Skocz do zawartości

Alberich

Brony
  • Zawartość

    164
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez Alberich

  1. Witam Was ponownie, drodzy poszukiwacze jabłek!
     


    9yPQpzZ.png

     
    Pierwsza kolejna minęła dość szybko, prawdę powiedziawszy pozytywnie zaskoczyliście nas swoją inicjatywą, od razu wykazując zainteresowanie naszą zabawą. By nie stać w miejscu, już teraz dam Wam kolejną zagadkę. Zanim jednak przejdę do rzeczy, najpierw nagrody:

    Trzem osobom udało się zgadnąć właściwy magazyn. Jak można się było domyślić z podpowiedzi, był to Stary Młyn. Gratuluję i przyznaję punktację. Do zdobycia tym razem było 10 jabłkowych punktów (w skrócie nazwijmy je jabłkami), które rozdzielę według Waszych zasług.

     

    Uszatka wprawdzie pomyliła się z lokalizacją, jednak podała wyjaśnienie, skąd wziął się jej głos, dlatego zasługuje na nagrodę pocieszenia w postaci jednego jabłka.

    Scyfer jako pierwszy odgadł magazyn, podając przy tym spójne i kompletne wyjaśnienie. Gratuluję, otrzymujesz aż cztery jabłka.

    Fistach8 odpowiedział wprawdzie po Scyferze, jednak jego pełna analiza zadania wraz z dokładną rozpiską robi wrażenie. Podobnie jak poprzednik, zasłużyłeś na cztery jabłka.

    Ścierwisław odpowiedział podając poprawną lokalizację, ale miał nad sobą dwa kompletne wyjaśnienia, do których się odwołał. Tym samym otrzymuje jedno jabłko.

    Ryma2001 przykro mi, ale nie trafiłaś. Twój tok rozumowania był ciekawy, choć poprowadził Cię do błędnego wniosku. Uszatka miała jeszcze przewagę pierwszego posta, więc dostała nagrodę pocieszenia, której Tobie niestety nie mogę przyznać. Tak czy inaczej zapraszam do wzięcia udziału w następnej kolejce.

     

    Wkrótce w ogłoszeniu powstanie ranking, który na bieżąco będziemy aktualizować. Zapraszam do dalszej zabawy!

     

    A przed Wami nowa zagadka. Lokacje pozostają te same, ale... ha! Żeby było trudniej, dochodzą nowe udziwnienia. Przede wszystkim po ostatnim sukcesie Flutterbat, rodzina Apple postanowiła zabezpieczyć się przed atakiem, dlatego w dwóch lokacja umieszczone zostały pułapki. Jeśli ktoś wytypuje miejsce z zasadzką, nie tylko nie dostanie soczystych przysmaków, ale jeszcze straci w ogólnej punktacji. Tym bardziej doradzam ostrożność.

     

    No i ta kolejka różni się od poprzedniej. Plotki są bardziej niejasne, a oprócz tego... Ale cii, to tajemnica. Ktoś źle życzy interesowi Applejack, najwyraźniej jakieś złe kucyki cieszą się, że jabłkowy wampir plądruje ich magazyny. Flutterbat dostała zaszyfrowany komunikat z absolutnie prawdziwą informacją. Szyfr nie należy do trudnych, to prościutki kryptogram (bez polskich znaków). Może ułatwić Wam poszukiwanie, jeśli rzecz jasna go rozwiążecie.

     

    Co więcej, zagadka robi się bardziej skomplikowana. Ktoś w sadach wpadł na pewien pomysł. Domyślili się, że okolica pełna jest szpiegów, zdecydowali się wiec umieścić ładunek w pięciu wielkich skrzyniach, czerwonej, pomarańczowej, zielonej, fioletowej i niebieskiej. Tylko w jednej z tych skrzyń zostały umieszczone godne zrabowania jabłka, a samą skrzynię ukryto w którymś miejscu. Niestety, nie wystarczy wskazać koloru skrzyni, nas interesuje tylko miejsce. Tak czy inaczej, nagradzamy tok rozumowania.

     

    Pula jabłek się poszerza, bo zagadka jest trudniejsza. Tym razem, łącznie do wygrania jest aż 20 jabłek!

     

    1) Na początek paczka czterech absolutnie pewnych i prawdziwych informacji na temat skrzyń. Każda z nich jest prawdziwa, ale ich znaczenie nie jest jakieś wielkie:

    - Skrzynie w kolorze fioletowym i czerwonym są na pewno puste.

    - Zielona i fioletowa skrzynia zostały umieszczone w Twierdzy i Jabłonarium, jednak nie wiadomo, gdzie która.

    - W Starym Młynie umieszczono niebieską skrzynię.

    - W Pawilonie na pewno nie umieszczono czerwonej skrzyni.

     

    2) Zebrane informacje. Tym razem jest dużo trudniej. Wśród czterech informacji, dwie są na pewno prawdziwe, a pozostałe... Nie wiadomo, mogą być albo prawdziwe, albo fałszywe. Jak zwykle, to do Was należy ich weryfikacja.

    - W trzech lokacjach, Piwnicy, Jabłonarium i Młynie, zamontowano dwie pułapki.

    - W Młynie i Pawilonie znajdują się pułapki.

    - Jabłek na pewno nie ma w Twierdzy.

    - Jabłek na pewno nie ma w Jabłonarium.

     

    3) O czym mówi rodzina Apple. Wiadomo, że większość rzeczy rozpowiada po to, by zmylić przeciwnika, dlatego tutaj są dwie informacje na pewno fałszywe. Nie wiadomo jednak, jak wygląda sprawa pozostałych, które mogą być albo prawdziwe, albo fałszywe.

    - Jabłka umieszczono w Młynie, w końcu Flutterbat nie zaatakuje dwa razy tego samego miejsca.

    - W twierdzi znajduje się taka pułapka, że biada temu szkodnikowi, który tam wejdzie.

    - Jabłek na pewno nie ma ani w Piwnicy, ani w w Jabłonarium, ani w Pawilonie.

    - Jabłka są gdzieś blisko domu rodziny Apple, albo w Twierdzy, albo w Pawilonie.

     

    Na koniec jeszcze zagadka z kryptogramem:

    - Każdej literze alfabetu odpowiada inna.

    - Tekst został zapisany w sposób zaszyfrowany, skądinąd bardzo prostym sposobem.

    - Polskie znaki zostały pominięte.

    - Informacja jest pewna i prawdziwa.

    Oto jego treść:

    EBQMVAN NCCYR HXELYN WNOYXN NYOB J GJVREQML NYOB J CNJVYBAVR

     

     

    Tym samym zapraszam do rozwiązania naszej zagadki:

     

    No i ha... Rzućmy okiem też, co dzieje się na farmie, czyżby Applejack miała zamiar dać nauczkę złodziejce jabłek?

     

    Jeśli zagadka okaże się ponad Wasze możliwości, dodamy więcej podpowiedzi. Gwoli ścisłości kolor nie jest wymagany w odpowiedzi.

  2.             Panie i panowie! Klacze i ogiery! Dzielne kucyki, oto przed Wami pierwsza część naszego wielkiego polowania na jabłka!
     
                Każdy z Was może na podstawie wskazówek dać Flutterbat namiar na jedną i tylko jedną lokację. Jeśli traficie – gratuluję, udało Wam się zgarnąć ogromną, słodką, soczystą nagrodę w postaci ładunku jabłek. Jeśli coś pójdzie nie tak, to znaczy, gdybyście jednak podali złą lokalizację… Przykro nam, ale będziecie musieli obejść się smakiem. Tak czy inaczej, warto próbować, czyż nie?
     
                Jeśli jednak nie czujecie się na siłach, by na podstawie stosunkowo małej ilości poszlak dać swoją ostateczną odpowiedź, możecie poczekać. Z czasem podpowiedzi pojawiać będzie się więcej, lecz wraz z nimi, zmniejsza się też pula możliwych do zdobycia jabłek. Coś za coś, moi drodzy!

     

    9yPQpzZ.png

     

     
                Tym razem na liście znajduje się pięć lokacji, podejrzanych o to, że w którymś z nich ukryty został cenny ładunek. Posegregowane zostały według odległości od Sweet Apple Acres, co może mieć znaczenie we wskazówkach. Oto one, wraz z opisami:
     
                Główny magazyn jabłek (kryptonim „Forteca”)
                Tuż przy samym domu rodziny Apple, znajduje się główny magazyn. Potężny budynek, od początku zaprojektowany do przetrzymywania w nim ton słodkich owoców. Już z daleka robi wrażenie, mocne, kamienne ściany, solidna brama, najtwardsza dachówka. Można by uznać, że to twierdza, a nie zwykły budynek.
                Jednak nawet miejsce takie jak to, może mieć swoje wady. Ponoć najciemniej jest pod latarnią, być może mieszkańcy farmy uznają, że nikt nie odważyłby się podnieść kopytka na teoretycznie niemożliwy do sforsowania magazyn. Gdyby tak dobrze rozejrzeć się za niedoskonałościami… Na pewno gdzieś istnieje niezabezpieczone wejście.
     
                Podziemny magazyn (kryptonim „Piwnica”)
                Niedaleko wejścia do sadów znajduje się ciężka, drewniana klapa, a pod nią przejście. Prowadzi on do drugiego magazynu, położonego w podziemiach. Ponoć, gdy rodzina Apple próbuje ukryć przed innymi kucykami nadmiar swoich jabłek, chowa je właśnie tam, z dala od wścibskich oczu. Teoretycznie klapa jest zamknięta na solidna kłódkę i nadzwyczaj dobrze ukryta. Ale… no właśnie:
                Zawiasy wyglądają na przyrdzewiałe, a wejście wcale nie jest tak tajne, jak mogłoby się wydawać. Flutterbat doskonale wie, jak się za to zabrać. Pytanie tylko, czy ciągle znajdują się tam jabłka i czy nikt nie zastawi na nią pułapki?
    problemem.
     
                Jabłonarium (kryptonim „Magia”)
                Nowo powstałe miejsce, początkowo bardziej jako atrakcja, niż faktyczny magazyn. Grupa jednorożców, do spółki z Twilight Sparkle, użyła swojej magii, by zamienić kilka rozłożystych jabłoni w specjalny, solidny budynek. Może niezbyt nadaje się on do zamieszkania, jednak jest na tyle mocny, że spokojnie można trzymać w nim jabłka. Do tego wszystkiego ładnie wygląda, gdyż jego dach tworzą splecione gałęzie, a ściany zrobione są z litych pni.
                Jeśli faktycznie postanowili ukryć tam jabłka, nie przewidzieli jednego. Flutterbat do perfekcji opanowała sztukę ukrywania się wśród konarów drzew, umie też znakomicie przekradać się między gałęziami. Dostanie się do środka składu nie będzie dla niej raczej specjalnym problemem. Gdyby faktycznie znajdował się tam ładunek… to byłaby dla niej wspaniała noc.
     
                Stary młyn (kryptonim „Młyn”)
                Czymże byłaby farma, bez stojącego na wzgórzu wiatraka? Inna sprawa, że z tego na Sweet Apple Acres nikt nie korzysta z niego już od wielu lat. Na szczęście ktoś zaradny wpadł na pomysł, by przerobić go na rezerwowy magazyn. Tam też ukrywają sporą część swoich zapasów jabłek, sądząc, że nic im tam nie zagrozi. Mają rację, prawda? W końcu kto szukałby jabłek w młynie?
                Tym kimś, może być Flutterbat. Jeśli jej się poszczęści, tym razem trafi na ładunek, znajdzie całą masę owoców i zaspokoi swój nieokiełznany apetyt. Gorzej, jeśli okaże się, że miejsce jest dużo bardziej „pancerne”, niż mogłaby przypuszczać. Tak czy inaczej, chyba warto to sprawdzić! Poza tym… wygląda upiornie, wampir w nocy, przy świetle księżyca wyglądałby wspaniale na tle takiego wiatraka.
     
