http-~~-//www.youtube.com/watch?v=ah1lZwyTo0o
ODCINEK 5:JASKÓŁKA- SIOSTRA BURZY.. Co działo się w poprzednim odcinku:.... -Rainbow Dash, wybacz impertynencję, ale dlaczego jeszcze ze mną jedziesz? Minęłyśmy co najmniej dwie stacje, na których mogłaś spokojnie wysiąść. Jeżeli wciąż zamartwiasz się tym, czy Ci wybaczyłam, to już dłużej nie musisz. Nie mam już pretensji.- powiedziała Rarity. -Wiem, że mogłam to zrobić, ale nie chcę tego robić.- -Co Cię ciągnie do Fillydelphii? Miasto mniej wyszukane od Canterlot, może i całkiem duże, ale co będziesz tam robiła? Chyba, że jesteś fanką Dolphinów, w takim razie znajdziesz pełno pubów w pomarańczowo-niebieskich barwach, gdzie będziesz mogła oglądać mecze i wyzywać Manehattan Mooses i ich zielono-czerwone lampiony, które wypuszczają w niebo po każdym zwycięskim meczu.- -Powiedzmy, że mam swój cel w tym, gdzie zmierzam. Poza tym czy nie przyjemniej Ci jechać w takim niesamowitym towarzystwie do jednego z najsuperowszych miast, jakie Equestria posiada?- -„Najsuperowszych”, powiadasz? -Tak. Zobaczysz, będzie fajnie. We dwie zawsze raźniej.-
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> -Nie panikuj, będzie dobrze. Masz szczęście, że nie poobijałaś się tak, jak ja. Czuje, że siniaki będę miała nawet na uszach. Teraz już wiem, jak może się czuć ktoś, kto odbył kąpiel w pralce. Przekichane uczucie.- -Taak, to tylko moja wyobraźnia. Zaraz przyjedzie pomoc i pojedziemy dalej, do przytulnego, jasnego miasta, oświetlonego jasnymi, bardzo jasnymi lampami. Tak, he he, jeszcze chwila.-
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> -Wiesz, Rare, tak sobie myślę: deszcz nieco osłabł. Drogi są praktycznie nieprzejezdne, a torowiska zakopane w mule z osuwisk. Gdzie niegdzie są tak wymyte, że zapadają się. A to może być niebezpieczne. Ale powietrze, to co innego. Tu nie ma takich problemów. Więc… może wezmę Cię ze sobą liniami Rainbow (Dash)Tours i przelecimy bezpiecznie nad lasem. To, co pociąg jest w stanie przejechać w ciągu pół godziny, ja jestem w stanie przebyć w połowę tego czasu! Walizek też nie jest znowu tak dużo i ciężkie nie są. Dam radę odwieźć Ciebie i walizki.-
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> Deszcz, deszcz wszędzie. Gdy już można było odsapnąć na chwilę od irytującego żywiołu, ten znów nie dawał o sobie zapomnieć i wracał ze zdwojoną siłą. Chłód pozornie spokojnej nocy wywoływał dreszcze na karku białej klaczy. Las spowity mgłą wręcz ociekał złem, które o tej porze doby królowało w bezkresnych liściastych i iglastych przestrzeniach. Tak… „ociekał” to zdecydowanie idealnie dobrane słowo, zważywszy na to, że teraz wszystko miało bezpośrednią styczność z niezliczoną ilością wody, która uprzykrzała życie chyba każdemu mieszkańcowi nie tylko Ponyville, ale całej rozległej i potężnej Equestrii. Srebrny Glob Księżniczki Nocy dodawał nieco otuchy uwięzionym w leśnej pułapce kucykom; jego promienie rozświetlały mrok, którego nie powstydziłaby się nawet sama Nightmare Moon. Temperatura w pociągu stawała się coraz niższa, pasażerowie zaczęli wyciągać co grubsze ubrania z walizek, by straszliwy ziąb nie przeszył ich ciał podczas snu, który wydawał się nie tyle ukojeniem, co udręczeniem i odliczaniem godzin do wschodu Słońca, gdy znów zapanuje pozorny ład i bezpieczeństwo, które- kucykom w każdej epoce, nastającej kolejno na końskich ziemiach, kojarzyło się z ciepłym promieniem ognistej kuli. Tymczasem należało pogodzić się z faktem, że tuż za cienką pociągową szybą odbywał się bal wszystkich nocnych stworzeń, które skryte w najróżniejszych zakamarkach za dnia, nocą prezentowały się światu w całej swej okazałości.
