Skocz do zawartości

Amolek

Brony
  • Zawartość

    821
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Amolek

  1. Mieliście to szczęście, że nikt nie zwracał na was uwagi. Szybko przemknęliście do pomieszczenia socjalnego. Pokój ten był przestronny. Znajdowało się tu kilka stolików i krzeseł oraz coś w stylu kanapy. Na drugim końcu stały trzy lodówki i przedwojenny automat Sparkle Coli. Po podłodze walało się całkiem sporo pustych butelek, zgniecionych puszek, a także opakowania po jakimś jedzeniu. Jednak teraz w pomieszczeniu znajdowaliście się tylko wy. Usiedliście przy stoliku jak najdalej od drzwi. Sunny lekko pociągała nosem i milczała.
  2. Usłyszałeś tylko ciche piśnięcie, po czym zauważyłeś, że Sunny drży. Cały czas trzymała wzrok wbity w podłogę. Z jednej strony mogłeś ją zrozumieć, w końcu też chciałeś odzyskać obie siostry. Ale to, co zrobiła Sunny przechodziło pojęcie. - W... wiem, gdzie jest - usłyszałeś głos siostry. Teraz mówiła jeszcze przez łzy. - A... ale n-nie mogłam czekać... żeby nikt inny nie kupił Ruby... i... mam też coś dla ciebie... tylko nie tutaj... Po tych słowach Sunny spojrzała na ciebie. Była na skraju wybuchnięcia płaczem.
  3. Uśmiech spełzł z twarzy Sunny. Klacz spuściła wzrok, po czym zaczęła mówić bardzo cicho. - Ja... potrzebowałam zdobyć pewne informacje... - mówiła powoli, a w jej głosie można było wychwycić niepokój. - Chciałam wykupić Ruby... dlatego sprzedałam kilka map i jakichś dokumentów, ale... ja chcę tylko odzyskać Ruby. Nie miałam pojęcia, co z tym zrobią, nie wiedziałam nawet, co to było... Sunny przestała mówić, po czym usłyszałeś ciche łkanie. Całe szczęści żaden z okolicznych kucyków nie zwracał na was większej uwagi. Chyba nic nie słyszeli albo byli zbyt zajęci, żeby słuchać.
  4. Sunny podskoczyła lekko i odwróciła się do ciebie gwałtownie. Gdy rozpoznała ciebie, na jej twarzy zagościł uśmiech... ulgi? Widać myślami była daleko, skoro nie rozpoznała twojego głosu. - Och, to ty, braciszku - powiedziała po chwili. - Idę chwilę odpocząć, bo miałam trochę biegania z tymi wszystkimi sprawunkami i pomaganiem.
  5. Wchodząc do głównej sali od razu zauważyłeś lekką zmianę. Po tych kilku godzinach panował tu większy porządek, jednak nadal znajdowało się tu sporo rannych. To musiała być naprawdę duża ewakuacja. A raczej jej próba. Znów zacząłeś zajmować się tym, na co trafiłeś. Sporo rannych szybko dojdzie do siebie, najpoważniejsze obrażenia mieli ochroniarze. To głównie ich operował Scalpel. Po pewnym czasie takiej pracy zauważyłeś przechodzącą niedaleko Sunny. Jednak nie pomagała ona rannym, a kierowała się w stronę kwater mieszkalnych.
  6. Amolek

