Skocz do zawartości

Matyas Corra

Brony
  • Zawartość

    612
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez Matyas Corra

  1. /padłem i nie wstaje/ 

    * Wstałem, i przywołałem armię demonów i szkieletów z tartatru, zamieniłem nas w wilkołaki z skrzydłami i laserami w oczach. Wszyscy polecieliśmy w stronę wschodnich i zrobiliśmy masakrę. Impra potem trwała 4 dni, aż w końcu świat wziął i jebną.. i żyli nie długo i w kawałkach. The End*

  2. * wstałem, ale ledwo co potrafiłem się utrzymać, cały we krwi, z kilkoma głębokimi ranami starałem się utrzymać przytomność * ni...nie mam czasu n...na wyjaśnienia....jacob....za...zabierz go, pomog..ę ci * mówienie szło mi gorzej niż się spodziewałem, krew ściekała mi do oczu, ale widziałem na tyle, by zobaczyć jak lejla zabiera jacoba z jaskini. * p..posłuchaj, zabierz go do watahy, ja muszę im pomóc * to był mój limit, po wypowiedzeniu tych słów, padłem. Ziemia jeszcze nigdy nie była tak miękka *

  3. *hmm, szybki jest nie ma z nim żartów* 15 lat wojska i popełnia podstawowy błąd *zgiąłem się, i odepchnąłem go z całej siły tylnymi łapami. Wstałem, przednia łapa mnie nie bolała, ugryzł w miejsce blizny, ale krwawiła i to całkiem mocno. Zdążył się już pozbierać z ziemi... obaj rzuciliśmy się sobie do gardeł, pazury, kły, wszystko było dozwolone, przez dobre 10 minut ciężko było zauważyć kto wygrywa kto przegrywa. Po tym czasie na chwilę stanęliśmy spokojnie. Miałem pogryziony pysk, nie miałem kawałka ucha, z szyi ściekała mi krew. Jacob też nie był cały, miał nadgryziony kawałek pyska, jedna łapa ciągle wisiała mu w powietrzu, z jego karku też ściekały stróżki krwi* No, dziadziusiu, jesteś lepszy niż myślałem.

    /odmienia się Corra, corrę, etc. nie corrego :rainderp:

  4. J..jacob......uspokój się * nie podoba mi się to, w podobny szał wpadali wojownicy z mojego klanu. Wystawiani na ciężkie próby, i spijający dużą ilość krwi z swoich przeciwników.....czyżby i jego dopadł taki szał? * uspokój się, nie chcę ci zrobić krzywdy.... Ej ty *zwróciłem się do żołnierza * masz lecieć wesprzeć garrusa, ja się zajmę resztą * kurw......gdyby przyszła chociaż połowa z naszej watahy, było by lepiej * To jak jacob, załatwimy to pokojowo, czy tak jak miało być już dawno? Chcesz zobaczyć który z nas jest silniejszy prawda? w takim razie * uszy miałem napięte, oba na sztorc * chodź wilczku   

  5. /ludzie, trochę ogarniajcie sytuacje, co? nie możemy w 4 kontrolować wszystkiego/

    *ja i jeszcze 1 z żołnierzy poszliśmy prosto na jaskinie, zobaczyłem dużą ilość wilków, około 10. Rosie mówiła, że ma być tylko 2* ok....jest ich nieco więcej, posłuchaj, robimy tak, ja wskakuje na nich, i postaram się zabić chociaż 2 zanim spostrzegą, co się dzieje, kiedy już skupią na mnie swoją uwagę, wyskoczysz ty, i też zabijesz tylu ilu się da, prawdopodobnie uda nam się ich wszystkich pokonać, nim zdążą coś zrobić, gotowy? no to ruszamy. *jak powiedziałem tak też zrobiłem. Gdy wskoczyłem w grupę wilków, udało mi się jednego przewrócić i skręcić mu kark zębami. Następnie, rzuciłem się na najbliższego, ugryzłem go w pysk, gdy ten spróbował się wyrwać, spora część jego twarzy została mi w zębach. Padł na ziemie, i ruszał się jeszcze przez chwilę zanim przestał. Kiedy reszta spostrzegła co robię, ruszyli na mnie. W tym momencie wyskoczył żołnierz, i sam załatwił 3, o wiele szybciej i sprawniej niż ja. Reszta odwróciła się w jego stronę, wykorzystałem to i zagryzłem kolejnego. Zostało ich 4. W dwójkę, daliśmy sobie spokojnie radę* No, jesteś o wiele lepszy niż myślałem, teraz idziemy do środka *po wejściu zobaczyłem rosie i jakąś inną walczące* co tu się dzieje?

