Skocz do zawartości

Amolek

Brony
  • Zawartość

    821
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Amolek

  1. - Podróżnik, tak? Cóż, nie każdy podróżnik potrafi tak urządzić bandytów - głową machnął w stronę najbliższych zwłok, po czym lekko zaczął przechodzić w lewo, cały czas utrzymując cię na celowniku. Widać chciał sprawdzić, czy za tobą nie czai się więcej "podróżników". Nagle opuścił broń, a na jego twarzy po raz pierwszy pojawił się jakiś cień emocji. Najwidoczniej zauważył Candi. - Oh, widzę, że moja reakcja była przesadzona... wybacz, nie miałem pojęcia, że masz tu ranną...
  2. Candi nadstawiła uszu i zaczęła nerwowo się rozglądać. Ty natomiast stałeś tak chwilę, gotów skoczyć na każdego, kto zechce skrzywdzić Candi... albo kto w ogóle się pojawi. Długo nie musiałeś czekać... Zza skały wyszedł kuc ziemny, ale ubrany inaczej niż bandyci... i dobrze zbudowany. Zauważył ciebie, po czym jednym ruchem wycelował w ciebie strzelbę. Usłyszałeś jedynie szczęknięcie zamka... Staliście tak, miecz kontra strzelba. Twarz drugiego kuca nie wyrażała żadnych emocji... a raczej pół twarzy, bo cała jej lewa strona była zmieniona w paskudną bliznę od... szponów? Mierzyliście się wzrokiem przez moment, po czym kuc odezwał się zachrypniętym głosem: - Kim jesteś i co tu robisz?
  3. Amolek

