
Thoron95
Brony-
Zawartość
140 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Thoron95
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 6 z 7
-
Grey pomimo przewiercania go wzrokiem przez księżniczkę nie opuścił wzroku, choć kosztowało go to całą siłę woli i szczerze powiedziawszy chciałby teraz móc zniknąć jak Fames. Nie chciał jednak od tak pozostawić tej sprawy. - Nie mieliśmy żadnych informacji o tutejszych zabezpieczeniach, tudzież nie mogliśmy wiedzieć jaki jest faktyczny poziom zagrożenia ze strony przeciwnika. A co do naszej taktyki... owszem, popełniliśmy wiele błędów, których dało się uniknąć. Najważniejszymi była nieznajomość naszego przeciwnika i działania w pojedynkę. I nie wiem, czemu tak starasz się nas odsunąć od zagrożenia. W końcu sama zwerbowałaś nas do walki. Kucyki giną w walce, czy tego chcą czy nie, a my wiedzieliśmy w co się pakujemy. Nawet, jeśli nie zginęliśmy tutaj, to możemy zginąć na zewnątrz, podczas pierwszej potyczki. Właśnie po to było szkolenie, abyśmy się przygotowali. Poza tym wszyscy kiedyś umrą, Ty, ja, Twój mąż, i my wszyscy. Jedyne co nas różni w tym względzie, to ilość czasu, jaką przydzielił nam los - wyrzucił z siebie szybko Grey. Przerwał z dwóch powodów. Po pierwsze wyrzucił z siebie negatywne emocje, związane z naganą jaką otrzymali od Księżniczki i dało mu to swego rodzaju spokój. Drugą było to, że zabrakło mu odwagi, aby mówić dalej. Wiedział, że z tym ostatnim przesadził... zawsze tak było. Ale co się stało to się nie odstanie. Miał tylko nadzieję, że nie skończy zdezintegrowany. Mimo wszystko lubił swoje życie i nie chciał go kończyć szybciej, niż to naprawdę konieczne, choć w przeciwieństwie do większości nie bał się nadejścia żniwiarza. - Mimo wszystko jednak złamaliśmy Twój rozkaz, za co przepraszamy. To się już więcej nie powtórzy - dokończył ze zwieszoną głową, po czym wycofał się nieco, aby dać Księżniczce spokój, oraz z przezorności. Już raz dziś wyruszył prosto do paszczy lwa, nie chciał robić tego drugi raz, nawet jeśli ten lew był znany z rozsiewania miłości. Następnie zwrócił się do Rafa. - Mnie to mówisz... szczerze chyba wolałbym znów walczyć ze smokiem niż stawać przed nią w przypływie głupiej odwagi i znosić jej spojrzenie. Ale cóż... miałem to o co się prosiłem...
-
//@Nightmare_Sunny Jeśli możesz to na przyszłość nie ingeruj w odpowiedzi innych postaci. Może i Grey miał w planach odpowiedzieć coś o podobnym wydźwięku, jednak niekoniecznie w dokładnie taki sposób. Wolność wolnością, ale nie przesadzajmy. // Kiedy klacz wylądowała obok ogiera ten szybko odpowiedział na jej podziękowania. Nie był to jednak koniec. Wciąż mieli do załatwienia smoka i Cerbera i o ile ten pierwszy był osłabiony atakiem ich Kociego sojusznika, to nie znaczy, że był słaby a już na pewno nie był bezbronny. Bezmyślny atak w odsłonięte części mógł podziałać, ale tylko mógł. Potrzebowali czegoś pewnego, co nie będzie wymagało od nikogo więcej ryzyka niż to naprawdę konieczne. Na szczęście coś takiego właśnie się pojawiło, kiedy Księżniczka jakimś cudem okiełznała Cerbera i z jego pomocą pozbyła się smoka. Jednak to co potem powiedziała nie brzmiało zbyt przyjemnie i trzeba było natychmiast zareagować. - Lepiej chodźmy tam, zanim Księżniczka sama nas stąd ściągnie żądając wyjaśnień - powiedział spokojnie do Blackie po czym teleportował się przed Cadence. Natychmiast lekko schylił swą głowę w znaku szacunku i pokory. - Wybacz nam Pani, ale przyszliśmy Cię ratować i udaremnić próbę sabotażu ze strony Sombry. W końcu po to nas najęłaś, abyśmy walczyli z Sombrą, a to była jego sprawka. Poza tym mieliśmy się upewnić, że nasza walka ma jakiś sens. W końcu jeśli nie dalibyśmy sobie rady tutaj, to nie mielibyśmy szans w prawdziwej walce z Kryształowym Tyranem i jego sługami - w niewielkim przypływie odwagi Grey podniósł głowę i spojrzał prosto w oczy Księżniczki. - Zrobiliśmy więc to co konieczne, aby sprawdzić samych siebie, oraz uchronić Cię przed możliwymi konsekwencjami działań naszego wroga.
-
Grey pomimo tego, że znajdował się niewielki kawałek od całej zadymy dokładnie usłyszał to, co Księżniczka im rozkazała. Była to niezwykle kusząca propozycja, bo hydra aktualnie była unieruchomiona i bezbronna. Co prawda wciąż nie dał on rady odzyskać pełni sił, ale nie oznaczało to, że nie mógł nic zrobić. I miał zamiar zrobić, bo nie należy stać bezczynnie, kiedy przeciwnik stoi na wyciągnięcie kopyta. Jednorożec zauważył jednak, że w stronę bestii pikuje już BlackHeart, a co za tym idzie wszelka próba ataku mogłaby się skończyć jej zranieniem, czego nie chciał ryzykować. Na szczęście mógł jej pomóc w inny sposób. Jego róg ponownie rozbłysnął jasnym blaskiem, po czym wystrzelił z niego jasny promień, który kierował się prosto na Blackie, a konkretniej na jej broń, która trafiona nim rozbłysnęła błękitnym światłem i pokryła się płomieniami o tej samej barwie, co zwielokrotniło siłę jej uderzenia i zadane rany.
