-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Wszystko napisane przez PrinceKeith
-
- Nie. - powiedziała stanowczo. - Nie wykorzystasz mnie. Erynia oznacza życzliwa, a Shiro oznacza biały. Ale nie tym razem! - powiedziała. Szybko zamachnęła się rękami i puściła deszcz kryształów na kobietę. Najbardziej męczące zaklęcie, ale nie mogła dać się Cassiopei. Nie tym razem.
-
Shiro spojrzała na ziemię po czym zamrugała kilka razy. A więc Cassiopeia była gdzieś w pobliżu. Szybko rzuciła na siebie zaklęcie ochronne. Kilka sekund zanim jej mózg przetrawił informacje. Cassiopeia tu jest! Na pewno chce się odpłacić. To było jak nagła dawka energi. Shiro rzuciła kryształowe pnącza w miejsce gdzie widziała przed chwilą oczy i końcówkę ogona. Lekko się zatrzęsła.
-
Shiro cicho westchnęła. Szczęście, które miało nadejść już niedługo. Nie mogła się doczekać kiedy Ezreal będzie znowu żył, znów będzie przy niej. Chciała znowu poczuć to ciepło które czuła gdy była z nim, chciała mieć kogoś kogo mogłaby poprosić o radę. Nawet w tych najmniejszych sprawach. Ponownie westchnęła po czym połorzyła się na łóżko.
-
Shiro zastanowiła się chwilę. - Najprawdopodobniej jest z Shurimy, tak jest przy ciele. A ciało jest w Piltover. - powiedziała cicho Shiro. Nie była pewna tego co stanie się w tej chwili. Miała nadzieję na to, że uwolnią Ezreala z granicy i, że kiedy go ożywią to wszystko będzie tak jak trzeba.
-
Shiro westchnęła i uspokoiła się. Wyszła zza Vi i podeszła do Azira i Nasusa. - Ja wiem co może trzymać Ezreala pomiędzy jednym a drugim światem. - powiedziała. Chwile zastanowiła się czy jest pewna tego co chce powiedzieć. Tak... Była, dla Ezreala. - Bo Ez nosił na ręce taki amulet. - Tu wskazała w którym miejscu. - I on wzmacniał jego magiczne umiejętności. Nie jestem pewna czy to przez to, ale wyciągam taką hipotezę. - powiedziała nieco ciszej Shiro.
-
Shiro cicho westchnęła. Ezreal który nie jest sobą, czy nie będzie już jej kochał? Nie wiedziała na czym będzie mogła polegać ta zmiana ale tego najbardziej się obawiała. Zmiany na gorsze... Nie wiedziała czy może zrobić cokkolwiek by Ezreal był dawnym Ezrealem. Zapewne... Nie. Zwiesiła cicho głowę po czym ustała za Vi. Nie chciała by ktokolwiek widział jej uczucia. Nie chciała by ktokolwiek wyczytał z jej oczu obawę i strach. Shiro nie rozumiała czemu jego duch jest uwięziony. Czy to była jej wina? On cierpiał. Dziewczyna chciała go od tego uwolnić. Ba! Nawet bardzo. Ale chciała mieć tamtego Ezreala, swojego dawnego Ezreala który był tym światłem w jej głowie. Shiro dalej stała za Vi ze zwieszonym łbem milczała oddychając miarowo, brała pełne oddechy.
-
Shiro podeszła do Vi. - Jest mi niezwykle miło z tego powodu. - powiedziała po czym się uśmiechnęła, ale tak czysto szczerze, z prawdziwego szczęścia. - To co teraz? - zapytała Shiro, patrzyła na Vi jakby oczekiwała na jakieś konkretne rozkazy. Sama nie była pewna co zrobić. Rozejrzała się dookoła. Wszedzie trupy. Dawny przyjaciel Azira ożywił tych ludzi, ale Wyniesiony zabił ich słonecznym dyskiem. Nie wiedziała czy sama by tak potrafiła zabić tylu, jej zdaniem niewinnych, ludzi. Nie rozumiała też motywu działań istoty która przed chwilą wybuchła. Ale, może po prostu nie dane było jej zrozumieć. Shiro nigdy nie widziała tylu trupów, dlatego ten widok nieco ją przytłaczał. Ba! Nawet bardzo.