    Airsoft

    *fap fa... wait, nie tak *clop clop clop*
  4. Klacz wydawała się trochę bardziej uspokojona. Gdy skończyłeś opatrywać jej biodro postanowiła się podnieść... po czym syknęła z bólu i pozostała na ziemi. Najwyraźniej odłamek uszkodził mięsień, co oznacza, że przez pewien czas Candi za bardzo nie będzie mogła chodzić. Przez chwilę zajmowałeś się raną, gdy doszło do ciebie kilka głosów... - Ja piórdolę, co tu się stało? - rozległ się trochę zachrypnięty głos. - Żebyś to widział, Dusty. Dorwałem tylko jednego z nich, resztę załatwił jeden kuc - odparł inny głos. - Dobry był, takiego pokazu to żem dawno nie widział. - Być może nadal jest - ponownie usłyszałeś zachrypnięty głos. - Wy dwaj, zbierzecie z tych zwłok wszystko, co się da i jest w miarę przydatne. Stormy, Chaser. Wasza dwójka niech wzleci i obserwuje okolicę, a ja rozejrzę się tutaj. Może ktoś nadal tu pozostał...
  5. Wszedłeś za skały i od razu zacząłeś sprawdzać stan Candi. Klacz leżała półprzytomna, a wokół wbitego odłamka powstała już spora plama krwi. Cóż, trzeba to oczyścić i zabandażować, zanim wda się zakażenie. Chwyciłeś odłamek w zęby, w międzyczasie, za pomocą magii, szykując środek odkażający i bandaże z opatrunkiem. Przygotowałeś się chwilę... po czym jednym, zdecydowanym szarpnięciem wyciągnąłeś odłamek. - Ałć... - syknęła Candi. Ból przywrócił jej trochę kontaktu z otoczeniem. Zacząłeś odkażanie rany. Była ona dosyć głęboka, ale twoje umiejętności były wystarczające, aby ją opatrzyć i zabandażować. Candi natomiast przekręciła głowę z twoją stronę, patrząc co robisz, po czym odezwała się: - C... co się stało?
  6. Zareagowałeś w mgnieniu oka. Nóż przeleciał do najdalej stojącego bandyty i rozorał mu policzek oraz oko. Kuc nie zdążył nawet krzyknąć, tylko padł na glebę, trzęsąc się w agonii. Pozostali bandyci na moment oderwali wzrok od ciebie i spojrzeli tam... - Jebany piórwisyn! Ujebać chuja! - krzyknął jeden z nich. Lecz spuszczanie ciebie ze wzroku było błędem. W ich wypadku bardzo kosztownym. Miecz z łatwością przeszył pierś najbliżej stojącego kuca. Jego mina wyrażała głębokie zdziwienie tym, że jego żywot dobiegł końca... na wszelki wypadek przekręciłeś ostrze o 90 stopni, słysząc chrzęst kości, po czym pchnąłeś bezwładne truchło na ziemię. To była dobra decyzja, ponieważ po chwili usłyszałeś kilka śmignięć pocisków przelatujących obok ciebie. Drugi bandyta, uzbrojony w zwykłą gazrurkę, próbował podejść i zaatakować cię, ale skutecznie mu to wyperswadowałeś dokładnym cięciem w nogi. Przeciwnik legł na ziemi, wrzeszcząc wniebogłosy i chlapiąc krwią dookoła. Obok niego upadła torba, w której zauważyłeś kilka granatów domowej roboty. A więc ten wybuch to jego sprawka... Na moment rzuciłeś się na ziemię, słysząc już w miarę wyraźnie, jak pociski tną powietrze nad tobą. Kika z nich wbiło się w leżące przed tobą zwłoki. Nie mając nic innego do roboty przez chwilę, pociąłeś leżącego obok bandytę, aby powoli ubywała z niego krew... a także pozbawiłeś go pewnego "atrybutu", cedząc przy tym słowa: - To za Candi, piórwi synu... Na moment nastała cisza... bardzo dobry moment do ataku. Wyskoczyłeś zza "osłony" i zacząłeś szarżować na pozostałych przy życiu bandytów (nie licząc tego wrzeszczącego biedaka za twoimi plecami, ale on chyba wolałby już umrzeć). Jednego z nich przebiłeś od boku mieczem. Kuc wybałuszył oczy, po czym zacharczał i z jego ust pociekła drobna strużka krwi. Wyciągnąłeś ostrze, i już miałeś rzucić się na ostatniego bandytę, gdy nagle... głowa ostatniego z przeciwników rozkwitła piękną czerwienią, przez moment przywodząc na myśl różę... po czym zwłoki kuca upadły na piasek. Ktoś ściągnął ostatniego z bandytów... co pozwoliło ci częściowo ochłonąć...
