objęła stanowisko dziekana na wydziale Alchemii w swojej starej starej szkole.

    W tym okresie swego życia, Anette niewiele czasu poświęcała pracy naukowej, skupiając się na prowadzeniu wykładów, oraz na studiowaniu w ramach kursu z magii stosowanej, którego to podjęła się z niewiadomych do końca pobudek. Sama twierdziła, jakoby potrzebowała podszkolić się w magii stosowanej w codziennym życiu, której niewiele uczono na jej kierunku studiów. W trakcie kursu jednakże podupadła na zdrowiu i choć zdołała go ukończyć, choroba zmusiła ją do wzięcia urlopu i wyjechania z miasta, do górskiego uzdrowiska. W trakcie dwutygodniowego pobytu tam, poczyniła znaczne postępy w dziedzinie alchemii leczniczej.

    Stało się tak, gdyż podczas własnej niewydolności organizmu zainteresowała ją przyczyna chorób oraz sposoby ich zapobieganiu. Cały swój wolny czas poświęcała na zgłębianie ksiąg traktujących o ziołach i własne eksperymenty. Wiadomo także, iż w tym czasie prowadziła ożywioną korespondencję z uznaną i wielokrotnie nagradzaną Rose Cure, specjalistką w dziedzinie mikstur leczniczych. W ramach badań ponadto zamówiła także kilka rzadkich okazów roślin z najdalszych zakątków Equestrii. Nie do końca wiadomo czy na jej chorobę pomogła zmiana otoczenia, czy też własne mikstury, lecz nigdy już więcej nie złapała nic cięższego od zwykłego przeziębienia.

    Kiedy wróciła na uczelnię, zaczęła mniej uwagi udzielać uczniom, natomiast więcej czasu poświęcając na badania. Wtedy to właśnie zaczęła spisywać swe największe dzieło, zatytułowane "Transmutacja - czyli kształtowanie rzeczywistości", na tworzenie którego poświeciła ponad 4 lata. Księga ta jest opasłym tomem objaśniającym wszelkie zawiłości łączenia sztuki alchemii z magią przemiany, a na jej stronicach znaleźć można mnóstwo przepisów i zaklęć powiązanych z tematem, wraz z przykładami zastosowań.

    Po tym okresie swego życia stała się bardzo znaną osobistością w kręgach naukowych oraz była wielokrotnie nagradzana; i choć pisała jeszcze wiele artykułów dotyczących swych zainteresowań, to nigdy już nie stworzyła nic na miarę swego największego dzieła. Przyczyny tego stanu rzeczy należy upatrywać w fakcie, że niedługo po ukończeniu swej księgi założyła rodzinę i oddaliła się nieco od problemów trapiących naukowców. Wciąż jednakże prowadziła wykłady, a nawet wyjeżdżała na konferencje naukowe; zwłaszcza należy wspomnieć o konferencji w Canterlocie, gdzie wygłosiła fascynujący wykład o istocie tego, co większość kucyków uznaje za rzeczywistość; jej rozprawę z tejże konferencji dziś można znaleźć w bibliotece w pałacowej. Po kilku latach jednakże, wraz z rodziną przeprowadziła się do Trottingham, gdzie objęła stanowisko nauczycielki magii dla młodych jednorożców i pozostała tam do końca swych dni, lecz nigdy nie zarzucając rozwijana własnych pasji; prowadziła ożywioną korespondencję z jednorożcami rozwijającymi jej teorie, lub z różnymi uczonymi szukającymi u niej porady, a jej listy z tychże rozmów, za przyzwoleniem jej potomków, znalazły się w bibliotece w Canterlocie.

  8. Wilkołak - stwór powstały w wyniku obłożenia klątwą likantropii, która to sprawia, iż pod wpływem światła księżyca w pełni, przemienia się w bestię. Wilkołak z wyglądu przypomina pół-wilka, pół-człowieka (względnie innej istoty przeklętej), lecz może także przybierać bardziej wilczą formę, podczas której przypomina potężnego przedstawiciela wilczego rodu, o przebiegłym, absolutnie nie zwierzęcym spojrzeniu. Stwór ten powstaje w wyniku obłożenia klątwą wilka, lecz sam przeklęty może roznosić ten urok na innych, poprzez ugryzienie, dlatego też likantropie traktuje się czasem jako chorobę. Powszechnie wiadomo także, iż niektórzy magowie mogą przybierać formę wilkołaka, poprzez tzw. "nałożenie skóry wilka", lecz jest to dobrowolna przemiana, niezwiązana z klątwą. Wilkołaki można zabić jedynie magią, lub srebrną bronią; wszelkie inne formy ataku, choć spowolnią lub zranią, to nie powstrzymają bestii. Osoba obłożona klątwą może w ogóle nie zdawać sobie z tego faktu sprawy, dlatego też, gdy w okolicy grasuje wilkołak, każdy jest w kręgu podejrzanych, a zwłaszcza nowo przybyli...

