-
Zawartość
1057 -
Rejestracja
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Pawlex
-
Cybor pokręcił głową i spojrzał na towarzyszącego mu chłopaka. - Widzisz młody? To są właśnie ci dumni SIthowie wyprani z humoru! - Krzyknął po czym znów skupił uwagę na imperatorze. - Wybacz mi władco za me maniery, lecz bardzo długo nie miałem kontaktu z cywilizacją. Nazywam się Victor Hush, kiedyś Lord Sithów...dziś starszy pan...
-
Barbarzyńca zaczął przyglądać się narkotykowi. Gardził tym złem oraz tymi którzy go zażywają. To coś jest żywą obrazą. Nord zrzucił to na podłogę. - Właściwie przyszedłem tutaj do wampirów. Mam wiadomość od Lorda Harkona...
-
Victor czuł że Sith chce aby poddał się jego woli. Bezskutecznie. - Ojej, imperatorze jestem tylko biednym, starszym panem. Może bym się ukłonił jakieś...40 lat temu? Moje kości są już takie słabe, takie ekstremalne gesty nie są już dla nich - Powiedział z udawanym smutkiem, jednak uśmiech nie mógł zejść z jego twarzy, nawet mimo starań.
-
Jedi spojrzał na najprawdopodobniej nudzącą się strażniczkę. - Mówiłem że zaraz wrócę...ale troszeczkę mi czas uciekł. Wybacz...
-
- Nie nie nie. Najpierw ty się przedstaw. Zdejmij ten swój hełm, nawet takie coś jak ja nie wstydzę się pokazywać tego - Wskazał na swoją twarz.
-
- W takim razie od dzisiaj będę pamiętać że nie muszę się ograniczać - Powiedział po czym bez pożegnania opuścił mistrza. Udał się do swojej kwatery gdyż czuł coraz większe zmęczenie.
-
- Uważałem tylko aby nie uszkodzić cię za bardzo dziadku - Powiedział złośliwie. - Czy to wszystko na dzisiaj?
-
Victor dał sygnał nautolaninowi aby lepiej się nie zbliżał. Sam zaś zaczął iść w kierunku Sitha. - Czyżbyś szedł w ślady Sidiousa? - Zapytał nie uważając specjalnie na to że mówi do imperatora.
-
- Słyszałem że macie naprawdę dobrą skoome. Macie? - Zapytał przyglądając się każdemu w pomieszczeniu. Przyszedł tylko po wampiry ale w sumie czemu by nie urżnąć i ćpunów?
-
Thormak skinął głową na znak że rozumie. Wsiadł na osiodłanego konia i ruszył do miejsca zlecenia. - Wampiry....skooma. Nie wiem co jest gorsze - Powiedział do siebie.
-
- Victor. Victor Hush - Odparł będąc myślami gdzie indziej. Gdy w końcu znaleźli się pod pokojem rady Sith ostrożnie otworzył drzwi mocą.
-
Imię: Thormak Pochodzenie: Skyrim Rasa: Nord Archetyp: Barbarzyńca Wiek: 40 lat Wygląd: Historia: Urodził się na zimnej i niebezpiecznej północy Skyrim. Uczono go jak walczyć i jak przeżyć w tej niebezpiecznej krainie. Osiągając wiek męski wyruszył aby szukać przygód i bitki.
-
Victor ruszył przed siebie. Zdziwiło go to co właśnie usłyszał. - Imperator? Chyba go trochę poniosło... - Pomyślał.
-
- No nie wiem...a mogłem? - Zapytał uśmiechając się złośliwie.
-
- Postanowiłem wrócić na stare śmieci - Odpowiedział pokazując strażnikowi miecz świetlny. - Bądź tak miły i przepuść starszego pana...
-
- Jeżeli chcesz. Ale ostrzegam że nie będzie już tak fajnie jak na Huttcie i nie wiem czy zdołam cię osłonić - Powiedział i udał się do Akademii. Nie zmieniła się za bardzo przez te wszystkie lata, w przeciwieństwie do tych którzy teraz w niej urzędują.
-
- Jakiś by się pewnie znalazł... - Odparł również wstając z podłogi. - Czy to oznacza że wygrałem?
-
Mandus spojrzał na miecz. - Naprawdę musisz tego używać? Zawiodłeś mnie mistrzu - Odparł i puścił go. Ręce uniósł do góry.
-
Victor zastanowił się chwilę. Tutaj będzie musiał ograniczyć swoje żarty. - Wystarczy im tylko to że jestem Sithem. Nie mają prawa mi sie przeciwstawić...
-
- Najprawdopodobniej mogliby przekształcić świątynie Jedi na siedzibę Sithów...a raczej na pewno to zrobili. Więc wysadź mnie właśnie tam
-
Victor usiadł tam gdzie siedział podczas lotu na tą parszywą planetę. - Ciekawe jak bardzo zmienił się Coruscant pod moją nieobecność. Urodziłem się tam, walczyłem o jego wyzwolenie...a teraz wracam stary i zniszczony do rodzinnego gniazda. Jeżeli mam umrzeć to tylko tam
-
- Dzikus z ciebie...lubię to - Powiedział zadowolony. - Opowiesz mi co żeś tam narobił w drodze na Coruscant
-
- Dobra, tylko uważaj żeby dzieciaka z tego nie było... - Victor zaśmiał się i oparł o ścianę budynku.
-
- Nareszcie! - Krzyknął i podhaczył mistrza, wywracając go na ziemię. Złapał jego prawą nogę i założył mu dźwignię. Nogę mistrza ustawił na swoim barku a rękoma złapał za jego kolano. Teraz gdy użyje trochę siły może bez problemu ową nogę złamać. - Wyczułem zwątpienie w tobie mistrzu. Czyżbyś się przestraszył że naprawdę coś mi zrobiłeś?
-
- Chcesz pożegnać swoją dziewczynę. Też jest ośmiornicą? - Zapytał dając znak młodziakowi aby ruszał. Podróż może jeszcze chwilę zaczekać. Z chęcią sprawdzi co też chłopak chce załatwić.