    Airsoft

    I już wiadomo na co pójdzie wypłata Etera A tak serio, sam bym brał
  7. Dwójka ochroniarzy podeszła do Dextera i w ciszy upamiętniali poległego towarzysza broni. Widać byli zgraną drużyną. - Teraz... trzeba zająć się resztą rannych - odparł Scalpel i zabrał się za zbieranie wyposażenia do operacji. - Dobrze się tu spisałeś, ale na pewno w głównej sali przyda się pomoc. Po tych słowach ruszył do grupki lekarzy przy innym stole operacyjnym.
  8. Dexter westchnął, po czym zszedł ze stołu i oparł się o niego. Brak jednej nogi będzie wymagał przyzwyczajenia. - Stainless zajmuje się głównie ochroną w terenie. Ich posterunek znajduje się niedaleko wyjścia z tuneli, na drugim końcu ulicy. A Iron... cóż, ostatnio kilka razy działaliśmy wspólnie. Ale on dużo się kręci po mieście. No i aktualnie szuka wtyki wśród naszych. Bo widzisz, co się zaczyna dziać, piórdoleńce sobie na zbyt wiele pozwalają. Drzwi otworzyły się chwilę po tym, gdy skończył mówić. Do sali weszły dwa kuce z oddziału Dextera. Ich pancerze też był nieźle poharatane, jednak nie zostały przebite. - Dexterze... Smite nie przeżył... - powiedziała klacz z ochrony, po czym podeszła bliżej i wyciągnęła coś na wzór nieśmiertelnika. Położyła go przed dowódcą. - Zginął osłaniając grupę cywili od wybuchu... Dexter milczał, wpatrując się w leżący nieśmiertelnik. Normalnie nie zauważyłeś, żeby okazywał zbyt wiele emocji. Jednak teraz można było dostrzec, że ta informacja go dotknęła. Cała ta sytuacja wyglądała coraz gorzej.
  9. Od razu zabraliście się do pracy. Chcieliście na początek dać Dexterowi znieczulenie, jednak odmówił. Jego wybór... Wyciągnięcie kilku kul, które utkwiły w ciele nie było trudne, podobnie zmniejszenie oparzeń. Jednak trochę zajęło wam oczyszczenie kikuta i odpowiednie jego zszycie i zabezpieczenie. Podczas całego zabiegu Dexter jedynie kilka razy syknął, a tak przez cały czas leżał spokojnie, wpatrując się w sufit pomieszczenia. - Te piórwiesyny muszą skądś mieć informacje - odezwał się pod koniec zabiegu. - Piórwa, wiedzieli, którędy szliśmy, ile ochrony było. Znali każdy piórdolony ruch. - Gotowe - przerwał Scalpel kończąc ostatni szew. Dexter milczał przez moment i oglądał kikut. - Heh, może wyproszę u Zodiak jakąś protezę - uśmiechnął się słabo.- W każdym razie, Najeźdźcy muszą mieć informatora w którymś przyczółku. Mam nadzieję, że Iron powiedział już o tym dowódcy.
  10. - Żeby tylko... - Scalpel westchnął. - Kilka grup zaatakowało uchodźców z Rdzenia. Mieli iść poza niego, póki nie poprawi się sytuacja. Szliście dalej i po chwili byliście w sali operacyjnej. Pomimo całego zamieszania, tu było całkiem cicho. Jednak zaskoczył cię widok. Na stole operacyjnym siedział Dexter. Jego lewe przednie kopyto praktycznie nie istniało, a także reszta ciała miała kilka ran postrzałowych oraz oparzeń. Spojrzał na was zdrowym okiem, gdy tylko weszliście.
  11. Ruszyłeś przez salę w poszukiwaniu Scalpela i ochroniarza. Przy okazji doradzałeś, komu mogłeś oraz robiłeś jakieś szybkie oględziny i zabiegi. Tu usunąć odłamek, wydać komuś polecenie i inne typowo lekarskie rzeczy. Na efekty szukania długo czekać nie musiałeś. - Podajcie im maści na oparzenia. I zajmijcie się tymi, którzy mogą przeżyć. Ty, chodź mi pomóc przy zabiegu - niedaleko od ciebie rozległ się głos Scalpela. Po chwili jego właściciel wyłonił się tuż przed tobą. - O, dobrze. Kolejna para kopyt do pomocy.
  12. Zebraliście się bardzo szybko, pomimo niewyspania. Gdy zeszliście do głównej sali ukazał się wam nieprzyjemny obraz. Na podłodze pojawiły się dodatkowe materace dla rannych. Personel zajmował się tyloma kucykami, iloma mógł. Ale nie było to wystarczające. Drzwi na korytarz były otwarte i tak także znajdowały się ofiary. Przyglądając się im bliżej zauważyłeś, że w dużej mierze są to cywile z ranami postrzałowymi, oparzeniami oraz powbijanymi odłamkami. Pocieszający był fakt, że jedynie kilka kuców znajdowało się w stanie krytycznym. Jednak fakt pozostawał faktem, ktoś poczuł się zbyt pewnie w tym konflikcie.