-
Grey nie spodziewał się, że jego zaklęcie zostanie tak łatwo zatrzymane. A już na pewno nie, że stanie się to przez ryk smoka. Była to bardzo nieprzyjemna sytuacja. Wszystkiego dopełnił widok jego pupilka, który spłonął na popiół wraz z zionięciem ognistego gada. "Zasłużył na odpoczynek, a tak przynajmniej może nie było mu zimno kiedy odchodził." - przeszło mu przez myśl. Nie był w żaden sposób zszokowany widokiem swego najlepszego przyjaciela, obracającego się w nicość. Był do tego przyzwyczajony. Poza tym miał inny problem. Po swym ataku był zmęczony oraz jak zauważył leciało w jego stronę kilka kul ognia. "Zaraz... kul ognia?!" - wykrzyczał bezgłośnie, po czym spróbował uniknąć smoczego gniewu. Jeden z płonących pocisków co prawda przeleciał mu nad głową, ale jego eksplozja wyrzuciła go kawałek w przód i obalając. Osmalając przy tym tylną część jego ciała i boleśnie go parząc. Paradoksalnie uratowało mu to życie, gdyż reszta ataków zwyczajnie poleciała dalej, nie robiąc mu krzywdy. Pomijając to, że już o mało nie zginął. Jednorożec ledwo wstał, wyczerpany swym wcześniejszym atakiem. W tym wszystkim nie pomagała mu trzęsąca się ziemia. - Te kilka sekund na złapanie oddechu może nie być takie spokojne jak myślałem. - Te słowa wypowiedział już na głos. Postarał się czym prędzej wynieść ze swej pozycji, teleportując się w koronę najsilniejszego i najbardziej osłoniętego liśćmi drzewa, znajdującego się kawałek dalej mając nadzieję skryć się w nim przez chwilkę. Złapał się go mocno, aby nie spaść od trzęsienia, po czym rozpalił swój róg, w efekcie czego broń jego towarzyszy zaczęła emanować słabym, błękitnym blaskiem, dając im do zrozumienia, że została nieco wzmocniona przy użyciu jego magii. Zaklęcie nie było szczególnie męczące, więc Grey powoli odzyskiwał utracone siły, mając nadzieję, że do czasu w którym będzie zdolny do walki uda mu się uniknąć wykrycia. "Mogę zginąć w tej walce w imieniu Księżniczki i wolności wszystkich kucyków. Ale to nie znaczy, że będę tam stał jak idiota, czekając aż któryś z tych potworów mnie upiecze i zje, kiedy nie jestem nawet w stanie się bronić. Nie należy mylić odwagi i poświęcenia z głupotą. Zaraz tam wrócę... ale to za kilka oddechów..." - rzekł w myślach Grey, po czym zaczął głęboko oddychać, starając się nie zwracać uwagi na ból przypieczonego zada.
-
Grey Claw nie zamierzał, aby jego słowa były rzucone na wiatr. Nie miał w zwyczaju tego robić. Nie wykrzykiwał nawet poleceń do swego towarzysza, aby wyglądało to normalniej, po prostu przekazał mu instrukcje telepatią, a ten natychmiast wzbił się w powietrze. Nie minęło nawet kilka sekund, po czym czarny ptak rzucił się na jedną z głów bestii, próbując wydrapać jej oczy. W tym samym czasie ogier, zabrał się za przygotowywanie zaklęcia. Jego róg rozbłysł bardzo jasnym światłem, a powietrze wokół niego stało się duszniejsze przez wypływającą z niego energię magiczną. Wiedział, że dużo ryzykuje rzucając na początku tak silne zaklęcie, ale wolał osłabić bestię jak się da, aby żaden z jego towarzyszy a tym bardziej sama Księżniczka nie musiał się zmieniać w przekąskę, a potem najwyżej stracić kilka, może kilkanaście sekund na złapanie oddechu i próbę regeneracji części sił. Z jego ust zaczęły padać kolejne słowa zaklęcia, które dosłownie wyrysowywały się w powietrzu wokół niego. Kiedy padło ostatnie zdanie jednorożec energicznie uderzył kopytem w ziemię, co skutkowało pojawieniem się fali lodowych kolców, pędzącej prosto na monstrum.
-
Grey Claw nie doczekał się odpowiedzi od klaczy. Zamiast tego przybiegł po niego i Timber jeden z Kotów, którymi miał zamiar się zająć. Zdziwił go fakt, że zwierze potrafi mówić, choć zapewne o wiele mniej niż resztę jego towarzyszy. Jej słowa jednak nieco go zaniepokoiły, przez co rozejrzał się dokładniej po okolicy. Zauważył co dzieje się na niebie i było to wielce niepokojące. Jednak rozkaz to rozkaz, a poza tym opór nie miał sensu, bo sam z Timber i Fames'em nie miał zbyt wielkich szans czegoś tu zdziałać. Ruszył więc za nim posłusznie wraz z klaczą. Kiedy w końcu udało im się wydostać dosłyszał, że część jego towarzyszy zaczęła domagać się możliwości powrotu i pomocy Cadence. Choć było to kompletne szaleństwo, to zgadzał się z nimi. - Zgadzam się z pozostałymi, musimy tam wrócić. W końcu zostaliśmy zwerbowani, aby pomóc w walce z Sombrą i jego podkomendnymi. Jeśli nie damy sobie rady z małym sabotażem, to równie dobrze moglibyśmy już się poddać i zacząć kopać dla niego klejnoty - powiedział poważnie Gray, ostro spoglądając na Shining Armora. - Rozumiem, że nie chcecie abyśmy tam pomarli, szczególnie, że ciężko wam będzie znaleźć dla nas zastępstwo, ale szczerze wolę już umrzeć od jakiegoś głupiego Cerbera starając się pomóc Księżniczce w potrzebie, niż siedzieć tu i dowiedzieć się, że Cadence, TWOJA ŻONA, nie dała rady przez mą bezczynność.
