Skocz do zawartości

Matyas Corra

Brony
  • Zawartość

    612
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez Matyas Corra

  1. *hmm, ciekawe, zastosowała dosyć fajną taktykę.....poczułem uderzenie, gdy by nie to, że spodziewałem się czegoś takiego i to, że jestem od niej sporo większy, leżał bym na łopatkach* no, piękny cios, ale dalej stoję, spróbuj mnie przewrócić

    `````````````````````````````

    *sirra podziękowała i wzięła zioła, wróciła pod skałę na której często spał ten biały wilk, i poszła spać pod nią*

  2. *patrzyłem na całą sytuację, ale byłem zadowolony. Na razie, to tylko początkowy trening, dzięki niemu nauczą się podstaw równowagi oraz w późniejszym etapie uników* no, no, gołąbeczki, nawet ładnie poszło, usiądź sobie na chwilę, teraz ty*skierowałem się w stronę animal* No, pokaż co potrafisz 

  3. *gdy dobiegliśmy, sjenna i animal lekko dyszały, mougrim też, ale to pewnie przez chorobę która go ostatnio męczyła* no dobra, zrobimy tak, sjenna  i mougrim razem, animal, ty ze mną *szyderczo się uśmiechnąłem, bo wiedziałem, że przy jej małej posturze, obawiała się, że jej się nic nie uda* spokojnie, to tylko trening. *żałowałem jedynie, że nie mogłem się pożegnać z mordim na drogę, ale trzeba zająć się nimi, jeżeli mają żyć bez samców przez dłuższy czas, dobrze, że poprosiłem sierre, by coś dla mnie zrobiła*

    `````````````````````````````````

    *sierra zjadła do końca królika, i podeszła do wilka, który rozmawiał wcześniej z tym białym i animal, która jej bardzo pomaga* Prz...przepraszam, pan ma na imię mordimer? Corra prosił, bym pożegnała się z panem na dowidzenia, powiedział, że nie mógł osobiście, bo trzeba zająć się, tu cytuje, tą bandą leni jak najszybciej, bo nie dadzą sobie rady sami, a nie chce by coś im miało grozić. Powiedział, że żałuje, że nie mógł osobiście przyjść, ale na prawdę życzy panu szczęścia w drodze, i by pan jak najszybciej wrócił. Mam mu coś przekazać?  

  4. *lekko zdenerwowany musiałem zacząć trening* no cóż, widać reszta nas olała, lub ma "ważniejsze sprawy"......dobra, no to mała rozgrzewka, 10 km biegu, wzdłuż tego strumyka*wskazałem łapą na mały strumień pomiędzy skałami*, tam zrobimy chwilę przerwy, następnie, każdy z was dobierze sobie partnera, i zrobimy małe zapasy, bez zębów, bez pazurów, zadanie: za pomocą własnego ciała, macie przewrócić partnera, następnie bieg powrotny, i tu zjemy kolacje. Gotowi? zaczynamy

    ``````````````````````````````

    *sierra widziała jak odbiegali, chciała by z nimi poćwiczyć, ale ból w łapie nie był najprzyjemniejszy, poza tym, bała się, że jeszcze jej do końca nie ufają*

  5. *mougrim odnalazł kogoś, kto mu daje szczęście, to dobrze, będzie miał do czego wracać* wierze, że jesteś wyćwiczony, ale sam mówiłeś, że żyłeś długo pod jarzmem ludzi, poza tym, na pewno znajdę nowe zastosowania dla twoich paznokietek. Dlatego proszę, zostań z nami, dzisiaj będziemy poprawiać tylko kondycję, ale od pojutrza zaczynamy normalny trening, więc wtedy możesz do nas dołączyć*uśmiechnąłem się lekko i przywitałem się z nową wilczycą*

  6. *hmm, mam być zastępcą w prowadzeniu treningu, fajnie. W końcu będę mógł zrobić coś pożytecznego z umiejętnościami zabijania, uśmiechnąłem się w duchu. Trochę ciężko nam będzie, jeżeli samice nie będą walczyć, bo nas jest w mniejszości. Postanowiłem sprawdzić skład, dopóki jacobowi odbijało...wstałem, otrzepałem się, powiedziałem szybko mordimerowi co zamierzam i stanąłem na tym samym kamieniu* Dobra, posłuchajcie. To, że mordimer będzie się ubiegać by samice nie walczyły, nie znaczy, że nie będziecie w niebezpieczeństwie, szczególnie, jak część z nas pójdzie na wojnę. Każdy kto jest gotowy niech ustawi się w szeregu pod tym kamieniem w ciągu 1 godziny. Trening rozpoczniemy już dziś *nie miałem zamiaru od razu uczyć ich rozszarpywania gardeł, ale kondycje to na pewno trzeba im poprawić* 