                Pawilon handlowy (kryptonim „Pawilon”)
                Na skraju Sweet Apple Acres znajduje się budynek stworzony jako wsparcie hurtowej sprzedaży jabłek, tam właśnie w okresach szczytu trzymane są dziesiątki skrzyń najlepszych odmian owoców. Eleganckie, pomalowane na czerwono ściany, z rysunkami jabłek z daleka zachęcają kupujących do odwiedzenia sadu.
                Niewykluczone, że rodzina Apple właśnie tam postanowiła ukryć swoje zapasy, w pozornie bezpiecznym pawilonie. Być może jednak ostatni remont dachu nie został przeprowadzony tak skrupulatnie, jak wszyscy sądzą, a między krokwiami zachowała się jakaś, chociażby najmniejsza szczelina? Warto byłoby to sprawdzić, zwłaszcza, że dla kucyka wampira latanie nie jest specjalnym wyzwaniem.

     
                Dobrze, skoro mamy za sobą opisy, warto przejść do wskazówek. Nie myślcie sobie jednak, że będzie tak łatwo, o nie! Większość poszlak bazuje na plotkach, dlatego niczego nie można być pewnym. Flutterbat słyszała ich całkiem sporo, jednak sama nie jest pewna, które z nich są prawdziwe, a które wyssane z kopytka.
                Do Was należy ocenienie tego. Oto przed Wami początkowy pakiet informacji. Żeby nie było jednak za łatwo, nie możecie wierzyć we wszystkie. Posegregowałem je w kilku grupach, według ich potencjalnych wartości. Część pierwsza to najmocniej zweryfikowane informacje, tylko jedna z nich jest fałszywa, reszta to sama prawda. Drugi pakiet… Tu jest niezbyt miło, większość z tego to celowo rozpowszechniane, mylące wieści, ale kryje się tam jedna prawdziwa informacja. Ostatnia część to plotki, tutaj nic nie jest pewne, każda może być albo prawdziwa, albo fałszywa.
                Oto i one:
     
                Część I (Tutaj informacje są prawdziwez wyjątkiem jednej, która jest ewidentnie fałszywa.)
                - Według tego, co powiedział Big Macintosh (a ten nie mówi zbyt wiele), jabłka ukryte zostały albo w piwnicy, albo w starym młynie.
                - Co innego mówią jednak okoliczni farmerzy, którzy jak to na wsi, lubią sobie czasem podglądać. Ich zdaniem kryjówka znajduje się albo w piwnicy, albo w pawilonie, albo w jabłonarium.
                - Tymczasem według Cuty Mark Crusaders, nikt nie trzyma jabłek w jabłonarium. Tamto miejsce świetnie nadaje się do zabawy, a nie znalazły tam skrzyń.
     
                Część II (Tu jest trudniej. Tylko jedna informacja jest prawdziwa, reszta jest fałszywa.)
                - Jabłka znajdują się w głównym magazynie, z całą pewnością! (Nikt nie wie, kto to powiedział, ale może mieć rację)
                - Rodzina Apple na pewno trzyma jabłka albo tuż przy farmie, to jest w głównym magazynie, albo w pawilonie handlowym. Przecież nie ryzykowaliby innych, dziwnych miejsc.
                - Jakiś szemrany listonosz wspomniał coś o tym, że przypadkiem wpadł przez klapę do podziemnego magazynu. Mówił też, że nie ma tam jabłek. Czy ma rację?
                - Zarówno stary młyn jak i jabłonarium nie mają ukrytych żadnych jabłek. Z cyklu „O czym szumią jabłonie”

                Część III (Typowe plotki. Każda plotka jest niepewna, może być albo prawdziwa, albo fałszywa.)
                - Ktoś widział Applejack, układającą skrzynie z jabłkami w pawilonie handlowym. A może to był cydr? Nie… raczej jabłka…
                - Granny Smith pomagała przy układaniu jabłek, a przecież taka staruszka nie dojdzie dalej, niż do podziemnego magazynu. Jabłka są w głównym magazynie lub w piwnicy.
                - Ponoć w starym młynie świeciły się światła. Jabłka z całą pewnością ukryte są tam!
                - Podziemny magazyn kryje wiele, wiele sekretów. Ponoć istnieje tunel, łączący go z piwnicą domu rodziny Apple. W ten sposób mogliby zapełnić magazyn tak, by nikt o tym nie wiedział, co zapewne zrobili. Tam znajdują się jabłka.
                - Co jak co, ale w „fortecy” nikt nie magazynuje jabłek w taki upał. Wszystkie zgniłyby szybciej, niż ktokolwiek zdążyłby zawołać „Golden Delicious”.
               
                Z czasem pokaże się więcej poszlak, by ułatwić Wam szukanie. A teraz zapraszam do oddawania głosów!

  3. Witam wszystkich moich czytelników bardzo serdecznie!

     

    Po dłuuugim okresie czasu mogę z niemałą satysfakcją ogłosić, że drugie opowiadanie z serii Poszukiwacze Ścieżek, pt. "Duch Ponyville", traktujące (a jakżeby inaczej) o Pinkie Pie, zostało wreszcie ukończone.

     

    LINK!

     

    Dziękuję Wam wszystkim, a kilku osobom w szczególności:

    Dolarowi za (jeśli mogę pozwolić sobie na wulgaryzm) "zjebę edukacyjną" i ogólną pomoc. Jeśli ktoś tutaj przyczynił się do napisania tego opowiadania, to jest to przede wszystkim on, za co jeszcze raz bardzo mu dziękuję.

    Bafflingowi, który od początku bardzo kibicował powstaniu tego fika. Pomógł i zrozumieć kilka rzeczy i służył radą. Wiem, że tej wersji daleko do ideału, ale zrobiłem co w mojej mocy, między innymi właśnie dzięki niemu.

    Scyferowi, konstruktywnemu prereaderowi, który jednak daje też sobie radę z motywacją. Cieszę się, że jesteś fanem tej serii i zapewniam, że już niedługo następna część.

     

    Chciałem też powiedzieć, że... hm... Jestem zadowolony z tego opowiadania, choć miejscami nie jest idealne. Wiele rzeczy mogłem na pewno zrobić lepiej, efekt końcowy mógł być bardziej dopracowany... Ale stworzyłem to opowiadanie i wygląda na to, że da się je czytać, więc już jest dobrze.

    No i ostrzeżenie - nie widziało jeszcze korekty, więc błędów może być w cholerę i trochę. Postaram się na bieżąco je poprawić.

     

    Pozdrawiam i zapraszam do zapoznania się z fikiem!

    • +1 1
  4. Komentarz pod Attkinsem był, teraz czas na moją opinię o Eternal Father. Nie będę się specjalnie rozpisywał, ale kilka słów przecież mogę napisać.

     

    Daruję też sobie stronę techniczną, jest ok, ja niczego nie zauważyłem. Tym razem zbiór luźnych przemyśleń.

     

    Jak pisałem w poprzednich komentarzach, bolączką Attkinsa była dla mnie kreacja M6, zostawiająca wiele do życzenia. Nie miałem nawet pretensji o to, że zostały przedstawione jako złe postacie, bo to może być całkiem ciekawy motyw, chodziło mi o to, że będąc złe i tak nie przypominały samych siebie... No ale nie o tym miałem mówić...

    Po prostu ucieszyłem się, że następny fik będzie miał samych OCków, skądinąd zwykle całkiem ciekawie pomyślanych.

     

    Razor Drill jest spoko, po prostu. Podoba mi się koncepcja żołnierza z zasadami, teraz jeszcze lekko przytłoczonego sławą, która na niego spadła po niesławnym incydencie w Ponyville. Bosman też był całkiem ok, podobnie jak inni... To jedna z zalet tego fanfika, że autor kreując ledwie garść bohaterów, zdołał pokazać relację między marynarką a piechotą, oficerami, wysokimi oficerami, podoficerami i zwykłymi żołdakami. Nie ma tutaj smutania, wielkich żalów i rozczarowań. Zamiast tego dostajemy solidną, wojskową dyscyplinę wysokiej próby. W połączeniu z szermierką słowną między "równymi sobie" wspaniale widać kontrast tych rozmów z relacjami wyżej-niżej. Po prostu dobra robota.

     

    Na początku dostaliśmy też przyjemny opis sytuacji międzynarodowej. Zwykle lubię czytać takie rzeczy, a i tym razem się nie zawiodłem. Masa krajów tego świata terkocze jak multum zębatek w rytm światowej polityki, tworząc sojusze, niepewne koalicje i układy. A po co? No jak to po co, dla władzy i pieniędzy! Przemawia do mnie ta wersja. Wiem, że Dolar inspiruje się oficjalną mapą, nie mam nic do tego, choć znając jego umiejętności w tworzeniu rzeczy "dużych" chciałbym zobaczyć państwa jego autorstwa.

     

    Pojawiła się też kwestia religii, z całkiem ciekawymi propozycjami. Sam rzecz jasna rozwiązałbym to inaczej, ale ta wizja bardzo do mnie przemawia, zwłaszcza pokazanie szacunku do tego, co dzieje się na morzu. Pośród fal i sztormów inni bogowie zostają gdzieś baaardzo daleko...

    No i nie zabija się albatrosów.

     

    Jak dla mnie opowiadanie jest dobre. Być może brakuje w nim czegoś dużego, jak w Attkinsie, ale i tak zdaje egzamin. Tamto miało bardziej wyraźne wady i bardziej wyraźne zalety, to jest zdecydowanie bardziej równe. Jest dobre, nie ma co narzekać. Jedyna rzecz, którą chciałem ujrzeć, a jaj nie dostałem, to wymienienie chociaż kilku rzeczy, które poświęcili żołnierze, pomogłoby mi to bardziej poczuć kaliber tej ofiary, bardziej uświadomić mi, jak wiele warte było życie tego jednego albatrosa. Ale nie ma tego... i też nie jest to jakimś wielkim problemem bo Eternal Father trzyma poziom.

     

    Będę czytał opowiadania o Razor Drillu, bo nawet mi się podobają. Nie jest to przygodowa lektura pełna akcji, ani odcinkowy SoL, to bardzie refleksja na temat wojska, świata... i panujących w świecie noszących broń zwyczajach. Jeśli ktoś interesuje się militariami w aspekcie bardziej, że tak powiem kulturowym, to bardzo polecam mu tego fika. Jeśli nie, też można go czytać, na pewno nie będzie to czas stracony.

     

    Pozdrawiam i przestrzega, by szanować zwyczaje marynarzy!

    • +1 2
  5. Temat może odrobinkę czuć już zapachem naftaliny, ale mimo wszystko warto go odkopać. Dziękuję wszystkim, którzy podzielili się swoimi opiniami, najczęściej bardzo interesującymi. Postanowiłem dla rozruszania dyskusji trochę nakierować Waszą uwagę. Rzecz jasna każdy dalej może pisać o dowolnym odcinku, jeśli tylko chce... ale daję oficjalny temat:

     

    W sezonie drugim dostaliśmy dwa duże odcinki poświęcone przede wszystkim osobie Fluttershy. Były to "Putting your hooves down" i "Hurricane Fluttershy". W czasach moich początków w fandomie słyszałem różne opinie na temat tych dwóch odcinków, często były ze sobą porównywane.

    Teraz pytanie do Was - który podobał Wam się bardziej? W którym z nich kreacja Fluttershy była wierniejsza? Czy podobały Wam się pomysły twórców? Zapraszam do podzielenia się przemyśleniami!

  6. Ponieważ każdy z Was przytoczył treściwe posty, bogate w dobrą argumentacje i nieraz jeszcze lepsze pomysły (Fistach, komentarz o cydrze był cudowny) wszyscy dostaliście reputkę. To mało, a że niespecjalnie mam Wam co dać, mogę Was na razie tylko bardzo pochwalić i podziękować Wam z całego serca. Może w przyszłości wymyślę lepszy system motywacji.
     
    No ale dobrze, pierwszy temat, najbardziej ogólny, doczekał się ciekawych spekulacji. Teraz czas na uczynienie naszej rozmowy odrobinę bardziej szczegółową. W spoilerze obrazek, o czy będzie mowa.
     


