Midnight Dream Napisano Kwiecień 8, 2018 Share Napisano Kwiecień 8, 2018 Gdy Midnight doszła do siebie szybko rozejrzała się. Widząc nieznajomą jej postać niedaleko Foresta lekko wzdrygnęła się. Wolała jednak najpierw sprawdzić co u Tempest, dlatego jak najszybciej udała się w jej kierunku. - Nic ci nie jest? Było blisko, ale ta nieznajoma ma chyba coś wspólnego ze zniknięciem wilków. - rzekła do Tempest po czym wskazała na nieznajomą klacz obok Foresta. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Popiół Przyszłości Napisano Kwiecień 8, 2018 Share Napisano Kwiecień 8, 2018 Był tym razem błysk, ale nie Midnight, dziwny dźwięk i wilki znikły. Potem podeszła towarzyszka i w sumie dopiero ona wyprowadziła ciemną klacz z głębokiego zamyślenia. Musiała mieć chwilę by ochłonąć z tego całego zamieszania, wysłuchała słów kompanki i chwilę pomyślała odpowiadając. -Nic mi nie jest, widzę że i ty dobrze się trzymasz.- Chyba trochę się poplątała w własnych myślach, bo minęło trochę czasu nim znowu się odezwała. W tym świecie dało się wiele zamaskować, ale nie których odruchów ciała nie da się w pełni kontrolować. -Na pewno ma. Nie mądrze jest podchodzić i spoufalać się z obcymi. Zostańmy tu, jak nasz mądry inaczej przyjaciel wpakuję się w kłopoty to wtedy mu pomożemy.- Stwierdziła już stojąc bardziej pewnie niż na samym początku. Myślała o krzyku Midnight, chyba nigdy się tak bardzo nie przestraszyła. Dobrze, że obie klacze były już bezpieczne obok siebie. Dodała lekko rozchmurzona -Cieszę się, że już jesteś- Dotknęła kopytkiem jej kopytka, no nie za fajnie jest tak kogoś wytykać w środku dziczy. Dla niej sam dotyk już bardzo ją wspierał, czasami ciekawa była co by było gdyby powiedziała prawdę o swoim koszmarze. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Barrfind V. Napisano Kwiecień 8, 2018 Autor Share Napisano Kwiecień 8, 2018 Obróciła się zdziwiona. - Jestem paladynką, jak widać - odpowiedziała mu klepiąc się w pierś opancerzonym kopytkiem. - Zwą mnie Alliance, a te stwory to była jakaś nowa rasa. Ta trójka zawieruszyła się prawdopodobnie z ziem niecywilizowanych. W jakiś sposób przeszły przez granice ale jak widać, ich umiejętności im to ułatwiły. Jeśli to wszystko, to muszę wracać do arcypaladyna, więc wybaczcie - skłoniła się i ponownie zaczęła odchodzić w swoją stronę. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Forest Wind Napisano Kwiecień 8, 2018 Share Napisano Kwiecień 8, 2018 (edytowany) Forest poczuł się.... spławiony. Chciał wiedzieć więcej na temat tej rasy. To, że jest to nowa rasa to zauważył od początku. W głowie miał cały bestiariusz i jakoś nie przypomniał sobie tych "cienistych wilków". Jako łowca musiał znać szczegóły o walce z tymi stworami. Wyprzedził więc Alliance. - Nie to nie wszystko. Chcę znać więcej szczegółów. Na co są wrażliwe? Jaką broną można z nimi walczyć? Gdzie mogą występować? Jako łowca potworów muszę znać takie szczegóły. Arcypaladyn nas zna, więc nie powinien się złościć jak się trochę spóźnisz. W ogóle to nazywam się Forest - Przycichł na chwilę, patrząc w jej jasno zielone oczy. - Chciałbym ci też podziękować za uratowanie życia. Mojego i moich towarzyszy. Westchnęła zmęczona. - Arcypaladyn zna wiele osób. Nie mogę wiele powiedzieć, bo niewiele wiem. Tyle, że są wrażliwe na magię Harmonii i Światła, a skąd są też nie jest wiadome. Na pewno z ziem nieciwilizowanych i to by było na tyle. I nie ma sprawy - dodała uśmiechając się ciepło. - Pomoc potrzebującym jest naszym obowiązkiem. A teraz jeśli pozwolisz... Tak pozwolę - powiedział po czym zszedł jej z drogi. - Uważaj na siebie - Dzięki, wam także dobrej drogi - skinęła głową i odeszła w las, bardziej w lewo pod kątem drogi którą zmierzała karawana. Forest również poszedł w swoją stronę, a mianowicie na pobojowisko po ostatniej walce. Wydawało mu się, że coś tam było. Podszedł do resztek po wilku którego zabiła Tempest. Przyjrzał się szczątkom i faktycznie coś tam leżało. Byłto to nóż. Podniósł więc go i na szybko obejrzawszy, schował go do juk. Później porozmawia o tym z towarzyszami. Teraz podszedł do Weeda. - Może lepiej ruszajmy zanim coś jeszcze się tu zjawi. Co ty na to? Edytowano Kwiecień 8, 2018 przez Forest Wind Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Midnight Dream Napisano Kwiecień 10, 2018 Share Napisano Kwiecień 10, 2018 - Szybko poszło. - stwierdziła do Tempest śledząc przebieg zdarzeń z żółtą klaczą. - Chyba powinniśmy ruszać dalej, zbyt długie przebywanie w jednym miejscu może mieć złe skutki. - ciągnęła rozmowę z przyjaciółką Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Popiół Przyszłości Napisano Kwiecień 10, 2018 Share Napisano Kwiecień 10, 2018 Ciemna klacz tylko popatrzyła w dal, po chwili odpowiadając. -Jestem w pełni...totalnie...i ostatecznie na tak.- Ona miała już dosyć atrakcji w lesie, jakieś wilki, potem potwory. Z resztą myśl o samotności strasznie ją przybyła, ciekawo czy było to widać? Pokręciła głową i popatrzyła na powozy, ile można czekać? Lekko spoważniała, jeżeli nie ruszą to chyba będzie musiała sama ich ruszyć. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Barrfind V. Napisano Kwiecień 10, 2018 Autor Share Napisano Kwiecień 10, 2018 Weedowi nie trza było powtarzać tego dwa razy. Przynajmniej nie tym razem. Wszyscy zebrali się w sobie i poczęli ciągnąć swój ciężar. - Dobra, został nam tylko kawałek i jak się spiszemy w mniej więcej w godzinę będziemy na miejscu - krzyczała zebra ciągnąc ze swojej fajki bucha. W sumie miał rację bo gdy nic nie próbuje was zabić to droga idzie szybciej. Chociaż jak was gonią jeszcze szybciej. Reszta trasy przeszła już bez problemów i według przewidywań dotarli wszyscy do granic miasteczka. Widać było, że jest świeżo założone. Było już sporo domów ale bez zbędnych upiększeń. Jakiś sklep po środku placu, po szyldzie można było rozpoznać. I zabawna nazwa, "Na każdą kiesę". I tawerna także była, a jakże. Troszkę głębiej w miasteczko z szyldem beczki z wylewającym się trunkiem na polu pszenicy, "Pełna Beczka" jak głosiła nazwa. Kucyki przechadzały się po uliczce, sporo z nich pracowało przy stawianiu kolejnych domów. Pare gryfów, minotaur nawet no i podmieniec z uśmiechem przybijał gwoździe. Karawana zajechała w przygotowane miejsce na początku miasta osłonięte płotem wokół. Trójka bohaterów zatrzymała się przy bramie przed czekającym na nich Weedem. - No to ile wam jestem winien? - spytał przytomnie szukając w swojej torbie czegoś. - Należy się wam premia za waszą doskonała robotę. W międzyczasie Midnight mogła zaobserwować postać w skórzastej zbroi o czarnej barwie. Świetnie współgrała z maścią noszącej go. Rozmawiała z kimś i najwyraźniej poczuła spojrzenie bo się odwróciła. Oczy Midnight i jej spotkały się. Przeprosiła swoje rozmówcę i zniknęła w bocznej alejce domu przy którym stała. Midnight rozpoznała w niej Shadow Mist, a i pewnie SM wiedziała kim ona jest. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Forest Wind Napisano Kwiecień 11, 2018 Share Napisano Kwiecień 11, 2018 Forest rozglądał się po okolicy. Ładne spokojne miasteczko, cóż przynajmniej na takie wyglądało. Wygląd budowli co prawda nie powalał ale mogło być gorzej. Poza tym architektura interesowała go tyle co zeszłoroczny śnieg. Weed wspomniał coś o premii. Z początku łowca ucieszył się z tego ale było coś przez co nie mógł przyjąć zapłaty. Mimo, że nie znosił gryfów to jednak postanowił mu jakość zadość uczynić za próbę zamachu na jego życie. - Dzięki Weed ale nie mogę przyjąć premii. Powiedzmy, że na nią nie zasłużyłem. - spojrzał się na gryfa, po czym wrócił wzrokiem do Weeda. - Jeżeli to dla ciebie nie problem to chciałbym abyś dał moją premię za ochronę temu gryfowi. Weed troszkę się zdziwił ale szczerze go to nie obchodziło. Pomyślał sobie, że to taka tutejsza rzecz. - No dobra - wyjął sakiewki z torby. - Oto odliczone pieniądze dla każdego z was. Miło się z wami współpracuje - z uśmiechem podał im trzy brzęczące trzosy. Forest przyjął sakiewkę. Na szybko przeliczył pieniądze i było ich tyle na ile liczył. Schował sakiewkę po pelerynę. Zbliżył się nieco do Zebry. - Weed. Dałbyś trochę tego ziela, które palisz? Chciałbym je wypróbować. W imię alchemii oczywiście. - Emm, no dobra, tylko nikomu nie mów skąd to masz - mrugnął okiem wyciągając z torby wełnianą torebeczkę z suchymi liśćmi sądząc po dźwięku. - Trzymaj, w nagrodę. Łowca przyjął torebeczkę i schował do juk. - Nie powiem. Dzięki Weed. Do następnego. - odwrócił się i podszedł do towarzyszek. - Chciałbym się nieco rozejrzeć po miasteczku. Spotkajmy się później w Tawernie. Powiedział po czym skierował się w stronę sklepu "Na każdą kiesę". Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Midnight Dream Napisano Kwiecień 11, 2018 Share Napisano Kwiecień 11, 2018 - Jasne Forest. Ja też mam coś do załatwienia...spotkamy się w tawernie, jak mówiłeś. - mówiąc cały czas patrzyła w alejkę w której przed chwilą stała podejrzana postać. Rozpoznawała ją ale z tej odległości nie była pewna czy wzrok ją nie myli. - To do potem. - ruszyła w stronę alejki nie zwracając większej uwagi na towarzyszy. Kierowała się w stronę gdzie straciła podejrzaną postać z oczu. Była przygotowana na każdą ewentualność, była spięta ale dziwnie odważna. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Popiół Przyszłości Napisano Kwiecień 12, 2018 Share Napisano Kwiecień 12, 2018 I znowu została sama, ten los coraz bardziej jej dokopywał. Czyżby na prawdę to znak z nieba, że czas siebie zmienić? Jakoś nie bardzo jej się podobał ten pomysł tym bardziej, że lubiła się taka jaka jest. To chyba inni mieli coś z mózgami, że wiecznie coś im się nie podobało. Zeszła na bok oddając się swoim myślom, drugi raz nie zwoła Discorda już po ostatnim spotkaniu ma go dosyć. Chcąc czy nie chcąc nie mogła przecież wiecznie śledzić Midnight, w końcu co to byłby za wstyd gdyby młoda powiedziała jej prosto w oczy, że niańki nie potrzebuje. Nie było nadal nic dobrego do roboty, a zgiełk nie przypadł jej do gustu, więc udała się w miejsce gdzie był cień, było cicho i pusto. Dopiero wtedy mogła usiąść na zadzie i przemyśleć parę ostatnich wydarzeń, zaplanować co dalej. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Barrfind V. Napisano Kwiecień 12, 2018 Autor Share Napisano Kwiecień 12, 2018 Nim Forest na dobre doszedł do sklepu, drogę zastąpiło mu troje postaci. Niski krępy kuc ziemny o brązowej maści z bogato zdobioną szarą brodą, poprzez zdobienia rozumie się złote młoteczki wpięte w nią. Miał na sobie kolczugę i jak zgadliście, młot wojenny i tarczę przypasaną do boków. - Mówią mi Little - odparł grubym głosem o sile walącego młota. Drugi w kolejności był duży pegaz w kolorze jasno błękitnym i białych włosach. Miał na sobie brygantynę i przypasaną halabardę. - A mnie Big - wysapał z uśmieszkiem radości. No i normalnej wysokości jednorożec w kolorze piwoni. Tak jak w kopytach zaczynał się biały tak na koniec grzywy i ogona kończył się róż. Wzorek prawie upodabniał go do zebry w innym kolorze. - Horn - odparł lakonicznie skinąwszy głową. - Ponoć jesteś z naszej gildii, wojowników - dopowiedział Little. - Zostaliśmy wynajęci tutaj do ochrony wioski póki nie postawią strażnicy. - Zastanawialiśmy się czy byś nie chciał się z nami napić i może podzielić wieściami ze świata? - dodał Horn wskazując kopytem stojącą nieopodal tawernę. - Cydr - bystro spostrzegł Big zadowolony. * * * Mid weszła w alejkę w której krył się półmrok, spowodowany popołudniowym słońcem kryjącego się za drzewami. Przynajmniej się tak wydawało bo jak głębiej się posunęła otoczyła ją nienaturalna mgła. Zrobiło się ciemno, to mgła była mrokiem samą w sobie. Przed nią pojawiła się postać w kapturze. Wystawał jej tylko koniec nosa i błyszczały oczy. - Wiem kim jesteś, księżniczko - powiedziała powoli bez emocji. - I wiem czego szukasz. Nie zdobędziesz tego bo należy do mnie. Ja go odnajdę i jego moc oraz legenda będzie należeć do mnie. Najlepiej zrobisz jeśli się odwrócić i z podwiniętym ogonem wrócisz do mamusi - zaśmiała się kpiąco. - Słoneczny diadem będzie mój - to były jej ostatnie słowa i zaczęła się wycofywać, a mrok wraz z nią. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Forest Wind Napisano Kwiecień 12, 2018 Share Napisano Kwiecień 12, 2018 (edytowany) Forest był nieco zdziwiony zaistniałą sytuacją. Dawno nie widział kogoś z GW. Nie kojarzył niestety postaci, które przed nim stały. Może byli nowi? A może po prostu nie ma tak dobrej pamięci jak myślał? Sam nie postawił w gildii kopyta od kiedy "strzelił focha" za przyjęcie gryfów. Był szczerze ciekawy co się tam zmieniło. - Little, Big i Horn. Cóż ciekawe macie przezwiska. - Spoglądał na wojowników. Bardziej oczywistych ksywek nie mogli dostać. - pomyślał. - Ktokolwiek wam powiedział, że jestem z Gildii mówił prawdę. Rzadko jednak zaglądam do siedziby. Jestem Forest, podróżnik, alchemik hobbysta i łowca. Do usług. - ukłonił się lekko. - Nam także miło - odparł Horn z radością. - Przezwiska jak przezwiska. Najczęściej pracujemy ze sobą więc uznaliśmy, że tak będzie zabawnie. - Tak, jakby u mnie w klanie usłyszeli jak mnie wołają to bym się chyba już nie mógł pokazać w Szmaragdowym mieście - narzekał Little głaszcząc brodę. - Owszem, krasnokuce i ich duma. Ale poczucie humoru także jest ważne - zauważył Horn podnosząc kopyto w górę. - Ale mniejsza, idziemy coś chlapnąć czy nie? - Nigdy nie unikam okazji do picia. - powiedział z uśmiechem na ustach. Przypomniał sobie jednak, że zostawił łuk w jednym z wozów. - Pójdzie przodem i zajmijcie jakieś miejsca. Ja dołączę za moment. - Jasne, o miejsca nie ma co się martwić bo wszyscy się tłuką młotkami - parsknął Little. - Będziemy szli bardzo powoli - powiedział Big obracając się w zamaszysty sposób. - Ale bez przesadyzmu - dodał Horn uchylając się przed ogonem tamtego. Forest kiwną głową i kłusem podbiegł do jednego z wozów. Nie znalazł jednak łuku. Podszedł do następnego i tu również go nie było. Przeszukał tak wszystkie wozy aż znalazł swój niedawny zakup. Przypiąwszy strzały i łuk do juk, podszedł do tawerny. Wszedł do środka. Tak ja mówił little, w środku było tyle gości co kot napłakał. Zauważył ekipę siedzącą przy jednym z stolików. Podszedł do nich, ściągnął miecz i oparł go o stolik. Podobnie zrobił z łukiem i strzałami. ściągnął kaptur i zajął miejsce pomiędzy krasnokucem a jednorożcem. - Mówiliście, że zostaliście wynajęci do obrony tej mieściny. Czy coś jej grozi? - Och, bynajmniej ale obowiązkiem Gildii jest ochrona nowo stawianych wiosek - wzruszył ramionami od niechcenia. - Powinieneś to wiedzieć, nawet jako były członek. - No właśnie - zaśmiał się Big z drugiej strony stołu samemu zajmując całość. - My niewiele mamy do opowiedzenia, mało tu się dzieje - zagadał Little. - Ty i twoja drużyna, tak? Przyjechaliście z Canterlot. Mace jakiś cel czy coś? - zainteresował się gładząc brodę w oczekiwaniu. - Mieliście jakieś kłopoty po drodze? - Horn wpatrywał się w swój kufel oczekując jakby on miał mu odpowiedzieć. - Jakieś ciekawe przygody i łupy nim tutaj cie wysłał los? - Pięć drzewnych wilków, nic specjalnego. Dwa pierwsze udało mi się wywrócić na grzbiet i zabić pchnięciem w czuły punkt. Dwa kolejne padły po uderzeniu jelcem w głowę. Ostatniego dorwała moja towarzyszka. Naszym celem było odeskortowanie tej karawany do tego miejsce, a te obszczane kłody zaatakowały nas przy końcówce. Łupy były niewielkie. Jedyne co udało nam się znaleźć to ten sztylet. - sięgnął do juk i wyciągnął sztylet, który później położył na stole. - Hmm... - Horn się zainteresował i wziął maciupen sztileten w kopyta. - Ciekawa robota. Pozwól, że go zbadam - dodał sięgając po książke w swoich jukach. - Oho, to rozbudziłeś zainteresowanie naszego bibliofila - zaśmiał się Little. - Nie klnij - skarcił przyjaciela Big czego krasnokuc nawet nie skomentował. - Proszę bardzo. Skierował wzrok na krasnokuca.