Skocz do zawartości

Voltiur2

Brony
  • Zawartość

    108
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Voltiur2

  1. - Możliwe, że to nie kwestia szaleństwa. <Idąc w kierunku restauracji i powolnie ćmiąc fajkę. Zastanawiam się nad swoją poczytalnością w pewnych aspektach.> - Nie ma co się dziwić, że są zaskoczeni. <Robię krótka przerwę w wypowiedzi.> W moim kraju przez pewien okres czasu i tak zwany „Kryzys północny” stawialiśmy je na równi z podmieńcami w końcowym okresie walk pogranicznych.
  2. - Widziałem w życiu wielu szaleńców... wszyscy są martwi. <Skwitowałem opis jej kapitana.> -Skąd w ogóle przekonanie, że mam zamiar go osądzać i oceniać? Nie będę ukrywał, że mam dość głęboki uraz do jego rasy, a zwłaszcza do pewnej watahy... Jednak póki co do niego nie żywię głębszego uprzedzenia. <Wyciągam fajkę i odpalam.>
  3. <Zmarszczyłem mimowolnie czoło skrywane pod oficerską czapką i wydałem z siebie cichy pomruk pogardy widząc diamentowe psy. "Jak można służyć pod psem...?" Gdy Geylea wróciła z statku i wspomniała, że na szóstą rano musi się zameldować, to kiwnąłem głową na znak, że jej słucham, choć wzrok miałem lekko nieobecny.> - Chodźmy znaleźć jakąś restaurację. Mam tylko nadzieję, że zapach z portu nie będzie doń docierał - zażartowałem posępnie. <Kiedy szliśmy przez port, to spojrzałem na gryfkę.> - Nie spodziewałem się, że twoim kapitanem jest pies.
  4. - Cóż za pewność pewność siebie! <Spoglądam na nią i uśmiecham się zawadiacko.> - Zobaczymy, aż jestem ciekaw... Może, jak wyślą mnie na kolejną wojenkę, to będę myślał o chwilach spędzonych z główną atrakcją tego miasta, wsłuchując się w śpiew kompani. <Robię krótką pauzę i odzywam się ponownie.> - Jedno miłe miejsce już poznałem, na spędzenie upojnego wieczoru i noc, ale jakaś klacz wpadła niezapowiedzianie z wizytą... Sama straż i jej zakazy mnie zbytnio nie martwią, bo bez twardych dowodów, to nic nie mogą mi zrobić. Pozwiedzam miasto, może spotkam swojego braciszka? Zawsze lubił miasta portowe, jako lekkoduch i ckliwy pisarzyna... <Patrzę na nią z zaciekawieniem.> - Byłaś uziemiona? Czyżby coś się zmieniło w ciągu ostatnich trzydziestu minut?
  5. <Odpowiadam salutem i przyglądam się jednorożcom. Gdy Geyla wylądowała obok, to przenoszę na nią wzrok.> - Posąg przestał być zagrożeniem, a mnie uziemili na nie wiadomo ile... to tak w skrócie. Więc z fajerwerków nic. Tak z ciekawszych rzeczy, to posąg wypluł coś zielonego z siebie. Może wrócimy do wcześniejszego zajęcia, jak tylko odniesiemy te beczkę, no chyba, że chcesz lecieć sama, a ja poczekam. <Jeżeli gryfka nie ma nic przeciw, to idę z nią. Podczas naszego spaceru i z wizją pozostania w mieście na dłużej postanawiam zapytać o atrakcje, a raczej wspólne spędzenie wieczoru.> - Znasz może jakieś ciekawe atrakcje, które oferuje miasto? Chętnie spędzę wieczór w miłym towarzystwie, poza piciem trunków, choć ich nie wykluczam.
