-
Zawartość
2960 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
12
Wszystko napisane przez Dead Radio Man
-
- Proszę bardzo, nie będę cie hamował, ale jak sobie coś zrobisz to będziemy mieli problem z radą. Ja idę na razie do domu, dobrej nocy wszystkim - Powiedział do wszystkich Rinzler i wyszedł z gildii do swojego domu. Szedł 1 z ulic Magnolii gdy nagle usłyszał jak ktoś krzyczy. - Ale Lucy, jak to nie możemy dzisiaj spać u ciebie - Krzyknął jakiś młodzieniec. - To mój dom - Oburzyła się jeszcze głośniej jakaś kobieta nazwana jako Lucy. - Wracajcie do swojego!!! - Ehh młodzi - Powiedział Rinzler i poszedł dalej. Gdy już doszedł do portu skręcił w 1 z bocznych uliczek i tam stał jego dom. Wszedł zrzucając z siebie swoje magiczne laski. Po czym zdjął całe swoje ubranie, zostawił jedynie maskę na sobie, po czym założył piżamę i położył się na hamaku przy otwartym oknie na morze. - Jako tako to był udany dzień dla gildii - Powiedział do siebie i zasnął.
-
- Ej no obrażasz mnie - Oburzył się czerwony - Nie tylko snajperką mogę walczyć, a poza tym musimy zbadać to miejsce zanim coś się stanie bo potem nie będziemy mieli okazji. Będziemy ostrożni i będziemy się trzymać razem co nie panie medyku?
-
Kolejny wierszyk w nieznanym mi języku D:
-
Wstałem i popatrzyłem na Conrada. - Mogę iść z tobą - Przeładowałem snajperkę - Idziemy - Zapytałem niepewny czy już mamy ruszać.
-
Ja tam bym się nie szczycił, no ale jestem innym człowiekiem więc myślę też inaczej < chyba myślę >
-
- Tu raczej nie chodzi o jakąś sztuczkę, pamiętaj że wychowani zostali przez prawdziwe smoki i to od nich się nauczyli tych wszystkich czarów. Ja myślę że to taki efekt uboczny uczenia się magi smoczych zabójców a nie jakieś zaklęcie albo coś w ten deseń. - Rinzler ściszył głos - Ciekawe ile będziemy mieli czarodziejek - Powiedział Rinzler z pobrzmiewającą w głosie wesołością.
-
- Ehh - Powiedział Rinzler - Nie kłóćmy się już na samym początku, pijmy i cieszmy się tym dniem bo ten dzień to dzień powstania naszej gildii i nie powinniśmy wszczynać kłótni w tym szczególnym dniu. - Powiedział Rinzler i wychylił resztki zawartości swojego kufla, po czym napełnił go przy najbliższej beczce z piwem. - Ooo mam takie pytanie, jaką magie byście chcieli mieć jak byście mogli wybrać? ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Kolor czcionki mam ustawiony na automatyczny .
-
- Nie, raczej przyda nam się porządny mag lodu - Powiedział do Josepha - Ty zostań przy tym przy czym jesteś bo za bardzo rozciągasz swoje umiejętności a nie siłę magii. ~~~~~~~~~~~~~~~~ Ja i tak uważam że warto by było jak by ktoś został tym smoczym zabójcą.
-
- Taa - Odpowiedział Rinzler mistrzowi - Idę po jeszcze kilka kanapek, może mistrz ma ochotę to przyniosę więcej? - zapytał się Rinzler.
-
- Ta zobaczy się, mam nadzieje że przyjdzie więcej magów. - Powiedział Rinzler - Przydał by nam się 1 smoczy zabójca i jakiś mag lodowy. - Rinzler napił się piwa i rozejrzał po sali. Była dość wszechstronna i wygodna, można było nawet powiedzieć że nawet wygodniej niż u Lamia Scale. - No to poczekajmy - I wziął kolejny łyk piwa.
