Skocz do zawartości

Argon39

Brony
  • Zawartość

    144
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Argon39

  1. 10.12.2015 at 09:35 Arkane Whisper napisał:

    Spadek po nieprzespanej nocy nie jest niczym niezwykłym. Zwykłe zmęczenie organizmu. Ale co do głodu, to lekko mnie zaskoczyłeś, zwłaszcza, że rozwiązanie testu nie dawało Ci gwarancji otrzymania pożywienia (ani nawet nadziei, chyba, że sobie coś takiego ustaliłeś), więc jest to trochę dziwne, ponieważ nie ma pewnej "nagrody" za poprawne rozwiązanie. Poza tym człowiek zawsze wykorzystuje swoje możliwości umysłowe, z tym że w większym stopniu nieświadomie.

     

    Co do tych zwierząt, to ja staram się uprościć model do zamkniętego układu, odizolowanego od czynników zewnętrznych. Układu idealnego, a więc nieistniejącego. Nie powinno się tak pewnie czynić w stosunku do organizmów żywych, ale co poradzę, że mój mózg myśli o wszystkim w kategoriach technicznych. Poza tym, opieram się na artykułach i czasopismach, w których owe informacje wyczytałem. Trzeba by przeprowadzić miarodajne doświadczenie. Tylko skąd ja teraz wezmę psa, zbliżonego wielkością i zdolnościami do wilka, który jeszcze chciałby się ze mną ścigać? :crazytwi:

    Co do wzrostu inteligencji na głodzie, wiesz organizm przerzuca (takie mam wrażenie), siły z mniej potrzebnych "miejsc" do bardziej potrzebnych. Np. spada koncentracja jako taka, więc robi się luka w potencjale. Chodzi o to, że w trakcie głodu organizm przygotowuje się podświadomie do zdobycie żywności, zwiększając jedne umiejętności kosztem innych, (w tym przypadku wzrost logicznego myślenia, kosztem ogólnej koncentracji). Zaobserwowałem też np. różnice (niewielkie), w działaniu zmysłów. Tak czy siak to są niewielkie zmiany.
    Wracając do tempa nie wymuszonego, dla człowieka było by to marsz tempem spacerowym czyli ok. 4 km/h. Co do zwierząt nie mam psa, i nie mam pojęcia jak się spaceruje z psem (jakim tempem on idzie/biegnie), ale przy tak powolnym ruchu problem chłodzenia organizmu właściwie znika, bo ruch jest za wolny, i ciepło powstałe z pracy mięśni ma dość czasu by rozproszyć się w sposób naturalny, (pomijam tu fakt spacerowania w pełnym słońcu), więc nagie ciało człowieka nie bardzo by pomogło, a nawet wręcz przeciwnie, przeszkodziło by, bo byśmy szybciej wytracili energie. Tu też rzucę swój przykład, bo przy zabezpieczaniu termicznym (w ubraniu), mam siłę maszerować do 5h, ale komfort tracę po 2-3h, (pojawia się głód i zmęczenie). Nago nigdy nie próbowałem, aż taki szalony nie jestem.

  2. 12 godziny temu Arkane Whisper napisał:

    Ale ja zakładam, ze zarówno zwierzę, jak i człowiek biegną tempem niewymuszonym (czyli jakim chcą), ponieważ faktycznie porównanie można prowadzić jedynie w momencie, przynajmniej częściowego, ujednolicenia czynników wpływających na bieg (że to tak niezbyt porządnie określę). Poza tym, czym jest ciągłe polowanie i bieganie za zwierzyną/uciekanie przed drapieżnikiem, jak nie treningiem właśnie, na którym zwierzę uczy się, jak to robić?

    Co do tempa i ergonomii biegu się nie wypowiem, ponieważ ja szybko chodzę, ale biegania unikam.

    Z inteligencją; zapomniałem o krukach (szczury też są "bystre"); możesz mieć rację, ale delfiny są inteligentne i jest to znany i potwierdzony fakt. Ogólnie jednakże ocenianie inteligencji ma to do siebie, że nie istnieją skuteczne metody nawet w stosunku człowieka, wszystkie oceniają jedynie pewien jej zakres, a podobno jest około 5 rodzajów inteligencji (u człowieka), a człowiek może być wybitny w jednym, a beznadziejny w drugim. Zostawmy to zatem :grumpytwi:

    Sądzę, iż wspomniany traktat jest najlepszym momentem, aby zakończyć ten, w sumie nic nie wnoszący do tematu, wątek, jak uważasz?:godpony:

    Dla zwierzęcia nie istnieje pojęcie niewymuszonego tempa. Tempo zawsze jest wymuszone albo przez ofiarę, albo przez oprawcę, tak rekreacyjnie zwierze sobie nie biega. Co dalej do treningu, to zapomniałeś, że sam trening składa się z dwóch elementów, jeden to powtarzanie danej czynności (rzeczywiście zwierzątka mogą to robić), drugi to dieta (80% wyniku ludzie uzyskują w kuchni), a tu zwierzątko nie może przestrzegać diety, bo samo jada mniej regularnie. Sprawność ludzi bardzo ciężko się porównuję do sprawności zwierząt, bo my jesteśmy wyciągnięci z tzw. "oporu ekologicznego", więc możemy sobie pozwolić na czynności, zupełnie bezsensowne z punktu widzenia matki natury, gdyby jakiś człek biegał by sobie rekreacyjnie w średniowieczu, to patrzeli by na takie osobnika jak na wsiowego debila/wariata, bo ludzie (wtedy opór ekologiczny jeszcze istniał, ale był już mocno zredukowany), po prostu nie mieli sił/czasu/środków, by uprawiać takie dziwne rzeczy. Tak samo by można stwierdzić, że człowiek jest najsilniejszym względem swojej masy, bo ważąc niespełna 80 kg ciężarowcy podrzucają dwa razy (a i chyba nawet 3) siebie, żadne inne zwierzę chyba tego nie zrobi (no dobra pchła da rade 10, ale myślę o tych większych, silniejszych od człowieka), choć trudno by było stwierdzić, jak by sytuacja się miała, gdyby np. tygrysa trenować (tak... tylko on sam by musiał chcieć). Po pierwsze musielibyśmy przyjąć jakąś jednostkę średnią, która nie trenuję, (np. ja biegam, ale moja dieta nie odzwierciedla tego, choć zbyt często jest syty), i porównać jej wynik, uwzględniając tempo, bo tempo nie wymuszone w świecie zwierząt nie istnieje. Tak ostatni gdy se biegłem, to biegły także psy z właścicielami, i powiem, że tym tempem (koło 8 km/h), dawały radę, lepiej ode mnie.
    Co do inteligencji, to u człowieka zależy ona np. od stanu w jakim się znajduję. Kiedyś za pomocą mało wiarygodnych testów internetowych badałem na sobie tendencje, najpopularniejszego testu na tzw. IQ, i np. po nie przespanej nocy uzyskiwałem tylko 60% tego, co po 8 h snu, wzrost mojego IQ zanotowałem  na głodzie (niewielki tylko 10%), co potwierdzało by to, że głodny człowiek by znaleźć pożywienie korzysta z całych możliwości jakie daje mu organizm. Co do innych typów ineteligencji to jestem emocjonalnym szympansem, (o ile nie gorzej). Tak jak wspomniałem, jest wiele modeli inteligencji, my dostaliśmy chyba ten najbardziej przydatny w rozwoju cywilizacji.

