Skocz do zawartości

Dźwięk jednoczy (Panda Hippis&Generalek)


PlagueOverlord

Recommended Posts

Leddy

 

Spędziłaś spokojnie te kilka miesięcy w Ponyville. Przez ten czas spotykałaś się z swoją nianią, którą poszłaś za nią, kiedy miałaś szesnaście lat. Na swoje życie zarabiałaś jako opiekunka dla dzieci. Miałaś wszystko co dla takiej młodej klaczy potrzeby oprócz jednego miłości. Po chwili przypomniałaś o tym, że Pinkie Pie poprosiła Cię, żebyś zagrała na jednej z jej imprezek w dziś wieczorem. Miałaś jeszcze dużo czasu dla siebie, zanim się to zacznie.

 

Resonance

 

Kilka miesięcy temu przeprowadziłeś wraz ze swoim krukiem się do Ponyville, opuszczając swoją rodzinę jednorożców, którzy przez twój wygląd i tym, że jesteś pegazem uważali, że zawiodłeś ich, również środowisko Canterlotu nie było po twojej stronie, oprócz grupy pegazów, którzy chodzili z tobą do oddzielnej klasy. Zacząłeś się przyzwyczajać do tego miejsca, bowiem było ono spokojnym i tolerancyjnym miejscem w Equestrii. Siedziałeś w swojej posiadłości, kiedy ktoś zapukał do drzwi i podsunął list pod nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 57
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Zastrzygłem uszami, słysząc pukanie do drzwi. Zmęczone ciało zachęcało, by zignorować rytmiczne uderzenia, jednakże jakaś tam uprzejmość nakazywało otwarcie gościowi lub gościom. Leżałem chwilę niezdecydowany, napawając się bezwładnym leżeniem grzbietem na sofie. Westchnąłem cicho. Czego znowu chcą ode mnie? Mieszkałem tu już kilka miesięcy, ale specjalnie zażyłych znajomości nie zawiązałem. I raczej nie zawiążę. Społeczeństwo zbyt opiera się na komunikacji werbalnej.

Przewróciłem się na brzuch i spod przymkniętych powiek spojrzałem w kierunku klatki Squawktalka. Kruk siedział sobie spokojnie w klatce, popijając w śmieszny sposób wodę z podajnika. Co dziwne, pukanie nie rozbrzmiało ponownie. Uniosłem w charakterystyczny sposób brew. Rzadko kuce poprzestają na jednej serii. Czyżbym miał jednak mieć spokój?

Wygiąłem głowę w górę i wyciągnąłem szyję, rozprostowując zleżałe kości. Moment później stałem na ziemi, rozciągając resztę ciała. W końcu leniwie ruszyłem do drzwi.

Podszedłem do wejścia. Ledwo co podniosłem kopyto do klamki, ciągle wyginając szyję, gdy dostrzegłem na ziemi karteczkę, wsuniętą przez dolną szparę u drzwi. Czyżby o to chodziło. Zmrużyłem oczy w grymasie. Znowu jakieś durne, dziecinne żarty?! Przez chwilę miałem ochotę podrzeć kawałek papieru na... no cóż, mniejsze kawałki papieru. Mimo wszystko jednak spojrzałem na jej zawartość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leżałam jeszcze w łóżku. Dopiero niedawno się obudziłam. Byłam tak bardzo zaspana, nic mi się nie chciało. Przeciągnęłam się leniwie, prostując kopyta, a przy okazji pokręciła głową tak, że aż mi w kościach strzelało. No.... I od razu lepiej. 
Jeszcze chwile poleżałam pod ciepłą kołderką, ale musiałam jednak już wstawać. Późno było... Stoczyłam się więc leniwie z łóżka, założyłam bransoletę na kopyto i powolnym, ospałym krokiem poszłam w stronę kuchni. Tam zrobiłam sobie płatki kukurydziane z mlekiem czekoladowym i zaniosłam je sobie do salonu. Włączyła telewizor i przełączyłam na kreskówki, po czym zaczęłam jeść swoje śniadanko.
Pół godziny później odniosłam miskę do kuchni i poszłam dokładnie się wykąpać. W toalecie spędziłam około 40 - 45 minut. Wreszcie wyszłam schludna i gotowa do przebrnięcia przez kolejny nudny dzień. Chociaż nie... Dzisiaj mam imprezę u Pinkie. Trzeba się przygotować, pewnie będą główną atrakcją! Szybko pobiegłam do swojego pokoju po swoją ukochaną gitarkę i powędrowałam z nią znów do pokoju z telewizorkiem. Wyciągnęłam instrument z pokrowca, potem stroik i nuty... A raczej akordy. Z niebywała prędkością, jak na mnie, nastroiłam gitarę i już mogłam zabrać się za trening, ale... Musiałam jeszcze dotachać tu piec z kablami. Ehh... Odłożyłam elektryka na fotel i znów poszłam do swojego pokoju. Ustawiłam się za głośnikiem i pchałam go tam, skąd przyszłam. Na szczęście kable były akurat na nim, więc nie musiałam się cofać. 
Wreszcie po niebywałym wysiłku i podłączeniu wszystkich kabli, mogłam zacząć trenować.