  9. Niedawno zacząłem czytać biografię fizyka Erwina Schrodingera; jednego z twórców fizyki kwantowej; a dokładniej: "Skąd się wziął kot Schrodingera...". Poza przybliżeniem życia naukowca jest to także dobre wprowadzenie do zrozumienia fizyki kwantowej. Polecam :NjdaT:

    • +1 1
  10. "Mur Strachu"

     

    Zaklęcie ze szkoły magii iluzji, a dokładniej; jako, iż jest to obszerna szkoła magii; jest to czar wpływający na umysł. Nikt do końca nie wie, kto i w jakim celu opracował owe zaklęcie, lecz wiadomym jest, kiedy zostało utworzone. Otóż, powstało ono krótko po założeniu Equestrii, w czasach, kiedy poszczególne plemiona kucyków jeszcze nie były zdolne do całkowitego zaufania sobie wzajemnie. Istnieją niejasne przesłanki, jakoby zaklęcie to z założenia miało chronić siedziby jednorożców przed wścibskimi przedstawicielami innych plemion; lecz bardziej popularna i rozpowszechniona jest opinia, iż czar ten miał służyć do utrzymywania niebezpiecznych lub wrogich stworzeń z daleka od pierwszych wspólnych osad kucyków. Jakakolwiek nie byłaby prawda, zaklęcie owe przetrwało do dziś dnia, choć obecnie jest bardzo rzadko wykorzystywane.

     

    Inkantacja "Mur Strachu" ma na celu przywołanie ledwie dostrzegalnej ściany, o której istnieniu świadczy jedynie nieznaczne falowanie powietrza i delikatna, prawie niezauważalna mgiełka. Bariera ta pozostaje w uśpieniu dopóki nie dojdzie do jej kontaktu z żywą istotą, starającą się ją przekroczyć. Wpływ muru na osobnika przechodzącego przezeń jest różnorodny i w głównej mierze zależny od jego siły woli, odwagi i łatwowierności. Opisywane tu zaklęcie stara się wpłynąć na umysł podmiotu, zatem osobnik, który ma wystarczająco silną wolę lub nie uwierzy w prawdziwość wpływu ściany, przejdzie przez nią, bez szkody większej, jak lekki dyskomfort psychiczny. Ponadto przy każdym następnym przekraczaniu ściany, nic mu się nie stanie, gdyż będzie już wiedział, iż jest to tylko iluzja. W przeciwnym niż powyższy przypadku natomiast, zaklęcie działa jak następuje. Ściana na oczach podmiotu przybiera postać stwora wyjętego wprost z koszmarów sennych osobnika, z którym wejdzie w kontakt; lecz należy zaznaczyć, iż dzieje się to tylko w jego umyśle. Jeśli podmiot jest na tyle odważny, że dalej stara się sforsować mur, ten ogranicza jego pole widzenia za pomocą złudzenia nieprzeniknionej mgły, zaś na krawędzi pola widzenia krążą koszmarne kształty i otaczają go niepokojące dźwięki; ma to na celu zdezorientowanie podmiotu i sprawienie by zawrócił. Ostatnim etapem, dla tych najwytrwalszych, jest bezpośrednie wprowadzenie w stan paraliżującego strachu; przy wykorzystaniu najbardziej ponurych i straszliwych obrazów. Podmiot, który nie odeprze na czas zaklęcia popada w letarg i jedynie inna osoba może go wybawić z wpływu zaklęcia, chyba że ono dobiegnie końca. W tym ostatnim przypadku, osobnik powoli dochodzi do siebie. Należy jednakże zaznaczyć, że w każdym momencie podmiot może wyzwolić się spod wpływu zaklęcia, jeśli uświadomi sobie, iż jest to tylko iluzja, np. wchodząc w bezpośredni kontakt z materialnie nieistniejącymi stworami. W takim przypadku, po chwili obrazy zanikną i podmiot zacznie wracać do normalnego stanu.

