Skocz do zawartości

[Pojedynek] [A] Zena92 vs KubaGR8


Hoffman

Zena92 vs KubaGR8  

3 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Kto popisał się większą mocą w tym pojedynku?

    • Zena92
      2
    • KubaGR8
      1


Recommended Posts

Sklepienie tej areny było podtrzymywane przez grupę filarów, ułożonych w krąg. Środek owego kręgu stanowiło centrum pomieszczenia. Każdy z filarów obłożony był kilkoma błogosławieństwami, by podczas pojedynku żaden z nich nie obrócił się w kupę pyłu. Co prawda sklepienie i tak było dodatkowo zabezpieczone, ale eksperci pouczyli mnie, że w razie zniszczenia filarów, ich odbudowa mogłaby by być kłopotliwa. A bez nich nie byłoby już tego charakterystycznego efektu.

 

Że nie wspomnę o drogich i pozłacanych wykończeniach na filarach, jak również ich bogato zdobionych podstawach. Szkoda by było je stracić. Z kolei ogromny posąg zrywającej łańcuchy chimery w centrum areny, możecie śmiało sponiewierać. Próżno szukać osób, które wypowiadałyby się o niej jakkolwiek pozytywnie. Bez wątpienia, lepiej pasowałoby tu coś innego.

 

Ściany areny przypominają rzymskie Koloseum. Są jednak w mniejszym stopniu naznaczone przez czas i ogólnie solidniejsze. Cóż, te kilkaset lat w tę czy w tamtą jednak robi różnicę. W okienkach palą się lampiony. Ich tańcujące z werwą błękitne płomienie rozświetlają co nieco. Już za chwilę mechanizm napełni szczeliny podłoża eliksirem przypominającym w swej konsystencji i barwie lawę. Nie obawiajcie się, nie sparzycie się, ani nie ucierpicie na zdrowiu w żaden inny sposób. To ma się jarzyć i podkreślać atmosferę.

 

 

food_fight_by_evil_dec0y-d7ueggd.png

 

 

Panie i panowie, już za moment rozpocznie się kolejny magiczny pojedynek! Tym razem, naprzeciw siebie staną Zena92 i KubaGR8! Jest to ich pierwszy raz pośród murów sali magicznych pojedynków, jednakże śmiem twierdzić, że widowisko jakie nam za moment zaserwują będzie godne zapamiętania. W tym starciu jedynym ograniczeniem walczących śmiałków, poza regulaminem forum i działu, jest limit postów wynoszący dwanaście postów. Dobrze go wykorzystajcie!

 

Udanej walki!

Edytowano przez Hoffman
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ciszy, na arenę weszła wysoka na 1,80 m postać, o posturze wskazującej na mężczyznę. Jego odzienie stanowił długi skórzany płaszcz koloru ciemnego brązu. Można było na nim zobaczyć kilka guzików, trzymających owy płaszcz zapięty, a po bokach w jego dolnej części po dwa guziki na stronę, służące do zamknięcia kieszeni. Przez jego prawe ramię przewieszony był czarny pas, na którego dolnej części zawieszona była dość sporych rozmiarów księga, z narysowaną na okładce gwiazdą, co stanowiło jedyną formę wizualnej dekoracji owego tomiszcza. Na pasie widać było także mniejsze zapięcia, niektóre z przypiętymi zwojami, nie okalanymi jeszcze pieczęcią, a reszta była wolna. Głowy jego nie okalało żadne nakrycie, ukazując jego ciemnobrązowe, nieco poskręcane włosy średniej długości, dosyć bladą skórę, a także prostokątne okulary, zza których biły oczy o szarych tęczówkach. Płaszcz kończył się tuż za kolanami, gdzie dalej widać kawałek jego czarnych spodni z materiału, oraz wysokie buty, również w kolorze czarnym, zachodzące na spodnie do wysokości trzeciej ćwierci łydki, po czym kończące się mankietami. Szczególną uwagę zwracało lewitujące za nim pióro o złocistej barwie, a także lekkim magicznym połysku. Poruszało się z taką samą szybkością, jak on, latając na wysokości jego głowy, głównie za nim, aby nie przeszkadzało latając przed twarzą. Wyglądał spokojnie, ale jeśliby przyjrzeć się mu z bliska, można by poznać po nim lekkie zdenerwowanie.

 

Wymaszerował prosto od bramy, na odległość jednej ćwiartki średnicy całej areny. Po tej odległości stanął w miejscu, poczynając oglądanie areny. Nie było tu raczej zbytnich przeszkód, nie licząc filarów. Dosyć prosta, jeśli chodzi o zróżnicowanie terenu walki, ale mimo wszystko i tak robiła na nim wrażenie. Dobra, starczy oględzin, pora na przygotowania do nadchodzącej wymiany zaklęć - pomyślał, po czym złapał za swoją księgę, odczepiając ją od pasa i otworzył ją, mniej-więcej w środku. Uniósł drugą rękę, do której po chwili przylewitowało pióro, a następnie zaczął pisać; szybko, lecz czytelnie, używając sobie tylko znanych znaków. Gdy skończył pisać, szybko przeleciał tekst wzrokiem, a następnie umieścił księgę na jej miejscu przy pasku. W dalszym ciągu dzierżąc w ręce swoje pióro, uniósł dłoń z piórem przed siebie, na wysokość twarzy, po czym... zaczął wykonywać w powietrzu ruchy, przypominające pisanie. I faktycznie; tam, gdzie pociągnął swoim piórem, zawisały w powietrzu złote, świecące litery. Gdy skończył "pisać", litery zbiły się w jedną świetlistą kulę, która następnie przewędrowała do jego wolnej dłoni. Jego druga dłoń przestała trzymać pióro, które zawisło w powietrzu za magiem, zresztą jak zwykle, po czym została przybliżona wewnętrzną stroną do kuli. Następnie mag rozszerzył swoje dłonie najmocniej jak potrafił, co spowodowało, że kula rozszczepiła się, tworząc wokół czarującego świetlisty krąg o promieniu dwóch metrów. Jego ostatnią akcją przed oczekiwaniem na adwersarza było cofnięcie ręki, co spowodowało, że pióro samo nakreśliło w powietrzu znak podobny do "V", który zmienił się w małą kulę i powędrował do cofniętej do tyłu ręki magusa.

- Gotów - powiedział na głos, spoglądając na przeciwległą bramę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za wrotami zaczął rozlegać się dźwięk. Z początku przytłumiony i bardzo niewyraźny. Jednak z biegiem czasu jego intensywność rosła. Był to stukot metalu o metal połączony z brzęczeniem serwomechanizmów. Po kilku sekundach brama się otworzyła a za nią stanęła postać. Człowieka przypominała jedynie z bardzo daleka. Z bliska wyglądała jak średniowieczny rycerz w czarnej jak węgiel zbroi. Lecz ona nie była zwyczajna. Stanowiła połączenie miliardów mikroskopijnych nanobotów. Można by powiedzieć że była ożywiona.

Wewnątrz niej siedział człowiek. A raczej to co kiedyś nim było. Dawno temu oddał serce pewnej kobiecie, a w zamian nie dostał nic. Zaprzedał więc swoją duszę nauce aby stworzyła z niego maszynę doskonałą. Pewnego dnia obudził się obrośnięty w całości węglową zbroją i z umiejętnością wpływania na prawa fizyki.

Stanął na arenie. Dookoła niego rozjarzyła się gorąca plazma, a podłogę dookoła niego w promieniu metra opanowały czarne nanomaszyny. Grzecznie ukłonił się przed swoim przeciwnikiem.

- Nie ma na co czekać - stwierdził elektronicznym głosem. - Zaczynamy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Hmm... - Osoba w płaszczu zbadała swego adwersarza wzrokiem, a następnie ponownie wzięła księgę i ją otworzyła, powodując przed sobą jej lewitację, lecz tym razem pisało za nią pióro. Wyrobiło się w kilkanaście sekund, po czym księga powędrowała na swoje miejsce.