-
Fallout Equestria [duosesja] [tymczasowo zamknięta z powodów osobistych graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
Kiedy bandyta podszedł do Wilda, ten spróbował wprowadzić swój plan w życie. Rzucił się na niego, łapiąc go, wyciągając swój rewolwer, obracając go, przystawiając mu broń do skroni, ciągnąc za spust i... nic. Nic się nie stało, żadnego huku, żadnej krwi, żadnej śmierci, tylko kliknięcie. Ogier stał tak przez chwilę oniemiały, po czym poczuł jak jego oponent go odrzuca. Padł na ziemię, zdenerwowany wielce całym tym zdarzeniem. Czemu to nie zadziałało? Czemu jego broń nie wystrzeliła? Dbał o nią, często ją naprawiał, a nawet nie dawno gruntownie wyczyścił, a tu tylko "klik" i koniec. Cała ta sprawa tak go zdenerwowała, że ledwo zauważył jak Cyka ratuje mu życie, dosłownie masakrując skrzydło jego przeciwnika. Wild dostrzegł leżącą broń bandyty i szybko się po nią rzucił, nie zwracając uwagi na przeciwnika, którego z niemałą siłą odrzucił. Zabrał broń i natychmiast skrył się za stołem. - Dzięki za ratunek. - powiedział szybko do Foxa, łapiąc głębszy oddech. Wiedział, że cała ta akcja będzie tragedią, ale nie miał lepszego pomysłu i nie spodziewał się, aby można było wymyślić coś lepszego. Jednak gdyby tylko nie zacięty Colt, byłoby milion razy lepiej. Ogier obejrzał go bardzo dokładnie, po czym zirytowany odblokował go, aby nadawał się znów do strzelania i schował do kabury. Następnie przyjrzał się zdobytemu pistoletowi maszynowemu. Wyglądał on całkiem solidnie, a na pewno nie na takiego, co rozleci się w przed wystrzeleniem pozostałej w nim amunicji. Spojrzał on na swego towarzysza, po czym szybko dał mu swą zdobycz. - Trzymaj, może się przydać, a na pewno coś na nim zarobisz. - powiedział możliwie miło jak na obecną sytuację Wild, po czym wyjął swego Winchestera. Ta broń była w jeszcze lepszym stanie od rewolweru i Wild nie wierzył, aby mógł mieć aż takiego pecha, aby i ona odmówiła mu posłuszeństwa - "Ale kto wie, rzeczy martwe bywają strasznie złośliwe." - przeszło mu przez myśl, kiedy zdjął z głowy swój kapelusz. - Jeśli będzie trzeba rozwal tego dupka przy stole, a ja postaram się zająć tym przeklętym gryfem. - rzucił poważnie w stronę swego towarzysza, po czym wystawił swój kapelusz nad stołem, w celu zmylenia przeciwnika, samemu wychylając się po jego boku i oddając dwa strzały w jego stronę. -
/Timber Fames nie był głupim stworzeniem i widząc pędzące w jego stronę ostrze natychmiast wykonał unik o włos... a właściwie pióro unikając zderzenia z nim. Na szczęście trafienie falą było dla Grey'a dość satysfakcjonującym wynikiem. W tym wszystkim jednak za bardzo pozwolił sobie na nieuwagę. Atak klaczy był niesamowicie silny, jednak Grey dał radę go sparować. W efekcie jednak klaczy udało się odbić miecz na tyle, aby boleśnie dźgnąć go w pierś. Ten jednak nie miał zamiaru poddawać się od takiego draśnięcia teleportując się tuż za klacz i wykonując potężny atak mieczem od góry. Klacz cudem uchroniła się przed nim, odskakując w bok, jednak nie zwróciła uwagi na pędzącego w jej stronę Fames'a, który brutalnie zaatakował jej pyszczek. Uwagę ogiera przykuł jednak dźwięk pędzących w ich stronę stworzeń, którymi tak hojnie obdarowała ich Księżniczka. Kociaki i hydra nie wyglądały na zbyt miłe, wiec uznał on, że przed dalszą częścią walki z klaczą dobrze byłoby się ich pozbyć. - Fames wystarczy. - rzucił szybko do ptaka, który obecnie zawzięcie próbował dobrać się dziobem do oczu klaczy. Ten zareagował natychmiast, lecąc w stronę swego właściciela i lądując na wyciągniętym kopycie. Następnie jednorożec zwrócił się do swej niedawnej przeciwniczki. - Co powiesz na rozejm, dopóki nie uporamy się z kociakami i brzydką, kilku głową jaszczurką?
-
Grey Claw początkowo nie włączył się do walki. Większość jego sojuszników rzuciła się sobie do gardeł, ten jednak jakimś cudem został pominięty w równaniu, co wykorzystał udając się na chwilkę do stolika z napojami, aby zwilżyć nieco usta. "Nie znoszę upałów, a tym bardziej nadmiaru piasku." - przeszło mu przez myśl, kiedy zimna woda wlała się do jego gardła, przynosząc ukojenie rozgrzanemu ciału. Odłożył szklankę, po czym wykonał energiczny ruch kopytem na ziemi. Efektem tego było pojawienie się świetlistego kręgu, z którego po sekundzie wyłonił się olbrzymi kruk. Jednorożec rozejrzał się po okolicy, aby zorientować się w obecnej sytuacji. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy była Księżniczka, która mając jednego towarzysza stawiała czoła trójce innych kucyków i wyglądało na to, że mimo wszystko jakimś cudem ma przewagę, jednak było to złudne, bo po chwili zmuszona była do odsunięcia się na chwilę od starcia. Grey wybrał wiec za cel Timber, która wyglądała na chętną do potyczki. /Timber - Dalej Fames, czas włączyć się do zabawy! - krzyknął ochoczo do ptaka, który poleciał bardzo wysoko w niebo, znikając dosłownie z pola widzenia. Następnie jednorożec złapał mocno swój miecz i z oślepiającym błyskiem teleportował się przed Timber. - Wyglądasz na znudzoną. Pozwól więc, że to naprawimy - ledwo ogier skończył zdanie a jego towarzysz z olbrzymią prędkością zapikował w stronę klaczy rzucając się na nią ze szponami. Sam ogier natomiast wykonał okrężny ruch mieczem, co spowodowało pojawienie się drugiego kręgu magicznego, który po szybkim przecięciu zmienił się w magiczną falę ogromnie skompresowanej energii, pędzącej w stronę jego aktualnej przeciwniczki.
