Skocz do zawartości

Amolek

Brony
  • Zawartość

    821
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Amolek

  1. Amolek

    Airsoft

    Najlepsze jest, że to stara finka ojca i obstawiałbym, że ma jakieś 30 lat
  2. Przez moment obserwowaliście odległe Hoofington, po czym ruszyliście dalej. Powoli zmierzchało, ale raczej powinniście osiągnąć okoliczne budynki przed nocą. Było już dosyć ciemno, kiedy zbliżyliście się do pierwszych budynków w okolicy Hoofington. Był to posklecane z blach i desek budynki nie napawały optymizmem. Zagłębiliście się w prymitywną zabudowę, zmierzając dalej drogą do miasta. Byliście jednak czujni, ponieważ okolica sprawiała coraz gorsze wrażenie. I ciągle miałeś wrażenie, że ktoś was obserwuje. Dotarliście do skrzyżowania dróg. Dosyć mocno wytarty znak wskazywał drogę do Rdzenia oraz do kilku innych miejsc, w tym Centrum Medycznego Fluttershy. Już mieliście ruszyć do centrum, gdy z cienia wyłoniło się kilka postaci. - No proszę, co my tu mamy? - odezwała się jedna z nich. Głos miała nieprzyjemny, zimny. - Czyżbyśmy się zgublili? Kątem oka zobaczyłeś, jak Stormy i Chaser przyjmują pozycję do wzlotu. Jako że nikt inny się nie odzywał, to najwidoczniej tobie przypadła rola mówcy.
  3. Amolek

    Airsoft

    Takie tam. Przypomniałem sobie o nich ostatnio (po utracie mojego MFH UCP ) Dwa starocia, które muszę lekko podostrzyć i będą na lata
  4. - Co, ja... tak, w porządku... chyba... - odparła Candi, po czym dodała. - Czuję się jakoś... dziwnie. Nie była to nowość, jednak więcej z Candi na razie nie mogłeś wyciągnąć. Przez resztę drogi rozprawialiście o jakichś drobnostkach. Szliście dalej drogą i wieczorem zobaczyliście na horyzoncie ciemną sylwetkę głównej wyspy, zwanej Rdzeniem. Przed nią widać było światła okolicznych budynków. Nad Rdzeniem zalegała prawie czarna chmura, a okoliczna woda dawała miastu zielonkawą poświatę.
  5. Chaser zaczął mówić ci o szczegółach, podczas gdy ruszyliście już w stronę Hoofington. - Cóż... Zgromadzenie jest połączone z Klanem Zodiaka, czyli grupą zabójców. Z tego, co wiem, są jednymi z najgroźniejszych na Pustkowiach. Do tego mają dostęp do bardzo dużej ilości przedwojennej technologii, cholerni piórdoleńce - Chaser na chwilę przerwał wywód. - Lepiej nie mieć z nimi na pieńku... Niebo na horyzoncie stawało się coraz ciemniejsze, w miarę waszych postępów w drodze.
  6. - Ja idę z wami - odparła Sunny. - Nie ma co samotnie podróżować, szczególnie teraz. Pegazia para spojrzała na was, po czym Chaser się odezwał: - W sumie, nic nie szkodzi nam podejść razem do Hoofington. Mamy tam kilka... spraw do załatwienia. A, i radziłbym uważać na doktorków, bo jeśli mówisz o Centrum Medycznym Fluttershy, to zostało przejęte. Są w porządku, ale lepiej ich nie denerwować...
  7. Odetchnąłeś, otarłeś pot z czoła i położyłeś się, próbując zasnąć. Przez moment twoje myśli zajmowały jeszcze fragmenty koszmaru... po czym zapadłeś w spokojny sen. - Hej, pora wstawać - usłyszałeś głos Sunny. - Niedługo ruszamy. Otworzyłeś oczy, powoli starając się rozbudzić. Candi leżała przytulona do ciebie. Po chwili też otworzyła oczy i zaczęliście szykować się do drogi. Z zewnątrz dobiegały odgłosy krzątaniny. Tak mijały wam dni, potem tydzień... drugi. Podczas tej podróży nie było już takich "przygód", jedynie czasami padało. Rozmawiałeś także z Sunny o jej ucieczce i losie Ruby. Sunny skorzystała z prezentu od ciebie, czyli zestawu wytrychów ze specjalną dedykacją. Był on na tyle mały, że go schowała i użyła do ucieczki, jednak Ruby nie zdołała uwolnić. Jeszcze... Próbowałeś wyciągnąć z niej informacje, ale ten temat przemilczała. Zauważyłeś także drobną zmianę w wyglądzie Candi, ale jeszcze nie potrafiłeś określić, na czym polegała. Po siedemnastu dniach podróży podszedł do was Dusty. - Cóż, miło się podróżowało, ale my zabieramy się teraz w trochę inną stronę. Do Hoofington został dzień lub dwa drogi, a oprócz was zmierza tam jeszcze Sunny oraz Stormy i Chaser. Może się dogadacie, co i jak. W każdym razie, my się tu rozstajemy. Powodzenia - powiedział, po czym podał ci kopyto na pożegnanie i skłonił się Candi. Po tym wszystkim ruszył razem z resztą kucyków. Zostaliście na drodze do Hoofington. Ty, Candi, Sunny, a obok was stała pegazia para - Stormy i Chaser.
  8. Amolek

