Skocz do zawartości

Thoron95

Brony
  • Zawartość

    140
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Thoron95

  1. (Infortunia) Ostatecznie byłam ostatnią osobą, która weszła do wnętrza doku. Jego wystrój wnętrz był co najmniej… niecodzienny, a na pewno był czymś niezwykłym dla kogoś, kto całe życie spędził w stajni, pozbawionej jakichkolwiek zwierząt domowych, czy choćby tego typu ozdób. Nic więc dziwnego, że spędziłam chwilkę, przyglądając im się nieco dokładniej. Doskonale wiedziałam, że tuż obok leżą zwłoki, ale Serenity już coś przy nich robiła, a poza tym i tak nie mogłam nic zrobić dla tego kucyka. Dlatego dokładnie rozejrzałam się po naszym tymczasowym lokum, zanim w końcu podeszłam do martwego kucyka. Szybko go obejrzałam, jednak poza jedną blizną nie znalazłam niczego niezwykłego. - Ten ślad nie powstał przez przypadek, ktoś zrobił go całkowicie umyślnie. Trochę jakby ktoś próbował go oznakować czy coś w tym guście. - powiedziałam bardziej do siebie, po czym zwróciłam się bezpośrednio do androida. - Nie wiesz może, kto mógłby zrobić coś takiego?
  2. (Infortunia) Byłam bardzo zadziwiona reakcją źrebaka. Co prawda spodziewałam się, że nie odpowie na moje pytania, ale kopanie w ziemi zdecydowanie było niecodziennym zachowaniem. Zastanawiałam się, czy powinnam zareagować, jednak ostatecznie uznałam, że lepiej nie próbować robić niczego na siłę. Dlatego po prostu stałam obok niego, obserwując go i słuchając rozmowy jaką nawiązała reszta drużyny z androidem. Najciekawszymi były wiadomości o młodym pegazie, które tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie powinniśmy go zostawiać. Kto wie, co mógłby zrobić, gdyby odszedł. Nie ukryję również, że z niemałą radością przyjęłam odnalezienie przez malca kluczy. Owszem, było to dziwne, niepokojące i dosyć przerażające, ale perspektywa dachu nad głową bez potrzeby wymyślania skomplikowanych planów dostania się do środka, albo spędzania kilku godzin na robieniu podkopu była zbyt pokrzepiająca, abym się tym jakoś bardziej przejęła. - Wygląda na to, że młody miał jeszcze lepszy pomysł na przedarcie się do środka - powiedziałam zaskakująco spokojnie, podchodząc do odblokowanych drzwi. Następnie spojrzałam na pegaza z szerokim uśmiechem. - Świetnie Ci poszło, szczególnie z otwieraniem tych kłódek. W Twoim wieku to niezły wyczyn. Ale następnym razem nie musisz się tyle męczyć, ktoś mógł Ci z tym pomóc - dodałam miło, po czym odwróciłam się do reszty grupy. - To kto wchodzi pierwszy?
  3. (Infortunia) Po niezbyt długim okresie oczekiwania reszta grupy w końcu do nas dotarła. Zapewne pozwoliłabym sobie jeszcze przez chwilę nie zwracać na nich uwagi, gdyby nie niecodzienne znaleziska, które ze sobą przynieśli. Znalezienie źrebaka w smoczej jaskini jeszcze mogłam zrozumieć, ale skąd oni wytrzasnęli robota? Nie mogłam się oprzeć pokusie podejścia do metalowego tworu i szybkiego rzucenia na niego okiem. Nie trzeba było być znawcą, aby dostrzec, że przydałoby mu się małe odświeżenie. Uśmiechnięta podeszłam do Night’a i młodego pegaza. - Wygląda na to, że Twoje życzenie się spełniło - powiedziałam cicho do ogiera, po czym spojrzałam na świeżo uwolnionego z zaklęcia źrebaka, przykucając nieco aby znaleźć się na jego poziomie. - Cześć, nazywam się Infortunia i jestem lekarzem tej niecodziennej grupy. Zechciałbyś wyjawić swoje imię? - powiedziałam najłagodniej jak mogłam. Nie było to zresztą tak trudne, w stajni zdarzało się, że musiałam zajmować się zdenerwowanymi, młodymi kucykami albo podmieńcami. Poza tym nie bardzo obchodziło mnie to, co mówił Abyss o kanibalizmie. Zagłodzony niemal na śmierć kucyk łatwo łamie się i posuwa do tak desperackich kroków aby przeżyć, a źrebakom ciężej kierować się moralnością.