  3. 8.12.2015 at 13:46 Arkane Whisper napisał:

    Ale wilk też nie jest w stanie utrzymywać stałego tempa zbyt długo. Zresztą cały czas patrzysz na tempo, podczas gdy tempo nie ma znaczenia. Liczy się odległość, jaką każde może przebiec tempem niewyczerpującym. Aczkolwiek, jak tak teraz o tym myślę, to klimat w jakim żyli nasi przodkowie miał duży wpływ na wspomniany przeze mnie styl polowań. W naszym klimacie raczej by się to nie sprawdziło, ale mniejsza. Pewnie prędzej czy później wypracowalibyśmy jakiś konsensus, ale widzę do czego zmierzasz, i w sumie muszę się z Tobą zgodzić. Kiedy pojawiają się cyfry, wszystko staje się jasne; jak mawiałem kiedyś na matematyce :D

    Więc muszę się z Tobą zgodzić. Może nie całkowicie i bezwarunkowo, ale rozumiem Twój punkt widzenia.

    Chodziło mi o konkretnie naszą inteligencję. Ale spójrz na delfiny, o ile wiem, drudzy po człowieku w inteligencji, ja bym ich miałkimi fizycznie nie nazwał, ale dzielą z nami zdolności społeczne (w ograniczonym zakresie, aby nikt mi nie wypomniał). Ogólnie, jak można zauważyć, to właśnie współpraca odróżnia nas od zwierząt i nie chodzi mi tu o to, że inne zwierzęta nie współpracują ze sobą, bo to robią, ale u nas przeniosła się ona na inny poziom. Człowiek zaczął przekazywać swoją wiedzę innym. Przykładowo, kiedy szympans odkrył sposób zdobycia pokarmu, wcale nie pokazywał go innym, ludzie (a przynajmniej wielu z nich) tak. Ciekawostka również, szympansy nie współpracowały ze sobą, kiedy w celu zdobycia pożywienia trzeba było podnieść ciężki obiekt (ciekawe jest to, że z człowiekiem nie miały problemu współpracować w tym celu), natomiast dla ludzi takie zachowanie (w tym sprawiedliwy podział później; u szympansów nie do pomyślenia) jest naturalne. Ale zostawmy to.

     

    To tak, nie można porównywać dystansu, bez tempa, z jednego błahego powodu. Zwierzę biegnie tempem jakim musi, człowiek jakim chcę, i to samo z dystansem, zwierze pobiegnie do póki starczy mu sił, człowiek, po przez treningi, potrafi się nauczyć biegać (nie ma tu powiązania genetycznego, ale raczej nauka techniki), więc odrzucając tempo nie mamy czego do siebie porównać. W sumie mam się za osobę przeciętną, nie wiem ile był bym wstanie pobiec z najwolniejszym tempem (6km/h), które wcale nie jest ergonomiczne, wbrew pozorom najoszczędniej biega się tempem (przynajmniej mi), koło 8-9 km/h, (tu liczył bym na 3-4 h biegu ciągłego):twilight3:.
    Co do inteligencji zwierząt (chyba trochę za dużo uciąłem twego cytatu), to z tego co mi wiadomo, naukowcy odeszli od wyznaczania, które zwierze jest inteligentniejsze a które mniej. Powód jest bardzo prosty, to co bierzemy za objaw inteligencji, może być objawem instynktu/wyuczenia się odruchu, a to co bierzemy za działanie instynktowne, może być działaniem inteligencji danego zwierza, (choć ja chyba bym stawiał na kruki:rdblink:). Z tego co wiem to tylko się porównuje (i to też z duża dozą ostrożności), inteligencje wewnątrz rodzin, czyli np. wilki są bystrzejsze od psów. Więc stwierdzenie, że delfiny są drugie po nas jest trochę na wyrost.
    Co do historii, to jestem zmuszony z Tobą podpisać "traktat wersalski", ze względu na brak środków, to produkcji własnej ciężkiej artylerii. Swoje zdanie opieram, najsampierw, na wypowiedziach takich ludzi jak pan R. Ziemkiewicz, P. Zychowicz, i kilku innych panów z pewnego portalu raczej publicystycznego, dopiero potem na własnych przemyśleniach,więc historyk, by wykazał moją nie wiedzę a mi było by wstyd.:facehoof:

  4. 22 godziny temu Matil napisał:

    Mnie to ciekawi wiek ludzkich Luny i Celestii. Rozminąć się o kilka lat - zdarza się. Rozminąć się o tysiąc lat - eeeee...