  6. <Lekko poirytowanym tonem.> - Hrabia Mondschein-Jäger. Jestem obywatelem Germaneigh i aktualnie wynajmuję pokój w hotelu "Solarny Resort". Coś jeszcze? <Jeżeli strażnik nie ma nic więcej do powiedzenia, to odchodzę od niego i kieruje się z powrotem do hotelu. "Zapowiada się piękny urlop...">
  7. <Spoglądam na strażnika lekko zmieszany.> - Właściwie, to sam do końca nie wiem. <Wskazuję na Starlight.> - Piłem spokojnie whiskey w towarzystwie młodej gryfki, gdy oto protegowana jednej z waszych księżniczek wpadła rzucona na stolik. Rzucona przez posąg, który właśnie zastygł... Myślę, że o specyfikę tego wszystkiego należy pytać te młodą damę. Pan wybaczy, ale mam zamiar wrócić do wypoczynku, na którym jestem. Jakby były jeszcze jakieś pytania, to przebywam w tamtym hotelu <Wskazuję hotel, w którym wynajmuje pokój. Spoglądam jeszcze raz na Stalight i wracam do poprzedniej czynności sprzed walki i próbuję wywnioskować "Co tu się właściwie stało i o co chodzi z tym zielonym czymś?">
  8. - Przybyła kawaleria... <Mruknąłem, gdy zauważyłem grupę strażników.> -Leć po te baryłkę prochu, a ja spróbuje nie dać się zabić, choć tarcza w postaci equestrian może być w tym pomocna. <W oczekiwaniu na powrót gryfki, próbuję przeżyć, nie mieszając się zbytnio w dalszą walkę. Raczej zajmuje się obserwacją, jak radzą sobie chłopcy Celestii.>
  9. - Z tego co mówiła maskotka księżniczki Twilight, to kwas i broń obuchowa daje jakiś efekt. <Wisząc w powietrzu w objęciach gryfki zaczynam się rozglądać po okolicy, próbując dostrzec coś dużego i wystarczająco ciężkiego.> - Mogę spróbować zrzucić mu cis masywnego na głowę o za pomocą czarów… może wówczas przyniesie, to jakiś efekt. < „Gdzie są specjaliści od księżniczek lub jej żołnierze, gdy w centrum z jednych jej miast dzieje się coś takiego?”> - Przydałaby się beczka prochu, albo działo okrętowe lub żołnierze księżniczek…
  10. -Ależ skąd! Po prostu z jego pomocą chciałem nauczyć się latać, albo wpaść ci w ramiona. Wersja do interpretacji własnej… <Spoglądam na ożywiony posąg i próbuje dostrzec, czy doznał jakiegoś poważniejszego uszczerbku.> - Musimy go czym szybko powalić… bo takie odbijanie uwagi na dłuższą metę może okazać się zgubne. <Czekam aż nasz przeciwnik zbliży się odrobine ku Starlight i wypływam wiązkę kwasu z rogu, aby zmienić jego uwagę.>
  11. <Widząc szarżującego centaura, rzucam ponownie zaklęcie i uskakuję na bok. Kierując się w stronę jakiegoś solidnego budynku, aby wykorzystać go jako kowadła, kiedy monstrum natrze ponownie. Cały czas atakuję bestię kwasem, by mieć pewność, że skupia na mnie swoją uwagę. Kiedy znajdę się przy narożniku budowli, to wyczekuję odpowiedniego momentu na unik, aby mieć pewność, że mój oponent wbije się w twardą ścianę, po czym ponawiam ataki czarami. Tak dla pewności.>
  12. - Coś się znajdzie... <Idę w stronę oponenta i rzucam na niego pierwszy z czarów, które miałem w zanadrzu użyć. Pierwszym czarem, który rzucam na monstrum, jest lewitacja, aby wybić go jak najwyżej się da, a później sprawić by spadł z trzaskiem, jak głaz którym jest. Oczekuję, aż monstrum runie z hukiem i atakuję go kwasem i powtarzam ataki, aż bydlak się nie rozleci na kawałki. Podrzucam, czekam aż spadnie i atakuje kwasem i tak dopóki starczy mi sił. Pomimo tego staram się cały czas utrzymywać dystans od monstrum, aby nie dać mu szansy na atak. Przed pierwszym atakiem kwasowym krzyczę do gryfki.> -Geyla odsuń się!