  4. (Infortunia) Zachichotałam wesoło, po czym również spojrzałam w jego oczy. Choć bardzo starałam się tego uniknąć, to i na moim pyszczku zagościł rumieniec. - Więc kiedy przyjdzie czas z radością przyjmę to co mi ofiarowujesz - powiedziałam cicho, zauważając, że nasze głowy są bardzo blisko siebie. I to jego spojrzenie, któremu nie mogłam się oprzeć… Nawet się nie zorientowałam, kiedy nasze pyszczki połączyły się w pocałunku. Moje przednie nogi delikatnie objęły go za szyję, aby przypadkiem nie spróbował mi uciec. Trzymałam go tak przez ponad minutę, aż w końcu delikatnie oddaliłam swą głowę, spoglądając na niego cała zarumieniona. - Cóż…powiedziałabym, że to było miłe, nawet bardzo miłe - zaśmiałam się słodko, nie kryjąc szerokiego uśmiechu. - Mam nadzieję, że nie był to ostatni raz. Teraz jednak powinniśmy chyba zaczekać na resztę. Minęła chwila od kiedy wysłałeś flarę, wiec nie powinno minąć dużo czasu zanim się pojawią.
  5. (Infortunia) Ku mojemu zdziwieniu bardzo mi się spodobało znalezienie w objęciu ogiera. Na moim pyszczku mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech. - Te roboty to nie taki głupi pomysł. Tutaj na powierzchni możemy spotkać coś takiego i będziesz mógł nieco rozszerzyć swoją wiedzę na ten temat. No i nie znam absolutnie nikogo z naszej stajni, kto by się w tym specjalizował, więc wbrew pozorom może to się okazać strzał w dziesiątkę - powiedziałam zachęcająco. Idea wprowadzenia odrobiny nieco nowszej technologii bardzo do mnie przemawiała. Rodziła co prawda kilka nowych problemów, ale mogła pomóc rozwiązać wiele innych a co za tym idzie znacząco poprawić warunki życia. Po chwili dostrzegłam, że ogier spogląda mi w oczy, jednak po chwili jego wzrok uciekł w inną stronę. Zachichotałam miło - Ukradłam Ci koszulę a Ty wciąż chcesz mnie ogrzewać? To naprawdę słodkie. Ale powinieneś uważać z takimi ofertami... - delikatnie złapałam kopyto którym mnie obejmował swoim własnym, po czym docisnęłam je lekko do siebie, a resztą ciała delikatnie wtuliłam się w ogiera. - … bo jeszcze mogę zechcieć z nich skorzystać. - dodałam cicho.
  6. (Infortunia) Obeszłam dom z każdej możliwej strony, szukając najmniejszej słabości którą moglibyśmy wykorzystać. Obserwowałam bardzo uważnie u podstawy a nawet na samym dachu, zatrzymując się przy wszystkim co odbiegało od normy i poświęcając temu chwilkę. Niestety ostatecznie musiałam wywiesić białą flagę. Ani ja ani Night nie posiadaliśmy niczego, co pomogłoby nam przebić się nawet przez najsłabsze punkty fortecy. - Ja też nie mam pojęcia jak się tam dostać. Sami raczej nie damy rady -powiedziałam zrezygnowana, wyraźnie zmęczona całą tą sytuacją. Uznałam, że nie ma co się więcej męczyć i usiadłam u boku Night’a z westchnięciem. - Mam nadzieję, że damy radę się przebić i że będą tam jakieś łóżka, materace czy cokolwiek wygodnego na czym można by się położyć. Nie miałabym też nic przeciwko jakimś kocom, drzemka w ciepełku dobrze by mi zrobiła i pewnie nie tylko mi - oparłam delikatnie głowę na jego barku. Niezbyt miałam siły przejmować się tym jak to może wyglądać, szczególnie, że wciąż byliśmy sami. Nie zważając na jego reakcję kontynuowałam. - Ledwo wyszliśmy ze stajni a już spotkało nas więcej, niż przez miesiąc starej codzienności. Nie będzie łatwo się do tego przyzwyczaić. Obyśmy dali radę na czas, zanim nasza liczebność znów zostanie obniżona.