    Twilight_and_Fluttershy_puzzled_S2E16.pn

    Twilight i Fluttershy. W pierwszym poście zrobiłem ledwie zaczątek tego tematu, pisząc, że chyba najmniej wiem na temat ich relacji. Są przyjaciółkami, nawet pasują do siebie charakterem, tak jak Twilight zamyka się czasem w swoim świecie nauki, książek i perfekcjonizmu, tak Fluttershy... po prostu jest nieśmiała i cicha. Teoretycznie swoim spokojem i nienachalnością powinny się do siebie przyciągnąć. Czy jednak tak jest? Zapraszam do wygłaszania teorii! (A ja swoją pełniejszą pozwolę sobie rzucić po wszystkim)

  7. Usłyszałem od Dolara masę dobrych rzeczy na temat BP. Fisk starał się przekonać moją mamę, że Background Pony to najlepsza rzecz, jaka zdarzyła się fandomowej literaturze i absolutne dzieło sztuki, dochodzą komentarze, otoczka, wstępny opis. Powiem wprost - jarałem się na ten fanfik jak arab na kurs pilotażu. Chciałem na własne oczy zobaczyć, co to takiego. Czy jest tak wspaniałe, jak wielu mówi? Czy ta lektura odmieni moje życie? Czym prędzej więc załapałem się do sztabu pre-readerskiego i zaatakowałem tego fika.

     

    Co sądzę?

    Normalnie napisałbym tutaj recenzję, typowy komentarz, czy coś w tym stylu, ale... To nie na miejscu teraz, wolę po prostu Wam... poopowiadać. Zanim jednak zacznę stwierdzam, że tłumaczenie jest po prostu ładne i... dziękuję za możliwość jego czytania. Znam język angielski dość biegle, mówię nim i go rozumiem, ale czytanie "trudnego" fanfika ze słownikiem w ręku miast być przyjemnością, mogłoby stać się udręką. Tym bardziej serce rośnie, że Dolar to tłumaczy.

     

    No ale dobrze, o czym to jest możecie dowiedzieć się z opisu. Ja sam czytając pierwsze, dwie, trzy strony miałem jeszcze mieszane uczucia, ale potem, gdzieś tak koło piątej, do ósmej, wiedziałem, że ten fik jest dobry. Mało tego, już jest świetny. Na Miłość Boską, dlaczego ten komentarz jest taki trudny?

    Wiecie... powiedzieli mi, że im dalej, tym fanfik mocniej oddziałuje na czytelnika. Ja jego moc czuję już po pierwszym rozdziale. Tym samym zastanawiam się, czy powinienem czytać go dalej. To głupia dywagacja, bo wiem, że sobie tego nie odmówię, ale... Znając życie, mocno go przechoruję.

     

    Dlaczego jednak tak szybko? Czemu mówię po lekturze jednego rozdziału takiego słowa? Co takiego sprawiło, że czekam na BP, choć na dobrą sprawę nic jeszcze nie wiem?

    Styl i narracja są dobre, ale to nie to. Nie były to też ani fabuła, ani nadzwyczajna kreacja któregoś z bohaterów, ani jakiś pomysł, który rzucił mnie na kolana.

    Po prostu to opowiadanie, widzę to już teraz, ma Ducha. Ducha, który sprawia, że muszę myśleć nad tym, co przeczytałem. Do tego wszystkiego Duch ten nadaje tekstowi emocji, praktycznie rzecz biorąc czuję, że to, o czym czytam jest poważne i poruszające, nawet jeśli nie wydarzyło się nic dużego kalibru. Kurcze, jeśli to pójdzie dalej, a wierzę że pójdzie... Ten fik jest dla mnie szansą, że będę żył opowiadaniem... a dla takiej szansy warto mieć nadzieję.

     

    Nie będę wymyślał wad tekstu, choć może na jakieś bym wpadł. Po prostu czytajcie to i dajcie się ponieść Duchowi.

    Reszta jest milczeniem.

    • +1 1
  8. Sosna:

     

    Jak najbardziej rozumiem Twój tok myślenia, jednak zainteresowałeś mnie jednym drobiazgiem. Dam Ci dobrą radę - jeśli nie chcesz oddać głosu na nikogo, zaznacz kratki w niepoprawny sposób. Miałem zbyt wielu znajomych w komisjach wyborczych by nie wiedzieć, jak to się czasem odbywa, puste karty bywają przerabiane na "dobre" głosy, a "złe głosy zostają zniwelowane poprzez dopisanie krzyżyka.

     

    Sam uważam demokrację za najbardziej wypaczone pojęcie naszych czasów. Ja rozumiem to jako system, w którym ludzie sami o sobie stanowią, to jest nawet najmniejszy człowieka ma jakiś, choćby najmniejszy wpływ na władzę. To, że tym u góry udało się przekonać ludzi, że demokracja to "system większościowy" było jednym z ich największych sukcesów. Biorąc pod uwagę moją, niecodzienną definicję, niektóre monarchie lub dyktatury są znacznie bardziej demokratyczne niż współczesne, niby tak bardzo szanujące obywateli państwa.

     

    Pozwolę sobie z umiarkowaną stanowczością stwierdzić, że nie jestem idiotą, dlatego jednak głosować pójdę. A głosowanie nie jest dla mnie ani prawem, ani obowiązkiem, tylko formą, która się nie sprawdziła, która bardziej od faktycznych zmian trzyma tych samych ludzi u góry.

     

    Przy okazji pozdrawiam wszystkich komentujących moje teksty.

  9. Witam wszystkich serdecznie!
     
    Tym razem proponuję Wam nowy temat do dyskusji. Z góry uprzedzam Was, że opinii może być tutaj bardzo dużo, dlatego nie bądźcie przerażeni lub źli, gdy ktoś nie będzie się z Wami zgadzał. Jestem pewien, że zachowacie odpowiedni poziom kultury i zachwycicie wszystkich swoimi trafnymi pomysłami i argumentami. Tak czy inaczej, czujne oko moderacji obserwuje...



    70c3f125ac065da0869834d0ea00fb8f.jpg?139


    (Nie mogłem się powstrzymać i wrzuciłem tu ten obrazek... akurat nawet pasuje.)
     
    Fluttershy jest jak wszyscy wiemy dość cichą i spokojną osobą, nieśmiałą i nienachalną. Jej przyjaciółki to prawdziwy kalejdoskop charakterów, wystarczy tylko spojrzeć. Pinkie Pie jest wesoła, otwarta i wszędzie jej pełno, Twilight lubi książki i porządek, nieraz do przesady, Rainbow uwielbia być podziwiana, jest przy tym odważna, pewna siebie i dość zadziorna, Applejack ceni sobie uczciwość i prostotę, a Rarity lubuje piękno i ma bardzo wyrafinowany gust. Każda jest inna.
     
    No ale przechodząc do tematu - które z tych klaczy są Waszym zdaniem najlepszymi przyjaciółkami dla Fluttershy. Rzecz jasna wiem, że przyjaźni się ona z całą piątką, ale grupa jest już na tyle duża, że z całą pewnością bardziej trzyma się z jednymi kucykami, niż z innymi. Teraz chciałbym poznać Wasze zdanie.
    Argumentując nie musicie ograniczać się do samej fabuły serialu, dodajcie swoje przemyślenia, własne opinie na temat osobowości, możecie nawet posiłkować się przeczytanymi informacjami, im więcej tego wyciągnięcie, tym lepiej.
     
    Dla tych, którym nie chce czytać się długiego wstępu ponawiam temat: Kto jest Waszym zdaniem najlepszą przyjaciółką dla Fluttershy i dlaczego?  

    A w spoilerze moja opinia:

    Każda z przyjaciółek Fluttershy jest inna, tak jak powiedziałem przy otwarciu. Jednakże z niektórymi jest jej z całą pewnością łatwiej się dogadać niż z innymi. Oto krótka rozpiska moich wniosków na temat jej relacji z innymi kucykami:

    Applejack - wiem z własnego doświadczenia, że mając grupę kolegów, jednych lubi się bardziej od innych. W mojej opinii to właśnie AJ jest tym kucykiem, który z całej piątki najmniej pasuje do Fluttershy. Owszem, przyjaźnią się, od czasu do czasu spędzają czas razem i rozmawiają, ale jednak, gdyby nie, że tak to nazwę "wspólnota", ich relacje byłyby słabsze. Przede wszystkim Applejack reprezentuje pewnego rodzaju pragmatyzm życiowy, podczas gdy Fluttershy żyje w dość... nietypowe sposób, na obrzeżach wioski, mieszkając sobie ze zwierzętami, którymi się opiekuje. Jedna lubi wysiłek, sport i pracę fizycznie, podczas gdy druga spędza czas w najspokojniejszy sposób, jaki tylko może wymyślić. Z pewnością obie mogą wiele zyskać w kontaktach ze sobą i sporo się od siebie nauczyć, jeśli tylko znalazłyby wspólny temat, a ten nie jest tutaj oczywisty.

    Rainbow Dash - tutaj sytuacja byłaby podobna jak w przypadku Applejack, ale dochodzi inna kwestia. Przede wszystkim błękitna klacz, podobnie jak Fluttershy, jest pegazem. W ten sposób zdarza im się robić coś razem częściej, z racji tej samej rasy. Do tego wszystkiego wszystko wskazuje na to, że znają się już bardzo długo. Zdaje mi się też, że Rainbow nie do końca rozumie Fluttershy, podczas gdy nieśmiała klacz czuje, jakby lekko znajdowała się w jej cieniu.

    Pinkie Pie - mogłoby się zdawać, że różowa klacz ma zbyt wybuchowy temperament dla tak spokojnej osoby jak Fluttershy, ale dla mnie te dwie jako przyjaciółki całkiem dobrze sobie radzą. Pinkie szanuje delikatność żółtej klaczy i rzadko stara się ją uszczęśliwiać na siłę. Jest też jedną z tych, które usiłują pomóc Fluttershy zmienić się na lepsze, co bardzo się ceni.

    Twilight - nie mam za bardzo wyrobionego zdania na ten temat. Dość dobrze się dogadują, ponieważ obie wolą mniej huczne sposoby spędzania czasu. Tutaj bardzo chętnie posłuchałbym raczej, co Wy macie do powiedzenia, bo ja sam za bardzo nie wiem.

    Rarity - moim zdaniem przyjaciółka numer jeden Fluttershy. Obie są najbardziej "dziewczęce" charakterem, z tym, że Rarity wybrała ścieżkę damy. Mają podobne zainteresowania, organizują sobie razem czas, mają o czym rozmawiać - znakomicie. Do tego wszystkiego zdaje mi się, że Rarity jest dla Fluttershy pewnego rodzaju ideałem damy, od którego próbuje się uczyć. Nikt tak jak ona nie pokaże nieśmiałej klaczy, jak należy się ubrać, zaprezentować w towarzystwie i pracować nad swoim wyglądem i pewnością siebie. 

     

    W ramach podsumowania mogę powiedzieć, że moim zdaniem Rarity jest najlepszą przyjaciółką Fluttershy, a gdzieś za nią czai się Pinkie Pie. Nie mam zdania co do Twilight, z Rainbow spędza dużo czasu, ale jednak bardzo się różnią, Applejack jakoś tak przypadło ostatnie miejsce, co nie znaczy, że się nie przyjaźnią, o nie, po prostu mniej do siebie pasują.

    Przypomnę, że to wyłącznie moja opinia podparta moimi przemyśleniami na temat MLP.

     



    Zapraszam do dyskusji!

  10. Przepraszam wszystkich, że tak bezczelnie zostawiam post pod postem, ale opowiadań nikt jeszcze nie skomentował, a ja mam sporo do powiedzenia. Swoją drogą, zanim jeszcze zacznę, zachęcam do zainteresowania się tym fikiem, bo prezentuje on całkiem wysoki poziom.

     

    Stronę techniczną mogę ugadać z autorem, dlatego tym razem ją sobie daruję. Potencjalnym czytelnikom powiem tylko, że spokojnie mogą zabierać się za tekst, bowiem nie ma tragedii.

