-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Wszystko napisane przez PrinceKeith
-
Shiro nie do końca była pewna tego co teraz się wstamie. Zauważyła doktorka lecz była skupiona na tym, co działo się wokół ołtarza. Dziewczyna wdrapała się na ołtarz by się na nim położyć.
-
Shiro patrzyła na to wszystko zauroczona. To wszystko było takie piękne, tak fascynujące. - Jeśli takie jest przeznaczenie... - powiedziała. - To tak... - odezwała się po chwili nieco ciszej. Teraz takrze próbowała odszukać wzrokiem towarzyszy.
-
Dziewczyna spojrzała na ciebie, po jej policzkach popłynęło kilka łez. - Dziękuję. - powiedziała tylko po czym zaczęła iść dalej. - W sumie, przydałoby się kogoś poznać, choćby z klasy. Bo przebywać tylko w swoim towarzystwie to tak trochę smutno. Chyba, że nie chcesz. Uszanuję to. - powiedziała.
-
Dziewczyna zbliżyła się do ołtarza. To co działo się dookoła było niesamowite. niesamowite. Tak bardzo, że zapomniała o Ezrealu i jego przyjacielu. Nie myślała o nich, byli bardzo odległymi myślami, takimi, że nie mogli się przebić przez falę zachwytu tego, co się działo. Shiro postanowiła dotknąć owej kuli światła.
-
Skoro tak nakazali. Przecież byli Wiecznymi Łowcami. Wiedzieli więcej niż ona tak sądziła. Przystąpiła naprzód by zanurzyć się w wodzie. Skoro tak chciało przeznaczenie... To niech się dzieje!
-
Dziewczyna westchnęła po czym spojrzała na ciebie... Nie wiedziała jak to powiedzieć. Może... Prosto z mostu? - Jestem posiadaczem czarnej krwi. Chciałabym byś o tym wiedział. I mam nadzieję... że nadal będziesz chciał się ze mną przyjaźnić. - powiedziała.
-
Shiro nie wiedziała co odpowiedzieć. Lekko zadrżała. - Moje miejsce? Jak? Dlaczego umiera? Odpowiedz, proszę. - powiedziała. Chciała wiedzieć więcej. Informacje które teraz otrzymała wprawiały ją tylko w niedosyt, musiała wiedzieć. Patrzyła skupiona na Kindred, tak, jakby wzrokiem mogła wyciągnąć od nich informacje.
-
Shiro spojrzała na Jayce'a jednak po chwili powrotem spojrzała na wiecznych łowców. - Nie wiem. Powiedz mi, Owieczko. - poprosiła szeptem.
-
Dziewczyna westchnęła widząc owcę. - Wierzę... Bo co mi pozostało? Wierzę w przeznaczenie chociaż wątpię by moim przeznaczeniem było szczęśliwe życie z osobą którą kocham. - powiedziała spokojnie. Każdy krok tak na prawdę komplikował jej związek. Mieli wspólne, miłe chwile, ale były one jak reklamy w telewizji, krótkie i ulotne. Były przerwami pomiędzy stertą smutków, wypadków i bólu. Shiro nie była pewna czy będą żyć razem szczęśliwie. A nawet jeśli uda im się to przez jakiś czas, to okarze się to iluzją, snem stworzonym w jej umyśle.
-
Dziewczyna tylko cicho westchnęła. - Umiesz dochować tajemnicy? - zapytała po chwili patrzenia na ciebie. Wiatr zawiał nagle wściekle bawiąc się włosami twojej towarzyszki. Ta tylko cicho przeklnęła.
-
Shiro spojrzała na Jayce'a. - Nie do końca, prowadzi mnie coś co mnie ciągnie coraz głębiej. Nie przejmuj się baranem. Jakby zaczął być agresywny, to powinnam być w stanie nas obronić. - stwierdziła idąc dalej. Widok który zobaczyła niedługo potem był taki nieziemski. Nie wiedziała czy żyje. Jak coś takiego mogło istnieć na ziemi? I nagle zrozumiała czemu ją tu ciągnęło. To chyba przez tę ilość kryształów.
-
Po chwili wyszliście z domu. Dziewczyna po chwili wyjęła klucz z torebki i zamknęła mieszkanie. - Przejdźmy się tak, po prostu. Gdzie nas nogi poniosą. Prosto i jeszcze dalej. - powiedziała. Spojrzała na ciebie. Jej wzrok wydawał się nieobecny, taki... Obcy. Jakbyś nie patrzył na Charlotte tylko na kogoś innego. Nerwowo rozejrzała się dookoła a następnie ruszyła przed siebie. Szła, a każdy jej krok był deliktany, prawie taneczny. Dookoła byłoby ciemno gdyby nie wysokie lampy uliczne które stały tu co kilka metrów. Co jakiś czas ludzie mijali was ale nie zwracali większej uwagi. Dziewczyna wydawała się dziwnie spięta.
-
Shiro nie podobało się to, że ciągną go wbrew jego woli. Ale to było tylko i wyłącznie dla jego dobra. Westchnęła cicho. Ignorując Ezreala poszła dalej, miała tylko nadzieję, że tym razem nie będzie chciał zabić ani jej ani Jayce'a. Ale jeśli miałaby użyć wobec niego przemocy, była gotowa.
-
Dziewczyna wyglądała na całkiem rozbudzoną, w przeciwieństwie do ciebie. - Muszę się przejść. Idziesz ze mną czy zostajesz? - zapytała. Nie była pewna o której chce wrócić. Musiała się przejść, przemyśleć wszystko. Odetchnąć od codziennych problemów. Od tego co ostatnio ją męczyło. Może znalazłaby też odpowiednie rozpoczęcie rozmowy z Richardem o rzeczy, której nie do końca rozumiała. Więc nie za bardzo wiedziała jak mu to wytłumaczyć. Poprawiła kurtkę.