- I raz... I raz i dwa i trzy! - krzyknęłam sama do siebie, po czym uderzyłam kopytkiem w struny. Zaczęłam grać bardzo przyjemną balladę rockową. Jednak trzeba było przyznać, że nieco przesadziłam z głośnością, przez co chyba każdy w kamienicy mógł mnie usłyszeć. No trudno... Najwyżej znów dostanę ochrzan. Kucyki tu są niebywale wyrozumiałe i jeszcze nigdy nie wezwały glin. Ba! Nawet przychodziły wieczorami z dzieciakami, by posłuchać. Zapowiadał się ciekawy dzień...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Poprosiłbym was o pisanie imion waszych postaci przed opisami, wtedy będę pamiętał o ich imionach)

 

Leddy

 

Gdy się wykąpałaś, a wcześniej zjadłaś śniadanie. Na początku grania na swym instrumencie, przesadziłaś z głośnością, jednak nikt nie przyszedł, żeby sprawdzić co się dzieje, bowiem wszyscy o tej godzinie byli poza kamienicą. Zaczęłaś grać różnorakie melodie na swej elektrycznej gitarze, przez co trochę upłynęło czasu. Nie mogłaś się doczekać co tam może się zdarzyć, ba zaczęłaś się zastanawiać z jakiego powodu jest ta imprezka.

 

Resonance

 

Podniosłeś z podłogi kartkę, po czym otworzyłeś ją. Na jej było napisane, zaproszenie na przyjęcie w dziś wieczorem dużymi literami, a dokładnie o godz. 7 PM w Cukrowym Kąciku. Zacząłeś się domyślać kto mógł Ci wysłać tą kartkę. Może nie miałeś w tym miejscu wielu przyjaciół, ale też siedzieć sam w ciągle w posiadłości, też nie należał do dobrego rozwiązania na spędzenie całego dnia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Leddy Riff]

Gdy grałam na gitarze zaczęłam się zastanawiać dlaczego nikt nie schodzi, by mnie upomnieć. Może polubili tą muzykę, albo... Nikogo w tym momencie nie było w kamienicy. Skończyłam grać i odłożyłam gitarę na rozgrzany od głośnych dźwięków piec. Spojrzałam na zegar i strzeliłam facehoofa. No ta... Godziny szczytu w mieście, a ja się dziwię, że nikt się nie upomina o ciszę. Wszyscy są pewnie na zakupach, czy coś...
W sumie to ja też chyba się przejdę. Odłączyłam gitarę od głośnika, a jego samego odstawiłam pod ścianę razem z gitarą, po czym poszłam do toalety się umalować. Oczy i obszar wokół nich pomalowałam na czarno, tak samo usta. Już byłam gotowa do wyjścia. Jeszcze tylko zabrać zobaczyć czy wszystko jest powyłączane.... No tak, telewizor. Podbiegłam i go zgasiłam, po czym wyleciałam na ulicę. Dzięki Lunie, mieszkanie było na parterze! Postanowiłam, że polecę zobaczyć co u Silver. Dzisiaj chyba miała wolne... Przynajmniej tak mi ostatnio mówiła. Pędem udałam się na obrzeża Ponyville, by spotkać się ze swoją ukochaną nianią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Resonance

 

Zagwizdałbym, gdybym potrafił. Impreza? Spodziewałem się jakichś rasistowskich wyzwisk, a tu proszę - przyjęcie. Ciekawe, z jakiej okazji... Po chwili jednak się zreflektowałem. Kto normalny zaprasza na zabawę obcą osobę? Coś mi tu nie gra. Chociaż w sumie, równie dobrze tak naprawdę prezentacja jakiegoś PonyMixa lub innego badziewia, które będą próbowali mi wcisnąć. Albo po prostu akcja reklamowa tego całego Cukrowego Kącika. Kto wie?

Odłożyłem karteczkę na stolik, po czym podszedłem do klatki Squawktalka. Delikatnie i ostrożnie chwyciłem stalowe mieszkanie ptaka, po czym przełożyłem je sobie na grzbiet. Powoli ruszyłem w kierunku okna.

Po chwili Squawktalk latał sobie wokół jakiegoś drzewa za oknem, a ja odkładałem klatkę na jej dawne miejsce. Czym by tu jeszcze się zająć? Może i mi krótki lot nie zaszkodzi? Potrząsnąłem jednak głową, tłumiąc ziewnięcie. Nie, nie chce mi się.

W końcu otwarłem inne okno i wyjrzałem na zewnątrz, by popatrzeć sobie na Ponyville.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Resonance

 

Podszedłeś do okna, żeby popatrzeć na Ponyville. Miałeś z posiadłości widok na całe miasto, widziałeś kuce załatwiające swoje sprawy. Tu było całkiem spokojnie niż Canterlocie. Niebo było czyste nie było żadnej chmurki, aż by chciało się polatać.

 

Leddy Riff

 

Skierowałaś się w stronę domu, gdzie mieszka twoja ukochana niania Silver, ale wcześniej wyłączyłaś wszelakie sprzęty elektryczne. Gdy dodarłaś na miejsce, zobaczyłaś karteczkę na drzwiach.

"Jestem na zlocie opiekunek, będę za kilka dni"

Nie wiedziałaś co ze sobą zrobić przez ten czas, aż do imprezki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doleciałam na miejsce. Szczęśliwa, podeszłam do drzwi i przeczytałam kartkę. Od razu posmutniałam... Dlaczego nic mi nie powiedziała o zjeździe!? Wróci dopiero za kilka dni, no świetnie! I co ja teraz będę robić do imprezy, co? Ehh... 