-
Shiro westchnęła. Udało się... Tak! Udało się. Cieżko sapała nieco zmęczona. Obroniła Azira... Misja wykonana. Spojrzała na Wyniesionego. - Dziękuję, za obronę. - powiedziała. Zastanawiała się czy Vi udało się uwolnić Taliyah. Nie była pewna tego co ma zrobić w tej chwili. Iść szukać Vi czy zostać.
-
Shiro próbowała ignorować zapach spalenizny. Na szczęście żyła, Azir też. Cassiopeia uciekła, ale coś Shiro mówiło, że spotka ją jeszcze. Tymczasem dziewczyna rzuciła kryształ oślepiający w nowego wroga po czym rozpoczęła swój deszcz kryształów.
-
Shiro szybko podążyła za Azirem jednak starała się nie patrzeć kobiecie w oczy. Szybko stworzyła kolejne pnącza pod przeciwniczką. Starała się być zaraz za Azirem by w razie czego go obronić. Szło im nieźle, jak na razie.
-
Shiro szybko pobiegła by zaatakować. Rzuciła w nią kilka podstawowych ataków. Potem machnęła rękami i rzuciła zaklęcie ochraniające na Azira. Musiała go bronić. Szybko rzuciła pod kobietę kryształowe pnącza.
-
Shiro kiwnęła lekko głową. Obrona dysku była niezwykle ważna. Jeśli mówimy o obronie dysku, mówimy o obronie Azira. Bo kiedy on powstał to dysk się pojawił. Shiro szybko wyrwała kryształy tworząc deskę a następnie wskoczyła na nią. Ruszyła w stronę dysku. Już dawno nikogo nie broniła, ale teraz miało się to zmienić.
-
Shiro spojrzała na towarzyszkę po czym wstała i podeszła do niej. Spojrzała przez okno. Nie było strażników. Cóż się mogło stać? Jej umysł nie do końca to rozumiał. Spojrzała na niebo niebieskie punkty. Próbowała przypomnieć sobie czy nie widziała już czegoś takiego. - Zniknęli. To podejrzane. - stwierdziła Shiro po czym spojrzała na Vi. - Nie uważasz?
-
Shiro fuknęła cicho. Po chwili zrobiła minę jak obrażona kotka, odwróciła się do Vi plecami i udając obrażoną. Zastanowiła się chwilę, a potem odwróciła się z powrotem i spojrzała na Vi. - Spoko, przecież muszę coś zrobić, bo bezczynnie siedzieć też nie będę. - powiedziała cicho.
-
Shiro usiadła spokojnie na ziemi. Postanowiła milczeć bo nie miała nic do powiedzenia. Gdy jednak usłyszała jak toważyszka uderza głową o ścianę to spojrzała na nią mierząc ją wzrokiem. Chwilę na nią popatrzyła jednak po chwili spojrzała na ziemię. Nie miała Vi nic do powiedzenia. Ukłoniła się bo uznała to za stodowne w obecności Azira, był przecież władcą Shurimy. Należał mu się chyba jednak jakiś szacunek. Nie rozumiała tylko dlaczego Taliyah to zrobiła? Czy aż tak nienawidziła owego władcy? Czy aż tak bała się, że zniewoli lud pustyni? Nie była pewna. Wiedziała tylko jedno, Taliyah stanie przed osądem Ligi, ale one tu pozostaną, na niewiadomą liczbę czasu, jako potencjalni spiskowcy. Którymi nie byli. Nie wiedziała ile będzie tu siedzieć, ale zaczęła rozpamiętywać. Miłe chwile... Na przykład wspólną zimę z Teo i Omegą. Było niezwykle zabawnie, w ogóle nie zwracali uwagi na chłód dookoła. Bardzo dobrze się bawli. Nawet Omega która zwykle była bardzo poważna. Pamiętała Teo tażającego się w śniegu. Uśmiechnęła się na to wspomnienie.