-
Shiro spojrzała na Ezreala i Jayce'a. - Jeśli nie chce iść dalej to pociągnij go za sobą Jayce. Proszę. Prawdopodobnie, znowu nieco świruje. - powiedziała. Szła dalej. Dotykała kolejnych żyłek ponieważ to było dla niej jakieś takie magiczne... Zadziwiające i niezwykle ekscytujące.
-
Shiro spojrzała na Ezreala. - Nic, jakby... Chyba wróciły mi siły, choć niepełne. - powiedziała po czym zaciekawiły ją żyłki na kamieniach. Co to mogło być. Podeszła do najbliższego kamienia i przejechała dłonią po żyłkach. Liczyła na jakąś reakcję bądź, że coś poczuje. To było niezwykle ciekawe. Jak to, że to miejsce ciągnęło do siebie dziewczynę.
-
Dziewczyna weszła do środka. Szła bo coś ją ciągnęło. Nie była pewna co ale było pomocne. Wskazało im drogę. Powinna temu podziękować. Cokolwiek to było. - Damy radę. - mruknęła tylko Shiro po czym zaczęła iść dalej.
-
Z minuty na minutę czuła się coraz gorzej. Nie wiedziała kiedy w końcu straci przytomność. Liczyła, że prędko... Nie chciała więcej cierpieć. Jedyną dobrą rzeczą w tym wszystkim było to, że nie szła na własnych nogach tylko Ezreal ją niósł. Wtedy pewnie już dawno by padła. - Tam, szybko, chodźmy... - powiedziała do niego szeptem. Uczucie się nasilało. Nie wiedziała co było w tej jaskini ale ją ciągnęło. - No dalej... - ponagliła go. Dalej mówiła tak, by słyszał to tylko Ezreal. Nie chciała bez potrzebnych komentarzy Jayce'a.
-
Shiro cały czas patrzyła na Ezreala. To uczucie w głowie, było z jednej strony niepokojące a z drugiej kojące. To uczucie ciągnięcia. Musiała o tym powiedzieć Ezrealowi. - Pójdźmy bardziej na wschód, proszę... - szepnęła cicho do Ezreala. - Czuję dziwny pociąg w głowie. Do kierunku w który się udajemy, ale nieco bardziej na wschód. - dodała po chwili szeptem. Mówiła tak by tylko niosący ją chłopak to słyszał.
-
Shiro spojrzała na Jayce'a, całkiem sprytnie myślał. Spojrzała na Ezreala, zdawał się nie wiedzieć o bliznach. Dziewczyna pociągnęła go delikatnie za rękaw by zwrócić swoją uwagę. - Ez... Bo te pęknięcia ci wróciły, wiesz o tym, nie? - zapytała cicho patrząc na niego.
-
Słowa Ezreala. Shiro nie była pewna czy był stuprocentowo pewien tego, co mówił. Ale przecież równie dobrze mogło jej się zdawać. Iluzja... Doznawała ich wiele razy, miała z nimi sporą styczność. Podczas zajęć w Akademii Magicznej oraz przebywając z Omegą. Jej przyjaciółka bardzo dobrze władała iluzjami, Shieo nie rozumiała tylko czemu zrezygnowała ze szkoły. Ale znalazła coś co bardziej ją kręci, tak powiedziała. Po chwili spojrzała na szkielet spokojnie. Objęcia Ezreala nieco wyciszały. Dawały poczucie, że wszystko się uda. Dawały nadzieję. Czy to była kolejna iluzja? Erynia patrzyła uważnie na kupkę kości. Aż trudno uwierzyć, że sami staną się kiedymś czymś takim. Bezpotrzebną kupką kości, nic nie znaczącą. Leżącą pod powierzchnią lub na niej. - Tak. Może i tym razem wskarze nam drogę... - Shiro westchnęła. - Proszę, czy mogłabyś nam wskazać drogę do groty? - zapytała cicho.
-
Dziewczyna spojrzała na niego lekko podirytowana. Westchnęła cicho a potem zadrżała. Lekko stuknęła chłopaka w ramię. Z jakiegoś powodu czuła, że musi się przewietrzyć. Tu w domu było z byt duszno. Zapowiadało się chyba spanie przy otwartym oknie. Dochodziła godzina dziewiętnasta ale na dworze już było ciemno. Tym co ułatwiało widoczność były lampy stojące co kilka metrów i dające lekko żółte światło, przynajmniej tak się zdawało.
-
[Gra][Arcybiskup z Canterbury, Pawlex]Dwóch bogów, jeden świat
temat napisał nowy post w Luźna gra ról
Nie chciała się wtrącać. Coraz bardziej nastawał zmrok. Ognisko dalej płonęło. A atmosfera dalej była napięta. Vivienne dalej siedziała za namiotem milcząc -
Dziewczyna wróciła po jakiś dwudziestu minutach. - Idziesz się przejść? Miasto po zmroku jest bardzo ładne. - powiedziała zakładając na siebie kurtkę.
-
Shiro starała się nie zwracać uwagi nana szkielet. Po prostu nie chciała by wróciły do niej wspomnienia z trupami. Każdy kolejny oddech i każda sekunda odczuwania nierównego pulsu była niej straszna. Bała się okropnie. Musiała coś z tym zrobić. - Nie panikuj Eziu... Damy, radę... - mruknęła cicho.