Nagle do głowy wpadł mi inny, "świetny" pomysł. Pozwiedzam sobie okolicę! Jakoś nigdy nie miałam czasu na dłuższe spacerki, ale teraz... Teraz mogę sobie połazić. Pierwsze gdzie poszłam, to był rynek. Porozglądałam się, obwąchałam i obczaiłam chyba każde stanowisko, jakie tam było. Wszystko było niezłe, szkoda tylko, że kasy nie mam... No nic. Następnie swoje kroki pokierowałam na obrzeża miasteczka. Daleko przede mną zauważyłam jakieś ogrodzenie... Potem drzewa... Drzewa z jabłkami! Mniam! Powoli podchodziłam do ogrodzenia z zamiarem zerwania kilku jabłek. Chyba nikt się nie zorientuje... Ani nie będzie miał nic przeciwko, co?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Resonance

 

Odetchnąłem głęboko przez nos. W tym miasteczku było o wiele więcej pegazów niż w Canterlot. Dzisiejsze niebo to pewnie ich zasługa. Podparłem pyszczek kopytami i poobserwowałem jeszcze przez chwilę życie dookoła, kołysząc lekko ogonem. W końcu jednak zamknąłem okno. Całego dnia na oglądaniu krajobrazów przez okno przecież nie spędzę.

Ruszyłem do drzwi, biorąc w międzyczasie ze stolika i zakładając swoje charakterystyczne okulary. Squawktalk powinien wrócić dopiero za kilka godzin, a ja nie miałem nic do roboty w domu. Wyszedłem na dwór.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leddy Riff

 

Postanowiłaś przejść się po mieście w celu "zabicia czasu", widziałaś w oknach oraz na straganach dużo fajnych rzeczy, lecz niestety nie było Cię stać na żadną z nich, po czym skierowałaś swoje kroki do farmy rodziny Apple, miałaś nadzieję, że nikt Cię nie zauważy jak pobierzesz kilka jabłek z ich sadu. Na szczęście nie widziałaś nikogo w pobliżu

 

Resonance

 

Gdy poleciałeś na dwór, z powodu, że nie chciałeś siedzieć w domu przez cały dzień. Po kilku minutach latania zauważyłeś pod tobą klacz o szarej sierści oraz czarnych włosach, która podbierała jabłka z sadu rodziny Apple i je jadła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zerwałam już chyba dość jabłek. Wzięłam kilka ze sobą i usiadłam pod drzewem z zamiarem zjedzenia soczystych owoców. Jednakże zauważyłam obok cień... To z pewnością był pegaz. Spojrzałam szybko w górę i moje podejrzenia się potwierdziły! Cholera! A co jeśli on na mnie doniesie? Szybko wleciałam na drzewo i błagałam Lunę, żeby mnie nie zauważył, albo żeby chociaż nie nakablował nikomu, że tak sobie tu podjadam... Skuliłam się dla lepszego efektu, ale i tak starałam się po cichutku zjeść to jabłko! No co? Byłam strasznie głodna...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Resonance

 

Klacz chyba mnie dostrzegła, bo błyskawicznie zniknęła w listowiu drzewa. Złodziejka? Zapewne. W Ponyville nie ma raczej żebraków czy bezdomnych, których nie stać byłoby na jedzenie. Wpatrywałem się jeszcze przez chwilę między gałęzie, ale jej nie zauważyłem. Gonić jej nie zamierzałem, a wołać za nią z wiadomych przyczyn nie mogłem.

Spojrzałem ostatni raz z wyższością na drzewo, w liściach którego klacz się ukryła. Jako szlachcic gardziłem złodziejami. Kupno paru jabłek chyba nie kosztowało majątku? Nikomu jednak nie zamierzałem o tym donosić - raz, że mimo wszystko parę jabłek to nie majątek i dwa - "rozmowa" z właścicielami trwałaby zbyt długo, a ja nie miałem ochoty tracić czasu na głupią złodziejkę.

Przestałem na moment machać skrzydłami i pozwoliłem sobie na chwilę spadania, po czym wyprostowałem lot i wzniosłem się. Każdy pegaz lubi wykonywać czasem drobne akrobacje, a ja do wyjątków nie należałem. Leciałem powoli, bez pośpiechu, myśląc, co by tu robić do wieczora.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Panda poprosiłbym Cię o pisanie imienia postaci)

 

Resonance

 

Nie interesowało Cię zachowanie klaczy podbierającej jabłka, więc poleciałeś w swoją stronę. Tym czasie wykonałeś kilka akrobacji, co bardzo lubiłeś i nie należałeś do wyjątków. Zobaczyłeś, że powoli słońce zachodzi ustępując miejscu nocy. Nie miałeś żadnego pomysłu, żeby spędzić pozostały czas. Miałeś wolne skrzydło, co zrobić do tego czasu.

 

Leddy Riff

 

Pegaz, który leciał nad tobą, chyba zignorował Cię i poleciał w swoją stronę. Po chwili go już nie było. Zjadłaś jabłko już spokojnie. Nie chciałaś jednak kusić losu, żeby ktoś inny nie zauważył Cię jedzącą jabłka. Popatrzyłaś, że słońce powoli, ale już odstępuje miejsca na niebie księżycowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Resonance

 

Spoglądałem przez chwilę spod zmrużonych powiek w stronę zachodzącego słońca, zmieniającego kolor z oślepiająco białego na pomarańczowy. Oczywiście, okulary tłumiły nieco światła i to dzięki nim mogłem w ogóle patrzeć. Siódma powinna być już wkrótce. Odwróciłem głowę, po czym machnąłem mocniej skrzydłami, zawracając ku miasteczku. Nie mam tu nic do roboty. Nawet nie wiem, po co w ogóle iść na całe tamto przyjęcie. Nie dogadam się z nikim z oczywistych względów, głośna muzyka mnie denerwuje, mistrzem parkietu nie jestem... Nie ma powodu, bym się tam pchał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Leddy Riff]

 

Zjadłam do końca to przepyszne jabłko i powoli zeszłam z drzewa. Spokojnie się rozejrzałam dookoła i spojrzałam w górę. Słońce już zachodziło... Fajnie. Mam wracać po ciemku do domu? O nieee....
Podskoczyłam i szybko zaczęłam machać skrzydłami. Po chwili już "stałam" w powietrzu. Postanowiłam, że polecę do domu, bo w sumie... Co innego mogę jeszcze zrobić? Ruszyłam w stronę mojego przytulnego mieszkanka. W połowie drogi przypomniało mi się, że mam koncert u Pinkie! Przyspieszyłam więc, by zabrać potrzebny sprzęt i iść do Cukrowego Kącika. Obym zdążyła, obym zdążyła... 
 