-
Zauważyłem ich jak doktor sprawdzał czy wszystko jest ok z Victorie. - Hej jestem i mam sprzęt - Powiedział Czerwony i rozdał każdemu z 1 torby po takim samym zestawie a drugą torbę oddał doktorkowi. - Proszę bardzo, twój sprzęt. - Po czym przykucnąłem - Kto jeszcze przeżył? - Zapytał Czerwony.
-
No przecież nie jest to reklama , dołączajcie będzie fajnie
-
Wracałem powoli do miejsca w którym powiń być Doktorek i Victoria. Niosłem obie torby zarzucone na oba ramiona. - Doktorku zaraz u was będę - Powiedziałem do komunikatora.
-
- No to się nazywa uczta - Powiedział Rinzler, i zjadł kilka kanapek, dosłownie wsysając je przez maskę, po czym wziął 1 piwo i usiadł koło mistrza. - Mistrzu nie wiem czy słyszałeś coś o Oracion Seis ale podobno miedzy prawowitymi gildiami tworzy się coś w rodzaju przymierza przeciwko nim. Mogli byśmy dołączyć żeby pokazać się w Fiore.
-
Czerwony szedł uważnie przez korytarz. - Najpierw torba doktora - Po drodze wszedłem do jego kajuty i wziąłem średnich rozmiarów torbę i ruszyłem w stronę arsenału, gdy doszedłem do drzwi wyjąłem swoją kartę dostępu i przejechałem nią po czytniku. Szczęśliwie działała i otworzyło się. Założyłem specjalny kombinezon snajpera założyłem maskę gazową i zebrałem swoją snajperkę. Włożyłem do torby dla wszystkich po 1 pistolecie, karabinku i maski gazowej oraz inny sprzęt m.in. latarki kilka noktowizorów i tym podobnych rzeczy i ruszyłem powrotem.
-
- Taa, lepiej się gdzieś schowajcie - Powiedział Czerwony - Ja może pójdę po moją snajperkę i jakąś broń dla was do Arsenału. Zaraz wrócę, włączam swój lokalizator - Po czym włączyłem małą rzecz na swoim pasie. - Zaraz wrócę - Powiedział Czerwony i ruszył w stronę Arsenału. Wezmę też kilka aparatów do oddychania.
-
- Eee tam gadanie - Powiedział znudzonym głosem Czerwony - Ciekawe czy z nią wszystko w porządku, bo jak nie to mamy przerąbane i zostaniemy na tym czymś do końca życia. Dawaj przyśpieszmy bo jeszcze będzie za późno. Eee doktorku masz trochę Sherry, oczywiście w celach medycznych?
-
- Myślę że was wysłuchał - Powiedział Rinzler - Znam Diego od kilku lat. Powiadasz że twoja dawna gildia upadała, a zdradzisz mi jej imię?
-
Gdy Czerwony szedł do kokpitu natknął się na Jone'a. Nasz medyk był bardzo dobry w tym co robił. - Eee cieszę się że też przeżyłeś - Powiedział do Jone, Czerwony - Czy też słyszałeś głos Victorii? Bo jeśli nie to chyba muszę odstawić picie.
-
- Taa - Powiedział Rinzler - Jak tak patrze na was to myślę że byście zrobili nawet zgraną drużynę na misje. Zaraz powinien zjawić się mistrz.
-
Czerwony czuł siniaki na całym ciele. Gdy mieli "awaryjnie" lądować wszystko się zaczęło trząść i nagle uderzyłem w głową w ścianę. Akurat szedłem na mostek okrętu gdy to się wydarzyło - pomyślał Czerwony. - Ehhh, kto tak pilotuje że rozbija cały statek. - Jest tu ktoś? - Nagle usłyszał chrapliwy głos Victorii dochodząc z kokpitu. - Przeżyła to - Zdziwił się Czerwony i ruszył z pomocą do kokpitu.