     

    Rytuał przywołania ściany jest dosyć prosty i nie wymaga posiadania skomplikowanych czy też kosztownych komponentów; a dokładniej to nie wymaga żadnych obiektów materialnych. Całość składa się z inkantacji, w trakcie której należy określić długość i wysokość muru (nie dłuższy jak 100 i nie wyższy jak 20 metrów; lecz zaklęcie o tych wymiarach będzie wymagało sporych umiejętności, dlatego też zwykle są one mniejsze), a także obrazować w umyśle koszmarne istoty i przerażające obrazy, które zostają wplecione w materię zaklęcia. Nie jest to wprawdzie wymagane, lecz jako, iż mur ten czerpie swą moc z koszmarów podmiotów wchodzących z nim w kontakt, warto by pierwsza osoba czyniąca tak (jednorożec tworzący mur) także zasiliła jego energię jak zdoła najlepiej. Inkantacja trwa chwilę, po której materializuje się wspomniana bariera, zaś mag przywołujący ją zawsze jest jej świadom i może ją dowolnie przekraczać, bez efektów negatywnych. Ponadto jeśli przeprowadza on kogoś przez ścianę, to na żadnego z nich zaklęcie nie ma wpływu. Czar utrzymuje się od kilku godzin do pełnej doby, zależnie od wielkości ściany. Jednakże pamiętać należy, iż ściana czerpie moc z koszmarów i strachu podmiotów, które wejdą z nią w interakcje, dlatego też każdy osobnik taki wydłuża czas trwania zaklęcia o kilka do kilkunastu minut; pod warunkiem, iż nie odeprze zaklęcia.

     

    Zaklęcie powyższe obecnie praktycznie nie jest wykorzystywane z racji specyficznych wad. Pierwszą z nich jest oczywiście brak możliwości sprawienia, by nie wpływało ono na wszystkich, którzy przypadkiem znajdą się w jego pobliżu, tzn. nie da się sprecyzować konkretnie istot na jakie ma oddziaływać. Drugą wadą jest łatwość w przebiciu się przez nie. Nie blokuje ono teleportacji, co jest oczywiste, jako, iż miało ono ponoć chronić przed innymi kucykami, które to jednorożcami nie są. Ponadto jeśli kilka podmiotów wchodzi w interakcje ze ścianą, to wystarczy by jeden oparł się zaklęciu i bez problemów może pomóc innym zrozumieć, iż to tylko iluzja. Trzecią kwestią jest niechęć księżniczki Celestii do powyższego zaklęcia, która uważa (skądinąd słusznie), iż istnieje wiele pewniejszych i zarazem mniej negatywnie wpływających na podmioty zaklęć ochronnych. Głównym powodem nie korzystania z powyższego zaklęcia chyba jest właśnie ostatnia jego wada, a dokładniej, że istnieją o wiele skuteczniejsze metody ochrony przed zarówno niebezpieczeństwem, jak i wścibstwem innych kucyków. Jednakże zaklęcie to w dalszym ciągu jest stosowane, jako, np. dodatkowe zabezpieczenie przed niebezpiecznymi stworzeniami, tak na wszelki wypadek. Ponadto naucza się go uzdolnione magicznie jednorożce, choćby dla przykładu, że nieraz wystarczy odwołać się do najprostszych tylko iluzji by sprawić, by nawet najgroźniejszy przeciwnik uciekł w popłochu.

  11. Licz - nie-martwy mag. Jako istota zaliczana do nieumarłych, nie jest odrębnym stworem, ponieważ może występować pod postacią dowolnej istoty, która dokonała zamiany własnego życia, na ten stan nie-śmierci. Są to jedni z nielicznych umarłych-którzy-żyją, co zachowują po śmierci własne zdolności, osobowość i rozum. Dzieje się tak dlatego, że powstają oni w wyniku dobrowolnego rytuału magicznego. Licz zawsze jest potężnym magiem, ponieważ tylko praktykujący sztuki tajemne za życia, mogą dokonać przemiany swej istoty. Najczęściej na krok ten decydują się nekromanci, lub ci, którzy pragną nieśmiertelności, nie zważając na koszty.

     

    Do rytuału wymagane jest posiadanie specjalnego relikwiarza, tzw. filakterium, czyli; najczęściej bogato zdobione; naczynie lub pewnego rodzaju biżuteria, w którym przechowywana jest energia życiowa, podtrzymująca istnienie licza (po prawdzie przedmiot może być dowolnego kształtu i typu). W trakcie procesu, mag zabija samego siebie (czy to odpowiednio zaklętym sztyletem rytualnym, czy też przy pomocy specjalnej trucizny), poprzedzając ten akt zaklęciami wiążącymi jego ducha ze wspomnianym relikwiarzem. Po jakimś czasie od zgonu, powstanie jako licz; pod warunkiem, iż rytuał miał prawidłowy przebieg. Wypada zaznaczyć, iż z wielu, którzy próbują przemienić się w licza, udaje się to zaledwie garstce. Przyczyny tego stanu są różne, ale nie wszystkie wiążą się z błędami w przeprowadzeniu zaklęcia. Niektóre przypadki to czysty egoizm pomocników niedoszłych liczów, którzy w momencie śmierci swego mistrza, upewniają się, iż ten nie powstanie z martwych i zawłaszczają ich majątek. Jednakże, jeśli rytuał się powiedzie i młody licz powstanie z martwych, będzie "żył" tak długo, jak długo będzie istnieć jego filakterium.