     

    Właśnie. Ten komentarz kieruję w stronę publiki, wyjątkowo bardziej niż do Vertigo'a (nie wiem jak to się odmienia). Tego opowiadania jest dużo, to seria mająca łącznie ponad 100 000 słów, ukończona. Ponieważ każdy ukończony fanfik jest wartościowy, choćby tylko dlatego warto się nim zainteresować. Teraz powiem trochę, co sądzę.

     

    Jestem po lekturze "Symfonii" i "Opus Magnum". O ile to pierwsze to preludium, jak dla mnie "ledwie nawet", to Opus Magnum jest już opowiadaniem długim, pisanym z perspektywy naszej szóstki bohaterek. Tu naprawdę jest o czym pisać, bowiem próbka jest solidna. Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem.

     

    Wiele osób ceni sobie postawienie naszych klaczy w trudnym położeniu, by potem móc dowiedzieć się, jak się zachowają. Dla fanów tego typu motywów, polecam to opowiadanie bezwzględnie. Miejscami jest bardzo brutalne, bardzo mroczne, wręcz bolesne. Utrzymuję jednak ciągle swoje zdanie z poprzednich postów, to nie gore. Grimdark, ciężki miejscami, ale nie gore. Tutaj niektóre psychiczne tortury są dużo gorsze, niż opisy bólu i potworności, jakie można znaleźć. Jak dla mnie, autor naprawdę się postarał. Rzecz jasna jedne rzeczy wypadły lepiej, inne gorzej, ale ogół prezentuje się bardzo dobrze.

     

    To będzie mój następny punkt. Co sądzę o przedstawieniu postaci kanonicznych:

     

    Twilight - prawdę powiedziawszy najmniej wyraziście przedstawiona. Zaradna, umiejąca zebrać się w trudnym momencie, mająca w sobie lidera. To już wystarczająco dobrze. Prawdę mówiąc uważam, że jest jedną z bardziej zaniedbanych postaci tutaj, bowiem można by przedstawić ją dokładniej... choć z drugiej strony nie jest to nawet konieczne, tak jak jest, jest ok.

     

    Pinkie - jak dla mnie bardzo przesadzona kreacja, z duża dawką Pinkameny i Jokera z Mrocznego Rycerza. Jak dla mnie, kreacja wyrazista do bólu, jednak zostawiająca sporo do życzenia i ciut... zbyt mroczna. Nie zmienia to faktu, że jej rozwiązanie było dla mnie cudowne, zaskakujące i jest w mojej opinii najmocniejszym punktem fika.

     

    Applejack - słabsza strona klaczy, będącej dla mnie uosobieniem siły i wytrzymałości psychicznej. Wiem, że zło mogło na nią trochę zadziałać, ale... Jak dla mnie jeden ze słabszych punktów.

     

    Rarity - tutaj wdarła się trochę przesada i prawdopodobne niezrozumienie priorytetów Rarity. Nie zmienia to faktu, że i tak miło się czyta, choć jakiś fanatyk tej postaci może poczuć się zawiedziony.

     

    Rainbow Dash - moim zdaniem naprawdę świetna. Zdetermnowana, silna, gotowa do poświęceń, odważna, choć przy tym ciągle lekko zarozumiała i dość zadziorna. Dla mnie chyba najlepiej przedstawiona postać.

     

    Fluttershy - jako fanatyk tej klaczy, zawsze mam mnóstwo zastrzeżeń do jej kreacji. Tutaj... hmm... Powiem tylko tyle, że akceptuję to, co jest. Pasuje to do mojej wizji Fluttershy, pomocnej, gotowej poświęcić własne dobro dla innych, jednak czasem zapomnianej i niedocenionej. Poza tym autor nie poszedł w jej nieśmiałą i przerażoną stronę, mimo kompletnie innego przedstawienia niż tego, które zwykle prezentują nam fiki, udało mu się ją oddać wiarygodnie. Rzecz jasna mógłbym rzucić zastrzeżenia i wymyślić parę rzeczy, które bym zmienił, ale i tak jest bardzo spójnie. Brawo.

     

    Postacie zaprezentowane przez autora są... w porządku, choć może ciut przekombinowane. Poczekam z ich rozwinięciem do następnych opowiadań.

    No i... ja bym stąd jednak wywalił CMC, ale może następne opowiadania przekonają mnie, że się mylę. Uprzedzony Alb jest uprzedzony.

     

    Fabularnie... Jest ok. Główny motyw sprowadza się do problematyki bohaterów, złoczyńców oraz tego, że do istnienia heroizmu potrzebne są wyzwania. Jak dla mnie przedstawione zostało to z głową. Pewne wyjaśnienia to dla mnie jak na razie ciut za dużo...

     

    I właśnie, wiem, że mam Was zachęcić, ale muszę powiedzieć o dwóch największych dla mnie problemach tego fika: Przekombinowanie i przepoetyzowanie. Sceny dynamiczne i takie, które łatwo dało się rozłożyć na czynniki pierwsze (jak ww. rozwiązanie motywu Pinkie czy kreacja Rainbow lub Fluttershy) wypadły świetnie. Te skomplikowane... Z całą pewnością nie jestem docelowym adresatem tekstu, bo moim zdaniem pewne problemy dało się rozwiązać lepiej, gdyby tylko je uprościć. O przepoetyzowaniu pisałem wyżej, ale dodam parę słów. Niektóre opisy mają wyglądać ładnie, a zaczynają pretensjonalnie. To kwestia gustu, mimo wszystko nie zarzucę autorowi braku jakości jego narracji, bo byłoby to kłamliwe i niesprawiedliwe, ale naprawdę wolałbym zastąpienie poetyki czyś innym, prostotą, może przemyśleniami, odrobiną zwyczajności. Jak dla mnie skończyłoby się to z korzyścią dla tekstu.

     

    Co jak co, ale fanfik się broni. Mówiłem, że nie jestem jego docelowym odbiorcą, a mimo to uważam go za dobry. Jestem przekonany, że znajdą się tacy, którzy to dzieło pokochają. Zapraszam wszystkich do czytania i zapewniam, że jeszcze skrobnę parę komentów.

     

    Pozdrawiam serdecznie autora i czytelników!

    • +1 2
  11. Pozwolę sobie odpowiedzieć na Twój komentarz, przeczytałem już też około połowy Opus Magnum. Wesoło, bo sam tak kiedyś nazwałem jeden ze swoich rozdziałów. Ale nie o mnie ma być tutaj mowa, tylko o Tobie i Twoim fiku.

     

    Na samym początku: zapraszam na gg 9912212 lub ewentualnie pisać na maila [email protected]. Zawsze chętnie pomagam ludziom z tekstami literackimi, zwłaszcza z tymi sensownymi, a ten z tego co widzę ma szansę być dość dobry, bo Opus już jest lepszy od tego nieszczęsnego preludium.

     

    A co do Twojego komentarza:

     

    11 lat, to pokaźne doświadczenie, ja ledwie siedem, ale i tak sądzę, że się na tym znam. RPG faktycznie są dobrym przygotowaniem do przyszłej kariery literackiej, ponieważ sporo uczy, głównie na gruncie konstrukcji fabuły, opisów i bohaterów. To już atut dla Ciebie, że to potrafisz.

     

    Warsztaty literackie? To z całą pewnością dość wartościowe, jednak... Hmmm... wiesz, większość tego to sprawy dyskusyjne. Być może mam mniejsze umiejętności i doświadczenie niż prawdziwi pisarze, ale też nie jestem człowiekiem z ulicy. Stosowanie bezokoliczników i zbyt krótkich zdań w niektórych miejscach, gdzie nawet pozornie mogłyby się udać, psuje mi kompozycje. Co też jest dziwne, bo sam jestem znany z tego, że moje zdania są "wyszczekane" i niezbyt długie, w przeciwieństwie na przykład do wyżej komentującego Dolara, który lubuje się w "piętrowych" wręcz zdaniach złożonych. Tak naprawdę bardziej niż wiedzy, jest to kwestia wyczucia.

     

    Bardzo chwali Ci się to, że postanowiłeś udostępnić gotowy tekst, tym bardziej zasługujesz na kilka komentarzy z mojej strony. Otagowanie jest dość dobre, tylko, jak mówiłem, całość jest jednak dość brutalna i naprawdę nie dla młodszych czytelników.

     

    Też nie jestem mistrzem interpunkcji, dlatego informuję tylko o rzeczach oczywistych. Byłoby więcej, ale brak możliwości zaznaczania komentarzy na tekście utrudnia korektę w stopniu znaczącym.

     

    Dokładnie wyjaśnię Ci co i jak zrobić, ale zamiast bawić się privami wolałbym po prostu to z Tobą ugadać, w dowolny sposób. Jeśli jednak z jakiegoś powodu nie chcesz, po prostu pierwszy napisz do mnie prywatną wiadomość, a ja odpowiem.

     

    A wyrozumiałość otrzymujesz, mało tego, nawet mój szacunek. Co jak co, ale napisałeś fanfika, dłuższego, niż jakikolwiek mój dotychczasowy, a ciągle mającego jakiś sens. Tym bardziej chciałbym Ci pomóc i móc dzielić się moimi wskazówkami i odczuciami na bieżąco.

     

    A co do rzeczy ze spoilera:

    Nie słuchałem Twojej muzyki, nie wczoraj, gdy dowiedziałem się, że Elvenking wypuścił singla, dlatego cały tekst łyknąłem z puszczonym "Elvenlegions" na pętli. Być może do muzyki odniosę się później.

     

    Przeczytałem już sporo części II i całą pierwszą Opus, a Maestro... Wybacz mi, że to powiem, ale dla mnie zdaje się typowy. Po tej ilości tekstu, który już minął, jego kreacja jest naprawdę dość... widziałem już tego typu "łotrów", grzecznych, uprzejmych, szalonych i z pasją, a jednak robiących wiele złych rzeczy. Pragnąłbym czegoś... innego. Myślę, że doczekam się tego później.

    Co do konkretnych elementów, będę o tym jeszcze pisał.

     

    Pozdrawiam i zapraszam do skontaktowania się ze mną!

    • +1 1
  12. Dobrze, na wstępie przepraszam, że miast odnieść się do wszystkich utworów, zdecydowałem się zrobić to ratami. Przeczytałem już "Symfonię", by mniej więcej wyrobić sobie zdanie, jak to będzie wyglądać. Jak tylko doczytam resztę, dodam opinię do kolejnych. I tak mam co komentować, samo preludium sporo mówi mi o tym fiku.

     

    Graj, muzyko! (jakże trafne)

     

    Strona techniczna nie jest zła, nie widziałem błędów ortograficznych, jakieś potwornej stylistyki, na interpunkcję nie zwróciłem szczególnej uwagi. Mam jednak sporo zastrzeżeń na temat niektórych zdań i stosowanego języka. Podkreśliłbym to wszystko w dokumencie, ale nieszczęśliwie nie mogę, bo praca nie znajduje się na docsach.Naprawdę, szczerze polecam przerzucić to na moim zdaniem najlepszy nośnik, jakim są google docsy. Nie jest to specjalnie trudne, a wiele nam ułatwi. Nie zapomnij o odblokowaniu komentarzy, przydadzą się. A teraz w spoilerze wypiszę kilka znalezionych przeze mnie rzeczy:

    Sam początek "delikatny, melodyczny odgłos piania". Specjalnie sprawdziłem w słowniku, bo użyte słowo wydało mi się niepoprawne, najwyraźniej miałem rację. "Melodyczny" odnosi się do aspektów bardziej... hmm... technicznych, tutaj zdecydowanie pasuje słowo "melodyjny". Drobiazg, ale warto zmienić.

     

    Widzę, że bardzo nie lubisz czasowników. Być może nadaje to odrobinę poetyki Twojemu stylowi, ale czasem brzmi dość... okrutnie dla języka, dlatego doradzam zmniejszyć ilość równoważników zdań.

     

    Czasami niektóre zdania lepiej połączyć. Zgubiłem niestety przykład, w którym przecinek był wręcz konieczny zamiast kolejnej kropki (ach ten brak komentów...), ale tego jest tam sporo. Na Twoim miejscu połączyłbym niektóre zdania.