  7. (Infortunia) Widok zniszczonej kolby od strzelby Night’a nie poprawił mi zbytnio humoru. Przez mój głupi pomysł broń była uszkodzona. Miałam nadzieję, że chociaż wciąż działa, bo wolałabym nie myśleć, jak Night mógłby się na mnie za to zdenerwować. - Szkoda, że nie można powiedzieć tego samego o Twojej broni. Wybacz, za ten głupi pomysł… - powiedziałam widocznie zakłopotana, po czym zaczęłam myśleć nad jakimś innym rozwiązaniem problemu niemożliwych do sforsowania kłódek. Z tego stanu wyrwała mnie dopiero propozycja ogiera odnośnie poszukania innej drogi. - Może racja. Te drzwi nie muszą być jedynym wejściem do tego domku - odparłam spokojnie, po czym zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu alternatywnej ścieżki do wnętrza budynku.
  8. No teraz to jest w końcu jakaś odpowiedź i konkret. Nie nie dołączyłem i pytałem się właśnie, czy jego widoczność jest ograniczona do jakiejś grupy.
  9. A ja wciąż nie doczekałem się odpowiedzi w sprawie niedziałającej mi strony eventu na FB D: Jeśli dobrze rozumiem to mamy szukać w Galerii miejsca z restauracjami i gdzieś tam się zacznie.
  10. (Infortunia) Ucieszyłam się na widok wciąż stojącego i nawet wyglądającego na całkiem nie zniszczony domu. Fakt, że wciąż był zamknięty również pocieszał, ale nie wykluczało to możliwości znalezienia w środku jakiejś niemiłej niespodzianki. Zmutowane gryzonie nie były tym, co chciałabym zobaczyć. - Pytanie czy to jedzenie jest wciąż świeże, bo szczerze w to wątpię. No chyba, że znajdziemy konserwy. I niestety nawet tutaj czeka nas nieco pracy aby to doprowadzić do porządku, trzeba będzie przeszukać każdy kąt, aby sprawdzić czy nie ma tam czegoś czego być nie powinno. Ale na pewno ten dom ma potencjał i jest o WIELE lepszy od jaskini. - powiedziałam spokojnie, po czym przyjrzałam się drzwiom, a raczej zapobiegającym przejściu przez nie kłódkom. Wyglądały na solidne, choć widać było wyraźnie odciśnięte piętno czasu i złych warunków. - Zgaduję, że nie masz niczego do ciecia metalu? Bo w tych zardzewiałych miejscach powinno pójść dość gładko. Można by również rozejrzeć się za jakimś mocnym stalowym prętem, rurom czy czymkolwiek i spróbować je wyłamać - zamyśliłam się na chwilę. Szczerze, to nie wierzyłam, aby dało radę znaleźć coś wystarczająco mocnego w pobliżu. W tym zamyśleniu z nieznanych mi powodów spojrzałam na Nighta. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero po chwili i jak najszybciej odwróciłam głowę, bojąc się, ze to zobaczy. Zdążyłam jednak zauważyć pewne dodatkowe rozwiązanie sprawy drzwi. - Cóż… mam też w głowie trzecią opcję. Jeśli nie boisz się uszkodzenia strzelby, to wygląda na wystarczająco ciężką aby się przebić. Choć jest to dość ryzykowne.
  11. (Infortunia) Mocno zawstydzona przyjęłam koszulę Nighta i założyłam ją na siebie. Nie spodziewałam się takiego zachowania z jego strony. Teraz było cieplej, o wiele cieplej. I choć uznałam, że nie ma możliwości aby zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie, to słowa ogiera sprawiły, że tak właśnie się stało. Choć nie zaprzeczę, że było to bardzo miłe. A nawet na tyle, że podeszłam do niego i delikatnie pocałowałam go w policzek. - Dziękuję za miłe słowa. I kto wie, może nasze drugie połówki są o wiele bliżej niż myślimy. - powiedziałam spokojnie, uśmiechając się. W tym wszystkim niemal zapomniałam o naszym zadaniu, więc zaczęłam rozglądać się za jakimś dobrze zapowiadającym się miejscem. Choć po chwili przyłapałam się na tym, że szłam o wiele bliżej Nighta niż wcześniej.