Edytowano przez Panda Hippis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

(Sorry, że tak długo musieliście czekać, ale wiecie musiałem skończyć sprawy ze studiami oraz nie miałem pomysłu na odpis)

 

Leddy Riff

 

Zaczęłaś szybko biec, żeby zdążyć do domu po potrzebny sprzęt. Zabrałaś swoją gitarę oraz swój sprzęt nagłaśniający i szybko pobiegłaś do Cukrowego Kącika, mając nadzieję, że zdążysz.

 

Resonance

 

Zacząłeś się zastanawiać czy w ogóle pójść na tą imprezę, czułeś że nie pasowałbyś tam. Gdy tak sobie leciałeś zobaczyłeś, że przy fontannie siedzi samotna i płacząca pegazica o kolorze szarym z czarnymi włosami. Na chwilę zwróciła wzrok na Ciebie, po czym opuściła głowę z powrotem w dół.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Resonance

 

Spojrzałem litościwie na płaczącą klacz przy fontannie. Największym grzechem ogiera było sprawić, by klacz płakała. Machnąłem mocniej skrzydłami w kierunku przeciwnym do lotu, błyskawicznie hamując i opadając powoli ku ziemi. Cóż, właśnie popełniałem głupstwo. Lata nauki dworskiej etykiety dawały o sobie znać. Może i nie nauczono mnie, jak powinienem zachować w takiej sytuacji, ale przekazano mi, nie, obudzono szacunek do płci przeciwnej. A ten właśnie szacunek nie pozwalał mi od tak sobie odlecieć. Wylądowałem z gracją na ziemi, po czym szybkim szarpnięciem zerwałem z oczu okulary. Ubrania zakładałem jedynie na specjalne okazje, dlatego już ulepszyłem swój wizjer, łącząc sznurkiem zauszniki, dzięki czemu mogłem go sobie swobodnie zawiesić na szyi. Złożyłem skrzydła wzdłuż ciała w swobodnej pozycji.

Postąpiłem krok naprzód, po czym od razu zatrzymałem się. Nie przemyślałem zbytnio sytuacji. W końcu, co miałem zrobić? Spytać się, co się stało? Szeptać słówka pocieszenia? Społeczeństwie nie było miejsca dla takich jak ja.

Mimo wszystko, winien byłem coś zrobić. Nie tylko dlatego, że już wylądowałem i nie mogłem uciec. Dlatego też, że ta klacz płakała. A moim obowiązkiem było jej pocieszenie. Ponownie ruszyłem, unosząc równocześnie prawe skrzydło i rozpościerając je pod kątem do ziemi. Okryłem nim pegaz niczym płaszczem, spoglądając na nią spod lekko przymkniętych powiek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Wbiegłam do domu. Szybko się rozejrzałam i już wiedziałam co zrobię. Gitarę razem z kablami chwyciłam do pyszczka, a wzmacniacz położyłam sobie na grzbiet. 

- O cholera, jakie to ciężkie - jęknęłam, po czym w tępię natychmiastowym... Znaczy w najszybszym tępię na jaki mogłam sobie pozwolić z wielkim, ciężkim pudłem na plecach, opuściłam mieszkanie i ruszyła w kierunku Cukrowego Kącika. 

Jeszcze chyba miałam czas, jednak nie zwalniałam tępa i z wielkim bólem szłam w kierunku budynku, jednocześnie obmyślając repertuar na dzisiejszą noc. Właściwie ciekawe kto tam będzie... Ale znając Pinkie to chyba prawie całe Ponyville! 
Stanęłam wreszcie przed docelowymi drzwiami i nacisnęłam klamkę od razu zamykając oczy, by nie dostać światłowstrętu na dobry początek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Resonance

 

Podleciałeś do niej, okrywając swym skrzydłem. Rozmawialiście przez dłuższą chwilę, po czym podała Ci białą tabletkę, która pozwoliła Ci przemówić. Dowiedziałeś się, że klacz była twoją dawną koleżanką z klasy, która się zmieniła od dawna. Wyznała Ci, że się jej podobałeś od dawna, ale nie miała odwagi tego powiedzieć, aż do dzisiejszego dnia. Postanowiłeś ją zabrać do Cukrowego Kącika, żeby z Nią spędzić czas. Po jakimś czasie doszliście do miejsca i wchodząc, poraziło was światło, które było w środku. Ujrzałeś kilkanaście kuców i klaczy oraz szarą pegazicę, którą spotkałeś podczas twojego lotu.

