Skocz do zawartości

[Zabawa] Początki w Wonderbolts


Jelly

Recommended Posts

Witam wszystkich!

Dzisiaj Dashie przyszła do mnie na ogrzewającą herbatkę i zaczęła wspominać swoje początki w szeregach Wonderbolts!

 

Do tej pory na samą myśl o Lightning Dust dostaję dreszczy... :rdderp:

 

Chyba każdy zna już historię Rainbow Dash. Również wiemy co nieco o przygodzie Sky Stinger i Vapor Trail. Nikt z nich nie miał łatwo, ale w akademii działy się już gorsze rzeczy, uwierzcie mi na słowo.

 

Mogę ja powiedzieć? 

Waszym zadaniem jest napisać najbardziej odjechaną, dziwną i nienormalną historię z Akademii Wonderbolts! :nipples:

Mogą to być wyobrażenia, luźne pomysły, własne przeżycia czy historie zasłyszane od znajomych!

 

Ja to chciałam powiedzieć...

Edytowano przez Jelly
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Od godziny 16:00 mieliśmy wraz z grupa czas wolny. Postanowiliśmy więc wybrać się do baru na piwo. W końcu był piątek.

Mieliśmy już wychodzić ale przypomniałem sobie ze zostawiłem okulary w szatni. Niby nie mam wielkiego problemu ze wzrokiem ale wolałem ich tam nie zostawiać.

Powiedzieli że na mnie zaczekają więc pobiegłem ile sił w nogach aby nie marnować czasu. Minąłem jeden korytarz, drugi, trzeci, no i w końcu znalazłem.

Wszedłem z impetem do środka i jedyne co pamiętam to twarze moich kumpli którzy ocucili mnie wiadrem wody. Zastanawiałem się co się w imię Celestii stało. Więc spytałem się o co tu chodzi.

- Stary. To damska szatnia. - krótko opowiedział jeden z nich. - Ty lepiej spojrzyj w lustro.

Wstałem o własnych siłach i poszedłem do łazienki. Spojrzałem w lustro i na czole zobaczyłem czerwony odcisk w kształcie podkowy.

Nie wiem w czym rzecz, przecież na co dzień chodzimy nago.

 

Co z naszym wypadem z chłopakami? I tak poszliśmy.

Edytowano przez Forest Wind
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Była godzina 17;30 własnie wracałam z treningu.
Planowałam dziś zrobić sobie wolne...
Jednakże ,,mała" grupka fanów nie pozwoliła mi na to.
Kiedy leciałam do canterlot rzuciła się na mnie najpierw 1 potem 2 potem 3 i następna fanka.
- Ej co wy robicie ja nie jestem poduszką!! - wykrzyczałam wściekła..
I tak skonczyłam pełna podpisów kucyków a także z odciskami od dawania autografów.
 - Oby reszta tego nie widziała - zawstydzona wyparskałam i dałam nura do jeziora aby się ukryć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Około 2 w nocy poszliśmy z ziomkami do starego magazynu śniegu. Był tam taki Wojtek (imię przypadkowe), dealował on krokodylem. Dziś nie udało nu się nic sprzedac, więc poczęstował kolegów (oczywiście ja nie brałem, bo wiedziałem jakie są skutki). Maks (znów przypadkowe imię) przedawkował krokodyla i ledwo wrócił do domu.

 

Następnegodnia miały odbyć się zawody w których Maks miał brać udział. Zależała od tego cała jego kariera. 

 

Ustawił się na lini startu.

3

2

1

Wystartował! Uderząl skrzydłami z całych sił. Był w połowie dystansu. Zdawało się, ze pobije rekord! ostało tylko 200m, ale na nieszczęscie odpadłymu skrzydła. Spadł w dół. Niezdołano go uratować. [*]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Otóż moja historia zaczyna się, bodajże drugiego dnia po tym, jak dołączyłem do Wonderbolts. Po lekkim treningu ruszyliśmy się odprężyć, jako że wypadał nam właśnie czas wolny. 
Nie znałem jeszcze dobrze nikogo z ekipy, więc chciałem jakoś się z nimi zaprzyjaźnić. Zaproponowałem wypad na miasto, na co oni stanowczo odrzucając moją propozycję - zaproponowali pójście nad jezioro. Zgodziłem się, bo niby dlaczego nie, chociaż miałem wrażenie, że coś knują. 
Kiedy dotarliśmy na miejsce, dowiedziałem się, że jako świeżak muszę przejść rytuał inicjacyjny. Moim zadaniem było zdobycie fikuśnego kwiatu, który, według moich nowych przyjaciół, miał przynieść mi szczęście podczas występów. (Gorąco zapewniali, że każdy z nich ma go przy sobie podczas każdego występu)
No więc ruszyłem, jedyna podpowiedź jaką dostałem, było to, że mam ich szukać w gęstych krzakach. Były zwane "kwiatami szczęścia" bo odnaleźć je można było właśnie wlatując w przypadkowe krzaki, lub dokładnie je przegrzebując, bo owy gatunek nie lubił pokazywać się nad innymi. 
Skończyło się to na wielokrotnych poparzeniach jakimś cholernym bluszczem, paru ugryzieniach wściekłych szopów praczy i postrzępionej grzywie. Kiedy nie znalazłem kwiatu i zrezygnowany zacząłem szukać drogi powrotnej, odkryłem że się zgubiłem. Dopiero to, co spotkałem po drodze było naprawdę dziwne. Widziałem smoki, całą masę smoków, przepychające się do wielkiego donuta, który unosił się wysoko ponad koronami drzew. Szepnąłem do siebie "Co się..." a kwiat, który stał obok mi odpowiedział "O, myślałem że tylko ja to widzę". Wystraszyłem się i poleciałem przez las jak szalony. Drzewa dookoła zaczęły tańczyć, zewsząd słyszałem głosy i widziałem kolorowe światła. Przez chwilę mignęło mi coś, co wyglądało jak Sonic Rainboom, ale zniknęło tak szybko jak się pojawiło. 
Nie pamiętam w jaki sposób dotarłem do ekipy, ale wiem że po dwóch dniach miałem dwa tygodnie odpoczynku od Akademii na oddziale zakaźnym w Ponyville. Któreś z tego paskudztwa, które skrywało się w krzakach, było niesamowicie toksyczne i wywoływało halucynacje. Dzięki Wonderbols, you assholes.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...