Istnieje wiele scenariuszy nieudanego odnawiania marek, więc skrócę je do dwóch najczęstrzych:
W większości przypadków reboot znanych marek jest żerowaniem na nostalgii. Neprzemyślane decyzje deweloperów chcących zarobić na nowym kliencie (na prawdziwych myślących fanach wbrew pozorom trudno polegać; jeden fałszywy ruch i już tracisz ich zaufanie) często niszczą markę, która po jakimś czasie znika, bo nikt nie kupi ich marnego rzutu na kasę.
Po wielu latach wydawca stoczył się do takiego dna komercji, więc szuka byle czegoś gotowego, na co ludzie zareagują dużym entuzjazmem. W rym przypadku nie ma niczego lepszego niż sprawdzony pomysł. Dla pewności jednak lepiej 'urozmaicić' go wszystkimi dzisiejszymi trendami, bo gimbusy będą oburzone brakiem wielu mechanik. Idealnym tego przykładem jest DMC: Devil May Cry, gdzie walka została uproszczona specjalnie dla casuali, a Dantego przerobili na jakiegoś emo nastolatka. No może nie zachowywał się tak (chociaż nie jest to już klasyczny Dante), ale te włosy. Jaki imbecyl wpadł na ten debilny pomysł, by odebrać marce jedną z charakterystycznych cech wyglądu głównego bohatera? Zero szacunku dla fanów. Tak zrujnować dobrą markę nie da się przypadkiem.
Drugim przypadkiem jest ząb czasu, który odcisnął swoje piętno na wszystkim tym, co powodowało tytuł wyjątkowym. Okazuje się jednak, że specyficzny styl nie sprawdza się w dzisiejszych czasach, choć twórcy próbują przywócić grze dawny blask. Na przykład Armikrog okazał się rozczarowaniem z dwóch powodów. The Neverhood'a swoimi czasy zachwycał (o ile ktoś kupił grę) grafiką. Bowiem wszystko było zrobione z glinopodobnego materiału. Wtedy to było coś nowego, więc na drugi opad szczęki nie było co liczyć. Ekstremalnie wysoki poziom trudności zagadek wyróżnał grę na tle point n' clicków. Młodsi gracze nie przełkną tego. Jak widać, plan reaktywacji serii nie mógł się udać. Zbyt specyficzny tytuł, by dałoby się go dzisiaj sensownie zrealizować. Dlatego też Armikrog rozczarował wszystkich mimo tego, że pracowali nad nim ci sami ludzie, co nad pierwszą częścią.
Niektórzy twórcy już pogodzili się z losem swoich marek, więc wolą zostawić je na zasłużoną emeryturę, bo czego by nie zrobili, to i tak fani będą marudzić. Strudio Phiranha Btyhes jest tego w pełni świadome i woli jużnie psuć naruszonego wizerunku Gothica.
Nigdy nie byłem zwolennikiem rebootów znanych marek. Nie bez powodu zostałe one niegdyś opuszczone. Większość z nich powinna przejść do historii.