Skocz do zawartości

Darnok2

Brony
  • Zawartość

    768
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Darnok2

  1. Drake zszedł pod pokład i przechodząc obok kuchni usłyszał przypadkiem toczącą się rozmowę, a w głowie zaświtał mu pomysł. Wszedł do kuchni i spojrzał na dziewczynkę. Była mała, ale wyglądała na szybką i zwinną. Uśmiechnął się do niej dyskretnie i zaczął. -Przepraszam że przerwę Kapitanie, Samuelu, ale przypadkowo usłyszałem co tu się dzieje. I jeśli mógłbym coś zasugerować to wyjścia mamy właściwie dwa. Możemy wyrzucić niechcianego pasażera za burtę i nakarmić nim rekiny. - Compton wziął przerwę na oddech - Albo możemy ją zostawić tutaj, przynajmniej do najbliższego portu. Jest mała i zwinna, więc mogłaby pomóc w ożaglowaniu na górnych masztach, dotrze tam szybciej niż tacy rośli mężczyźni jak my, a co obaj dobrze wiemy jako doświadczeni żeglarze Kapitanie - może okazać się w pewnych sytuacjach nieocenione.
  2. Drake zaśmiał się tubalnie. Nawet jeśli zdenerwowała go nowa funkcja, nie pokazał tego po sobie. -Kapitanie - powiedział donośnie - To będzie zacna współpraca. Statek to maszyna którą porusza każdy z nas. Mogę zajmować się ożaglowaniem, nie takie funkcje się pełniło. Mam jednak nadzieję że gdy przyjdzie czas na walkę nie pozostanę w tyle.
  3. ((Wybaczcir offtop, ale zdjęcie? Przecież to XVI/XVII wiek))
  4. Drake spojrzał na swoich towarzyszy. Niewątpliwie najbardziej ciekawił go ten rudy, brodaty olbrzym, który wygłądał na jednego z tych którzy wypiją więcej niż ważą. "Nie da się ukryć. Koleś robi wrażenie" pomyślał zadowolony. Samuel, bo chyba tak miał na imię kolejny z załogi wyglądał na kogoś obeznanego z morzem i zachartowanego żeglarza. Miał on jednak specyficzną manierę która trochę niepokoiła i jednocześnie bawiła. W trzecim, którego kojarzył tylko przelotnie, najbardrziej charakterystyczna była zacięta twarz, wodać było że to dobry wojownik. No i była jeszcze ta dziewczyna. Drake spojrzał na nią pobłażliwie, z nutką rozbawienia. Miała przy sobie broń i było widać że potrafi się nią posługiwać, chociaż jej radosne usposobienie zdawałoby się temu zaprzeczać. Była ładna, naprawdę ładna, ale było w niej coś takiego...innego, czego Compton się na swój sposób obawiał. -Na razie podziękuję. - powiedział w miły, ale stanowczy sposób do Samuela i zwrócił się do kapitana. - Czy to wszyscy kapitanie?
  5. Drake rześko wszedł na pomost, trzymając przewieszoną przez ramię torbę. Miał przy pasie dwie maczety i dwa garłacze na nagiej piersi wystającej spod rozpiętej, kremowej koszuli. Jego dredy do ramion związane czerwoną chustą kołysały się w rytm kroków kiedy szedł pomostem w stronę Kapitana. Compton był wypoczęty i pełen energii. Gdy podszedł do kapitana powiedział wesoło i dobitnie - Ahoj kapitanie! Melduję się z samego rana. - rozejrzał się po okolicy - Jestem pierwszy?
  6. Laizer bez zwłoki skierował się do pokoju Jin-Kao, lecz go nie znalazł. Zobaczył go jednak w ogrodzie i podbiegł do niego. -Generale. - skłonił głowę - Wróciliśmy. I jest kilka...kwestii do omówienia. Pierwsza to...ktoś z kim musisz porozmawiać. A druga to...powiem tylko że zostaliśmy zaatakowani. A chciałbym, to szerzej omówić z Tobą. Ale na osobności.
  7. ((Takie coś można dopuścić, ale nie w takiej ilości. Dwa, trzy posty maksymalnie, bo w takim tempie to byście kilka stron zalali tym wszystkim.))
  8. Laizer otworzył z niedowierzaniem usta i stwierdziłże musi się wieczorem ostro napić. Przy okazji musiał porozmawiać z Jin-Kao. Miał dp niego parę pytań
  9. ((Tylko jakoś logicznie się Nemery pozbądź)) Laizer spojrzał na Cloude'a, potem na Ciela. Pokiwał głową z niedowierzaniem i zapytał. - Z wami dwoma na pewno jest wszystko w porządku?
  10. ((Odbiegając od tematu, tak ponownie zapytam - DraftRed Line, co z Favri? Bierze dalej udział, nie może czy co?))
  11. -Miłej podróży. I uwaga na najemników, chociaż po dzisiejszej akcji raczej prędko nie zaatakują. - Laizer pomachał na pożegnanie. Spojrzał na Ravena, Katarinę, Corwina, Cloude'a i Ciela. - Idziemy?
  12. -Usłyszałeś coś czego nie powinieneś i zacząłes biegać i ryczeć to Ci przywaliłem, aż padłeś. To się stało. - Laizer podał mu rękę i pomógł wstać. - Ciel, pożegnaj się z Somą i Avalon. Powinniśmy już wracać do Jin-Kao i Yony.
