Skocz do zawartości

PrinceKeith

Brony
  • Zawartość

    1481
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez PrinceKeith

  1. Ohayō! Siema ludzie. Postanowiłam wystawić moje rysunki na światło dzienne. Zwykle nikt ich nie ogląda. No powinnam się pokazać bo teraz będę szła do Ogólnokształcącej Szkoły sztuk pięknych. Będą się tu pojawiać prace wykonywane wszystkim. Pastelami, farbami, kredkami, węglem i ołówkiem. Więc zaczynajmy. Co ja tutaj mam?

    Taka OC:

    http://oi58.tinypic.com/wmat6a.jpg

    Takie o:

    http://oi57.tinypic.com/5akdw7.jpg

  2. Gdy tylko zauważyłam hak zwinnym ruchem odskoczyłam na kilka metrów dalej. Spojrzałam na to w czym stała teraz Anastazja. Czy coś jej to dawało? Może ukojenie? Choć nie. Raczej nie. Poczęłam rozglądać się dokoła. W głowie miałam gotowy plan. Wiedziałam co zrobię.

    Lekko uniosłam się do góry po czym przeciwniczkę kilka razy. Sunęłam po arenie niczym cień. Bez lęku, bez radości. Płynnym szybkim ruchem. Uniosłam róg ku górze. Wyjęłam z torby dwa kryształy. Poczęłam je lewitować. Jeden był czarny, symbolizował noc. Porę którą władała Luna. Drugi był żółty, symbolizował dzień. Porę Celesti. Gdy wszystko było gotowe poczęłam wypowiadać słowa zaklęcia:

    -Słońce wschodzi i zachodzi

    Księżyc również wschodzi i zachodzi

    Obydwoje są czymś zupełnie innym

    A czasem się łączą by stworzyć coś lepszego.-Kryształy poczęły błyszczeć aż w końcu nie było po nich śladu. Były tylko dwie iskry. Czarna i żółta. Miały otoczyć Anastazję po czym wniknąć w nią i sprawić jej ból. Nie na długo ale jednak.

    Ponownie poczęłam krążyć po arenie. Po chwili jednak opadłam na ziemię. Wydobył się cichy stuk niosący się echem po arenie. W tym momencie usłyszałam głos. Kogoś mi przypominał. Znałam ten głos. Zdanie jakie wypowiedział brzmiało "Najpierw uwodzą, ranią, odchodzą skąpane we łzach serca". Teraz wiedziałam, że głos należy do Ronana. A te słowa wypowiedziałam ja kilkanaście lat temu. Gdy on umarł. Umarł by mnie chronić.

    Przed moimi oczyma ujrzałam obraz. Byłam tam ja stojąca przy jakimś nagrobku. Na nim srebrną czcionką wypisane było "R. I. P. Ronan Lynch". Podeszłam do grobu po czym położyłam na nim niebieską lilię. Ulubiony kwiat Ronana. Po chwili obróciłam się i wypowiedziałam zdanie które wcześniej usłyszałam.

    Złapałam się za głowę. Co ja zrobiłam? Głupstwo. Przecież ja go kochałam. Po moim policzku popłynęło kilka łez. Kilka nieistotnych kropelek przezroczystego płynu. Patrzyłam jak wchłaniają się w ziemię. Upadłam. Nie wiedziałam co się stało. Ledwo co się podniosłam. Moja dusza nadal płakała. Za nim. Za tym jedynym Ronanem Lynchem którego kochałam. Nie mogłam wytrzymać. Czemu wszyscy na których mi zależało nie żyli? Czemu? To niesprawiedliwe!

    -Jeśli chcesz...-Odezwałam się do Anastazji.-Możesz mnie zabić. Wolę dołączyć do mojego starszego brata Lena, mojego mentora Aversa. I co najważniejsze. Do mojego Ronana Lyncha.-Spuściłam pysk. Po moich policzkach znów poczęły płynąć łzy.

  3. Witajcie. Od jakiegoś czasu zaczęłam tworzyć fanficki. I na dość sporą skalę. Postanowiłam spisać wszystkie opowiadania z mojej głowy. Tak będzie łatwiej. Ale nie za bardzo znam się na oprawie wizualnej i dysku google. Tak więc postanowiłam zatrudnić korektora.Najlepiej kogoś kto się na tym zna. Jego działką głównie będzie sprawdzenie błędów ortograficznych, (mam dysgrafię)zrobienie oprawy wizualnej i pokazanie mi jak działa wymieniony wyżej dysk. To na tyle. Dziękuję za uwagę!