- Jak tam sytuacja w gildii? - Nie zmienna - odparł zirytowany. - Najczęściej jesteśmy po prostu zwykłymi poszukiwaczami przygód. Łazimy i szukamy kłopotów i sposobu na zarobek. Chyba, że pasuje ci najemnictwo to wtedy spawa jest prosta ale trzeba czasem naprawdę daleko ganiać - narzekał klnąc po krasnokuczemu na czym świat stoi. - Gadanie - zawtórował mu Horn nie spuszczając wzroku ze sztyletu. - Zakładam, że te broń znalazłeś w jednym z wilków? - zapytał sprawdzając go magią. - Tak. Konkretnie w szczątkach piątego. Tego który został zniszczony przez moją towarzyszkę. A co? - To z moich badań wychodzi, że to Thorn of Everfree - położył go na środek stołu, rączka sztyletu okazała się być z winorośli, a ostrze w kształcie kła patykowilków. - Rzadki sztylet i z legend wynika, że rosną w brzuchach tych bestii. Ma właściwości magiczne typu paraliż ale tylko na krótkie okres czasu. Wycenia się je na jakieś 500 Celestiali? - wzruszył ramionami i schował książkę z lupą do swojej torby. Forest zrobił wielkie oczy kiedy usłyszał o wartości sztyletu. - No no. Niby takie niepozorne te wilki a jednak skrywają w sobie jakiś skarb. Dzięki za identyfikacje, Horn. - Będziemy coś pić czy będziemy tak siedzieć o suchych pyskach? - Jasne, że pić - odparował Big pukając w stół lekko na szczęście więc tylko zaskrzypiał niebezpiecznie. - Proszę panowie - w tej samej chwili obok nich pojawiła się ładna klacz w fartuchu, o zielonych oczach i złotej grzywie okręconej ładną chustą. - Cztery cydry - uśmiechnęła się przymilnie i stawiając przed nimi kufle, zniknęła nim ktokolwiek się odezwał, miała co robić. - To gdzie cię teraz będzie niosło? - dopytywał ciekawsko Little maczając pyszczek w swoim naczyniu - Spokojnie, jak będzie chciał to nam powie - uspokoił kompana Horn magią przysuwając do siebie swój. - Znamy tu okolicę, jako tako. Szwendamy się szukając kłopotów i takich tam więc wiesz, możesz nam zaufać. Forest nieco zagapił się na klacz która ich obsłużyła. Ładne klacze, to była z jego słabości. Było coś w jej uśmiechu. Nie był dumny z tego, że łatwo potrafi się zakochać. Ta słabość łatwo ściągała kłopoty na niego. Mówiąc kłopoty mam na myśli obecnych partnerów klaczy z którymi flirtował. Z tegoż powodu starał się powstrzymywać od kontaktów z płcią przeciwną. Z transu wyrwał go Little który o coś go spytał. - Będziemy szukać wiolonczeli niejakiego Cello Chorda. Słyszeliście o nim? - spytał się po czym wziął łyk z kufla. Edytowano Kwiecień 15, 2018 przez Forest Wind Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Midnight Dream Napisano Kwiecień 13, 2018 Share Napisano Kwiecień 13, 2018 (edytowany) - Heeej, stój! - krzyknęła ale niezbyt mocno i zaczęła za nią iść, nie tracąc jej z pola widzenia. - Skoro wiesz kim jestem, to...to mogę pomóc Ci znaleźć ten diadem. Nie mam złych zamiarów. Możemy się zaprzyjaźnić przecież Shadow Mist. - uśmiechnęła się przyjaźnie na tyle ile było to możliwe w tej sytuacji. - Zaprzyjaźnić? - zatrzymała się a mrok wraz z nią, osłaniał ją i chronił. - Księżniczka chce mieć za przyjaciela zwykłą złodziejkę? - rozbawiona była ale i zaciekawiona odpowiedzi. - Czemu nie, życie potrafi zaskakiwać. Po za tym wierzę, że każdy może się zmienić. - odpowiedziała szybko i stanowczo co mogło sprawiać wrażenie szczerej wypowiedzi. - Nie przestanę być złodziejką, to mój zawód. - zaśmiała się. - Tak samo jak ty nie przestaniesz być księżniczką. Jestem dumna z tego kim jestem. - tu wskazała na Mid prawym kopytem. - A ty możesz powiedzieć to samo? A może uważasz, że jestem zła bo zabieram bogatym? Tylko chcesz mnie zagadać aby twoi strażnicy mnie napadli ale nie wyjdzie im to... - Nie Mist, nie ma tu żadnych strażników. Może jestem księżniczką ale wierz mi lub nie, mam tego lekko dość. Te ciągłe przesiadywanie w pałacu, bankiety i tak dalej potrafi dać się we znaki, dlatego wyruszyłam w świat. Co prawda nie popieram kradzieży, ale bardzo mnie interesuje takie życie na marginesie. Nie mam złych zamiarów. Po za tym logicznie myśląc kto wysłałby mnie wprost do ciebie, to trochę ryzykowne posyłać księżniczkę jako przynętę. - uśmiechnęła się - Masz rację. - zastanowiła się przez chwilę. - Interesuję? Jeśli chcesz mojego zaufania musisz się poczuć jak złodziej. Jak jedna z nas. Czy jesteś gotowa ukraść komuś cenną rzecz na rzecz gildii? Przyjmiesz zlecenie i zdobędziesz moje zaufanie? Albo powiesz nie i odejdziesz w pokoju, skoro nie masz złych zamiarów. Decyduj. - wskazała ponownie na nią kopytkiem, nie było widać po niej uśmiechu czy jakichkolwiek emocji, mimo, że w tym mroku ją otaczającym niewiele było widać ale słychać doskonale. Midnight zastanawiała się chwilę, wyglądała jakby biła się z własnymi myślami. - W porządku, zrobię to. - Doskonale. - zadowolona Shadow zastukała kopytkami. - Zauważyłaś chyba ten sklep po środku wioski? - Ni to spytała, ni stwierdziła. - Sklepikarzem jest starszawy gryf, wiekowy mieszkaniec Equestrii, mimo że nie kucyk to jednak lojalny krajowi w którym mieszka albo pieniądzom jakie w nim zarabia. Na piętrze jest skrzynia, w jego sypialni. W niej ma być klejnot o wyjątkowym wyglądzie, u góry duże N, a u dołu tak samo duże S. Zdobądź go, a jak będziesz sama w jakimś miejscu to także sama do ciebie przyjdę. Potrzebujesz jeszcze jakichś informacji nim odejdę? - spytała potrząsając peleryną. - Dam radę, a wtedy zostaniemy przyjaciółkami. - uśmiechnęła się jakby szczerze.- Wiem co trzeba. - W takim razie do zobaczenia. - powiedziała z uśmiechem znikając wraz z mgłą mroku. Wszystko wokół Midnight rozjaśniło się i wróciło do tego miejsca światło popołudniowego słońca. Edytowano Kwiecień 14, 2018 przez Midnight Dream Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Popiół Przyszłości Napisano Kwiecień 13, 2018 Share Napisano Kwiecień 13, 2018 (edytowany) A Mroczna miała niezmąconą cisze i spokój, kiedy już chwilę odpoczęła poszła się rozejrzeć. Nie minęła o dziwo swoich towarzyszy, ale to najpewniej dlatego, ponieważ przechodziło tą drogą chyba z tuzin dziwnych postaci. Zauważyła niedaleko podmieńca, który jeszcze chyba nie skończył wbijać swoich gwoździ. Ciemna, miała co do tej rasy złe przeczucia, walczyła z takimi i niby od tak sobie walnięcia kopytem wszyscy z rodu Chrystalis mieli się zmienić na lepsze? Nie jej to oceniać, ale czemu nie sprawdzić i tak nie miała nic ciekawego do roboty. Kto wie, może dziwny mieszkaniec tej miejscowości rozpozna ją. Ona go raczej nie miała szans rozpoznać, bo oni w sumie wszyscy wyglądali tak samo. Podeszła bliżej podając mu jeden z gwoździ i patrząc co tam sobie porabia. Zaszła go troszeczkę od tyłu, ale chyba nie powinien się gniewać, ani tym bardziej bać... - Hej, dzięki - odezwał się biorąc gwóźdź. - Jeszcze kilka i skończone - dodał z dumą gdyż budynek rzeczywiści był w sumie skończony. - Mój pierwszy dom, potem będę mógł pomóc reszcie tak jak oni mi pomogli. Obawiałem się, że będę traktowany jak zaraza ale nie, wszyscy są życzliwi. Sporo się zmieniło przez te sześć lat - paplał nie przerywając pracy i ciesząc się z towarzystwa Tempest. -I...wcale nie czujesz już tego głodu? Zapytała bardziej z zaciekawieniem w głosie niż chłodem. Nie chciała go od siebie odstraszyć. Nadal podawała mu gwoździe, bo czemu nie? -To dobrze, że nie było problemu by się dostosować.- Myśląc o swoim przypadku, czyli już nawet odmieniec miał lżej w dopasowaniu się do reszty niż kucyk z połamanym rogiem? -Pierwszy dom powiadasz, całkiem niezły- Dodała patrząc na te cudo architektury. -Szukasz jeszcze przyjaciół, czy masz już ich w dostatek? - Och, głód jest i zaspokajany w dostatku. Dzięki właśnie przyjaźni i dzięki, mnie również się podoba - uśmiechnął się na sposób podmieńców. - Zaprojektowali dla mnie biały domek z niebieskim dachem i jest wspaniały bo mój. A przyjaciół nigdy za dużo - radośnie oświadczył dobijając ostatni podany gwóźdź i odłożył młotek. - Wow, duża jesteś - zauważył obróciwszy się do niej i była rzeczywiście wyższa od niego o głowę. - Chcesz się ze mną zaprzyjaźnić? Kompletnie obca osoba, bo wcześniej cie nie widziałem w wiosce, chce mnie za przyjaciela? Equestria jest świetna - dodał rozbawiony kłaniając się przed Mroczną. - Jestem Borax, śmieszne imię by się wydawało ale my podmieńcy nazywamy się w inny sposób niż wy tutaj - wzruszył ramionami. Pytanie wcale nie miało pokazywać, że Tempest akurat zachciało się nowych znajomości, to czysta ciekawość, ale już jak się wydarzyło to może... -Nie pobędę tu zapewne długo, jak już zauważyłeś jestem nowa. Aby być na dłużej trzeba się ustatkować, a to nie takie proste jak ktoś całe życie podróżuje. Zapewniła potrząsając grzywą. -Mów mi Mroczna...Boraxie. To wyjątkowe imię, pasuje do ciebie. Odpowiedziała, czyżby się pierwszy raz kim dogadała? Otworzyła? Nic na tym świecie nie było niemożliwe, w końcu odmieńcy też chcieli się zmienić na lepsze jak ona. Mieli wspólny cel, może jak popatrzy na niego to coś zrozumie. - Uuu, ciekawe imię, takie... Mroczne - zaśmiał się wesoło. - Miło mi cię poznać i cieszę się, że ci się podoba moje imię. Dużo podróżujesz? Musisz mieć dużo przyjaciół w sumie wszędzie, tak? - zaciekawił się odkładając resztę narzędzi do swojej torby. -Nie do końca, jestem typem samotnika. Podróże w ciszy i spokoju niosą dla duszy i ciała ukojenie. Zamyśliła się nim powiedziała resztę tego co postanowiła przekazać nowemu znajomemu. -To wyjątek, że zatrzymałam się na tak długo. Zazwyczaj, wchodzę, wykonuje zadanie, pobieram zapłatę i już. Po wszystkim, nie zawieram raczej znajomości, bo małe szanse że kiedykolwiek wrócę. Szurnęła kopytkiem o ziemie. -Pamięć jest jak czas, po latach przemija. Najpewniej większość, która mnie widziała już dawno o mnie zapomniała. - Ooo, to smutne - opuścił uszy depresyjnie. - I nie miałaś racje bo do dziś podróżujesz. Może czasem coś po sobie zostawić. W sensie zebrać trochę przyjaciół tu i owdzie? - zapytał trąc policzek w zamyśleniu. - Możesz zacząć ode mnie, ja będę o tobie pamiętał. I jak wpadniesz znowu do miasteczka to przyjmę cie jak starą dobrą przyjaciółkę, jesteś za? - ucieszył się na swój własny pomysł stukając kopytami. -Too dobry pomysł. Zaskoczona na chwile dzisiejszą w ogóle nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Pierwszy raz ktoś proponuje jej taki układ, no bo jak to inaczej nazwać? -Może mogłabym ci w czymś pomóc? Sam powiedziałeś, że powinniśmy coś po sobie zostawiać. I tak nic się nie działo, a to mogło być dosyć pouczające doświadczenie. - Ja pomocy nie potrzebuje - zawołał wesoło - i po za tym mi już pomogłaś. Ale inni na pewno z wdzięcznością przyjmą pomoc. Mamy dużo do postawienia - wskazując na prace przy domach i innych budynkach jak duża kamienna strażnica na której wrzała największa zawierucha robocza. - Chociaż patrząc po słońcu zaraz kończą - zauważył patrząc w niebo. - Masz gdzie się zatrzymać? Mam u siebie jakieś meble już nawet. Kanapa jest duża i wygodna. Chociaż zaczynam się zastanawiać czy na ciebie starczy - spoglądał na nią myśląc intensywnie. - Mogę ci oddać swoje łóżko chociaż nie jest ono wcale większe - teraz zaczął się martwić i drapać po głowie. - Dbanie o przyjaciół i gości to obowiązek gospodarza ponoć. Chce mieć pewność, że podołam nowym wymaganiom! -Nie, nie rób sobie kłopotu. Ja pół życia spałam na trawie, nawet za czasów srogich zim, więc spokojnie. Myślę, że kawałek podłogi mi w zupełności wystarczy, na pewno jesteś zmęczony. Łóżko pozostawiam tobie, a jakbym miała problem z zaśnięciem to kanapa na pewno będzie idealnym rozwiązaniem. Muszę tylko uprzedzić resztę ekipy, na pewno będą się martwić. To nie potrwa długo, wrócę przed zachodem słońca. To mogła być na prawdę fajna przygoda, entuzjazm kucyka bardzo przypadł jej do gustu i tak już dziś nigdzie nie pójdą. Chyba pierwszy raz nie miała nic przeciwko dodatkowemu postojowi. - Ok, drzwi stoją otworem, masz ochotę na coś do jedzenia? - zapytał wskazując na drewniany budynek z szyldem beczki. - Mogę coś przynieść z karczmy w międzyczasie. U mnie raczej nie uświadczysz waszego żywienia. -Miło z twojej strony, ale to co już zrobisz pozostawiam tobie. Dostosuje się do wszystkiego. Nie żegnała się, bo i tak za chwilę będą się widzieć. Odeszła lekko dalej tak by schować się przed innymi obcymi. Postarała się zawołać Discorda i poprosiła go czy nie mógłby przekazać reszcie, że wróci jutro. Nienawidziła z nim rozmawiać, a tym bardziej o cokolwiek prosić, ale nie było innego wyjścia. Powstał mały dymek z napisem "POOF!" - Wzywałaś? - zapytał wdzięcznie się kłaniając, miał na sobie różowy szlafrok. -Tak, potrzebuję twojej pomocy. Mógłbyś przekazać reszcie ekipy, że wrócę rano? Zapytała z lekką niepewnością, chyba nie powinno być to problemem. Taki dziwak zna pewnie więcej sztuczek, niż Celestia. Discord wzruszył ramionami. - W sumie jesteśmy w wiosce więc niech będzie - pstryknął łapą i puffnął stąd zostawiając Mroczną w zapadającym powoli mroku. Mroczna kiwnęła głową i wróciła do wcześniejszego mieszkania, przy którym rozmawiała z odmieńcem. Że dożyła tej chwili, kiedy te dziwne istoty na prawdę zdołały się zmienić. Czyli może i dla niej jest jeszcze nadzieja, weszła spokojnie do domku. To lepszy początek! Edytowano Kwiecień 15, 2018 przez Tempest Shadow Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Forest Wind Napisano Kwiecień 15, 2018 Share Napisano Kwiecień 15, 2018 - Cello - Little nie udawał nawet, że nie wie kto to. - Jeden z tych Equestriańskich grajków? - zaciekawił się Horn za to. - Był legendą, sławny aż po dziś dzień. Na cóż wam jego instrument? - Tak ten Cello. Instrument chce dostać pewna klacz z Canterlot. Nie chce aby ten instrument się marnował w jakimś zapomnianym przez kucyki miejscu. Co o nim wiesz Horn. - wziął niewielki łyk z kufla. - Nie zbyt wiele bo nie jestem muzykiem, a w operach też nie bywałem - ziewnął przeciągle. - Ponoć mieszkał w tym lesie. Ja bym osobiście szukał na zachód stąd i co nawet zabawne ktoś już szedł w tamtą stronę. Jakieś kucyki i była ich trójka o ile pamiętam. - A no i - dodał od