  13. - Wunderbar! <Ruszam za Stirlight w kierunku ożywionego w jakiś sposób posągu. "Przecież nie pozwolę walczyć samicom... tak nie przystoi oficerowi." Pomimo swoistej niechęci do toczenia walki na Equestriańskiej ziemi i właściwie, to trochę za ich kraj. Wszak powinni sami neutralizować swoje problemy, a ja kopytem nie mam obowiązku ruszać, to duma i butność oficera oraz honor. Nakazały mi ruszyć z klaczą w tamtym kierunku. "Wszak obliczu śmierci wszyscy jesteśmy tacy sami..."> - Wiesz może chociaż co na niego nie dział? Bo po twoim stanie zakładam, że już się z nim starłaś... <Wyczekując odpowiedzi, przygotowuje się na wszystko i staram rozeznać, co kto z tym czymś robi i jaki przynosi to efekt. Najpierw ustalam podstawy, a dopiero później spróbuje włączyć się do walki, gdy mniej więcej zauważę sposób, który może być wystarczająco skuteczny.>
  14. - Co do?! <Syknąłem zdziwiony, gdy ktoś uderzył w nasz stolik.> - Jeżeli chciała pani dołączyć, to wystarczyło zapytać… <Sprawdzam stan protegowanej Twilight i spoglądam na poczynania gryfki. Która zmierza w stronę posagu. Patrzę na Starlight.> - Powiesz mi co tu się dzieje, czy to jakaś Ewuestrianska tradycja? < Czekam na jej odpowiedz, a jeżeli nie była przytomna to cuce ją przed zadaniem pytania.>
  15. <Spoglądam na gryfkę.> - Rozumiem twoje rozgoryczenie, bo sam podobnego doświadczyłem… <Patrzę w przestrzeń z zamyśleniem.> - Choć trochę w inny sposób. Może jest coś co chciałabyś robić tego wieczoru poza piciem i rozmową? Nie żeby mi, to przeszkadzało, ale założę się, że miasto oferuje jakieś dodatkowe atrakcje. <Spoglądam na szklankę alkoholu.> - Choć opowieści bywają równie ciekawe.
  16. <Uśmiecham się na dźwięk znajomego głosu i lekki szmer powietrza na uchu. Obracam głowę w jej kierunku z uśmiechem.> - Całą wieczność… <Wypuszczam leniwie dym z fajki.> - Napijesz się czegoś? <Zamawiam alkohol lub inny napitek, o który poprosi Geyla.> - Jak spotkanie z kapitanem i ważniejsze pytanie ile masz wolnego czasu? < Uśmiecham się zawadiacko popijając łyk whiskey.>
  17. Siedzę w spokoju delektując się alkoholem i oczekuje na posiłek. Na swój sposób bawi mnie, to zmartwienie innych. Wprawdzie stojąca woda, to problem, ale nikt ich przecież nie chce zabić. „Panikują, a prawdziwe zagrożenie jest gdzie indziej.” Po zjedzonym posiłku zabieram z sobą szklankę whiskey i udaje się na zewnątrz jeżeli są tam stoliki, by zapalić fajkę i w spokoju poczekać na gryfkę. „Wszak i tak nie mam nic do roboty…”
  18. <Po dotarciu na miejsce swoje kroki kieruję do hotelu i zmierzam w kierunku recepcji. Podchodzę do kontuaru i uśmiecham się do obsługującej mnie istoty.> - Dzień dobry, chciałbym wynająć pokój. Mają państwo jakieś wolne? <Czekam na odpowiedź i wynajmuję, a następnie udaję się do pokoju. Gdy wejdę do środka, to zamykam za sobą drzwi na klucz. Rozpakowuje swoje rzeczy i idę wziąć kąpiel, aby się odświeżyć. Po wykonaniu tych czynności ubieram ponownie mundur, jednak rapier zostawiam w pokoju i zabieram z sobą najpotrzebniejsze rzeczy. Udaję się do lobby i kieruję w stronę restauracji w celu zjedzenia obiadu i wypicia drinka lub dwóch. Cały czas nadstawiam uszu i próbuję się rozeznać jakimi plotkami żyje miasto. Poza oczywiści stojącym oceanem. Rozglądam się, jakby od znudzenia, gdy czekam na posiłek. Popijając wcześniej zamówione whiskey rozglądam się od znudzenia po pomieszczeniu.>
  19. - No cóż. Zakład, to zakład. < Wyciągam odpowiednią sumę i bez wyrazu daje ją gryfce.> - Gratuluję wygranej. Znasz może dobre miejsce gdzie mógłbym się zatrzymać dopóki ocean nie zacznie funkcjonować? < Idę obok Galyi i czekam na jej odpowiedź. Po czym proponuje jej spotkanie po jej rozmowie z kapitanem, a sam udaje się w wskazane miejsce, aby sprawdzić, czy trzyma odpowiednie standardy. No chyba, że będzie nalegać na moje towarzystwo. W drodze pod wskazany adres rozglądam się po okolicy od tak dla umilenia czasu i nie dania sobie przywalić ewentualną pałką. "Wszak to port..."