-
Ja również prosiłbym o wpis na listę fanów i wiernych sług jej Wysokości Nightmare Moon
-
Imię/imiona: Grey Claw Pseudonim: Kruk Płeć: Ogier Miejsce urodzenia: Hollow Shades Miejsce zamieszkania: Brak Specjalizacja: Mag Umiejętności: Pomimo tego iż Grey nie jest wojownikiem potrafi bardzo sprawnie posługiwać się mieczem. Nie jest jednak mistrzem w tej dziedzinie, zdecydowanie lepiej radzi sobie z magią. Zna się na wielu jej rodzajach. Po mistrzowsku włada ogniem, lodem oraz energią(błyskawicami) choć te pierwsze z nieznanych powodów zawsze przyjmują błękitną barwę. Wie, jak posługiwać się nieokiełznaną w swej naturze magią chaosu, dzięki której staje się on nieprzewidywalnym oponentem, zarówno dla jego przeciwników, jak i sojuszników i siebie samego. Poza tym wie, jak nadać na krótki okres czasu magiczne właściwości broni oraz pancerzom. Jego specjalnością jest możliwość przyzwania z zaświatów swojego starego kruczego przyjaciela, który pod postacią nadnaturalnie dużego przedstawiciela swego gatunku wspomaga go w różnych czynnościach, od zwykłych, codziennych zajęć, aż do walki. Z jego pomocą jest w stanie również przy użyciu magii przyzwać całe stado wygłodniałego ptactwa kierowanego przez jego starego przyjaciela. Wygląd: Szarej maści jednorożec o długiej czarnej grzywie i ogonie. Jego tęczówki mają fioletową barwę, a wokół oczu widnieje niewielki ciemniejszy pas futra. Jego Cutie Mark to róg jednorożca z dwoma czarnymi skrzydłami. Charakter: Z reguły ciepły i miły. W stosunku do każdego nowo poznanego kucyka zachowuje się przyjaźnie, są jednak pewne typy ubiorów i charakterów, które wzbudzają w nim niechęć i w przypadku do takowych jest całkowicie odwrotnie. Przyjemność sprawia mu możliwość doradzenia komuś w jakiejś sprawie, nie ważne czy jest to coś naprawdę ważnego, czy jest to kompletna błahostka. Bywa jednak niestosowny, szczególnie w temacie śmierci i przemijania, do których podchodzi bardzo luźno, jakby był to temat do zwykłej, popołudniowej pogawędki. Nie znosi wszelkiego rodzaju chamskiego zachowania. W większości przypadków nie lubi robić sobie wrogów, od tej reguły również jest wyjątek, bo bywają i tacy, których wprost nie chce polubić, pielęgnując swą nienawiść do nich, nie zawsze do końca racjonalną. Wykazuje się niezwykle dużą cierpliwością, jednak jak każdy kucyk ma swe granice i ich przekraczanie nie jest wskazane. Krótka biografia: Grey Claw urodził się w przeciętnej rodzinie. Jego matka prowadziła kwiaciarnię a ojciec był lekarzem. Jego młodość była zwyczajna, spokojna i szczęśliwa. Chodził do szkoły, miał przeciętne oceny oraz problemy. Jedynym, co wykraczało poza przeciętność, to jego zainteresowanie magią, którą w wolnych chwilach ćwiczył. Jego życie mijało spokojnie aż do 20 roku życia, kiedy ten skończył szkołę i zaczął się zastanawiać nad swą przyszłością. Nie ciągnęły go zawody rodziców, w zasadzie żadna z otrzymanych od znajomych propozycji go nie satysfakcjonowała. W końcu wpadł na ciekawszy pomysł. Udał się do jakiejkolwiek pracy, aby zarobić pieniądze potrzebne na wyjazd do Canterlotu, w celu dalszej edukacji magii oraz szansy znalezienia związanego z nią zawodu. Po ponad roku oszczędzania w końcu mógł wyruszyć, choć aby podróż była ciekawsza postanowił co najmniej połowę przejść na własnych nogach. Idąc przez las natknął się na kruka, który, jak od razu dało się zauważyć, był wygłodzony i bardzo dobrze wiedział, że Grey ma coś do jedzenia. Latał za nim i męczył go, aż ten w końcu go nakarmił. Czarny ptak zadowolony swym sukcesem przysiadł na jego grzbiecie i siedział na nim nie zważając na próby jego zrzucenia. Jednorożec musiał więc iść z dodatkowym balastem aż do najbliższej stacji kolejowej. W trakcie podróży zaczął powoli lubić swojego niezapowiedzianego, ptasiego kompana, którego zaczął nazywać Fames. Nigdy nie miał zwierzątka, choć jak był mały to chciał jakieś przygarnąć. W pewnym sensie ziścił on młodzieńcze marzenie, co go rozbawiło. W końcu udało mu się trafić do stolicy, gdzie mógł o wiele lepiej studiować magię. Natychmiast udał się na uniwersytet, gdzie pobierał nauki od najlepszych w swej dziedzinie. Jego pierzasty kompan często mu pomagał, dostarczając jego pocztę, przynosząc niewielkie przedmioty, które było mu potrzebne, a czasem dobrowolnie zgłaszając się na ochotnika do pomocy przy testowaniu nowych zaklęć. To ostatnie pewnego razu nie skończyło się zbyt dobrze. Grey nieco przesadził co skończyło się uśmierceniem jego pupilka. Nie mógł znieść swego błędu, postanowił go wiec naprawić. Zaczął eksperymentować, co po kilku tygodniach zaowocowało przywróceniem jego kompana do życia. No... częściowo, ptak pomimo zdrowego wyglądu był nieumarłym i potrzebował magii Gray'a do życia, przez co ten nie spędzał z nim już całego czasu, będąc zmuszonym odsyłać go do zaświatów. Obcowanie z nieżywym stworzeniem odbiło się jednak na jego psychice, zaburzyło jego pogląd na śmierć, sprawiając, że stała się mu zbyt obojętna i codzienna. W końcu po ponad dwóch latach w Canterlocie, jego nauka została ukończona. Ten wciąż jednak nie miał pomysłu na swe życie. Nie wiedząc co ze sobą zrobić zaczął po prostu podróżować, rozwiązując różne problemy kucyków, które odwdzięczały mu się na różne sposoby, a jeden z nich nauczył go nawet jak posługiwać się mieczem. Pewnego razu udało mu się dosłyszeć pogłoski o dziwnych krokach podejmowanych przez Kryształowe Imperium, tudzież udał się właśnie tam. Świetna karta, zdecydowanie warto się z nią zapoznać. Oczywiście akceptuję! ~ Advilion
-
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Wyznawcy Chaosu)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