  7. Bandyci ledwo zdołali się poruszyć, kiedy wkroczyłeś do akcji... Rzut okazał się bardzo celny. Nóż wbił się w gardło po samą rękojeść, doprowadzając do obfitego krwotoku. Drugi z bandytów ledwo ruszył na ciebie z młotem, lecz byłeś szybszy. Podcinając mu nogi sprowadziłeś go na ziemię, po czym, wręcz chirurgicznym cięciem, ujawniłeś jego trzewia. Doszedł do ciebie jego przytłumiony krzyk, ale miałeś to teraz w poważaniu. Kolejnym cięciem pozbawiłeś go nogi, doprowadzając do powstania kolejnej plamy krwi na piasku. Dwóch mniej... ale nadal nie wiedziałeś, ilu zostało za skałą, a słuch jeszcze nie do końca powrócił do normalności po wybuchu. Jednak wychwyciłeś kolejnych bandytów. Powalając tamtego denata wyszedłeś zza osłony... i stałeś naprzeciwko pięciu przeciwników. Stali w zaskoczeniu przez moment, będąc świadkami tego, co zrobiłeś z ich towarzyszem... ale po chwili trzech celowało w ciebie z broni, a dwóch zbliżało się z bronią białą...
  8. Pierwszy z bandytów wyszedł zza skały i... zamarł na twój widok. Nie było to nic dziwnego, oczy nabiegłe krwią, poczochrana grzywa, kilka zarysowań po odłamkach i lewitujące ostrza każdego by przeraziły. A miałeś jeszcze jedną przewagę. Twarz. Jej wyraz doskonale mówił, że jesteś gotów na wszystko.. aby tylko zniszczyć... zabić... okaleczyć... Kolejny bandyta wybiegł zza skały i też ciebie zauważył. Zareagował podobnie, ale zaskoczenie nie będzie trwało długo...
  9. To coś nadeszło... gwałtowniej, niż się spodziewałeś... *BUM* Poczułeś muśnięcie czegoś po lewym policzku, po czym lekkie pieczenie pojawiło się w tamtym miejscu. Zerknąłeś na Candi. Klacz leżała na ziemi, kryjąc głowę pod kopytami, ale... z jej prawego biodra wystawał spory odłamek... i zauważyłeś strużkę krwi cieknącą po pancerzu. Chciałeś słuchem wychwycić, co z bandytami... ale w uszach miałeś jedynie przeciągłe piszczenie oraz przytłumienie dźwięków otoczenia... Jednak byłeś stuprocentowo pewny, że zaraz możecie spodziewać się przeciwników...
  10. Celowałeś jedynie z tętnicę... ale chęć ochrony Candi i poprzednie wydarzenia sprawiły, że sprawnym cięciem pozbawiłeś ogiera... głowy. Potoczyła się ona po ziemi, natomiast ciało padło i wypływająca z niego krew poczęła barwić piasek na bordowo. - Piórwa mać! Ktoś siedzi za skałami! - krzyknął jakiś bandyta, który chyba też siedział za krawędzią skały. - No to, piórwa, ruszać tam dupy i nie oszczędzać nikogo wy piórdoleni zasrańcy! - rozległ się kolejny krzyk, chyba kogoś w rodzaju dowódcy. - Na razie poczęstuję te popiórdoleńce czymś innym - rozległ się jeszcze jeden okrzyk, po czym coś metalowego odbiło się od szczytu skały... i wylądowało kilka metrów od was...
  11. Candi oparła się o skałę, po czym osunęła się i usiadła. Cały czas trzymała rewolwer, ale wydawała się też jakby... nieobecna. Pokręciłeś głową, obawiając się trochę o stan klaczy, szczególnie ten psychiczny... ale teraz nie było czasu, żeby roztrząsać to w pełni. Słyszałeś coraz bliższe kroki... Kilka z nich ucichło, reszta szła dalej. Po dźwięku wnioskowałeś, że dalej poruszały się... z trzy kuce. Zauważyłeś głowę jednego z nich, powoli wyłaniającą się zza krawędzi skały jakiś około metr od ciebie... jeszcze was nie zauważył...
  12. Kilka minut? Raczej kilkadziesiąt sekund. Udało ci się uspokoić Candi, ale klacz nadal milczała. Wzięła rewolwer w usta, po czym otarła resztki łez kopytem. Gwar przybliżał się, rozróżnialiście już poszczególne okrzyki. Mieliście już się stąd zabierać, gdy nagle... - Piórwa, zajebali Dextera! - krzyknął jakiś ogier. A skoro zobaczyli zwłoki, to znaczy, że są już bardzo blisko. - Dorwać ich, albo to was dzisiaj wypiórdolą w te wasze durne dupy! - rozległ się kolejny okrzyk. Sprawy przybierały coraz gorszy obrót.
  13. Amolek