  6. -hmm, też prawda....ale dywersja i tak się przyda, żeby jacob nie zwrócił na siebie uwagi, wezmę jednego z waszych i ruszymy od frontu, rosie, wolisz iść po cichu czy z nami? reszta pójdzie od tyłu, i tak jak mówiłeś, zdejmiecie ich po kolei...bez świadków...a potem garrus, idziesz spać, to rozkaz * lekki uśmiech na mojej twarzy wskazywał na to, że teraz żartowałem*

     

  7. - Dobra, nie masz im ufać, tylko mi. Robimy tak, wykorzystamy rosie na zwiad, poleć tam, i zobacz mniej więcej co to jest, obóz, jaskinia, etc. ilu ich jest, mniej więcej, co tam robią, wy *zwróciłem się do oddziału garrusa* wy 2 idziecie za mną od jednej strony, wasza 2 wraz z garrusem idzie za rosie, zaatakujecie od tyłu. Ja poprowadzę główny szturm i skupię ich uwagę na sobie, wasze zadanie jako oddziału specjalnego jest proste : wejść, dowiedzieć się ile można o wrogu, zabrać jacoba, ograniczyć liczbę strat do minimum, i wycofać się. Kiedy to się uda, reszta oddziału ma też się wycofać, ja skupię wroga na sobie, i kiedy już wszyscy się wycofają, rosie, masz mnie o tym poinformować, wtedy ja też się wycofam, proste? no, to działamy *powiedziałem, i wydałem rozkaz do wymarszu*

     

    /nie ma mnie cały dzień jak by co/

  8. - posłuchajcie, oboje, teraz ma być spokój, nie chcę przez wasze spory stracić przyjaciela. Poza tym, przydacie się obaj, sytuacja wygląda tak: sierra potwierdziła, że zapach tej krwi należy do jacoba, prawdopodobnie został uprowadzony, jeżeli tak się stało, to znaczy, że przeciwników było co najmniej z 3-4 i wzięli go z zaskoczenia, inaczej łatwo by im nie poszło, i był by co najmniej 1 trup. Wezwałem wsparcie, bo mam pewien pomysł, prawdopodobnie nie spodziewają się ataku z zaskoczenia, jeżeli garrus pozwolisz, przejmę tymczasowe dowództwo i wprowadzę plan w życie....i przydacie mi się do niego oboje, rozumiecie to?

  9. *Sierra była lekko zdezorientowana całą sytuacją, ale pamiętała o swoim zadaniu*

    - zgodnie z rozkazem, poszliśmy z Corrą, aby szukać tego całego jacoba, efekt był taki, że nie znaleźliśmy, ale za to sporą ilość krwi, która...pachniała jak on, to znaczy, że to była jego krew, ale jego nie było nigdzie w pobliżu. Corra poprosił o pomoc, ponieważ uważa, że jeżeli ktoś powalił i zranił jacoba, na pewno nie był sam, ani nie był też sam, możliwe, że wpadliśmy na oddział wroga....tak to nazywacie prawda? nie ważne, liczy się to, że on potrzebuje wsparcia i wysłał mnie z tą prośbą

  10. *zaskoczyła mnie lekko reakcja garrusa, ale nie byłem zaskoczony* Sierra, chodź, musimy ruszać za jacobem

    -ok

    *pobiegliśmy. Długo nam to nie zajęło, jakieś 2 godzinki, zanim znaleźliśmy jakieś poszlaki* 

    -Zatrzymaj się

    - co?

    - zobacz, ślady krwi...wybacz, ze spytam, ale długo żywiłaś się na wilczym mięsie, powinnaś rozpoznać zapach wilka po jego krwi, prawda?

    - teoretycznie...tak * Sierra pochyliła się i powąchała krew* To zapach tego za którym idziemy, myślisz, że coś się stało? 

    - pewnie tak, zobacz, krew ciągnie się dalej, pójdę za nim, ty wróć do watahy, i powiedz garrusowi, że jacoba porwano, niech mi przyśle jakieś wsparcie, bo nie wiem ilu może być napastników, ok?

    - ok * Sierra machnęła głową na potwierdzenie i ruszyła, ja zdążyłem jeszcze tylko wykrzyknąć* Ej! I uważaj na siebie! 

×
×
  • Utwórz nowe...