    Airsoft

    Trochę gun porn ode mnie
  9. - Okej - przytaknęła Sunny, po czym opuściła namiot. Ty natomiast położyłeś się razem z Candi, całując ją i obejmując, po czym oboje ułożyliście się do snu po wymagających wydarzeniach tego dnia. Nie minęło wiele czasu jak ogarnął was sen... Podniosłeś się nagle, mokry od potu, dysząc ciężko. Był środek nocy, Candi nadal spała spokojnie. Słyszałeś jej cichy oddech i kilka przytłumionych głosów wartowników.
  10. - Oczywiście - odparła Sunny, po czym podeszła z drugiej strony i pomogła ci podtrzymać Candi tak, aby zaprowadzić ją do namiotu. Nie dziwiła cię także jej decyzja o odpoczynku. Chmury na niebie powoli ciemniały, zapowiadając noc. Weszliście do namiotu i ułożyliście tam Candi. Nie jest to pochwalana czynność, ale zdjąłeś bandaże i magią zacząłeś wspomagać leczenie rany. Głównie zająłeś się uszkodzonym mięśniem, aby nie ryzykować pogorszenia jego stanu. Jednak zaklęcie zmęczyło cię jeszcze bardziej i musiałeś uważać, aby nie przekroczyć granicy sił. - Czy coś wam jeszcze pomóc? - zapytała się Sunny, podczas gdy ty kończyłeś zajmować się Candi.
  11. - Może i masz rację... może trzeba nauczyć się żyć tymi zasadami... - odparła Candi, po czym usłyszałeś ziewnięcie. - Chyba się położę i... i jeszcze uspokoję trochę myśli. Pomożesz mi przejść? Klacz podniosła głowę i spojrzała na ciebie pytająco. W tym samym momencie usłyszałeś głos Sunny. - Hej, jak chcecie to macie gotowy namiot. Oczywiście prywatny i małżeński, pełen serwis. Może nawet znajdę wam świeczki, czy coś - zawołała do was, po czym zobaczyłeś na jej twarzy szeroki uśmiech. Widać starała się walczyć ze wspomnieniami korzystając z każdej okazji do żartu.
  12. Candi odwdzięczyła się całusem, jednak po kilku chwilach zauważyłeś, że posmutniała. Położyła głowę na twoim boku, po czym odezwała się, wpatrując się jednocześnie gdzieś w dal: - Powiedz mi... czy to, co widziałam tam, przy skałach, to twoja robota? Czy czułeś się podobnie paskudnie, kiedy po raz pierwszy odebrałeś życie... czy tu, na Pustkowiach, to się liczy? Jej głos był cichy, mówiła powoli i jakby przez łzy.
  13. Sunny chwilę zastanawiała się nad twoimi słowami. - Cóż... może się tego dowiemy, może nie. Czas pokaże - kopytem otarła resztki łez po niedawnym ataku płaczu. - Na razie oporządźcie się czy coś, a ja przygotuję wam namiot do końca. Po tych słowach, Sunny zabrała miski po jedzeniu i ruszyła w stronę tego samego namiotu, gdzie zrzuciła wasze rzeczy. - Przyjemną masz siostrę - odezwała się Candi. - I współczuję straty rodziców. Wiem, jak boli ich odejście. Po tych słowach lekko się uśmiechnęła i położyła swoje kopyto na twoim.
  14. Sunny, już trochę uspokojona, wtuliła się w ciebie i słuchała twoich słów, wpatrując się w ciebie zaczerwienionymi od łez oczami. Wyglądało to prawie identycznie, jak kilka lat temu, kiedy opowiadałeś Sunny bajki. Zawsze wtulała się w ciebie. Widać w tej materii niewiele się zmieniło. - A więc to tak się poznaliście? Słodko. No i dobrze trafiliście, też mam zamiar iść do Hoofington przez... pewną sprawę - Sunny przerwała wypowiedź, po czym uśmiechnęła się lekko, jednak tylko na moment. Po chwili znowu się odezwała: - Ale... czego by niby szukali w naszej Stajni? I jak się dostali, przecież wrota były zamknięte... do momentu ucieczki...