    Można by orientacyjnie wyznaczyć ich wiek, na podstawie pełnionej funkcji. Z góry zaznaczam, iż nie bardzo znam warunki amerykańskie, więc trochę to spolszczę.
    By zostać dyrektorem, trzeba być minimum nauczycielem mianowanym, by zrobić sobie stopień mianowanego trza przepracować w stopniu kontraktowego minimum dwa lata, (plus 9 miesięcy stażu), zaokrąglając 3 lata. Sam przewód trwa z tego co pamiętam rok, to daje  nam 4 lata, od ukończenia studiów. Zakładając, że Celestia skończyła studia terminowo (24 lata), to daje nam 28 lat. Trudno przewidzieć jaka jest różnica wieku między siostrami ale odrzucając nepotyzm, to i Luna musiała by być minimum nauczycielem mianowanym więc Celestia była by chyba już po 30-ce. Dalej idąc tokiem rozumowania, to Liceum któreś tam, imienia kogoś tam, w Canterlocie, jest raczej szkołą elitarną, więc podejrzewam, że by zostać dyrektorem, Celestia musiała by osiągnąć ostatni stopień zawodowy, czyli nauczyciel dyplomowany. By nim zostać, Celestia by musiała przepracować jeszcze jeden rok w stopniu nauczyciela mianowanego a potem rok się dyplomować, co daje nam 30 lat, więc najmłodszy wiek Celestii (zakładając, tym razem nepotyzm, czyli dała funkcje swojej siostrzyczce), to 30 lat, bez nepotyzmu 30+x (gdzie x jest różnicą wieku między siostrzyczkami). Są to wartości minimalne, i mogły by iść tylko w górę, choć w sumie Celestia nie wygląda (chyba, ten kolor jej cery trochę w tym przeszkadza), na kogoś powyżej 40 roku życia. Jest jeszcze jedna możliwość. Jako, że gremium pedagogiczne składa się z aż 4 nauczycieli,  (Cheeril, Cranky Osiął, Luna, Celestia), to mogli wybierać przez losowanie, (ciągnęli zapałki czy cóś), bo nikt nim nie chciał zostać, wtedy wiek Celesti to tylko 24+x. Oczywiście u Jankesów może być zupełnie inaczej, oni kochają demokrację, więc może i student na praktykach tam mógł by zostać dyrektorem, tego nie wiem.

  5. 2 godziny temu Arkane Whisper napisał:

    Ja również jednocześnie się z Tobą zgodzę i nie zgodzę.

    Faktycznie, na polowania wybierają się najsprawniejsze osobniki, co nie zmienia faktu, że ciało ludzkie posiada takie możliwości. Poza tym, nie chodzi mi o pościg, ponieważ jeśli człowieka zacznie ścigać drapieżnik typu wilk, tygrys, itp., to ma marne szanse ucieczki i raczej zostanie schwytany (to jeszcze zależy od wielu czynników, jak odległość początkowa, czas reakcji, trasa ucieczki, itp., itd.). Jednakże, jeśli wspomniany wilk (sprawny drapieżnik) oraz człowiek (również sprawny drapieżnik, a nie pracownik biurowy) będą biegli obok siebie, utrzymując stały rytm, różny od siebie, wygodny dla każdego, to na odpowiednio długim odcinku człowiek dogoni i wyprzedzi wilka, chociaż ten ostatni początkowo zostawi go daleko w tyle.

    Sprawność fizyczna ponadto nie wyklucza rozwoju intelektualnego. Rozwój naszej inteligencji wiąże się w dużej mierze z faktem, że zaczęliśmy współpracować ze sobą, a co za tym idzie, tworzyć złożone struktury społeczne. To nie ma wiele wspólnego ze sprawnością fizyczną. Inteligencja pozwoliła opracować doskonalsze techniki polowań, co przełożyło się na większą ilość pożywienia, co pozwoliło zasilić większy mózg, co pozwoliło opracować nowe narzędzia i lepsze techniki łowieckie... i tak dalej :) (oczywiście w prymitywnym i niepoważnym skrócie).

    Zgadzam się, ze od XVII/XVIII wieku staczaliśmy się po równi pochyłej, ale II RP trzeba oddać honory za wysiłek, jaki został włożony w odbudowę kraju po przeszło 100 latach jego niebytu. Nie było to i nigdy nie będzie łatwym zadaniem. Poza tym, plany mieli dobre i choć popełniali błędy (skutki których znamy z historii), to jednak odbudowywali kraj. Przypomnijmy, że Polska chciała prewencyjnie zaatakować Niemcy, kiedy Hitler dochodził do władzy, a kraj ten był jeszcze słaby.

    Co do czasów obecnych się nie wypowiem, ponieważ ostatnio nie przykładam do nich zbytniej wagi.

     