siebie Little waląc kuflem w stół. - Ale dzisiaj chyba już nic nie zrobisz, w nocy nie ma co się pętać. Mamy tutaj zabukowane pokoje na rzecz zlecenia więc możemy cię przytrzymać na noc. Karczmarz nie ma nic przeciw pewni bo co mu to za różnica. - Masz tutaj rację, przyjacielu - pokiwał głową Horn. W tej samej chwili Forest mógł poczuć informację przepływające do jego głowy. - Mroczna ma już nocleg i spotkacie się jutro rano, z miłością Discord. I nie czytam w myślach, wysyłam wam bezpośrednio do mózgów abyście nie musieli tłumaczyć czemu gadacie z draconequsem - dodał po chwili zastanowienia. Forest sięgnął po kufel i wypił nieco cydru. To dobrze. - pomyślał. - Wiesz kim oni byli? - Nie zdążyliśmy się przyjrzeć bo przechodzili tylko - odparł Little zirytowany jakby go posądzali o szpiegostwo. - Nie przeglądamy zaraz każdego przechodzącego - wyjaśnił Horn. - Pilnujemy terenu przed potworami i ewentualnymi dzikimi zwierzętami, bandytami. - Idę patrolować - wstał Big i wyszedł wraz ze swoją nieodłączną halabardą. - No tak, dzisiaj jego nocna zmiana - spostrzegł Little kończąc swój kufel. - My chyba jeszcze wypijemy po jednym i idziemy spać - machnął Horn na kelnerkę, która w krótki moment przyniosła im kolejne kufle. Forest pociągnął całkiem spory łyk po czym położył kufel na stole. - Tak właściwie to jak się poznaliście? Od dawna ze sobą pracujecie? - No będzie już sporo lat ale nie wiem ile - wybulgotał pod nosem Little topiąc się w kuflu. - Poznaliśmy się w Canterlot, w gildii jako członkowie. Najpierw ja i Big, potem Little do nas dołączył - wspominał dobre czasy Horn patrząc w okno. - Później wyszedł nam ten żart z przezwisk. - Bo nazywasz się Magic Horn to się dziwisz? - zaśmiał się Little. - A ty jesteś kurduplowaty więc nie masz nic do gadania - zakpił jednorożec. Łowca lekko się zaśmiał, po czym dokończył swój cydr. - To fajnie że się dogadujecie. To co? Po jeszcze jednym i koniec na dziś? - patrzył w pusty kielich. - No już skończyliśmy i możemy iść na górę - odparł rozciągając się Horn. - Tak, jutro znowu pilnowanie od rana - znowu narzekał Little smętnie patrząc w dal. - Będziesz spał w pokoju Biga jako, że patroluje całą noc - wyjaśnił Horn wstając powoli od stołu. - My dwaj mamy inny pokój obok siebie. - Skubaniec jest duży więc ma osobny pokój z łóżkiem godnym jego postury - kontynuował Little mamrocząc coś swoim dialektem na koniec. Zabrał swój kufel i odniósł go na ladę baru. Nigdzie nie widział kelnerki, więc wrócił się do stolika zabrał swoje rzeczy i poszedł za nimi. Kiedy zbliżali się do kwater, Horn wskazał mu pokój Big'a. - To dobranoc. Wszedł do środka. Miecz oparł o stolik nocy, podobnie jak łuk i kołczan. Zdjął zbroję, zostawiając tylko koszulę, którą zawsze nosił pod zbroją i położył ją obok miecza. Nóż schował pod poduszkę. Machnięciem kopyta zgasił wcześniej zapaloną świecę i położył się spać. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Midnight Dream Napisano Kwiecień 21, 2018 Share Napisano Kwiecień 21, 2018 Midnight wiedziała, że jeśli ma wykonać zadanie, najlepszy moment do tego będzie po zmierzchu. Zaczekała więc do tego momentu a następnie wykorzystała zaklęcie kamuflażu aby ukryć się przed wzrokiem ewentualnych nocnych przechodniów. Upewniła się, że sklep został zamknięty i zakradła się przed niego. Próbuje sprawdzić czy jest zamknięty szczelnie czy jednak jest luka. W międzyczasie jej oczekiwania mogła poczuć informację przepływające do jego głowy. - Mroczna ma już nocleg i spotkacie się jutro rano, z miłością Discord. I nie czytam w myślach, wysyłam wam bezpośrednio do mózgów abyście nie musieli tłumaczyć czemu gadacie z draconequsem. - dodał po chwili zastanowienia. A sam sklep? Okna zamknięte i drzwi, ktoś z umiejętnościami otwierania zamków mógłby jeszcze spróbować je otworzyć. Prawdopodobnie został już zabezpieczony antymagią. Ktoś oparł drabinę o ścianę z tyłu, a z lewej był balkon odpowiedni dla gryfa więc był duży. Nie mając zbytnio pomysłów, telekinezą przestawiła drabinę do balkonu upewniając się wcześniej, iż nikogo w pobliżu nie ma. Nie dostrzegła oznak ruchu obok domu i w jego środku, więc weszła do góry na balkon. Drzwi wyglądały na otwarte, zupełnie jakby ktoś specjalnie je zostawił. Przez szyby było widać, że to była sypialnia, bogato urządzona. Ktoś nie przebierał w środkach aby pokój wyglądał jak pokój godny carów z Muskoffy. Na łoży ogromnym z baldachimem spał stary szary gryf. Tak chrapał, że dziw brał iż całej wioski nie budzi. Na ścianach było od groma rzeczy, sztylety i miecze, topór nawet, jakieś płaszcze z wyszywanymi złotymi niciami runami czy innymi wzorami. Trochę klejnotów, złotych sztabek i różnych innych mniejszych bibelotów. No i kuta ciężka skrzynia u stóp samego łoża. Midnight nie spodziewała się aby skrzynia mogłaby jej sprawić problem, dlatego delikatnie telekinezą spróbowała ją podnieść aby sprawdzić jak bardzo męczące może to być. Skrzynia była bardzo ciężka, wręcz nie szło jej ruszyć. Prawdopodobnie była odporna na magię. I w blasku księżyc który znalazł ujście w chmurach Mid mogła zobaczyć błysk czegoś na piersi gryfa. Przyjrzała się lepiej aby dostrzec co to jest. Złoty kluczyk na łańcuszku poruszał się wraz z oddechami śpiącego staruszka. Midnight skupiła się tym razem na kluczu, spróbowała poruszyć nim delikatnie za pomocą telekinezy. Kluczyk poruszył się ale zaczepił o guzik od koszuli i gryf jakoś tak mocniej zachrapał. Była pewna siebie i próbowała tak manipulować kluczykiem i łańcuszkiem aby uwolnić go z łańcuszka. Uśmiechnęła się i od razu acz ostrożnie postanowiła kluczem otworzyć kufer. Skrzynia dzięki kluczowi otworzyła swoje podwoje. A w niej sakwy z monetami i naprawdę duże klejnoty, rubiny, topazy, diamenty. Wśród nich wyróżniał się jeden złoty z dużym N na szczycie jednego końca, i S na drugim końcu. Błyszczał i tętnił magią wyczuwalną przez jednorożce. Midnight uniosła jedynie przedmiot który miała pozyskać dzięki telekinezie. Reszta skarbów ją nie interesowała, gdyż w pałacu miała tego pod dostatkiem. Zbliżyła przedmiot do przeszklonego balkonu i spojrzała na niego z bliska. Błyszczał jasnym złotym poblaskiem. N i S zmieniały kolory tęczowo pod wpływem poruszania. Midnight mogła usłyszeć za plecami głośniejsze zachrapanie niż zwykle, jakby ktoś się wybudzał. Słysząc mocniejsze chrapanie szybko odwróciła się, zamknęła cicho skrzynie i odłożyła kluczyk na miejsce, jednocześnie chowając klejnot za parawanem. Stary gryf zakaszlał i wstał z przymkniętymi oczami pacząc po pokoju. Sięgnął po szklankę wody na szafce nocnej, wyguglał zawartość bo inaczej tego nazwać nie można. I ułożył się ponownie na poduszkach z jedwabiu - Było blisko - rzekła w myślach. - Gdyby mama się dowiedziała miałabym szlaban na 100 księżyców. - ciągnęła. Ostrożnie ruszyła w stronę balkonu wraz ze zdobyczą, co rusz kryjąc ją za różnymi obiektami, dopóki nie dotarła do drabiny. Zgrabnie acz szybko zeszła na dół chowając zdobycz w małej torbie którą miała na sobie. Obok niej przeszedł duży pegaz z halabardą. Nie wyglądał na zadowolonego i mamrotał coś pod nosem. Coś o patrolu w nocy i śnie, Prawie w sumie przeszedł przez Midnight, co mogło by zaboleć. - Brawo głupia, gdyby mnie złapano...nie chce myśleć co by się stało. - pomyślała. Obejrzała się dookoła aby rozpoznać teren. Cicho wszędzie, ciemno wszędzie, duży pegaz wnet nadejdzie bo z jakiegoś powodu kręci się w kółko. Był senny i zmęczony, a majtą tą swoją bronią starając się rozbudzić. Znalazła jakiś kamyczek w pobliżu siebie i telekinezą rzuciła go w pobliskie okno budynku, wtedy gdy strażnik nie patrzył w jej stronę. - Hę? - zdziwił się rzucając podejrzliwe spojrzenie na miejsce dźwięku. Obrócił się przy tym nieopodal Midnight z taką siłą, że halabarda przeleciała jej nad głową z dużą szybkością. I poszedł pomiędzy budynkami sprawdzić granice lasu. Odetchnęła cicho po czym odeszła kawałek i zdjęła kamuflaż wchodząc gdzieś między budynki i czekając na Shadow Mist. W tym czasie przyjrzała się zdobyczy próbując wyczuć magię w nim. A magia w nim była potężna i stara, bardzo stara. - Podoba ci się, prawda? - doszło nagle zza pleców Mid. Stała tam Shadow bez kaptura patrząc z zadowoleniem na klejnot. - Ja wiem? Widziałam wiele ładniejszych kamieni, choćby elementy harmonii. - Cóż, jak chcesz. Najważniejsze, że go zdobyłaś. Mogę go teraz dostać? - spytała uprzejmie wyciągając kopyto po nie. - A tak z ciekawości, do czego on służy? - Emm, to klejnot, zwykły klejnot... - zaśmiała się nienaturalnie, - Tak, właśnie. Mam dla ciebie złoto za niego - wyciągnęła pękatą sakiewkę. - Było to zlecenie jakby nie patrzeć i nagroda ci się należy. Chciałaś się poczuć jak złodziej więc spełniłam twoje życzenie. Mam nadzieję, że jesteś zadowolona równie bardzo jak ja gdy już mi go oddasz. - Coś tu ściemniasz Shadow, mów prawdę albo nigdy go nie dostaniesz. Pieniędzy nie potrzebuję, to w sumie ostatnie czego mogę potrzebować. Skrzywiła się i westchnęła zmęczona. - No dobra, to część kompasu Allwaya. Jedna z nich przynajmniej. Sporo mnie kosztowało zdobycie informacji gdzie jest ten klejnot. Proszę, zadowolona? - Niech zgadnę, to jeden z tych które wskazują to czego najbardziej szukasz? Shadow Mist zaśmiała się i pokiwała głową podekscytowana. - Brawo, to artefakt Allwaya, poszukiwacza, eksploratora i kucyka który widział rzeczy jakich my nigdy pewnie nie zobaczymy. Ma dobre tysiąc lat i przechodził z kopyt w kopyta. Miał mi pomóc odzyskać ukryty skarb mojego pradziadka. A teraz jeśli pozwolisz to wezmę go, proszę. - Chciałabym pomóc ci go odzyskać, jeśli pozwolisz. Chodzi o przygodę oczywiście a ty wydajesz się...ciekawą osobą. - lekko zakłopotana rzekła. - Ja ciekawa? - spytała zdziwiona. - Musiałaś mieć naprawdę nudne życie w pałacu - zarechotała rozbawiona. - Och, no dobra... Dołączę do twojej drużyny, jeśli chcesz się ze mną zaprzyjaźnić jak mówiłaś. I tak potrzebuje chyba podajże jednego elementu do kompasu Allwaya, a nie zbyt wiem gdzie jest - rozprostowała ciało. - Przynajmniej na razie. To jak? - spytała wracając spojrzeniem na Midnight oczekując jakiejś reakcji. - To świetnie! - niespodziewanie podbiegła do niej i mocno ją przytuliła. - Zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami, zobaczysz. - uśmiechnęła się. - Moi towarzysze są w karczmie, pójdźmy tam. Troszkę się spięła przez ten uścisk ale nic nie powiedziała tylko się uśmiechnęła jakby ją brzuch bolał. - Tak, wiem gdzie są. Tylko ten ogier od was tam jest, ta druga została u tego podmieńca - powiedziała wzruszając ramionami odsłaniając parę sztyletów po bokach jej pancerza. - Mam pokój w tej karczmie, powiedzmy wynajęty. Jako, że coś ci jednak wiszę za te robotę. Więc możesz zostać u mnie, ja i tak korzystam z materacu prywatnego więc łóżko jest wolne - obróciła się i skierowała kroki do Pełnej Beczki. - Świetnie, zaoszczędzę kilka monet na pokoju. - uśmiechnęła się chociaż nie miała pojęcia czemu miałaby oszczędzać, w końcu złota jej nie brakowało. Skierowała się za Shadow do karczmy. W skrócie rzecz biorąc obydwie weszły do środka pustej głównej sali. Nikogo nie było, właściciel spał, a Shadow Mist poprowadziła dalej na schody i na pokoje do góry. Wprowadziła ją do jej i zamknęła drzwi. - No, możemy odpocząć. Z rana będziesz miała obowiązek mnie przedstawić reszcie. Jestem ciekawa jak zareagują - zachichotała zrzucają płaszcz odsłaniając czarną skórzaną zbroję, torbę i parę sztyletów naprawdę ekstrawaganckiej roboty. Usiadła obok swojego zwijanego materaca podróżnego. - A co do tego klejnotu, boisz się, że go wezmę i ci zwieje? My złodzieje mamy honor, mimo wszystko. Spojrzała ma jej wyposażenie. - Chyba sporo to wszystko kosztowało. - podsumowała. - A co do klejnotu - podała go jej - zaufam ci. Mam tylko nadzieję, że się nie zawiodę na tobie. Nie chciałabym abyś zniknęła w środku nocy. - powiedziała trochę ciszej lekko się rumieniąc i posmutniała. Przyjęła je z błyskiem w oczach. - Och, mój... - z wytęsknieniem wzięła go, wyciągnęła złotą obręcz z torby i połączyła te dwie części. Klejnot idealnie wpasował się w obręcz. Całość wrzuciła do juków. - Obiecałam i dotrzymam słowa. Zaprzyjaźnimy się - odwzajemniła w końcu szczerym uśmiechem wracając do Mid wzrokiem i myślami. - Szczerze, a teraz idźmy spać. Chce być wypoczęta na jutro - ziewnęła rozwalając się na swoim posłaniu. - Łóżko twoje jak mówiłam - dodała zamykając oczy, spała w zbroi przyzwyczajona do tego. - Dobranoc Shadow. - powiedziała kładąc głowę na poduszce. Jeszcze przez dłuższą chwilę skupiała wzrok na niej mając dziesiątki myśli w głowie. Postanowiła jednak zachować częściową świadomość przez tę noc, spodziewała się iż Mist może chcieć uciec. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Popiół Przyszłości Napisano Kwiecień 21, 2018 Share Napisano Kwiecień 21, 2018 Tempest weszła do domku Boraxa. Był to raczej ubogo urządzony salon do którego weszła najpierw. W sumie prowadziły do niego drzwi wejściowe więc... Były schody na górę, wejście do prawdopodobnie kuchni i to by było na tyle. Parę obrazów królowej Chryzalis gryzły się z obrazem Luny i Celestii, szafka z książkami, fotel, kanapa na środku pokoju, był nawet kominek przed tym sporym czerwonym siedziskiem. Samego Boraxa jeszcze nie było, przynajmniej nie w salonie. Weszła rozglądając się w koło, nie były to szczyty wysokiego urodzenia, ale ona właśnie tak się wychowała. Uwielbiała skromność, tą ciasnotę, poczuła się dosłownie jak u siebie. Brakowało tylko ojca i matki, te uczucie tęsknoty... Ale nie o tym dziś przyszła rozmyślać, gdzie Borax? Najpewniej krzątał się gdzieś wyżej. Bo chyba nie wyszedł zostawiając drzwi otwarte, rozglądając się, myśląc to i tak nie było tu czego kraść. Sama postanowiła usiąść przed kominkiem, wpatrzyła się w wesoło płonący ogień. Podmieniec jednak wyszedł na zewnątrz i właśnie wrócił. Lewitował czarną magią talerz z parującą ciepłem świeżo zrobionej kolacji.- Udało mi się jeszcze od karczmarza załatwić ci posiłek - zawołał uradowany i dumny z siebie poddając jej danie. Tego się nie spodziewała, nawet wieczór jak widać umiał pozytywnie zaskakiwać. Nie minęło dużo czasu, a Borax zjawił się z jeszcze ciepłym jedzeniem. Wzięła od niego przysmaki i to co zobaczyła na talerzu, widok jak zza mgły dzieciństwa. Ten zapach, te ciepło, to wszystko aż prosiło się o łzy radości. Shadow jednak zjadła spokojnie tak jak kiedyś, zaczynając od upieczonego jabłka, a kończąc na soku z leśnych owoców. Nie było to nadal nic wykwintnego, a tak strasznie ją uszczęśliwiło. Czuła coś, czego nie czuła od bardzo dawna, coś pomieszanego z smutkiem umarłych i radością własnego losu. -Dziękuję, to znaczy dla mnie więcej niż sądzisz- Kiedy spożyła swój posiłek odłożyła talerz w stosowne do tych rzeczy miejsce. Podeszła do niego i przytuliła go kopytkiem, może nie chciała by widział jej łzy. To był największy prezent na świecie, zwyczajne ciepło. Sam Borax wyglądał jakby miał wybuchnąć emocjonalnie. - Zadowalanie przyjaciół jest bardzo ważne - powiedział nie mogąc przestać się uśmiechać. - A chce się spełnić jako bardzo dobry przyjaciel. Mieć dużo przyjaciół to mój cel, marzenie do którego dążę. Uważasz, że to możliwe? - spytał spoglądając na nią ciekaw jej zdania. - Mieszkańcy dobrze mnie traktują, są mili i w ogóle ale nie wiem czy mogę ich nazywać przyjaciółmi - zmarkotniał. - Ale wszystko potrzebuje czasu. Muszę być cierpliwy i ciężko pracować, a Harmonia łaskawie na mnie spojrzy - pokiwał głową pewny swoich słów. Tempest pokiwała głową ogarniając się, ale by było gdyby się rozpłakała. No niedoczekanie! Wysłuchała jego słów, po chwili od razu odpowiadając. -Czy to możliwe?