  13. Oboje usnęliście dosyć szybko, a koszmar... pozostał na razie wspomnieniem. Teraz twe myśli zajęte były miłymi wspomnieniami ze Stajni. Po części cieszyło ciebie, że Sunny nie wyzbyła się pewnych nawyków. Obudziła was krzątanina i mieszanina głosów. Działo się coś poważnego. - Szybko, potrzebujemy każdego! Przed chwilą był atak na konwój ewakuacyjny, trzeba iść tam i pomóc!
  14. Gdy tylko obraz nabrał ostrości, dostrzegłeś Sunny. W pomieszczeniu było ciemno, widać nadal panowała noc. Natomiast Sunny wspięła się do końca na twoje łóżko i położyła się obok, wtulając się w ciebie. Dużo czasu spędzaliście razem, ale widać było, że nie było to wystarczające dla młodej klaczy. Szczególnie, że teraz codziennie mieliście styczność z cierpieniem i śmiercią.
  15. Czułeś zmęczenie całego ciała. Oraz oczywiście umysłu. Ostatnie kilkunastogodzinne zabiegi były bardzo wymagające, jednak pozwoliły uratować ofiary wczorajszych walk. Co gorsze, byli wśród nich cywile. Jednakże brak sił sprawił, że natychmiast zasnąłeś, nie mając nawet chęci myśleć o tych sprawach. Nie teraz. - Orange... Orange... - usłyszałeś cichy głos, należący do klaczy. A tylko jedna klacz tutaj zwracała się do ciebie po imieniu.
  16. Sunny szybko zajęła miejsce pod twoim łóżkiem, a pozostali także powybierali miejsca do spania. Chociaż podejrzewałeś, że czasu na sen nie będzie bardzo dużo. Dosyć szybko się zorganizowaliście, po czym ruszyliście z powrotem do głównej sali. Na miejscu doktor Scalpel objaśnił wam, czym macie się zajmować. Oraz pomagać współpracownikom, w miarę możliwości. Tobie przypadła dobrze znana ci rola, zajmować się miałeś ranami wszelkiego rodzaju. Natomiast Sunny miała pomagać z drobnymi sprawunkami, identycznie jak w Centrum Medycznym Fluttershy. Czyli role niewiele się zmieniły, jedynie inne warunki.
  17. - Ach, to was przysłała Zodiak. Dobrze, dobrze. Jestem Scalpel - starszy ogier ogarnął wzrokiem waszą grupkę, po czym machnął kopytem na najbliższą pielęgniarkę - Kochana, pokaż naszym gościom, gdzie mogą odpoczywać. Po tych słowach wskazana pielęgniarka kiwnęła głową, po czym gestem kazała wam iść za nią. Zaprowadziła was do niezbyt dużego pomieszczenia wyposażonego w piętrowe łóżka i kilka szafek. Na samym końcu były drzwi prowadzące do łazienki. Nie wyglądało to tragicznie, szczególnie jak na polowe warunki. - Rozgośćcie się, a potem przyjdźcie z powrotem do głównej sali. Doktor znajdzie wam zajęcie - powiedziała przewodniczka, po czym wyszła dalej pracować.
  18. Twoje spojrzenie prawie przyprawiło Serenity o zawał. Widać było, że grupa medyczna nie miała żadnych złych zamiarów, jedynie chcieli ustalić jakąś hierarchię na najbliższe dni. Weszliście do szpitala polowego i od razu doszło do was, że trochę roboty jednak tu będzie. Łóżka, polowe materace oraz nosze zajęte były przez ranne kucyki. Nie wyglądało to za dobrze. Przy nich kręciły się kuce poubierane w kitle. W wasze oczy rzucił się też starszy, siwy ogier, który chodził po całym pomieszczeniu i wydawał polecenia pozostałym.
  19. Klacz wyglądała na onieśmieloną tym, że to ona ma z tobą rozmawiać. - No bo... tak uzgadnialiśmy i... widzisz... - mówczyni zaczęła się jąkać. Chciała mówić dalej, ale uprzedził ją jeden z ogierów, Golden. - Serenity po prostu chciała ci przekazać, co uzgodniliśmy. Bo patrząc na to, co zrobiłeś i na doświadczenie chcielibyśmy, abyś reprezentował naszą grupkę.
  20. "Oh ja! Bist du aber ein großer starker Panzer!" ~ Aryanne