  13. -Dokończymy to innym razem Katarino. - Laizerowi na twarz wrócił uśmiech, a do oczu ten typowy błysk. W końcu coś się działo. - Ciel, do cholery. Uspokoisz się? Nie? No dobra. Laizer podniósł Ciela do pionu i zanim ten zdążył upaść zdzielił go pięścią w twarz, a kiedy trn upadł walnął go kantem dłoni w potylicę, Ciel upadł bez ruchu. -Spokojnie. Żyje. Po prostu pozbawiłem go przytomności. - Laizer spojrzał na Katarinę, potem na Ciela. - Chodź. Odniesiemy go Cloude'owi.
  14. -Dzięki. Nie żebym nie miał jeszcze jednego. - uśmiechnął się chytrze - Dziwny wieczór. Pamiętam jak miałem siedem lat i oglądałem z ojcem i matką gwiazdy, wtedy wiało podobne powietrze. I pomyśleć że tydzień po tym się mnie wyrzekli i wydali na śmierć. Kochasz swoich rodziców? Laizer skończył mówić i wziął bukłak który oddała mu Katarina.
  15. Laizer przerwał śpiew. Słyszał ją już jak wdrapywała się na dach, lata praktyki. Wstał i nie odwracając się powiedział - Po co przyszłaś?
  16. Heh. Duma. Odwaga. Mądrość. - Laizer uśmiechnął się do siebie. - Nieważne. Wrócę do bufetu za jakiś czas. - Kiedy został sam usiadł na skraju dachu i spojrzał w kierunku w którym kilka godzin temu uciekła Violet. Przypomniał sobie jak śpiewała tą piosenkę chcąc go zwabić. Z wzrokiem utkwionym w horyzoncie Laizer przypomniał sobie słowa. A potem zacząłpo cichu śpiewać.
  17. Laizer spojrzał na pierścień. Był zwykły, jedyne co go wyróżniało to wyryty na nim symbol przedstawiający orła z głową tygrysa. Laizer spojrzał na ten symbol dokładniej i krzyknął do Ciela. - Czekaj! Co oznacza ten symbol?
  18. -Ani słowa o uczonym mistrzu. - Laizer odwrócił się i błyskawicznie przystawił maczetę do gardła Ciela. Po chwili ją opuścił i wybuchł śmiechem. Swoim, typowym psychopatycznym śmiechem który trwał kilkanaście sekund, po czym zgasł jak zapałka. Zwrócił się do Ciela spokojnie. - Wiem że chciałeś dobrze, Ciel. Ale ja muszę się ogarnąć sam. Zrozumiesz mnie kiedy osoba której nienawidzisz będzie pod Twoim ostrzem i Ci chwilę przed zwycięstwem ucieknie.
  19. -Nie lubię porażek. A przyzwyczaiłem się do rozładowywania gniewu w pojedynkę. - Laizer powiedział to oschle i gniewnie. Strącił z ramienia rękę Ciela. - Daj mi spokój.
  20. Laizer delikatnie spuścił głowę i uśmiechnął się do siebie. Podniósł wzrok i spojrzał na Ciela i Avalon, w głowie mignął mu także obraz Jin-Kao i Yony. "Oni wszyscy są, mimo tego wszystkiego szczęśliwi. Mają siebie. A ja? Kogo ja właściwie mam?" Po chwili spoważniał. Wstał gwałtownie od stołu i wręczył bukłak Katarinie. -Szlag by to wszystko. - warknął ni to do siebie, ni do wszystkich. - Idę. Będę na dachu jakby ktoś mnie szukał.
  21. Laizer roześmiał się. Cała Ty. - powiedział do Katariny. - Wiesz, po prostu nie wiedziałem czy nic Ci nie jest. Z Cielem i Ravenem miałem kontakt podczas całej tej akcji a i tak Raven jest ranny. I pomyśleć że gdybyśmy nie poszli tu z Cielem, to Violet i jej bandzie pewnie by się udało. - Laizer spojrzał w ścianę. Jego wzrok był nieobecny, a usta ściśnięte. Ponownie wypił łyk wina, oddychając nierówno i zaciskając z całej siły dłoń na bukłaku. Po chwili się uspokoił i nie patrząc na Katarinę zapytał - Wina?
  22. Laizer spojrzał na Ciela pytająco, machnął ręką i przeszedł się po pałacu szukając jakichkolwiek niepokojących oznak. Ale nie, chyba rzeczywiście wszyscy uciekli albo zostali zabici. Gości już praktycznie poza jadalnią nie było, więc Laizer od razu się do nich skierował chcąc sprawdzić czy ktoś pośród nich się nie zaczaił. -Czysto. - mruknął do siebie ponuro, wyciągnął bukłak z torby i usiadł obok Katariny którą przed chwilą zobaczył. Pociągnął długi łyk i spojrzał się na nią. Po chwili zapytał. - Wyszłaś z tego cało?
  23. ((Wzajemnie. Ale wypadałoby w sumie napisać jeśli chodzi o dłuższą nieobecność. Pomijając że Mephisto się w innych sesjach udziela))
  24. ((Lucjan? Mephisto? DraftRed Line? Favri? Co z wami?))
  25. Drake spojrzał w oczy bosmanowi, właściwie trudno określić w jaki sposób. Jego przenikliwe, fioletowe oczy tak jakby analizował majestatyczną sylwetkę bosmana. Po kilku sekundach Drake uśmiechnął się pojednawczo. -Kapitanie. Bosmanie. To będzie czysta przyjemność służyć pod wami. - Drake ponownie się ukłonił, tym razem szczerze. Był na ogół popędliwym człowiekiem, ale umiał szanować ludzi. A bosman był jedną z tych osób które samą posturą i rysami twarzy wzbudzały w Comptonie szacunek. - Zatem...do zobaczenia jutro. Dodał krótko i wyszedł z tawerny. Dzisiejszej nocy nie miał zamiaru pić. Trzeba było się przygotować do nowej służby.
×
×
  • Utwórz nowe...