- Zapytała przez moment samą siebie, chciała odpowiedzieć w oparciu o zło na świecie, ale kiedy na niego spojrzała... Jakoś nie umiała zniszczyć jego nadziei, sama kiedyś ją straciła, włóczyła się po ziemiach, wodach i kamieniach bez celu, bez przyszłości. Teraz mogła zrobić już tylko jedno, z pełnym przekonaniem odparła. -Wszystko jest możliwe, jak bardzo się tego pragnie i się w to wierzy.- Po chwili dodając jeszcze -Co więcej, byłoby miło gdyby trafiłby mi się towarzysz taki jak ty. Podróż byłaby wtedy wyjątkowa.- Puściła go z uścisku i się cofnęła krok do tyłu by nie blokować jego ewentualnej drogi, którą pewnie niebawem się uda. - Och, ja bardzo wierzę. Dziękuję Mroczna - skłonił się przed nią. - Jesteś dobrą przyjaciółką dla mnie. Bardzo bym chciał z tobą podróżować ale... - posmutniał kładąc po sobie uszy. - Ja nie zbyt się nadaje. Bałbym się iż byłbym tylko ciężarem. Ty jesteś wielką zaprawioną wojowniczką, a ja tylko zwykłym podmieńcem z małymi marzeniami. Pociesza mnie za to fakt, że jestem dla kogoś wyjątkowy - posłał jej radosny szczery uśmiech. - Chciałbym poznać jakie jest twoje marzenie. Podrapała się kopytkiem po grzywie. -Kiedyś musi być ten pierwszy raz, ja też zaczynałam od zera.- To było w formie pocieszenia, ale też i rady. Czasami dobrze jest popróbować w swoim życiu różnych rzeczy, tak by potem niczego nie żałować. Jednak usłyszała dosyć specyficzną prośbę, jej marzenie? To ona w ogóle miała jeszcze coś takiego jak naiwne zachcianki zagłębione gdzieś w czeluści serca? Spoważniała patrząc w okno, lekko ruszyła swoimi uszkami by odpowiedzieć z pewnym zaciekawieniem w głosie. -Miałam marzenie, by już nigdy nie być sama, by odnaleźć w swoim życiu rodzinę. Być kochaną i kochać, do końca, do szaleństwa, by zginąć oddając własne serce na polu bitwy.- Po tych słowach zapadła niezręczna siła, nie trwała ona długo bo po chwili wzrok Mrocznej padł znowu na Boraxa, a sama klacz czekała już tylko na jego reakcje. - To piękne marzenie, tak myślę - odparł powoli nie wiedząc co ma czuć. - Kochać z pewnością ale zginąć już mniej, przynajmniej moim zdaniem - zaśmiał się takim pustym niewesołym śmieszkiem. - Jest ono podobne do mojego trochę, mi się wydaje. A my możemy być rodziną? Przynajmniej w pewnym sensie. Nie wiem czy mogę nazywać swoją królową, matką. W sumie nią jest ale nikt nigdy się tak do niej zwracał. Ogólne znaczenie rodziny jest mi znane tak pobieżnie. Jak sama uważasz? Ciemna klacz popatrzyła na zdjęcia wszystkich potężnych władczyń. -Ci którzy dają nam życie, zawsze powinni być jak rodzice. Trzeba ich doceniać, bo nigdy nie wiemy kiedy odejdą.- Pomyślała jeszcze jednak o czyś innym i od razu dotknęła kopytkiem jego serca patrząc w jego oczy i się prostując. -Zawsze chciałabym być dla ciebie siostrą, być obok, ale wiesz jakie jest życie. Nie będę cię wyciągać na siłę, ale wrócę. Wrócę...do ciebie.- Zdejmując kopytko z jego piersi i lekko się uśmiechając. - Jesteś bardzo mądra - był bardzo zadowolony z jej słów. - Mam siostrę, która wie tak dużo i była w tylu miejscach. Może kiedyś z tobą wyruszę, przygotuje się na to ale teraz wolę pozostać w moim świeżym domu. Uczyć się dla mojej siostry aby z nią móc pójść na szlak. To moje drugie marzenie - pokiwał głową entuzjastycznie. - Jeśli będziesz chciała odpocząć czy potrzebowała pomocy zawsze ją tutaj znajdziesz. A pewnego dnia przyjdzie moment gdy sam do ciebie przyjdę aby zobaczyć na własne oczy co to znaczy przygoda. Czy była rozczarowana? Nie, wręcz przeciwnie, jego słowa były dla nie jak obietnica lepszego początku. -Dziś już się pewnie położę. Muszę mieć siłę na jutrzejszą wyprawę, ale będę pamiętać o tym co dziś usłyszałam. I spotkamy się kiedyś...- Pomału posadziła swoje sporawe ciało na sofie, nie było to jakieś mocno trudne, ale to lepsze niż ziemia. - Tak, z pewnością. Dobranoc siostro - skinął jej głową przynosząc jej jeszcze z fotela koc. Sama kanapa miała pare poduszek. Po tym już wszedł po schodach na górę. Był tak pełen emocji i uczuć, że miał trudności ze snem. -Śpij dobrze- Zdążyła tylko dopowiedzieć, bo ten po chwili zniknął na górze. Mroczna położyła się patrząc w płomień, co czuła? Smutek, bo zaraz będzie musiała odejść i najpewniej już nigdy nie wróci. Kogo okłamywała, jego czy siebie? Szybko zasnęła, czuła się jak w domu. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że widziała Boraxa po raz ostatni. Wróci, żeby nie wiem co, nie podda się. Jeśli nie jest dziś gotowy na opuszczenie tego co zna, to kiedyś mu pomoże i razem wyjdą w świat. Ona i jej nowy braciszek... Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Forest Wind Napisano Kwiecień 21, 2018 Share Napisano Kwiecień 21, 2018 Dzień trzeci, wiosna 1008 rok Ery Alicornów Nastał kolejny piękny słoneczny dzień. Kucyki i nie tylko ruszyły raźno z łóżek. Śniadanie i trza było iść pracować, stawiać kolejne cegiełki i deski ku dobru wspólnoty. I w pewnej karczmie, w pokoju gdzie spał Forest nastąpił gwałtowny atak na drzwi. W sumie ktoś z trzaskiem je otworzył i powolnym krokiem począł iść do swojego łóżka. Był to Big z zamkniętymi oczami przemierzając pomieszczenie z zamiarem uwalenia się na łoże miażdżąc na swojej drodze wszystko jak leci. Albo zmiażdży zaraz. Forest obudzony głośnym trzaśnięciem drzwi zaczął się zastanawiać co się dzieje i zobaczył Biga idącego w jego kierunku. Nie chcą by ten przerośnięty pegaz go przyległ postanowił usunąć się mu z drogi. Kiedy stał już bezpiecznie obok łóżka, to odetchnął z ulgą patrząc na uwalonego na łożu pegaza. Podszedł do krawędzi łóżka aby wyciągnąć swój nóż spod poduszki, jednak Big chwycił jego kopyto i przytulił się do niego. Szlag - pomyślał Forest próbując wyrwać kopyto spod uścisku Biga. Siłował się z nim parę minut, próbował do niego mówić ale bez skutecznie. Pegaz jak padł tak zasnął i ni cholera nie można było go obudzić. W końcu na coś wpadł. Zębami wyrwał jedno z piór Biga i zaczął łaskotać go nim po nosie. Ten czując łaskotki podrapał się po jednocześnie luzując ucisk na kopyto łowcy. Forest nie tracąc ani chwili wyciągnął kopyto wraz ze sztyletem. Następnie przystąpił do zakładania zbroi i po chwili był w gotowości. Pod juki podpiął łuk i kołczan, a miecz ponownie przerzucił przez grzbiet. Tak obładowany zszedł na dół gdzie chciał zamówić coś na śniadanie. Główna sala była oczywiście aktywna, jak to w godzinach porannych. Nie wszyscy mieli kuchnię, a pracownicy stawiający domy też muszą jeść. Przy jednym ze stolików siedzieli wczorajsi znajomi Foresta. Już Horn machał do niego aby się przysiadł. Forest oczywiście przysiadł się do znajomych. Oparł swój miecz o stół, podobnie jak łuk. - Dobry. - A witaj, wstałeś widzę raźno - zauważył Horn z uśmieszkiem. - Można by powiedzieć, że miałeś bardzo żywą pobudkę - dodał od siebie Little wpatrując się w Foresta znad swojej brody. - Jakieś plany na dziś? - dodał Horn ciekawski jak zwykle. - Ta żwawą. Omal nie zginąłem. - patrzył z poważną miną na krasnokuca. - Obecnie chcę coś zjeść a potem się zobaczy. Forest wyciągnął z juk drożdżówkę, którą sobie zachował i pierwszego dnia i zaczął ją pałaszować. Obydwaj tylko pokiwali głowami. Zaraz przyniesiono im zamówione wcześniej śniadanie, więc Horn i Little zajęli się nim. Forest ponownie zawiesił oko na kelnerce, a z racji że jedną drożdżówka się skończył to postanowił coś zamówić. - Przepraszam, mogę też coś zamówić? - Jasne, czego sobie życzysz? - spytała miło się uśmiechając. - Już bym jej powiedział czego - zarechotał Little cicho. - Zawrzyj pyszczek przyjacielu - powiedział pod nosem Horn walcząc ze śmiechem. Spojrzał się krasnokuca wzrokiem mówiącym "serio" i wrócił ponownie do zamawiania. - Dwie kanapki z pszenicą i sałatą oraz kawa jeśli można. - Och, mam nadzieję, że wystarczy ci zbożowa kawa - przeprosiła uśmiechem i zniknęła. Nie długo potem przyniosła i postawiła przed nim zamówione jedzenie. - Proszę bardzo, smacznego - powiedziała i zniknęła, miała dużo roboty i nie miała czasu na pogadanki. W międzyczasie Little i Horn skończyli swoje śniadanie. - Dzięki. - powiedział zanim zniknęła i zaczął jeść swoje śniadanie. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Midnight Dream Napisano Kwiecień 21, 2018 Share Napisano Kwiecień 21, 2018 Midnight została obudzona błyskami słońca wpadającymi przez okno. Mogła zauważyć stojąc przed nim Mist wpatrującą się na ulicę. Była spakowana ale nie nosiła już płaszcza. Wyglądała na spokojną i poważną, oczekiwała czegoś czy po prostu czekała aż Mid wstanie. Midi ziewnęła delikatnie i przeciągnęła się. Spojrzała na Mist zdziwiona lekko, że jednak nie uciekła. - Dzień dobry Misty. - uśmiechnęła się do nowej przyjaciółki...oby przyjaciółki. Obróciła się i obdarzyła ją tym samym uśmiechem. - Dobry, Dreamy, gotowa na przygodę? - zapytała podchodząc bliżej łóżka. - Jasne, że tak! - wyskoczyła z łóżka patrząc w oczy Mist. - Ale chyba najpierw powinnam cię przedstawić pozostałym, mam nadzieję, że będą wyrozumiali. I może nie będę wspominać, że masz...słabość do cudzych przedmiotów. - uśmiechnęła się serdecznie. - Zaraz tam słabość - zaśmiała się klepiąc ją serdecznie. - Po prostu korzystam z okazji i sobie pożyczam. Mamy inne zasady co do posiadania - mrugnęła do niej okiem. - Chodźmy coś zjeść do głównej sali. Poza tym, prędzej czy później się dowiedzą, a ja nie mam zamiaru się ukrywać. Pamiętaj o dumie złodzieja - pokiwała jej kopytkiem. - Jeśli ci to nie przeszkadza to oczywiście nie będę tego ukrywać. Ale wolałabym abyś nie wspominała o mojej akcji wczoraj, lepiej aby to nie wyszło na światło dzienne. - Och, a myślałam, że chcesz poczuć się jak złodziej. Okłamywałaś mnie? - zapytała podejrzliwie się jej przyglądając. - Poczułam się wczoraj. Wyobraź sobie co to byłby za skandal gdyby wszyscy się dowiedzieli, że ich własna księżniczka ich okrada. Miałabym przechlapane. - W sumie mam haka na ciebie, hi hi - zachichotała wrednie. - Żartuje sobie tylko, nie puszczę pary z ust. Chyba... - dodała i zniknęła za drzwiami. Midnight idzie za nią, nie chcąc spuszczać jej z oczu. - Trzymam cię za słowo. - No mam na dzieje, że tylko za nie - rzuciła suchym żartem schodząc po schodach na dół. Sala z rana oczywiście pełna ale nie przepełniona. Część się już zmyła do roboty. Forest z dwójką z Gildii jeszcze siedzieli na swoim miejscu. - To jeden z moich towarzyszy, Forest. - wskazała na niego. - Drugiej, Tempest, jeszcze nie widzę, jest pewnie u tego nieznajomego, co to Discord mówił. - Discord? - teraz dopiero się zdziwiła aż ją przystopowało po prostu środku schodów. - Ale w sumie jesteś księżniczką więc Discord musi ci usługiwać - wzruszyła ramionami wracając do złażenia na dół. - Raczej wątpię, że tak to on postrzega. Po za tym nie lubię rozkazywać, to jest dziwne. - podąża za Mist. - No rzeczywiście dziwne - odparła rozglądając się ciekawsko. - To idziemy do tego twojego znajomka czy przywitanie pozostawiamy na później? - Im szybciej to załatwimy tym lepiej, tak myślę. - idzie w stronę Foresta Shadow raźno poszła za nią. Obie stanęły przy stoliku Foresta aby się przywitać. Horn z Little już zdążyli je zauważyć i przyglądali się im. - Hej Forest, poznaj moją nową przyjaciółkę, Shadow Mist. Zaprosiłam ją do naszego zespołu, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. - uśmiechnęła się miło. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Popiół Przyszłości Napisano Kwiecień 22, 2018 Share Napisano Kwiecień 22, 2018 Tempest mógł już obudzić ciężki łomot obok domu. Jeśli chodzi o stawianie budynków nikt się tutaj nie bawił. Słońce wesoło przyświecało przez okno dając znać, że czas wstawać. Była sama w salonie, przynajmniej na razie. Ciemna klacz spokojnie wstała z sofy stając tuż obok kominka, rozejrzała się, a jej wzrok w końcu padł na okno. Podeszła bliżej by zobaczyć co tak od rana hałasuje, dopiero wtedy zrozumiała, że tu praca zaczyna się od świtu. Nic dziwnego, miasto rozwijało się, a tutejsze kucyki były pełne werwy by razem tworzyć swój wspólny dom. Przeszła się po pokoju by rozprostować kopytka, potem stanęła próbując usłyszeć coś więcej niż tylko głośny łomot za oknem. Nie mogła przecież wyjść bez pożegnania, to takie... z resztą czy to ważne? Chciała go zobaczyć i tyle, nic w tym nadzwyczajnego. Uściśnie kopytko i odejdzie jak zawsze. Borax nie długo potem zszedł. Rześki i rozbudzony oraz wesoły, że nadszedł kolejny piękny dzień. Samemu się rozjaśnił na widok Mrocznej.- Hej, siostrzyczko! - zawołał schodząc na dół i podchodząc do niej. - Wiem, że musisz odejść ale pociesza mnie fakt iż wierzę, że znowu się spotkamy - powiedział nim tamta zdążyła się odezwać. - I chciałbym ci coś dać jeśli nie masz nic przeciw. Coś co ci będzie o mnie przypominać. Tempest podeszła bliżej i spokojnie pokiwała głową, nic nie dodała by mu nie przerywać. Ciekawo co jej przygotował, w sumie mogło być to wszystko. Jakiś wisiorek, kolczyk, bransoleta, no po prostu wszystko wszystko. Jednak nie kłopotała swojego umysłu takimi drobiazgami, w tym przypadku nawet zwyczajny kamyczek z tych ziem byłby wspaniałą pamiątką. Bo nie ważne, jak bardzo wartościowy będzie to podarunek, najważniejsze od kogo i w jakich okolicznościach. Borax z uśmiechem wyciągnął kopyto w którym chował kolczyk. Ładny srebrny kolczyk z okrągłym czarnym klejnotem. - Proszę, to specjalny przedmiot, magia w nim pozwala wyczuć prawdziwe uczucia i emocję na kogo spoglądasz - wyjaśnił dając jej ten prezent. - Chce abyś go nosiła i pamiętała o naszej obietnicy, że spotkamy się w dalszej przyszłości jak będę gotów. Wyruszymy wtedy zwiedzić świat. Pokażesz mi miejsca, które sama odwiedzisz po drodze i jakie warte będę zobaczenia. Shadow popatrzyła na kolczyk, co prawda nie przebijała sobie uszu i nie planowała, ale zrobiła coś innego. Tak też przecież zawsze będzie miała pamiątkę przy sobie, na takie magiczne przedmioty miała specjalne miejsce, a dokładnie to zawiesiła go sobie na sznureczek przy magicznym medalionie z zielonym płynem. Od dziś używając magi zawsze będzie mogła zobaczyć co ktoś na prawdę czuję? Nie wiedziała jeszcze co ją czeka jak dojdzie do punktu zbiórki drużyny, ale na pewno to ją dosyć mocno zaskoczy. Kiedy już emocje opadły popatrzyła na swojego przyjaciela, w sumie patrzyła tak na niego krótką chwilę. Co powiedzieć? Co zrobić? Jeszcze raz do siebie przytuliła, wiedziała że chorobliwie będzie za nim tęsknić. Wyszeptała -Będę na to czekać z niecierpliwością, ale do tej pory masz na siebie uważać. A jak wrócę chcę widzieć ciebie w jednym kawałku jasne?