-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Wszystko napisane przez PrinceKeith
-
Shiro wzryszyła ramionami. - Nie wiem. - powiedziała cicho. Stała za nim nieco zmartwiona. Nie była pewna co zrobić ale Vi miała racje. Może ktoś z osób leczących mógł na to jakkolwiek zaradzić. - Znaczy jak włorzymy ci szalik i kapelusz to nie będzie widać. - powiedziała.
-
Shiro westchnęła. - Szczerze, nie. Nie miałam kontaktu z wieloma osobami. Ledwie z dwoma, i odzywałam się bardzo żadko. Dlatego daruj sobie żarty, proszę. - powiedziała Shieo po czym poszła do kuchni przynieść Ezrealowi plastry.
-
- Do dwóch drani? I wędrowca? - zasugerowała Shiro. - Raczej nie powinien nam już zrobić krzywdy ale nie myślałam że tak zareaguje. Przepraszam. - powiedziała po chwili. - Ezreal, pomogę ci. I będę cię pilnować, wrazie jakby ci znowu odbiło.
-
Shiro stanęła pomiędzy nim a dziewczyną. - Ezreal uspokój się! Nie wiem co w ciebie wstąpiło ale nie pozwolę ci tak po prostu skrzywdzić Vi. Nie, na mojej zmianie. - cofnęła się kilka kroków by stać zaraz obok różowowłosej. Potem machnęła rękami by stworzyć wookoło niej zaklęcie ochronne. Nie chciała z nim walczyć bo nie chciała zrobić mu krzywdy. Ale nie mogła dopuścić dodo tego by zabił Vi. Musiała ją obronić. Bez względu.
-
- Nie, nie jest. - powiedziała Shiro. Chyba stało się to, czego Ezreal najbardziej się obawiał. Amulet nie mógł powstrzymać instynktów. Nie powinno się wskrzeszać zmarłych... - Teraz dzieje się to, czego nie chciałeś. - powiedziała. - Nie panujesz nad sobą, amulet nie powstrzyma instynktów. - powiedziała bardzo poważnie. Miała nadzieję, że chłopak choć trochę się uspokoi.
-
- Ehh? Nie dobrze... Czyli ostatnim razem to mogła nie być tylko wizja, cholera... - mruknęła Shiro pod nosem. Nie za bardzo wiedziała co się dzieje Ezrealowi. Czy to było normalne? Raczej chyba nie.
-
Shiro szybko poszła po swoją torbę by po chwili wyjąć z niej proszki Ezreala i dać je Vi. - Nie weźmiesz tego więcej. - powiedziała Shiro do Ezreala. - Nie pozwalam ci. - dodała.
-
- Ej, ej, ej... - Shiro zagrodziła Ezrealowi drogę. - Vi prubuje ci pomóc a ty wdajesz się z nią w bójkę... Gdzie twoja chonorowość Ez? Nie myślałam, że uderzysz kobietę. - mruknęła po czym kilka razy podniosła i opuściła brwi.
-
Shiro zastanawiała się czy to wystarczy by rozbudzić Ezreala. W sumie nie była pewna. Otworzyła szawkę by sięgnąć kubek. Po chwili nalała tam wody. Postanowiła iść do łazienki zobaczyć czy wszystko jest w porządku.
-
Shiro pokazała ręką Vi gdzie jest łazienka. Nie do końca wiedziała co dziewczyna chce zrobić, ale skoro miało to pomóc Ezrealowi to ok. - Zrobić ci kawy czy coś? W razie jakby nie dotarło do niego, że ma wrócić do normalności? - zapytała po chwili.
-
- Spi, zapewne. - powiedziała Shiro. - Zachowuje się odkąd bierze te proszki. To już chyba lepiej było jak bredził. - powiedziała po czym zaczęła prowadzić Vi do sypialni. Nigdy nie myślała, że Ezreal się tak rozleniwi.
-
- Boziu... - Shiro westchnęła cicho. Poszła do kuchni i szybko zabrała te jego proszki, postanowiła je wyrzucić, ale nie w domu. Bo to byłby przypał. Schowała więc je do swojej torebki by potem wyrzucić je na dworzu. Potem wzięła do ręki telefon i wybrała numer do Jayca. Miała nadzieję, że przynajmniej on jej pomoże.