-
[Gra][Arcybiskup z Canterbury]Gdy dwa światy stają się jednym
temat napisał nowy post w Luźna gra ról
Proszę o archiwizację tematu -
Shiro spojrzała przestraszona n Taliyah. Dlaczego? Nie była pewna czemu Taliyah to zrobiła. Czy tak bardzo nienawidziła Azira. Dziewczyna nie spodziewała się tego po brunetce. Ostrza wymierzone w nią i Vi. Takie, ostre... Czyli byli gotowi ich zabić? Shiro zapewne tak, ale gdyby zrobili coś Vi mogby mieć problemy w lidze. Milczenie, Shiro nie wiedziała co ma powiedzieć Azirowi i Nasusowi. Nie wiedziała też co powiedzieć Taliyah. Po prostu na nią patrzyła, milcząc. Wtedy usłyszała słowa Vi i spojrzała w jej stronę. - Acha. - prychnęła Shiro. - Dużo nam to daje wiesz?! Zabiją nas bo tak! Bo takie mają kaprycho. A z resztą! Ta misja od początku nie miała życia bo ja w niej uczestniczę. I nie myliłaś się, tak jsstem kretynką i idiotką, na pewno. - burknęła. Zastanowiła się chwilę, po czym uklękła. - Azirze, zapewne młoda tkaczka nie wiedziała co robi... Proszę byś ją wypuścił, jeżeli stać cię na taką łaskawość.
-
[Gra][Arcybiskup z Canterbury, Pawlex]Dwóch bogów, jeden świat
temat napisał nowy post w Luźna gra ról
Avers kiwnął głową. - To chodźmy. - powiedział i już chciał ruszyć ale Meiko go zatrzymała. - Kaptur na głowę, nie chcemy narobić zbędnego zamieszania prawda, Avers? - zmierzyła go wzrokiem. Chłopak złożył kaptur. - Racja, dzięki Meiko. - powiedział po czym ruszył. Szliście dalej miastem. Co jakiś czas rycerz mówiła niektórym przechodniom dzień dobry. Nareszcie dotarliście do oberży. Była zbudowana z czerwonej cegły a do budynku przyczepiony był szyld z napisem "Pod Dębem". -
Shiro cicho prychnęła, jednak tak by Vi to usłyszała. Przeszła przez portal ale tylko dla Taliyah. Nie dla Vi. Tę drugą miała ostatnio bardzo gdzieś. Nie dziwne, że denerwowała Ezreala. Dziewczyna dowiedziała się jaka oficer może być chamska. Doświadczenie które z nią miała starczało, wystarczająco.
-
- Fajnie! Na prawdę! Super! - powiedziała podnosząc głos. Szybko wyszła z namiotu i postanowiła znaleźć sobie jakieś miejsce gdzie mogłaby ochłonąć, w samotności. Cokolwiek nie zrobi zawsze jest źle. Miała tego dość, na prawdę. To w ogóle nie zachęcało do życia.
-
Shiro zmarszczyła lekko brwi. - Nic. Bo tak nie było. Pokonaliśmy Rek'sai aż uciekała! Ale potem znalazłyśmy ten rów z wodą i zaczęliśmy za nim iść. Potem wpadłyśmy do podziemnej świątyni. Tam znalazłyśmy granicę pomiędzy wymiarami. Prawie ją przerwałyśmy ale wtedy coś odrzuciło nad do tyłu... I Taliyah była nieprzytomna... - powiedziała Shiro.
-
- Taliyah jest u Kustosza... Mamy się pojawić u niego za dwa dni... Do tego czasu wyzdrowieje. - powiedziała. - Mam też inną wiadomość. Kustosz ma to czego szukamy i czeka na poważne oferty. - powiedziała nieco ciszej. Nie wiedziała jak zareaguje Vi, ale w razie czego wiedziała co jej powie.
-
- Rozumiem. - powiedziała. - W każdym razie, dziękuję. Przekażę Vi tą informację. - powiedziała. Miała być dyplomacja, wymiana. Shiro nie była pewna tego, czy misja którą obrała powiedzie się. Nie wiadomo czego mógł żądać Kustosz.
-
- Tak, dziękuję. - wszystko to co mówił potem. Nie wierzyła mu. I tak musi uratować Ezreala i tak go ożywi. Bez względu na wszystko. Nie chciała tylko by Kustosz poczuł się przez nią ignorowany ale, miał też sporo racji. Była tylko niewielkim pyłkiem, do tego nie ważnym. Ale Ezreal był pyłkiem który się liczy, dlatego trzeba go uratować.
-
Shiro westchnęła, nastałby chaos... Coś złego I okropnego. - Panie Kustoszu... Mam tylko jedno istatnie pytanie... Jak mogę ożywić Ezreala? - zapytała. Skoro strzegł granicy to musiał wiedzieć. Sama Shirk bowiem nie była tego pewna.