  4. Wiedźmin! Kocham średniowiecze.

    Imię:

    Imię to tylko ciąg liter, który nic nie znaczy, a nazwisko to coś co go przedłuża...

    ~Dick Gansey. Ale ten tu zwykle przedstawia się jako Gansey. I raczej chciałby byś tak do niego mówił.~

    Wiek:

    Lata mijają, a my się starzejemy. Starzejesz się nawet teraz...

    ~17 lat.~

    Profesja:

    Każdy znajdzie tu coś dla siebie...

    ~Łucznik, Skrytobójca.~

    Wygląd:

    Czyli coś co nienawidzę opisywać...

    ~Jest to dość dobrze zbudowany chłopak. Jest dość ma tylko 165 cm wzrostu. Jego figurę raczej można nazwać ''wieszakiem''. Tak, na serio. Jego strój zwykle składa się z skórzanej koszuli w beżowym odcieniu. Do tego z szarych spodni i brudnozielonego płaszczu maskującego. Zazwyczaj ma na sobie kaptur płaszcza przez co większość osób nie jest w stanie dostrzec jego rys twarzy. Jest z tego niezwykle zadowolony. Jego wyraz twarzy jest zwykle chłodny. Niezwykle chłodny. Na szyi zwykle nosi srebrny wisior ze srebrnym liściem dębu. Przy jego pasie kołyszą się zwykle dwa noże. Jeden to saksa, a drugi po prostu do rzucania. Przez plecy zwykle przewieszony ma kołczan z trzema tuzinami strzał.~

    Charakter:

    To coś niepowtarzalnego. Nie znajdziesz dwóch takich samych...

    ~Gansey to taki... Specyficzny typ. Lubi siedzieć sam i rozmyślać o swojej profesji. Jedna z nich to łucznik. Łatwo zginąć. Chyb, że się potrafi celnie strzelać. Zresztą, nie o to chodzi. Chodzi o jego drugą, brudniejszą, że tak powiem robotę. Jego ojciec o niej nie wie. W sumie to Gansey nie ma już ojca. Odkąd zrzekł się tronu. To było jednoznaczne ze zrzeknięciem się rodziny. Nic jednak na to nie poradzi. Nie miał zamiaru siedzieć w papierkach. To człowiek czynu. Lubi działać zdecydowanie.

    W każdym razie trochę się zagalopowałam, bo to i tak się powtórzy w historii... Pod osłoną nocy ten człowiek zamienia się w cichego skrytobójcę, który nie zna litości. Ma jednak swoje zasady. Na przykład nigdy nie posunie się do zabójstwa dziecka. Nie jest barbarzyńcą tylko zabójcą. Nie jest wredny, tylko skryty. Stroni od rozmów i wódki. Nie widzi w tym wszystkim nic ciekawego. Dla niego ciekawe są tylko jego własne myśli. W jego głowie nigdy nie jest nic poukładane. Jest zamknięty, może dla niektórych trochę dziwny. Jedyna osoba, przy której się otwiera to jego wierzchowiec Blaze.

    Ah! Zapomniałabym, jest jeszcze jedna osoba, z którą ten typek rozmawia normalnie. Jest nią osoba z rodziny... Jego siostra. Młodsza siostra. Nawet po zrzeknięciu się tronu nie przestał się nią opiekować...

    Człowiek tutaj opisywany nie lubi gwaru rozmów, oberży i ciekawskich osób. Potrafi poruszać się bezszelestnie, jak przystało na skrytobójcę z prawdziwego zdarzenia. Perfekcyjnie posługuję się łukiem. Jako siepacz korzysta głównie z trucizn i sztyletów...

    Tak... Trucizny... Ludzie są w stanie podwoić, ba! Potroić sumę za podanie komuś trucizny, żeby umierał w męczarniach. Gansey wzdryga się na samą myśl o tym przeklętych sposobie zarobku. Osobiście żywił do tego sposobu zabijania wielki wstręt.

