Skocz do zawartości

Matyas Corra

Brony
  • Zawartość

    612
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez Matyas Corra

  1. /panowie, trochę... popieprzyliście, jacob, my nie jesteśmy na nowej polanie, tylko w biegu, więc może popraw post co?// 

     

    Szpieg, czy nie szpieg, zdecydowanie nie jest to normalny wilk. Proponuję się na chwilę zatrzymać, i zobaczyć jaki ma zamiar, niż *i tu powiedziałem ciszej by garrus tylko słyszał* niż żeby miał za nami iść, i wiedział, gdzie jest obóz do którego zmierzamy

  2. sprawa jest prosta, kończymy butthurty, i staramy się zrobić...uwaga....... OFICJALNY TURNIEJ RZYMSKICH GLADIATORÓW...ładnie brzmi co nie? nie? ok....ale, bob podał link parę stron wcześniej, i fajnie by było, jak każdy spróbował coś przygotować. Do dyskusji na ten temat, też zapraszam pod ten link :pinkie:

  3. Ta, trochę tego jest....zakocha...co? *zanim skończyłem zdanie, garrus zdążył już odbiec do mougrima i poprosił go o jego opowieść*

     

    /postanowiłem, że opiszę wygląd sierry, tak dla ułatwienia. Jest mniejsza odemnie, ale nieco większa od naszy   :ming: , czarna sierść, zielone oczy, zęby, które są nieco bardziej wyostrzone niż u większości wilków, przez ,,mięsną dietę", no i oczywiście na razie, bandaż na łapie/

  4. //animal, oż ty....//

    *no i zacząłem opowieść* Jak mówiłem wcześniej, wychowałem się w watasze berserkerów, sporo zna tą nazwę, ale nie wie, co tam się naprawdę dzieje. Wataha jest podzielona na 3 grupy, starszych, rządzących oraz młodzików. Starsi, to wilki, które już nie mogą walczyć, ale dalej mogą uczyć młodziki walki, rządzący to ci, którzy zasłużyli się w walce, bez względu na wiek, więc mogą to być nawet młode wilki, albo stare, ale dalej zdolne do...mordowania. A młodziki, to wszystkie, który nie miały jeszcze pozwolenia na walkę, aż do czasu. Nazwa tej 2 grupy pochodzi z prostej myśli, to oni decydują o losie całej watahy, nie starszyzna, tak naprawdę, mamy jednego wodza, który przejmuję władze po poprzednim, przez...zabicie go. Całe nasze wychowanie opiera się na prostych założeniach, by jak najlepiej zabijać. Wielu z naszych zostawało najemnikami, więc z tego słynęła wataha, najmowali naszych najlepszych, i słynęliśmy jak wataha najsilniejszych i najdroższych najemników. Aż do pewnej sytuacji. Ale po kolei. Jestem synem ostatniego władcy. Kiedy się narodziłem, mieliśmy już nowego. Kobiety w naszej watasze mają silną pozycje, bo tylko silne kobiety, rodzą silnych berserkerów, więc moja matka nie miała żadnych problemów, czy restrykcji z powodu nowego władcy. Miałem normalne wychowanie......czy raczej normalne dla nas, ćwiczenia, mordobicia podczas treningów, etc. Nowy władca uznał mnie za zagrożenie, bo byłem jednym z lepszych, więc rządzący  dostali jasny rozkaz, zabrać mnie na polowanie, i ma mi się zdarzyć wypadek....teraz jak o tym pomyśle, to trochę śmieszne, że było ich tylko 3...jak widzicie, stoję tutaj, więc domyślacie się, jak to się skończyło. Po powrocie, miałem zostać oczyszczony, ponieważ zostałem oskarżony o zabicie 3 naszych. Nie wiedziałem na czym oczyszczenie polega, więc się zgodziłem...i to był największy błąd. Oczyszczenie polegało na tym.....że miałem wybrać jednego z młodych, który jeszcze nie miał otwartych oczu..i...zabić go przez zagryzienie a następnie....nie ważne. Po tym jak usłyszałem co mam zrobić, uciekłem. Wiedziałem, że nie będę w stanie zrobić czegoś takiego. Ale przed ucieczką, poszedłem do mojego dziadka który jeszcze żył...od niego dowiedziałem co szykuje nowy władca. Chciał dołączyć do jakiejś wojny i wprowadzić zwyczaje naszy przodków, którzy zjadali zabitych wrogów, czyli tak naprawdę, cała moja rodzina też wywodzi się od kanibali. Dlatego też *wskazałem sierre* kiedy ją złapaliśmy, nie chciałem postąpić pochopnie, wierzyłem, że może się zmienić, i chyba się udało *sierra nie zwracała uwagi na to co mówiłem, tylko biegła dalej* Kiedy uciekłem, wysłano za mną pościg, wódz bał się, że robię to tylko by go obalić, tępy idiota.....zaatakowali mnie w 5, stąd ta blizna na łapie, na szczęście, tylko na tym się skńczyło. Przez kilka miesięcy unikałem czegokolwiek, jedzenie wykradałem ludziom. Nie chciałem już nigdy więcej zabijać, gdy tylko myślałem, z jakiej watahy pochodzę, robiło mi się nie dobrze. Kiedyś wpadłem na ludzi, którzy polowali, i niestety, zauważyli mnie, uciekałem, ale zostałem ranny w bok. Podczas ucieczki wpadłem na jakąś polanę, zobaczyłem ich...i resztę historii znamy. A sierra już kilka razy mówiła, nie wiem, czy będzie chciała jeszcze raz, poza tym, może lepiej spytaj się naszy, ona miała lepszy kontakt z sierra niż ja *zarumieniłem się, nie wiedziałem czemu, ale było to miłe uczucie* to tyle *uśmiechnąłem się*