- Ach, tak - powiedział, po czym odwzajemnił ukłon. - Nie każmy sobie nawzajem czekać. An garde - Ostatnie zdanie wypowiedział z charakterystycznym francuskim akcentem.

Jego następną akcją było zawieszenie kuli nad głową, oraz ponowne pochwycenie pióra. Wypisał nim przed sobą kilka wyrazów, kolejno w kolorze zielonym, czerwonym, niebieskim i białym. Wyciągnął rękę ku czerwonemu, który zmienił się w kulę o tym samym kolorze, a reszta zniknęła. Czerwoną kulę połączył z tą zawieszoną nad głową, dając pomarańcz, jednak z większą ilością czerwieni. Następnie pochwycił kulę w rękę, którą pchnął przed siebie. Po chwili lotu kula rozszczepiła się na 3 stożkowate formy, przy czym każda leciała inną drogą. Jedna miała uderzyć cel z boku, zakręcając od lewej, druga od prawej, a trzecia leciała prosto, centralnie na Cyborga. Każdy ze stożków pozostawiał za sobą stopniowo zanikający ogon, długości połowy metra, co nieco ułatwiała śledzenie toru lotu szybko poruszających się pocisków. Mag patrzył z zaciekawieniem, oczekując na reakcję swego adwersarza, oraz na prawdopodobny efekt, jaki będzie miała jego twórczość w styczności z "magią" tego, z którym walczył. Wszak znał potężniejsze teksty, ale nie wiedział, co będzie, a co nie będzie skuteczne na jego przeciwnika, więc musiał spróbować z kilkoma rodzajami znanych mu zaklęć, zanim zacznie z ciężką artylerią. Pociski były w odległości kilku metrów od jego przeciwnika, przez co mag skupił się na tym, aby zobaczyć reakcję nanorycerza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kamery wojownika działające w zakresie widzialnym wykryły pocisk z opóźnieniem około 100 ns po wystrzeleniu. Kwantowy mózg operujący na ilości atomów takiej jak w kostce cukru zastąpił jego biologicznego poprzednika podczas przemiany. Poziom zagrożenia ze strony pocisków był niewielki. Postanowił na ich drodze postawić kilka grafitowych przeszkód jedna za drugą zrobionych z węgla wyciągniętego z powietrza. Nawet jak się przebiją to zostaną zatrzymane przez plazmową tarczę.

Lecz pozostał jeszcze jeden problem. Algorytmy heurystyczne zasugerowały, że źródło mocy jego przeciwnika tkwi w księdze z którą się nie rozstawał. Wojownik postanowił rozwiązać ten problem. Wydał rozkaz swojej nanotechnologii natychmiastowej replikacji, która wykonała go w kilka milisekund. Następnie chmura czarnego pyłu poleciała w kierunku przeciwnika otaczając go szczelnie, na zewnątrz jego czerwonego okręgu, czarnym całunem blokującym całe widzialne światło dochodzące do oponenta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisarz patrzył ze spokojem, jak jego pociski rozbijają się o owe przeszkody, zaledwie je rysując. Rozbite odłamki padły powoli na ziemię, po czym zaczęły stopniowo znikać, do momentu, gdy nie było ich widać wcale. Dobrze. Czyli możemy wykluczyć pola wysysające magię, runy negujące energię magiczną, oraz bariery odbijające zaklęcia. Przynajmni... - Nie dane było mu dokończyć myśli, gdyż jego uwagę przykuła lecąca w jego stronę czarna chmura. Albo może rój? Mniejsza z tym. Obserwował, jak zostaje otoczony całunem, nieprzekraczającym jego kręgu. Egipskie ciemności przeszkodziły jego wzrokowi, jednak nie umysłowi, co byłoby w sumie niedorzeczne. Teraz w końcu miał okazję przetestować swoje zaklęcia ochronne. Tylko jakie dobrać do niego efekty? Miał ich kilkanaście, albo i więcej, a na jego adwersarza mogłoby zadziałać i nie zadziałać literalnie wszystko. Nie wyczuwam żadnego silnego źródła magii na obszarze areny, nie licząc mnie, rzecz jasna. Czyli mogę od razu wykluczyć kilka zaklęć, ale reszta dalej pozostaje. No nic, jak zadziała, to zadziała, jak nie zadziała, to mam na wszelki wypadek plan B, pomyślał, po czym złapał za swoje pióro i ponownie zaczął przed sobą pisać, szybko, lecz starannie i dokładnie. W miejscach pociągnięcia pióra powstawały niebieskie, lekko świecące litery. Gdy magowi zabrakło ręki do pisania w bok, obracał się, aż nie wypisał wokół siebie kręgu niebieskich znaków. Całość zajęła mu niecałe 10 sekund. Po zakończeniu pisania znaki zlały się w jedną okalającą go linię. Teraz napisał w wolnym miejscu znak przypominający "A", który zamienił się w małą, tym razem białą kulę, która po chwili powędrowała do ręki maga. Pchnął on rękę z kulą przed siebie, a ta wszczepiła się w niebieski okrąg, czyniąc jego barwę błękitną. Następnie mag wzniósł swoje ręce, tym samym puszczając pióro i pozwalając mu lewitować, po czym skierował je na wcześniejszy okrąg, nie zginając rąk w łokciach. Okrąg zaświecił jasnym, białym światłem, po czym wzniósł nad magiem kopułę, tuż przed nanorobotami adwersarza. Po chwili zaczął się rozszerzać wraz z kopułą, rozpychając skumulowaną nad Pisarzem chmurę nanobotów, oraz uderzając wokół powierzchni bariery wyładowaniami elektrycznymi z dużą częstotliwością. Bariera była fizyczną przeszkodą, ale także biła błyskawicami we wszystko wokół. Mag stał spokojnie, czekając na to, co ma nadejść. Jednak wprawne oko, a tym bardziej oko robota, mogło ujrzeć lekkie połyskiwanie w wewnętrznej stronie obu jego dłoni. Czyżby owy "Plan B"?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwantowy wojownik uważnie przyglądał się jak jego maszyny zostały odepchnięte polem siłowym przeciwnika. Trochę zaniepokoiły go uderzające wszędzie dookoła wyładowania. Wprawdzie wykorzystywana przez niego nanotechnologia została zaprojektowana aby wytrzymać znaczne prądy, ale nawet one nie wytrzymałyby wydzielającego się ciepła przez dłuższy czas.

Ciepło... A może by tak podgrzać nieco atmosferę?

Coś zaczęło mu świtać. Ciepło i elektromagnetyzm są potrzebne do przeprowadzenia reakcji termojądrowej. Potrzebny był mu tylko deuterek litu-6. W tym celu wysłał część jego nanozbroi na poszukiwania odpowiednich izotopów. Nanomaszyny, które pierwotnie miały odciąć dopływ światła widzialnego, aby Pisarz nie był w stanie czytać swojej księgi, postanowił spisać na straty. Połączyły się w olbrzymi solenoid zawinięty na niewidzialnym torusie wokół pola siłowego. Wyładowania elektryczne popłynęły uzwojeniem wytwarzając silne pole magnetyczne oraz dużo ciepła, które zjonizowało powietrze wewnątrz. Parę milisekund później kilka gramów deuterku litu zostało wstrzyknięte do wnętrza rozpalonego kręgu zapoczątkowując reakcję. Błysk tysięcy słońc i temperatura dwudziestu milionów stopni ogarnęły najbliższe otoczenie Pisarza.

"Ups, chyba trochę przesadziłem..."- pomyślał kwantowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarodziej spoglądał  na to szalone widowisko, zwane przez większość ludzi światłych nauką. Wiedział, że to, co się teraz święci, nie będzie dla niego niczym dobrym. Po chwili nastąpił wielki błysk, przez który nie można było zobaczyć wnętrza osłony. Gdy w końcu poziom światła zmniejszył się dostatecznie, nanorycerz widział stojącą dalej barierę, jednak maga w niej nie było. Jednakże każdy robot z czujnikami optycznymi, czy istota biologiczna, mogła zarejestrować obecność postaci całkowicie identycznej do rzekomo spalonego adwersarza, stojącej kilkanaście metrów od bariery. Stał całkowicie prosto, z zaciśniętymi pięściami. Sporadyczne połyskiwanie pióra, oraz ogólnie całego jego ciała, a także wylatujące z pięści drobne iskierki świadczyły o użyciu jakiegoś zaklęcia na samym sobie. Można by założyć teleportację, jako sposób ucieczki. Tania sztuczka, ale przynajmniej Pisarz się nie upiekł, co było teraz najważniejsze dla maga.