Certain usłyszawszy słowa changelinga, natychmiast ruszył za nim niemal zapominając o swej towarzyszce. Na szczęście opamiętał się po chwili i dostosował swoje tempo do jej tempa, aby w razie potrzeby spróbować zapobiec jej upadkowi a w przypadku niepowodzenia pomóc jej chociaż wstać. Na szczęście okazało się to niepotrzebne. Kiedy w końcu udało im się dotrzeć do nienaruszonej części zamku poczuł pewnego rodzaju ulgę. Jego część wciąż miała się dobrze, a duża część wojska dała radę się tu uchować. Co prawda lekko niepokoiły go pogłoski o straconym zapasie prochu, ale biorąc pod uwagę na ile sposobów mogło być gorzej wyprawa raczej podniosła go na duchu. Kiedy w końcu dotarli do pułkownika ten od razu zasalutował tak jak mieli w zwyczaju żołnierze armii Wiecznej Nocy. - Tak jest panie pułkowniku. Podporucznik Certain Hoof, zajmowałem się eliminacją ważniejszych przedstawicieli rebelii wskazanych mi przez jej wysokość Nightmare Moon. - odpowiedział pewnym głosem kremowy jednorożec. -
Średniowieczna Equestria [multisesja][tymczasowo zamknięta z powodu braku odpisów graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
Biały jednorożec o czarnej grzywie, błękitnych oczach i przydługim jak na jego wzrost rogu, zająwszy miejsce na wzgórzu rozejrzał się po okolicy. Niemal wszystko w niej było normalne, podłoże było ziemią, która pokryta była zieloną trawą o intensywnym zapachu, a gdzie nie gdzie pomimo wszechobecnego mroku dało się dojrzeć kolorowy kwiat, lub ich zbiorowisko, lub jakąkolwiek inną roślinność. Niebo było granatowe, pokryte gwiazdami, pośród których wisiał nad nim symbol i strażnik pory nocnej, Księżyc. Powietrze było świeże i wypełnione przyjemnym zapachem otaczającej go przyrody. Już samo to wyraźnie mówiło mu, że jest w swoim świecie. A gdyby jednak wciąż w to wątpił, to w oddali znajdowała się niewielka grupa kucyków z krwi i kości, która definitywnie trzymała się w jednym kawałku dzięki wypełniającej ich energii życiowej, a nie wszechobecnej w powietrzu nekromantycznej magii. Widok niemal jak z obrazka i zapewne niezmiernie ucieszyłby Starlighta, gdyby nie fakt, że drużyna znajdująca się kawałek od wzniesienia znajdowała się właśnie w trakcie walki z niezbyt miłymi dla oka Cieniami. "Czy jest jakiekolwiek miejsce, gdzie nie byłoby tych przeklętych abominacji? Gdzie nie pójdę, tam zawsze znajdzie się jakiś przeklęty cień, który sieje zamieszanie." - przeszło mu przez myśl, kiedy dokładniej przyjrzał się przeciwnikom przedstawicieli swego gatunku. Nie były to najbrzydsze istoty które ukazały się jego oczom, nie znaczy to jednak, że nie czuł obrzydzenia. A chęć oszczędzenia sobie dalszego widzenia tych stworzeń nie była jedynym powodem, dla którego chciał pomóc walczącym kucykom. Chciał to zrobić chociażby dlatego, że miał poczucie takiego obowiązku, oraz miał nadzieję, że uda mu się dowiedzieć gdzie jest, a może nawet zabrać się z jakąś grupą i dowiedzieć się co nieco o wydarzeniach z okresu jego "nieobecności". Nie był jednak do końca pewny, jak się do tej pomocy zabrać. Był jedynie pewny, że najlepiej byłoby zaatakować z zaskoczenia w taki sposób, aby nie zagrozić tym, którym chciał pomóc. W teorii wystarczyłoby, aby po prostu użył światła, osłabiłoby to oponentów i nie zadało ran kucykom. Był z tym tylko jeden problem, którego właśnie Starlight stał się ofiarom. Silne oświetlenie, którego używała grupa odstraszało cienie, ale jednocześnie oślepiało nieco jego samego, utrudniając mu działania. - Rzecz, z której nie zdaje sobie sprawy większość kucyków: Światło jest ostrzem równie obusiecznym co najgłębsza ciemność. A naprawdę nie zaszkodziłoby gdyby się trochę opanowali. - powiedział cicho do samego siebie, zirytowany potrzebą niemałego wysilenia się w celu dokładnego przyjrzenia się sytuacji. Zwrócił przy tym uwagę na jeszcze jeden szczegół, lodowate powiewy powietrza. Sama noc nie była jakoś szczególnie chłodna, a już na pewno nie tak, aby mrozić go przez ubranie. A to nie była pora na tak zimny wiatr. - No tak, istoty tego pokroju rzadko używają samego mroku. Zazwyczaj towarzyszy temu chłód, a niekiedy terror psychiczny. - jednorożec wiedział, że przypomnienie sobie tych rzeczy było bardzo ważne. Przeciwnik mógł próbować zaatakować jego umysł i pomimo tego, że w tej kwestii nigdy nie opuszcza gardy, to nie szkodziło być bardziej przygotowanym na tego typu atak. A skoro cienie mogły wykorzystać zimno, to wiedział już, czego najlepiej użyć. "Ogień będzie tu dobrym rozwiązaniem. Nie tylko daje światło, ale również będzie w stanie zrobić coś z tym zimnem. Tylko muszę dobrze celować." - był to już zalążek jakiegoś planu, nawet jeśli całość jego wykonania jest prosta tylko w teorii. Ale lepszego nie miał, ani nie był w stanie go wymyślić. Ruszył się więc w końcu ze swego wzniesienia, starając się magicznie maskować swą obecność, aby móc podejść możliwie jak najbliżej do przeciwnika, oraz doprowadzić do małego... no może troszkę większego wybuchu. Nie miał jednak zamiaru rzucać kul ognia, bo wszelkie pociski za łatwo mogłyby zostać skierowane w tych, którym chciał pomóc. -
Fallout Equestria [duosesja] [tymczasowo zamknięta z powodów osobistych graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
