[Zabawa] Kontynuacja przygody ze Spikiem!

[Lunaris]

Moonlight: (Wbiega z powrotem do pokoju.) Co się stało!?

[Nightmare]

- A-a coś się stało? - zapytała mini-Celestia wyjmując spod płaszcza paczkę z jedzeniem.

[Lunaris]

Moonlight: Uuuff... Już myślałam, że coś się stało, bo usłyszałam hałasy na dole, a ty się teleportowałaś zamiast pójść schodami. Więcej tego nie rób, bo Podmieńce zauważą, że masz żółtą aurę. Pójdę po lekarstwa dla MoonSun. Będę w pobliskim lesie. (Odwraca się do wyjścia.)

[Nightmare]

(Podmieńce mają zieloną)

---

- D-Dobrze - powiedziały maluchy, a mini-Luna jeszcze raz przytknęła słomkę do pyszczka MoonSun.

[Lunaris]

poprawiłam

---

(Po drodze nikt jej nie zauważył. Wokół było mnóstwo dziwnych roślin niespotykanych w Equestrii. Moonlight zdjęła płaszcz i zerwała pewną leczniczą roślinę. Wtem ktoś zawołał.) Ani kroku dalej!

[Nightmare]

Za nią stał strażnik Podmieniec w granatowej zbroi. Unosił się kilka centymetrów nad ziemię, a jego szybkie skrzydła cicho bzyczały.

[Lunaris]

Moonlight: (Popatrzyła na niego i powiedziała w pośpiechu zakładając kaptur z powrotem.) Jestem tu służbowo. (Teleportowała roślinę do pokoju w gospodzie.)

[Nightmare]

Strażnik stanął na ziemi. Zaśmiał się.

- Służbowo? To powinnaś mieć przepustki.

Zza pobliskich drzew wyszły jeszcze cztery Podmieńce w zbrojach, otaczając Moonlight.

[Lunaris]

Moonlight: (Zastanowiła się. Nie chciała zdradzać wrogowi swoich atutów. Rzuciła zaklęcie oszałamiające na podmieńce, a następnie zahipnotyzowała je.) Po upiciu się uderzyliście w drzewo... Ja jestem tylko halucynacją wynikłą z kaca... Nie powiecie o tym nikomu, bo musielibyście się przyznać, że piliście... (Po czym zrywa kilka kolejnych roślin i teleportowała się do gospody.)

[Nightmare]

Maluchy już tam czekały, a mini-Celestia próbowała nakarmić MoonSun kawałkiem jabłka o fioletowej barwie.

[Lunaris]

Moonlight: (Kładzie na stoliku niebieską różę bez kolców oplecioną lianami.) Przez moją głupotę możemy mieć teraz Chrys na głowie! Nie jestem zbyt dobra w hipnozie... (Szuka czajnika, żeby zapażyć herbatę dla MoonSun.)

[Nightmare]

Mini-Celestia uniosła magią kolejny kawałek jabłka i w powietrzu go rozgniotła. Delikatnie wsunęła go do pyszczka MS.

[Lunaris]

Moonlight: (Po zaparzeniu herbaty z przyniesionych ziół zaniosła ją Alicornowi.) To powinno przyspieszyć regenerację. Trzeba szybko pokonać NMM, żeby odzyskać Twilight.

[Nightmare]

- Tylko jak? - zapytały się maluchy patrząc na ciebie z nadzieją.

[Unbridle]

- Jest pewien sposób.

Nagle pojawiła się Leeth z grubą, zakurzoną księgą.

- Wiem, że to może być trochę za późno, ale warto spróbować.

[Nightmare]

- A jest tu jakieś zaklęcie leczące? - maluchy wpadły na Leeth.

[Unbridle]

- Niestety, ale to dość skomplikowane zaklęcie, które łączy w sobie wszystkie 4 żywioły. Ja mam wladze nad zywiołem ognia. Potrzebuję jeszcze wody, powietrza i ziemi. Tylko gdzie ich szukać?

[Nightmare]

Źrebaki jęknęły i pokazały Leeth MoonSun.

[Unbridle]

- Hmm... Może zadziałać, ale nie daje pewności, że moc MoonSun da radę tak potężnemu zaklęciu.

[Nightmare]

Maluchy wykonały jednoczesnego facehoofa.

- Ale w tym stanie nie może nic zrobić!

[Unbridle]

- A czy ja powiedziałam, że w tym stanie?

Z rogu Leeth wyleciałą tak mała iskra, że prawie nie było jej widać, a po iskra rozpłynęła się. Leeth uśmiechnęła się i zaczęła czytać na temat tego zaklęcia.

[Nightmare]

- Ja cie nie rozumiem! - krzyknęły małe chórem i pocięły kolejne jabłko. W magii mini-Celestii zmieniło ono kolor na fioletowy.

[Unbridle]

- Nie musisz nic rozumieć. Ale dajcie MoonSun odpocząć.

Leeth zamknęła książkę, jej róg zabłysnął i nagle wszyscy znaleźli się w Canterlot, a dokładniej w bibliotece.

[Nightmare]

- Gdzie my jesteśmy?!

[Unbridle]

- To moja prywatna biblioteka w Canterlot. Jest tu ponad 10 tys. różnych książek na wszystkie możliwe tematy. Musimy znaleźć ksiązkę pod tytułem "1000 trudnych zaklęć". Więc... Będziecie tak stać czy mi pomożecie?