  5. *nieco zdziwiło mnie zachowanie garrusa?* nasza kolej? a na co, przepraszam, ale cały czas obserwuję sierre, czy nie ma problemów z nogą

    -nie mam, skup się lepiej na bieganiu, bo zaraz w coś wyrżniesz!

    -co zrobieeeeeeeeee*po uderzeniu w drzewo na chwilę straciłem przytomność* c...co się stało?

  6. nie dostaliśmy nawet upomnienia, tylko poprosili by butelki zbierać następnym razem. Ja mam prośbę do młodszych, do kur....do cholery jasnej, jak ktoś z ochrony, organizacji, czy ktokolwiek starszy, pyta się ile macie lat, to odpowiadacie, i jak mówimy, że wam wystarczy % w obiegu krwi, to nie dyskutujcie z nami. Nie zakazujemy w pełni alkoholu, ale następne takie spotkanie z niebieskimi nie musi być tak miłe. Tak więc, dzięki wszystkim za meeta, dla mnie był super udany. Cieszę się maxy, że też miałeś ubaw dzisiaj. I tak mnie teraz trafiło, może nic nam się nie stało, dzięki temu, że panowie to też fanowie mlp, zobaczyli przypinki i nas puścili wolno. To by tłumaczyło te koniki :D

  7. ludzie, ludzie, spokój. Nie ma o co się kłócić, primo, biorąc wszystkie za i przeciw, to jest dalej tylko bajka. Secundo, nie liczy się, czy to był ksiądz czy nie, był jako postać i tyle, nie wiedzę powodu, by wykłócać się na temat, czy był księdzem, protestantem, czy nawet jedi hipsterem, był i tyle. Temat religii zawszę jest trudnym tematem do dyskusji i proponuję, byśmy już go zamknęli, i dali sobie spokój, co?

  8. *dobry jest, nad morze i spowrotem w takim czasie* Ja i sirra jesteśmy gotowi, ja mogę sobie ,,poćwiczyć" ale nie wiem, co chcę zrobić sierra

    - J..ja? co ja chce zrobić

    -no tak, przecież masz wolną wolę, nikt cię do niczego nie będzie zmuszać

    -......pierwszy raz w życiu mogę o czymś decydować.....chcę....chcę z wami trenować, by móc potem bronić tego miejsca 

    -no i fajnie*zjadłem swoją dzisiejszą porcję ziół i zwróciłem się do garrusa* garrus, twój ojciec dał mi te zioła, wiesz do czego mają mi one służyć?