Na pyszczku Wild'a pojawił się niewielki uśmiech. - Gdybyś był genialnym strzelcem to nie prosiłbyś mnie o pomoc w nauce. Nie oczekuję, że doprowadzisz do serii rykoszetów, która trafi zwróconego w twą stronę przeciwnika w tył głowy. Wystarczy, że będziesz strzelał w nich a nie we mnie - szepnął nieco rozbawiony. Słysząc jednak co Fox powiedział o jego planie nieco spoważniał. - Trzy, cztery pociski powiadasz? Ja jestem gotowy optymistycznie założyć, że nieco więcej. W końcu ten pancerz pokrywa sporą część ich ciała, a raczej nie będą na tyle głupi, aby bawić się w snajperów, kiedy będą stać całkowicie odsłonięci wśród tłumu wrogo nastawionych kucyków. Powinno dać radę. Poza tym wziąłem pod wzgląd to, że ma tarcza zostanie przebita. Zawsze jednak spowolni nieco pocisk, zwiększając szanse, że moje własne ubranie to zatrzyma. Zresztą ja też nie jestem tak głupi, aby stać tam jak tarcza na strzelnicy i postaram się szybko schować za czymś pewniejszym. I niestety muszę Ci przyznać rację. Strzelba raczej nie poradzi sobie z takim pancerzem. Chyba, że masz pociski z grubymi śrucinami, zamiast z tymi drobnymi, ale jakoś w to wątpię. - wieść o ilości amunicji jaką ma jego towarzysz nieco go zirytowała, przez co mimowolnie obrzucił go niezbyt miłym wzrokiem. "No cóż... przyszedł na obiad. Nie mogę od niego wymagać, aby chodził całą bronią i amunicją jaką posiada na zwykły posiłek." - przeszło mu przez myśl, po czym na głos, lecz wciąż szeptem, odezwał się do Fox'a - W takim razie staraj się poświęcić więcej czasu na celowanie. I wal po głowach, są najsłabiej chronione, tam będziesz miał największe szanse. Ja postaram się dać Ci dość czasu by wycelować. - Jednorożec zamilkł, wpatrując się w bandytów. Czekał na ich ruch, bo w obecnej sytuacji tylko to mógł zrobić. -
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Wyznawcy Chaosu)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
Certain widząc jak Moonlight ugina się pod własnym ciężarem spróbował ją złapać. Na szczęście okazało się to niepotrzebne, gdyż klaczy udało się pokonać rany i stanąć o własnych siłach. Kopyto ogiera zastygło w połowie drogi, by po chwili opaść ciężko w towarzystwie głośnego westchnięcia. - Nie strasz mnie tak. Już się bałem, że jednak będę musiał Cię nieść na własnym grzbiecie - rzucił tonem, z którego niemożliwym było odczytanie emocji. To co powiedział było po części żartem. W końcu nie musiał brak klaczy ze sobą i gdyby chciał to mógł ją po prostu tu zostawić. Nie chciał tego jednak robić. Przede wszystkim dlatego, że uważał ją za przydatnego kompana. Wciąż był pod wrażeniem tego, jak długo udało jej się szpiegować rebeliantów i domyślał się, że to nie jedyne jej zdolności. Poza tym większość rebelii zapewne wciąż była przekonana, że Moonlight stoi po ich stronie, dzięki czemu mogliby spróbować jakiegoś podstępu. Inna kwestią jest to, że snajperzy z reguły pracują w parach, więc przydałby mu się ktoś do pary. A może po prostu brakowało mu towarzystwa kogoś, z kim mógłby rozmawiać nieco mniej formalnie? Sam już nie był do końca pewien i szczerze zbytnio go to nie obchodziło - Daj mi znać, kiedy będziesz gotowa do drogi. Dam Ci tyle czasu ile potrzebujesz. -
Fallout Equestria [duosesja] [tymczasowo zamknięta z powodów osobistych graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
- Hmm... to zmienia postać rzeczy. W tym stanie faktycznie użyteczność tej sztuczki na chwile obecną jest znikoma - nie były to dobre wieści. Plan z bombą był naprawdę dobry, bo pozwalał dobrze zacząć walkę a brak odłamków minimalizował szanse na zranienie niewinnych kucyków. Jeśli jednak sam ładunek był niewielki i otoczony kapslami, które w trakcie eksplozji stawały się odłamkami bez jakichkolwiek właściwości penetracji pancerza to mógł wyrządzić o wiele więcej złego, niż sami bandyci. - Owszem robimy. Ale nie ma co lecieć na hurra. Na obecną chwile ich broń jest w nas wycelowana, a nasza pochowana. Zginiemy, zanim zdążymy w nich wycelować i możemy pociągnąć za sobą kogoś, kto nie powinien oberwać. W końcu strzelba ma spore pole rażenia Jeśli zacząć, to tak, aby mieć osłonę i skupić uwagę na sobie, a nie na bogu ducha winnym gościu w drugim kącie sali. Atak musi być więc bezpieczny, ale przy tym głośny i wyraźny - jednorożec spojrzał zakłopotany w stronę bandytów. Rozmawiał z Foxem dość długo i bał się, że w końcu zaczną coś podejrzewać. Ale nie mógł zostawić towarzysza chętnego do pomocy, bez wyraźnego zaznaczenia momentu rozpoczęcia, aby przypadkiem nie rzucił się sam do walki. - Skoro kazali położyć kapsle na stołach, to zapewne jeden z nich sam przejdzie po pomieszczeniu aby je zebrać. Ewentualnie każą komuś zebrać je za nich. W przypadku tej drugiej opcji zgłoszę się na ochotnika. Jak będę przy jednym z nich, to postaram się go złapać i użyć jako tarczy, w międzyczasie go zabijając. Cała uwaga bandytów skupi się wtedy na mnie, skrytym za ciałem dobrze opancerzonego przestępcy. Powinienem trochę wytrzymać, dając Ci czas, na bezpieczne włączenie się do walki. Przy odrobinie szczęścia ktoś z tu zebranych również spróbuje nam pomóc. Zapewne Hotelarz, widziałem jak chowa broń za fartuchem, a raczej nie zaryzykuje reputacji i dobra przybytku. Mniej wyniosą go naprawy niż odszkodowania. -
Fallout Equestria [duosesja] [tymczasowo zamknięta z powodów osobistych graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
Wild spojrzał zaskoczony na podmienioną sakiewkę jego towarzysza. Po jego słowach bardzo łatwo dało się domyślić co w niej jest. - Raczej nie ma szans, aby przebił ten pancerz. Ale to nie znaczy, że się nie przyda. Ładunek tej wielkości bez problemów by ich wytrącił z równowagi i wprowadził chaos, co umożliwiłoby w miarę bezpieczne rozpoczęcie ostrzału. Czyli to, z czym obecnie mamy największy problem. A przy odrobinie szczęścia któryś z nich dostanie w twarz, co nie tylko go ogłuszy na dłużej, ale i porządnie zrani. - jednorożec zamyślił się nieco, oceniając szanse powodzenia tego planu. Ci bandyci wydawali się nieco mądrzejsi od pozostałych przedstawicieli swego gatunku, wciąż jednak istniała dość spora szansa, że dadzą się na to nabrać. Musiał on przyznać przed samym sobą, ucieszyło go to, że Fox był w stanie jakoś wspomóc go i sam wykazywał się inicjatywą. Dawno już nie miał nikogo do pomocy. -