  12. (Infortunia) - Najwidoczniej wysokie urodzenie nie jest tak dobrą rzeczą za jaką można by to uważać. - zachichotałam. Było to tym śmieszniejsze, że znałam wiele kucyków, które za przywileje Nighta i jego problemy oddałyby naprawdę wiele. W tym i takich, którzy zamiast problemów z sercem mieli problem z pustym żołądkiem. - I nie przesadzaj, nie wyglądasz źle. Uwierz, że widziałam wielu ogierów, przez których o mało nie zwracałam posiłku, a biorąc pod uwagę jak czasem było o nie ciężko, to powinno to dość dobitnie podsumować ich “urodę”. Powiedziałabym więc, że jesteś całkiem przystojny - powiedziałam lekko zawstydzona. Mimo wszystko nie widziałam powodów, by unikać prawdy. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z nagłej zmiany tematu. - Tylko trochę chłodno, nic czym trzeba by się martwić - dodałam uspokajająco. Nie chciałam, żeby musiał się o mnie martwić.
  13. (Infortunia) Roześmiałam się słysząc uwagę odnośnie nieba. Nie mogłam się nie zgodzić, że powierzchnia pomimo tylu niebezpieczeństw miała też swój urok. - Coś w tym jest. To "niebo" jest zupełnie inne. Wraz ze zmianą czasu zmienia się i ono. Również powietrze jest inne, świerzsze, dopiero tutaj można zdać sobie sprawę jak duszno jest w stajni. - powiedziałam miło, po czym jakby dla podkreślenia swych słów wziełam głęboki wdech, co jednak doprowadziło do kichnięcia. - Jest tu też nieco chłodniej, ale nie jest źle. - umilkłam na chwilę. Całkiem miło spędzało mi się czas z Nightem. - Może trochę za rodziną, choć za krótko jestem poza stajnią, aby faktycznie to odczuć - powiedziałam spokojnie po czym zaśmiałam się z zakłopotaniem - Nie miałam ogiera. Większość czasu spędzałam w klinice a poza tym niektórzy woleli zachować bezpieczny dystans. Niestety zdarzają mi się różne dziwne wypadki i niektórzy choć byli moimi przyjaciółmi, to nie byli zainteresowani niczym więcej - umilkłam na chwilkę po czym nagle dodałam. - A jak jest z Tobą?
  14. (Infortunia) Ruszyłam więc za Nightem, starając się trzymać tuż obok niego. Nie byłam najlepsza w walce, więc w razie kłopotów lepiej było się od niego nie oddalać. Poza tym lepiej czułam się w jego obecności. - Nie gniewam się. Zresztą jakżebym mogła być zła za coś tak naturalnego? Nie da się od tak zaufać przypadkowo spotkanej osobie. Nie kiedy w głowie tak świeżo wyryta jest śmierć towarzysza. Kiedy wszystko sypie się na samym początku. - spojrzałam na ogiera z troską. - Ale proszę, nie rób głupstw i nie narażaj się niepotrzebnie. Wiem, że boisz się stracić jeszcze kogoś, ale miej na uwadze, że niektórzy nie chcieliby stracić Ciebie - zamilkłam na chwilę, po czym dodałam nieco weselszym tonem. - I następnym razem postaram się uderzyć nieco słabiej.
  15. (Infortunia) Bardzo niemiłe określenie mnie przez podmieńca nie sprzyjało wyrabianiu o nim dobrej opinii. I zapewne gdyby nie reakcja Night'a i uzyskany przez nią efekt to planowałabym teraz niemałe nieprzyjemności dla Ray'a. Na szczęście okazał tyle manier aby przeprosić, choć i ja tu wiele zawiniłam. - I ja przepraszam za tak silny bodziec. Musiałam być pewna, że mnie nie zignorujecie - powiedziałam spokojnie. Myślałam, czy nie powinnam czegoś dodać, ale nagły krzyk Abyss'a wyrwał mnie ze wszelkich rozmyślań. Pewnym jednak było, że będę musiała go zbadać. Serio, rozstrój nerwowy? Brzmiało to co najmniej głupio i nie wiem, czy nie powinnam go przebadać w wolnej chwili. W końcu coś może być na rzeczy i może już psychicznie nie wytrzymywać wizyty na pustkowiach. Ale to była kwestia na jakąś inna chwilę niż obecna. Teraz wolałam się skupić na czymś bardziej teraźniejszym. - Mówiąc całkowicie szczerze, to wolałabym szukać schronienia. Szczególnie, że mogłabym przypilnować, aby warunki były dość higieniczne. Gdyby komuś coś się stało, to pomogłoby to w leczeniu ewentualnych ran. - powiedziałam spokojnie, będąc po cichu wdzięczna, że nie próbował przydzielić mnie do grupy jaskiniowej. Cały ten wypad uważałam za zbędne niebezpieczeństwo, ale po co strzępić sobie język, a nie mogłam ukryć, że mimo wszystko mogło to wyjść na dobre.