     

    Relikwiarz, najbardziej strzeżony przez licza przedmiot. Wiąże się to z faktem, iż jest to źródło jego nieśmiertelności, jak i narzędzie jego zniszczenia. Aby unicestwić nie-martwego maga należy rozbić jego filakterium, aby uwolnić jego ducha z pęt, jakie sam na siebie nałożył. Oczywiście, sprawa zniszczenia takiego przedmiotu do najprostszych nie należy. Można tego dokonać jedynie wykorzystując potężną magię; lub zaklęte przedmioty; lub też zdać się na moc bóstw. Dopóki istnieje relikwiarz, to nawet po całkowitym zniszczeniu ciała, licz odrodzi się po kilku dniach, w pełni swych sił.

     

    Z wyglądu licz jest wyjątkowo wychudzonym i wysuszonym przedstawicielem własnego gatunku. Skóra przypomina papier i jest cała pomarszczona i popękana, przyjmując kolory szarości. W pustych oczodołach jarzą się zimne, bezduszne ognie, spoglądające na żywych z pomieszaniem pogardy i rozbawienia, a gdy jego martwe wargi wykrzywi uśmiech, można być pewnym jednego; jego myśli na pewno nie wydadzą się zabawne żadnej żywej istocie. Istotą trwania licza w jego stanie jest chęć ciągłego zwiększania własnej mocy i wiedzy. Łącząc tę cechę z, najczęściej nikczemnym charakterem, uzyskać można obraz okrutnej istoty, która nie cofnie się przed niczym, by zdobyć to czego chce. Ciało licza jest najczęściej przeraźliwie zimne, tak że jego dotyk paraliżuje wszelkie żywe istoty. Aura rozkładu i grozy, jaka roztacza się wokół niego plugawi wszelkie ziemie i sprawia, że rośliny więdną, a żywe stworzenia uciekają w przerażeniu. Pierwsze, co czuje się przy spotkaniu z liczem, jest strach... a potem jest już tylko gorzej.

     

    Nie-martwy mag rzadko kiedy walczy samodzielnie, ponieważ nie musi. Najczęściej otacza się dziesiątkami martwych sług, z rzadka jedynie polegając na żywych najemnikach. Jednakże, jeśli musi już stoczyć bój samemu, ucieka się do wszelkiej przewagi jaką daje mu jego znajomość magii. Jako istota, która studiowała ową przez wiele żywotów, licz uchodzi za niezwykle zabójczego wroga, przy którym nawet ochrona przed magią może nie pomóc; choć bez niej samobójstwem byłoby mierzyć się z nim. Należy jednakże pamiętać, iż największą bronią licza jest jego intelekt, spryt oraz nieskończona cierpliwość. Potrafi on czekać całe dziesięciolecia, nim zdecyduje się na bezpośrednie działanie, gromadząc wiedzę, i wykorzystując coraz to pogłębiające się z czasem słabości swego wroga (chyba, że przeciwnik także jest nieśmiertelny, wtedy licz może poczynić bardziej zdecydowane kroki).

     

    Warto jednakże pamiętać, iż licze charakteryzują się całkowitą obojętnością względem świata śmiertelników. Wybierają życie samotników, gdzie mogą spokojnie zgłębiać tajemnice magii, i wzrastać w moc. Mają także tendencje do niezwracania uwagi na kwestie dobra i zła, uważając je za małostkowe i nieistotne; jak i mają taką opinię o żywych stworzeniach. Z tej racji rzadko którykolwiek z nich w jakiś aktywny sposób czyni zło w świecie, choć nie mają oporów, przed robieniem tego, jeśli ma to przynieść im korzyści. Licze najczęściej nie pamiętają już własnych imion, uważając, iż są one istotne jedynie z punktu widzenia śmiertelności, a oni, jako istoty wieczne, przedstawiają się różnorodnymi mianami, lub przyjmują to, które nadaje im przerażona ich obecnością ludność miejscowa. Warto jednakże wspomnieć, iż choć wyjątkowo rzadko, to zdarza się spotkać także licza o szlachetnej naturze; a przynajmniej, w pewien sposób szanującego życie.

×
×
  • Utwórz nowe...