    Sprawdziłem rekord maratony, który wynosi : 2h 02min 57 sek, czyli średnia prędkość koło 20 km/h, wypadało by wspomnieć któż to taki szybki bł. Ów rekord należy do Etiopczyka Denisa Kimetty. Wilki robiły pościg, ze średnią prędkością 25 km/h (wiem, takie porównanie ma wady, gdyż biegły 10 km mniej), Denis Kimetto, może dał by rade prześcignąć nasze psowate, tego nie wiadomo, ale przeciętny czas w maratonach to między 2h 30min a 4h, tacy ludzie nigdy by nie dognili naszych wilczków, bo po godzinie mieli by już ponad 5 km straty, po kolejnej kolejne 5 km. Już nie mówiąc, że musieli by utrzymywać tępo rekordzisty, więc nie dali by rady dogonić tych wilków, gdyż w pewnym momencie organizm najzwyczajniej by odmówił posłuszeństwa, (wilk by se przebiegł 30, człowiek trochę ponad 20, kto jest wytrzymalszy), oczywiste założenie jest, że ścigamy się w biotopie naszego mięsożercy, gdyby wyścig odbył by się w naszym biotopie, to kochana psina nie dała by rady ubiec 20 km, bo jest po prostu za ciepło. Gdyby wyścigi odbył się zaocznie, (my w afryce, one na Syberii), to też one by wygrały. Miliony lat ewolucji sprawiły, że wilki poszły w wytrzymałość (bo oni to silne, anie duże, porównuję je do innych gatunków swojego rzędu).
    Dalej rozwój inteligenci a rozwój społeczności. Pytanie się pojawia, dlaczego zaczęliśmy współpracować? Ano dlatego, że samemu nie byliśmy wstanie przeżyć. To było spowodowane naszą miałkością fizyczną, gdyby na tym etapie ewolucji samicę wybierały by coraz silniejszych, to dalej byli byśmy zwierzątkami, jednak ci silniejsi chyba za często ginęli. Też się nie zgodzę, że inteligencja jest ściśle powiązana z socjalizacją gatunków. Wtedy by wyszło, że gatunki samotnicę, wykazują się inteligencja leminga. Natura nam pokazuję, że istnieją w miarę inteligentne gatunki samotnicze, (w odniesieniu do świata zwierząt), tylko, że przy och badaniu, my człekowie mamy nie lada problem, otóż taki tygrys ma zupełnie inny model inteligenci niż my, i trudno nam go porównywać. Dlatego najlepiej poznana inteligencja należy do rzędu małp, bo sami nimi jesteśmy, najbliższych krewnych najłatwiej się bada.
    Jeszcze odniosę się do wojny prewencyjnej. Tak naprawdę, to Francuzi, wiedzieli, że sam plan nie ma szans powodzenia. Jak to sobie wyobrażasz, Francja i Polska wchodzą armią obalają legalnie wybranego kanclerza, co potem? Jak chciał byś utrzymać w ryzach 62 mln kraj? To by się skończyło takim Afganistanem, czyli nasze siły okupacyjne stopniowy by się wykruszały, na skutek działań niemieckiej partyzantki. Oczywiście pominąłem tu Brytyjczyków, oraz Rukskich. Gdyby ich dołączyć do równania, to by się zrobiło zabawnie. Brytole zgodnie z tradycją chcieli wzmocnienia Niemiec, bo widzieli, że nie ma przeciwwagi dla Francji, a wojna prewencyjna tylko by jeszcze mocniej zachwiała równowagi, więc prawdopodobna wojna Francusko-Brytyjska zawisła by w powietrzu, (jednak w tamtym czasie Franzuci z Angolami kręcili już lody, dlatego się nie zgodzili na naszą propozycję). Drugi aktor pan Isoif "Stalin" Dzugaszwili, chyba też płonną nadzieja, by było liczyć na to,  że tak spokojnie by się obszedł smaczkiem, widząc, że jego pierwszy cel jest zupełnie bezbronny (co by nie mówić o republice weimarskiej, ale to nie była by wojna łatwa, szybka i przyjemna, a późniejsza okupacja?), więc Krasneja Armia chyba przekroczyła by naszą granicę, by chociaż "powyzwalać" Białorusinów, Ukraińców, oraz Litwinów. W tym momencie zachód by jeszcze stracił przeraźliwie w oczach świata (czytaj Ameryki), bo po I wojnie światowej zażądał od Niemców demonetaryzacji, a sam nie potrafił zaakceptować demokratycznego wyboru. Tak naprawdę wojna prewencyjna była by błędem, który mógł by Polskę dużo kosztować, jednak Francuzi, już doszli do wniosku, że Polacy to marny sojusznik, i trza Hitlera spuścić na Stalina, (ciekawe, że czerwoni wpadli na podobny pomysł, by spuścić Hitlera na zachód). Jak widać lub nie, Sanacje oceniam źle, z tendencją do tragicznie. Po odmowie wojny prewencyjnej, wiadomo było, jak przyszła linia podziału będzie wyglądać, a Pan Piłsudski swoją doktryną równymi odległościami między Moskwą a Belinem (nadmienimy, że były do odległości równie latom świetlnym), stanął na przeciwko dwóm przyszłym przeciwnikom, nie starając się po żadnej ze stron opowiedzieć. Prawda jest taka, że 20-lecia międzywojennego Polska nie miała szans przetrwać jako suwerenne państwo, bo tak naprawdę nikt (prócz samych Polaków), go tu nie chciał.

  6. 3 godziny temu SebastianRichCountryOwner napisał:

    W złotym wieku wyprzedzała, a na ogół nigdy nie ustepowala w poziomie rozwoju, zwłaszcza w najbardziej znaczącym, ostatnim półwieczu, by raz na zawsze utwierdzic wszystkich w przekonaniu, że Polska to bogaty kraj Zachodu.

    Czekaj niech sobie odejmę 50 lat. Sądzisz, że od roku 1965 nie ustępowaliśmy zachodowi, i bogaciliśmy się jak oni? Nie chcę być złośliwy, ale to wypada na najbardziej siermiężny okres naszej historii (także pod względem kulturalnym), wcześniej sanacja, II RP też bida z nędzą. Tak naprawdę nadążaliśmy za Europą do płowy XVII stulecia, potem się rozchodziły nasze drogi (myśmy zostali z tyłu), i dopiero teraz (od tych 25 lat), staramy się w teorii nadgonić Europę (nie, nie osądzam tych ostatnich lat pozytywnie, ale obiektywnie, to chyba teraz dopiero zaczęliśmy zasypywać tę przepaść). Nie ważne ile będziesz miał miłości w serduszku do naszej ojczyzny, nie zmieni to faktu, że od XVII wieku do końcówki XX byliśmy z tyłu.

  7. Ja z pochodzenia był bym kucykiem ziemnym. Ojciec mój kiedyś z nudów, czy ciekawości zaczął szperać w historii mojego rodu, i najwcześniejsze wzmianki sięgają podajże przełomu XIX/XX wieku, kiedy pojawił się jakiś mój przodek i kupił ziemie, (więc nie mam w chłopów feudalnych, z drugiej strony w zaborze pruskim nie było już wtedy takich), ot tej pory, najstarszy syn dziedziczył pole po ojcu, a teraz przejął ktoś ojcowiznę (nie jest mi za bardzo żal, bo rola nigdy mnie nie interesowała), ziemie przez zasiedzenie. 

    11 godzin temu Arkane Whisper napisał:

    Masz rację. Nie wziąłem tego pod uwagę (a niby takie oczywiste, aż wstyd :grumpytwi: ), ludzie mieli powody wykształcić chwytne kończyny, koniowate raczej takich warunków nie mają. Punkt dla Ciebie :D

    A polowanie uporczywe? Do dzisiaj istnieje plemię, chyba w Afryce, które stosuje ten rodzaj polowania. Ponadto, wystarczy podobno odpowiednio długa trasa, aby człowiek zdołał prześcignąć każde zwierze. Na krótkich dystansach nie mamy większych szans, ale jesteśmy długodystansowcami. Mówię oczywiście o człowieku z okresu, kiedy takie cechy był mu potrzebne do przetrwania, więc kiedy się wykształciły, a nie o współczesnym homo sapiens, który większość życia spędza przed komputerem. Oczywiście pomijając ludy prymitywne, o których wspomniałem już.