- To w taki sposób zaczynamy teraz "zabawę", co? - powiedział, po czym wyciągnął rękę w stronę bariery, która na raz zniknęła, pojawiając się w ręce maga, jednakże w o wiele mniejszej formie, o średnicy piętnastu centymetrów. Wziął swoje pióro wolną ręką, po czym zaczął pisać po powierzchni kulistej bariery, jednakże błyskawice w niego nie uderzały. Stawiał litery, będące koloru ciemnoniebieskiego, a gdy skończył, opasały one całą kulę w najszerszym miejscu. Pchnął on następnie ową kule przed siebie, co spowodowało jej zniknięcie. Po chwili pojawiła się ponownie, z kilkoma różnicami: Była ona o wiele większa, oraz częściowo zakopana w ziemi, przez co dało się stać wewnątrz. Po drugie, otaczała ona teraz cyborga. Nie była ona barierą defensywną, więc mogą przez nią przejść byty fizyczne, co dawało szansę osobie wewnątrz na wydostanie się. Bariera zabłyszczała kilka razy pulsującym światłem, po czym zaczęła robić to, co przedtem, z tym wyjątkiem, że teraz celem wyładowań są byty wewnątrz owej bariery. Z każdym razem, gdy z którejś strony uderzała błyskawica, zapisany na barierze tekst zaczynał na jedna sekundę świecić jaśniej. Biorąc pod uwagę tempo uderzeń, świecił się on niemal cały czas, jednakże użyte znaki nie przypominały maszynie żadnego znanego języka. Krąg, poza błyszczącym światłem, obracał się z dosyć dużą szybkością, przy okazji co jakiś czas zmieniając kąt nachylenia względem gruntu. Kolejne zaklęcie wysłane do testu. Nie jest ono słabe, jak wcześniejsze trzy pociski, jednak mag nie chciał już marnować czasu na słabe, nie wyrządzające żadnej szkody czary. Testy można przeprowadzać także z zaawansowanymi czarami i atakami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwantowy wojownik nieco zszokowany tym co przed chwilą zrobił nie zwrócił uwagi na swojego przeciwnika. Dopiero w ostatniej chwili zorientował się, że coś go otoczyło. Kamery zostały oślepione błyskawicami. Jednakże nie robiły mu krzywdy, ponieważ jego nanozbroja przewodziła prąd i działała jak piorunochron. Algorytmy heurystyczne podpowiedziały mu, że można pożytecznie tą energię wykorzystać. Jako istota mechaniczna był napędzany energią elektryczną. Miał jej kilka źródeł. Najważniejszymi z nich były baterie ogniw paliwowych tlenowo-wodorowych. Przeprowadzane do tej pory operacje bardzo zubożyły poziom paliwa. Wykorzystał więc elektryczność błyskawic do przeprowadzenia elektrolizy wody zgromadzonej w zbiornikach w celu uzupełnienia poziomu wodoru.

Po uzupełnieniu energii postanowił zastanowić się jak wybrnąć z tej sytuacji. W prawdzie mógł wyjść ze środka bez problemu, ale nie miał danych pozwalających mu ocenić co się stanie po naruszeniu świecącego kręgu. Postanowił więc nie wychodzić na razie.

"Zobaczmy jak reagujesz na bojowe środki chemiczne" - pomyślał.

Zaczął rozpylać w powietrzu chlor. Jako że bariera przepuszczała ciała materialne gaz szybko rozprzestrzenił się w całym pomieszczeniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny. Kolejny czar nie przynosił najmniejszego skutku. Zaczynało go to powoli irytować. Musi wymyślić coś, co zadziała na ten cybernetyczny organizm, oraz nie zostanie użyte przeciw niemu, to było pewne. Nagle, poczuł w powietrzu strasznie niemiły, duszny wręcz zapach. Jego pierwszą reakcją było narysowanie przed sobą kręgu za pomocą swojego chwyconego wcześniej pióra, a następnie umieszczenie go wokół głowy, ze względu na prawdopodobne zagrożenie ze strony szkodliwych gazów. To powinno zadziałać jako tymczasowa maska filtrująca szkodliwe działanie gazów, a szczególnie tych używanych w czasie Pierwszej Wojny Światowej, powinna także zneutralizować aktualnie znajdujące się w niej substancje toksyczne, czy też drażniące. Było to szybkie zaklęcie, toteż nie będzie ono trwało wiecznie, musiał myśleć. Po chwili wpadł na pomysł.

 Wypisał przed sobą za pomocą pióra kilka słów, po czym nad nimi napisał literę "A". Wszystko miało kolor błękitny. Wyciągnął wolną rękę przed siebie, powodując zniknięcie oryginalnej bariery, po czym skierował ją na wiszące w powietrzu błękitne litery. Zarówno litera "A", jak i pozostałe zlały się razem w jedną kulę koloru białego. Przestał trzymać pióro, a następnie skierował obie dłonie najpierw na kulę, po czym na boki, co spowodowało wytworzenie wokół pisarza bariery nie przepuszczającej niczego z zewnątrz, jednak przepuszczającą z zewnątrz. Wskazał obiema rękami na cyborga, przez co bariera zachowała się jak wcześniejsza: zniknęła i pojawiła się wokół robota, czyniąc go uwięzionym wewnątrz. Bariera miała średnicę dziesięciu metrów, oraz była półprzezroczysta. Pisarz skorzystał z właściwości bariery, zbierając wyprodukowany przez cyborga chlor w wnętrzu bariery, oraz zatrzymując działanie swojej maski. Uśmiechnął się lekko, po czym zajrzał do swojej książki, wertując kilka kartek i szybko czytając urywki.

- Aha, czyli tak to wygląda - powiedział, zamykając księgę i umieszczając ją na swoim miejscu. Potrafił wytworzyć ogień z powietrza, więc zrobienie tego samego z substancją chemiczną nie powinno być trudniejsze. Ponownie złapał za swoje pióro i wypisał w powietrzu następujące znaki: C2H6O, które świeciły białym światłem. Błysnęły po chwili mocnym światłem, a gdy poziom światła się ustabilizował, liter nie było. Za to we wnętrzu bariery, oprócz chloru i powietrza, znajdował się też etanol. Mag uniósł wolną rękę, w której pojawił się płomień, wielkości jego dłoni. Wysłał go w kierunku bariery. Płomyk leciał z dosyć dużą prędkością, jednak nie zbytnio szybką, aby, nie zgasł w locie. Jeśli wszystko się uda, szykuje się ładna eksplozja. O ile zebrane przez niego informacje są poprawne, chlor w połączeniu z etanolem powinien stworzyć mieszankę wybuchową.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obliczenia kwantowego wojownika nie przewidywały, że przeciwko niemu zostanie użyta jego własna broń. Nie dość, że bariera zaczęła zachowywać się jak czarna dziura uniemożliwiając mu ucieczkę, to jakimś cudem wewnątrz znalazł się cały wyprodukowany przez niego chlor zmieszany z parami etanolu. Każdy większy kwant energii mógłby rozpocząć reakcję rodnikową, która miałaby wybuchowy przebieg. Kątem kamery zaobserwował szybko zbliżające się ku niemu źródło ciepła.

- Nie doceniłem cię - rzekł.

Musiał szybko coś wymyślić. Atomowi chloru brakuje tylko jednego protonu aby stać się atomem gazu szlachetnego. A może by tak kolejna reakcja jądrowa... Tylko tym razem to nie będzie takie proste. To wymagałoby zużycia znacznej ilości przechowywanej energii. Jednak nie miał wyboru. Chociaż... był jeszcze jeden sposób, ale postanowił go zostawić na czarną godzinę.