 

Leddy Riff

 

Wzięłaś szybko swój sprzęt i pobiegłaś również szybko do Cukrowego Kącika, mając nadzieję, że zdążysz na imprezkę. Po kilku minutach dobiegłaś do miejsca swego celu i naciskając klamkę weszłaś do środka. Ujrzałaś co było dziwne mniejszą ilość kucyków niż na pozostałych imprezkach robionych przez Nią. Pokazała Ci, gdzie możesz rozstawić swój sprzęt, mówiąc, że za pół godziny będziesz grać. Miałaś na razie czas dla siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uff... Czyli jeszcze miałam wieeele czasu. A ja się głupia spieszyłam... 
Podeszłam na miejsce, gdzie mogłam rozstawić sprzęt i zdjąć ten balast z grzbietu. Oooo... Na Lunę! Co za ulga. Położyłam gitarę na stojak i zaczęłam podpinać różne kable do odpowiednich otworów. Gdy już wszystko było według mnie podłączone, zmniejszyłam moc wzmacniacza, wyciszyłam wszystko prawie na maxa i uderzyłam struny gitary. Niby wszystko OK, ale jednak nie... To nie brzmiało dobrze. Spojrzałam za wielkie, czarne pudło... Wtyczka od niego była niepodłączona. W tym momencie miałam dylemat. Bałam się, że jak podłączę to całe oświetlenie na imprezie pieprz... ekhem... zepsuje się. Na razie pozostawiłam kabelek na ziemi. Usiadłam z gitarą pod ścianą i szukałam odpowiednich piosenek do zagrania. Na pewno będą ze dwie ballady. Niech zakochani też mają coś z tego wieczoru. A potem pojadą same dobre nuty!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podeszłeś do klaczy, okrywając ją skrzydłem, spojrzała na Ciebie z lekkim uśmiechem i wtulając się w twoje ciało
Zamrugałem oczami, zdziwiony. Nie spodziewałem się takiej reakcji. W końcu była płakała, uśmiech był nieco nie na miejscu.
Trochę obniżyła głowę jak zobaczyła reakcję twoich oczu na jej uśmiech, który pojawił się po płaczu. Czułeś gdzieś w środku, że coś was łączy, lecz nie wiedziałeś co dokładnie.
Więź... Lotnicy muszą trzymać się razem. Pocałowałem ją w czoło i pogłaskałem ją po głowie w geście pocieszenia.
Zarumieniła się, gdy ją pocałowałeś. Spojrzała na Ciebie, otworzyła usta, gdyż chciała coś powiedzieć, lecz jedynie co usłyszałeś to ciszę, którą ty znałeś zbyt dobrze
Nie... To niemożliwe. Niemożliwe. Po prostu nie wie, co powiedzieć. Po prostu NIE WIE. Nie może nie potrafić! Uniosłem drugie, wolno zwisające do tej pory skrzydło i nie puszczając klaczy, szybkim ruchem nakreśliłem eleganckie litery w warstwie ziemi. Resonance. Pisać za pomocą skrzydła nauczyłem się w szkole. Nie mogłem inaczej się przedstawiać.
Odwzajemniła skrzydłem twoje otulenie, po czym jak poznała twoje imię, na ziemi zapisała swoje imię Silence Wind, po czym napisała czy umiesz migowy
Nie, nie, nie, nie, nie! Nie mogłem uwierzyć. Już dawno zapomniałem, jak to jest móc skorzystać z głosu. Nie brakowało mi tego. Wiązało się to jednak z pewnego rodzaju satysfakcją i... dumą? Nigdy jeszcze nie spotkałem innego niemego, co dawało mi coś w rodzaju poczucia, że jestem wyjątkowym. Pokręciłem głową, odpowiadając na pytanie klaczy. Ta cała duma nigdy nie pozwoliła mi się nauczyć. Nie, wolałem tkwić we własnej ignorancji, ciesząc się, że świat nie może znaleźć ścieżki, by się ze mną porozumieć.
Spojrzała na Ciebie oczami, mówiącymi, że mogłaby Cię nauczyć, jeżeli możesz. Zobaczyłeś w jej oczach, nadzieję że się zgodzisz na to.
Nie... ja... Nie chcę... Czy przed chwilą nie płakała? Więc dlaczego nagle skupiła się na mnie? Można było powiedzieć, że zachłystłem tą rozmową bez słów. Większość swojego życia przeżyłem w zasadzie bez komunikacji. Bez konieczności powiedzenia światu czegoś. Dlatego tego teraz nie wiedziałem jak odpowiedzieć. Kiwnąłem niepewnie głową, nie rozumiejąc, co się dzieje.
Ucieszyła się, gdy się zgodziłeś, za pomocą skrzydeł pokazywała Ci różne gesty, które później zapisywała na ziemi co oznaczały. Po chwili napisała na niej czy chciałbyś być szczęśliwy, bowiem ona zna sposób jak to uczynić.
Co...? Jak...? Gdzie...? Brakowało tylko, żebym się ze zdziwieniem podrapał skrzydłem po głowie. Co tu się, do cholery, dzieje? Najpierw podleciałem do płaczącej klaczy, chcąc ją pocieszyć, a chwilę potem ona uczy mnie języka migowego? Proszę? Może odwraca myśli od jakiegoś tematu... Nie wiem! Nie rozumiem! Mimo wszystko, kiwnąłem powoli głową, odpowiadając na pytanie wykreślone w piasku.
Ujrzałeś, że z małej torebki, którą zauważyłeś przed chwilą wyjęła białą tabletkę, małą, żeby można ją połknąć bez popijania, napisała na piasku, że jeżeli ją weźmiesz będziesz szczęśliwy, jak kiedyś byłeś w życiu.
Nie... Natychmiast puściłem klacz i cofnąłem się gwałtownie, niemalże podświadomie powtarzając głęboko wyryty w pamięci ostrzegawczy syk węża. Kłamstwa! Jeśli istniały rzeczy, których szczerze nienawidziłem, to używki do nich należały. Obłuda! To nie szczęście! To kłamstwa!
Zobaczyła, że jej nie wierzyłeś, więc wzięła tabletkę do ust i ją połknęła. Po krótkiej chwili, otworzyła usta i tym razem wydobył się piękny i balsamiczny głos.
- To nie używka, tylko lek, który pomaga na struny głosowe - rzekła do Ciebie
Uniosłem brwi pod wpływem zaskoczenia. Okej, tego się nie spodziewałem. Spoglądałem jeszcze z nieufnością, jednocześnie składając gotowe do lotu skrzydła. To tak nie działa. Gdyby dało się od tak przywrócić głos, z pewnością to nie byłoby to takie proste. Z pewnością kuce takie jak ja by o tym wiedziały. Przecież rodzina na początku ciągle ciągnęła mnie po różnych lekarzach. Nie żeby utrata głosu musiałaby być koniecznie niewyleczalna. Tylko mój przypadek należał do tych specyficznych. To nie żadna choroba, tylko magia. Cholernie potężna magia przeznaczenia, dodajmy, na tyle silna, by zmienić księżniczkę Sparkle w alicorna. To nie działa na zasadzie "zjedz tabletkę, będzie ci lepiej". O tym zadecydował mój Uroczy Znaczek. Można byłoby rzec, że moim talentem jest milczenie.
- To nie używka, tylko lek... - powtórzyłem identycznym głosem, przekrzywiając głowę.
Posmutniała, jak usłyszała naśladowanie jej słów przez Ciebie, następnie rzekła do Ciebie. - Wiem, że wydaje się dziwne. Sama kiedyś nie wierzyłam, że to podziała, miałam takie samo zdanie o tym, ale jak spróbowałam, poczułam się jak normalna istota. Straciłam głos w wypadku, bałam się, że nigdy nie będę normalna. Jak zauważyłam Ciebie, poczułam taki sam ból, który sama nosiłam. On naprawdę działa, może krótko, ale dzięki temu czuje się normalna. Wierzę, że w głębi serca też chciałbyś do kogoś odezwać. Proszę Cię, przynajmniej spróbuj - gdy ją słyszałeś, czułeś, że mimo nieufności, którą ją obdarzyłeś, wartałoby przynajmniej spróbować.
Przygryzłem wewnętrzną stronę policzka... po czym kiwnąłem niepewnie głową.
Wyjęła z torebki tabletkę i powoli podała Ci ją
[Owinąłem ostrożnie końcówkę skrzydła wokół tabletki i delikatnie zdjąłem z kopyta klaczy. Należałem do tych niewielu pegazów, które bardziej ufały swoim skrzydłom niż innym kończynom (z wyjątkami. Ha. Ha). Podsunąłem niewielką pastylkę pod oko. I co? To miało być rozwiązanie problemu, z którym nie potrafili sobie poradzić najlepsi canterloccy lekarze? Ot, pigułka? To tak nie działa. Ogólnie branie jakichś tajemniczych leków od nieznajomej klaczy nie jest najlepszym pomysłem. Dobra, nieważne, miejmy to już za sobą. Przewróciłem oczami i połknąłem tabletkę.