  7. *sierra skrzywiła się lekko, nigdy nie próbowała innego mięsa* No cóż, spróbujmy, lepsze to niż umrzeć z głodu....*spróbowała, i niestety, zwymiotowała, ale było to spowodowane, tym, że, na pusty żołądek nie powinna tyle jeść. Zostało jej 1,5 ryby, więc jadła teraz wolniej* Wiesz.....nawet dobre 

  8. *Sierra, lekko wystraszona, nie wiedziała jak pozbierać myśli* W sumie.....w sumie to nie było tak, że miliśmy watahę, odkąd pamiętam, żyłam tylko z ojcem i 2 braci. Zawsze dobrze mnie traktowali, i kiedyś zabrali mnie na 1 polowanie *przypominając sobie jak yo było, można było zauważyć u niej dreszcze*....wtedy dowiedziałam się, czym się żywimy. Nie chciałam tego, nie podobało mi się to, ale nie mieliśmy innej możliwości, w górach ciężko bywa o pokarm. Lata mijały, ja uczyłam zabijać się własny gatunek, ale nigdy się z tym nie pogodziłam. W końcu trafiliśmy na was, i zauważyłam tą małą.....byłam głodna, nie jadłam od 3 dni, teraz w sumie już od 4....kiedy ją złapałam, przyszła moja rodzina. Chcieli ją od razu zabić i pożreć, wtedy wyskoczył ten biały......mój ojciec, którego widziałam jak walczył nie raz, i wygrywał, padł po ruchu tego dużego, moi bracia też.......zranił mnie w łapę, żebym nie uciekła, ale i tak nie miałam takiego zamiaru, bo przecież *mówiąc to skuliła głowę i lekko zaskomlała* nie mam dokąd 

  9. *mordimer skończył nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć* A..ale......*no nic, powiem mu o ziołach jakie stosowaliśmy w starej watasze, zobaczymy, czy będzie mógł mi przyrządzić je tak samo, hmm, nie ma nic o zmysłach, więc na razie dam sobie z tym spokój. Poczekamy zobaczymy, na razie, wróciłem na swój ciepły kamień*

  10. *spojrzałem z lekkim pytaniem na twarzy w stronę mordimera, ale wiedziałem, że z nim lepiej nie dyskutować* też tak uważam, wam dziewczyną raczej łatwiej rozmawiać, sprawdź czy na pewno jest ostatnią z swej watahy, i czy jest szansa by ,,znormalniała"....a, ma na imię sirra jeżeli dobrze pamiętam 

  11. *trochę mnie to zaskoczyło, mordimer miał synów?* miałeś dzieci? co się z nimi stało? nie, spokojnie, to nie chodzi o to, to akurat mieliśmy już przerobione w mojej starej watasze *uśmiechnąłem się szyderczo* Chodzi mi o kilka innych spraw. Po pierwsze, opowiedział byś mi dokładnie o tych ziołach o których wspominałeś? po drugie, musimy coś z nią zrobić, albo oduczyć ją zwyczaju jedzenia swoich, albo puścić wolno, nie możemy zabić jeńca, nie jesteśmy potworami, a sam wiesz, jak może skończyć się puszczenie jej wolno. Po trzecie, ostatnio dziwnie się czuję, zmysły mi się lekko wyostrzyły, futro mi się jeży, czy to oznaki jakiejś choroby czy coś? nie chce teraz się rozchorować, szkoda by było takiej ładnej pory roku....

  12. *no, mordimer się zbliżał, będziemy mogli pogadać* Witaj, w trochę spokojniejszej atmosferze. Więc tak, to jest sirra, myślę, że warto by zobaczyć jej łapę. Nie masz się martwić co o jej plemię, już nam nie zagrażają. Chcę, też z tobą pogadać o sobie, jako że jesteś starszy, wiesz znacznie więcej. Ale najpierw zajmijmy się nią, ok?

  13. kameleon, to było rozbrajające

    ~~~~~~~~~~~~~~

    *ogrzewałem się, sierra spała. W sumie, nigdy nie patrzyłem jak dokładnie wygląda. Lekko brunatne futro, szpiczaste uszy, wyrobione pazury. Pamiętam, że miała bardzo jasne, szpiczaste zęby, pewnie od jej specjalnej diety. Zastanawiało mnie, czy uda nam się ją odzwyczaić od jej nawyków, bo jeżeli z nami nie zostanie, zginie. Albo dopadną ją inne kanibale, albo zacznie znów polować za jedzeniem, i tym razem zaatakuje ją ktoś z mniejszą wyrozumiałością. Widziałem też wavixa, który albo umierał, albo ćwiczył jakieś przedstawienie. W sumie, mało mnie już to ruszało, według mnie, choć brutalnie, miał już dawno umrzeć. Robił się coraz słabszy i nie był przydatny dla watahy...nie mógł też już latać więc nie mógł już być zwiadowcą. Wiedziałem, że ten tok myślenia mam jeszcze z starej watahy, ale nie mogłem się pozbyć uczucia, że po prostu powinienem skrócić jego cierpienie, w szybki sposób. Nic, będę dalej się grzał, zobaczymy jak to się rozwinie.*