Miał coraz mniej czasu. Przesłał energię do swoich nanobotów, które zaczęły bombardować atomy chloru protonami. Na kilka nanosekund przed wtargnięciem źródła ciepła do wnętrza bariery ilość cząsteczek chloru zmniejszyła się do poziomu niegrożącego wybuchem.

Kwantowy stanął bez ruchu. Wyraźnie brakowało mu energii. Musiał chwilę poczekać aż ogniwa zasilane ciepłem rozpadu dwutlenku plutonu-40 uzupełnią poziom energii.

Wypadałoby przeprowadzić jakiś kontratak. Nie miał mocy by zrobić to fizycznie. Tym bardziej, że otaczała go nieprzenikalna przeszkoda. Postanowił więc ostatkiem sił wyłączyć grawitację na całej arenie, przez drobną manipulację w mechanice kwantowej. Miał nadzieję, że to pokrzyżuje szyki jego przeciwnikowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mag uśmiechnął się, nie tylko z powodu usłyszenia pochwały. Jeszcze tylko chwila, drobny moment, a w końcu uda mu się w jakiś sposób ruszyć cyborga. Prawdopodobnie. Mały płomienny pocisk przedostał się przez zewnętrzną warstwę bariery, jednak wewnątrz nie zaszła żadna, najmniejsza nawet reakcja. Czyli cyborg znowu coś wykombinował. Dobrze, w tych czasach niekiedy naprawdę ciężko znaleźć dobrego przeciwnika. Tylko co teraz? Wykazuje niewrażliwość na wyładowania elektryczne, a zwykłe pociski o efekcie kinetycznym tez raczej mu dużo nie zrobią, wszak pancerz ma nie od parady. Podczas swoich przemyśleń nie zauważył momentu spadku poziomu grawitacji. Dotarło to do niego po chwili, gdy zdał sobie sprawę, że przestał czuć masę własnego ciała. Po chwili odepchnął się lekko stopami, wzlatując nieco w powietrze, jednak po chwili łagodnie hamując, ze względu na dalej występujący opór powietrza. Nie był nigdy w przestrzeni kosmicznej, tym bardziej nie przebywał w stanie nieważkości, więc nagła utrata grawitacji oraz gruntu pod nogami wprawiła go w stan dezorientacji. Dopiero po krótkim czasie jako-tako zorientował się co do swojej pozycji, oraz tego, co się właśnie wydarzyło. Aktualnie wisiał do góry nogami w powietrzu. Jego książka unosiła się swobodnie tuż obok niego, będąc trzymaną tylko przez jego pasek, tak samo luźne fragmenty ubioru. Jedynie pióro lewitowało w tej samej pozycji, cały czas kierując swoją dudkę prosto ku ziemi. Jako iż ta pozycja była dla niego wysoce niekomfortowa, zaczął machać w powietrzu swoimi kończynami w taki sposób, aby chociaż być umiejscowionym głową do góry, oraz twarzą do przeciwnika.

 

Aha. Czyli teraz ukradziono mi, albo w sumie nam, grawitację, tak? Spodziewałem się takiej akcji, gdy tylko zobaczyłem te jego zbro- nie, przestań, to nie czas na tanie, rasistowskie żarciki. Kręci mi się w głowie, a poza tym ledwo mogę się gdzieś przemieszczać. Nuhh, chyba już wiem, co trzeba zrobić. To pomyślawszy, chwycił ponownie za swoje pióro i począł pisać, jak zwykle, gdy rzucał czar bardziej złożony, niż wytworzenie płomyka z palców. Gdy skończył, co zajęło mu nieco dłużej, ze względu na brak grawitacji, napis zniknął, lecz zamiast tego wokół niego pojawiła się ledwo widoczna kula. Czar ten miał umożliwić mu poruszanie się w aktualnych warunkach i nie służył niczemu innemu, niż przemieszczaniu siebie, oraz osoby znajdującej się we wnętrzu okręgu. Mając ułatwine poruszanie się, wypisał przed sobą dwa zdania, połyskujące na niebiesko, a nad nimi znak podobny do "A", o kolorze fioletowym. Tekst i znak połączyły się w jedną kulę, która powędrowała do jego wolnej dłoni. Wystarczająca dużo czasu zmarnował na ogarnięcie braku przyciągania ziemskiego, przez co teraz nie może wyprowadzić skutecznego ataku, więc postanowił przygotować osłonę, co nie zabiera tyle czasu. Zawsze może przekształcić przygotowane zaklęcie na ofensywne, ale teraz nie ma na to czasu. Bariera wokół zaczęła migotać, miejscami stając się niemal całkowicie przezroczysta. Dalej blokowała przejście z wewnątrz, ale przy użyciu odpowiedniej ilości siły....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Półprzytomna maszyna stała w bezruchu. Jednak czerwone diody otaczające miejsca w których dawniej osadzone były oczy, a obecnie kamery, świeciły się cały czas. System musiał wyłączyć większość urządzeń, aby poziom energii ponownie wrócił do normy. Na szczęście w tym czasie Pisarz był zajęty zmaganiami z zerową grawitacją, więc nie był w stanie zaszkodzić Kwantowemu. Stopniowo podzespoły uruchamiały się jeden po drugim. Jego pozycję w przestrzeni ustalały silniczki zasilane gazem pędnym sterowane przez układ żyroskopów.

Kiedy był już w pełni sprawny, zaczął ustalać co robić dalej. Przede wszystkim musiał wydostać się ze środka rzuconej na niego bariery. Z wnętrza nie mógł skutecznie prowadzić pojedynku. Postanowił więc wykorzystać swój ukryty as w rękawie - splątanie kwantowe. Aby jednak go użyć potrzebował swoich popleczników na zewnątrz. Miał zapisany w pamięci schemat nanobota. Jego szkielet składał się z węgla w postaci grafenu, nanorurek oraz fulerenów. Przepływ prądu umożliwiały łańcuchy węglowe składające się z ułożonych naprzemiennie wiązań potrójnych i pojedynczych.

Używając odpowiedniego promieniowania elektromagnetycznego, które jako że nie ma masy spoczynkowej było w stanie wydostać się z bariery, zaczął wzbudzać atomy i odpowiednio je łączyć. Po chwili nanorobot był gotowy. Kazał mu się replikować w dużych ilościach.

Tymczasem zaczął przygotowywać się do właściwej ucieczki. Zrobił bardzo dziwną rzecz. Kazał jego starej nanotechnologii rozbieranie go atom po atomie, które natychmiast były plątane kwantowo z fotonami, które zyskiwały informacje dotyczące budowy wewnętrznej wojownika. Owe światło przechodziło przez barierę i docierało do nowych nanomaszyn, które używając tej informacji odbudowywały Kwantowego. W ciągu kilku minut znalazł się na zewnątrz.

- No kolego - powiedział cicho elektronicznym głosem. - Pora na wielki finał.

W jednej jego dłoni powoli urosła kupka silnie alfa promieniotwórczego izotopu radu-226, a w drugiej berylu-9. Po czym gwałtownie ścisnął je ze sobą. Silny strumień wysokoenergetycznych neutronów rozprzestrzenił się we wszystkich kierunkach. Żadna biologiczna forma życia nie wytrzyma długo takiej dawki korpuskularnego promieniowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bariera utraciła swoją skuteczność, więc mag nie miał potrzeby dłużej jej utrzymywać. Zabierała tylko czas, a i tak na razie się mu do niczego nie przyda. Mag nawet nie musiał wykonywać gestu, gdyż bariera zanikła samoczynnie, po zaprzestaniu utrzymywania jej poprzez energię magiczną. Na "klaśnięcie" w dłonie cyborga zareagował natychmiastowym "dopisaniem" kolejnej sentencji do swego czaru, co zajęło mu około sekundę, oraz rzuceniem czaru. Była to kolejna bariera, jednak była ona dwustronna, oraz przede wszystkim, solidna i niemal całkowicie nieprzepuszczalna, z tym, że nawet ona nie mogła całkowicie zatrzymać silnego promieniowania neutronowego, ale dawała mu czas, poprzez osłabianie fali. Widocznie migotała co chwilę, dając złudzenie ciągłego świecenia światłem o sile płomyka świecy, co mogło świadczyć między innymi o tym, iż owa bariera, oddzielająca go od adwersarza działała, i przez najbliższy krótki czas nie wyglądało na to, iż miałaby przestać.