Fallout Equestria [duosesja] [tymczasowo zamknięta z powodów osobistych graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
(Dobrze Kapi, jak cała ta akcja się skończy i dorwiemy się do dialogów to nie będziesz miał życia we własnej sesji xD) Ogier z radością przyjął w końcu dostarczony posiłek. Zwłaszcza, że okazał się on naprawdę dobrej jakości. Z dodatkiem Whiskey była to jedna z najmilszych chwil od dłuższego czasu. Nie pił jednak łapczywie, nie było co opijać się zawczasu. Okazało się to dobrą decyzją, bo to, co nastąpiło w trakcie posiłku wymagało od niego trzeźwego myślenia. Nagły napad na hotel był czymś, czego powinien się spodziewać, jednak miał nadzieję, że będzie miał chociaż chwilę dla siebie. “W końcu sam się zachęcałem do tych wakacji mówiąc sam sobie, że jak będę miał dość to nie trudnym jest znalezienie przestępców. Ale naprawdę nie obraziłbym się, gdyby pozwolili mi chociaż zjeść do końca.” - przeszło mu przez myśl, kiedy uważnie przyglądał się przybyłym. Byli przerażająco dobrze uzbrojeni, a skóra na ich pancerzach tak sztywna, że musiało pod nią coś być. Jednorożec zakładał, że to stal, w końcu pomimo zaawansowania uzbrojenia przybyszów, to byli wciąż bandyci, i raczej wątpił, aby byli w stanie zaopatrzyć się w prawdziwy wojskowy pancerz z kevlarem. Jednorożec zajrzał do swej kieszeni i za pomocą magii wyciągał po kolei kapsle. Wyciągając je w mniejszych ilościach, zamiast wszystkich na raz chciał dokładnie odliczyć ich ilość, czyli 70, dokładnie tyle ile mieściło mu się w dwóch kieszeniach, które po operacji były całkowicie puste. W ten sposób zyskiwał na wiarygodności, jednocześnie zachowując część pieniędzy. A nie było co wyrzucać wszystkiego, bo nie wiadomo było czy by je odzyskał, a wypadało mieć coś przy sobie w razie zakończenia walki. Jednocześnie chciał nieco zyskać na czasie, w końcu nie da się stwierdzić, ile rzeczy lewituje się naraz, a potrzebna my była każda przewaga, nawet odkupiona niewielkim ryzykiem, spowodowanym otoczeniem magią chwytu rewolweru i delikatnemu jego poruszeniu w celu poluzowania go w kaburze. “Kilka milisekund szybsze wyciągnięcie to już jakaś przewaga. W każdym razie lepsza niż żadna.” - powiedział do siebie w myślach, przez co niemal nie usłyszał co mówi do niego Fox. - Nie osobiście. Jedynym co mogę powiedzieć, to że są to przestępcy. Na nasze nieszczęście o wiele lepiej wyposażeni od przeciętnej kanalii z pustkowi. Niełatwo będzie przebić ich pancerz, jest czymś wzmocniony. - szepnął do towarzysza Wild. Po chwili dodatkowo wyrwało mu się jeszcze ciszej - Ale na upartego można to wykorzystać. - w głowie ułożył mu się coś, co było chociaż zalążkiem planu. Gdyby jeden z przeciwników do nich podszedł, chcąc zebrać kapsle, mógłby go zaskoczyć, zastrzelić i wykorzystać jako żywą… a właściwie już nieżywą, tarczę. Tak grubego pancerza, w połączeniu z ciałem kucyka i jego własnym skórzanym ubraniem niewiele broni byłoby w stanie przebić, o ile jakakolwiek byłaby do tego zdolna. Wiedział jednak, że taka osłona byłaby niewygodna i wypadałoby szybko schować się za czymś pewniejszym, tudzież zaczął się dyskretnie rozglądać za najwytrzymalszą osłoną w pobliżu. -
Fallout Equestria [duosesja] [tymczasowo zamknięta z powodów osobistych graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
(Też na to zwróciłem uwagę Więc może dajmy mu w końcu popisać, bo załamany nas jeszcze porzuci x3) - Ano zdaję sobie sprawę. Zdaję sobie również sprawę z tego, jakie tam występują kucyki i wierz mi, zdolność przekonywania nie przydaje się przy takich, co najpierw strzelają a potem rozmawiają. Przy czym rozmawiają z Twoją głową nabitą na pal i zabranymi kapslami. Rozumiem jednak dlaczego nie chcesz strzelać do kucyków i szanuję to. A co do broni to strzelba nie jest najlepszą bronią do ćwiczeń, gdyż rozrzut śrutu uniemożliwi ocenienie efektów szkolenia. Chyba, że masz amunicję strzałkową, ale mimo wszystko zwykły pistolet byłby lepszy. - złoty ogier przerwał, słysząc niepokojący dźwięk dochodzący z jego żołądka. Wywołało to u niego krótką falę śmiechu, po której uśmiechnięty z powrotem zwrócił się do Fox'a - Odłóżmy jednak tę kwestię dopóki obydwoje nie napełnimy brzuchów. -
Fallout Equestria [duosesja] [tymczasowo zamknięta z powodów osobistych graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
- Nauka strzelectwa powiadasz? - ogier przyłożył kopyto do podbródka, głęboko się zamyślając. Taka nauka mogła trochę zająć, a on nie był pewien jak długo postanowi pozostać w tej mieścinie. Ale w sumie, co miał do stracenia? - Dobrze, zobaczę co da się zrobić. Potrzebuję jednak, abyś mi coś sprecyzował. Chcesz, abym nauczył Cię po prostu strzelać, czy abym nauczył Cię strzelać, w tym do kucyków. Bo nie wydajesz mi się typem osoby, której łatwo byłoby strzelać do innych i trzeba by Cię do tego przygotować. Chyba, że się mylę, a to by wiele ułatwiło. -
Fallout Equestria [duosesja] [tymczasowo zamknięta z powodów osobistych graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
- Skoro twierdzisz, że nie było tak źle, to zmuszony jestem uwierzyć Ci na słowo. Nie znam szczegółów, więc nie mi oceniać, czy Twe dzieciństwo było dobre czy złe. I na razie zostawmy tę kwestię. - złoty jednorożec spochmurniał nieco niezbyt przyjemnym tematem rozmowy. Jego rozmówca jednak miał chyba jakąś magiczną moc, bo zaraz zadał pytanie, które na powrót go rozbawiło, przywracając szeroki uśmiech. - A mówiłeś, że ponoć nie potrzebujesz najemnika. No ale powiedzmy, że jestem Ci coś winny i o ile nie będzie się to kłócić z moimi własnymi zasadami, to postaram się spełnić tę prośbę. Zamieniam się więc w słuch. -