    Ogółem był chłopakiem niskim, nieumięśnionym o delikatnych, młodzieńczych rysach. Miał ciemne oczy, dla wielu dziwnie przenikliwe. Jego strój składał się najczęściej ze skórzanej koszuli w beżowym odcieniu. Zielonkawych spodni i szaro zielonego płaszczu maskującego. Zazwyczaj miał na sobie kaptur przez co mniej osób mogło dostrzec jego twarz. Był z tego powodu wielce szczęśliwy. Posiadał też konia. Pięknego, dużego i ciemnego gniadosza o imieniu Blaze. Pewnie gdyby ktoś się przypatrzył zauważyłby, że Gansey z Blaze'mczasem rozmawia. No cóż, podobno pozwala na porozumiewanie się ze zwierzętami. Lecz wątpię, by to była prawda. W każdym razie ten młody chłopak po prostu czyta tym zwierzętom z mowy ciała i tyle.~

    Historia:

    Jak każda inna, ale wam opowiem...

    ~Ten, w sumie jeszcze chłopak nie miał łatwo w życiu. Może zdarzają się i gorsze przypadki, ale ten i tak nie jest najlepszy. Od dziecka mieszkał w Rivii. Jego ojciec był królem. Powinienem powiedzieć raczej, jest królem. Oprócz niego urodził się jeszcze przed nim jego starszy brat, Federico. Po nim natomiast, jego młodsza siostra. Już od jej narodzin to Gansey się nią najbardziej opiekował. Federico wolał chodzić do barów i na przyjęcia. Jednak ten tu był inny. Samotny, zamknięty. Nigdy, by nie dopuścił, żeby jej się coś stało. W każdym razie żył tak jakoś nie zwracając uwagi na pozycje swojego ojca, gdyż tron i tak miał przejąć jego brat. Jednak losy potoczyły się trochę inaczej niż, by sobie to wyobrażał młody jeszcze chłopak. Federico zginął w wypadku wracając, któregoś dnia do domu. Gansey nie załamał się z tego powodu, gdyż z bratem i tak nie miał dobrych kontaktów. Jednak szybko zdał sobie sprawę, że taka jest kolej rzeczy, że on zasiądzie na tronie. Postanowił bronić się od tego rękami i nogami. Już po kilku dniach oznajmił, że nie ma zamiaru odziedziczyć pozycji po swoim ojcu. Pozycje zdobywa się doświadczeniem, a nie pochodzeniem. Wiedział, że będzie musiał się także zrzec całej jego rodziny, gdyż taki był zwyczaj. Szybko znalazł pracę jako łucznik, i to jeden z najlepszych. Do tego postanowił zostać skrytobójcą, ponieważ w dzieciństwie już uczył się obsługiwać noże. Dodanie do nich trucizny to już nie problem. Natomiast wlanie komuś do napoju truciznę to też pestka. Do tego umiał się skradać i wspinać, więc czemu nie. Tak oto został najlepszym siepaczem w Rivii, jak nie w całej krainie . Jednak mimo tego, że został parszywym oszustem nadal odwiedza swoja siostrę, po kryjomu przed rodzicami. Nadal dba o jej bezpieczeństwo i jest gotowy otruć każdego śmiałka, który postanowi ją skrzywdzić.~

    Ekwipunek:

    Nie każdy coś posiada...

    ~Łuk, Kołczan z trzema tuzinami strzał, Saksa, Nóż do rzucania, Najróżniejsze trucizny.~

    Cel:

    Każdy musi jakiś mieć...

    1. Przeżyć

    2. Nigdy nie zasiąść na tronie

    3. Wieść spokojne życie z dala od Rivii

    4. Umrzeć ze starości, z żadnego innego powodu

  5. Było to w odcinku Czytaj i płacz. Najpierw z Rarity i Twily oglądały ćwiczenia Rainbow. A gdy nieźle się poturbowała(żeby nie powiedzieć, że zaliczyła glebę) Pinkie powiedziała "Twarde lądowanie"

  6. Spoglądałam na przeciwniczkę oraz na to co działo się dokoła areny. Kotka była wyraźnie zdenerwowana. Potem zaczęła coś mówić. Nie do końca wszystko usłyszałam. Ale to nie było ważne. W tej chwili zaczęło się coś dziać. Obroża Anastazji poczęła się żarzyć. Aż w końcu wyparowała w raz z fioletowym dymem.

    Udało mi się! Tak! Połączenie z Mystrą zostało zerwane. Wtem przeciwniczka poczęła się dziwnie zachowywać. Co się stało? Wydawało mi się jakby w jednej chwili wstąpił w nią jakiś demon.

    Wtedy sobie przypomniałam. Zerwałam jej kontakt z Mystrą tą dobrą boginią. Kontakt z nimi stanowiła obroża. Co to musiało oznaczać? Jako młoda kotka Anastazja zapewne była kierowana przez złą boginię przez Shar. Prawda czasem bywa bolesna. Ale cóż trzeba walczyć dalej.