  14. *patrzyłem w stronę watahy, widać było, że sirra też osłupiała na cały ten widok. Z jednej strony, ten nowy czołgał się po ziemi, i kaszlał krwią, z drugiej, jacob chował się przed samicą! on, który tak jak ja, wychowywał się na wojownika, chował się przed samicą, i to za mougrimem. Nie wiedziałem, czy śmiać się czy płakać..... podszedłem do mordiego, jacob cały czas za nim się kulił z położonymi uszami* Mordimerze, jak skończysz ten cały.....cyrk, to przyjdź ze mną porozmawiać. Złapałem jedną z samic, która nas zaatakowała, a myślę, że to ty lepiej nadasz się do przesłuchania niż ja. Poza tym, jest ranna, a nie jesteśmy jakimiś potworami, by wdało jej się jakieś zakażenie co nie? *uśmiechnąłem się, i powędrowałem do sirry. Poszliśmy razem w kąt, jaki sobie wcześniej znalazłem, fajne miejsce na spanie. Pod skalną półką, na którą można było się wspiąć i obejrzeć całą kotlinę, schowane przed deszczem i zbyt silnym słońcem. Kazałem na razie położyć się pod kamieniem, a jakimiś liśćmi owinąłem jej ranę, by się nie wykrwawiła podczas snu. Położyła się spać, widać że była zmęczona. Ja wspiąłem się na półkę, i grzejąc się w słońcu czekałem na rozwój wydarzeń.* 

  15. A ja też mam do ciebie kilka pytań doktorze : 

    1. jak na razie oceniasz życie w equestrii ? 

    2. czy dalej pamiętasz swoją wnuczkę ? 

    3. czy nie pomyślałeś, by poszukać galifrey, choćby kucykowego, ale jednak twojego starego? 

    4 jeżeli tak, to czy go znalazłeś? 

    5. czy spotkałeś już jakieś inne potwory z ziemii? daleków? cyber-menów (cyber-kucyków:P) lub kogoś innego?

    6. czy wygląd tardis znów się zmienił? 

    pozdrawiam cię doktorze, i dzięki, że nam tyle razy ziemie ratowałeś 

  16. - no, grzecznie powiedz co z resztą twojej watahy? 

    - nie ma reszty, to była ona....moi bracia i ojciec....a ty ich zabiłeś *można było usłyszeć żal w jej głosie, a w oczach ujrzeć łzy*

    -...przepraszam, ale chciałaś skrzywdzić kogoś z mojej ,,rodziny".....chodź ze mną....nasz szaman zajmie się twoją łapą, poza tym, i tak nic na razie z tobą nie zrobię

    *pokiwała głową, i próbowała wstać, miała lekkie problemy, ale dała radę, razem udaliśmy się w kierunku naszej watahy. zanim jeszcze poszliśmy, obejrzałem teren dookoła, czy nikt nas nie śledzi, ale nikt za nami nie szedł, więc pewnie mówiła prawdę, po drodze znaleźliśmy bećkę, i razem udaliśmy się w stronę watahy. Zastanawiałem się, czy wszyscy są cali, i co teraz zrobimy. Od pewnego czasu dziwnie się czułem, nie wiem czemu, czy to przez zmianę pór roku czy tak po prostu. Muszę pogadać jak najszybciej z mordim o tych ziołach*

  17. *bećka przeleciała koło mnie, szeptem do niej się zwróciłem* Po co tak wyleciałaś? mogłaś chwilę zaczekać...no nic..*wyskoczyłem na jednego z wilków, nie spodziewali się, że z krzaków w które uciekła samica wyskoczy 2x większy samiec. Spadając wylądowałem na plecach jednego z wilków i zębami skręciłem mu kark. Smak krwi miał dziwnie kwaśny. Następni dwaj nie byli większym problemem, widać, że po śmierci szefa nie wiedzieli co zrobić. Ostatnia była wilczyca. Złapałem ją zębami i przewróciłem na bok. Ugryzłem głęboko w łapę, aby nie mogła spróbować ucieczki.* No dobra piękna......teraz powiedz grzecznie, czemu nas zaatakowaliście, i gdzie macie obóz?

  18. *byłem bardzo zmęczony noszeniem mordiego, więc nie widziałem całej sytuacji. Po tym jak część przyszła i opowiedziała co się stało, nie potrafiłem znaleść bećki. Sprawdziłem czy wszscy dadzą sobie radę i pobiegłem jej szukać. Zauważyłem nie codzienną scenę. Bećka była ciągnięta na smyczy przez inną wilczycę. Ale zamiast ratować ją postanowiłem poczekać, przejść wyższymi skalnymi przejściami i dowiedzieć się, gdzie ci ,,łowcy" mają legowisko. Pokazałem tylko bećce się na chwilę, by wiedziała, że nie jest sama*

×
×
  • Utwórz nowe...