Po chwili oglądania tabletki, wziąłeś ją do ust i połknąłeś. Przeszła ona przez przełyk, by dotrzeć do żołądka. Miała smak mandarynek. Po chwili poczułeś, że gardło delikatnie drga, wypełniając struny głosowe powietrzem oraz melodią. Czułeś, że ten lek naprawdę działa, że chciałeś po raz pierwszy od dawna się odezwać.
Przez chwilę jeździłem językem po podniebieniu. Nie lubiłem mandarynek. Wziąłem głęboki wdech, jak gdyby na próbę. To bezsensowne. Nie miało żadnego naukowego wyjaśnienia. Ot, bo tak?
- To tak nie działa - zamruczałem.
Uśmiechnęła się, gdy usłyszała twoje zamruczenie, podeszła i przytuliła się do Ciebie, szepnąc do ucha, że się udało.
- To bez sensu. - westchnąłem po raz pierwszy po kilkunastu latach milczenia - Bez sensu. - powtórzyłem. Kiedyś zapewne z radością przywitałbym powrót głosu, ale teraz czułem... rezygnację? Mowa, sama komunikacja przestała mi być potrzebna. Teraz ponownie mogłem z niej korzystać... Tylko po co? Dalej milczałem.
- Nie mów tak, Resonance - rzekła do Ciebie, gdy usłyszała twoje słowa. Po czym z torebki wyjęła zdjęcie, na którym byliście oboje wraz z klasą. Trochę się zmieniła od tamtego razu, bowiem miała teraz krótsze włosy i nie nosiła okularów, bardziej wyładniała, tylko nie pamiętałeś jej imienia, które Ci przedstawiła.
Nie... No chyba sobie żartujecie. Ale... żeby koleżanka z klasy? No cóż, zmieniła się. I to imię... Silence Wind? Pierwsze słyszę, a teoretycznie powinniem je kojarzyć. Tyle że to miano w pewien sposób sugerowało wieczne milczenie. Kiedyś się nieco poczytało o psychologii. Miała wypadek, do tego te nowe imię i wygląd. Jakby chciała się odciąć od tamtego życia. Lecz kim ja niby jestem, że wyciągać takie hipotezy.
- Wy-ładniałaś - wydukałem, ciągle plącząc język po naprawdę długiej przerwie.
- Dziękuję za ten komplement - odparła, lekko się rumieniąc. Jednak zauważyła, że zacząłeś wyciągać jakieś hipotezy na jej temat, spojrzała na Ciebie i rzekła. - Przed tym wypadkiem znałeś moje poprzednie imię Song Wind, byłam prawie niewidoczna w klasie, czułam się sama. Próbowałam na wiele sposób zwrócić uwagę na siebie, lecz nic nie skutkowało. Po wypadku odeszłam z klasy, zmieniając swój wygląd i imię. Przez te lata próbowałam znaleźć jakiś środek, który pomogłby przynajmniej na dzień odzyskać głos i widzię, że się udało. Bo... ja... zawsze... Cię... lubiłam - po czym odwróciła wzrok, nie wiedząc jakiej reakcji może się spodziewać.
Song Wind, to już brzmiało bardziej znajomo. Ale... wypadek? Może i była prawie niewidoczna w klasie, ale o żadnym wypadku nikt nam nigdy nie powiedział. A chyba powinien. Nauczyciel lub ktoś w tym stylu. Ale... sama? My, lotnicy przecież... Wystarczyło podejść, zagadać... "Lubiła" mnie. Nie wiem, jak można lubić osobę, która nigdy się nie odezwała, nie wyraziła własnego zdania... Chociaż, mimo wszystko, w szkole byłem o wiele bardziej "komunikatywny". Kolegom udawało się ze mną dogadać, więc może... No cóż, może i mnie lubiła. Wzruszyłem kopytami. Jednych się lubi, innych nie.
- Dlaczego... odeszłaś? My... lotnicy, musimy... trzymać się... razem.
- Bo... ja miałam wypadek, o którym... nie chcę teraz mówić. Poza tym, kto chciałby się zadawać z okularnicą - odparła smutnym głosem, zauważyłeś kilka łez, które spadały z jej oczu. I nie, nie byłam nauczycielką, tylko uczennicą. Od zawsze mi się podobałeś, ale nie miałam odwagi, by to powiedzieć, aż do teraz.
- Przecież... wiem, że byłaś... naszą koleżanką. Jedną... z nas - uniosłem skrzydło i starłem łzę pod jednym okiem. Jednakże... pomyliłem się w kwestii lubienia. Nie takiego czegoś spodziewałem - Ja... nie wiem, co powiedzieć.
- Nic nie musisz mówić, ja zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciał się ze mną spotykać - odparła Ci nadal smutnym głosem
- Nic... takiego nie powiedziałem. Jestem szczęśliwy... że spotkałem tu w końcu... znajomą osobę. Nie będę... już... samotny. - wydukałem. Musiałem przyznać, że fakt podkochiwania się we mnie był nader... za razem kłopotliwy, jak i budził we mnie swego rodzaju dumę i ciepło na sercu.
Tylko się uśmiechnęła, po czym zapytała Cię czy może gdzieś pójdziecie.
- Jeśli chcesz. Drzwi mojego domu... stoją przed tobą... otworem. - odpowiedziałem. Może i te tabletki działały i wracały mi głos, ale nie umiejętności posługiwania się nim. Cudem było to, że jeszcze poprawnie wymawiałem "r". Po chwili zastanowienia dodałem - Jest... przyjęcie w Cukrowym Kon... Kąciku. Mam zaproszenie. Decyzja naleszy, należy do ciebie.
Na twoje słowa, żeby pójść do Cukrowego Kącika na przyjęcie kiwnęła głową, po czym zbliżyła swoją głowę do twojej szyj.
- Ehm... wolisz spacer... czy lot? - zapytałem, bardziej przejmując się jej zbliżeniem do mnie, niż faktycznym pytaniem.
- Jak ci lepiej - odparła krótko.