  16. (Infortunia) Pomysł zajrzenia do samego leża smoka wydawał mi się równie szalony, co głupi. Ale nie można było zaprzeczyć, że w środku mogło być coś co mogło pewnego razu uratować komuś życie. A skoro i tak nie musiałam tam iść… cóż, po co wtrącać się w nieswoje. Najwyżej będę miała później sporo pracy przy ich łataniu. Nie podobała mi się natomiast rozmowa Nighta z tym nowym podmieńcem. Rozumiem brak zaufania i ostrożność, ale posyłanie go jako żywa(jeszcze) tarcza było co najmniej nieodpowiednie. Szczególnie, że drastycznie zmniejszało to szanse przeżycia ich obydwu, a nie tylko Ray’a. I jak miałam się do tego nie mieszać, to wyzywająca postawa podmieńca wobec Night’a, całkowite ignorowanie zaleceń lekarskich oraz ta bezsensowna bójka która była tylko o krok od wybuchnięcia. I co ona miała niby udowodnić? Na szczęście obydwaj byli tak zajęci tym absurdem, że nawet nie zwracali na mnie uwagi. Podeszłam więc od tyłu do podmieńca i uderzyłam go w tył głowy, może niezbyt mocno, ale na szczęście pamiętałam, gdzie znajduje się największy z siniaków w tych okolicach. I zanim którykolwiek z ogierów zorientował się co się dzieje sprzedałam Nightowi silny policzkowy. - Możecie mi jeden z drugim wyjaśnić co to ma na celu? Co ta głupia bójka miałaby udowodnić? - powiedziałam z widoczną irytacją, po czym zwróciłam się do podmieńca. - Jeśli dobrze pamiętam, kazałam Ci nie szarżować. Bądź więc tak miły i nie wdawaj się w głupie i bezcelowe walki - następnie przeniosłam wzrok na Nighta, wyraźnie zawiedziona tego typu postępowaniem. - A Ty jeśli możesz to nie pokazuj nas jako zwykłych barbarzyńców. Problemów nie powinno się rozwiązywać okładając się kopytami.
  17. (Infortunia) Stojąc razem z Flare na tyłach w sumie niemalże nie widziałam rzezi która miała tu miejsce, a jedynie jej nieprzyjemne dla oka efekty. Nie było więc chyba nic dziwnego w tym, że byłam co najmniej bliska wymiotów. Nawet najgorsze przypadki w szpitalu nie przygotowały mnie na takie widoki. Ale nie miałam innego wyboru jak znieść te warunki i się do nich przyzwyczaić. W końcu w najbliższym czasie mogę ujrzeć jeszcze większe tragedie od tej. Moją uwagę przykuło jednak samo monstrum, smok. Nigdy nie widziałam ich nawet na obrazkach a pojedyncze i dość biedne opisy ich wyglądu nie oddawały nawet w części tego jak niezwykłymi i przerażającymi istotami były. A jeśli to była prawda, to możliwe do pozyskania z nich materiały mogły być niezwykle cenne, kto wie, może nawet mogły okazać się dobrymi lekami. Może było w nim coś, co mogłoby pomóc nam przetrwać na tych przeklętych pustkowiach. W nagłym napływie nadziei oraz ciekawości podeszłam do truchła, próbując zebrać chociaż niewielką próbkę krwii. Niestety przeszukując torbę zdałam sobie sprawę, że nie mam absolutnie żadnego pojemnika. Sprawiło to, że w końcu przypomniałam sobie o swych obowiązkach. Lekko zawstydzona podeszłam w końcu do nieznajomego podmieńca. - Wybacz, że musiałeś tyle czekać - powiedziałam zaskakująco spokojnie. - Spróbuj nie ruszać się przez chwilę, sprawdzę, czy to coś poważnego. - przeprowadziłam szybkie badanie pod kontem rozcięć, złamań i innych nieprawidłowości. To, że dał rade wstać nie znaczyło, że zaraz nie wróci na ziemię. - Powiedziałabym, że masz dużo szczęścia, skończyło się tylko na siniakach a i tak zaskakująco nielicznych. Ale mimo wszystko postaraj się nie szaleć.