- Widać było, że stwardniała na własne życzenie nie chciała się rozklejać, a jednak w głębi jej serce krzyczało by zostać. Co się z nią działo? Mogła oszukiwać ile wlezie, ale jej oczy pokazywały całą prawdę, pojawiły się w nich łzy. A sama klacz nie dała rady już nic z siebie wydusić, nie umiała zrobić nawet kroku w tył. Mocno go tuliła, bo to był dla niej ktoś bardzo ważny, mało miała takich osób. Kto by pomyślał, że przywiąże się tak bardzo jednego dnia. - Wiesz, to chyba ja powinienem powiedzieć - Zaśmiał się przez łzy bo czuł to co ona. - Wiesz, że my podmieńcy jesteśmy wyczuleni na emocję, co nie? To moje pierwsze pożegnanie i jestem rozdarty, nie chce nigdy więcej się żegnać z kimkolwiek - dodał załamany tuląc się do Mrocznej. - Mimo, że znamy się dopiero jeden wieczór, to miałem wewnętrzne poczucie iż znam cie znacznie dłużej. Czułem to głęboko w sobie jakbyśmy byli rodziną. Nie wiem jak to wyjaśnić - zdeprymował się do reszty bo nie wiedział czy bredzi albo miał zwidy. Wiedział co czuł i mówił prawdę ale co się za tym kryło nikt nie wie. A ona nadal nie mogła go puścić, chociaż umysł rozkazał to ciało i tak się nie słuchało. Mogłaby tak trwać bardzo długo, ale ktoś musi to w końcu zakończyć. Zaraz znowu minie dzień, a nie chciała być ciężarem dla drużyny. Tak bardzo chciała go wziąć ze sobą, ale nie mogła. Nadszedł czas by wziąć się w garść, w końcu się cofnęła i powstrzymała napływającą w oczy wodę. Musiała wziąć głęboki wdech i zachować się jak na wojowniczkę przystało. -Na pewno się nie żegnam, wrócę, na pewno- Skierowała się w stronę tawerny szepcząc jeszcze sama do siebie -Mam nadzieję. Tempest prędko doszła do miejsca gdzie przesiadywała reszta jej drużyny. Gdy weszła do środka w połowie już opustoszałej głównej sali. Zauważyła Foresta i Midnight w prawej stronie sali. Byli z nimi kilka kucyków których nie znała. Obok Dream stała szara klacz, jednorożec w porządnej zbroi skórzanej bez ani jednego elementu metalowego. I niezłymi sztyletami po bokach. A obok Foresta siedział niski kuc z bogatą w złote młoteczki brodą i niczego sobie jednorożec z miłym uśmiechem. W sumie jej radość rozpierzchła się w tej sekundzie jak obłok chmur na silnym wietrze. Czyli już każdy miał kompana oprócz niej, to było takie do przewidzenia. Nie miała ochoty na nowe znajomości, ciągle myślała o nowo poznanym bracie, nie mogła sobie wybaczyć że nie przekonała go do wspólnej wędrówki. Niestety nie mogła by żyć gdyby przyjaciel odszedł przedwcześnie tylko dlatego, że Tempest zachciało się w podróży kompana na grzbiet. Rzuciła tylko krótko tym co już znała -Witajcie- By po chwili znowu zapaść w ciszę i spokój ducha, nie podobała jej się ta postać obok Midnight, miała do niej złe przeczucia, ale wszystko wyjdzie z biegiem czasu. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Forest Wind Napisano Kwiecień 22, 2018 Share Napisano Kwiecień 22, 2018 (edytowany) Forest akurat brał łyk kawy. Widząc towarzyszkę wraz z nieznajomą odłożył kubek i skupił się na nich. - Cześć Midnight. Ciebie też witam Shadow Mist. Siadajcie. Czego tak będziecie stać. - Hej, już go lubię - zawołała Mist uwalając się z miejsca na siedzisko naprzeciwko nich. Oczywiście robiąc miejsce dla Mid. - Cieszę się. - rzekła do Mist. - Jakieś ciekawe przeżycia z wieczoru Forest? - Poznałem tych oto obecnych "dżentelmenów" i cały wieczór spędziliśmy na gadaniu. Midnight, Shadow poznajcie jednorożca Horna i krasnokuca Little. - wskazał kopytem kolegów. - Witajcie Panowie, miło was poznać. Czyżbyście dołączali do naszej paczki? - zapytała z uśmiechem. - Nie, jesteśmy po prostu znajomymi z gildii - wyjaśnił uprzejmie Horn. - My jesteśmy własną paczką z Bigiem, którego nie ma bo przesypia nocną zmianę - dodał od siebie Little z uśmiechem patrząc na Foresta. - Czyli Forest należy też do gildii wojowników? - zapytała Shadow ciekawsko się im przyglądając. - Należałem, ale z osobistych powodów odszedłem. - wziął kolejny łyk kawy. - A tobie Midnight jak minął wieczór? - Cóż... W słowa Mid wbiła się rozbawiona Shadow. - Byłyśmy na zakupach, tak się w sumie poznałyśmy - mrugnęła okiem łobuzersko do przyjaciółki. - Na zakupach mówisz. Opowiedz coś o sobie Mist. - wziął gryza swojej kanapki. - Nie ma zbyt wiele do opowiedzenia - machnęła kopytkiem beztrosko. - Pochodzę z Hooftertown, to na północ stąd. Mam 22 lata, jesień to moja ulubiona pora roku. Długie spacery gdy księżyc błyszczy zza chmur są moim hobby. Coś jeszcze chcesz wiedzieć? - Doprawdy ciekawe masz hobby. Ja kiedy jeszcze miałem czas na hobby to robiłem w drewnie. I tak, mam jeszcze jedno pytanie. Czy na pewno chcesz z nami podróżować? - No jasne! I tak nie mam co robić, a Midnight coś obiecałam więc wiesz jak to jest - poklepała ją po grzbiecie. - Wydajecie mi się być ciekawą grupką, to kto wie co mnie spotka. Może coś miłego? Jak skarb czy coś. - W takim razie witam w drużynie. - wziął ponowny łyk z kubka. - Jesteś może głodna? - Nie odmówię, jak dla mnie to samo co ty, a ty Dreamy? - spytała dając kuksańca siedzącej obok niej. - Dla mnie sok pomarańczowy. - uśmiechnęła się lekko ale nie przekonująco. Forest zobaczył kelnerkę i do niej pomachał. - Jeszcze dwie te kanapki same kanapki i sok pomarańczowy. Proszę. Wrócił do rozmowy. - Powiecie jeszcze coś ciekawego? Zauważyła i skompletowała zamówienie. Zaraz przyszła i podała im co trzeba. - Proszę bardzo, smacznego - odparła i zniknęła jak zwykle.- Hej, dzięki - Shadow była wielce zadowolona. - Umieram z głodu. Mamy jakieś plany na dziś? - spytała prędko nim się zabrała za posiłek. - Ja nie mam pomysłu, w sumie też jestem tu nowa. Staram się podporządkować Forestowi i Tempest, mają w tym większe doświadczenie. - Na początek załatwimy prowiant i zajmiemy się kolejnym zleceniem od pewnej klaczy z Caterlotu. Zleceniodawczyni chce abyśmy znaleźli pewien instrument, który może się znajdować w dworku w tym lesie. Mam nadzieję, że lubicie łazić po lesie. - wziął gryza z drugiej kanapki. - Po lesie? Obym nie zniszczyła fryzury. - powiedziała niczym rodowa arystokratka, co w sumie się zgadzało. Pogłaskała grzywę z lekką obawą. - My już musimy iść - nagle wstał Little. - Tak, do zobaczenia Forest, dziewczęta - skinął im głową Horn. - Obowiązki wzywają - zakończył krasnokuc wychodząc wraz z przyjacielem na zewnątrz. - Muszą pilnować porządku w miasteczku póki strażnicy nie zostaną przydzieleni - zauważyła Shadow oglądając się za nimi. - Że jak? - zaczęła się śmiać. - Załóż kaptur, może pomoże - ale jednocześnie stuknęła Dream i rzuciła jej spojrzenie kiwnąwszy głową na wyjście jakby chciała jej dać znać, żeby pamiętała o wieczorze. Mogą być kłopoty jeśli kupiec zauważy swoje braki. Oczywiście zrobił o tak aby Forest nie zauważył. Miała w tym doświadczenie. - Czekajcie. - Forest szybko wstał i pobiegł za nimi. - Zapomniałem wam coś powiedzieć. W Mrocznej puszczy pojawiło się jakieś nowe stworzenie. Wilki całkowicie odporne na ciosy fizyczne. Jedynie magia Światła i Harmonii na nie działa. Dopilnujcie aby ta wiadomość trafiła do gildii. - Spojrzał się na stolik gdzie siedziały Mist i Dream. - Do zobaczenia. Wróciwszy do stołu dojadł swoje śniadanie i dopił resztę kawy. Śpieszyło mu się. - Jeżeli pozwolicie to na ten moment was opuszczę. Idę załatwić prowiant na drogę. - oddalił się i zaczął szukać kelnerki ale nigdzie jej nie widział W końcu ją dojrzał i podszedł do niej. - Mogę zająć chwilę? - Ależ oczywiście - odpowiedziała usmiechając się. - Czym mogę służyć? - Przede wszystkim chciałbym zapłacić za zamówienie. - Och, ale tamci panowie co bronią naszą wioskę. Pańscy przyjaciele opłacili już posiłek - zdziwiła się lekko. Zdziwił się. - Cóż w takim razie mam parę pytań dotyczących okolicznych lasów. - Umm, ja nie za dużo wiem o tych lasach. Nie dawno przybyłam tutaj z południa - było jej ewidentnie przykro, że nie mogła mu pomóc. - Słyszałam za to, że gryf prowadzący sklep dużo wie. Może on zdoła pomóc? Kiwnął głowną na znak, że rozumie. Forest: - W takim razie zajrzą do niego. - siągnął po sakiewkę i wyciągnął parę monet. - Jak się nazywasz? - Mówią mi Shieftie, tak jakoś się przyzwyczaiłam - wzruszyła ramionami rozbawiona. - I mówiłam, że nic nie jest pan winien - położyła po sobie uszy urażona. Chwycił jej kopyto i dał jej 5 celestiali. - Nie przyjmę odmowy. Zasłużyłaś na nie. - No, dziękuję - powiedziała pośpiesznie kłaniajac się i czerwieniąc. Forest ukłonił się lekko, uśmiechając się przy tym. - W takim razie do zobaczenia Shieftie. - po czy skierował się w stronę wyjścia. Edytowano Kwiecień 27, 2018 przez Forest Wind Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Midnight Dream Napisano Kwiecień 29, 2018 Share Napisano Kwiecień 29, 2018 - Cóż...to co nam zostaje Misty? - Zwiać z wioski nim się ktokolwiek spostrzeże. Mam tylko nadzieję, że nie zostawiłaś żadnych śladów - wyszeptała prędko upewniając się iż nikt ich nie słyszy. - Sądzę, że nie. Starałam się być dyskretna. W sumie chyba możemy tylko czekać aż wrócą. Chyba, że ty masz coś do załatwienia? - Eee, raczej nie. Ja wszystko mam i jestem gotowa na wszystko - odparła wykańczając śniadanie. - Ale wiesz, jak zauważy brak klejnotu to narobi rabanu. Wolę nie być w okolicy jak to się stanie - dodała pomiędzy kęsami. - To może w takim razie wyjdźmy z wioski, nie chciałabym wpaść. Z drugiej strony nic nie wskazuje na mnie, byłam...ukryta a opiekun celu spał jak zabity. - powiedziała cicho. - Zaczynasz mówić jak profesjonalistka, opiekun celu - zachichotała i poklepała przyjaciółkę po boku. - Ale i tak skoro nie mamy nic do roboty możemy przejść na granicę wioski. Poczekamy, poplotkujemy, pozbieramy kwiatki i zrobimy warkoczę. No chodź - pośpieszyła ją i wstała chcąc wyjść. - Warkocze? Serio? - wyszła za nią ze zdziwioną miną. - Żartowałam - pokręciła głową idąc przez wioskę bo nie mogła uwierzyć na jej naiwność. - Po prostu poczekamy na nich i tyle. Dla własnego bezpieczeństwa z dala od sklepu i kucy samych w sobie - dodała idąc do zachodniej granicy części miasteczka. - A już myślałam, że mówisz serio...byłoby miło. - lekko się uśmiechnęła pod nosem przypominając sobie dawne czasy z Aurą. - Ow, no jak chcesz to ci zrobię ale ja podziękuję - odparła rozbawiona przechodząc alejkami pomiędzy domami. - Poza tym, teraz jak znowu jesteśmy same i mamy trochę czasu. To nie chcesz mnie spytać jeszcze o coś? O czymś pogadać czy coś tam... - Cóż...długo działasz w tej branży? Pewnie to nie łatwy kawałek chleba. - zaczęła. - Zależy jak dobra jesteś i jakie masz umiejętności - rzekła luźno opierając się przy tym o drzewo gdy dotarły w końcu do lasu. - Do rodziny dołączyłam chyba z dwa czy trzy lata temu? Coś koło tego. Ciężko stwierdzić gdy dnie i noce, głównie noce, spędzasz na nauce przetrwania w półświatku Equestrii - wyjaśniła machnąwszy kopytkiem na domki. - A co cię do tego popchnęło? Chyba lepiej jest żyć w zgodzie z prawem, nie żebym cię oceniała, ale mnie to ciekawi. Szczególnie, że kiedyś może sama będę musiała egzekwować prawo. - Heh, mam tylko nadzieję, że mnie oszczędzisz - zaśmiała się, miała lekki charakter i nie przejmowała się zbytnio. - A popchnął mnie pradziadek. Był legendarnym złodziejem, on jeden ukradł Słoneczny Diadem! - mówiła jakby to było jasnym powodem do dumy. - I ja również chce być jak on. Mój znaczek sam nawet wyznacza mi taką ścieżkę. Mogłabym zostać kim chce ale głęboko w sercu czuję czego chce. Właśnie tego co robię - zakończyła oglądając czy wszystko ma w swoich torbach podróżnych. - Co zrobisz kiedy zdobędziesz ten diadem? Zatrzymasz go jako trofeum? Mogłabyś pewnie za niego dostać niezłą sumkę. - Z pewnością ale mnie bardziej ciekawi co on mi da. Ponoć ma dawać posiadaczowi jakąś moc. Tylko nie wiem co by to miało być - zmarszczyła pyszczek patrząc w niebo zastanawiając się. - Pieniądze nie śmierdzą ale może rzeczywiście jakby to nie było nic specjalnego mogłabym ją oddać księżniczce i ona by mnie nagrodziła - pokiwała głową trąc podbródek. - Tak, to by było dobre. Dokument, że nikomu nie wolno mnie aresztować i karać - aż się uśmiechnęła na ten genialny pomysł. - Uważasz, że to możliwe? - spytała zwracając wzrok na Mid. - Z nagrodą zapewne możliwe. Co do tego dokumentu...raczej wątpię. Każdy podlega prawu, bez wyjątku. Oczywiście możne ci zostać wybaczone to co zrobisz do czasu oddania diademu, zaczniesz z czystą kartą. Jednak to czym wypełnisz tę kartę zależeć będzie od ciebie. Może mogłabyś zamieszkać w Canterlot, mam znajomości. - uśmiechnęła się na ten genialny pomysł, mieć przyjaciółkę tak blisko, a może kogoś więcej. 'o czym ty myślisz teraz, zwariowałaś' - Pomarzyć można - westchnęła zdołowana. - Zamieszkać w Canterlot? Mieszkać jak księżniczka? - zrobiła dziwną minę jakby ją brzuch rozbolał. - Ty sama stamtąd zwiałaś, a ja nie jestem raczej przystosowana do takiego spokojnego życia. Rozumiesz, brakowało by mi dreszczyku emocji - wyjaśniła patrząc znowu do toreb. - Chyba mamy jeszcze dużo czasu - wymamrotała sięgając do środka wyciągając brązowy woreczek i małe okrągłe metalowe coś. Było puste w środku i Mist zaczęła mieszać składniki. Z brązowego worka i z torby biorąc jakieś składniki wrzucając do metalowego przyrządu. - Ty pomyśl czy nie chciałabyś może dołączyć do mnie - z uśmiechem rzuciła jej krótkie spojrzenie chcąc zobaczyć jej reakcję. - Nie wiem. Wydaje się ciekawe takie życie, ale mimo wszystko jestem księżniczką i kiedyś będę odpowiedzialna za cały Canterlot. - lekko posmutniała z nutą powagi. - Takie moje przeznaczenie, tak mi się wydaje. Nie zrozum mnie źle, fajnie jest mieć wszystko, ale z drugiej strony brakuje wolności. Jeśli najdzie cię ochota na przygody to bardzo ciężko to zorganizować. Ja mam szczęście, ciocia Celestia i mama się tym teraz zajmują, ale kiedyś również dostanę obowiązki wymagające pełnej uwagi. - Pewnie tak ale przeznaczenie zawsze można spróbować oszukać - zmieszała zawartość kulki i ją zamknęła i z uśmiechem się jej przyglądała. Jakby lepiej się jej przyjrzeć to widać szklane dziurki. - I tak mnie dziwi, że sama córka księżniczki Luny chce się ze mną przyjaźnić. Przeznaczeniem było nasze spotkanie? Los ma ciekawe poczucie humoru, a ja nie miałam w sumie wiele przyjaciółek. Może znalazłaś w moim sercu tą cząstkę grzecznej klaczki, która także chce spokojnego życia z przyjaciółmi? Sama nie wiem - odłożyła kulę do torby i popatrzyła w niebo na chmury. - Jak już dostaniesz swoją część królestwa, którą będziesz zarządzać to może cie będę odwiedzać. Zabawne, dorośniemy i będziesz głową zarządzająca danym regionem mającą legendarną złodziejkę za przyjaciółkę - zaczęła się śmiać serdecznie. - Racja, mam tylko nadzieję, że nie będziesz okradała mojego królestwa. - zaśmiała się krótko z uśmiechem - Bo wiesz, musiałabym ukarać własną przyjaciółkę. - wciąż z uśmiechem. - Po za tym każdy zasługuje na szansę, spójrz na Discorda. Kiedyś nikt by nie pomyślał, że mógłby się zmienić na lepsze, a jednak tak się stało. - Tak, zmienić zmienił w porównaniu do tego kim był wcześniej - odparła wzruszając ramionami. - Wiesz, uważasz, że złodzieje są źli. Nie są źli w pełnym sensie. Gildia złodziei będzie tak długo istnieć, póki będzie możliwa bieda na świecie i będą wymagane nasze usługi. Uważasz, że na przykład twoja ciotka nigdy nie korzystała z naszych usług? - zapytała uważnie się przyglądając Mid. - Istniejemy i jesteśmy chronieni ponieważ... W sumie nieważne, możesz się jej spytać kiedyś i zobaczymy co ci powie na temat złodziei - powiedziała odwracając wzrok spoglądając na ściany budynków. - Nie chciałam cię urazić Misty. Wiem, że władcy często korzystają z usług różnych gildii, chociaż nie ukrywam, że ciężko mi sobie wyobrazić ciocię Celestię wynajmującą złodziei. No już, nie fochaj się. - uśmiechnęła się i trąciła ją lekko koptykiem. Uśmiechnęła się kręcąc głową. - Nie uraziłaś mnie, o to raczej trudno - wyjaśniła spokojnie. - Dopiero się poznajemy i możesz mi nie wierzyć ale chce się również zaprzyjaźnić. Wydajesz mi być taką dobrą dziewczynką, czysta, nieskalana zepsuciem świata. Nazywać można to jak się chce ale marzyłam o kimś komu mogę w pełni zaufać. Może to będziesz ty, jeśli zechcesz oczywiście. Potrzeba tylko czasu i poznania z obu stron. - No nie wiem czy taka dobra, mam już swój pierwszy występek za sobą, głównie dzięki tobie, więc myślę, że się dogadamy. - uśmiechnęła się - Ale gdzie jest reszta, długo to trwa. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Popiół Przyszłości Napisano Maj 2, 2018 Share Napisano Maj 2, 2018 (edytowany) Bez słowa odsunęła się od reszty towarzyszy, musiała zaczerpnąć świeżego powietrza, bo chyba zrobiło jej się niedobrze od natłoku kuców w karczmie. Wyszła zaraz za Forestem, ciekawo gdzie tym razem wymykał się ten tajemniczy ogier? Zrobiła parę kroków by na zewnątrz zablokować mu dalszą ścieżkę. Chrząknęła patrząc na niego dosyć sprytnym rzutem oka. -Gdzie cię znowu niesie? Jakie watry...- I tak na razie nie działo się nic ciekawego, a Midnight jak widać cieszyła się obecnością nowej przyjaciółki, po co im przeszkadzać jak tu się dzieją takie ciekawe rzeczy? Forest zatrzymał się. - Do sklepu. Właściciel podobno ma informacje o tutejszych lasach. Chcę sprawdzić czy wie coś o dworku Cello. Chcesz iść ze mną? Ciemna klacz potrząsła głową i poszła spokojnie z towarzyszem u boku to pobliskiego sklepu. -Wiesz coś o tej nowej?- Przekaz był dosyć zwięzły i na temat, więc nie powinno być problemów z odpowiedzią. Nie dawała nic po sobie poznać, ale jednak rozmyślała nad pewną sprawą dosyć sporo czasu. Czyżby nowa przyjaciółka Midnight? - Pochodzi z Hooftertown. Ma 22 lata, jesień to jej ulubiona pora roku. Długie spacery gdy księżyc błyszczy zza chmur są jej ulubionym zajęciem. Tyle wiem. - zrobił przerwę aby założyć kaptur. - Choć po jej ubiorze można łatwo wywnioskować czym jeszcze się zajmuje. Idąc rozejrzała się -Dosyć to ciekawe, a ty z kond to wszystko wiesz? Powiedziała ci?- Zapytała pełna podziwu, że w tak krótkim czasie zdążył już tyle wyłapać. Czasami dobrze było coś przemilczeć i wsłuchać się w słowa towarzysza, nawet jak nie bardzo się go lubi. Ci co słuchają nigdy nie błądzą. - Tak. - krótko odpowiedział. - O czym ty myślałaś, że nie usłyszałaś? Czyżbyś poznała kogoś i nie potrafisz przestać o nim myśleć? - Na twarzy łowcy pojawił się złośliwy uśmieszek? Mroczna lekko się zmieszała, w końcu już tak bardzo że nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Z jednej strony to była prawda, że o kimś myślała. Ale nie chciała by zaraz sobie ktoś pomyślał sobie niewiadomo co, więc tylko oschle odparła na odczepnego. -Nawet jakby to nie twoja sprawa- Ruszając dalej przed siebie, nie miała ochoty tego rozwijać. On też nie spowiadał się ze wszystkich swoich przeżyć, wiec i klacz nie czuła się na tyle zmuszona by cokolwiek mu wyjaśniać. Dla Foresta ta odpowiedź mówiła więcej niż "tak". Uśmieszek poszerzył się, jednak szybko zanikł. - Racja, nie moja. Tempest wróciła wzrokiem do Foresta -Co myślisz o tym wszystkim?- Dała mu dosyć proste pytanie i ogólne, tak by miał pole do popisu. Nawiązać przecież dało się do wszystkiego, miejsca, czasu, kucyków. Jeżeli będzie znać jego sposób myślenia to w przyszłości najpewniej będzie mogła chociaż przeczuwać jak się zachowa w kryzysowej sytuacji. I to nie będzie taki szok jak zawsze, kiedy się kogoś totalnie nie kojarzy. Wygląd to nie wszystko, to co w środku mogło być całkowicie inne. - Myślę, że zaczynamy się jako tako dogadywać. Kiedyś byłem sceptycznie nastawiony do podróżowania w grupie ale kiedy poznałem ciebie i Midnight to jakoś zmieniłem zdanie. Tworzymy całkiem ciekawą ferajnę, nie sądzisz? Shadow nie spodziewała się takiej odpowiedzi, przez jakiś czas była święcie przekonana, że to właśnie on jest najbardziej niezadowolony z sytuacji. Okazuję się jednak, że prawda jest całkowicie inna. -Ciekawą i owszem, ale czy zgraną?- Wtrąciła tylko tajemniczo, ale nadal bardzo poważnie. - Nie, nie jesteśmy zgraną drużyną. Horn, Little i Big, to jest przykład zgranej ekipy. Oni podróżują ze sobą od lat, znają się na wylot, uzupełniają się. A my znamy się zaledwie od dwóch dni i praktycznie nic o sobie nie wiemy. Można to nazwać zgraną drużyną? Starsza klacz neutralnie dodała. -Przynajmniej w jednym się zgadzamy- Szła krok po kroku coraz bardziej myśląc o ekipie, to nadal w jej umyśle był jakiś jeden wielki kiepski żart. Ale co mogli zmienić? Odejść, jak tak to co dalej? Może to była jedyna szansa dla Mrocznej by coś zmienić, chyba tylko dlatego jeszcze to ciągnęła. - Szczerze, dlaczego zgodziłaś się dołączyć do tego "projektu Discorda"? Mroczna się zatrzymała, ruszyła swoimi uszami starając się wyłapać w swoim umyśle jakąś pierwszą w miarę mądrą myśl. -Samotność, monotonia.- Powiedziała trochę zamyślona, czy powinna coś dodać? -A ty? Dlaczego?- Skoro ona powiedziała to co zaszkodzi wzajemna szczerość... - Szczerze. Chciałem sprawdzić jak długo ten Centurion od siedmiu boleści z nami wytrzyma, ale potem pojawiła się Midnight. Wtedy poczułem jakby wewnętrzną potrzebę ochrony tej klaczy. Nie wiem czemu. Może dlatego, że książniczka Luna nam kazała i nie chcę poczuć jej gniewu kiedy coś jej się stanie. Może dlatego, że przypomina mi nieco przyjaciółkę z Gildii Wojowników. - Łowca nieco posmutniał na wspomnienie o koleżance, starał się to jednak nieudolnie zamaskować. - Można jeszcze powiedzieć, że możę głęboko w duszy pragnąłem po prostu zdobyć nowych przyjaciół. Patrząc na tą całą scenę początkowo poczuła żal do świata, niby udawał silnego, ale w środku był mięciutki jak gąbeczka. Niestety nie umiała kłamać, czy ona była inna? Udawała kogoś kim nie jest, nie umiała chyba za bardzo pomagać, ale na pewno pojawiła się w jej spojrzeniu nutka współczucia i troski. Tak jak w chwili ujrzenia Midnight. -Przypomina mi ona o przeszłości.... miałam córkę tak bardzo podobną. Zgubiła się w lesie, nie odnalazła się.- Powiedziała to tak zimno, że aż ciarki przechodziły. Można było powiedzieć, że kiedy cierpiała uwalniała z siebie jeszcze więcej bezuczuciowych reakcji. Zachowywała się jak taki kamień, jakby chciała zamaskować wszystko co czuje. Bo jedyna zasada w życiu to nie pokazywać swoich słabości. - Przykro mi. Tylko tyle mogę powiedzieć. - Forest odwrócił się twarzą do Mrocznej. - Mamy jednak ze sobą więcej wspólnego niż nam się wydaje. Obydwoje udajemy silnych kiedy w środku jesteśmy rozbici. Obydwoje wiele straciliśmy. Ty straciłaś róg, ja straciłem skrzydła. - podszedł bliżej do Tempest. - Ty straciłaś córkę, ja straciłem przyjaciółkę i ojca. Tak się zastanawiam, że jedyne co trzyma mnie na tym świecie to moja matka i chęć zemsty na gryfach. Zbliżyła się głową by stanąć z nim oko w oko i surowo potwierdzić swoje przekonania. -Zemsta to droga donikąd, czy ci którzy zginęli chcieliby na to patrzeć? Mało jeszcze na tym świecie cierpienia?- Była jaka była, ale nigdy nie wyzbyła się swojego serca. To dało jej siłę by do końca nie pęknąć przy nim, chciała walczyć z takim myśleniem. Od kiedy to pożar zwalcza się ogniem? - Nie zrozum mnie źle. Nie chodzi mi o wszystkich gryfów, tylko o bandę która była winna śmierci mojego ojca. Do uczciwych gryfów nic nie mam. - Forest z anielskim spokojem spojrzał jej w oczy. - Skoro tak nie lubisz cierpienia to czemu stałaś się "najemniczką mroku"? Oddaliła się po tym pytaniu bardzo się zakłopotała. -A jak myślisz dlaczego pracuję sama? Najemnik nie znaczy zabójca, złodziej czy morderca.- Odpowiedziała już niemal urażonym głosem, widać jak mało wiedział o tej profesji. - Nie wiem i szczerze to nie moja sprawa. Skończmy już temat bo zaraz się pozabijamy. - odwrócił się i zaczął iść w stronę sklepu. - Idziesz? Klacz zaostrzyła posturę i podniosła spojrzenie lekko wyżej, popatrzyła na przechodzące leniwe chmury. To dało jej chwilę by ochłonąć i za moment była już obok. -Tak, ruszajmy dalej.- Zakończyła już szybciej idąc do sklepu. Po chwili ona i jej towarzysz weszli do wspomnianego wcześniej budynku. W końcu doszli do sklepu. Forest podszedł do drzwi i otworzył je szeroko. - Klacze przodem. Lekko rzuciła w niego wzrokiem pełnym elegancji, ale nie trwało to długo. Zaraz potem tak po prostu weszła, nawet się nie zatrzymała, nie ceniła sobie tego typu popisów. A jeśli to norma, to niech tak robi, może kiedyś którejś klaczy spodoba się taki typ dobrego wychowania. Sklep sam w sobie był bardzo zawalony sprzętem. Od broni bo pancerze, artykuły różne, jedzenie i tyle innych rzeczy których nie szło wsadzić do jakiejś rubryki. Za ladę zaraz wszedł wychodząc z tyłu sklepu gryf. Szary stary gryf z czerwoną czapeczką ze złotym ogonkiem. Miał jeszcze na sobie czerwoną bluzkę dwu działową wyszywaną złotą nicią. Wyglądał na wkurzonego ale trzymał emocje na wodzy. - Witajcie drodzy klienci, kupujecie czy sprzedajecie? - spytał z miejsca chropowatym głosem i sztucznym uśmiechem. - Witaj. - spojrzał na leżące nieopodal lady jabłka, wziął z 8 i położył na ladzie. - ile płacę? Uśmiechnął się z błogością i błyskiem w oczach. - Szesnaście - odparł krótko. - Niech będzie - niechętnie wyciągnął z sakiewki 16 celestiali i położył na ladzie. Sklepikarz zdawał się nie w humorze na targowanie. Zabrał jabłka i pozwolił zabrać głos mrocznej Klacz spokojnie się rozejrzała, popatrzyła na sprzedawce od razu przechodząc do rzeczy. -Szukamy informacji, wiesz może czy w tym lesie jest jakiś dwór?- Nie cackała, się nie miała na to czasu. I tak byli już z czasem nieźle w plecy, co gorsze niedługo znowu mogła zastać ich noc. Co wtedy? Oparł się o kontuar myśląc. - Dwór? Słyszałem, że ponoć ktoś tutaj mieszkał samotnie po środku lasu - mówił dziwnym gardłowym Equestriańskim ciężkim czasem do zrozumienia. - Dosyć śmieszne - zarechotał wrednie. - Ale nawet jeśli wiem to co w tym dla mnie? - spytał patrząc na nich jednym taksującym okiem. Nie miała do takich siły, po prostu kiwnęła głową do Foresta, niech on się z nim użera, bo za jakie grzechy ona miała to robić. Z resztą negocjacja w jej wydaniu zakończyła by się pogrzebem, a tego raczej żadna z stron tego nie chciała. - Heh. Jeżeli pan nam pomoże, to my pomożemy panu. - patrzył znudzonym wzrokiem na starego gryfa. - Hmm, sam nie wiem czy mogę wam zaufać - tarł podbródek patrząc na nich z uśmieszkiem chochlika. - Na co wam wiedzieć o jakiejś ruderze kucyków dziwaków? - Skąd mamy wiedzieć, że możemy ci ufać? - przywołał jego własne słowa na jego pytanie. - To wy do mnie przyszliście, a nie ja do was - zirytował się. - Ale dobra, powiedzmy, że to będzie za obopólną korzyścią. Słyszałem, że tamten był grajkiem jakiegoś rodzaju. Sławny czy coś, a ja mógłbym dostać niezłą cenę za jego instrument - kiwał głową trąc łapy o siebie. - Przyniesiecie mi go i będziemy kwita. - W porządku. To gdzie znajduje się ten dworek? - Doskonale! - zawołał zadowolony. - Zostałem dzisiaj bezczelnie okradziony ale może wyjdzie dzisiaj jakiś plus - wymamrotał obracając się grzebiąc po kufrach i półkach. - Dam wam mapę. Skreśliłem miejsce gdzie jest wioska teraz i trasę jaką powinniście iść. Domniemana ale może prawdziwa - wyjaśnił kładąc ją na stole. - Mam nadzieję, że mnie nie oszukacie i nie zwiejecie. To zaufanie ma mi się opłacić. - A jeżeli instrument okaże się zniszczony albo w ogóle go tam nie będzie? Co wtedy? - To wrócicie i mi powiedziecie - wzruszył ramionami. - Oczywiście pewnie się dowiem gdy mnie oszukacie ale biorę wszystko pod uwagę. Jestem biznesmenem, muszę ryzykować ale też niech wszyscy wiedzą aby lepiej mnie nie oszukiwać. - Mówiłeś, że cię okradziono? - Aaaa, już to mówiłem tym dwóm co to nas bronią przed okolicznymi niebezpieczeństwami - wściekle pomachał łapami. - Jeden w nocy patrolował i nic nie widział. Szlag mnie trafi bo straciłem cenną pamiątkę. Złoty wyjątkowy klejnot, wart majątek, moja emerytura. Jeśli bym na jakąś kiedyś przeszedł - zarechotał. - Mogę rozejrzeć się na miejscu zbrodni? Może znajdę tam coś ciekawego. - Tamci już to zrobili - odparł zwięźle. - Nie było nic. Co zabawne wszystko było na swoim miejscu. Tylko balkon miałem otwarty więc zakładam, że tam się dostali do mojej sypialni. Ściągnął mi klucz z szyi, otworzył skrzynie i wziął tą jedna rzecz. Musiał wiedzieć czego chce. Zamknął ją, odłożył kluczyk i wyszedł - prawie wrzeszczał po gryfińsku. - Nie jestem jak "tamci". Znam się na tropieniu i może coś uda mi się znaleźć? Wzruszył ramionami. - To chodź ze mną - odparł prowadząc na schody na górę do jego sypialni. Forest szedł na górę tuż za gryfem. W końcu wszedł do sypialni. Wszystko wskazywało na to, że owy gryf był swego rodzaju szlachcicem. - W której skrzyni był ten klejnot? - W tej - stuknął w ciężko kutą skrzynię u nóg łóżka. - Była zamknięta na kluczyk - tu pokazał owy na łańcuszku klucz na jego szyi. - Ale klejnotu rano już nie było. Tylko jego o tyle plus. Forest zbliżył się zbliżył się skrzyni. Przyglądał się jej przez moment. Po czym podszedł do balkony tam też trochę posiedział. Przyjrzał się nieco. - Widzisz to?. - wskazał kopytem na ledwo widny odcisk kopyta. - Ziemię ktoś na niósł na balkon ale jak tutaj wszedł? - zirytował się na brud i własną głupotę. - Drabina. Ale balkon był zamknięty ale musiał umieć otwierać zamki. - Albo mógł użyć zaklęcia. Nie wiemy przecież jakiej rasy był owy złodziej. - powiedział po czym podszedł do "gniazda gryfa". Przyjrzał się dokładnie i znalazł włos. - Miałeś ostatnio jakąś wizytę? Pokręcił głową. - Nie wiem kto by miał. Krewni są w Gryfusie. - Nie o taką wizytę mi chodzi. - zaśmiał się pod nosem. - W takim razie mamy włos naszego złodzieja. - powąchał włos. - Albo złodziejki. - zaciągnął się mocniej. - Tak, ten włos zdecydowanie należy do klaczy. - Masz większe umiejętności niż tamci dwaj - patrzył na kłaczek mnąc pod nosem przekleństwa. - Myślałby kto, że im za to płacimy. I co znajdziesz ją? Za odzyskanie klejnotu będę na tyle wdzięczny, że zapomnę o tej mojej przysłudze dla was. - W porządku. - schował kłaczek do juki. - Ja w takim razie będę już szedł. Nic ciekawego tu już nie znajdę. - podszedł do drzwi od klatki schodowej. - A tak przy okazji. Umyj się staruszku bo czuć cię damskimi perfumami. - Ale ja nie używam perfumów - zdziwił się idąc za nim bo musiał zejść na dół pilnować dalej sklepu. Forest zszedł na dół i zabrał mapę. - Shadow zbieramy się. - pojrzał na starego gryfa. - Do widzenia panu. - pożegnał się po czym ponownie otworzył drzwi aby mogła przejść. Mroczna spokojnie na niego spojrzała, poszło to nawet szybciej niż sama się tego spodziewała. Wyszła pewnym krokiem nie oglądając się za siebie, nie chciała dać poznać po sobie niczego więcej, niż surowości i chłodu każdego swojego ruchu. Forest wyszedł za Mroczną. Później zrównał się z nią. - Coś czuję, że możemy mieć przesrane. Czyli jak zawsze- Dodała ponuro idąc równo z ogierem tak by mogła go dobrze słyszeć. Co jakiś czas zerkała na okolicę, czuła, że tu nie pasuje. Nie wiedziała jeszcze sama czemu, ale instynkt jeszcze nigdy jej nie zawiódł. - Tym razem jeszcze bardziej niż myślisz. - dodał ponurym i nieco smutnym głosem. - Nie dość, że obiecałem temu staremu pierdzielowi instrument, który obiecałem Octavii to jeszcze... - tu urwał. Jakby jeszcze było jej mało wrażeń. -Dokończ łaskawie jak zacząłeś.