    Czytałem cały artykuł o przystosowaniu człowieka do biegów długodystansowych, ale pamiętam tylko, że istotne było właśnie pocenie się, co wyróżnia nas na tle innych zwierząt (chłodzimy ciało szybciej, niż tylko poprzez wentylację), pozycja wyprostowana ułatwia oddychanie (chyba tak właśnie), coś jeszcze było z budową mięśni i układem kostnym, ale wyleciało mi z głowy.


    Tu się z tobą zgodzę i nie zgodzę naraz. Po pierwsze na polowanie wybiera się osboy raczej z górnej półki ewolucyjnej, (kogoś z krótszą nogą się na nie nie weźmie), a upolowywuje się zwierzątka z niższej półki ewolucyjnej (czyli raczej te z mniejszą wydolnością). Co do prześcigania na długie dystanse każdego zwierzęcia, to absolutnie się nie zgodzę. Kiedyś oglądałem film o wilkach (dokumentalny), i potrafiły swoją ofiarę (całe stado), gonić 30 km (z średnią prędkością 25 km/h), aż owe stado uciekło na teren innej watahy (ciekawe, jest to,  że ów wataha wykorzystała okazję, i podjęła pościg, zaraz jak stado reniferów stanęło by odsapnąć), chyba nie znam człowieka, który był by wstanie uciekać przed wilkami tak długo, większość ludzi po półgodzinie takiego biegu wypluła by płuca. Jednak, masz rację jesteśmy raczej bardziej przystosowywani do długich biegów (ot choćby taki szkopuł jak temperatura ciała, zaledwie 36,6, czyli aż 4 stopnie do przegrzania się, np. koty mają 39), dlatego jeśli przed tygrysem będziesz uciekał 50 metrów to ocalisz życiem, bo ten zaniecha dalszego pościgu, choć szczerze to chyba nawet Usain nie dał by rady. Niestety fizycznie chyba w niczym nie wiedziemy prymu, bo inaczej najprawdopodobniej zatrzymało by to rozwój intelektu, bo po co, skoro możemy uciekać w nieskończoność. 
    Taka informacja do innych użytkowników, jeśli was denerwuję nasza offtopwa wymiana zdań, to napiszcie.

  8. 9 godzin temu Arkane Whisper napisał:

    Tak mi przyszło do głowy, czytają Twoją wypowiedź.

    Gdyby człowiek potrafił "wyłączyć" którąś półkulę mózgu na czas określonego działania, to tym samym skazałby się na poznawczą, i nie tylko, ułomność w tym czasie. Zwłaszcza, że w każdej chwili wykorzystuje się całość (najpewniej) mózgu, z różnym natężeniem jego części, oczywiście.

     

    Ale wracając do powyższego.

    Ja osobiście uważam, że zdolność manipulacji przedmiotem jest cenniejsza, z perspektywy czasu, niż szybkie przemieszczanie się, ponieważ ograniczając zdolności ucieczki, zwiększamy możliwości podjęcia walki z drapieżnikiem. Człowiek poświęcił szybkość na rzecz operowania przedmiotami. Ale z drugiej strony człowiek ma wydajny i wytrzymały organizm; na długie dystanse jesteśmy podobno w stanie przegonić konia, szybciej chłodzimy ciało, itp.

    Tak jest cenniejsza, jak dostaniesz dużo czasu na jej rozwój. Pamiętaj, że ludzie nie rozwijali tej cechy bo tak się akurat złożyło, nam jeszcze jako małpom chwytne ręce zastępowały szybkie nogi, a nasza dzisiejsza zręczność jest tylko efektem dalszego rozwoju tej zdolności. Co do wydajnego i wytrzymałego organizmu śmiem wątpić. Trzeba pamiętać, że nie powinno się porównywać maratończyka (który ćwiczy latam by osiągnąć to co osiąga), z koniem, tylko trza było by wziąć przeciętnego człowieka, (który po 20 km był by nie do życia). Tak myślę, że na krótkim mamy większe szanse, bo łatwiej nam się rozpędzić (różnica masy jest na naszą korzyść). Tak czy siak człowiek z aspektu fizycznego góruję tylko zręcznąśćą nad zwięrzętami, niesty nasza wyprostowana postawa nie daje nam przewagi w innnych konkurencjach, (dwie nogi zmęczą sie szybciej niż 4). 

    • +1 1
  9. Sam dialog właściwie nie wskazuję na nic, (przynajmniej w polskiej wersji językowej). Użyta forma "-jako wybitny uczeń naszej szkoły", można rozumieć dwojako, choć coś mi mówi, że jak by nim nie był to kwestia brzmiała by: "-jako nasz były wybitny uczeń", ale na języku aż tak dobrze się nie znam. Mnie mogły trochę zmylić szaty Armora, które kolorystycznie są identyczne z mundurkami szkolnymi, więc uznałem, że ów Pan stoi w mundurku szkolnym. Choć z drugiej strony jeśli był by uczniem, to czemu nie wziął udziału w igrzyskach? Nazwał bym ten problem wynikiem nie rozstrzygającym, bo nie ma dowodów przeczących, lub potwierdzających tezę. A tak swoją drogą nie wiedzieć czemu miałem wrażenie, że w świecie ludzkim Cadence jest w ciąży. 

  10. 29.11.2015, 18:34:02 Skrzywiona napisał:

    Pisałam kiedyś o tym, że istnieją rozbieżności w płynięciu strumieni czasu świata ludzi i świata kucyków. Coś jak podróżowanie do Narni i z powrotem. No i ludzie mają nieco odmienne życie od kucyków, co prowadzi do większych rozbieżności między oboma światami. Są postaci o podobnym wyglądzie i charakterze, ale o zupełnie różnych życiowych przeżyciach.

    Tak, tylko że w dla wszystkich w Narnii czas płynął tak samo, więc wszyscy starzeli się szybciej. Ja w sumie pisałem o tym, że  księżniczka z domu Di Amore herbu Kryształowe Serce Cadenzza oraz Kapitan gwardii przybocznej Ich Wysokości Księżniczek Celestii i Luny jedynych i niepodważalnych Władczyń Equestrii, Shinig Armor, w świecie ludzkim bardzo rozjechali się z wiekiem (on licealista, ona dziekan), więc raczej ciężko zastosować taki mechanizm.

