No cóż... mam problem... od niedawna zżera mnie od środka stan który nazwałbym bliski depresji(nigdy nie miałem, więc mogę się tylko domyślać), jestem taki jakiś smutniejszy, siła moich żartów znacznie zmalała, mniej przyciągam do siebie ludzi itp. Choć dzielnie się bronie i nie pozwalam aby to szykanowało mi codzienne życie, to jednak czasem jest to tak silne, że "zawieszam się"(jak na razie nie częściej niż raz dziennie). Nie wiem z skąd mogło się to wziąć, jestem dość pozytywnym człowiekiem i ostatnio mi się nawet układa w życiu lepiej niż zazwyczaj, a tu nagle człowiek jeździ sobie po lodowisku w ramach w-f i się zawiesza(jeden z tych "razów").... po prostu podjechałem do barierki i się zatrzymałem, nie wiem nawet o czym wtedy myślałem. Ma to straszny wpływ na mnie oraz moją tulpe (która stwierdziła, że póki to się nie skończy, lepiej żebyśmy się nie kontaktowali).
Ktoś mógłby poradzić?