- Twardo dodała, niech się teraz tłumaczy jak coś naskrobał. Lepiej by wiedziała teraz niż potem, wtedy na pewno żaden kucyk nie chciałby być w skórze ogiera. - Nieważne. - powiedział swoim normalnym tonem głosu. - Powiedzmy, że nagle poczułem niechęć do naszej nowej znajomej. Syknęła jak jadowity wąż -Wiedziałam- Teraz miała ochotę dorwać nieznajomą i ją po prostu zabić, jeszcze zrobi krzywdę Midnight. -Musimy znaleźć naszą księżniczkę i to zaraz- Jej ton od razu się zmienił, tak jak podejście. Była pełna energii i motywacji, widać że jej zależało. - Nie. - powiedział stanowczo z zimnym. - Nie teraz. Stanęła lekko zdezorientowana -Co planujesz?- Nie udawała, że jej się to podoba, ale chciała wiedzieć co Forest kombinuje. Tylko wtedy mogła go obalić, lub poprzeć. - Nie możemy jej tak po prostu zabić. - Stanął, Mówił cicho, tak aby żaden z pracujących osadników go nie usłyszał. - Chociaż bardzo bym chciał. Najlepiej odciąć głowę i przynieść temu gryfowi zawieszoną na haku łowiecki. - kontynuował swoje wywody z makabrycznym uśmieszkiem na twarzy. - (Kaszlnięcie) Oczywiście można by tak zrobić tylko po co? Musimy pamiętać, że to "przyjaciółka" Midnight. Jeśli coś jej zrobimy to ona nas znienawidzi. Klacz chwilę trwała w ciszy, ale nie za długo. Musiała teraz wszystko sobie dobrze przemyśleć, z jednej strony nie chciała mieć takiego zdradzieckiego kuca w drużynie, ale z drugiej stronie było tak jak powiedział Forest. Ceniła sobie obecność księżniczki nocy i nie chciała tego zmieniać. Kiwnęła głową tylko cicho mówiąc -Czyli będziemy musieli jej pilnować- To zdawało się być jedynym dobrym wyjściem z tej sytuacji, bo sprzątnięcie jej po kryjomu nie wchodziło w grę, dla najemnika do prościzna, ale co by powiedział na to towarzysz? - Dokładnie. - kiwnął przy tym głową. - Poza tym mam plan. No proszę jakie miłe zaskoczenie. -Słucham uważnie...- Odparła idąc spokojnie na przód, wreszcie coś się zacznie dziać. To już jak mała misja poboczna, monotonni mówimy stop! - Pozwól, że koncept zachowam dla siebie. -zaczął obok Mrocznej. - Chciałbym abyś tylko wykonywała moje prośby. To jedyna rzecz o którą cię proszę. - zatrzymał się. - Masz pomysł gdzie one mogą być? Zamyśliła się -Forest chciałabym wiedzieć na co się godzę i czego się spodziewać. Powiedź chociaż ogólnie co chodzi tam po tej twojej mądrej głowie.- Odpowiadając na prośbę, mogła robić to o co prosi, ale tylko pod warunkiem, że będzie spodziewać się o co może w takiej prośbie chodzić. Rozejrzała się -Pewnie chodzą gdzieś po okolicy, zawsze można spytać Discorda- Bardzo niechętnie to powiedziała, nie przepadała za tym dziwolągiem, ale trzeba było mu przyznać, że skutecznie wykonywał swoją rolę. Tak mogli by się szybko dowiedzieć gdzie ich przyjaciółka i oszczędzili by sobie dużo czasu. - Nie zawracaj mu głowy. Pewnie siedzą na łące i plotą warkocze czy coś takiego. - Przewrócił oczami gdy wypowiadał drugą część zdanie. - Spokojnie Tempest nie planuję żadnego morderstwa ani napadu na bank. Chcę po prostu upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Wymigać się od "długu" od tego starego gryfa i przy okazji dać złodziejowi nauczkę. Wiem że to ciężkie ale musisz mi zaufać. - kończąc mówić przystąpił bliżej do mrocznej i powąchał jej grzywę. Mroczna zrobiła dwa kroki do tyłu nim doświadczony wojownik pomyśli jeszcze, że jej grzywę da się skonsumować. To by było zabawne, ale z drugiej strony dziwne nieprawdaż? Miała mu tak po prostu zaufać, a on to mierzył sobie ostatnio gorączkę? Chyba sobie żartował, gdy jednak mu się przyjrzała to szybko zrozumiała, że on tak na poważnie. No, dobra... -Nie pachnę niczym ciekawym- Dodała tylko speszona, nie była jak inne klacze, nie perfumowała się. Ogólnie powinna raczej o siebie zdabać, bo nie wyglądała najlepiej. - I tu się mylisz. Każdy z nas pachnie inaczej, ty może tego nie czujesz ale ja tak. Teraz wiem jak pachniesz i bez problemu wytropię cię w razie czego. - tłumaczył. - Podobnie ma Midnight. Jej zapach poznałbym z odległości kilometra. To Forest jest nie tylko wojownikiem, ale też i psem gończym? Dobrze wiedzieć, w sumie taka umiejętność była bardzo przydatna w terenie. Aby nie wyjść na idiotkę to sama go spokojnie powąchała, kto wie kiedy to się przyda. Jak pachniała Midnight? Była z nią też długo, ale nie wzróciła uwagi na jej woń, więc dziś dała popisać się towarzyszowi. -Wytropisz ją?- Zapytała od razu przechodząc do sedna sprawy. - Nie wąchaj mnie. Uwierz mi nie ma co. Ja na tropieniu bestii spędziłem prawie 5 lat i znam się na tym. Może kiedyś nauczę cię czegoś o tropieniu. Popatrzyła na niego niby mało zainteresowana, ale czemu nie. -Najpierw Midnight, nie zapominaj o nadrzędnych sprawach-Lekko wtrąciła wracając do swojego pierwotnego sposobu stania, wyprostowała się. - Nie zapomniałem. Powinna być na łące za tawerną. - wskazał kopytem kierunek. Bez zbędnych rozmów poszła szybkim krokiem w kierunku wskazanym przez ogiera, jak widać był przydatny. Sama jeszcze nic nie pokazała, ale w końcu przyjdzie i na nią kolej. Umiała przecież dosyć sporo, tym razem pomkneła przodem. Jedyne co chciała to zobaczyć towarzyszkę całą i zdrową. - Eeee, nie tak szybko. - i poszedł za nią. Klacz i ogier udali się na miejsce, nie trwało to długo. Tempest narzuciła towarzyszowi niezłe tempo, czyli jednak na coś się przydała. Wyszli spomiędzy budynków na wprost siedzących pod drzewami klaczki. Edytowano Maj 3, 2018 przez Tempest Shadow Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Forest Wind Napisano Maj 11, 2018 Share Napisano Maj 11, 2018 Forest zdjął kaptur. - No witam panie. Jesteście gotowe do podróży? - No proszę, znaleźli nas - Shadow wstała entuzjastycznie. - Skończyliście swoje? To co dalej robimy? - Tak skończyliśmy. - wyjął mapę z juk. - Dzięki temu być może nie zgubimy się w lesie. Czekamy teraz aż wszyscy wyrażą gotowość do drogi. Rozumiem, że ty jesteś gotowa? - Jeszcze jak - zawołała rozbrajająco opierając się o Midnight. - Ta tutaj również. Aż ją nosi. Nie ma to jak przyjaciele, przygoda i alkohol - dodała mrugając prawym okiem. Forest uśmiechnął się na wieść o alkoholu. - Tak tu się zgodzę. - spojrzał na Midnight. - To co Księżniczko. Idziemy? - Jasne, czemu nie. Nareszcie ruszymy dalej. Zaczęły nam się kończyć tematy. - powiedziała lekko rozbawiona. Forest z powrotem założył kaptur. - W takim razie ruszajmy. - skierował swój krok w stronę lasu. - No to idziemy - Mist szturchnęła Dream aby ruszyła plota. - No idę, idę. - ruszyła za nimi. Była nadal nieobecna, czasami tylko na nich zerknęła. Chyba nikt jej nie wywoływał, a przynajmniej tak jej się zdawało. Cicho coś burknęła i poszła na samym tyle, może miała zły dzień? W końcu błądziła gdzieś wzrokiem, kiwnęła tylko głową na przywitanie Midnight i tyle. Szła niby jak zawsze, ale coś chyba nie grało? Minęło kilka chwil drogi i w sumie dopiero teraz zaczęła myśleć o nowej Shadow. Kiedy ta nie patrzyła Tempest przyglądała jej się to bliżej to dalej. Jakby szukała czegoś podejrzanego. W końcu jednak popatrzyła na Foresta i złagodniała, nie mogła dać poznać, że coś wie. Ochłonęła ubezpieczając tyły... Odwróciła się do Tempest i zostawiając na chwilę Shadow, podeszła do niej. - Wszystko gra? Wydajesz się być czymś przejęta. Możesz ze mną porozmawiać jeśli chcesz. - rzekła do Tempest uśmiechając się. Ciemna klacz popatrzyła na podchodzącą do niej Midnight, kiwnęła głową w odpowiedzi na jej propozycję. -Wszystko w porządku, widziałam że masz nową przyjaciółkę.- Spoglądając na Shadow, potem popatrzyła z powrotem na córkę Luny, głupio byłoby mówić do dziewczyny i patrzeć się nie wiadomo gdzie. Jeszcze ktoś by to źle odebrał, z nią w sumie zawsze miała ochotę rozmawiać. Wtedy było jej źle, szkoda że nie mogła wyjawić co na prawdę ją trapiło. Musiała coś wymyślić, więc wzięła myśl pierwszą która wpadła jej do głowy. -Kto wie, może o mnie zapomnisz, po co ci taka stara, zrzędliwa znajoma- Wypowiedziała dwa ostatnie słowa pół żartem, pół serio. -Też bym z kimś szła, ale ta osoba nie była jeszcze na to gotowa, ale kto wie może pewnego dnia.- Z ciekawym tajemniczym tonem zakończyła swoją pierwszą luźną przemowę. Najczęściej stała na baczność i mówiła jakby recytowała z kartki, a dziś? Coś niesamowitego, ile w tym wszystkim chowało się uczuć. - Nigdy o tobie nie zapomnę. Dawno temu miałam bardzo bliską mi przyjaciółkę, ale musiała wyjechać. Do tej pory o niej pamiętam i o wspólnych chwilach które spędziłyśmy razem. Więc sądzę, że mam całkiem dobrą pamięć Tempest. - uśmiechnęła się i na krótką chwilę przytuliła do niej bokiem, ocierając lekko głową o jej szyję. Miała w tym momencie wiele wyobrażeń na temat Tempest, chociaż żadne z nich nie było złe, a niektóre nawet całkiem...ciekawe. "Przestań, nie możesz myśleć teraz o takich rzeczach." To były miłe słowa, na które jak najbardziej chciała odpowiedzieć. -Czyli... Nigdy mnie nie zostawisz? A Shadow nie będzie w twoim życiu ważniejsza?- Zaciekawiona, czekała na finał rozmowy. Czyżby do czegoś doszły? Była bezpośrednia, ale szczera. Mówiła raczej cicho, wiec nikt tego nie usłyszy. A Midnight? Powinna wiedzieć, że jest kimś ważnym dla najemniczki. Los dał im się spotkać, to wielki dar, nie wolno było tego ignorować. - Cóż... - powiedziała z przeciągnięciem - ...to zależy w jaki sposób ważniejsza...tak sądzę. - uśmiechnęła się lekko speszona. - Różne osoby są ważne w inny sposób...rozumiesz co mam na myśli? - miała widocznie zaczerwienione poliki, ukrywanie emocji nie było jej mocną stroną. - Ale oczywiście jesteś dla mnie bardzo ważna, w końcu przyjaciele muszą być dla siebie bardzo ważni. Czyli trochę wymijająca ta odpowiedź? Idąc dalej kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Jej milczenie tylko potwierdziło, że nie ma więcej pytań. W sumie jak Foresta coś zainteresuje to sam się po to pofatyguje. Usłyszała wszystko co chciała wiedzieć. Lekko się uśmiechnęła i popatrzyła przed siebie. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Barrfind V. Napisano Maj 26, 2018 Autor Share Napisano Maj 26, 2018 Czwórka naszych poszukiwaczy przygód powoli z poruszała pomiędzy drzewami. Słońce jasno przyświecało pomiędzy gałęziami. Szli kierowani przez Foresta i jego zmysłem kierunku. Trzaski pękających patyków pod ich kopytami towarzyszył wraz z śpiewem ptaków. Było sielankowo można by rzec. Przed nimi w końcu pojawiła się ostatnia kępa wyjątkowo gęstych krzaków. Forest wiedział, że muszę przez nie przejść aby dostać się na polankę. Na której miała stać posiadłość. Tak mu mapa mówiła. Forest szedł z przodu trzymając mapę. Zatrzymał się kiedy jego oczom ukazała się kępa krzaków. Według mapy za tym powinna znajdować się polana na której powinien się znajdować dworek. Szli już od jakiegoś czasu. Pomyślał więc, że to dobry moment na krótką przerwę. Nie doskwierało mu zmęczenie ale coś innego. Mapę zwinął w rulonik i odwrócił się do reszty. - Według mapy powinniśmy być niedaleko dworku. Chciałbym jednak urządzić tu krótki postój. Jakieś przeciwwskazania? To była dosyć nudny sposób wędrówki, ale postój był jak najbardziej wskazany. Chętnie usiadła na tyłach i ziewnęła. Nie minęło dużo czasu, a ciemna klacz przysnęła. Oczywiście bardziej z monotonni niż z faktycznego zmęczenia. Nasłuchiwała otoczenia, starała się nie urywać swojej czujności. Nie musiała już chyba nic dodawać, pokazała że nie ma nic przeciwko. A jakby jednak plany się zmieniły to jak zazwyczaj szybko się pozbiera i ruszy dalej. Była pewna, że w razie nieoczekiwanych wydarzeń ktoś ją uprzedzi. Nikt się nie odezwał. Łowca uznał to za ogólną zgodę. Schował mapę do juk i podszedł do Shadow Mist. - Miej na nie oko. - krótko powiedział po czym zaczął odchodzić w prawo od krzaków. - Jasne - zawołała rozbawiona i rzeczywiście zrobiła jak prosił. Zamknęła jedno oko i skupiła spojrzenie na Midnight obok której stała. Łypała od czasu do czasu na Tempest. Przez chwilę się tak bawiła pewnie irytując przyjaciółkę aż usiadła pod drzewem z sapnięciem. - Mieć oko na kimś jest męczące. Skoro jesteśmy na miejscu, możemy równie dobrze tam iść - narzekała cicho. - W takim razie idziemy. Nie pozwolimy chyba aby Forest zagarnął całą chwałę dla siebie. - zaśmiała się krótko i ruszyła z Forestem. Forest zatrzymał się. - Ja was słyszę. Nikt nigdzie nie idzie dopóki nie wrócę. - krzyknął zirytowany i szedł dalej. Misty szturchnęła Dreamy. - Straszny z niego nerwus, co nie? - Mam dziwne przeczucie, że chce on coś ukryć. Chodźmy za nim, ale po cichu, wiesz jak to zrobić na pewno. - powiedziała Dream cicho do przyjaciółki. - Och, nie zauważyłby mnie, tylko... Jeszcze nie próbowała kogoś ukryć - mówiła skrobiąc się po podbródku. - Musiałabyś mieć jakieś doświadczenie w skradaniu. Poza tym nie spodziewałam się po tobie takiego wścibstwa - dodała puszczając jej oko z łobuzerskim uśmiechem. Forest był już trochę od miejsca postoju. Zatrzymał się na chwilę, rozejrzał się i poszedł w prawo. Po chwili zniknął w krzakach. Tempest wbrew pozorom spała tylko pierwsze kilka minut, potem już nasłuchiwała tego co dzieję się w koło. Nie pokazywała swoich zamiarów, postanowiła poczekać i zobaczyć co się dalej wydarzy? Nie da klaczom raczej się zgubić, jakby próbowały się wymigać to pójdzie ich śladami. W jej życiu już tak było, że ostrożność stawiała na pierwszym miejscu, chciała przewidzieć wszystkie nieoczekiwane sytuacje. Była starsza i bardziej doświadczona, lecz cechowały ją dosyć dobre maniery. Młode ruszą przodem, a Shadow zgrabnie będzie miała je na oku. Wilki syte, a owca cała. - W