  11. No zmieniło by to trochę sposób poruszania się, oraz rozkład masy. Ich chód w tym momencie bardziej by przypominał (z punktu widzenia mechaniki), chód goryli, które opierają się na kłykciach, tak nasze kuce opierały by się na przedniej części kopyta (tej twardej), co wpłynęło by między innymi na wolniejszy bieg mniej zrównoważony, bo nie mogły by się odepchnąć całym kopytem. W sumie z punktu ewolucyjnego to tak średnio by się opłaciło, zdolność do manipulowania przedmiotem nie jest aż tak cenna.
    Jak widzisz ja nie potrafię wyłączyć swej lewej półkuli, i nawet w takiej bajeczce szukam sposobów na pogodzenie tego co widzę, z wiedzą jaką posiadam, to takie moje zboczenia i przekleństwo zarazem.

  12. Masz rację ręką może być wszytko. Ssaki raczej na manipulatory wybierają przednią kończynę czasami pysk, (wyjątkiem jest słoń, który używa kichawy). Drugie rozwiązanie ma sporo wad. Jeśli natura uznała, że masz widzieć wszytko co się włoku Ciebie dzieje, to trafisz na miejsce w którym nic nie widzisz (tuż przed tobą), więc nie widzisz przedmiotu, którym manipulujesz. Z drugiej strony jak masz oczy z przodu głowy to dostajesz zeza, i też nie wyraźnie widzisz przedmiot manipulowany. Ptaki sobie wybrały do manipulacji nogi, bo w sumie na rękach to one "chodzą". Co do kuców wcale nie jest takie bezsensowne twierdzić, że kopytami coś podnoszą. W sumie wystarczyło by wewnętrznej części podeszwy, nie było zrogowaciałego naskórka, tylko fałd skórny, za pomocą którego owe kucki mógłby by manipulować przedmiotami. Zresztą nasze kochane kucki tak czy siak się dość mocno różnią od znanych nam dobrze koniowatych. Ot przyczepić się położenia oczów, koniowate maję je umieszczone z boku, a kucyki to zależy jak kamera patrzy, (mam dysonans poznawczy), jak z boku kamera to oczy z boku, ale jak najazd na facjatę, to oczy umieszczone jak u ludzików, czyli wyraźnie z przodu. Sorki, ale trochę offtop wyszedł.

  13. 1.12.2015, 11:05:15 Arkane Whisper napisał:

    Kwestia perspektywy. Całe życie jesteśmy ludźmi, więc tego typu zdolności manipulacyjne są dla nas czymś oczywistym; najlepszym rozwiązaniem. Ale; załóżmy; cywilizacja istot nie posiadających dłoni, ani innych tego typu chwytnych manipulatorów, a jednak rozwinięta. Taka cywilizacja zupełnie inaczej postrzegałaby wykonywanie "poręcznych" zadań i dla niej posiadanie dłoni mogłoby być nawet niepraktyczne.

    Jak pisałem. Kwestia perspektywy.

     

    Wiesz, w sumie to takie bardzo akademickie rozmowy. W serialu wiele razy, kuce ziemne i pegazy, manipulowali przedmiotami swoimi przednimi kopytami. Tak na to patrząc, to może ich przednie kopyta są chwytne, (wystarczało by zgrubienie fałdu skórnego). Bez możliwości manipulacji przedmiotami, nie mogły by w sumie stworzyć narzędzi.

  14. Największa różnica, która mnie uderzyła, to chyba różnice wiekowe między Księżną Di Amore Cadenzą, a kapitanem Shinig Armorem. W świecie kucykowym, brat Twilight, jest w podobnym wieku (tak mnie to twórcy przedstawiali), co jego żona, może troszeczkę starszy, nie mniej jednak, nie jest w wieku licealisty (trudno mi uwierzyć, że ktokolwiek wziął by i zrobił by z niego kapitana gwardii przybocznej). Natomiast w EQ3, Shinig chodzi jeszcze do liceum, a księżna, jest już panią (pro)dziekan, więc (zakładając,  że mamy do czynienia ze szkolnictwem stopnia średniego), wicedyrektorem, czyli musi za sobą mieć jakiś staż pracy (dla mnie jakieś 10 lat minimum), plus 6 lat studiów (by być nauczycielem, trza być magistrem), to daje jakieś minimum 16 lat różnicy (naprawdę sporo), co w świecie kucykowym stawiało by związek księżnej i kapitana w bardzo złym świetle.
    Co do taki postaci, jak Discord, Królowa Kryśka (Crystalis), Księżycowa Czarownica (Nightmare Moon), to dla nich nie ma miejsca w tym świecie. Discord, jest postacią, której magia jest wręcz cechą charakteru, i bez niej ta postać bardzo dużo by straciła na swoim uroku, zrobił by się z niego ot pajac, (choć jako nauczyciela, widział bym go w chemii, fizyce i matematyce, bo to tam mammy II zasadę termodynamiki, która mówi, że w układzie izolowanym zawsze musi nieporządek (entropia), wzrosnąć do maksimum, a matematyka stworzyła teorie chaosu (efekt motyla)). Kryśka bez podmieńców i zdolności zmiany kształtu? Też jakoś tego nie widzę, została by pozbawiana swojego największego atutu. A w przypadku NM, nie opłacało by się Lunie pozbywać swojej siostry, dla stanowiska dyrektora, aż takie ważne to ono nie jest.
    Co do Króla Sombry, ktoś powiedział, że winien być dyrektorem Crystal Prep. Ja się cieszę, że tak się nie stało, bo i dla niego nie ma miejsca. W świecie kucykowym, był czystym i pierwotnym złem (coś alla Hyde), i tu też musiała by jego postać zostać ugrzeczniona do wymagań świata, co pozbawiło by go części jego charakteru.
    Co do Tireka, nie wiem czemu miał być by złodziejem. Ja go bardziej widziałbym w roli szalonego naukowca, który próbuję magię zaprząć do swoich szalonych eksperymentów. Choć w ostatnim filmie to Twilight zajęła trochę jego niszę, jeśli chodzi o wysysanie magii.
    Kończąc mój niesamowicie długi i nudny wywód, EG winno być całkowitym Spin-offem czyli od początku zerwać, jakiekolwiek fabularne połączania z Equestrią (niestety tak się nie stało, więc pojawia się wiele pytań bez odpowiedzi np. gdzie jest ludzka Sunset Shimer?). Dla większości złodupców, z Eqursti, nie mam po prostu miejsca w świcie EQ, bo ich charakter, jest zbyt bardzo powiązany z magią, i bez niej byli by tylko cieniem pierwowzoru.