  18. (Infortunia) Przeraźliwe dźwięki wydawane przez oddalone monstrum przyprawiały mnie o ciarki. Nie mogłam uwierzyć, że Night pobiegł w tamtą stronę. Ale zrobił to i teraz należało zastanowić się, co dalej. Na pewno nie powinniśmy zostawiać jego i Melon samych. Ale z kolei co ja mogłam tam zdziałać? Z rozmyślań wyrwał mnie dopiero Abyss, u którego od razu było widać, że nie może ustać w miejscu i chce ruszyć do akcji. - A czy my wyglądamy, jakbyśmy kiedykolwiek strzelały? - zapytałam nieco zirytowana, nie mogąc powstrzymać kopyta, które dość głośno wylądowało na moim pyszczku, robiąc typowy facehoof. Po chwili zabrałam kończynę, odkrywając ze zdumieniem, że ogier nie ruszył się nawet o milimetr. - A Ty na co jeszcze czekasz? Biegnij do niego. Będziemy za Tobą. Tylko nie oczekuj, że zaczniemy strzelać jak tylko to coś zobaczymy. Ale jeśli coś się komuś stanie, to ma trafić od razu do mnie! - rzuciłam, jasno dając do zrozumienia, że ta sprawa nie podlega dyskusji. Następnie czekałam, aż Abyss w końcu ruszy, nie miałam zamiaru iść przodem.
  19. (Infortunia) Z przyjemnością przyjęłam narzucony nam przez gniew niebios odpoczynek. Może nie były to najbardziej komfortowe warunki, ale nieprzyzwyczajone do długich podróży nogi przyjęły to z niemała ulgą. Jedynym problemem poza kapiącą wodą i ciasnotą była wesoło zajadająca Flare, która robiła mi niemałego smaka na cokolwiek i wywoływała burczenie w moim brzuchu. Jednak wszystkie te problemy stały się nieistotne w jednej chwili, kiedy z nieznanego mi kierunku rozległ się przerażający ryk. Mimowolnie, zanim zdążyłam o czymkolwiek pomyśleć chwyciłam za swą broń, trzymając ją z całej siły w mym magicznym chwycie.
  20. (Infortunia) Po chwili udało nam się znaleźć prawdopodobnie najlepszą miejscówkę w okolicy w której mogliśmy skryć się przed deszczem. Traf(albo moje szczęście) chciał, że nawet tutaj woda dawała radę nas dosięgnąć i w bardzo niemiły sposób na nas kapała. Ale z której strony na to nie spojrzeć to wciąż lepsze, niż stanie pod otwartym niebem. Informacja o jakimś “Miłym złaku” była co najmniej zaskakująca. Niezwykle trudno przychodziło mi wyobrażenie sobie czegoś takiego, szczególnie, że obraz masakry sprzed kilku godzin wciąż był świeży. Pytanie, czy mamy lepszą opcję? I czy mamy czego obawiać się od jednego ghula, kiedy nas jest znacznie więcej. Mimo wszystko ryzyko nie wydawało mi się zbyt wysokie, a pomoc jaką tam znajdziemy może uratować nam życia. - To chyba nie jest aż tak zła opcja. A na pewno nie gorsza, od naszego obecnego położenia - powiedziałam spokojnie, spoglądając w stronę jedzącej Flare. Posiłek nie był złym pomysłem, chyba każdemu z nas by niemało pomógł. Szczególnie, że najprawdopodobniej i tak utkniemy pod tymi skałami na trochę czasu.
  21. Wybuch dynamitu i soczyste przekleństwa bandytów były jak muzyka dla uszów Wild’a. Niestety nie mógł się teraz jej oddać, bo musiał przypilnować aby nieuzbrojona część grupy oddaliła się na bezpieczną odległość. W czasie odwrotu nie omieszkał rzucić okiem na to, co robią “Niewolnicy”. Shadow rzucała aktualnie granaty, co było co najmniej dobrym pomysłem, gdyż przeciwnik miał nieco ograniczone możliwości ruchu. Flare z kolei strzelała chyba kompletnie na oślep ze swojego pistoletu laserowego. Samo patrzenie na to bolało go w oczy tak bardzo, że gdyby nie lepsze rzeczy do roboty, to uroniłby krwawe łzy. Jednego był całkowicie pewien, kiedy to się skończy, to będzie musiał zrobić jej niemały wykład o tym, co to celowanie i strzelanie w przeciwnika. Bo obecnie powietrze między nią a miejscem w które strzelała, było chyba najsmutniejszym i najbardziej dziurawym w całej Equestrii. Biedne powietrze. Kiedy wszyscy znaleźli się w miarę bezpiecznej odległości od kamiennej fortecy, zmienił kierunek na przeciwny do obecnego. Jednak nawet, jeśli przeciwnik był zajęty, nie znaczyło to, że podejście tam będzie bezpieczne. Dlatego nawet na chwilę nie przestawał rozglądać się na wszelkie strony, aby nie zostać zaskoczonym nagłym wystrzałem od strony swojego celu. W jego magicznym uchwycie spoczywał pewnie jego stary rewolwer, którego lufa wędrowała wszędzie tam, gdzie baczne spojrzenie jego oczu. Niestety ostrożność wymuszała na nim nieco wolniejsze tempo, więc dojście z powrotem do kamiennego pola zajmie mu troszkę czasu.