- Skoro tak, to niech zacznie się nasz la grande finale. - Pisarz rozpoczął pisanie długiej sentencji, niemal akapitu, za pomocą swojego pióra, stawiając litery mieniące się wszystkimi kolorami w spektrum tęczy. W międzyczasie, przyczepione do jego paska zwoje samoczynnie się od niego odczepiły i oddaliły, jednocześnie rozwijając się, także ukazując swoją zawartość w postaci świecących run. Obracały się powoli, podczas gdy pisarz kończył swój tekst. Zwoje poczęły przyspieszać swój obrót, a pisarz zakończył akapit, nad nim pisząc oddzielne słowo literami w kolorze białym. Całość tekstu, wraz z odrębnym wyrazem, zaświeciła się jasnym światłem, dalej przechodzącym między wszystkimi barwami spektrum. Świecące litery były teraz nieczytelne nawet dla kogoś, kto zna wymyślny język używany przez Pisarza. Kolory powoli blakły, ustępując nieskazitelnej bieli. W końcu poziom światła nie pozwalał na zobaczenie czegokolwiek, po czym kamery cyborga na chwilę przestały rejestrować cokolwiek. Po chwili oboje wylądowali na twardym gruncie. Był to obszar o kształcie koła, rozmiaru praktycznie takiego samego, jak ich poprzednia arena, z tą różnicą, że nie zawierała posągu, kolumn, czy też ścian w stylu starożytnym. Miast tego znaleźli się w wielkim kloszu, zrobionym z... półek z różnymi księgami, zwojami i innymi dziełami pisanymi, o różnych grubościach, wzorach na okładkach, kolorach i z przeróżnymi wzorami na pieczęciach.

Mag starał się stanąć prosto, jednak mimo wszystko zatoczył się, głównie przez gwałtowny powrót grawitacji i potrzebę ponownego korzystania z mięśni, aby spokojnie utrzymywać ciężar własnego ciała, a także z powodu rzucenia ostatniego czaru. Zaklęcie było bardziej wymagające, niż przewidywał, ale przynajmniej zapewniło mu nieco przewagi, oraz dodatkowo zminimalizowało ryzyko śmierci z powodu napromieniowania.

- Mam nadzieję, że nie obrazisz się za małą zmianę otaczającego nas terenu. Po prostu nie przepadam zbytnio za promieniowaniem. Spokojnie, to tylko czasowy wymiar kieszonkowy, więc powinien zniknąć wraz z końcem walki. Albo z końcem usuwania radioaktywności na poprzedniej arenie.

W dalszym ciągu można było dostrzec latające wokół maga zwoje ze świecącymi runami. Wygląda na to, że zaklęcie nie miało na celu jedynie przeniesienie walczących na inny obszar. Jednak zarówno zaklęcie lewitacyjne, jak i bariera, która chroniła go przed efektem promieniowania zniknęły. Tak samo cyborg miał teraz przy sobie tylko swoje nanoroboty, oraz inne sprzęty i układy wchodzące w skład pancerza, tak jak na początku walki. Mag stał w miejscu, obserwując robota, oraz to, co zrobi. Nawet pomimo jego oszczędnego w manę sposobu rzucania zaklęć, stworzenie wymiaru kieszonkowego nie było najprostszą rzeczą, a na pewno bardzo... manożerną. Ale teraz przynajmniej nie potrzebuje już korzystać tylko ze swoich magicznych tekstów, gdyż w tej strefie wspomoże go nieco otoczenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwantowy się nieco zdziwił widząc, że został przeniesiony. Szybkie oględziny za pomocą precyzyjnych czujników wykazały, że jego przeciwnik obronił się przed neutronami.

Skąd on zawsze wiedział co zamierzam zrobić? - pomyślał

Wszędzie dookoła znajdowały się książki. Czyżby znajdowali się w bibliotece? W końcu walczył z Pisarzem, a tacy ludzie lubią takie miejsca. Od niechcenia sięgnął po najbliższą książkę. Była ona autorstwa Michio Kaku pod tytułem "Hiperprzestrzeń". 

- Mam pomysł - rzucił od niechcenia. - Skoro lubisz biblioteki, to co byś powiedział na hiperbibliotekę? Pozwól, że pokażę ci coś.

Znowu większość swojej energii musiał zużyć na przeprowadzenie operacji, co dość go osłabiło. Jednak niezastąpiony pluton-240 jak zwykle mu pomógł. Znaleźli się w czarnej przestrzeni. Widzieli tylko pomieszczenie w którym jeszcze przed chwilą się znajdowali. Unosiło się w powietrzu i powoli obracało. Jednak było w nim coś dziwnego. Półki z książkami się rozmazywały, a ściany przechodziły nawzajem przez siebie.  

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d7/8-cell.gif

 

- Widzisz, znajdujemy się w hiperprzestrzeni, a dokładniej w tej czterowymiarowej. Stworzyłbym coś bardziej skomplikowanego, ale nie mam niestety dość energii. To co widzisz to ta sama biblioteka, ale zamknięta w wielkim tesserakcie, czyli czterowymiarowym sześcianie. Wewnątrz może wydawać się, że wszystko jest w normie... Z resztą sam zobaczysz - powiedział swoim spokojnym, cyfrowym głosem. 

Znaleźli się z powrotem w bibliotece. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Jedna z diod na pancerzu Kwantowego zmieniła kolor na czerwony.

- Przepraszam, muszę wyjść do ubikacji, ponieważ sadza zatkała mi pory w elektrodach ogniwa paliwowego. Muszę to wyczyścić, bo to strasznie swędzi, a nie chcę tego robić publicznie, ponieważ nie jest to przyjemny widok. Aha, w przestrzeni czterowymiarowej siła obszarowych zaklęć słabnie do sześcianu odległości, zamiast do kwadratu jak jest normalnie. Tak mówię, ku przestrodze. I nie radzę iść za mną, bo tesserakt ma to do siebie że jak się po nim porusza istota trójwymiarowa to ciężko jej trafić do punktu wyjścia. Wracam za pięć minut. 