  15. Sunny łkała dalej, wtulając się w ciebie. Wiedziałeś, że tego potrzebuje najbardziej, w końcu znałeś ją najlepiej. Z całej rodziny, to do ciebie czuła największe przywiązanie. Chyba dlatego, że brałeś jej stronę, gdy coś przeskrobała albo pomagałeś uciekać przed niezadowolonymi mieszkańcami Stajni, którym lubiły "znikać" drobiazgi. Jednak teraz było inaczej. W tym momencie to ty stałeś się "głową" rodziny oraz miałeś dziwne uczucie pustki po rodzicach. I nadal nie wiedziałeś, jakim cudem Sunny się tutaj znalazła... oraz co z Ruby. Ale te pytania byłby chyba nie na miejscu, patrząc na reakcję Sunny. Candi obserwowała was w milczeniu. W jej wzroku widać było współczucie.
  16. Sunny położyła się obok ciebie i wysłuchała twojej opowieści, a jej mina zrzedła, kiedy skończyłeś opowieść i wspomniałeś o masakrze. - Ja... sama nie wiem. Uciekałam razem z Ruby, mamą i tatą... - tu Sunny na moment przerwała, a w kącikach jej oczu zobaczyłeś błysk łez. - Po... potem włóczyliśmy się po okolicy... i to był nasz błąd. Tu nastąpiła dłuższa przerwa. Widać wspomnienia te były bardzo bolesne. Candi też to zauważyła i spojrzała na ciebie pytająco. - Z... złapali nas jacyś... łowcy niewolników. Tata i mama byli za starzy... i... ich zabili... a mnie i Ruby... - tu Sunny już nie wytrzymała. Zauważyłeś dwie strużki łez, po czym klacz ukryła twarz w kopytach. Nie dokończyła swojej myśli, ale dobrze wiedziałeś, o co chodziło.
  17. Lekko odetchnąłeś po ułożeniu Candi na ziemi. Przyglądając się ranie nie dostrzegłeś nic groźnego, jedynie nadal trochę krwawiła. Dołożyłeś opatrunek, po czym ucałowałeś Candi w czoło. Twoja dzielna klacz. Nie minęło dużo czasu, a wróciła do was Sunny, niosąc za pomocą magii trzy miski z jedzeniem. - No, to opowiadaj braciszku - powiedziała, stawiając przed wami jedzenie. Jabłkową konserwę jeszcze sprzed wojny.
  18. - Oh, rozumiem. Witaj, Sunny - odparła Candi, lekko zawstydzona. Widać, myślała o czymś innym przez moment. Sunny przestała cię obściskiwać i, nadal uśmiechając się promiennie, zwróciła się do Candi. - Miło mi cię poznać, Candi. Zaraz dokładnie sobie wszystko poopowiadamy, na razie wezmę od was rzeczy, a wy połóżcie się przy najbliższym ognisku. Zaraz do was wrócę z czymś do jedzenia. Po tych słowach Sunny, za pomocą magii, wzięła wasze tobołki i ruszyła w stronę jednego z namiotów.
  19. Klacz przez moment dalej stała, osłupiała. - O... Orange... to Ty żyjesz? - zaskoczenie powoli ustępowało radości. - Ty żyjesz! Wiedziałam! Po prostu wiedziałam! - Sunny zaczęła skakać dokoła ciebie, przypominając ci dzień jej trzynastych urodzin, kiedy to dałeś jej zestaw wytrychów w prezencie. Oczywiście w tajemnicy przed rodzicami, którym i tak nie podobał się fakt, że najmłodsza miała jako uroczy znaczek spinkę do włosów i wkrętak. Sunny przez moment zachowywała się dosłownie niczym mała klaczka, po czym objęła dokoła szyi i ucałowała w policzek, przytulając się do ciebie. Zupełnie jak podczas życia w Stajni... Candi patrzyła na to wszystko zdziwiona, wciąż leżąc na twoim grzbiecie.