    1. BiP

      BiP

      Fajny awek, jak mi brak tego anime ^^

    2. BiP

      BiP

      Wszystkiego najlepszego ^^

    3. Amolek

      Amolek

      A dziękuję :)

  21. W okolicy nie było za wiele do "podziwiania". Zresztą bardzo szybko wprowadzono was do wnętrza budynku. Był on bardzo przestronny i mieścił w sobie kilka instytucji. Zastaliście tam sporo kuców. Część miała pancerze bojowe albo ich cięższe odpowiedniki. Zauważyłeś także kilka pegazów w mundurach i pancerzach Enklawy. - No to jesteśmy - Iron zwrócił się do całej waszej grupy. - Tu spędzimy najbliższe dni. Medycy, wy macie iść na koniec tego korytarza, do szpitala polowego. Tam wami pokieruje Scalpel. Natomiast ochrona idzie ze mną. Dowiemy się o nasze zadania i potem ktoś do was tam przyjdzie. Po tych słowach rozeszliście się z ochroną. Oni poszli w sobie znane miejsce, a wy we wskazanym kierunku. - Orange... - usłyszałeś głos jednego z jednorożców, niewysokiej klaczy, która w szpitalu zajmowała się głównie zatruciami i infekcjami.
  22. Sunny uśmiechnęła się słabo do ciebie. - Nadal trochę mi piszczy w uszach, ale idzie się przyzwyczaić. Wyszliście akurat z budynku... i waszym oczom ukazały się ciemne chmury i strzeliste budynki Rdzenia. Wyglądało to imponująco, ale też wzbudzało trochę niepokoju. Trzy kuce prowadziły was jedną z ulic do ufortyfikowanego budynku na jej końcu. Dokoła było pusto, czasem tylko jakiś pegaz przeleciał nad wami. Z oddali słuchać było jednak jakby strzały... - Musicie częściej sprzątać tunel - usłyszałeś głos Irona. - Natknęliśmy się tam na jakieś mutanty. Piórwisynów nie szło ubić, trzeba było im w łeb strzelić. - Piórwa mać - odezwał się kuc nazwany Stainlessem. - Przez te rozróby nie mieliśmy możliwości się tam wybrać z miotaczami. Pewnie wlazły przez jakiś otwór wentylacyjny. Dużo wam krwi napsuły? - Krwi nie tak dużo, ale oby Enklawa dostarczyła wam tę amunicję. Trochę żeśmy jej wywalili - odparł Iron. - Macie szczęście w takim razie. Dzisiaj rano przybyły pegazy z kilkoma skrzyniami pocisków. Podczas, gdy dwa pancerniaki rozmawiały, udało się wam dojść już praktycznie pod sam budynek.
  23. Czuć było, że napięcie w grupie zelżało. Wkrótce weszliście w oświetlony tunel i po pewnym czasie doszliście do pancernych drzwi. Iron Flank zatrzymał gestem grupę, po czym zbliżył się do wrót i uderzył w nie kilka razy. Zaraz po tym zostały one otwarte. Towarzyszył temu nieprzyjemny dźwięk. Naprzeciwko wam wyszły trzy kuce, jeden z pancerzu wspomaganym. Dwa pozostałe miały zwykłe, metalowe pancerze. - Iron, Dexter. Dobrze, że jesteście - odezwał się drugi "pancerniak". - Miło wiedzieć, że doktor Zodiak was wysłała. Jak podróż? - Witaj Stainless. Zaraz ci opowiem, tylko ruszmy się do przyczółku. - Iron machnął na was kopytem. Stainless przytaknął, po czym wyszliście z tunelu i znaleźliście się we wnętrzu małego budynku technicznego.
  24. Taktyka, pomimo zasobożerności, okazała się skuteczna. Podłogę coraz gęściej zdobił dywan łusek i ciał mutantów. Czterech ochroniarzy i Iron skutecznie pozbyli się zagrożenia, a niedobitki wrogów wystrzelała otaczająca was ochrona. Zatrzymaliście się na czas przeładowania broni. Kucom z ciężką bronią dostarczono nowe skrzynki z amunicją, a pozostali uzupełnili magazynki. Cóż, zagrożenie było zażegnane i szliście dalej. Przez resztę czasu nic się nie wydarzyło, jednak ochrona była bardziej czujna. Niepewność udzieliła się także waszej grupce. Jednak po dosyć długim marszu dostrzegliście w oddali światło, podobne do tego, które dawały żarówki na początku tunelu w szpitalu.
  25. Sunny od razu przytuliła się do ciebie, gdy tylko się cofnąłeś. Czułeś, że się boi. Kazałeś jej zasłonić uszy... *BOOOM* Kolejny huk poniósł się po tunelu. Zaraz po nim odezwały się karabiny ochrony, jednak tym razem wiedzieli, gdzie kierować seriami. Po zastosowaniu takich środków napór abominacji zelżał. - Drużyna, naprzód - usłyszeliście głos pancernego kuca, po czym powoli zaczęliście iść dalej. Ochrona z przodu cały czas strzelała do mutantów.
×
×
  • Utwórz nowe...