 

Resonance

 

Zmrużyłem oczy i instynktownie odwróciłem głowę, kiedy różnokolorowe światła uderzyły w moje oczy. Właśnie dlatego nie przepadałem za takimi imprezami. Głośno, jasno jak cholera tam, gdzie gra kapela, a przy stolikach tak ciemno, że się nie widzi, czyją szklankę się bierze. Powstrzymałem chęć założenia swoich okularów, nie było sensu, oczy i tak miały się za chwilę przyzwyczaić to nierównomiernego rozłożenia blasku. Zamiast tego zmusiłem się, by powrócić pyszczkiem do poprzedniej pozycji, mimo że nie rozpieszczało to mojego zmysłu wzroku. Kilkakrotnie zamrugałem, próbując ulżyć sobie w cierpieniach i rozejrzałem się po wnętrzu cukierni, szukając wolnego stolika dla mnie i Son... Silence Wind. Po chwili dostrzegłem jeden, stojący pod ścianą i nierzucający się w oczy.

Zaprowadziłem do niego klacz i odsunąłem jej uprzejmie krzesło. Najchętniej zaproponowałbym jej coś do zjedzenia (i ewentualnie wypicia - nie wiedziałem, czy sprzedawali tutaj jakieś napoje), ale wtedy właśnie zdałem sobie sprawę z pewnej rzeczy.

- Uh... Nie wziąłem bitów z domu. To miał być... zwykły lot... dla przyjemności. - powiedziałem - Zaraz wrócę. Nie wypada, żeby to klacz... płaciła. - Miałem już zeskoczyć ze swojego krzesła, gdy przypomniałem sobie o pewnym pytaniu. - Ale najpierw... Dlaczego tam... płakałaś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leddy Riff

 

Rozstawiłaś swój sprzęt oraz przygotowałaś wszystko na swój występ. Po czym zaczęłaś się zastanawiać jakie utwory zagrać na tą imprezę, ale nie wiedziałaś z jakiej to było okazji, a organizatorki nigdzie nie widziałaś.