    Spoglądałam na kotkę która wyraźnie kierowana przez demona wytworzyła ducha smoka który był częścią jej ja. Nagle uniosła się. Poczęła mnie atakować. Chciała wyrwać mi duszę. Chciała oddać ją Shar.

    Przez chwilę poczułam strasznie przeszywający ból. Szarpałam się jak głupia. Wydałam z siebie głuchy pisk wyrywając się ze szpon Anastazji. Uniosłam się w górę. Dusza Anastazji nie była już taka jak wcześniej. Była pełna złości i chęci odwetu. Nie mogłam pozwolić na to by znów spróbowała zabrać mi duszę lub coś innego.

    W głowie miałam już gotowy plan.Dokładnie wiedziałam jakiego zaklęcia użyję. Rozdzielenie duszy. Tak to było odpowiednie zaklęcie. Mój róg zaczął iskrzyć. Już za chwilę zaklęcie miało począć się wypełniać.

    Pewnie większość z was zastanawia się co miało zrobić to zaklęcie. Już tłumaczę. Miało oddzielić duszę Anastazji od jej ciała. Mogła nadal brać udział w pojedynku ale nie będzie mogła kierować się duszą tylko rozumem. Nie będzie odczuwała nienawiści ani żadnego innego uczucia. Jej dusza po prostu miała wyparować.

    Wtedy coś poczułam. Po arenie począ krążyć jakiś cień. Nie taki zwykły cień. A moje Yin. Krążyło tak jeszcze przez chwilę spoglądając to na Anastazję to na mnie. Raz nawet podfrunął do niej ale zaraz wrócił do wirowania w powietrzu.Po chwili to się stało. To czego oczekiwałam. Cień wszedł we mnie tworząc naglą przemianę.

    Oplotły mnie dwa sploty magii tworząc tym samym bańkę koloru czarnego. W tedy zaczęło się coś dziać. Moje ciało zostało całkowicie zmienione. Biały kolor mej maści znikł a zamiast niego pojawiła się czerń najciemniejszej nocy. Runy i znaki na moim ciele poczęły zmieniać swój kolor na niebieski. A grzywa stała się ciągłym żółtym dymem. Moje oczy które były do tond całkowicie białe również się zmieniły. Zamiast nich miałam teraz turkusowe kocie oczy o jaśniejszym od tęczówki białku tego samego koloru. Do tego te wrzecionowate źrenice budziły grozę.

    Ale pewnie większość z was zastanawia się jak to się stało i jaki cień Yin. Wytłumaczę to wam. Od dziecka miałam pewną rzecz ona czyniła mnie naprawdę wyjątkową. Posiadałam dwie strony. Stronę cienia Yin oraz stronę słońca Yang. Równowaga pomiędzy stronami jest chwiejna. Nigdy nie wiem kiedy tak naprawdę się przemienię.

    Kiedy kula otaczająca mnie pękła. W okół począł się unosić czarny dym. Naprawdę gęsty. Przez niego widać było tylko moje dwoje oczu. Iskrzące się teraz jak dwa ogniki

    Gwałtownie zleciałam na ziemię. Miałam dziką ochotę zatrzymać przebieg czasu tylko czemu. Nie wiem. Tupnęłam kopytami czekając na efekt. W około roznosiła się ma ciemna magia.

  7. Bacznie spoglądałam na przeciwniczkę. To co mówiła mogło być prawdą. Tak, mogło. Ale przecież nie musiało. Mogła mieć panią. A równie dobrze mogła jej już w tej chwili nie mieć. Kto wiedział gdzie ona jest? Chyba nikt. Nikt. A może taki ktoś jak Anastazja. A może ktoś inny. Na przykład jakieś medium. Medium? Co ja w ogóle gadam? Medium nie istnieje. Magia istnieje. Ale przecież chyba nie da się wy czytać przyszłości z jakiś kart. Co nie?

    Spoglądałam na przeciwniczkę z wyraźnym respektem. Nie była zwykłym kociakiem. Potrafiła czarować. I to całkiem nieźle. Ale ona nie posiadała mocy. Ona czerpała ją z jakiegoś źródła. Była tylko przekaźnikiem. Prawdziwą moc miała jej pani. Ta jak jej tam? A, tak Mistra. Istniała pomiędzy nimi więź która na to pozwalała. Musiałam ją przerwać.