Rarity dostrzegła ruch za szybą. Leniwy, ledwo dostrzegalny ruch, który postawił na baczność wszystkie jej zmysły, budząc przy okazji jej wyobraźnię. Jakimże przekleństwem jest wyobraźnia! Owszem, jest cudowna, gdy trzeba wykonać niesamowicie trudne zlecenie od wybrednego klienta oraz gdy brakuje „świeżego” pomysłu na nową kolekcję sukienek. Może też być nieocenionym źródłem rozrywki, w szczególności, jeżeli przepada się za czytaniem książek( a z resztą, wystarczy tylko zapytać Twilight Sparkle, ona opowie Wam o tym fenomenie znacznie więcej, jednak Rarity też przepadała za czytaniem). Pozwala na wprowadzenie odpowiednich „warunków”, stanowi podłoże dla suchych, czarnych liter, które w zetknięciu ze wspomnianą wyobraźnią rozwijają się i kwitną jak najpiękniejsze róże Canterlotu. Wyobraźnia, jak wszystko w życiu, ma jednak swoją drugą, mniej przyjemną stronę: otóż w czasie takich sytuacji, jak ta zaistniała ( nazwijmy ją…”zagrożeniem”, bo nie wiemy, czy w tym lesie faktycznie czai się coś, co chce zrobić krzywdę naszej bohaterce- ale oczywiście Rarity nieugięcie wciąż twierdzi, że tak) lubuje się w płataniu psikusów, a popuszczenie wodzów fantazji tak ekspresyjnej klaczy, jaką niewątpliwie jest biały jednorożec, nigdy nie wróży niczego dobrego.
Klacz uważnie przyglądała się tęczowemu pegazowi, który wdzięczył się i prostował przed nią skrzydła. Nie była przekonana do szalonego pomysłu Rainbow Dash. „Jak tu wierzyć w pomyślny przebieg pomysłu? Czy ona na pewno wie, co robi? Czy ja chcę to zrobić? Czy spakowałam wszystkie walizki? Czy moja fryzura zniesie tę tyradę przez tak długi czas w deszczu i wietrze? Czy ja nie wyglądam przypadkiem grubo w tym szal…”
-Rarity! Możesz się wreszcie na coś zdecydować? Pakuj się i zmykamy stąd! No chyba, że tak Ci się podoba „pierwsza klasa” tego złomu.- powiedziała Dash zniecierpliwionym głosem.
Rarity na ten niespodziewany wybuch przyjaciółki uniosła brew i wydęła usta w geście niezadowolenia.
-Rainbow Dash! Doskonale wiesz, że to nie jest taka prosta decyzja. Na zewnątrz w taką pogodę może nam się przydarzyć wszystko, dosłownie wszystko! Nie chcę brzmieć jak czarnowidz, ale każdy pegaz miałby spore trudności z utrzymaniem kursu- w tym momencie klacz otwierała usta, by coś powiedzieć, jednak projektantka szybko dodała dwa ostatnie słowa, z wybitnym naciskiem na to pierwsze-… NAWET Ty. To zbiło z tropu kolorowego pegaza, który obruszył się na słowa powątpiewania ze strony swojej przyjaciółki. Rainbow Dash odwróciła wzrok od Rarity, najwyraźniej dotknięta tym, co przed chwilą usłyszała. –Kto jak kto, Rarity, ale ty powinnaś wiedzieć najlepiej, że jestem mistrzynią w lataniu. Już raz uratowałam Twój biały zadek, pamiętasz? Jestem to w stanie zrobić raz jeszcze. Być może ta znów zaczęłaby opierać się przed niebezpiecznym pomysłem, gdyby nie głośne BUM! W sam środek szyby wagonu. Obydwie klacze skierowały swój wzrok wprost na źródło dźwięku. Za szybą, w pełnej okazałości, ukazał się wysoki, czarny kształt, który swymi żółtymi ślepiami mierzył istoty znajdujące się wewnątrz. Umieścił jedną ze swych łap na szybie, prezentując przy tym długie i ostre szpony. Strzyga zawzięcie pukała w jedyną granicę dzielącą ją od potencjalnego posiłku, obnażając swoje białe zębiska.