    Airsoft

    Ah, Carl najweselszy z żołnierzy, który widzi w tym zabawę uwielbiam memy z nim.
  14. Pomimo wytarcia kombinezonu duża ilość krwi zdążyła wsiąknąć i przyschnąć. Trudno. Pobiegłeś za skałę i zobaczyłeś Candi siedzącą na ziemi. Obok niej leżał rewolwer Gwardii... a przed nią, w kałuży krwi, drgał w agonii drugi z bandytów. Pocisk przeszył mu całe plecy, doprowadzając do uszkodzenia nerwów i uduszenia ofiary... co tylko wywołało u Candi większy szok. Siedziała praktycznie nieruchomo, łzy spływały jej po twarzy... Wzdrygnęła się, kiedy ją przytuliłeś... po czym wtuliła się w twoją pierś i zaczęła łkać jeszcze mocniej. Kombinezon znowu był mokry, jednak teraz od łez pomieszanych z zaschniętą na nim krwią. Delikatnie pogłaskałeś ją swoim kopytem. Trwaliście tak, chwytając chwilę... moment... wspierając siebie... Czas płynął wam wolniej... Jednak wychwyciłeś w oddali głosy, kilka okrzyków. Niedługo miało zrobić się jeszcze goręcej...
  15. Ostrze gładko weszło w gardło kuca, tnąc przez tętnicę. Bandyta zdołał tylko zacharczeć, po czym poczułeś jak jego ciało wiotczeje. Równocześnie coś ciepłego i wilgotnego poczęło spływać po twoim kombinezonie, po chwili mocząc również sierść. Rzuciłeś zwłoki na glebę. Pozostałą krew szybko rozlała się dokoła, częściowo wnikając z piasek. Zastanawiałeś się przez moment, co zrobić, aby dorwać drugiego bandytę... - Mam cię, dziwko! - do twoich uszu dobiegł okrzyk tego piórwiego syna, a zaraz po nim krzyk przerażenia Candi. Odwróciłeś się, żeby pobiec do niej... - Zaraz sobie dołączysz do reszty! Spodoba ci się to, wiesz o tym dob... *BANG* Zamarłeś... Wiedziałeś, że wystrzał już zaalarmował resztę bandytów... ale miałeś to w przysłowiowej dupie. Twoje myśli zajęła teraz tylko jedna rzecz, jedna klacz... Przez moment panowała zupełna cisza, po chwili przerwana... łkaniem?
  16. Candi była coraz bardziej przerażona, a gdy zobaczyła, że rzuciłeś kamień... pisnęła. - Piórwa, co to było? - usłyszałeś okrzyk jednego z bandytów, po czym doszły do was odgłosy krzątaniny. Chyba podziałało... szkoda jedynie, że nie za sprawą kamienia... - Skąd to mogło, piórwa mać, być? - Nie mam piórdolonego pojęcia, piórwa. Sprawdźmy w okolicy tych skał, to chyba z lewej. Pójdę tam, a tym sprawdź tu i rozpiórdol od razu, jak kogoś napotkasz. Cóż, szli do was z dwóch stron. Od jednego załomu do drugiego było kilka metrów, więc trzeba się pospieszyć, aby zabić ich i nie zaalarmować pozostałych bandytów.
  17. Po samej minie Candi widziałeś, że raczej nie ma zamiaru wydać z siebie dźwięku... albo też bardzo powstrzymuje ten zamiar. Zbliżałeś się do załomu skały, po czym wyjrzałeś zza niego i zobaczyłeś, do kogo należał głosy. Bliżej ciebie siedział wysoki i chudy kuc ziemny o szarej sierści i zielonkawej grzywie, mający na sobie poszarpane łachany i jakieś szczątki pancerza, a przy nim leżało siodło bojowe (będące w opłakanym stanie, z jednym tylko karabinem). Drugiego kuca nie dostrzegłeś, ponieważ zasłaniała ci go skała. - Jak myślisz, piórwa? - zapytał się kuc ziemny swojego towarzysza. - Długo tam będą zbierać to wszystko? Bo chciałbym wrócić to piórdolonego obozu, podobno w nocy jest tu piórdolenie niebezpiecznie. - Nie smęć, zdążymy - odezwał się drugi kuc. - Dobrze wiemy, że zależy ci jedynie, żeby jak naj-piórwa-szybciej przepiórdolić którąś z tych złapanych... co, zatkało? Przecież to było piórwa widać o razu jak żeś gały zawiesił na tej rudej, he he he... Skrzekliwy śmiech kuca wywołał w tobie pewne obrzydzenie. Jedno jest pewne, było ich tylko dwóch, ale jedynie tu. Z ich słów wynikało, że dalej znajdują się ich towarzysze... oraz ofiary.
  18. Candi pokiwała głową, ale widziałeś w jej oczach strach. Nic dziwnego, jej pierwsze zagrożenie. Już mieliście ruszyć dalej, gdy nagle doszły do was głosy... zamarliście. Natomiast głosy stawały się coraz bardziej wyraźne, udało ci się też rozpoznać, że należą do ogierów. Dwóch . Po chwili mogłeś zrozumieć, o czym jest mowa. - ... uj żeś postrzelił tamtą klacz, idioto? - jako pierwsze doleciało do waszych uszu. Głos ten był dosyć wysoki, a jego właściciel najwyraźniej zdenerwowany. - Mogła siedzieć cicho, piórdolona suka - odparł drugi głos, bardziej basowy. - Poza tym, przeżyje. Jak aż tak chce ci się piórdolić, to droga wolna. Tylko nie rozerwij jej bandaży na brzuchu, bo jak zdechnie, to szef upiórdoli nam wszystkim łby i nasra do szyi. Głosy zatrzymały się niedaleko was, tuż za skałami. - Dawaj odpoczniemy chwilę. Od tej całej strzelaniny chce mi się nie tylko piórdolić, zapalić też wypada - odezwał się ponownie kuc, do którego należał basowy głos.
  19. Klacz nic się nie odezwała, jedynie zaufała twojemu doświadczeniu. Zauważyłeś kilka solidnie wyglądających głazów z lewej strony drogi. Wskoczyliście za nie. Póki co, odgłosy nadciągały z naprzeciwka. Był to głównie wystrzały, czasami jakiś krzyk bólu albo jakiś wulgaryzm. Jednak nie ciągnęło się to długo, ponieważ wszystko przycichało... do momentu, aż nastała na moment kompletna cisza. Słyszeliście bicie waszych serc oraz wasze przyciszone oddechy...
  20. Candi wyglądała na trochę uspokojoną, ale nadal wyczuwałeś u niej napięcie. Cóż, trzeba będzie trochę czasu i nauki. Ditzy odmachała wam na pożegnanie. Wyszliście ze sklepu i zaczęliście iść ku bramie miasta, ciesząc się jeszcze przez chwilę jego spokojem. Nie każda przygoda musi zaczynać się mocnym piórdolnięciem. O dziwo, wszystko mijało wam spokojnie. Nie wiedziałeś, gdzie konkretnie zacząć poszukiwania, dlatego ruszyliście na południowy wschód, do Hoofington. Z tego, co słyszałeś, to właśnie gdzieś w tamtej okolicy znajdowało się największe centrum medyczne... a w czasie swoich podróży słyszałeś o tym, że idea megazaklęć powstała właśnie tam. Uznałeś to za dobre miejsce na rozpoczęcie poszukiwań, ponieważ tam być może będą jakieś informacje o Doktorze Tesli i projekcie, który to miał ratować, a nie niszczyć. Szliście już jakieś dziewięć dni. Przez ten czas uczyłeś Candi posługiwania się bronią, dużo rozmawialiście powoli poznając się lepiej, a także dodałeś kilka wzmocnień na jej pancerzu, ale tak, by nadal poruszała się w nim swobodnie. Wyglądała teraz inaczej, niż podczas pobyty w Nowej Appleloosie. Rozradowana, ale jednocześnie czujna. Ubrana w pancerz, ze spiętą z tyłu grzywą i ogonem. Póki co, szło dobrze. Ale nic nie trwa wiecznie... Dziesiątego dnia szliście sobie spokojnie pozostałościami drogi, gdy usłyszeliście całkiem niedaleko podniesione głosy... *BOOOOOM* Okolicą targnął wstrząs, po czym rozległy się strzały z broni palnej. Candi skuliła się blisko ciebie, przerażona tą nagłą sytuacją.
  21. Amolek