    Ataki przeciwniczki były coraz bardziej niespodziewane. Mój wzrok krążył w kółko i w kółko. Zauważyłam, że bariera zaczyna pękać. Przeciwniczka chciała mnie zranić. Musiałam umocnić zaporę i dodatkowo wyposażyć ją w coś co będzie odpychało kotkę za każdym razem gdy znajdzie się w polu zapory.

    Wydostanie się było trudne. Ataki nadciągały z każdej strony. Jednak w końcu udało mi się wzlecieć. To był czas na wzmocnienie zapory.

    -Aaa...-Mój głos pobrzmiewał echem po arenie. W tedy w około mnie utworzyły się dwa sploty magii. Szybko zmieniły się one w kulę otaczającą mnie i iskrzącą się na niebiesko. Byłam bezpieczna.

    Teraz czas na drugą część planu. Rozdzielenie przekaźnika od źródła.

    -A cóż się stanie jeśli

    odłączę Cię moja droga?

    Z nikim już nie zawalczysz?

    Wrócisz do domu?

    Cóż, ty tylko przekaźnikiem.

    Zaś twa pani źródłem.-Mówiąc to zatoczyłam koło rogiem. Po chwili zaczął się on iskrzyć. A zaklęcie wypełniać. Co ono miało zrobić? To proste. Odciąć więź pomiędzy Anastazją a jej panią. W ten sposób by nie mogła już czarować.

    Spojrzałam na kotkę z tajemniczym uśmiechem. Było mi jej trochę żal. Nie miała już żadnych szans.

  8. Cuż u mnie nie jest za ciekawie. Siostry tolerują to, że lubię mlp. Rodzice nie za bardzo. Często mówią mi bym dorosła obróciła się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Chociaż mam tylko 13 lat. Pogadać z kim za bardzo nie mam u mnie w golubiu-dobrzyniu nie znalazłam żadnej pegasis ani bronego. Przyjaciele zwykle każą mi się zamknąć bo sobie pujdą. A reszta społeczeństwa się ze mnie naśmiewa. ╥﹏╥

  9.   Uważnie obserwowalam moją przeciwniczkę i jej przemianę. Zastanawialam się jak będzie teraz wyglądać. I po chwili się  tego dowiedzialam. Spoglądalam swym naturalnym wzrokiem w Anastazję. Wyglądała tak śmiesznie. Strasznie chciało mi się śmiać. Ale przecież nie mogłam pozwolić sobie na niekontrolowany wybuch śmiechu. Prawda? Wzięlam głęboki oddech i uspokoiłam się.

       Jeszcze raz spojrzałam na przeciwniczkę. Urzyła zaklęcia które miało mi zabrać głos. Czy ona naprawdę myślala, że to jej się uda. Proszę was. Strarznikowi muzyki nie można zabrać glosu. To nie możliwe. Przez moją głowę przeszla wtedy jedna myśl. Muszę się w końcu pokazać. Nie mogłam się w końcu kryć wiecznie. Po za tym niech zobaczy, że nie tylko ona się zmieniła.

      Unioslam się do góry po czym stanęlam przed kobietą. Jednym ruchem ściągnęłam płaszcz po czym rozłorzyłam swe ogromne skrzydła. Stanęłam dumnie mówiąc:

    -Czyż ty naprawdę myślała, że odbierzesz mi głos? Oh, głupiutka koteczko. Głosy strarzników muzyki są z nimi stale związane nie da się ich odebrać.-Uśmiechnęłam się tajemniczo. Teraz kolej na magię, pomyślałam. Musialam złoczyć naturalną magię z magią głosu by zaklęcie było silniejsze. Narysowałam kopytkiem na ziemi okrąg w okół mnie.Był naprawdę potrzebyny. Teraz trzeba było urzyć magii.

    -Aaa...-Wakaloizowalam jednocześnie czarując. Nagle okrą rozbłysł czarnym światłem. Po chwili światło kola wzbiło się i poczęło orąrzyć w około kotki. Co teraz miało zrobić? Miało ją unieść do góry po czym odebrać jej połowę magicznej mocy. To było naprawdę trudne zaklęcie. Skupienie jednocześnie głosu i magi było trudne do opanowania. Ale nie dla mnie. Spoglądalam na przeciwniczkę z wyższością.