     

    "Klacz Jednorożca" niby nie jest to typowy błąd, ale ta forma źle brzmi. Broń Panie Boże jakieś "jednorożki", "jednorożyce" czy inne draństwa, ale to co jest też nie sprawia zbyt dobrego wrażenia. Po prostu "Klacz będąca jednorożcem", bardziej elegancko.

     

    Styl, narracja, używany język... Tu mam mieszane uczucia. Z jednej strony pasują do klimatu utworu, ale z drugiej... Może to kwestia tego, że ja nie jestem specjalnym zwolennikiem łączenia poezji z prozą. Uwielbiam poezję, uwielbiam prozę, ale jednocześnie... najczęściej powstają z tego dziwne twory, którym daleko do jakości. Tutaj nie ma akurat tragedii, ale styl jest jak dla mnie mocno przepoetyzowany. Niektórzy będą to lubić, inni nie, to bardziej cecha niż wada...

    I tak niektóre sceny są opisane ładnie, logicznie i przejrzyście, a inne... właśnie zdarza mi się gubić w opisach. Sprawdzę potem, jak to jest w następnych utworach, może coś zmieni się na lepsze.

     

    No, ale gadam tu o rzeczach bardziej wizualnych, a warto powiedzieć kilka słów a fabule i klimacie utworu:

     

    Jeśli to Twój pierwszy tekst, to zacząłeś z grubej rury. Być może odrobinę porwałeś się z motyką na słońce, ale efekt nie jest taki zły. Przedstawienie pewnego rodzaju szaleństwa w kontakcie z prostotą kucyków zostało zrobione nadzwyczaj sprawnie. Po lekturze preludium mam jednak kilka zastrzeżeń...

    Zacznę może od tego, co mi się podobało. Cieszy mnie historia kucyka, który upodobał sobie muzykę, nawet jeśli to kończy się aż obłędem. Słuchając kolejny raz "Beethoven's Last Night" Trans-Siberian Orchesta'y (swoją drogą bardzo polecam, maestria symfonicznego metalu), naprawdę polubiłem tę tematykę. Podobały mi się opisy ucieczki, a rozkład przypominał mi trochę moje własne fiki lub pewnego rodzaju średniowieczne ryciny "memento mori" czy "danse macabre". To zdecydowanie na plus.

     

    Podstawowe wady widzę jednak dwie. Po pierwsze - balansujesz na granicy regulaminu. Teraz od wizji moderatora zależy, czy ten tekst nie znajdzie się w MLN, ponieważ niektóre opisy są straszliwie dosadne. Niektórzy w tym fandomie jakoś lubują się w torturach... Nie nazwałbym tego nawet gore, bardziej mocnym grimdarkiem, ponieważ klimat jednak jakiś tu mamy. Doradzałbym jednak ostrożność i umiar.

    Następną kwestią, dla mnie najsmutniejszą... Jakoś przejadło mi się już okrucieństwo dla samego okrucieństwa. Owszem, ten kucyk kocha muzykę, ale robić takie rzeczy... Wiem, że ma nie po kolei w głowie, mimo wszystko można było to pokazać na o wiele więcej łagodniejszych sposobów. Niestety, najczęściej wybieraną kreacją jest albo tragiczny poeta, który niszczy sam siebie (i nie da się z nim wytrzymać), albo właśnie straszliwy okrutnik, rozsiewający cierpienie dla swojej pasji. Efekt nie jest zły, ale... no cóż, nihil novi. A mam wrażenie, że Ciebie byłoby stać na więcej, bo dostrzegam tu jednak umiejętności.

     

    Jak najszybciej wezmę się za pozostałe teksty. Wtedy też rzucę jakieś rady z otagowaniem.

     

    No i kilka rad. Miej interesujące pomysły, mniej dramatu i okrucieństwa dla okrucieństwa, a więcej interesujących zwrotów wewnętrznych... To chyba tyle... Jak mówiłem, powiem więcej po kolejnych próbkach. Piszesz jednak całkiem nieźle i warto rzucić na to okiem.

     

    Pozdrawiam i życzę powodzenia!

  13. Najwyższy czas, by wręczyć komuś nasz kwiat. Rzućmy okiem na listę, co to takiego było...
    - Dziewanna drobnokwiatowa...
    - Dziękuję, Fluttershy. Spójrzmy na... ach jaki wspaniały, żółty kolor. Wszystko co żółte jest najlepsze, tak mówi sformułowana przeze mnie teoria świata dwóch kolorów - żółtego i zielonego.
    - Uhm... Nie jestem przekonana... Myślę, że troszkę przesadzasz...
    - Teraz tak myślisz, ale gdy niebawem świat nauki ją uzna, zmienisz zdanie. Dobrze, zgodnie z oficjalnym werdyktem, dziewannę drobnokwiatową (ach, ten żółty...) dostaje:


    Kruczek Van Dort

    Serdecznie gratuluję! Tak pięknie żółta roślina powinna mieć jakiś ładny wazon!
    - To miło, że coraz więcej użytkowników dostaje kwiaty. Taka sympatyczna inicjatywa...
    - To prawda. Teraz twoja kolej, co takiego znalazłaś?
    - To storczyk purpurowy, ładny okaz...


    Orchis_purpurea6.jpg


    - Faktycznie, bardzo ładny. Z kształtu przypomina trochę człowieka.
    - Rzeczywiście... Jak myślisz, kto dostanie taki kwiat?
    - O tym już zdecydują użytkownicy. Zapraszamy do głosowania!

    Róża - Wszyscy! 
    Irys - Arjen
    Tulipan - Tric (oddany)
    Chryzantem - Jacob.zvierz
    Lilia wodna - Magenta
    Stokrotka - Melody
    Piwonia - Vanai
    Cynia wytworna - PitPL
    Fuksja - Octavia
    Miłek wiosenny - Lisica
    Mleczak - Bellamina
    Dziewanna drobnokwiatowa - Kruczek Van Dort
    Storczyk purpurowy - ...

    • +1 1
  14.            Akcja „Buldożerem przez fanfiki” istnieje już od jakiegoś czasu, teraz dopiero jednak trafiła mi się naprawdę dogodna okazja, by wypowiedzieć się na jej temat. Wielki powrót, trochę nowości, wręcz wystawienie artykułów na front i ogień maszynowy krytyki, wymarzona sytuacja, bym i ja wtrącił swoje trzy grosze.

               Zanim jednak przejdę do sedna, pragnę trochę się usprawiedliwić. Pozwalam sobie na wiele oraz piszę z perspektywy znawcy tematu, ponieważ, nieskromnie przyznam, faktycznie już zdążyłem się z nim zapoznać. W fandomie bytuję na tyle długo, że dość dobrze rozumiem, co się w nim dzieje. Co więcej, od początku swojej kariery w naszej społeczności, jestem autorem, czytelnikiem i komentatorem fanfików. Tym bardziej nie mogłem przejść obojętnie wobec publicystyki Mordecza oraz jego wizji recenzji.

               Ciągnę wstęp, bowiem przed przystąpieniem do „recenzji recenzji”, jest jeszcze kilka kwestii godnych wyjaśnienia. Fandom bardzo zmienił od początku swojego istnienia, jednak pewne sprawy wciąż pozostają ważne, a niektóre potrzeby wciąż są aktualne, wręcz ponadczasowe. Od samego początku postulowałem, że jedną z najbardziej potrzebnych rzeczy na scenie fanfików, jest solidne zaplecze recenzentów i opiniotwórców. Stan tego zaplecza znacznie się poprawił, ale ludzie zajmujący się tym są ciągle w cenie, cały czas mogą zrobić masę dobrego dla nas wszystkich, zarówno autorów, jak i czytelników. Ci pierwsi potrzebują jak najwięcej rad i informacji, w którą stronę powinni zmierzać ze swoją twórczością, jak doskonalić swój warsztat i jak lepiej radzić sobie z kreacją swoich opowiadań, drugim natomiast przydałyby się wskazówki, które opowiadania warto czytać. Czytelnicy są jak życiodajna woda, którą opiniotwórcy, niczym rów melioracyjny, mogą (i powinni) doprowadzać do najlepszych dzieł.

               Każda pojawiająca się w świecie twórczości literackiej tego rodzaju inicjatywa, z miejsca staje się wartościowa. Tym pozytywnym akcentem przejdźmy do meritum mojego komentarza na temat „Buldożera”.

              

               Obecnie jest to sześć recenzji, przedmowa, wyjaśniająca genezę serii, na końcu mały dodatek, w postaci artykułu na temat dialogów. Mam niestety tego pecha, że żadnego z recenzowanych dzieł nie przeczytałem w całości, dlatego nie mogę porównać mojej opinii z opinią Mordecza, a tylko i wyłącznie odnieść się do tego, co napisał. Szkoda.

               Zacznijmy od przedmowy, ponieważ z niej najłatwiej będzie wyjść nam dalej. Już na samym początku w oczy rzuca mi się pewna rzecz. Z mojej perspektywy autor zdecydowanie należy do tych, których działanie może pomóc twórcom fanfików, znacznie bardziej, niż ich czytelnikom. Spójrzmy prawdzie w oczy – rajd kombajnem po polu docsów, by pozaznaczać tam jak najwięcej błędów, nieścisłości i niesprawnej stylistyki, jest bezcenny dla autora już od początku, jednak czytelnikowi pomóc może najwyżej pośrednio, gdy autor jakoś się do wytknięcia tych błędów odniesie. Mordecz sam jednak potem napisał, że dalej przerzucił się na rzeczy „przyjazne czytelnikowi”, to jest opisywanie tych cech fików, które mogą dla czytelnika mieć większe znaczenie, niż sama strona techniczna.

               Ta opisana zmiana wydała mi się interesująca. Mordecz stwierdził, że złagodniał, przyjął jeden schemat recenzji, zaś ich treścią starał się zainteresować czytelnika. To dobrze. Moim zdaniem, jest to zabieg wręcz konieczny, jeśli przyjmuje się taką formę. O ile komentarz pod fikiem na forum lub FGE trafi przede wszystkim do pisarza, o tyle oficjalna recenzja, mniej lub bardziej profesjonalna, ma już inną docelową grupę odbiorców. Dalej trochę informacji, jak całość będzie wyglądać, krótko o kryteriach oceny i preferowanych opowiadaniach. W porządku. Własnej osoby opisanie pozostaje ciekawe, ale na dłuższą metę nieistotne przy reszcie recenzji.

     

               Teraz właściwa część, czyli same recenzje. Na pierwszy ogień pójdą dwie pierwsze, ponieważ tyczą się one dużych fików, mających swoich zaprzysięgłych fanów i pewną popularność. „Trzy Strony Medalu” Pillstera i „Blast” Applejuice. Pierwsze co rzuca mi się w oczy, już od razu, to duża ilość tekstu. To z całą pewnością zaleta, ponieważ jeśli oczekuję poważnej recenzji, chcę mieć co poczytać. Tutaj też można zauważyć pewną kompozycję. Tak jak Mordecz już wspominał, przyjęty został stały schemat: wstęp, przedstawienie fika, jego mocne i słabe strony (wyraźnie wyszczególnione), na końcu podsumowanie. W skrócie – typowy, choć jak najbardziej poprawny schemat. Co do treści – mam kilka zastrzeżeń.

               Zacznijmy od bardziej technicznej sprawy, czyli stylu. Niektóre zdania dziwnie mi brzmią, trochę jak połączenie stylu szkolnego z wypowiedziami intelektualisty. Ogólnie całość stoi na dość dobrym poziomie, jednak czasami zdarzają się potknięcia. Zaznaczyłem w tekście kilka rzeczy, jeśli chodzi o budowę zdań lub użycie pewnych słów. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, dlatego nie należy się tym przejmować, choć z przykrością stwierdzę, że z perspektywy ocenianych może niezbyt profesjonalnie wyglądać, gdy oceniający ich popełnia błędy. By nie pozostać gołosłownym, przywołam tutaj kilka rzeczy, które sam znalazłem:

             

    „Ciekawą kreacją jest Celestia, którą znamy jako ta dobra, miłościwa istota. W „Trzech Stronach Medalu” występuje jako ofiara skorumpowana przez żądzę władzy. Pragnąc utrzymać autorytet wspaniałej i majestatycznej księżniczki, jest w stanie pozbyć się każdego potencjalnego zagrożenia, który mógłby rzucić cień na jej pozornie nieskazitelną postać.”