  22. Długa droga przez pustynię na czele sporej grupy nie była tym, co Wild lubi najbardziej. Wolał spokojne przesiadywanie na swoim posterunku albo powolne pilnowanie ulic w niewielkiej miejscowości. No ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Przynajmniej było w miarę cicho, pomijając irytujące odgłosy wspomaganych pancerzy niewolników, co pozwalało mu wracać do milszych lub mniej miłych wspomnień. Te pierwsze przynosiły mu spokój, który był mu potrzebny, aby odganiać wyuczoną potrzebę uważnej obserwacji nieznanych mu kucyków, czego robić nie mógł, bo szli za nim. Spokój ten został jednak rozwiany, przez awarię pancerza Hawk’a. Z niechęcią zabrał się razem z Shadow za prowizoryczne naprawy. Osobiście nie miał nic przeciwko naprawie sprzętu. Było to odprężające i pożyteczne zajęcie, idealne na spędzenie spokojnego popołudnia. Jednak w chwili obecnej przyprawiało go to o ból głowy. Na szczęście w końcu udało im się przywrócić część sprawności sprzętu, jednak bez najważniejszej na chwilę obecną funkcji, latania. Chciał on jednak wysłać Hawk’a nawet pomimo tych niedogodności. Jak się okazało przywódczyni grupy miała inne plany. - Niech leci bez tego kubła! - powiedział dość głośno, zgłaszając swój sprzeciw przeciwko decyzji Shadow, która wydawała mu się mówiąc delikatnie absurdalna - W obecnych warunkach szanse na to, że go ktoś zobaczy są niemal zerowe. A nawet jeśli, to i tak nic mu się nie stanie. Z takiej odległości wystarczy zwykła koszula by zatrzymać pocisk. A jak się o niego boisz, to daj mu kawałek grubej blachy, żeby się zasłonił i wystarczy! - dodał głośniej, próbując przekonać przywódczynię do wysłania Hawk’a, jednak nawet pomimo działań samego pegaza nie udało się zmienić jej decyzji. I tak oto musieli podchodzić kompletnie na ślepo do miejsca, które bez problemu można by uznać za pełnoprawną fortecę. Dobre pozycje strzeleckie, widok na okolice i grube, kamienne osłony. Sforsowanie tego wymagało o wiele lepszego sprzętu niż obecnie posiadali, albo choć jednego pegaza zdolnego do lotu, którego akurat nie mieli. Wild był bliski modlitwy, o brak wrogów albo w razie najgorszego o jakieś armaty które magicznie spadłyby z nieba. Niestety jak się okazało miejscówka była zajęta, a zażyczone armaty nie zaczęły spadać z nieba. Zamiast nich spadła laska dynamitu, która wylądowała tuż przed nim. Wyuczone odruchy dały się od razu we znaki, gdyż rzucił się on w tył, nawet nie próbując odrzucać ładunku. Nie było czasu na nawet szybkie oszacowanie, czy nie wybuchnie w jego chwycie tuż przed jego twarzą ani przez obserwację ilości lontu która musiała się jeszcze wypalić, ani przez czas jaki minął od czasu odpalenia ładunku. Wolał wiec od razu zyskać cenne ułamki sekund, natychmiast rzucając się do ucieczki z miejsca eksplozji. - Do tyłu i rozproszyć się! Natychmiast! - krzyknął do grupy tonem nie znoszącym sprzeciwu. Musieli jak najszybciej się rozbiec, aby utrudnić przeciwnikowi ewentualne dalsze ataki. Jednocześnie jego róg rozbłysł, otaczając tym samym blaskiem uchwyt rewolweru. Wolał w razie czego móc go szybko dobyć.