    Daj swoje foto :P

    Cyg, why u so sexy?
  22. Klacz przyjęła pudełko, po czym otworzyła je... i widziałeś jak jej twarz powoli zamiera ze zdziwienia. - A... ale... ja nie potrafię strze... w ogóle walczyć - powiedziała po chwili. W jej głosie, oprócz zaskoczenia, wyczuwałeś niepewność. Nie zdziwiły Cię zbytnio jej słowa, w końcu dorastała w dosyć bezpiecznym miejscu. Jednak teraz miało się to zmienić. Skoro mieliście ruszyć na Pustkowia, musisz nauczyć Candi sporo rzeczy o przetrwaniu... a jedną z nich będzie obsługa broni.
  23. Amolek

    Airsoft

    Foley, na następne spotkanie bierz strzelbę i robimy shotgun combo przynajmniej raz musimy
  24. Ditzy jednym okiem popatrzyła na to, co zakupiliście, a drugim oglądała sakiewkę. Nadal miałeś problem z przyzwyczajeniem się do tego rozbieganego spojrzenia. Pegaz kopytem odliczała kapsle za towary, po czym zanurkowała pod ladę i wyciągnęła stamtąd małą skrzynkę, w której była amunicja do zakupionej przez ciebie broni. Cały czas miałeś wrażenie, że klacz liczy sobie za to wszystko za mało, ale cóż. Takie już było jej przyjazne nastawienie. Ditzy skończyła liczenie i przesunęła sakiewkę z resztą kapsli do ciebie, uśmiechając się przy tym. Zakupy zrobione, można pakować manatki i ruszać w drogę.
  25. Amolek

    Airsoft

    Ładnie się działo widzę Też pojadę za rok Do tego czasu na 100% zbiorę już jeden zestaw i będę miał transport
×
×
  • Utwórz nowe...