               To zdanie to przykra kopalnie niedociągnięć. Podkreśliłem je w tekście. Po pierwsze, odmiana sugeruje, że powinno się pisać: „…którą znamy jako tę dobrą, miłościwą istotę”. Po drugie słowo „ofiara” wyraźnie zostało użyte niepoprawnie, sugerując, że Celestia jest postacią dobrą lub pokrzywdzoną, gdzie dalsza część wyraźnie mówi co innego.

     

             

    „Podsumowując, „Trzy Strony Medalu” jest na pewno jedną z bardziej interesujących produkcji.”

               Błędne wykorzystanie imiesłowu. Ten błąd jest dość powszechny, nawet mógłbym przymknąć na niego oko, ale widziałem, że potem się powtarzał. Brakuje drugiej części do „podsumowując”.

     

               Dla mnie większym mankamentem są zdarzające się nieścisłości w rozumowaniu autora recenzji, sformułowania, które w mniejszym lub większym stopniu sobie przeczą. Na przykładzie recenzji „Blasta” zauważyłem niezbyt elegancki przypadek. W tym samym tekście, z tej samej perspektywy, autor więcej niż raz napisał, że tekst jest „uzależniający” i „można czytać go bez ustanku”, jednocześnie mówiąc: „w pewnym momencie lektura zaczyna nużyć”. Ponownie słowa „uzależniający” i „nużący” pojawiają się w podsumowaniu.

               Przepraszam, że nie zaznaczyłem wszystkiego, co rzuciło mi się w oczy, ale pisałem ten komentarz dość późno i zwyczajnie nie starczyło mi sił. Gwoli ścisłości – nie jest to pole minowe błędów, te rzeczy, o których wspomniałem, zdarzają się sporadycznie, jednak niezaprzeczalnie istnieją. Trudno, czas przejść do tego, co właściwie te recenzje ze sobą niosą.

     

               Przeczytałem wszystkie, ciekawy, jak prezentuje się postęp. Zdecydowanie najlepsza jest recenzja „Pięknego Serca”, to chyba jedyny fanfik, którego nie znałem, a po lekturze faktycznie mógłbym chcieć go przeczytać. Dobra robota! Na przykładzie tego postanowię jednak uskutecznić prywatę i moją osobistą krucjatę – dlaczego tak wielu upiera się stosować oceny numeryczne? Niby mogą one pomóc czytelnikowi, by jednym rzutem oka wiedział, czy tekstem faktycznie warto się zainteresować, czy jest słaby, średni, całkiem dobry, czy znakomity. Jednak oceny mają taki mankament, że rzadko korespondują z rzeczywistością. Przede wszystkim opinie i recenzje zawierają duża dawkę subiektywizmu, przez co to, co jeden oceni tekst na 4/10, inny na 8/10. Ponadto czytelnikowi ciężko wyrobić sobie skalę, gdzie właściwie zaczynają się rzeczy dobre, a gdzie wybitne. Może też doprowadzić to do katastrofy, gdzie różnica między dwoma fikami (ocenionymi na przykład 5/10 i 6/10) będzie nieporównywalnie większa, niż między jakimiś innymi (w recenzjach dajmy na to 6/10 i 9/10). Pod żadnym pozorem nie zabraniam nikomu stosowania ocen punktowych, jednak zapewniam, ze prowadzi to do ogromu problemów, a pożytku nie daje wcale tak wiele, zwłaszcza dla literatury.

               Następne recenzje też mają swoje wady. Ta z „Mojego Małego Fanfika” byłaby dobra, ale jako wydanie specjalne lub coś w tym rodzaju. Forma jest tu zupełnie inna, opisanie opowiadań jest zbyt krótkie, by mnie zachęcić lub pozwolić wyrobić sobie wstępną opinię. Dalej dostajemy recenzję odcinka. Tak, właśnie tak, ocenę odcinka. Moim zdaniem też mogłaby znaleźć się tam tylko i wyłącznie jako dodatek. Przede wszystkim, sama nazwa serii mówi: „Buldożerem przez fanfiki”. Odcinek zdecydowanie fanfikiem nie jest. Ostatni tekst… Nie mam nic do żartów, jednak byłoby lepiej, gdyby pojawił się on w momencie, gdy recenzji jest już na liście więcej, wtedy byłby bardziej na miejscu.

               Przez zakończeniem swojego wywodu pozwolę sobie jeszcze rzucić okiem na „Kącik publicystyczny”. Dostajemy w nim artykuł na temat konstrukcji dialogów, użycia w nich wielkich i małych liter oraz znaków interpunkcyjnych. Temat ciekawy i biorąc pod uwagę ilość błędów, nawet całkiem użyteczny. Osobiście stwierdzę z lekkim zawodem, że widziałbym dziesiątki ważniejszych spraw, które należałoby omówić, choć przyczyną tego może być fakt, że sam nie zwracam na tę budowę dialogów specjalnej uwagi. Tak czy inaczej, kącik zdaje egzamin, jestem przekonany – może być cennym dodatkiem, gdy trochę bardziej się zapełni. Co ciekawe, „Kącik” znacznie bardziej kierowany jest do pisarzy, niż czytelników, w przeciwieństwie do recenzji. Czy pójdzie w tę stronę? Czas pokaże.

     

               Pora przejść do posumowania… Z „Buldożerem przez fanfiki” wiązałem od początku duże nadzieje. Zdecydowanie na taką akcję jest miejsce w fandomie, z całą pewnością możemy ją pochwalać, jednak nie ukrywam, że trochę się rozczarowałem. Mordecz zdecydowanie lepiej sobie radzi w doradzaniu autorom, niż pisaniu spójnych, publicznych recenzji. Wiem, tekst ma już swoje lata, dlatego masa niedociągnięć wynika zapewne z niezdecydowania i rozbieżnych celów na przestrzeni tego okresu (tylko spójrzmy na przedmowę). Jak mówiłem, fandom potrzebuje wszelkich akcji recenzentów, dlatego będę ostatnim, który potępi „Buldożera”, nawet jeśli mam do niego wiele zastrzeżeń.

               Co doradzam twórcy? Napisać więcej recenzji, zdecydować się, czy chce bardziej pomagać autorom, czy czytelnikom, poprawić kilka niedociągnięć i z czasem cieszyć się solidną marką, gdy ta w końcu się wyrobi.

               Co zrobiłbym, gdyby to była moja seria? Być może trochę teraz przesadzam, dlatego ostrzegam, że to subiektywizm w najczystszej postaci. Bardziej poszedłbym w stronę zachęty i opiniotwórczości, w końcu stwierdziłeś w przedmowie, że akcja kierowana jest do czytelników.. Zrezygnowałbym też z ocen punktowych, zastępując je krótkim podsumowaniem słownym (i całkiem rozsądną formą plusów i minusów).

               Tak czy inaczej dziękuję za możliwość przeczytania tych recenzji. Z całą pewnością będę obserwował, jak rozwija się to przedsięwzięcie.

               Pozdrawiam i dziękuję za rozwijanie opiniotwórczej strony literackiej naszego fandomu!

              

    • +1 2
  15. Moi drodzy, Wasze głosy rozkładały się bardzo równo. Komisja w składzie - Regent Alberich, Wasal Działu, Protektor Dyskusji, Lord Zabaw etc. etc. i Fluttershy, Pani Chatki na Skraju Ponyville, Dziedziczka Everfree, Wielka Mistrzyni Oficjalnej Menażerii Kucyków i...
    - Uhm... przepraszam, że się wtrącam... ale chyba troszeczkę przesadziłeś... Znaczy, jeśli sądzisz, że to ważne, proszę, kontynuuj...
    Może faktycznie? No ale nic, darujmy sobie tytuły. Przejdźmy do sedna sprawy, czyli tego, co wszystkich interesuje - werdyktu. Otóż komisja w składzie...
    - Uhm...
    - Dobrze, już dobrze. Po prostu zdecydowaliśmy, że policzymy zarówno głosy na orła, jak i jastrzębia razem. Wiem, że to zupełnie inne ptaki, ale... na tyle podobne, że możemy sobie na to pozwolić. W dodatku smok, jak wszyscy wiedzą, jest stworzeniem dość niebezpiecznym, choć w przypadku Daring Do... Pewnie by się nadał... No ale nic, oto i wynik:


    878120_orzel-przedni.jpg


    Oto orzeł przedni. Piękny, majestatyczny, żądny przygód i nadzwyczaj pasujący do kogoś tak dzielnego, jak Daring Do. Trzymajmy kciuki i kopytka, by dobrze im się razem żyło.
    - Na pewno będą wspaniałymi przyjaciółmi. Orzeł przedni za miłość i opiekę odwdzięczy się pomocą w jej wyprawach. Dobrze... Kto jest następny na naszej liście...?
    - Uhm... Czy to pomyłk... a nie! Dziwne... No ale nic, to będzie z całą pewnością interesujące...
    - Możesz pokazać mi tę kartkę...? Spójrzmy... Ach, czy to...?
    - Yup, w rzeczy samej... Starswirl Brodaty!

    star_swirl_the_bearded_by_metrukuta-d4dz

    Jakie zwierze będzie pasowało najlepiej do tego legendarnego maga? Zapraszam do rzucania pomysłów!

    Scootaloo - kurczaczek.

    Diamond Tiara - wściekły kot

    Discord - wąż

    Lyra - zielona papuga

    Księżniczka Luna - nietoperz

    Pani Cake - kanarek

    Fleur De Lis - czerwona papuga

    Pani Burmistrz - jaszczurka

    Spike - żółw

    Bon Bon - kameleon

    Spitfire - feniks

    Big Macintosh - byk

    Iron Will - gadająca papuga.

    Snips - wąż rzeczny 

    Babs Seed - szynszyl

    Octavia - świerszcz

    Lightning Dust - gepard Hrabia

    Colgate - niebieska rybka

    Rumble - kotek

    Lotus - kot

    Amethyst Star - pies

    Medley - sowa śnieżna

    Screwball - Bazyliszek

    Daring Do - Orzeł

    Starswirl Brodaty - ?

  16. Jako, że dawno nie komentowałem dzieł Dolara, nadszedł czas, by wreszcie to nadrobić. Jest o czym pisać, bo nowy rozdział Progressio Ex Machina z całą pewnością warty jest nie tylko przeczytania i uwagi, ale i komentarza. Na wstępie pozwolę sobie powiedzieć, że jestem nadzwyczaj zadowolony, że rozdział się ukazał, a jego treść naprawdę mnie satysfakcjonuję, chciałbym, by szło to w tę stronę. Nie przyłączam się natomiast do publicznego narzekania na niską częstotliwość rozdziałów nie dlatego, że mi to nie przeszkadza, lecz... Po prostu sam postępuję jeszcze gorzej, więc nie chcę wyjść na hipokrytę i zostać publicznie (zresztą jak najbardziej słusznie) wyśmianym przez moich czytelników.

     

    No ale do rzeczy:

     

    Techniczne aspekty sobie daruję. To kolejny komentarz, a pod tym względem jest na tyle dobrze, że raczej nie muszę strzępić języka. Zostawmy korektorom korektę, a skupmy się na treści i stylu.

     

    No właśnie... Styl... Jak sam wiele razy akcentujesz, mamy kompletnie inne sposoby pisania. Tym bardziej cieszy mnie, że wreszcie miałem do czynienia z mocno gadanym rozdziałem. O ile tracisz (niestety) klarowność na dynamicznych scenach, o tyle spokojne rozmowy do spółki z opisami sytuacji politycznej, wojskowej i akcentami historycznymi (skądinąd wspaniałymi), sprawdza się jasno i dobrze. Prawdę powiedziawszy, pod względem oceniania wyłącznie narracji nawet pasowała by mi wersja "gabinetowa". Co mam na myśli? Miast bitew i wielkich akcji po prostu rozmowy i przemyślenia na temat ich konsekwencji i przygotowań do nich. Nie oznacza to, że akcja nie jest temu opowiadaniu potrzebna, o nie! Po prostu spokojnie poradziłoby sobie ono bez nie, co dobrze o fiku świadczy.