  23. Upewniwszy się, że rana została opatrzona, a wszyscy są gotowi do drogi, wyruszył na przodzie. Przywołał gestem Shadow, chcąc na spokojnie wyjaśnić co dokładnie planuje, oraz z czym mogą mieć do czynienia. - Nasz "nocleg" znajduje się spory kawałek od trasy prowadzącej do SummerVille. Wydłuży czas jaki potrzebujemy na dotarcie do celu o kilka godzin, ale w zamian będzie o wiele bezpieczniej. Kiedy znajdziemy się między kamieniami, to staniemy się niemal całkowicie niewidoczni, a sami będziemy mieli całkiem niezły widok na okolicę. Oczywiście działa to w dwie strony, jeśli jakimś cudem ktoś się tam ustawił, co jest mało prawdopodobne, bo na tych pustkowiach mało kto podróżuje, to będziemy mieli problem. Na szczęście macie kogoś, kogo nikt na pustkowiach się nie spodziewa. Pegaza, który zauważy wszystko z powietrza zanim podejdziemy dość blisko, aby ewentualna zasadzka była groźna - wyjaśnił spokojnie, po czym spojrzał na przywódczynię grupy, do której sam teraz należał. Gruby pancerz w którym się poruszała nie wzbudzał w nim pozytywnych emocji. Zawsze nienawidził tego typu wyposażenia. Ciężkie, nieporęczne i rzucające się w oczy. Równie dobrze można by malować na nich tarcze strzelnicze, bo nie szło w nich unikać czegokolwiek i nawet ochrona przed dużą ilością typów amunicji nie była dla Wild'a wystarczającą rekompensatą. O wiele bardziej wolał proste, lekkie pancerze, na przykład skórzane, w stylu tego co aktualnie miał na sobie. Lekkie i wygodne, wystarczające aby utrudnić zadanie nożowi, złagodzić uderzenie broni obuchowej, czy dawki śrutu. - "Jeśli postanowię zostać z nimi dłużej, to nie ma mowy, abym dał się w coś takiego wsadzić." - przeszło mu przez myśl, po czym spokojnie zwrócił się do samej Shadow. - Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że z góry założyłem, że zgodzisz się na wysłanie Hawk'a na zwiady. Oraz, że zabrałem Cię od reszty Twoich kompanów, aby powtórzyć część rzeczy, które powiedziałem wcześniej. Mimo wszystko zebranie wszystkiego do kupy daje lepszy obraz sytuacji, a nie chcę niczego ukrywać. Jeśli mamy współpracować, nawet przez krótki okres czasu, to musimy być pewni, że drugie nie strzeli nam w tył głowy.
  24. Wild zastanowił się przez chwilę nad dwoma możliwościami. Z jednej strony nie mieli zbyt dużo czasu do zmroku, z drugiej odległość nie była jakość szczególnie duża. Jednak nie byli pod presją, nikt ich nie ścigał, a przynajmniej taką miał nadzieję, nie byli na wrogim terenie a w okolicy nie było widać innych śladów życia. Nie było wiec sensu narażać kogokolwiek na choroby albo inne niedogodności związane z nieopatrzonymi ranami. - Poczekajmy aż Peach zajmie się tą raną. Ryzyko wzrośnie przez to na tyle nieznacznie, że nie wiedze powodu do narażania kogokolwiek - powiedział spokojnie, przyglądając się dwójce klaczy. Ta cała Rose wyglądała mu nieco podejrzanie i zdecydowanie nie pasowała do tej grupy. Zresztą tak jak on sam. Mimo wszystko ta jeszcze nic złego nie zrobiła, a na pewno nic o czym by wiedział. Nie widział wiec powodu dla którego miał w jakikolwiek sposób ją gorzej traktować.
  25. (Infortunia) Odpowiedź Flare nieco odebrała mi wiarę w naszą drużynę. Na szczęście Night przywrócił ją swoją uwagą. Zwrócił nawet uwagę na coś, co ja sama przeoczyłam. Jak by na to nie spojrzeć na powierzchni jesteśmy od sporego czasu i musiało już być dość późno. - Ot chociażby dlatego - powiedziałam głosem nie kryjącym irytacji w stronę Flare. - No i ten "prysznic" jest dosyć zimny, co może doprowadzić do przeziębienia. Niby nic groźnego, ale osłabienie odporności nie jest czymś czego byśmy chcieli. Ledwo się obejrzymy a zwykłe smarkanie i kaszel mogą przerodzić się w jakąś naprawdę groźną, najpewniej dodatkowo nieznaną chorobę. A mamy za mało leków, aby móc w ogóle próbować z czymś takim walczyć.
×
×
  • Utwórz nowe...