    • +1 1
  10.   Z uwagą wpatrywałam się w kotkę. Gdy rzuciła zaklęcie zastanawiałam się czym one było. Stałam nadal wtopiona w  szarawe tło. Wtem znalazłam odpowiedź. Zaklęcie którego użyła Anastazja było Anthropologią. Wiedziałam czego powinnam się spodziewać. Dwunożnej istoty, o jakieś dwie głowy wyższej o de mnie. Ludzie, tak bardzo nie znany mi gatunek. Tak bardzo odległy w myślach, nigdy go nie widziałam. A teraz miałam okazję. Z uwagą wpatrywałam się w Anastazję.

      Wtedy przypomniało mi się, że powinnam wykonać jakiś ruch. Po chwili miałam już gotowy cały plan. Poczęłam czarować. Zaklęcie szybko się uaktywniło i przede mną pojawiły się cztery moje kopie. Dosłownie identyczne. Skierowałam kopytko po kolei w miejsca w których owe kopie miały ustać. Gdy już się tam znalazły dałam im znak by zaczęły działać. Szybko wytworzyły gęstą zasłonę dymną tym samym znikając.

      Zapewne zastanawiacie się po co mi to było. Chciałam mieć równe szanse więc musiałam się przemienić. Ale gdybym się nie zakryła cały proces byłby widoczny a moja kryjówka zostałaby najprawdopodobniej odkryta. Poczęłam wokalizować by uwolnić magię głosu:

    -Aaa...-Mój głos rozległ się po całej arenie. Powoli poczęłam się wznosić, otoczyło mnie jasnopomarańczowe światło i zaczęła się magia. W jednej chwili na moim grzbiecie wyrosły ogromne białe skrzydła. Na moim ciele pojawiły się pomarańczowe znaki a me oczy stały się białe i błyszczące. Dlaczego tak się stało? Byłam jedną ze strażniczek muzyki. Gdy chciałam mogłam zamienić się w alikorna wtedy moja siła stawała się większa.

      Powoli opadłam na ziemię. Złożyłam swe skrzydła i schowałam pod płaszcz. Nadal pozostałam niewidzialna. Teraz mgła powoli się ulatniała. Czekałam na reakcję przeciwniczki.

  11. Patrzyłam na lustro nic się nie działo. Wtem na arenę wskoczyła Anastazja. Nie zamierzałam się jej pokazywać. Ani robić czegoś przez co mogłabym zostać zauważona. Jak to mówił Avers jeśli już się skrywasz to pozostań skryta jak najdłużej.

    Spojrzałam na kotkę. Wyglądała na normalnego kota, lecz tak naprawdę potrafiła nieźle czarować. Wtem przeciwniczka zbliżyła się do miny, która po chwili wybuchła. Takie zdarzenie miało miejsce jeszcze raz. Kotka widocznie zauważyła co się dzieje i poczęła czarować.

    Wywołała eksplozję magi. Lecz to zaklęcie nadal było zbyt słabe by zniszczyć mój pancerz oraz miny. Wybuch nic mi nie zrobił. Jedyne co się stało to to, że mój srebrny wisior z liściem dębu począł unosić się na wietrze.

    Przyszła kolej na mnie, co mogłam zrobić. Przez chwilę się nad tym zastanawiałam. Lecz po chwili miałam gotowy plan.

    Pośpiesznie nałożyłam 3 strzały na cięciwę łuku i wystrzeliłam w stronę kotki. Powtórzyłam te czynność trzy razy. Teraz czas na magię, pomyślałam.

    Koło mojego rogu poczęły się pojawiać pomarańczowe iskry, me oczy stały się białe i poczęły lekko iskrzyć. Wszystko działo się nadal zakryte kapturem płaszcza. Nad areną pojawił się pomarańczowo-żółty ptak. Był on feniksem. Bogiem zwierząt. Wskazałam mu cel kierując kopyto w stronę kotki.

    Ptak z niewiarygodną szybkością poleciał w skazaną stronę. Po czym zatoczył okrąg w okół Anastazji. Wokół niej pojawił się wir który miał ją odepchnąć do ściany i złamać Gabinet Luster.

    Po chwili stworzenie uniosło się ku sufitowi i rozbłysło czerwono-białym światłem. Po czym zniknęło.

    Nadal stałam skryta w cieniu. Nadal nie. Mogłam uwierzyć, że to zaklęcie się udało. Tylko niektóre jednorożce potrafiły go używać.

    Postanowiłam czekać na ruch przeciwniczki.

×
×
  • Utwórz nowe...