-CO DO KU…. Rarity usłyszała początek krzyku towarzyszki niedoli, a potem mimowolnie udała się do krainy, w której przytomność nie była nikomu potrzebna. Obudziła się, jak tylko chłód dawał się jej we znaki. Nieprzyjemne podmuchy i dreszcze na całym ciele. Chyba nawet się obśliniła, bo ewidentnie czuła na ciele wilgoć. Gdy jednak otworzyła oczy zdała sobie sprawę, że szybuje kilkadziesiąt metrów nad ziemią, a jedyną ochronę przed deszczem stanowią dwa rozłożyste, akwamarynowe skrzydła, podnoszące się i opadające miarowo.-Świetnie, obudziłaś się już! Szkoda tylko, że tak późno. Wywlekanie Cię z tego wagonu to był istny horror. Nawet nieprzytomna potrafisz się tak zaprzeć, że w pewnym momencie myślałam, że robisz to specjalnie.
-Ale leje! I te pioruny! Celestio dopomóż, chcę tylko bezpiecznie przebyć tę podróż, nic więcej. Naprawdę. Chcę tylko żyć dalej.
-No bez przesady, widzisz chyba, że wciąż trzymam kurs i nie zanosi się na to, żebym miała nagle stracić na wysokości, albo ulec kolizji z innym pegazem.
-Tere Fere! „Flightanic” rozbił się w podobną pogodę, a to była ogromna maszyna i do tego obsługiwana przez najlepsze pegazy. A wszyscy doskonale wiedzą, jak to się skończyło. Nikt nie zwrócił uwagi na tę czarną chmurę i piorun…
-Skończ z tym! To wcale nie pomaaa~gaaa!- zakrzyknęła Dashie, całą swą uwagę poświęcając przestrzeni przed sobą.- Lepiej przemęczyć się tutaj niż zostać w lesie i liczyć na to, że nocne potwory jednak nie będą Cię chciały wtrząchnąć na śniadanko.
-A właśnie… Widziałaś to straszydło? Co to było?
- Na szczęście nikomu już nie zagraża, a to wszystko dzięki…
-Niech zgadnę, „Tobie”?- zapytała biała klacz z przekąsem.
-Nie, tym razem nie. Chciałam powiedzieć, że to dzięki AJ, a właściwie to dzięki jej krewnym, którzy jechali tym samym pociągiem. Tuzin silnych i zdrowych farmerów, którzy nie boją się niczego. Upiór miał zdecydowanie gorszy dzień.
-To była najbardziej szkaradna postać, jaką kiedykolwiek widziałam.
-Widziałaś ją ledwie przez ułamek sekundy. Po tym, jak odłożyłam Cię w bezpiecznym miejscu i przywiązywałam do siebie bagaże, miałam szansę obserwowania całej sceny i powiem Ci, że to monstrum wyglądało jeszcze gorzej, gdy mu się przypatrzyłam. Wiesz, że miał rogi?
Myśl o kreaturze bardzo wstrząsnęła biednym jednorożcem. Wróciła pamięcią do żółtej poświaty bijącej z jego oczu i zębisk wyszczerzonych w podłym uśmiechu.
-Nie rozmawiajmy już o tym nigdy w więcej.- powiedziała i wtuliła się w ciepłe futro młodej lotniczki.
_____________________________________________________________
-Patrz! Patrz tam! Widzę pierwsze budynki! Udało się, udało się!
-Fillydelphia? Nigdy wcześniej nie widziałam jej z lotu ptaka. Ależ się tu pozmieniało przez te 5 lat! Nie pamiętam tych wieżowców! O, i tego banku też tu wcześniej nie było! Tylko uważaj na tym zakręcie, tu ciągną się przewody wysokiego napięcia. Teraz skręć w lewo… a tu w prawo…
-Ile mam tak lecieć na wprost?