  20. <Uśmiecham się na jej opór „W łóżku będziesz tak samo twarda?” Słuchałem obu pań, jak wymieniają się zdaniami.> - Chcesz poczekać i zaproponować spotkanie z swoim kapitanem, czy zostawiamy ją samopas? Czekamy, aż „wunderwaffe” księżniczek samo sobie poradzi? <Patrzę na Starlight, jak zbliża się do morza i zastanawiam się „Może ją coś trafi jeżeli, to jakaś magiczna sprawka?” Spoglądam na gryfkę.> - Stawiam 100 bitów, że coś jej się stanie, jak spróbuje dokonać magicznej interakcji z wodą. <Uśmiecham się rozbawiony wizją zlanej woda Starlight lub przypieczonej jakąś błyskawicą z wody. Obserwuje jej poczynania.>
  21. - To dopiero początek... <Spoglądam w kierunku Starlight i zwracam się do swojej towarzyszki.> -Galya. Wiem, że chcesz iść do swojego kapitana, ale właśnie zauważyłem protegowaną księżniczki Twilight. Może warto z nią porozmawiać zanim złożysz swój raport? Istnieje szansa, że przyniesiesz jakieś interesujące wieści lub przyczynisz się do rozwikłania tej zagadki. <Patrzę na gryfkę spojrzeniem, które nie toleruje sprzeciwu i kiwam głową, aby ruszyła za mną. Bez większych podchodów i ogródek podchodzę do klaczy.> -Witam ponownie panno Starlight. <Rzucam z kamienną twarzą.> Czyżby szukała pani podpowiedzi? Akurat znam kogoś, kto może udzielić pani kilka informacji. <Spoglądam na gryfkę jeżeli za mną ruszyła, a jak nie, to i tak ją wytropię, gdy przykuję uwagę protegowanej.>
  22. <Gdy gryfka musiała moją twarz ogonem, to skorzystałem z okazji i gryzę ja lekko w końcówkę ogona i uśmiecham się zawadiacko w jej kierunku.> - Póki co i tak nie mam ciekawszych zajęć… <Idąc za Galyą rozglądam się po okolicy w poszukiwaniu kompetentnych jednorożców typu tego kapitana lub wysłanników księżniczek. „Chyba rozpoznam kapitana statku, a w razie co mam swoją nową towarzyszkę.”>
  23. -Mondschein-Jäger. <Odpowiadma Galyi.> - Nie wiem kim jest ów trefniś, ale spotkałem dziś bardzo ciekawą personę na peronie. Mianowicie protegowaną księżniczki Twilight Sparkle. Może jest tu, aby rozwiązać ten problem problem skoro jest w obstawie gwardzistów… <Spoglądam na nią.> - Może warto się za nią rozejrzeć? Co to za trefniś, o którym mówiłaś?
×
×
  • Utwórz nowe...