Ukłonił się i wyszedł przez jedne z drzwi znajdujących się w bibliotece.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisarz, Jakubem przez swych znajomych i bliskich zwany, według prawdy zresztą, słuchał tego, co ma do powiedzenia cyborg, także mając lekki ból oczu, spowodowany przez dziwnie wyglądającą bibliotekę i przenikające przez siebie ściany. Nie miał dużego pojęcia na temat hiperprzestrzeni, gdyż nie czytał zbytnio o fantastyce naukowej i teoriach dotyczących owego zagadnienia. Szczególną zagadką było dla niego to, w jaki sposób ów cyborg tak po prostu zmanipulował jego wymiar. W sumie mógł ten wymiar zamknąć w każdej chwili, wcześniej samemu uciekając, jednak cyborg przestałby egzystować, co jest równoznaczne z zakazanym zabijaniem oponenta. Nawet jeśli nie był pewien, czy żyje, czy jest tylko zwykłą maszyną. Miał już pomysł, jednak nie był pewien co do jego powodzenia, ale nie ma czasu na myślenie nad czymś innym. Wykonał delikatny gest ręką, zmuszając złote pióro do lewitacji przed niego i wypisania czterech zdań tajemniczym alfabetem, stawiając jasnobłękitne znaki. Pióro nie pisało tak szybko, jak on, ale nie był pewien, czy w nadprzestrzeni on sam może się swobodnie ruszać. Litery zamieniły się w strzałę, która z dużą szybkością "wleciała" w klatkę piersiową maga. Tym samym wokół niego pojawiła się jaskrawa aura, przedstawiając solidne zaklęcie magicznej zbroi. Na wszelki wypadek. W tymże samym momencie na salę wrócił walczący z nim nanocyborg. Heh, może zacznę go nazywać Iron Man. Wcale nie takie głupie. O ile się jeszcze spotkamy. Z tą myślą polecił jego złotemu przyrządowi pisarskiemu ponownie rozpocząć pracę. Tym razem znaki nie używały własnego światła, lecz je pochłaniały, pozostawiając je wiszące w powietrzu, niczym pochłaniająca światło czarna dziura. Zlały się w jedną kulę. A może płaski okrąg? Ciężko było stwierdzić. Mag poruszył się, przyjmując postawę bojową i chwytając kulę w obie ręce, jakby gotował się do rzucenia nią w cyborga. Wiedział jak ten czar zadziała w teorii, jednak wystarczyło, żeby zapomniał postawienia jednego niezbędnego wyrazu, a stworzyłby zjawisko znane jako czarna dziura. Teraz czekał na to, co zrobi cyborg, mając w głowie pewien plan, jednak niekompletny, więc potrzebował czasu, jak zresztą na wszystko. Zwoje uniosły się za niego latając w kole i czekając na swoje wykorzystanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko nadpalonym ścianom w toalecie - powiedział sam do siebie Kwantowy licząc, że sędziowie go usłyszą. - Moje ogniwa mają temperaturę pracy koło 700 stopni a dodatkowo musiałem połowę pleców rozebrać by się do nich dostać.

Droga powrotna na arenę nie była prosta. Musiał skręcić cztery razy w lewo, zejść schodami w dół, iść w prawo potem kilka pięter w górę...

- Cholerny tesserakt - mruknął. - Muszę zapamiętać, żeby nigdy nie wchodzić do czterowymiarowej bryły będąc istotą trójwymiarową.

Wszedł przez drzwi. Jednak zupełnie inne, niż te którymi wyszedł. Pisarz go zauważył i zaczął wyprawiać jakieś cuda niewidy swoim piórem, których nie przewidywały żadne znane przez niego rozwiązania równań różniczkowych. W ręku przeciwnika pojawiła się kula, która pochłaniała wszelkie promieniowanie. 

To nie wygląda dobrze.

Na szczęście miał plan.

- Rzuć we mnie! Rzuć we mnie! - krzyczał niczym dziecko, podskakując w miejscu.

Jego nanoroboty na torsie tak zmieniły kolor, że całość wyglądała jak tarcza strzelnicza. Doskonale wiedział co robić na wypadek oddania strzału.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakub spojrzał na tarcze celniczą, uśmiechając się lekko. Widocznie nawet u osoby o takich możliwościach umysłowych, jak cyborg, nie brak poczucia humoru. Może i jest geniuszem i ma zbroję z metalu, ale nie zachowuje się jak skończony snob. Jeszcze bardziej mi przypomina Iron Man'a. Za chwile okaże się, że ma tez własną korporację, kilka wersji swojego pancerza, a w niedalekiej przyszłości założy drużynę superbohaterów. Magiczny Pisarz wziął zamach, drugą rękę wystawiając przed siebie, aby ułatwić sobie celowanie, wziął poprawke na odległość, wymierzając w punkt nad cyborgiem, po czym rzucił kulę. Leciała ona po paraboli, po czym zatrzymała się na trzy metry przed Iron Man'em. Mimo tego, że Jakub bardzo chciałby trafić w tarczę, to byłaby to zwykła strata czaru. Kula zaczęła się powoli obracać wokół cyborga, zostawiając za sobą ogon, który stopniowo zanikał do momentu, gdy przekroczył długość metra, gdyż wtedy nie można go było w ogóle zobaczyć. Kula rozmnożyła się tworząc trzy inne o takim samym rozmiarze, czyli piętnaście centymetrów średnicy każda. Zajęły cztery rogi wokół cyborga, tworząc coś na wzór kwadratu, biorąc pod uwagę widok z góry, po czym zaczęły krążyć wokół robota w niesamowicie szybkim tempie, zlewając się w jeden pas. Pas, który zaczynał się zwężać w tempie nieco ponad ćwierć metra na sekundę. Nie byłoby to takie złe, gdyby nie to, że owe kule był w stanie "przepalić" każdy materiał, przez jaki przelatywały, zostawiając w nim niezłą dziurę. W tym wypadku cyborg zostałby przedzielony na pół, na wysokości początku mostka. O ile go jeszcze miał. Jeśli kule się zetkną, powinny się połączyć w jedną kulę, identyczną do tej, którą wcześniej stworzył. Powinny. Mogą też wybuchnąć albo stworzyć wspomnianą czarną dziurę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Iron Man - uśmiechnął się. - Jeszcze nikt tak o mnie nie powiedział.

Kwantowy obserwował, jak czarna kula zatrzymała się trzy metry przed nim.

Hę? - pomyślał. - Czemu to nie leci we mnie? To chyba jest kierowane...

Systemy bezpieczeństwa podniosły alarm kiedy obiekt zaczął się poruszać dookoła niego, jak księżyc wokół planety.

Jak będę chciał uciec to poleci za mną.

Wkrótce stało się coś bardzo złego. Kula rozszczepiła się i jej części otoczyły go, po czym zaczęły się przybliżać ku sobie. Z obliczeń wynikało, że zostało mu mniej niż dwanaście sekund. Na szczęście utworzyły dwuwymiarowy kwadrat zamiast trójwymiarowego tetraedru, zostawiając mu miejsce do ucieczki z góry i dołu. 

Mógłbym być jak Iron Man i odlecieć za pomocą odrzutu. Lecz kule mogą polecieć za mną. Muszę wykorzystać topologię tej przestrzeni. 

Manipulując mechaniką kwantową zamienił się chwilowo w istotę 4D po czym uniósł się w czwartym wymiarze i zniknął z pola widzenia Pisarza. Zanim kule się zderzyły pojawił się niezauważalnie kilka metrów za jego plecami. W międzyczasie w czeluściach procesorów zrodził się kolejny pomysł na uprzykrzenie życia przeciwnikowi, a przy okazji uzupełnienie energii.

- Wygląda na to, że to pomieszczenie jest zbyt zagracone celulozą. Pozwól, że się jej pozbędę.

Pstryknął mechanicznymi palcami. Wszystkie półki, książki (włącznie z tą trzymaną przez maga), panele, boazeria a nawet ubranie jego przeciwnika zamieniły się w lepki, glukozowy syrop. W pomieszczeniu pozostały jedynie gołe ściany, plastikowe przedmioty, oraz metalowe okucia regałów, klamki od drzwi i inne elementy wystroju wnętrza.

- Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać, jak naładuję sobie akumulatory.

Zaczął wsysać glukozę której poziom sięgał kolan. Rozkładał ją w temperaturze 700 stopni po czym otrzymane gazy spalał w swoich ogniwach paliwowych dostając energię elektryczną. Należy jednak pamiętać, że do spalania potrzebny jest tlen, który jest zastępowany przez dwutlenek węgla...

Edytowano przez Zena92
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisarz przewrócił oczyma, wzdychając, pełen irytacji. Czy on ma jakiekolwiek pojęcie, jak ciężko jest odtworzyć zaklęcia ochronne nałożone na jego księgę? Co prawda miał jeszcze dużo tekstów magicznych w pamięci, ale jeśli jakichś zapomni, lub będzie chciał użyć czegoś nowego, to nie będzie mógł ich sprawdzić w księdze. Pisarz ponownie machnął ręką, przywołując do siebie pióro, po czym ponownie wykonywał ruchy w powietrzu, tym razem nie pisząc, lecz zarysowując sylwetkę człowieka, z użyciem czarnych linii. Sylwetka się powiększyła, mając takie same gabaryty co on, po czym stanęła na ziemi. Przeszedł przez nią, ekwipując się w ubiór, jednak nie ten sam, co teraz został zamieniony w glukozę. W obecnym ubiorze wyglądał jak szesnastowieczny doktor plagi, wliczając w to charakterystyczną, przypominającą dziób maskę. Zawierała ona specjalne zioła i olejki, a także odrobinę magii, przez co nie było mu już straszne powietrze zatrute gazami, czy też nawet jego brak. Wzniósł nagle ręce w górę, podnosząc magicznie pozostałą glukozę, skierowaną następnie pomiędzy obracające się za nim (i wciąż nietknięte) magiczne zwoje, znikając, niczym w magicznym portalu. Słyszał charakterystyczny, robotyczny głos za swoimi plecami, więc skierował się twarzą do swego adwersarza. dalej trzymając w jednej ręce pióro.

- Prets - powiedział, następnie pisząc w powietrzu jedno słowo, świecące się na biało, podszedł do robota jeszcze bliżej.

Słowo "wsiąkło" w pióro, powodując zmianę jego wyglądu. Teraz przypominało floret z uchwytem belgijskim. Uchwyt i garda były z metalu o złotym kolorze, natomiast znajdujące się za gardą ostrze było magiczne, świecąc się na biało. Przypominało to nieco zmieniony miecz świetlny, o cieńszej klindze i płaskim, a nie okrągłym ostrzu. - En garde - pisarz przyjął postawę do fechtunku i wykonał ukłon szermierczy, kierując koniec floretu w dół, w stronę jego lewej ręki, cofając go nieco, przesuwając jego ostry koniec koniec w stronę robota, prostując przy tym ramię i podnosząc gardę floretu na wysokość swojej twarzy, ostrzem do góry, a następnie wykonując te same czynności, tyle że odwrotnie. Każdemu ruchowi floretem towarzyszyło ciche skwierczenie, prawie niesłyszalne. - Allez - Wysunął swoją prawą nogę do przodu energicznym ruchem, jednocześnie wystawiając w stronę robota ostrze floretu i dodatkowo prostując lewą nogę wraz z odchyloną do tyłu lewą ręką, a także ręką uzbrojoną. Skrócił tym samym dystans między sobą, a o wiele większym robotem na tyle, aby móc go pchnąć swoim ostrzem. A nie skończy się to dobrze przy zastosowanym wypadzie szermierczym i niezwykle dobrze tnącym ostrzu floretu, o ile cyborg czegoś nie zrobi. Pchnięcie było wymierzone w pierś robota. O ile teraz musiał działać szybko, to wcześniej dostał trochę czasu na przygotowanie się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czujniki Kwantowego momentalnie wykryły wycelowany w niego floret. Robot nie posiadał żadnych biologicznych narządów. Jego nanomaszyny zbudowane były z grafenu. Miał pewność, że byle jaki kawałek żelastwa mu nie może zaszkodzić. Jednak nie miał pewności czy ostrze nie ma jakiś ukrytych cech.

Wyjdzie, że to jakaś daedryczna "Ręka Boża" z setką buffów co wali miliard demejdża - pomyślał.

Robot miał czas dokładnie przyjrzeć się broni. Wyglądało na to, że wykonano ją z bardzo dziwnych i wytrzymałych stopów, dodatkowo zaklętych wieloma zaklęciami wzmacniającymi. Kwantowy wiedział jednak, że na pewno nie jest niezniszczalna, wobec czego postanowił zastosować swój sprawdzony manewr. Kiedy Pisarz zagłębił swój miecz w błyskawicznie upłynnione "ciało" Kwantowego (niczym T-1000), nanoboty szybko przywarły do broni, szybko oceniając jej skład chemiczny i przesyłając dane do procesora. Jednak okazało się, że rzeczywiście jest coś nie tak z tym ostrzem, ponieważ jego maszyny padały jak muchy. Algorytmy heurystyczne powiedziały, żeby lepiej nie sprawdzać wytrzymałości swojego grafenu wobec magii przeciwnika. W zamian się całkowicie zdezintegrował na niewidoczną nanotechnologię i odtworzył się w innym, niewidocznym dla Pisarza miejscu, gdzie wykorzystując uzyskaną dopiero energię zaczął szykować atak ostateczny.

Jak to go nie ruszy to nic tego nie dokona!

Edytowano przez Zena92
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Władam piórem na kilka sposobów, ale widocznie nie dane mi sprawdzenie wszystkich ruchów szermierczych, o których niedawno czytałem. A szkoda... - Na powrót zamienił swój floret w złote, zazwyczaj przy nim lewitujące pióro. Zastanawiało go między innymi to, czemu cyborg jeszcze ani razu nie skorzystał z bezpośredniej metody ataku. Spodziewał się po nim wielolufowych karabinów laserowych, czy też nawet repulsorów Tony'ego Starka. Chociaż w sumie, po przemyśleniu, bardziej pośrednie metody ataku były równie skuteczne, albo nawet i skuteczniejsze. Wróg ponownie gdzieś zniknął, co dało pisarzowi czas. Tylko co tutaj teraz począć... Dobrze, pomyślmy - co jakiś czas gdzieś znika i wraca z gotowym atakiem, ale raczej nie wie, co się dzieje na arenie. Wykorzystajmy to.

Jakub chwycił za pióro, poczynając sporządzanie odpowiedniego tekstu. Pierwsza jego część otoczyła magicznym kręgiem całość areny, po chwili znikając, a druga rozpłynęła się po podłodze, na chwilę powodując zmianę jej barwy na żółtą. Dawno nie bawił się magią ziemi, więc postanowił sprawdzić, ile ton głazów wytrzymają robociki, wchodzące w skład zbroi tego Kwantowego. Mecha nie było jeszcze w pobliżu, więc mag dodatkowo doładował swoje zaklęcie magicznej zbroi. Nie miał co robić dalej, gdyż wszystko było gotowe, więc po prostu uniósł ręce, tworząc z ziemi coś, co wyglądało jak małe siedzisko, wraz ze stolikiem. Narysował piórem w powietrzu literę "H", co sprawiło, że na owym stoliku pojawiła się... porcelanowa filiżanka z herbatą, a pod nią podstawka. Kuba usiadł na owym krześle i podniósł prostym zaklęciem telepatii filiżankę, racząc się ciepłym napojem.

- Ah, zapomniałbym... - powiedział, wcześniej odsuwając filiżankę do ust. Machnął ręką w kierunku kręgu zwojów, przywołując je do siebie, po czym nakazał, aby pióro wypisało kilka znaków, stanowiących małą poprawkę działania zwojów, po czym wrócił do popijania herbaty, w oczekiwaniu na cyber wojownika.

Czuł się pewny, więc postanowił nieco poirytować przeciwnika, w nagrodę za zniszczenie jego książki.

Edytowano przez KubaGR8
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwantowy w swojej kryjówce spokojnie dokonał wszystkich niezbędnych obliczeń i przygotowań. Z prędkością kilku TB/s przestudiował wszystkie zapisane w pamięci ebooki książek autorstwa Stephena Hawkinga i Michio Kaku. Przygotował do natychmiastowego użycia większość zmagazynowanej w nanosuperkondensatorach energii, zostawiając sobie jedynie minimalną ilość, potrzebną do podtrzymania pracy procesora. Ponieważ domyślał się, że w trakcie jego nieobecności Pisarz na pewno nie był bezczynny, postanowił przypuścić atak natychmiast po ujawnieniu się, chcąc uprzedzić i zaskoczyć oczekującego nań przeciwnika. 

Poruszanie się w kierunkach ana i kata czterowymiarowej przestrzeni nie było trudne dla niego. Robił to już wcześniej. Także samo dorobienie wyższego wymiaru do już trzech istniejących. Wystarczyło go tylko rozwinąć z niewidzialnych superstrun tworzących rzeczywistość. Najtrudniejsza była zmiana topologii całej przestrzeni. Należało tak skręcić olbrzymi tesserakt w którym znajdowała się biblioteka, aby zespolić ze sobą przeciwległe ściany. Czuł jak uchodzi z niego większość energii. Jeszcze nigdy będąc maszyną nie musiał wykonywać tak wyczerpującego wysiłku. Jednak nie dało się już tego przerwać. Nanoboty tworząc astronomiczną liczbę tunelów kwantowych ostatecznie połączyły przestrzeń ze sobą tworząc hipertorus. Jego przeciwnik racząc się ciepłym napojem nie był w stanie zauważyć, że przestrzeń w której się znajduje zaczyna się deformować w wyższym wymiarze. 

Wkrótce zobaczył bardzo dziwną rzecz. Przed nim w odległości metra siedział on sam. Widział jego plecy. Także popijał herbatkę. Pomyślał, że to jakiś trik, lub lustro. Jednak kiedy wyciągnął ku niemu rękę poczuł lekkie dotknięcie na swoich własnych plecach. Spanikowany spojrzał na boki. Z obu stron siedziało mnóstwo jego "kopii". Kiedy je dotykał, sam czuł dotknięcie z drugiej strony... 

Kwantowy wojownik, który będąc jeszcze człowiekiem był zwany Zeną opadł bezładnie z wyczerpania leżąc na właśnie stworzonym przez siebie hipertorusie gdzieś w przestrzeni 4 wymiarowej. Panowała tam absolutna ciemność, więc jedynym źródłem energii jaki mu pozostał był niezawodny pluton-240. Będzie musiał jakiś czas poczekać aż poziom energii wróci do normy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisarz założył ponownie swoją maskę na usta, kończąc picie swej herbaty, po czym sprawił, że filiżanka wraz z podstawką zniknęły, a następnie wykonał ruch ręką z góry na dół, wsuwając kamienne walce w podłoże, wcześniej z nich wstając. No cóż, najwyraźniej magię ziemii zostawię sobie na póź... rozejrzał się, spostrzegając wszędzie wokół swoje kopie, przy czym każdą widział ze strony przeciwnej do tej, w którą patrzył. Dobrze, skoro tak lubi bawić się przestrzenią i wymiarami, to już wiem, co mu zaserwuję. To pomyślawszy, przywołał do siebie zwoje, które przez chwilę lewitowały wokół pisarza, po czym się całkowicie zwinęły, wracając na swoje miejsce, nawet pomimo zmiany stroju. Złapał teraz za pióro i wypisał kilka słów, jednak nie były one tak staranne, tylko wyjątkowo niedbałe. Samo napisanie zdania zajęło mu dwa razy dłużej, niż normalnie. Gdy przestał, koślawe znaki zanikły, natomiast z przestrzenią wymiaru kieszonkowego pisarza zaczęło się dziać coś dziwnego. Nawet ukryty cyborg mógł zauważyć falowanie rejestrowanego przez niego obrazu, a w jego wypadku także przelewające się na horyzoncie kolory, a także krótkie chwile, w których kamery nie pokazywały żadnego obrazu, bądź obraz wysoce zakłócony. Nawet sam mag zaczął dostrzegać nienaturalne deformacje i przekształcenia tego, co widział. Po chwili, obraz jakby się rozpłynął, zostawiając maga i cyborga na płaszczyźnie tego samego wymiaru, tyle że teraz zniekształconego przez maga, przez co panował istny chaos. Stali na twardym gruncie, jednak teraz tylko to było pewne. Wszędzie przetaczały się kartki, zwoje, księgi, czy też nawet różnokolorowe strumienie czegoś, co wyglądało na świetlistą masę, a miejscami uderzały błyskawice, jednak te był naładowane energią magiczną, która nie współgrała dobrze z maszynami korzystającymi ze zwyczajnej energii. Przestrzeń torusa i czwarty wymiar dalej występował, ale tylko miejscami, gdyż inne połacie przestrzeni były konwencjonalne, trójwymiarowe, a jeszcze kolejne całkowicie zniekształcały przestrzeń. O ile żadne z walczących nie trafi na miejsce szczególnie silnego zakłócenia wymiaru, albo nie zostanie uderzone przez błyskawicę, to nic im się nie stanie. Mag dosłownie czuł, jak wszędzie, w różnych kierunkach szaleje energia magiczna, co trochę pomagało w stwierdzeniu, które miejsce jest w miarę bezpieczne, a które rozerwie go na części pierwsze, komórka po komórce. Teraz musiał zlokalizować adwersarza, chociażby dlatego, że musi go zabrać z tego wymiaru, nim się on całkowicie rozpadnie, bo inaczej byłoby to naruszenie zasad pojedynku, a tego nikt by nie chciał. Zebrał manę z zaklęcia rzuconego wcześniej na podłoże i wypisał na nim literę "K". Żółta energia przemieniła się w biało-niebieskiego ptaka z energii magicznej, którego wypuścił przed siebie z zadaniem znalezienia robota. Istota z czystej magii spisze się najlepiej, gdyż lepiej wyczuwa anomalie i załamania, co znacznie ułatwia unikanie ich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwantowy unosił się w czwartym wymiarze podczas ładowania swoich baterii.

Czuję się jak następnego dnia po wypiciu pół litra - przypomniał sobie dawne czasy, kiedy jeszcze był człowiekiem.

Jednak jego czujniki zaczęły wykrywać anomalie przestrzeni, które nie zostały przez niego wywołane. Jej właściwości zaczęły się zmieniać w sposób nieprzewidywalny. Momentalnie się poderwał i uruchomił swoje algorytmy heurystyczne, aby rozwiązały ten problem. Zaczęło go zalewać promieniowanie o różnych długościach. Równania różniczkowe były zbyt skomplikowane nawet jak dla jego kwantowego procesora. 

Momentalnie znowu pojawił się wewnątrz biblioteki. Nie spodziewał się tego. Nie był w stanie zinterpretować tego co się dzieje. Dookoła szalały dziwne zjawiska, których nie umiał wyjaśnić.

- Skąd on ma tyle energii?

Przyszła mu do głowy tylko jedna myśl - wszechświat w którym się teraz znajdują ulega rozpadowi. Najprawdopodobniej podzieli się na dwa wszechświaty o mniejszych ilościach wymiarów. Ewentualnie zderzyły się dwa wszechświaty równoległe w wyższym wymiarze powodując takie dziwne zjawiska. Nie chciał zostać ściśnięty do płaskiego, dwuwymiarowego rysunku podobnego do postaci z egipskich piramid. Dodatkowo zobaczył, że coś biało niebieskiego leci w jego stronę. Algorytmy uznały, że to kolejny atak Pisarza, którego obecnie nie był w stanie odeprzeć. Musiał szybko działać. Tym bardziej, że niestabilność przestrzeni zaczęła niszczyć jego konstrukcję.

- Nie mam energii!! - wrzasnął analizując stan zasobów. - Trzeba użyć teorii względności!

Wiedział że materia i energia mogą się przemieniać wzajemnie. Mógłby poświęcić część swojej masy, aby uzyskać niezbędną energię i otworzyć tunel kwantowy, którym mógłby się wycofać. Część nanorobotów wysłał na poszukiwanie bezpiecznego tunelu, który istniał tam od samego Wielkiego Wybuchu, a pozostałym wydał rozkaz anihilacji w wyniku której, mógłby uzyskać niezbędną moc. Jego ciało topniało coraz bardziej. Jednakże wszystkie lampki świeciły coraz mocniej. Skupił całą energię w punkcie wskazanym przez maszyny.

Wkrótce znalazł się w innym miejscu. Pierwszym co zwróciło jego uwagę było znaczące obniżenie jego wzrostu. Spoglądał z wysokości około piętnastu centymetrów nad ziemią. Po drugie nie czuł w ogóle dolnych partii swojego ciała. Widać mechanika kwantowa poskutkowała. 

Najbardziej zaskoczył go widok starej areny, oraz niego samego i jego przeciwnika kłaniających się sobie. 

- Nie każmy sobie nawzajem czekać. An garde - powiedział Pisarz.

Chyba cofnąłem się w czasie do samego początku pojedynku - pomyślał.

Edytowano przez Zena92
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...