    • +1 3
  15. 3 godziny temu BiP napisał:

    12241490_1515774092048650_32822872686162

    To zależy do czego? Taka szabla, jest świetną bronią na wojnę, gdy sobie siedzisz na koniu, i musisz przeciwnikowi zadać jeden śmiertelny cios. Czyli na krótkie jedno spięciowe starcia. Do pojedynku już tak średnio się nadawała, bo o ile 5 machnięciami nie uciosałeś przeciwnika, to para z ciebie schodziła, i kaplica. Do pojedynku najlepiej nadawała się szpada. Atak szablą, musiało poprzedzić wzięcie zamachu, (choćby nawet małego), co przy przeciwniku wyposażonym w szpadę, mogło być już końcem pojedynku. Nie ma to jak dostać sztychem pod źobro.

    18 minut temu Phoenix13 napisał:

    Moją ulubioną bronią jest nunchaku. Aktualnie do treningu używam takiego modelu:

    https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTVyEsUVFmpE-EpfZg4KIib19RZAHRA-m4FvWJDb1_UOsgjzlIukw

    Zdaje sobie sprawę, że zwykła pałka teleskopowa jest w praktyce bardziej użyteczna niż nunchaku, ale z używania pałki nie czerpie żadnej przyjemności, a chodzi przecież o ulubioną broń.

     

    Polskie prawo zabrania noszenia przy sobie nunchaku, jednocześnie pozwalając na pałki, kije golfowe i maczety. Nie próbuję doszukiwać się w tym logiki, bo byłoby to karkołomne zajęcie. Fakt ten jednak niemal uniemożliwia noszenie tej broni do samoobrony oraz utrudnia trening na zewnątrz. Osobiście preferuje nunchaku stalowe, z łańcuchem, z dwoma pałkami i bez kolców. Są też piankowe zabawki, które można nosić bez ograniczeń, ale one nie są dobre do treningu, ponieważ większość z nich waży o wiele mniej niż normalne nunchaku i jest źle wyważona.

    Co do Nuchako, to mnie zastanawia, ile razy sobie zęby wybiłeś. Gdzieś słyszałem, że w nie wprawnych dłoniach, ta broń jest samobójcza, i bardzo łatwo, zmienić swój stan uzębienia.

     

  16. Co do dziwnej natury świata Equestri, to ja pragnął bym zwrócić uwagę na atmosferę. Nie będę się czepiał sceny w której RD się odbiją od "bariery dźwięku", bo to pojedyncza scena. Ciekawsze jest to RD jest wstanie przekroczyć barierę dźwięku na dowolnie niskiej wysokość, w naszym świecie Felix Bauganter (czy jak mu tam), musiał być bardzo, bardzo wysoko, by tarcie spowodowane jego swobodnym opadaniem, nie zmieniło go w Filomine (tego fenixa co to se spłonął na kopytach Flutershy), Rainbow Dash nie ma takich zmartwień, na wysokość kilkuset metrów, gdy tęczowy pegaz zbliża się do bariery dźwięku, tarcie nagle przestaje istnieć, chyba jest to związane z magią, co ciekawe, tylko ona może pokonać barierę dźwięku, pytanie, czy gdyby Pegaz wzleciał odpowiednio wysoko i przestał machać skrzydłami (zaczął by opadać swobodnie), to czy mu powietrze (tak, jak to się dzieje u nas, spadający człowiek brzuchem w dół nie przekroczy prędkość granicznej 240 km/h), nie pozwolił by na dalsze rozpędzanie? To by oznaczało, że jest to specjalna zdolność RD, która potrafi (nieświadomie), pomijać opór powietrza przy spadku swobodnym.

  17. Ok, ja to widzę, tak, Dicrod wiedząc, że tańcuję na bardzo cienkiej czerwonej linii, daje póki co spokój Ponyville i kucom (w sumie głupi to on nie był), korzystał by ze swoistego stanu zawieszenia. Wg mnie z Discordem jest taki ambaras, że potrzeba elementów harmonii, lub umiejętność wysysania magii, by go pokonać (to ostatnie, to też mi się zdaję, że Tirek wymagał jakiegoś dużego stanu magii by to zrobić). Tak więc Celestia, chyba nie bardzo była by wstanie coś zrobić, Twilight mogła by próbować namówić Flutershy do zmiany zdania, co wg mnie ostatecznie rozbiło by przyjaźń. Twilight raczej nie została by Alikornem, bo nie sądzę, by pracowała by nad zaklęciem, raczej szukała by sposobu, jak ominąć Flutershy w elementach Harmonii. Coś czuję, że ostatnim wspólnym osiągnięciem przyjaciółek, było by pokonanie lasu Everfree (o ile Discord by się w to nie mieszał, a nie bardzo wiem po co miał by to robić, tak czy siak już wygrał). Gdy Discord dowiedział by się o zagładzie własnego ogródka, rozpętał by chaos na niespotykaną skalę (nic go już nie było powstrzymać), skutkował by to obaleniem Alikornów. Tirek, w tej wersji znowu nic nie będzie znaczył, bo nie jest wstanie ni jak namówić Discorda do współpracy, a ten będąc jednym z najinteligentniejszych antagonistów, szybko odesłał by Tireka do Tartaru. Wątpię by Celestia, zgodziła by się współpracować z Tirekiem, w celu obalenia Discorda, bo chyba zdawała by sobie sprawę, że tylko by wymieniła tyrana, bo Tireka, po wchłonięciu magii Discorda, nie była by wstanie kontrolować.

    • +1 1
  18.  