 

Resonance

 

Przyzwyczaiłeś się do światła i dźwięku, które znajdowały się środku. Znaleźliście miejsce pod ścianą i tam usiedliście. Gdy rzekłeś, że nie masz kasy, bowiem chciałeś tylko polatać dla przyjemności, odparła, że ona zapłaci. Poprosiła Pinkie o dwa cydry i cupcakes dla was, lecz gdy zapytałeś o powód płaczu posmutniała.

- Płakałam, ponieważ dowiedziałam się, że mój tata jest w szpitalu w ciężkim stanie - odparła Ci na to pytanie, po czym zapytała Cię, co spowodowało,że się tutaj przeprowadziłeś. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedziałam wciąż pod ścianą. Miałam już w głowie plan działania... Najpierw z grubej rury, a potem może powoli zwolnić tempo, by na końcu znów dać do pieca! O taak... Nawet wiedziałam co zagram, ale... Nie wiedziałam czy to pasuje. W końcu nawet nie wiem z jakiej to okazji, prawda? 
Rozejrzałam się szybko po sali, ale nie mogłam ujrzeć organizatorki imprezy. W pewnym momencie mignęła mi przed oczami różowa grzywa przy najbardziej oddalonym od sceny stoliku. I to takim, gdzie prawie żadne światło nie dochodzi. Szybko wstałam i podbiegłam do niej, by spytać się o okazję tegoż występu.

- Pinkie... A właściwie to co to za okazja, że nas tu wszystkich zebrałaś? Bo... W sumie nie wiem co Wam zagrać - spytałam się i czekałam na odpowiedź, spoglądając na parkę siedzącą obok. Ten ogier... Taki trochę dziwny się wydawał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Resonance

 

- A miałem jakieś inne... wyjście? W Canterlot byłem... kimś gorszym. To nie było miejsce... dla mnie. - odpowiedziałem, po czym spróbowałem cydru. No, nie zgorszy. - ... Ani... dla ciebie. - dodałem po chwili zastanowienia.

Siorpałem przez chwilę swój napój, milcząc. Nie byłem przyzwyczajony do rozmów. To znaczy, jako ich członek. Zwykle kuce myślą, że jak się nie odzywasz i gapisz w innym kierunku, to wcale nie słuchasz. Duży błąd. Ile to ja już takich "sekretów" poznałem? Wiele. Te kilkanaście lat w wiecznym milczeniu nauczyło mnie jak słyszeć i słuchać. Minus był jednak taki, że nie wiedziałem, o czym teraz rozmawiać z Silence Wind. Nie przychodziły mi do głowy żadne tematy, nic, o czym mogliśmy razem podyskutować. Zakołysałem trzymanym w kopycie kuflem, zmuszając mętną ciecz w środku do wirowania i spoglądałem do jego wnętrza, rozmyślając nad smutną prawdą.

Miała rację. Mimo chodzenia razem do klasy, mimo bycia pośród jej podobnych, mimo słynnego "trzymania się razem lotników"... Song Wind była sama.

Zawsze nieświadomie pełniłem rolę swoistego kapelana uskrzydlonych uczniów naszej szkoły. Bez przerwy powtarzałem te swoje motto, zasłyszane w jakimś nieznanym mi przedstawieniu czy inscenizacji, które równie dobrze nie musiało nawet dotyczyć kuców. Chciałem pokazać wszystkim pegazom, że brak rogów czynił ich nawet lepszym od jednorożców. To była moja mała wojna przeciwko światu. Nakręcałem jeszcze bardziej kolegów i koleżanki, nie próbując nawet zażegnać rasowego konfliktu, ale nawet go podżegając, nigdy nie używając własnych słów, jak gdyby zasłaniając się cudzymi niczym maskami. "Dla dobra ogółu".

A mała, słodka Song Wind była sama.

Z jakimś rodzajem smutku uświadamiałem sobie, że moje motto nie miało pokrycia w rzeczywistości. To było raczej hasło reklamowe. "Trzymaj się z nami i dokuczaj jednorogom - albo będziesz sam/sama". Ci "lotnicy" byli niczym innym jak bandą dzieciaków bardziej mściwych od innych. Próbowali udawać, że nie przejmują się konfliktem między rasami, a jednocześnie zaprzeczali samym sobie, odpowiadając na prowokacje czy uprzykrzając życie innym. "Zaprzeczali"? Phi. "Zaprzeczaliśmy". Potrafiłem wymienić ulubionych Wonderboltsów czy hobby członków tej zgrai. Ale co pegazami takimi jak Song Wind? Nie potrafiłem powiedzieć o nich zupełnie nic. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że z niektórymi z nich nigdy nie rozmawiałem bezpośrednio.

- Przepraszam... - szepnąłem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, jakby słowa były skierowane do mętnego płynu w kuflu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Panda, proszę Cię o pisanie imienia swej postaci przed pisaniem każdego posta)

 

Leddy Rift

 

- To niespodzianka.... - mówiła, po czym gadała o wielu rzeczy w szybkim tempie, że głowa boli. Po czym podskakiwała gdzie indziej. Miałaś jeszcze piętnaście minut do swego występu.

 

Resonance

 

- To nie twoja wina - rzekła krótko do Ciebie - ja zawsze jakoś nie lubiłam być w centrum zainteresowania, wolałam być sama w swoim świecie. Po tym wszystkim stałam się bardziej śmielsza - mówiła dalej, jednak po chwili zapytała się czy kogoś masz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...