takim razie idź sama. Ja zostane z Tempest. Daj znać gdyby coś się działo. - Eee, sama nie wiem - kręciła nosem niechętna. - Dopiero go poznałam i tą twoją drugą koleżankę. A nie chce mu się narazić już na samym początku. Poza tym dzięki braku wścibstwu ciągle żyje - zażartowała siadając pod drzewem. - Mogę ci dać najwyżej miksturę kameleona. Powinna wystarczyć ale pamiętaj, to twoje ryzyko. Wygląda mi na kogoś co takie sztuczki nie zadziałają. No i przyjaźni się z członkami gildii Wojowników więc... Jak było wspomniane klacz nie planowała puki co ingerować w ostateczną decyzję młodych. Mogła sobie popatrzeć na zachowanie nowej kompanki, nie spodziewała się jednak słów Midnight, które miło ją zaskoczyły. Jeśli tak to ona z wielką chęcią sobie poczeka, lubiła z nią rozmawiać. Nie robiła tego za często, ale przy niej czuła się jakby znały się od źrebięcia. Dobrze się ze sobą dogadywały, a to w tej drużynie na prawdę wielki skarb. Dzięki niej Tempest pierwszy raz w życiu nie czuła się sama. Mogła uwierzyć, że jest jeszcze dla niej nadzieja. Szansa na lepsze życie niż dotychczas. - Sądziłam, że będziesz zainteresowana szpiegowaniem. W końcu masz w tym chyba wprawę. Ale mimo wszystko, wolę zostać z tobą i Tempest. - uśmiechnęła się delikatnie, jakby coś chciała tym przekazać. - Wielkie dzięki, że masz tak dobre mniemanie o mnie - odpowiedziała bez intonacji emocjonalnej. Zupełnie jakby ją to obraziło. - Mój zawód nie ma na celu szpiegować. Od tego są inne organizacje - wyjaśniła spoglądając po drzewach i tych wielkich krzakach zasłaniających im drogę. - On tak często robi? - spytała spoglądając na Mid. Kiedy one rozmawiały, Forest już zrobił to co musiał i był już całkiem blisko miesjca postoju. W końcu doszedł na miejsce. Widocznie nikt go nie zauważył więc postał chwilę opierając się grzbietem o drzewo. - Często robię co? - spoglądał spod kaputra na Mist i Midnight. - A nic takiego, rozmawiamy sobie ogólnie...o wszystkim. Łowca stanął na cztery nogi i podszedł bliżej grupy. - Powinniśmy już ruszać. - ściągnął miecz z grzbietu. - Zanim ruszymy, chcecie coś załatwić? Ona sobie siedziała trochę dalej nasłuchując rozmowy, nie miała czego wtrącić w ich wypowiedź więc nadal pozostawała w ciszy i spokoju. Wiatr lekko głaskał jej grzywę i miała się jeszcze zdrzemnąć kiedy do jej uszu dobiegło następne twierdzenie Foresta. Nadal nie miała nic przeciwko dalszej wędrówce, w sumie posiedziała, posłuchała, miała te parę minut dla siebie by odetchnąć. Nie padało, nic ich nie atakowało, czego od życia więcej chcieć? Kiedy kompan ściągnął miecz z grzbietu ciemna była już obok, aż szok jak szybko się ogarnęła. Udała, że niczego nie słyszała i tylko odparła. -Myślę, że wszystko co miałyśmy załatwić zrobiłyśmy jak cię nie było.- Od...tak lekkie stwierdzenie przed wyprawą, trochę tajemniczo nawiązując do rozmów młodych przy nieobecności ich jedynego ogiera. - Skoro ta uważasz. Podszedł do ściany krzaków i wyciągnął miecz. Ostrze zabłysło w świetle promieni słońca przechodzących przez konary drzew. Zaczął ciąć nim krzaki które blokowały drogę. Nie był z tego zadowolony, bardziej do tej roboty nadawałaby się maczeta, musiał jednak jakoś utorować drogę reszcie. Przedzieranie się przez krzaki nie zajęło mu zbyt dużo czasu. A za krzakami była ścieżynka i spory otwarty teren. Otoczone to wszystko przez drzewa i krzaczory które skrzętnie osłaniały to miejsce. Kawałek dalej było widać fasadę wyjątkowej posiadłości. Dwie białe kolumny utrzymywały balkon, a pomiędzy nimi drzwi wejściowe z czarnego drewna. Okna były zasłonięte więc nie można było zobaczyć co jest w środku. Dopiero po chwili zdołali zobaczyć, że ktoś siedzi z lewej strony na trawniku otoczony kwiatami. Spoglądał na budynek i był odwrócony do nich. Forest, po wejściu na polanę, zatrzymał się i nieco rozejrzał. Nie zauważył żadnego zagrożenia więc postanowił powiadomić towarzyszki że można wejść. - Droga wolna. - po tych słowach schował miecz do pochwy, jednak nie zakładał jej jeszcze na grzbiet. Trzymał ją w lewym kopycie, a sam stał na trzech nogach. Stał tak i czekał na towarzyszki, rozglądając się po okolicy, wypatrując... sam nie wiedział czego. Budynek był jak na widelcu. Dopiero po chwili dostrzegł jakąś sylwetkę siedzącą po lewej stronie na trawniku. Był ciekawy któż to może być. Powstrzymał jednak ciekawość do przybycia towarzyszek. Przedzierała się przez krzaki bardzo powoli, niechcąc uszkodzić grzywy. Po drodze wydawała z siebie tylko krótkie oznaki niezadowolenia. - Nie mogliśmy wybrać innej trasy? Gdy w końcu wynurzyła się z zarośli spojrzała na posiadłość i powiedziała tylko krótkie... - Wow. Piękna posiadłość. Jak dobrze, że szła ostatnia, wszelkie niedogodności zostały już dosyć dobrze zdeptane przez towarzyszy z przodu. Nie martwiła się swoją grzywą, dobrze, że nie szli po błocie to by dopiero było. Spokojnie oddychając szła tak krok za krokiem aż ujrzała dosyć specyficzną budowle. Nie była jakoś tam w szoku, ale trzeba było przyznać dla tych co widzieli coś takiego pierwszy raz to było po prostu marzenie. Skoro ekipa była w komplecie, to można było ruszać dalej. Zaczął powoli iść w kierunku posiadłości. Coś nie dawało mu spokoju. Tak postać siedząca wśród kwiatów wydawała my się lekko niepokojąca. Dlatego trzymał miecz w pogotowiu. - Wy też widzicie tego kucyka? - rękojeścią miecza wskazał miejsce gdzie siedziała owa tajemnicza postać. Ale nim ktokolwiek mu odpowiedział, najwyraźniej siedząca postać ich usłyszała. Wstał i obrócił się do nich. Znajomy czarny płytowy pancerz, czarno-purpurowa grzywa i niebieskie oczy. No i szeroki uśmiech jak zobaczył ich i zaczął im machać kopytem. - Kogo ja tu widzę, ciekawy zbieg okoliczności - Barrfind był bardzo wesoły i energicznie ich witał jak do niego podchodzili. Shadow Mist szła obok Dream. - To jakiś wasz znajomy? - spytała ciekawsko mu się przyglądając. Forest podniósł lewe kopyto do góry w geście przywitania. Wyglądało na to że ich drogi ponownie się zaszły. Łowca był tylko ciekaw czego Barrfind może szukać na takim zadupiu. Przyśpieszył lekko kroku aby szybciej dojść do Arcypaladyna. - Witaj Barrfind. - oparł zastawę miecza o swoją lewą łopatkę, zaś wierzchołek sztychu lekko wpił w ziemię. Na głowni oparł swoje lewe kopyto. - Co sprowadza na te, zapomniane przez kucyki, tereny? - Cóż...można tak rzec. - powiedziała ciszej do Mist - Co ty tu robisz? - spojrzała na Barrfinda i rzekła do niego. Tempest podeszła do wszystkich już szybciej stawiając kroki. Ten dzień robił się coraz dziwniejszy, a klacz nabierała coraz to większych podejrzeń. Czyżby ich dawny koleżka miał coś wspólnego z ich misją? To nie mogła być jego posiadłość, Shadow na chwilę zrobiła kwaśną minę. Na szczęście po paru wdechach stała już naprzeciwko przyjaciela słuchając co ten będzie miał im ciekawego do powiedzenia. - No jestem tu wraz z paroma paladynkami - wzruszył ramionami. - Jakieś cieniste bestie się ostatnio pojawiły. Przybyliśmy się nimi zająć. Jak na razie cisza więc dzisiaj wracam do zakonu. One zostaną jeszcze jedną noc więc jakbyście potrzebowali pomocy. Obóz mamy za tymi drzewami - wskazał na lewo od posiadłości. - Taaa spotkaliśmy parę tych cholerstw w drodze do wioski. - ciężko odetchnął, przypominając sobie chwile słabości. - No i ta ( jak jej było)... Alliance też tam była. - przypominał sobie tę piękność ,która wtedy uratowała im tyłki. - Ach, tak. Coś tam wspominała, że napadły konwój ale zdążyła - podrapał się po głowie. - Alliance i Life Bringer oraz ja, bo nie potrafię usiedzieć na miejscu - zaśmiał się. - Dużo ich nie było, a jeszcze próbowaliśmy wytropić czy czasem Las Cieni ich nie rodzi. Nie, są kompletnie stworzone z innego wymiaru, co mnie martwi - zmarkotniał. - Ale mniejsza, to nasza sprawa. Co was tutaj sprowadza? I widzę, że drużyna wam rośnie. Cieszy mnie to - dodał z uśmiechem spoglądając na Shadow Mist, która odwzajemniła się. - Wiadomo coś więcej na temat ich słabości? - Tylko, że są wrażliwe na magię światła. Harmonia mało im robi, o dziwo. Nie boją się ognia ani zwykłej broni. Nawet srebro ich się nie ima, co jest już w ogóle moim zdaniem niesamowite - pokiwał głową. - Hmm, martwi mnie jeśli was wyniesie gdzie nie trzeba. Alliance wraz z Life kończą jutro swoje zadanie i są wolne. Jeśli potrzebujecie paladyna w waszej drużynie możecie się z nimi rozmówić - wskazał ponownie głową na drzewa gdzie miał być ich obóz. - Albo możecie odpocząć w tamtym miejscu. Decyzja pozostaje wasza. - Sama nie wiem czy to dobry pomysł - wyszeptała do Dream Shadow. - Nic nie mam do ich zakonu ale... Ciężko być złodziejem przy praworządnych kucykach z aureolami nad głową. - To prawda. Zrobimy jak uważasz, poprę cię w twojej decyzji. Czyli zdania były podzielone? Ciekawo co zdecyduję Forest, klacz spojrzała na niego czekając aż coś postanowi. Jak było wcześniej wspomniane, nie miała chęci coś dziś samodzielnie myśleć. Jak będą wszyscy razem to ona na pewno nie będzie miała nic przeciwko. Gdzie, kiedy? To nie miało dla niej głębszego znaczenia, najważniejsza na chwilę teraźniejszą zasada to pod żadnym wypadkiem nie rozdzielać się. Forest spojrzał na słońce. Kaptur rzucał mu cieć na oko więc nie raziło go tak mocno. Pora nie była późna, może coś koło południa. Mieli jeszcze czas na rozmówienie się z paladynkami, do nocy było jeszcze daleko. Szczerze Windowi zaczęło się to podobać, w sensie bycie jedynym ogierem w drużynie. Chętnie przyjąłby jedną z nich do drużyny. Problem w tym czy będą chciały ale tego dowie się jak spyta. Teraz były ważniejsze sprawy do zrobienia. - Porozmawiam z nimi później, teraz musimy zająć się zleceniem. Wiesz coś na temat tego dworu? - Nie - odpowiedział wprost kręcąc głową. - Przybyłem tutaj popatrzeć na niego i pomyśleć. Ładna okolica, a tak poza tym przez ten czas co tu siedzimy. Nikt tutaj z niego nie wyszedł. Wydaje mi się pusty, opuszczony od dłuższego czasu. Okna zasłonięte i w ogóle... Chce wiedzieć co to za zlecenie? - jego mina mówiła wiele, a jedna z tych rzeczy to niepewność podkreślona podniesioną brwią. - Według naszych informacji mieszkał tu sławny muzyk Cello. Pewna klacz z Canterlotu zaleciła nam znalezienie jego instrumentu. - przyglądał się domowi z lekkim niepokojem. To miejsce wyglądało jak miejsce akcji z klasycznego horroru. - Aaa, ok. Potrzebujecie czegoś ode mnie jeszcze? Wkrótce wracam na południe więc... Chce mieć absolutną pewność, że pomogłem wam jak to tylko możliwe - wtedy jego wzrok padł na Midnight. - O, hej Dreamy, w sumie sobie teraz coś przypomniałem - sięgnął do swojej torby. - Księżniczka Luna mi to podesłała. Miała pewność, że się spotkamy i miałem ci to dać - wyciągnął amulet, srebrny łańcuszek i księżyc jaśniejący na nim. - Prezent na drogę, czy coś - wysunął kopyto z wiszącym na nim przedmiotem. Spoiler Amulet Luna Acquire - Zwiększa szansę ukrycia się przez wzrokiem przeciwnika. Lepsza umiejętność skradania. Księżyc ci sprzyja i w otwartym terenie pomoże ci w twoich staraniach podczas skrywania swych intencji. - Wiedziałam, że coś jeszcze wymyśli. - uśmiechnęła się biorąc amulet. - Dziękuję. - Barrfind właściwie to mam jedną sprawę, która chodzi mi ostatnio po głowie. - podszedł bliżej do Arcypaladyna. - Nie miałbyś nic przeciwko, jakbym nauczył Midnight szermierki? - mówił tak aby Midnight nie usłyszała. Mroczna już zatroszczyła się o to by klacz nie słyszała rozmowy ogierów. Wzięła ją na bok i zaczęła rozmowę -Midnight kiepsko wyglądasz, dobrze się czujesz?- Zapytała z troską patrząc w oczy towarzyszki. - Nie masz co się przejmować, ja ją uczyłem - odparł tym samym tonem. - Możesz jej najwyżej pomóc z pewnością siebie podczas walki. To jej się najbardziej przyda. Forest kiwną głową na znak, że zrozumiał. - Rozumiem. Mimo wszystko jestem ciekaw co umie. - spojrzał na Midnight, którą Tempest zaciągnęła do rozmowy. - Skoro opanowała szermierkę to czemu nie wzięła miecz? Spojrzała na Tempest. - Tak, czuje się dobrze, czemu pytasz? - spytała zaciekawiona na nią. Teraz trzeba było coś szybko wymyślić. -Chyba nie przepadasz za takimi gąszczami co?- Lekko wzruszając prawym kopytkiem. - Bo i tak nie lubi nikogo ranić. Krew i te sprawy - wzruszył ramionami robiąc minę typu co poradzisz. - Walczyć umie ale woli magię. Ja jej tego nie bronie. I tak szermierki miała się uczyć bo matka tak kazała. Ja tylko zrobiłem o co mnie proszono. - Rozumiem. Ostatnio jak użyła zaklęcia na drzewnym wilku to nam zamarła z przerażenia. A to tylko kupy drewna! A z resztą nie ważne. - Forest skończył już temat szermierki. - O której mniej więcej będziecie zbierać obóz? - Ja znikam zaraz. One jutro ale powiem aby zaczekały na was. Oczywiście nie będą czekać wiecznie więc wiesz... - Wiem. - odpowiedział Arcypaladynowi. - Zanim jednak się pożegnamy chciałbym cię prosić o parę wskazówek, abym mógł polepszyć swoje umiejętności władania mieczem. - Ow, nie jesteś łowcą potworów? To dosyć dobrzy wojownicy z tego co słyszałem. Gildia ma treningi i tak dalej - pokręcił kopytem w kółko. - Z twoim ostrzem zakładam, że stawiasz na siłę niźli na prędkość - dla skrótu tu daje kilka porad dotyczących walki mieczem, co polepsza umiejętności Foresta. - Potrzeba wam czegoś jeszcze? - spytał uśmiechając się. - Dziękuje. - lekko ukłonił się w podzięce za rady. - Wiesz ty co Barrfind? Ty i ja musimy kiedyś wypić po kolejce. Jednorożec skrzywił się jakby mu się nie dobrze zrobiło. - Ugh, wybacz. Wypić to najwyżej herbatę. Po tym co się stało po tej libacji alkoholowej w 1005 roku, mam dość alkoholu - miał nieprzyjemne wspomnienia z tamtego okresu i tylko pokręcił głową. - Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. - No w sumie tak. Mało która klacz z Canterlotu lubi przemykać się między krzakami w dziczy. Ale nic mi nie jest. - uśmiechnęła się ciepło i przytuliła Tempest na dłuższą chwilę. - Jak tam chcesz. - Forest wzruszył łopatkami. - Więcej będzie dla mnie. - uśmiechnął się. - Ode mnie to wszystko. Klacz lekko się uśmiechnęła odwzajemniając uścisk, ale na krótko. Towarzyszka potrzebowała chyba chwili ciszy i spokoju, więc Mroczna o nic więcej nie pytała. Trwała tak obserwując kątem oka Foresta, chyba się trochę zagadał. W sumie nic nie szkodzi, przynajmniej się na nich nie patrzył i nie będzie żadnych ckliwych komentarzy. Forest zaczął spoglądać na tulące się Tempest i Midnight. Na jego ustach pojawił lekki złośliwy uśmieszek i z tuzin ckliwych komentarzy w głowie. - No dziewczyny dość tych czułości. Robota czeka. - powiedział po czym odwrócił się do Barrfinda i podał mu kopyto na pożegnanie. - Trzymaj się Arcypaladynie. Do następnego spotkania. Stuknął w kopyto Foresta i skinął mu głową. - Do zobaczenia. Wiecie gdzie jest zamek Zakonu, jakbyście czegoś potrzebowali - jeszcze tylko ciepły uśmiech i pożegnanie skierowane do klaczy. - Tylko nie zniszczcie tej posiadłości, ok? - rzucił na odchodne i wszedł w lewo od posiadłości pomiędzy drzewa. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts