Skocz do zawartości

Płonący Mrok [duosesja]


kapi

Recommended Posts

Gray Whisper siedziała w jednej z nowo wybudowanych karczm w stolicy. Canterlot od zawsze było dużym miastem, teraz jednak gdy od kilkudziesięciu lat pobliskie krainy nie zaznały wojny przekształciło się w istną zbieraninę wszystkich ras. Wszyscy ciągnęli do tego pięknego miasta - stolicy handlu, kultury, nauki i rozwoju. Tutaj toczyły się najważniejsze rozmowy dyplomatyczne, tutaj mieszkały księżniczki. Kilkanaście lat temu podzielono Canterlot na dwie części. Budynki z białego marmuru, z dachami ze zdobionego złota, kolumnami wysadzanymi kamieniami szlachetnymi, z potężnymi wieżami i bogatymi magnatami stanowiły pierwszą część. Tam oddziały straży miejskiej patrolowały ulicę ,przestępczość sięgała zera, a życie kulturowe kwitło. To w Wysokiej dzielnicy mieścił się zamek księżniczek, słynne Archiwa Canterlockie, Teatr, Opera, wspaniałe kuźnie i koszary Gwardii Królewskiej. Wszystko otoczono potężnymi murami, których pilnowali strażnicy. Zgodnie z edyktem przebywali tam jedynie przedstawiciele znamienitych Equestriańskich rodów, wspaniali rzemieślnicy i wysoko postawieni goście. Straż dokładnie sprawdzała pochodzenie i zasobność kies wchodzących tam kucy, czy innych stworzeń. Wszyscy inni, tacy jak Gray znajdywali schronienie w Niskiej dzielnicy. Była to część poza murami miasta, lub w jaskiniach w górze, na której osadzono stolicę. Straż miejska tam nie zaglądała, gnieździli się tam wszyscy nie mający pieniędzy, czy urodzenia, każdy wędrowiec, przybłęda, żebrak, złodziej, najemnik i biedak. Dzielnica ostatnimi czasy rozrosła się, sięgając nawet części starych kryształowych jaskiń pod Canterlotem. Wybudowano tam wiele karczm, gdzie wszyscy się zatrzymywali. Prawo nie obowiązywało, a raczej nie obchodziło nikogo. Jedynymi szanowanymi tam stworzeniami byli karczmarze, gdyż im pozwalano wchodzić do Wysokiej dzielnicy, a możliwość zaniesienia tam wiadomości każdemu się opłacała. Nikt więc nie zadzierał z barmanami.

 

Karczma, w której przesiadywała Gray była dość jasna. Na środku paliło się wielkie ognisko, na którym pieczono niektóre potrawy, czy nawet własne zapasy. Przy każdym stole znajdował się świecznik. Ławy były niezbyt wygodne, a stoły proste, choć duże i przede wszystkim trudne do zniszczenia. Kilka kucy uwijało się podając kolejne dania gościom, wśród których nie brakło żadnej rasy. Przy palenisku siedział jakiś wędrowny bard, najprawdopodobniej changeling, one chętnie trudniły się takimi zajęciami. Grał wesołą piosnkę do tańca o cydrze znad słodkiej doliny. Część gości korzystało z tego i podśpiewując pląsali wśród rozlanego na podłodze piwa. Dźwięk rozmów i skwierczenia mięsa unosił się wszędzie. Było o czym mówić. Kilkadziesiąt lat bez wojny wszystkich zastanawiało. W kolejnych plotkach o nowych poborach i nieustannie pracujących kuźniach, dało się wyczuć rosnące napięcie, jakby wielki katowski miecz unosił się i miał spaść na głowę jednego z królestw.

 

To był już piąty dzień Gray w tym mieście. Przybyła tu po informacje. Jej mistrz Shadowburn polecił jej dobrego informatora w tym mieście. Był to dość młody tutejszy bard o pomarańczowej sierści, białej, długiej grzywie i przyjaznych rysach. Gray spotkała się z nim wczoraj. Ten zaoferował jej nocleg tej karczmie. Pracował tutaj dwa razy w tygodniu i miał za to nocleg oraz wyżywienie. O rodzicach nie wiedział dużo, jednak polecił pewną tajemniczą klacz, z którą Grey miała się dzisiaj spotkać. Podobno tamta dużo węszyła w okolicy i wypytywała się nie mniej niż on o plotki. Na dodatek przybyła niedawno z okolic Czarnej Góry, a przynajmniej tak mówiła.

 

Havoc Wing, a właściwie po tej stronie ziemi Sky Lime, niedawno przybyła do Złotego Miasta księżniczek. Wcześniej wędrowała po całej Equestri łowiąc wszystkie doniesienia o przygotowaniach do wojny, politycznych układach, małżeństwach i wszystkim tym, co mogło zainteresować jej władcę z Netheru. Musiała już nieraz walczyć na szlaku z czyhającymi zagrożeniami. Odkąd księżniczki zredukowały oddziały strażników dróg do minimum, na traktach pojawiło się więcej bandytów, a od niedawna dziwne stwory wyłażą nocą. Powoli kuce przyzwyczaiły się do podróżowania w dużych karawanach dla bezpieczeństwa. Zdarzało się jednak, iż nawet i 50 osobowe drużyny nie powracały. Na domiar złego Havoc traciła kontakt z większością jej pomocników. Ostatnio liczba tajnych szpiegów Netheru zmniejszyła się o ponad 3/4 stanu początkowego. Ostatnim zabitym, jakiego znała był Hell Horn. Już dość stary i oddany królowi sługa. Przeżył nieodkryty na powierzchni przez ponad 50 lat. Został zabity akurat, gdy Havoc przyszłą do niego aby omówić zaistniałą, niemiłą sytuację. Ogier wyszedł na chwilę za potrzebą. Klacz usłyszała dźwięk metalu, a tuż później krzyk. Wybiegła z namiotu, w którym przebywali tamtej nocy, ujrzała już umierającego ogiera z przebitą klatką piersiową w miejscu serca, wskazującego kopytem w ciemność lasu. Coś się tam poruszało. Klacz rzuciła się w pogoń, dopiero później zdając sobie sprawę, że Hell był starym, ale nadal bardzo dobrym szermierzem, więc ten, który go zabił musiał być na prawdę wyśmienicie wyszkolony. Dopadła po jakiś pięciu minutach biegu do polany, gdzie tamten dosiadł mantykory jeździeckiej, czyli specjalnego gatunku tego zwierzęcia, pozbawionego skrzydeł i z mniejszym kolcem jadowym, na którym wiele kucy potrafiło jeździć. W ciemnościach tylko błysnął klaczy srebrny kolor sierści ogiera. Pomknęła jednak za nim, lecąc nisko nad drzewami.

 

Po kilkudziesięciu godzinach pogoni. Dotarli do obozowiska. Tam morderca zrzucił czarny płaszcz odsłaniając swe oblicze. Był dość młody i silny, jego duże błękitne oczy płonęły chęcią życia i pewnością. Kopyto sprawnie bawiło się mieczem, zdradzając długie lata praktyki w jego używaniu. Havoc chciała go przesłuchać i zabić, jednak zobaczyła, że przybyły inne, podobne do ogiera kuce. Rozmawiali dość głośno, nie spodziewając się, że ktoś ich podsłuchuje. Wszyscy poza jednym byli młodzi. Nosili na sobie jasne zbroje i białe tuniki ze srebrnym symbolem płomieni. Broń mieli dość różnorodną, jedni miecze inni kusze, łuki, włócznie. Razem było ich około dziesięciu. Najstarszy z długą, starannie przystrzyżoną, siwą brodą, o białej sierści, niebieskiej grzywie i czarnych oczach nosił na plecach ogromny miecz dwuręczny. Każdy z nich wymieniał imiona, bardziej lub mniej znane Havoc. Domyśliła się jednak, że każdemu chodzi o to kogo zabił, gdyż te imiona, które znała należały do szpiegów Netheru. Postanowiła śledzić zgraję, która przybyła z okolic Czarnej Góry aż do Canterlotu. Podążała w ukryciu za ogierem o srebrnej maści i niebieskich oczach. Dowiedziała się, że nazywa się Iron Heart i ma 25 lat. Jego grzywa była czarna krótka i gęsta. Havoc usłyszała, że dzisiaj ma spotkać się wieczorem poza miastem z jednym ze swoich. Była to idealna okazja aby go złapać. W tłocznych uliczkach i jaskiniach Canterlot była zbyt duża szansa, że umknie. Poza miastem żaden kucyk ziemny nie będzie miał szans prześcignąć pegaza, a już na pewno nie tak szybkiego jak ona. Havoc Wing miała jednak problem, zostawiła większość swych rzeczy w namiocie, gdy podążyła za zabójcą. Jej skąpy zapas pieniędzy wyczerpał się szybko i dobrze by było zdobyć następne. Tu z pomocą przyszedł pewien nieznajomy bard. Powiedział, że jego kumpel potrzebuje informacji, a ona może je posiadać, jeśli się spisze raczej dostanie od kolegi trochę groszy, a w najgorszym przypadku ten pomarańczowy ogier z lutnią i białą grzywą miał zapewnić jej jedzenie na jeden dzień. Havoc średnio miała wybór, dlatego postanowiła spotkać się z nieznajomym, choć nie miała na to ochoty. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że może będzie jej potrzebna pomoc z tym Ironem, jednak nie nastawiała się, aby ów jegomość chcący informacji nadawał się do walki.

 

Havoc Wing przyszła do karczmy o wyznaczonej godzinie, rozejrzała się i spostrzegła siedzącego w kącie barda o pomarańczowej sierści. Ten wskazał jej stolik, przy którym siedziała szara klacz o czarnej grzywie i różowych oczach. W pierwszym odruchu kuc z Netheru zdziwił się, że ten, który poszukiwał informacji jest klaczą a nie ogierem, jak podejrzewała, ale po chwili otrząsnęła się z tego i podeszłą do stołu, przysiadając się.

 

Gray Whisper ujrzała pistacjową pegazicę o czarno niebieskiej grzywie, która przysiadła się do niej. Ukryte kiwnięcie głową pomarańczowego barda, upewniło ją, że ów klacz jest tą od informacji. Przy stole zapadło niezręczne milczenie, do którego dołączył się koniec pieśni o cydrze, gdy inny bard wysłuchiwał braw i wybierał w myślach kolejny utwór.                              

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 52
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Obrzuciłam wzrokiem Klacz która się dosiadła. Wyglądała niepozornie ale wiedziałam dobrze że pozory myla. mistrz Shadowburn równiez sprawiał wrażenie  zwykłego staruszka dosć słabo wyglądającego a potrafił połozyc dorosłego minotaura w parę sekund zupełnie bez użycia magii. Po chwili rozpoczęłam rozmowę.

- Witaj... Bard mówił ze możesz posiadać informację jakich poszukuję... - rzekłam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

również przyjrzałam się dokkładnie klaczy. Zobaczyłam na jej kopycie bransoletę z szarego metalu. chyba juz gdzieś taką widziałam. usłyszałam jej powitanie po czym odparłam.

- Możliwe że tak. Mam na imię Sky Lime. Jakich informacji poszukujesz? - spytałam zastanawiając czego też może chcieć. w pewnym momencie zaburczało mi w brzuchu zarumieniłam się lekko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Szukam kogoś kto mógł mieć coś wspólnego z wymordowaniem mojego klanu. jeżeli coś wiesz na ten temat to prosze powiedz.. oczywiście wynagrodze cię za te informacje - rzekłam. Po chwili usłyszałam jej ciche burczenie w brzuchu. Usmiechnełam sie lekko.

- ale najpierw coś zjemy. - rzekłam po czym zamówiłam cztery wegetariańskie kanapki i zapłaciłam za nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarumieniona odparłam.

- nie musiałas... ale dziękuję...

Następnie zjadłam je powoli zastanawiając się nad jej pytaniem i próbując sobie przypomnieć co wiem o morderstwie jakichś klanów. sądząc po jej wyglądzie jest chyba z hollow Shades więc próbuję sobie przypomnieć to co słyszałam o tamtejszych wydarzeniach. Po chwili coś sobie przypomniałam.

- Należysz do klanu Szeptaczy prawda? No cóż.... hmmm...z tego co wiem klan został wymordowany przez jedną osobe... rasy ani wyglądu nie znam... ale... wiem któ równiez mógł być w tym spisku... Problem w tym że nie wiem czy jeszcze żyje. - powiedziałam po skończonym posiłku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

​Dwie klacze opuściły obskurną tawernę. Zewsząd dobiegał gwar rozmów, jakieś pobrzdąkiwania instrumentów, czy w końcu jęki tłukących się stworzeń. W jaskiniach zawsze o tej porze robiło się duszno od ognisk i świec, a powietrze zdawało się ciężkie i nieprzyjemne, stęchłe, a czasami nawet śmierdzące. Klacze przeszły całą tę nieprzyjemną okolicę, dostając się do pomniejszej bramy miejskiej. Był to mały kamienny budynek z wrotami oraz krótki murek u wylotu jaskini. Żaden członek straży miejskiej go nie pilnował. Było to zadanie ochotników. Tacy za pośrednictwem barmanów zgłaszali się do dowództwa straży i zaciągali się na tydzień. Jeśli nie nastąpiły wtedy większe zniszczenia wypłacany był im żołd, a także dawany prowiant. Za każde zniszczenie potrącano z wynagrodzenia. Klacze ujrzały potężnego pegaza stojącego przy drewnianych skrzydłach bramy. Grał na małej harmonijce, a na plecach trzymał dwa topory. Jego szara sierść mieniła się odblaskami ognia, a długa niebieska grzywa spływała mu na grzbiet w nieregularnych falach. Tłum choć niespokojny zdawał się omijać z daleka potężnego kuca. W środku małej przybudówki siedziało paru innych kompanów pegaza i rozmawiało przy cydrze. 

 

Po krótkiej rozmowie Grey i Havoc wydostały się z miasta. Strażnik nie interesował się niczym, nawet o nic nie zapytał. Otworzył furtkę w bramie i wypuścił klacze. Na zewnątrz jaskiń panował chłód, ale powietrze od razu ożywiło kuce. Było świeże i przyjemne. W oddali właśnie zachodziło słońce pośród kilku małych chmurek, które nabrzmiewały barwami od fioletu, przez pomarańcz i czerwień po miły róż. 

 

Klacze udały się poza główny szlak i nie spuszczając oczu z wejścia ukryły się pośród kamieni. Przeczekały tak jakieś dwadzieścia minut w dość niewygodnych warunkach. W końcu Havoc dostrzegła srebrną sierść ogiera, który także wyszedł z miasta. Podążał wolno, obserwując dokładnie otoczenie. Miał na sobie czarny pancerz skórzany ze srebrnym płomieniem na klatce. Przy pasie wisiały mu miecz i lewak, schowane w czarnych pochwach. Klacze podążyły powoli jego śladem. Śledzenie trwało pół godziny w końcu ogier zatrzymał się na bocznej polanie pośród szarych skał. Znajdowała się ona około pół kilometra od drogi, a w okół rosły gęsto krzewy i krzaki, które dobrze zasłaniały miejsce od ciekawskich obserwatorów z traktu. W pewnym momencie na polanę weszła kolejna postać. Była to klacz o długich białych włosach z filetowymi pasmami i granatowej sierści. Jej niebieskie oczy były skupione i wpatrzone w okolicę, a jej róg rozbłysł lekkim fioletowym blaskiem, oświetlając twarz przybysza. Głos miała spokojny i opanowany. Jednocześnie zdawał a się być miła, a oficjalne formuły przywitalne przeplecione były dość osobistym tonem głosu. 

- Witaj bracie Iron Heart, prosiłeś o spotkanie.

- Witaj siostro New Moon. Chciałem zameldować wykonanie kolejnego zadania. - stwierdził twardo Iron, jednak w samym przywitaniu odwzajemnił ton klaczy.

- Dobrze, już dużo ich nie zostało, większość poszła do piachu. 

- Tak zgadza się, jaki jest mój następny cel?

- Masz zająć się wraz ze mną kimś, kogo przeoczyliśmy w ostatnich paru akcjach. Ta klacz już coś podejrzewa i wie, że jej przyjaciele znikają. Teraz musimy dopilnować, aby zabrała swe podejrzenia do grobu. Nazywa się Havoc Wing.

- Gdzie mamy się udać?

- Jej przyjacielem był twój poprzedni cel, na dodatek to ona ścigała Cię wtedy. Dzięki temu nie musimy nigdzie daleko chodzić. Z naszych informacji wynika, że przebywa w Canterlot.

- Wyśmienicie... a i jeszcze jedno masz jakieś wieści od mojego brata Oak Arrowa z oddziału Night?

- Tak ma się dobrze, nie odniósł poważniejszych ran w ostatnim starciu, a dzięki nowemu sprzętowi o wiele sprawniej idzie ich zadanie. Dodatkowo ich oddział ma obiecujące wyniki w sprawie morderstw z okolicy Czarnej Góry. Spotkałam go, gdy tam przybyłam. Możesz być z niego dumny, a on z Ciebie. Robicie dla Equestrii bardzo dużo.

Następnie rozmowa przeszła na bardziej towarzyskie tematy. Havock i Gray dalej siedziały w krzakach uważnie słuchając. Czujność kucy na polanie raczej spadła i klacze miały czas porozmawiać jak chcą zabrać się do akcji. Tu było idealne miejsce, z dala od ciekawskich oczu. Księżyc, który wszedł na nieboskłon zasunął się całunem chmur, a cień padł na okolicę. Tylko gwiazdy świeciły swym potężnym blaskiem rozwiewając mrok.   

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Sky... posłuchaj... zajmij się tym ogierem... tamta klacz... wie coś o śmierci mojej rodziny... nią zajmę się ja... - szepnełam towarzyszce na ucho po czym zmieniłam bransoletę w miecz bez zadnego rozbłysku czy dźwięku. Po prostu bransoleta zmieniła sie w cień i uformowała miecz. Nastepnie sama w cień siezmieniłam i zaczęłam podpływać do klaczy od tyłu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gray skupiła się w sobie, jak to zwykle robiła. Jej sierść lekko falowała i powoli przechodziła w nieprzeniknioną czerń. Po chwili od konturu klaczy zaczęły odrywać się przypominające płomyki strzępki cienia. Mrok ogarniał powoli całą postać, aż w końcu Gray wtopiła się w otoczenie. Tymczasem Havock cicho zdjęła kuszę i wycelowała w srebrnego ogiera. Klacz lekko pociągnęła za spust rozległ się cichy brzęk cięciwy i szelest bełtu w powietrzu, gdy gnał do celu. Jednak Havoc dostrzegła w chwili wystrzału, że jej cel właśnie przesunął się, najwyraźniej znudzony staniem w miejscu i przesunął ciało w bok, tak jak często się robi w rozmowach. Mimo to była jednak spokojna, gdyż bełt raczej powinien był trafić. Minęła niespełna sekunda, gdy ogierem wstrząsnęła fala uderzeniowa, a płaszcz został pociągnięty przez pocisk. Wymierzony w serce grot trafił w bok ogiera, sprawiając, że przyklęknął, jednak wydał zaledwie jedno ciche stęknięcie i od razu poderwał się na nogi z płomieniem w oczach. Teraz, gdy stał na wprost nich, klacze zobaczyły, że nosi na sobie zbroję skórzaną, starannie zamaskowaną pod płaszczem. Wtedy przez myśli Havock przemknęło ,że być może bełt głównie wbił się w pancerz, a pod tym kątem ostrzału dawało to szansę na co najwyżej lekką ranę.

 

Gray skradała się i była co raz bliżej celu, jej miecz lekko wędrował w jej kopycie i szykował się do ciosu. Czarne ostrze nie odbijało światła, maskując wszystko. Nikt nie zdawał się niczego spodziewać. Srebrny ogier już rzucał się w stronę krzaków, bezgłośnie i zabójczo szybko niczym blask gwiazd. Był to idealny cel, Gray zamachnęła się, cios szedł w jego szyję, w jej głowie pojawiły się skojarzenia ze śmiercią. Nagle coś potężnie ją uderzyło, tak że upadła trzy metry dalej.

 

Havock dostrzegła tylko, że Srebrny ogier zaczął biec w jej storne, a jego kopyta się gały broni. Nie widziała swojej koleżanki, ta najwyraźniej gdzieś zniknęła. Nagle róg New Moon zabłysnął i fioletowe światło sformowało się w półkulę, która uderzyła w miejsce obok ogiera. Coś poruszyło się w tamtym miejscu, a trawa trochę dalej ugięła się, gdy padł na nią jakiś większy niż dookoła panujący cień. New Moon odezwała się stanowczo, przybierając pozę gotową do zrywu:

- Poddajecie się, zabójcy od siedmiu boleści, czy mamy najpierw przetrzepać wam zady, a dopiero później dacie się zakuć?   

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Gray Whisper szybko powstała i skierowała się w stronę New Moon. Dalej trwała w cienistej postaci, ale teraz zauważyła, że jej skóra świeci. Odbijała się idealnie od otoczenia jaskrawym światłem, co lekko ją krępowało. Nie było jednak czasu na zastanawianie się nad tym. Klacz szybko wymierzyła i z zapałem postanowiła ukarać zuchwałość oponentki. Kilka cienistych tworów wystrzeliło z jej rogu, mknąc przez powietrze. New Moon zwinnie odskoczyła i z jej rogu wystrzeliło kilka świecących fioletem kulek. Trzy macki owinęły się w okół nich i wybuchły, rozpadając się na kilka mniejszych kawałków, które spłonęły czarnym płomieniem. Jednakże pozotałe trzy twory zacisnęły się mocno na kończynach klaczy i ścisnęły ją. Na twarzy pojawił jej się grymas bólu, a tuż po chwili duża macka oplotła jej głowę, która zniknęła za całunem mroku. 

 

Srebrny ogier natomiast galopował wprost na Havock. Ta szybko zaczęła ponownie ładować kuszę, to nie była komfortowa sytuacja liczyła się każda sekunda. Gdy klacz podnosiła kuszę ze śmiercionośnym bełtem, ogier był już tylko dwa metry od niej. Spanikowała szybko pociągając za spust. Rozległ się dźwięk cięciwy i pocisk poszybował. Ogier w tym samym momencie wykazując olbrzymi refleks wykonał przewrót w bok, tak, iż bełt znowu zamiast w korpus wbił mu się w kopyto. Tym razem postrzał był, groźniejszy, gdyż gdy ogier wstawał potknął się lekko sycząc z bólu, ale opamiętał się i szybkim doskokiem dopadł Havock. Ta próbowała uniknąć ciosu, jednak szybko dobyty lewak wbił jej się głęboko w lewe kopyto. Poczuła przejmujący bul i zobaczyła złowieszczy uśmiech ogiera. Ten drugim kopytem unosił miecz, aby zadać kolejny cios.

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Grey Whisperer szybko zareagowała tworząc sieć splątaną z mroku. Noc zmaterializowała się i utworzyła dość dużą płachtę, która otoczona całunem cieni, popędziła w stronę srebrnego ogiera. Ten jakby zorientował się co się święci i zatrzymał kolejny cios, odwrócił się i szybkim ruchem przeciął nadlatujący czar. Sieć rozdarła się wśród cichego świstu i błysku jego miecza. Wtedy to Havock wykonała od tyłu potężny kopniak, który zwalił ogiera z nóg. Ten upadł i mimo bólu zrobił przerzut w bok, po czym przygotował się do dalszej walki.

- New Moon nie baw się z nią, bo potrafi gryźć! - zawołał ogier. 

Wtedy z wnętrza kokonu dobył się potężny głos, a jednocześnie Grey poczuła, że traci kontrolę nad zaklęciem. 

- Dobrze uznaję to, za chęć walki. Dobre więc walczmy.

Kokon rozproszył się w świetlistym blasku fioletu, po czym ukazała się klacz - New Moon. Jej grzywa falowała spokojnie, a wzrok był chłodny i opanowany, a zarazem zacięty. Zanim Grey zdążyła zareagować, klacz zniknęła teleportując się w rozbłysku światła. Po chwili rozległy się dziwne dźwięki z kilku stron jakby sekundowego gromadzenia mocy, po czym w Whisper uderzyła seria białych kul. Każda z nich eksplodowała lekko, oślepiając ją. Havock widziała tylko Moon, która szybko przemieszczając się pomiędzy losowymi miejscami bombardowała jej koleżankę porcjami silnej energii świetlnej. Grey po kilku takich kulach zaczęła widzieć wszystko na biało, a po chwili oślepła całkowicie. Słyszała tylko dźwięki, po chwili uciążliwe bombardowanie ustało.

- Dobrze zobaczmy ile potrafisz bez jednego ze zmysłów. 

 

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...