Fallout Equestria [duosesja] [tymczasowo zamknięta z powodów osobistych graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
- Więc miałeś naprawdę zniszczone dzieciństwo. Moje co prawda nie należało do prostych, ale przynajmniej miałem kochającą mnie rodzinę - skomentował Wild. Nie chciał dalej wnikać w historię ogiera. "Nie ma co rozdrapywać starych ran" - przeszło mu przez głowę. Na szczęście propozycja jego towarzysza sprawiła, że ten się roześmiał, zapominając o temacie sprzed chwili. - Uwierz, że gdybym chciał go naprawić, to zrobiłbym to już dawno temu. Radio i pomoc w ogarnięciu taszczonego sprzętu całkowicie mi wystarczają. A bajery typu tego całego S.A.T.S są niepotrzebne i tylko rozleniwiają, dając fałszywe poczucie, że umie się strzelać. Więc wybacz, ale muszę odrzucić propozycję. Aczkolwiek dzięki za dobre chęci - jednorożec zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie Fox'a - Szczerze sam nie wiem, jak długo tu zostanę. Przybyłem tu, by dobrze wypocząć przed dalszą podróżą, więc wszystko zależy od tego, jak szybko będę miał dość mych małych wakacji. -
Fallout Equestria [duosesja] [tymczasowo zamknięta z powodów osobistych graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
- W takim razie to chyba mój szczęśliwy dzień. Może powinienem zagrać w karty, stałbym się milionerem - złoty ogier z uśmiechem rozsiadł się wygodniej na własnym krześle. On również dawno nie miał okazji do jakiejś przyjemnej rozmowy, więc chciał wykorzystać tę okazję. Choć ostatnie pytanie Fox'a nieco go zaskoczyło. - Owszem, nie jestem tutejszy, ale również nie pochodzę ze stajni. Ba, w życiu żadnej nie odwiedziłem. Większość mojego życia spędziłem w niewielkiej wiosce na północ od nowej Apellosy. Nie jest to stara osada, bo założona dwa pokolenia temu przez kucyki ze Stajni 45. Co po niektórzy wciąż mają stare stroje z tych schronów i Pipbucki - Wild podniósł swe kopyto, na którym znajdował się stary Pipbuck 3000, otarty i wgnieciony w wielu miejscach oraz z pękniętym ekranem. - Sam posiadam takie coś, choć uszkodzone i większość rzeczy w nim nie działa. Zresztą wciąż nie wierzę, że w ogóle coś działa, skoro został przygnieciony całym domem wraz z mym świętej pamięci dziadkiem - ogier umilkł na chwilę, wspominając swój stary dom. Na jego pyszczku pojawił się smutny wyraz, który zaraz zniknął za uśmiechem. - A skąd Ty pochodzisz jeśli wolno spytać? -
Fallout Equestria [duosesja] [tymczasowo zamknięta z powodów osobistych graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
Złoty jednorożec słysząc ostatnie zdanie nieznajomego zaśmiał się cicho. Było to dość niecodzienne zachowanie wobec obcego, którego szczerze nie spodziewał nawet w tak pozytywnie wyglądającym miejscu. - Albo wygrałeś w jakiejś loterii, albo szukasz najemnika i chcesz zrobić dobre wrażenie, albo po prostu jesteś niezwykle dobrą i hojną osobą. Jeśli pierwsze, to gratuluję, jeśli drugie, to źle trafiłeś, jeśli trzecie to chwalić, bo na tych pustkowiach zdecydowanie za mało jest naprawdę dobrych kucyków. Ale nie powinienem w to wnikać, bo darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby... a darczyńcy winno się przedstawić. - wyciągnął kopyto w stronę drugiego ogiera - Nazywam się Wild Steed. -
Fallout Equestria [duosesja] [tymczasowo zamknięta z powodów osobistych graczy]
temat napisał nowy post w Kapi
Wild wchodząc do hotelu i zauważając różnokolorowe światła był z jednej strony zadowolony, z drugiej nieco zniesmaczony. Był to naprawdę piękny i niecodzienny widok, warty przebycia niemałego fragmentu Equestrii aby go ujrzeć. Z drugiej jednak strony zastanawiał się, jak szybko zacznie go od tego wszystkiego boleć głowa. Szczególnie, że wtórował temu niemały hałas gości oraz radia, do którego ogier nie był przyzwyczajony. Wolał raczej ciszę i spokój swej małej wioski oraz pustkowi, a jedyne źródło głośnych dźwięków do którego był przyzwyczajony, to broń i ładunki wybuchowe. Kiedy nagle wszyscy zerwali się do tańca zaczął się zastanawiać, co tu jest bardziej kolorowe, wnętrze pomieszczenia wypełnionego wielobarwnym światłem, czy tutejsi goście, pochodzący z różnych zakątków Equestrii, mających różne obyczaje i niemałą rozbieżność ilości alkoholu we krwi. W tym wszystkim rzucił mu się w oczy Hotelarz, stale trzymający kopyto przy schowanej za fartuchem broni. Nie tylko go to nie dziwiło, ale również nieco rozbawiło. Przypomniało mu to czasy, kiedy sam jako stróż prawa na widok nieznajomych luzował nieco broń, aby łatwiej było mu ją wyjąć z kabury. Jednorożec w końcu znalazł wolne miejsce przy, jak mu się na początku wydawało, wolnym stoliku. Przysiadł na nim, przypatrując się w tańczącą grupę i wynajdując kilka kucyków, które były potencjalnym zagrożeniem dla reszty. Kiedy podeszła do niego kelnerka pytając o zamówienie. Przerwał swą obserwację, aby zastanowić się na szybko nad zamówieniem, po czym dość krótko odpowiedział. - Stek z gekona i butelkę Whiskey. - spojrzał na drugi koniec stołu, w końcu dostrzegając niebiesko szarego ogiera. Nie miał on nic na stole, więc domyślał się, że jeszcze nie zdążył nic zamówić. Albo po prostu czekał na zamówienie. Mimo wszystko uznał, że wypadało by zwrócić na niego uwagę kelnerki. - A pan chciałby coś zamówić czy już czeka na zamówienie?
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 6 z 7