  20. - Heh, być może - odparł Dusty, jednak nie wyglądał na do końca przekonanego. - Ale pomoc lekarza nam się przyda. U nas nikt aż tak się nie zna na medycynie. Szliście przez pewien czas, oddalając się od pobojowiska. Przed wami szły dwa kuce, lewitując rzeczy zebrane ze zwłok bandytów. Oba miały szarą sierść i czarne grzywy. Kilka metrów nad nimi leciały powoli dwa pegazy, ogier i klacz. Ogier miał brązową sierść i długą, brunatną grzywę, spiętą z tyłu. Nosił siodło bojowe, z zamontowanym karabinem snajperskim oraz zwykłym, automatycznym. Natomiast klacz miała ciemnoniebieską grzywę i jasnoszarą sierść. Na plecach miała zarzucony nietypowy karabin... chyba widziałeś już gdzieś podobny, ale nie byłeś pewien. Po kilkunastu minutach waszym oczom ukazał się mały obóz przy drodze, u podnóża wzniesienia. Kręciło się tam kilkanaście kucyków, a przed obozowiskiem leżało kilka trucheł bandytów. Weszliście na teraz obozu, gdzie jednorożce zrzuciły sprzęt bandytów na ziemię, natomiast oba pegazy wylądowały bezgłośnie przy jednym z namiotów, po czym weszły do środka, zrzucając broń przed wejściem. Zauważyłeś, zanim weszli, jak ogier skrzydłem obejmuje klacz. Po chwili doszedł was stamtąd przyciszony śmiech. - Ach, ta dwójka. Nie mają wstydu, ale z drugiej strony to oni są naszymi oczami w czasie podróży - powiedział Dusty i pokręcił głową. Jednak ciebie zaintrygowało coś zupełnie innego, niż erotyczne zabawy dwójki pegazów. Kilka metrów od ciebie stała klacz o białej sierści i rudej grzywie... wyglądająca zupełnie tak, jak jedna z twoich sióstr, Sunny Snow. Zresztą sama klacz też stanęła i wpatrywała się w ciebie z szeroko otwartym pyszczkiem.
  21. Klacz była trochę zdziwiona, ale nie protestowała. Potrzebowała jedynie chwili, aby ułożyć się wygodniej na tobie razem z tobołkami. Nie była jakoś bardzo ciężka, ale przez zmęczenie czułeś, że bardzo daleko tak nie dojdziesz bez odpoczynku. - Gotowe, szefie - usłyszałeś okrzyk dochodzący od strony pobojowiska. - Dobra, wołajcie Chasera i Stormy, wracamy do reszty. Musimy zająć się gośćmi - odparł im Dusty. Po jego słowach rozległy się dwa krótkie gwizdnięcia. Ruszyliście dalej, poruszając się teraz większą grupką. Raźniej, bezpieczniej i będziesz mógł zając się do końca Candi. - Ale nadal nurtuje mnie jedna rzecz - zaczął rozmowę Dusty. - Należysz do Żniwiarzy, czy co? Bo to, co widzieliśmy nie jest codziennym widokiem. Podczas 30 lat podróży po Pustkowiach spotkałem tylko kilka kucyków, które potrafiły robić takie rzeczy.
  22. Amolek

    Airsoft

    Spoko, pewnie nawet, jakbyś dał, to bym zaspał Tak to jest, jak się siedzi i pisze do 3 nad ranem
  23. - Jeśli potrzebujecie pomocy, to zapraszamy. Sami się wybieramy kawałek w stronę Hoofington, a lepiej podróżować w grupie - odparł kuc ziemny. - Tak w ogóle, nazywam się Dusty. Candi natomiast spojrzała na Dusty'ego, potem na ciebie. - Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytała słabym głosem. Nie zdziwiło cię to, w końcu w ciągu kilkunastu minut przeżyła i przecierpiała więcej, niż przez całe lata życia w Nowej Appleloosie.
  24. Amolek

    Airsoft

    Czaszka jest z Punishera, jeśli się nie mylę, bo na takim zdjęciu nie widzę w pełni dobrze.
×
×
  • Utwórz nowe...