-Jak miniesz tę żółtą kamienicę, to skręć proszę w lewo.
-Dobrze lecę? To na pewno tutaj?
-Tak, to te przedmieścia. Może nie jestem już źrebięciem, ale z pamięcią u mnie całkiem dobrze. Jestem bardzo pamiętliwa.
-No co Ty nie powiesz…- przewróciła oczami niebieska klacz.
-Nie wygłupiaj się, tylko skup na locie. Już prawie jesteśmy na miejscu…
-…
-Dobrze, a teraz wyląduj przed tym domem. Podróż uważam za zakończoną. Rarity szybkim krokiem podbiegła do dwupiętrowego białego domku, z równo ściętym trawnikiem i małym ogrodem rozpościerającym się na tyłach budynku. Z powodu późnej pory światła już dawno były zgaszone, domownicy pewnie smacznie spali. Gdyby nie pociąg i ten deszcz, to już dawno by tu przyjechała i nie musiałaby niepokoić mieszkańców. Nie będzie jednak mokła na deszczu przez kolejne godziny, by nie wydać się nieuprzejmą, a nie zamierzała nocować w pierwszym lepszym motelu, który nie mógł zaoferować choćby w połowie tak standardów, jak miejsce przed jej oczyma. Podążając żwirową ścieżką w kierunku masywnych, sosnowych drzwi, Rarity rzuciła okiem na dużą kałużę przed swymi kopytkami.-A niech to Discord kopnie! Mój wizerunek! ZNISZCZONY! Fryzura, makijaż, wypielęgnowana sierść! Prezentuję się wyjątkowo okropnie!
-Eeeeh, nie jest tak źle. Widziałam Cię w gorszym stanie.- stwierdziła druga klacz, podążając w ślad za purpurowym, przemoczonym do suchej nitki ogonem. To prawda, Rarity nie wyglądała zbyt pięknie: makijaż spływał z jej pyszczka, upodabniając ją do pandy; włosy po kołtunione, a sierść na całym ciele niemal wołała o ręcznik i szczotkę.-Jeszcze chwilka i znów będziesz schludna i cała fru-fru, jak to masz w zwyczaju. Tylko zapukaj wreszcie do tych drzwi, bo mi z zimna kopyta odpadną!
-Już dobrze, już dobrze, pukam… jeny..- Po tych słowach nastąpiło dość głośne pukanie. Druga seria uderzeń pojawiła się w kilka minut po pierwszym. I kolejne. Rarity zaczęła już powątpiewać, czy aby na pewno zapamiętała dobry adres, gdy nagle na pierwszym piętrze zapaliło się nieśmiałe światełko, zapewne lampka nocna. Chwilę potem usłyszała kroki na schodach, a potem głośny stukot kopyt zmierzających w kierunku drzwi. Mechaniczny chrzęst świadczył o tym, że zamki od wewnątrz zostały otwarte, a zaraz po tym drzwi nieśmiało się uchyliły.
-Wielkie Nieba, Rarity! Jak Ty wyglądasz?! Wchodź szybko, bo zaraz się przeziębisz!
-Właściwie, to nie jestem sama, jest ze mną przyjaciółka, która mnie tu podwiozła. Nie ma się dokąd udać…
Rozmówca zmierzył wzrokiem skrzydlatą kupkę nieszczęścia, stojącą wciąż za drzwiami, która szczerzyła się, wyraźnie zawstydzona.- E-he-he..dobry! Jestem Rainbow Dash…
-Naturalnie. Miło Cię poznać, Rainbow. Myślę, że dla Ciebie też znajdzie się łóżko i suchy ręcznik. Chcecie czegoś ciepłego do picia? Na zewnątrz panuje istny harmider.
Rarity odetchnęła z ulgą i wdzięczna za taką a nie inną reakcję na jej nocną eskapadę, podeszła do krzątającego się w kuchni ogiera i przytuliła się do niego.- Dzięki tato, jesteś najlepszy… Ciąg dalszy nastąpi...