     

    Może jestem trochę za łagodny, ale naprawdę podobał mi się efekt końcowy. Trochę o przedstawieniu świata:

    Jest świetnie. Opisy sił zbrojnych, wojny z gryfami (zrobienie z czegoś tam sztampowego rozsądnego i łagodnego dodatku do historii to też sztuka) i subtelne wstawki na temat Królewskich Sióstr i sytuacji kucyków... Czytałem to bardziej zainteresowany niż przygodami w niektórych fikach. Światotworzenie tutaj stoi na naprawdę wysokim poziomie. Prawdę powiedziawszy warto czytać tego fika chociażby ze względu na "kompendium" wiedzy o Twojej wizji Equestrii.

     

    Ostrożnie! Moje słowa o fabule zawierać będą pewne ilości spoilerów!

    Fabularnie nie ma fajerwerków, ale też ich nie oczekiwałem. Ot rozmowa kilku kucyków, zastanawiających się, skąd tu wziąć paru tęgich ogierów do skopania arystokrackich zadów. W tle ekscentryczny naukowiec i konsekwencje świeżej tragedii. Nie ma tu objawienia, ale też go nie oczekiwałem (choć mam nadzieję, że czymś jeszcze nas zaskoczysz), wszystko prowadzone jest logicznie i konsekwentnie, to najważniejsze.

    Choć prawdę powiedziawszy jedna rzecz mnie ujmuję. Mam wrażenie, że z rozdziału na rozdział, będzie czuć coraz większe przyśpieszenie tempa wydarzeń istotnych dla ogólnej fabuły. Jakoś bardzo mnie to nakręca, ale z diagnozą wstrzymam się do następnego rozdziału. Jeśli tak by było, będę miał dodatkowy powód, by chwalić tego fika.

     

    Jeszcze kilka przemyśleń z paczki ogólnej. Uważam, że warto inwestować w tego fika. Jak wiesz, nie jestem fanem "Aleo", a ten po prostu uwielbiam. Wszystko jest w nim zrobione lepiej niż tam. Opisy tła, oddanie sytuacji kucyków, bohaterowie. Wiem, że jedno i drugie miało być w zamyśle zupełnie czym innym, ale tak czy inaczej, zdecydowanie skłaniam się ku temu fikowi.

     

    Parę słów skieruję też do przyszły czytelników. Czytajcie, bo warto. Porcja solidnej, dobrej, interesującej lektury. Tako rzekłem!

     

    Pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością oczekuję następnego rozdziału!

    • +1 2
  17. Tak, wszystko wskazuje na to, że ten piękny, monumentalny szerszeń azjatycki trafi do naszego admina, Tarretha.
    - Jestem przekonana, że będą wspaniałymi przyjaciółmi. Mam tylko nadzieję, że Tarreth będzie umiał się nim zająć...
    - Bez obaw, na pewno. No ale nie możemy spocząć, na laurach, następne owady czekają na nowy dom i nowego właściciela. A tym razem mamy dla Was coś specjalnego:
     


    6.jpg


    Oto wspaniały okaz Pasikonika Zielonego. Pasikonik... hyhy... Wesoło, biorąc pod uwagę, że podarujemy go komuś, kto z całą pewnością jest fanem kucyków. Może na miejscu byłoby nazwać go "Pasikucykiem"? Jak myślisz, Fluttershy?
    - Nie jestem przekonana... ale jeśli tak uważasz... Z niecierpliwością czekamy na wasze propozycje nowego właściciela tego pasikuc... pasikonika zielonego. Nie jest ani trochę uciążliwy, a za dom i opiekę odwdzięczy się pięknymi, nocnymi cykadami...
    Tak więc czekamy na decyzję, do kogo trafi to przyjemne stworzenie.



    Larwa Dziwaczka widłogonka - Warmen

    Jelonek rogacz - Celestor

    Modliszka - Siper

    Paź królowej - Magenta

    Trzyszcz - Phinbella Flynn

    Ślimak Winniczek - Unbridle i Ślimak

    Turkuć podjadek - Tric

    Patyczak - EverTree

    Larwa mrówkolwa - BiP

    Mrówka australijska - Emronn

    Chrząszcz Goliat - Yarpen

    Biedronka - Guardian

    Śpieszek Jaskiniowy- Sabina

    Karaluchy(dziwnie to brzmi)-Decaded

    Księżycówka-Arjen

    Ważka-Insomia

    NIEOWAD Skorpion - Draques

    Rybik Cukrowy - Discors Bass

    Szerszeń Azjatycki - Tarreth

  18. Witam wszystkich serdecznie!
     
    Oto przed nami kolejna dyskusja. Temat dość prosty, jednak dający Wam możliwość wypowiedzenia się i przekazania swojej opinii. No, to do dzieła!
     


    Odcinki z Fluttershy - jedne lepsze, inne gorsze

    99ba8274cbd756e22d115f5da4c25c8a.jpg

    Nie ukrywam, że uwielbiam Fluttershy. Jest urocza, pełna gracji, bardzo przyjazna, po prostu miło się ją ogląda. Gdy w odcinku będzie dużo Fluttershy, będzie on dużo lepszy! Ale czy na pewno...?
    Na ten przykład sam zwykle bardzo lubię epizody z naszą nieśmiałą klaczą. Jednakże, z całą pewnością jedne bardziej niż inne, a i znalazłby się taki, którego masa mankamentów nie pozwalała mi się nim w pełni cieszyć.
     
    Teraz pytania do Was:
    Które odcinki, w których pojawiła się Fluttershy, są Waszymi ulubionymi? A może któreś Wam się nie podobają? Czasami nawet sympatyczny akcent dodaje kolorów, jeśli tak, które odcinki mają Waszym zdaniem najlepsze sceny z żółtym pegazem?
     
    Na dobry początek dodam też garść moich opinii:

    Spotykałem się z głosami, że w odcinku "Dragonshy" Fluttershy była denerwująca. Nie dla mnie, bardzo lubię ten odcinek, jest dla mnie pierwszą wizją, która pokazuje, jak wiele, gdy sytuacja naprawdę tego wymaga, Fluttershy potrafi zrobić. Z pierwszego sezonu podobał mi się też odcinek "Stare Master", był to nawet jeden z moich ulubionych. Kolejny raz żółta klacz pacyfikuje jakiegoś stwora (tym razem kuroliszka), jednocześnie cały czas zachowujemy spokojną, przyjemną otoczkę. Coś jest w nim takiego, co sprawia, że chcę go oglądać. Dla odmiany "A Bird in the Hoof" był... po prostu nudny (rzecz jasna moim zdaniem).


     
    Zapraszam do dyskusji!

  19. Dobrze, z góry dziękuję, że już pierwszego dnia pojawiło się tyle miłych komentarzy. Odpowiem na nie hurtem, po kolei:

     

    Dolar:

    Bardzo cieszy mnie Twój entuzjazm oraz to, że doceniasz moją kreację Rarity. A co do pytań, tych pojawi się więcej w następnych opowiadaniach.

     

    WładcaCiemnościIWszelkiegoZła:

    Tajemniczość, multum pytań i klimat niezwykłości, do spółki z ciągłym zachowaniem codzienności, był celem tego fika. Nawet nie wiesz jaką radość sprawił mi Twój komentarz, widzę, że jakoś to działa. Co więcej przypomnę, że zakończyłem dopiero pierwsze opowiadanie, nie całą serię. Wiele rzeczy będzie wracać i dalej się rozwijać.

    No i dziękuję za hojną ocenę, a jeszcze bardziej za słowa, że Twoim zdaniem mój fik "coś ze sobą niesie". Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ważne.

     

    Baffling:

    Kolejny raz - zwłaszcza Ty dobrze wiesz, o co w tym wszystkim chodzi. Największą przeszkodą dla każdego kucyka i człowieka, nie są straszliwi magowie, potężne smoki i niesamowite artefakty, tylko on sam. Tutaj przygodą ma być samo radzenie sobie z dniem codziennym. A tajemnica doda smaku, oj doda.

    Co do sekretów, w jednym "źródle" (nie powiem jakim, to sekretna wiedza) nauczyli mnie jednego tricku. Scenarzysta za każdym razem łudził nas, że zbliżamy się do zakończenia intrygi, a tak naprawdę przy każdym "to już to miejsce", wiedzieliśmy jeszcze mniej. Być może właśnie idę w tę stronę.

    Pinkie Pie nie mógłbym zepsuć, chociażby ze względu na Ciebie. Zresztą wiem, że będziesz gotowy służyć radą. Tym lepiej.

     

    Pozdrawiam serdecznie wszystkich!

  20. Witam wszystkich!

     

    Ze szczerą radością prezentuję Wam mojego nowego fanfika. Gwoli ścisłości - nie porzuciłem pracy nad innymi opowiadaniami, wciąż gdzieś tam tworzą się... powoli. Teraz dochodzi jeszcze ten. Oto przed Wami:

    Poszukiwacze Ścieżek

    Fik zaplanowany został na sześć opowiadań, połączonych chronologią i fabułą. Każda część skupia się na innej bohaterce, a ostatecznie wszystkie stworzą spójną całość. Teraz krótki opis całości:

     

    Czasem największe przygody bledną przy tym, co sami możemy sobie zgotować, nie porzucając nawet naszego codziennego życia. Podczas gdy Twilight Sparkle udała się na daleką wyspę Wotan, by tam badać strukturę prastarej, nieznanej magii, jej przyjaciółki zostały w spokojnym Ponyville. Z czasem jednak wszystko zaczyna się komplikować. Gdy kontakt z uczennicą Celestii ogranicza się tylko do sporadycznej wymiany korespondencji, muszą sobie radzić same. Czy wszystko jest zawsze tym, czym wydaje się być? Co ma większą moc, przeznaczenie, czy wybór? I kim jest ten tajemniczy kucyk o słomianych włosach?

     

    EDIT:

    Oto dołączam drugie opowiadanie z serii. Zapraszam do czytania!

     

     

    Preludium

     

    Szczęśliwy klejnot [Rarity][slice of Life][Mystery]

    Biała klacz miała wyjątkowe szczęście. Nigdy jeszcze nie miała takiej szansy, by udowodnić wszystkim, jak wiele może dać światu, dzięki wszystkim swoim talentom. Tylko, czy aby na pewno jest to właściwa ścieżka?

     

    Duch Ponyville [Pinkie Pie][slice of Life][Mystery]

    Miłośniczka przyjęć i zabaw wszelakich toczyła swoje wesołe życie, pełne różnorakiej aktywności. Czy jednak wydarzenia w Ponyville, nawet te najdrobniejsze, nie kryją w sobie drugiego dna? Różowa klacz musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czym jest prawdziwa radość i co jest jej źródłem.

     

    (za jakiś czas)[Rainbow Dash]

     

    (za jakiś czas)[Fluttershy]

     

    (za jakiś czas)[Applejack]

     

    (za jakiś czas)[Twilight Sparkle]

     

    Podziękowania:

    Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego fika. Dolarowi i Bafflingowi za preareading i ciepłe słowa. Decaded - korekta, jak zwykle w porządku.

