Darnok2
Brony-
Zawartość
768 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Darnok2
-
((Tylko rzecz w tym że brak domów publicznych na pozostałych poziomach jest praktycznie niemożliwy))
-
((Ale nie sądzisz że to jest zwyczajnie bez sensu?))
-
((W sumie to brzmi logicznie)) -Ech, nie mogę znowu normalnie patrzeć na konie. - Laizer skrzywił się i dopił wino - Tutaj jeszcze nie piłem. Wchodzimy ekipo?
-
((Zatem idziemy po prostu się upić))
-
((Pijane kobiety też występują tylko na 5 poziomie?))
-
-W sumie to nie. 20 lat to piękna liczba. Pamiętam jak raz odwiedziłem piwnicę jakiegoś wojskowego z plemienia wiatru. Zarówno jego wina, jak i córka miały po 20 lat i były wyśmienite. - Laizer zaśmiał się i wypił duszkiem kilka łyków z bukłaka - Ale dobra, na gadanie kogo i z czego okradliśmy będzie czas w karczmie. Wolałbym posłuchać co nieco o naszym generale, księżniczce i tej blondynie co z nimi została.
-
-Brzmi paskudnie. Jak można komuś tak włazić w tyłek... - powiedział Laizer z udawanym smutkiem - Aż przypomniałem sobie arystokratkę która dochodziła tylko wtedy gdy robiła to z koniem. Kiedy umierała, poprosiła mnie żebym uciął prącie jej ulubionego ogiera i włożył jej...no nieważne gdzie, ale żebym jej włożył jak umrze. Jedno z niewielu zabójstw przy których nie wiedziałem czy się smiać czy uciekać gdzie się da.
-
-A może. Na pewno był red jak z nim skończyłem, jeśli wiesz co mam na myśli. - Laizer zamyślił się na moment - A Wy? Zabiliście w życiu kogoś ciekawego?
-
-Znałem kiedyś bogacza który gadał ze zwierzętami. Chociaż może znałem go to za dużo powiedziane, po prostu go zabiłem i okradłem w jego pałacu bo wspierał nowego cesarza. No ale wracając do tematu - Laizer wyciągnął z torby przy pasie bukłak wina i pociągnął długi łyk - okazało się że ćpał i to równo, a potem gadał z psami, wiewiórkami, miał nawet jedną małpę. Ciekawy koleś. Chce ktoś wina?
-
-Kiedyś musi mieć swój pierwszy raz, nie? - Laizer spojrzał na Jin-Kao, potem na Ciela i Sebastiana - z człowiekiem rzecz jasna.
-
-A mnie życie nauczyło nieco inaczej. Hrabia może chodzić dopóki ma nogi. - Laizer zachichotał i spojrzał na Katarinę - słyszałem o Tobie Katarino. Jakby powstała Liga Legend najemników, byłabyś w czołówce. Doprawdy, doborowe towarzycho.
-
Wybacz Ciel, jestem mordercą, nie biologiem. - Laizer uśmiechnął się przepraszająco - No i świetnie. Lubię pić w większej kompanii. Raven, jak mniemam?
-
-To jak mam się zwracać do Ciebie i Twojej jaszczurki? - Laizer uśmiechnął się szeroko - bo moje imię już znasz.
-
-Racja, racja. Domy uciech na piątym poziomie. Ale pijane i chętne na każdym. - Laizer uśmiechnął się zawadiacko, spojrzał na Nemerę i Księżniczkę jakby chciał coś dodać, ale rozmyślił się i powiedział do Katariny i Corwina - To chodźcie, a Ty Katarino, wybacz ten kiepski początek. A co do określenia "kochani", to każdy kto walczy z cesarstwem jest kochany. Mniemam że szachiści nie idą z nami?
-
Czyli to co każdy żołnież lubi najbardziej! - Laizer zaśmiał się - reflektuje ktoś trochę czerwonego wina? Znam genialną karczmę, a kobiety można mieć nie za pieniądze, a za kufelek czy dwa. - Laizer nagle uderzył się ręką w czoło jakby o czymś zapomniał. Spojrzał na księżniczkę i uklęknął przed nią. - To...zaszczyt Ci służyć, wasza wysokość.
-
Ach, no rzeczywiście. - Laizer zaśmiał się krótko, po czym spoważniał - Jestem Laizer, poszukiwany listem gończym partyzant, morderca, buntownik i złodziej z plemienia ognia. - powiedział oficjalnym tonem, po czym uśmiechnął się złośliwie - taka formalność wystarczy? - skłonił się całując Katarinę w rękę.
-
Laizer wytężył ostro wzrok aż w końcu ich zobaczyl. Jechali konno grupą sześciu osób, a ich przywódca był tak zamaskowany że aż rzucał się w oczy. Gdy już byli bliżej rozpoznał Corwina. A gdy i on go zobaczył machnął mu na powitanie. -Cześć kochani! - Laizer uśmiechnął się szeroko, a ciszej dodał do Jin-Kao- Generale, jest miejsce na drugi pobór? Bo widzę tu starych znajomych (ponownie spojrzał na Corwina), dawnośmy się nie widzieli panie lekarzu.
-
Laizer stał oparty o ścianę popijając czerwone wino z bukłaka. Myślał o oddziale do którego ma się dołączyć, o ludziach których będzie mógł zabijać i o pieniądzach jakie zarobi, by potem je wydać na kolejne wina i burdele. Miłość? Miał dopiero 21 lat, był na to za młody. Pociągnął długi łyk, po czym wyrzucił pusty bukłak. Spojrzał na ulicę i mijających go ludzi. -Czas znaleźć moich przyszłych towarzyszy. - uśmiechnął się do siebie i ruszył w stronę bram.