  9. *hmm,  więc tak sprawa wygląda* Si....garrus, nie byłem w wojsku, ale skoro należysz do sił specjalnych, musiałeś słyszeć o watasze.... wataha berserkerów.....tam się wychowałem i stamtąd uciekłem, więc domyślasz się, że moje przeszkolenie wykracza poza zwykłe przeszkolenie zwykłego wojska. Jak by co, ja jestem gotów 

  10. *więc to jest jeden z synów mordimera, miło poznać* Sir, jak mamy się do pana zwracać, czy mamy już jakieś ustalone zadania, czy znane są mniej więcej siły wroga, i co z prośbą pańskiego ojca, by samice nie walczyły, co, jeżeli ktoś już ma wychowanie wojskowe, i czy pańskiemu ojcu udało się szczęśliwie wrócić do szamanów, sir

  11. *popatrzyłem jednym okiem na tego całego garusa, to ma być nasz trener? on jest odemnie mniejszy o połowę! no ale co zrobić, jak mus to mus*

    -Sierra

    -słucham

    -zostań, odpocznij jeszcze, ja idę ćwiczyć z tym nowym

    -ok

     *trochę zaskoczyło mnie to, że pomachała mi łapą jak odchodziłem, ale to dobrze, znaczy, że coraz lepiej czuje się u nas. Zamiast w szereg, zwróciłem się do niego* Em...sir garrus, to nie jest nasza pełna liczba, część gdzieś poszła, część zniknęła. Na razie, zostaliśmy tylko my, i sierra, ale ona nie może ćwiczyć tymczasowo sir*po tym, poszedłem, i stanąłem z mougrimem i jego panną w szeregu*

  12. *ruszyliśmy, trochę zajęło nam szukanie, ale udało się, znaleźliśmy jaskinie. Poprosiłem animal, która jest mniejsza, by odwróciła jego uwagę, kiedy ja go zaatakuje. Jak ustaliliśmy, tak też zrobiliśmy, niedźwiedź wybiegł za nią na 4 łapach, ja wskoczyłem mu na plecy, i ugryzłem kilka razy w kark. Po którymś razie w końcu padł* noooo, teraz jeszcze musimy to zanieść w pobliże kotliny *zajęło nam trochę ciągnięcie go, ale udało się. Po zjedzeniu kolacji zostało nam sporo ponad połowa, więc zostawiliśmy resztę dla innych. Poprosiłem animal by poszła spać i przygotowała się na jutro, kiedy sam miałem nadzieje znaleźć jeszcze mordimera. Nie udało się, wyruszył już w kolejną podróż. Poszedłem pod swoją skałę, sierra spokojnie leżała, gdy mnie zobaczyła, przekazała mi wiadomość od mordimera, i zioła które jej dał. Nie wiedziałem, na co one mi będą potrzebne, ale wziąłem pierwszą dawkę. Poczułem się, jak by oblała mnie zimna woda, i jednocześnie, znów, miałem wyostrzone zmysły. Nawet ucho nie chciało mi oklapnąć. Poprosiłem, by poszła już spokojnie spać, powiedziałem o niedźwiedziu jak by była głodna, i sam się położyłem. Myślałem jak to będzie, jak ich zostawimy, jak będzie na wojnie. W starej watasze często walczyłem z innymi wilkami, ale nikt tego nigdy nie nazywał wojną. Martwiłem się, co się stanie z watahą, jak samce pójdą walczyć. Podczas rozmyślań, w końcu zasnąłem, śniąc o księżycu*

  13. *co ona robi.....co tu się* WOAH...*wywaliłem się* no, no, no. Pomysłowości, to ci mała nie brakuje. Ładnie ci poszło, i dobrze robisz, że wykorzystujesz swój wzrost. No, wracamy, robi się późno, musimy jeszcze coś zjeść na kolacje...*kiedy biegliśmy spokojnie w stronę watahy, powiedziałem jeszcze jedną rzecz* radze ci nie szukać mougrima, długo nie miał swojej samicy, i coś czuje, że dziś raczej nie będą spać*uśmiechnąłem się chwytliwie*

×
×
  • Utwórz nowe...