    • +1 8
  21. Oto i kolejny odpis. Tym razem dwa podpunkty, dłuższy i krótszy. Wciąż czekam na Wasze pomysły, im więcej ich będzie, tym ciekawsza okaże się zabawa.
     


    scared_fluttershy_by_proenix-d4xa9uw.png

    Wielka próba

                Nadszedł wieczór. Fluttershy wciąż nie dowiedziała się, na czym konkretnie polegać miała jej próba, jednak to, co Zecora zdążyła jej powiedzieć, było już wystarczająco przerażające. Daleko, w głębi Lasu Everfree, znajdowały się ruiny dawnego zamku Królewskich Sióstr. Zadaniem pegaza było udać się i spędzić tam noc, oczekują na to, co przygotowała dla niej zebra. Jak można się domyślić, żółtej klaczy ani trochę nie uśmiechało się przebywanie w tak nieprzyjaznym i pełnym straszliwych niespodzianek miejscu.
                Mimo wszystko, nagroda była tego warta. Szamanka mogła nauczyć jej tyle wspaniałych rzeczy, dzięki którym na pewno łatwiej będzie zostać prawdziwą bohaterką. Wiedza zebry wykraczała daleko poza zielarstwo i warzenie mikstur, znała jeszcze pewne dziedziny magii, o których nie słyszały nawet najzdolniejsze jednorożce.
                W końcu nadszedł ten czas. Większość dziennych zwierząt udała się do snu. Fluttershy zadbała, by na czas jej nieobecności niczego im nie zabrakło, po czym ruszyła do miejsca, w którym wszystko miało się rozwiązać. Prawdę powiedziawszy, potrzebowała trochę więcej pewności siebie, gdyż ciut za bardzo się wahała… Jak na zawołanie z któregoś drzewa zleciał przyjazny, niewielki nietoperz. Zapiszczał zachęcająco.
                – Tak, mój drogi? – spytała Fluttershy. Po chwili rozpromieniła się. – Naprawdę, chcesz zostać moim przewodnikiem? To bardzo, ale to bardzo miłe z twojej strony, dziękuję ci.
                Poleciał przodem, cały czas trzymając się blisko kucyka. W jego towarzystwie nie czuła się aż taka przerażona. Co więcej, gdy znalazła się już w lesie, szybko zleciały się do niej różnego rodzaju ćmy i świetliki. Przez chwilę zaczęła nawet sądzić, że to nie będzie takie trudne.
                Gdy jednak stanęła przed straszliwymi, porośniętymi mchem i bluszczem ruinami, zobaczyła odbicie światła księżyca w pustych okiennicach, usłyszała odgłos szumiącego dookoła wiatru… Lekko zwątpiła. Nietoperz zaczął latać dookoła niej, jakby chciał pchnąć ją do działania.
                – Nie mogę… tam jest tak… okropnie… Powinnam wrócić do ciepłego, bezpiecznego domku… Moje zwierzątka tam na mnie czekają… przepraszam…
                Już miała się wycofać gdy nagle pomiędzy drzewami, dokładnie na środku ścieżki, zauważyła jakąś postać, otoczoną płaszczem, ze świecącymi się oczami. Na początku pomyślała, że to Zecora wreszcie przybyła na miejsce, ale szybko zauważyła, że to stworzenie… nie miało nóg, po prostu lewitowało. Przez chwilę patrzyła na dziwną istotę, sparaliżowana ze strachu. Z tego stanu wyrwał ja dopiero kolejny pisk latającego ssaka. Muszę biec pomyślała.
                Jednym ruchem obróciła się i ze wszystkich sił pobiegła do zamku. Tylko tam mogła schronić się przed tym… czymś. Co więcej czuła, że tajemnicza postać za nią podążała. Jedynym źródłem świata były latające wokół niej świetliki i blask księżyca. Nie zastanawiając się długo, zbiegła po schodach do jakiegoś pomieszczenia. Dookoła niej pojawiło się kilka sympatycznych szczurków.
                – Co robić, co robić? – zastanawiała się na głos Fluttershy szukając kryjówki.
                Mieszkające tam gryzonie od razu wskazały jej niewielką niszę, pomiędzy starymi regałami.  Schowała się tam, przez długi czas siedząc bez najmniejszego dźwięku. Kilka razy chciała wyjść, ale nie mogła znaleźć w sobie na tyle odwagi. Mam nadzieję, że Zecora nie będzie mną bardzo zawiedziona zastanawiała się.
                Minęło bardzo dużo czasu. Zmęczona, lekko głodna i nieco połamana od niewygodnego miejsca pobytu, postanowiła w końcu wyjść. Gdy znalazła się w pozbawionym dachu pomieszczeniu, okazało się, że nadszedł dzień. Odetchnęła z ulgą. Cały czas rozglądając się, czy aby na pewno jest bezpiecznie, szła w stronę wyjścia.
                Jakież było jej zdziwienie gdy przy bramie spotkała uśmiechnięta zebrę.
                – Teraz, gdy błyskają już promienie słońca, miło widzieć, że wytrwałaś do końca – powiedziała z nutą dumy w głosie.
                – Zecoro, ja… Przykro mi, że nie dałam radę stawić czoła twoim próbą, ale… za bardzo się bałam…
                – Ależ Fluttershy, spisałaś się wspaniale, nie dałaś mi powodów do narzekań wcale!
                – Co takiego…? – szczerze zdziwiła się żółta klacz.
                – Wszystkie znaki na ziemi i niebie, mówiły, że bojąc się pójdziesz do siebie. Ty zaś całą noc przetrwałaś dzielnie, czekając na swoją próbę wiernie.
                – Ale… ja po prostu schowałam się w piwnicy, bo przeraziłam się tego… czegoś…
                – Próba mówiła, że nie możesz opuścić zamku, aż do nadejścia świateł poranku. Do tego wszystkiego, słuchasz zwierząt głosu, z ich pomocą pokonujesz przeciwności losu. No i na dodatek, gdy na ciebie coś złego czeka, chyba żaden inny kucyk aż tak szybko nie ucieka…
                – To… chcesz powiedzieć mi, że… udało się? Będziesz mnie uczyć?
                – Będę dumna, mogąc być twą nauczycielką, nauka takiego kucyka, sprawia radość wielką.
                Fluttershy poczuła ogromne szczęście. Prawdę powiedziawszy, nie spodziewała się, że wszystko będzie miało aż tak dobre zakończenie. Choć raz moja natura na coś się przydała. Mimo wszystko muszę być odrobinę bardziej zdyscyplinowana, jeśli chcę zostać prawdziwą bohaterką pomyślała. Pożegnały się, od następnego dnia miały rozpocząć naukę.
                Nieśmiała klacz wróciła do domu, zaraz po nakarmieniu zwierząt udała się do sypialni. Z całego serca marzyła o chwili snu.
                – Te wszystkie próby strasznie męczą – powiedziała sama do siebie zasypiając.
               


    Siedziby urządzenia ciąg dalszy

                Gdy już trochę odespała nocne hasanie po Lesie Everfree, zabrała się za dalsze urządzenie swojej tajnej kryjówki. Miała kilka pomysłów, by tamto miejsce uczynić trochę bardziej przytulnym, a jednocześnie, by choć trochę przypominało siedzibę prawdziwego bohatera.
                Przede wszystkim, zaczęła od swojego pierwszego pomysłu. Wiele zwierząt, takich jak nietoperze, krety, czy nornice, wolało ciemne, spokojne miejsca do zamieszkania. Fluttershy nie miała dla nich przygotowanych domków w swojej chatce, dlatego zdecydowała, że przeprowadzi je właśnie tam, do swojej nowej „bazy”. Co więcej, gdyby jakiś kucyk ją zdemaskował, zawsze mogła powiedzieć, że to po prostu kolejny z jej sposobów opieki nad jej przyjaciółmi. Pod tym względem po prostu wszyscy wzruszali ramionami, wiedząc, że Fluttershy była gotowa dla tych stworzonek zrobić bardzo wiele.
                Zbudowała karmnik, małe budki i inne „atrakcje”. Na końcu powiesiła specjalną żerdź, z której wygodnie mogły zwisać sobie nietoperze. Gdy te przeleciały zainteresowane, Fluttershy zaprezentowała im swoje dokonania. Najwyraźniej im się spodobało. W jednym z nich rozpoznała tego, który poprzedniej nocy pomógł jej przejść przez las i dać sobie radę z próbą.
                – Panie nietoperzu… Ja… dziękuję ci za pomoc i… Chciałabym cię nagrodzić… Zgodzisz się zostać przywódcą mojego nocnego patrolu zwierząt?
                Wszystko wskazywało na to, że przyjął nowe stanowisko. Tym samym Fluttershy miała już kolejny pomysł. Jak dowiadywać się o wszystkim, co nocą dzieje się w Ponyville. Będą moimi oczami i uszami pomyślała. Postanowiła też, że następnego dnia skaptuje jeszcze parę sów.
                Odkurzyła manekiny i ustawiła je pod ścianą. W przyszłości miały znajdować się na nich różnego rodzaju stroje i pomocne przedmioty. Na samym końcu przybiła do ściany wielką, rozkładaną mapę Ponyville, mogła na niej zaznaczać istotne miejsca. Była bardzo zadowolona z rezultatów, wszystko zaczynało wyglądać na siedzibę z prawdziwego zdarzenia.
                A od następnego dnia miała nauczyć się wielu nowych rzeczy. Nie spodziewała się jednak, że… najwyraźniej kucyki już potrzebowały bohatera.
     
     
                Oto i koniec odpisu. Drogi Kaminsonie, do Twojej opcji obiecuję jeszcze odnieść się w następnej części. Tymczasem zachęcam innych do sugestii. Oto rzeczy, o których możecie kombinować?
                – Wciąż aktualne jest pytanie, czego Zecora uczy Fluttershy.
                – Najwyższy czas pokombinować nad kostiumem, jak myślicie, skąd Fluttershy może go zdobyć? Jak ma wyglądać?
                – Jak wspominałem, coś wisi w powietrzu. Tylko co? Czekam na wasze propozycje tego, z czym nasza Bardzo Dzielna Fluttershy mogłaby się zmierzyć.
                – No i ogólnie wszystko, co tylko przyjdzie wam do głowy, każda rada może okazać się cenna.
                Pozdrawiam i zapraszam do dalszego uczestnictwa!

  22. Jako, że nie mam co ze sobą robić nocą, zdecydowałem się przeczytać i skomentować Twojego fika. Gra o Tron Martina bardzo mi się podobała, więc liczyłem, że to coś w moich klimatach. Prawdę powiedziawszy spodziewałem się ociupinkę większej partii tekstu na start, ale... Trudno, cieszę się tym, co jest.

     

    No to do pracy! Recenzja woła!

     

     

    Strona techniczna... Ok. Interpunkcja zdaje się być w porządku, przynajmniej ja niczego nie wyłapałem. Błędów też nie zauważyłem. Jedyne co, to wyjustowałbym tekst, by ładniej wyglądał, choć z tym też nie jest tak źle. Jak dla mnie więcej tekstów mogłoby przyciągać dopracowanymi technikaliami... Jak dla mnie nie ma o czym mówić, jest dobrze.

     

    No a styl? Materiału do oceny nie mam za wiele, ale to co widzę, podoba mi się. Mam wrażenie, że będę miał okazję do refleksji, narracja jakoś mi do tego pasuje. Świetnie, tym lepiej. Tutaj z dalszą wypowiedzią poczekam do następnych rozdziałów, ale jak na razie, nie mam się do czego przyczepić.

     

    Kurcze... chciałem być akuratny i napisać coś od razu, a za bardzo nie ma o czym. Płonący Canterlot był, jest i będzie fajny, więc jak dla mnie to niemała gratka. Chętnie zobaczyłbym więcej wstawek z przeszłości albo jakieś wspomnienia, co potem stało się ze znanymi nam postaciami. OCki OCkami, ale trochę tęsknię za kanonem.

    Co z wyspą... Jak dla mnie, to miejsce może zainteresować. Rozmowy rodziców z dziećmi bywają lepsze i gorsze, ta ma właśnie taki Martinowy posmak, co dla mnie jest zaletą. Mam też wrażenie, że faktycznie masz jakiś plan na ten tekst, więc tym bardziej jestem zadowolony.

     

    Z dalszym komentarzem wstrzymam się do dalszej partii.

     

    Ach... no i pisz to, bo może być dobre. Wiem, że debiuty bywają trudne, ale to ma potencjał. Widziałem wiele zła, a to złe zdecydowanie nie jest. Czekam na wyraziste, interesujące elementy oraz na pokaz umiejętności splatania fabuły. Jeśli faktycznie coś takiego pokażesz, uzyskasz moją pełną aprobatę.

     

    Pozdrawiam i czekam na poważną próbkę do dalszej oceny!

    • +1 2
×
×
  • Utwórz nowe...