    17 godzin temu FriendJerzy napisał:

    moim zdaniem podczas zaburzeń dnia i nocy discord obudził by się z kamiennego snu NM próbowała by mu się przeciwstawić ale discord i tak by wygrał NM nie mogła by wygrać bez elementów harmonii a szalona NM prawdopodobnie nie mogła by ich użyć po tysiąc leciu Celestia mogłą by uciec tak samo jak NM w oryginalnej fabule potem urzyła by elementów harmonii o ile discord lub NM ich nie ukryli potem pokonała by najpierw dicorda a potem uleczyła by lune z szaleństwa albo wygnała na księżyc a szustka bohaterów oryginalnej fabułu raczej nigdy by się nie spotkała.

    albo podczas rządów dicorda tirek i scorpan przybyli by do equestrii i ukradli całą magie jak planowali potem celestia by powróciła i za pomocą elementów pokonała by tireka i scorpana być morze z pomocą luny po obudzeniu jej z szaleństwa 

    poprawcie mnie jeżeli pominąłem jakieś istotne wydarzenie 

    Lini fabularnej Discord uwolnił by się dopiero po tym jak drzewo harmonii by zginęło. W sumie zapomniałem o tym fakcie, który spowodował by rządy Discora po wsze czasy. W takim wypadku Tirek dług by się nie zabawił, gdyż nie udało by mu się namówić złego Discorda na współprace. Jest jeszcze możliwość, że NM nie mogąc używać elementów harmonii, wcześniej je oddaję drzewu (nikt właściwie nie wiedział gdzie ono się znajduję), by nikt nie użył jej przeciw niej. Taki bieg wypadków spowodował by brak Discorda, gdyż nie udało by mu się uwodnić, co oznacza, że Tirek nie mogąc zebrać odpowiedniej energii został by bandytą na kresach królestwa.

    Co do fizyki w Equestrii:

    What+a+crazy+witch+awesome+artist+want+t

    Myślę, że moglibyśmy wziąć się za rozdzielenie fabuły w innym momencie. Skoro ktoś wspomniał o Discordzie, to teraz zmienimy jego historię. Jak fabuła by wyglądała, gdyby Discord uznał, że przyjaźń go zupełnie nie interesuję, i olał by pannę Flutershy, i jej przyjaciółki, zostając złodupcem (badassem).

    • +1 2
  19. Nie jestem pewien, czy Nighmar Moon nie dążyła by do usunięcia wszelakiej konkurencji do tronu. Sombra, jak na zwykłego (?) jednorożca był bardzo potężny, więc w takim układzie Lunka musiał by go stuknąć, gdyż stanowił by potencjalne zagrożenie dla jej władzy. Jest jeszcze możliwość, zakończenia konfliktu drogą dyplomatyczną, choć trudno stwierdzić, czy można było by ufać królowi.

  20. W  naszym świcie rośliny do fotosyntetyczny (z greki photo-światło), potrzebują światła, a jak wiemy w nocy, go prawie ni ma. Co do roślin w Equestrii trudno wyrokować, bo można by po wymyślać alternatywne źródełko zasilania dla ich "foto"syntezy. Niemniej jednak, co do mojego ostatniego postu, czy była by wieczna noc, w której istoty sobie żyją czy byśmi mieli jakiś podział doby, nie ma najmniejszego wpływu. Sądzę, że musiał by się odbyć pojedynek Nightmare Moon z Sombrą, co mogło by być ciekawe, bo nie wiem czym, Pan Cień mógł by nas zaskoczyć.

  21. W sumie Nightmare Moon najprawdopodobniej chciała by się pozbyć każdego kuca, który mógł by zagrozić jej władzy, co oznacza, że nawet narodzona TS długo by sobie nie pożyła, zresztą ten sam los spotkał by Cadence. Co do reszty głównej szóstki, w sumie nie widzę powodu, dla którego miały by na siebie sprowadzić gniew księżniczki. Zakładając, że po 1000 letniej banicji Celstii, księżniczka dnia nie odzyskała by tronu, to robi się ciekawiej, gdy dojdzie do wydarzeń nie związanych związkiem przyczynowo-skutkowym z dwoma pierwszymi odcinkami. Powrót Kryształowego Imperium (Empire to bardziej imperium niż królestwo, bo owo musi mieć króla), więc Luna musiała by sobie poradzić z Sombrą, lub zlać na to, co wtedy? Czy Sombra chciał prowadzić ekspansywną politykę? Czy zamknął by się w swoim imperium. Jeszce pytanie o Tireka, który uciekł, z Tartaru niezależnie od nawrócenia Luny. Co do Tireka, o ile przeżył by ponad 1000 letnie panowanie Luny, to czuję, że po przetrzebieniu szeregów jednorożców, (w sumie to tylko one mogły jej zagrozić), rządami Luny, nie znalazł by tyle magii, by móc stanąć na przeciw niej, wiec został by jakimś drugorzędnym banitą (z Discorda nie wyssał by nic, bo z kamienia raczej się tego nie da), ukrywającym się przed księżniczka. W sumie Equestria była by chyba spokojniejszym miejscem, dla kucy nie wychylających się. Królowa podmieńców Crystalis "Kryśka", nawet by nie zawitała do takiej Equestrii, bo chyba było by tam za mało magii miłości. Dicord nawet nie miał by szans się wyzwolić z kamiennego wiezienia, więc te dwa wątki wypadają. To takie moje zdanie, co by się zmieniło w fabule.

  22. Przy założeniu takim, że Nasza Zła Luna, była by ślepa na losy poddanych to tak, wszytko by zginęło, a na globie były by bardzo szybkie wiatry. Olbrzymia różnica ciśnień nagrzanej części i zimnej, wywołały by huragany. Przy założeniu że Luna pobiła się z siostrzyczką tylko z zazdrości, że jaj nikt nie kocha (była takim Equestrańskim prekursorem Emo?), to myślę, że nie pozostała by głucha na wołania kucyków, o których miłość zabiegała. Nie twierdzę, że była by księżniczka tak dobrą dla poddanych jak Celestia, ale by mógł ją ktokolwiek wielbić, musiała by, skorygować swój plan, czyli wznosić słońce przynajmniej na jakiś czas. I teraz robi się ciekawie, bo w sumie fabuła może iść dalej, pytanie czy Luna szukała by uczennicy, (raczej wątpię, prędzej by tępiła konkurencje)? Jeśli tak to Twilight Sparkle by została by spaczona nauką księżniczki, stając się mrocznym padawanem uczniem? 

×
×
  • Utwórz nowe...