-
- Ez? Czemu trzymasz ołówek zamiast rysować? Przecież przygoda była tym co kochałeś... W jaki sposób mam cię przekonać żebyś zrobił cokolwiek? - zapytała po czym uderzyła głową o stół. Wolała jak bredził niż jak zachowywał się tak, jak się zachowywał. Jeśli niczego nie zrobi postanowiła wyrzucić mu te tabletki, i zadzwonić do Jayca albo szeryf o pomoc.
-
Shiro weszła do pokoju patrząc na Ezreala. Niby mu się poprawiło no ale... - No poszukiwaczu... Trzeba zaplanować podróż do Ioni. Musimy pomóc przy wyciekach. Nie patrz tak tępo na tę mapę, przecież wiem że kochasz przygody. - powiedziała po czym usiadła na krześle.
-
- No to, idź jak chcesz? - powiedziała nieco pytającym tonem. Nie chciała się mieszać tak bardzo w jego wybory. Skoro chciał iść do lekarza to ok. - Nawet jeśli będziesz mówił takie rzeczy to moje uczucie do ciebie się nie zmieni. Nie martw się. - powiedziała po czym się do niego uśmiechnęła.
-
Shiro usiadła na tym samym miejscu co ostatnio. - Tak, ja to mówiłam. Znaczy wtedy zacząłeś tak dziwnie gadać do siebie I to było troche straszne. - stwierdziła po czym połorzyła dłonie na ciepłym kubku.
-
Na pytanie o kawie Shiro skinęła głową zadowolona. Kawa była dobrą rzeczą. Skoczyła jeszcze do pokoju po sweter po czym go ubrała i dołączyła do chłopaka w kuchni. Po chwili przytuliła się dow jego pleców. Nic nie mówiła, po prostu milczała uśmiechając się lekko.
-
- Jak późno. - wymamrotała do siebie wstając. Po chwili poszła szukać Ezreala. Znalazła go, ale nieco... Podłamanego? Usiadła przy stole patrząc na niego. - Dzień dobry. - powiedziała po czym lekko się uśmiechnęła. - Gdzie zniknęła twoja energia, poszukiwaczu? - zapytała po chwili.
-
Shiro była nieco zdezoriętowana tym co mówił, ale postanowiła nie wnikać. Jeśli miało to pomóc w jego samopoczuciu to mógł gadać jakieś brednie. Shiro przytuliła go. Po chwili westchnęła cicho. - Dobranoc książę. - powiedziała po czym zachichotała i zamknęła oczy.
-
Shiro nie dokońca wszystko rozumiała. A no i kiedy się kładli to Ezreal miał trochę inny humor, bardziej smętny. Ale trzeba było przyznać, że ta jego ekscytacja była pocieszająca. - Czekaj... - mruknęła Shiro zaspana, nieco przekręciła głowę na bok. Zamilkła na chwilę, tak jakby się zawiesiła. - Jak mogę ci pomóc? - zapytała po czym uśmiechnęła się niewyraźnie, była trochę zaspana.
-
Shiro odychała ciężko. Paraliż senny, do tego ta wizja. Złapała się za głowę, po chwili spojrzała na Ezreala. Przecież wszystko jest ok Shiro... To tylko paraliż senny i wizja. Miała dzikość w oczach, jednocześnie dalej się bała. Nadal nie była pewna z kim lub z czym rozmawiał jej ukochany. Lekko drżała, nie wiedziała co może powiedzieć.
-
Shiro delikatnie pogłaskała go po włosach. - Spokojnie, odpocznij... - powiedziała szeptem. - Dobranoc... - powiedziała po czym przymknęła lekko oczy. Nadal trzymała dłoń na jego włosach. Bliskość chłopaka była tak uciszająca, uspokajająca. Shiro oddychała miarowo, powoli.
-
Shiro westchnęła. - Spokojnie i tak zawsze będziesz dla mnie najważniejszy, pamiętaj. Możesz powiedzieć mi wszystko, nie zignoruję cię. - powiedziała i jeśli mogła to cmoknęła go w czoło tuląc go.
-
Shiro zaczęła delikatnie głaskać go po dłowie. Przez chwilę milczała, przez chwilę. - Spokojnie, wszystko będzie ok... Nie musisz się martwić na zapas. Nie będziesz jak oni, spokojnie... Już cicho... - to mówiąc przyłorzyła mu palec do ust.
-
Shiro podeszła do niego. Uklękła przy nim chociaż się bała. Strasznie się trzęsła, i było to widać nawet bez dotykania jej. - Nie musisz być taki jak oni. I nie będziesz. Zapewniam cię. - powiedziała szeptem. Nie wiedziała co może zrobić, bała się tego jak zareaguje.