-
Zawartość
1057 -
Rejestracja
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Pawlex
-
- Szczerze? Nie mam pojęcia dlaczego mam cię złapać - Stwierdził rozśmieszony własnymi słowami. - Wódz zakonu po prostu zlecił mi abym cię złapał. Nie powiedział po co ani dlaczego Victor zaczął zbliżać się do dziewczyny. Mimo wszystko nie pozbawił dziewczyny jej miecza świetlnego a może to zrobić bez problemu.
-
Sith nie stracił równowagi jednak fala zdołała go odepchnąć na kilka kroków. Ten jednak nie dawał za wygraną. Gdy Jedi wstał na nogi Victor złapał ją mocą i uniósł lekko w górę. Zadbał o to aby nie mogła poruszać kończynami. - Nie bądź taka szybka koleżanko. Nie dasz rady uciec przed tym kawałem metalu - Wskazał na siebie.
-
Victor złapał osobnika za nogę i przyciągnął do siebie. Następnie przygniótł go kolanem do ziemi. - Zobaczmy kto taki chowa się za tym kapturem - Powiedział zadowolony i szarpnięciem ściągnął kaptur rycerzowi.
-
Sith cisnął mocą w nogi Jedi. Wystarczy go już tylko powalić a reszta pójdzie jak spłatka.
-
- Nie ma szans Victor ruszył za uciekinierem. Biegł zadziwiająco szybko. Uruchomił swój miecz i ścinał każde drzewo które minął jednym machnięciem. Nie obawiał się że może zgubić Jedi z wzroku. Teraz już bez problemu mógł namierzyć jego aurę.
-
Mandus przyciągnął blaster dowódcy i przestrzelił mu czaszkę. Truchło rzucił na resztki droidów. Mając już z głowy drugą drużynę udał się dalej w poszukiwaniu kolejnego zagrożenia.
-
Odłamki nie wyrządzały absolutnie żadnej szkody jednakże irytowały Victora. Ten energicznie machnął ręką i wyzwolił falę mocy która zmiotła nadlatujące odłamki. - Pokaż się rycerzu! Pokaż i walcz ze mną!
-
- Halo rycerzyku! - Sith zaczął krzyczeć i machać rękoma do Jedi. Cieszył się że znalazł swój cel bez żadnych problemów.
-
Jedi wykorzystał irytację lidera. Gdy ten zaszarżował na niego Mandus użył mocy i cisnął nim o ścianę. Następnie podniósł i zaczął atakować jego umysł. - Łowcy Jedi to za mało...
-
- Wyposażony jak na łowcę Jedi przystało. Kim wy do cholery jesteście? - Krzyknął odbijając strzały blasterów. Chciał nimi trafić w lidera jednak na złość trafiały tylko w droidy.
-
Sithowi niezbyt przeszkadzało błoto w poruszaniu. Przygwizdując zaczął przemierzać dżunglę w poszukiwaniu tajemniczego Jedi. Przy okazji cały czas próbował wyczuć jego aurę.
-
Mandus zaczął ciskać błyskawicami w postać która wyglądała na dowódcę. Chciał się go pozbyć w pierwszej kolejności, najszybciej jak to możliwe.
-
Victor wstał jak gdyby nigdy nic i otworzył drzwi statku. - Dam znać jak skończę - Powiedział i wyskoczył. To wyjście o wiele bardziej mu odpowiadało.
-
- Myślisz że zdołasz zamaskować się w ciemnej stronie rycerzyku? - Powiedział do siebie i szturchnął Myle'a. - Ląduj, ten ktoś jest gdzieś w pobliżu
-
Victor zastanowił się chwilę. - No ta...w sumie nie spytałem gdzie on ma być dokładnie - Przyznał. - Wygląda na to że będę musiał wyczuć jasną stronę osobiście. Gdy już się znajdziemy na orbicie po prostu leć po planecie, ja postaram się go wykryć
-
- B-1? Nie przypominam sobie abyśmy zamawiali to gówno... Mandus włączył miecz i ochoczo ruszył na droidy. Nie pokusił się nawet aby użyć mocy by je zlikwidować.
-
Sith rozgościł się na statku. Nie mógł się doczekać aby znów zmierzyć się z Jedi.
-
- A co? Masz jakąś sprawę do załatwienia? Może zatęskniłeś za tym wczorajszym cyborgiem i jej panem? - Zapytał kierując się na lądowisko.
-
- Tak sobie myślałem czy komuś mogę się jeszcze spodobać - Odparł uśmiechnięty. Podniósł z podłogi swój poszarpany płaszcz. Już dawno zrezygnował z noszenia pancerzy czy innych osłon. Ten kawał materiału w zupełności mu wystarczył. - Dobra młody, nie pozwólmy naszemu Jedi czekać...
-
Victor przeciągnął się ospale i spojrzał za okno, wciąż leżąc. - Ci goście z WeatherNetu nie rozumieją aluzji... Sith wstał. Podszedł do lustra na ścianie które akurat było w jego pokoju. Jego ciało nie było wcale lepsze w wyglądzie niż twarz. Pierwsze co rzucało się w oczy to specjalny przezroczysty materiał który osłaniał cybernetyczne serce. Ono z kolei przez przezroczystość materiału było widoczne. Prawe żebro nie było już chronione przez skórę i mięśnie toteż one również były na widoku. Często zachaczały o ubranie. Większość kości razem z kręgosłupem zostały zamienione przez mechaniczne protezy, dzięki czemu Sith wciąż mógł się chwalić niemałą sprawnością. - Myle! - Krzyknął, chcąc aby chłopak wszedł do jego pokoju. - Jak myślisz ile jeszcze pociągnę?
-
- W takim razie witam w załodze! Myślę że twoje umiejętności na razie wystarczą. W takim razie idę się przespać. Im szybciej zaczniemy tym lepiej - Stwierdził i udał się do swojego pokoju.
-
- A potrafisz okradać innych tak aby nawet tego nie zauważyli? - Zapytał krzyżując ręce na piersi i opierając się o ścianę.
-
- My? - Zapytał ze zdziwieniem. - Wiem tylko że ja mam tam lecieć, nikt o tobie nie wspominał...
-
- Właśnie zostałem poproszony aby złapać jakiegoś Jedi na Dagobah. Nic prostszego - Skomentował.
-
Victor chciał coś powiedzieć ale się już powstrzymał. Bez słowa opuścił Krayta i udał się do swojego pokoju.