Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna idąca po zaopatrzenie)


kapi

Recommended Posts

(Ty chory człowieku XD)

- N-nie wiem - odpowiedziała klacz, przytulając się do przyjaciółki. Łzy płynęły się po jej policzkach. - To coś potwornego i nie wiem czemu to spotyka akurat mnie. Ale nie chcę cię znowu stracić. Kiedy to się wreszcie skończy? - Cała drżała ze strachu i nerwów. Była całkowicie zdezorientowana.

(Wybacz, że tak mało, ale jestem strasznie przemęczony, a chcę by to trochę szło dalej. W następnych postach postaram się rozwinąć.)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal co raz bardziej przestraszona patrzyła na Sandstorm. Nad czymś usilnie myślała.

 - Co Cię spotyka? mówisz o tej mgle, której nie widzę? Czemu miałabyś mnie stracić? Zaraz Sandstorm co się z Tobą dzieje, czemu Twoje kopyta... znikają?!

Pustynna klacz obejrzała swoje kopyta, wszystko było w porządku... Zaraz... gęsta, czarna mgła wlała się na całą polanę. Sandstorm poczuła przejmujący chłód bijący od tej dziwnej smoły. Próbowała podnieść kopyto. Udało się, ale każdy kolejny ruch był co raz wolniejszy i kosztował co raz więcej energii. Nagle z mgły zaczęły formować się jakby widmowe pająki, które powolutku zaczęły wspinać się do góry po kopytach Sandstorm. Każde ich dotknięcie emanowało chłodem.

 

Nagle coś trzasnęło. Klacz odwróciła się. Otwór, przez który wlewał się cień jakby zaczął pękać. Kolejny kawałek rzeczywistości rozkruszył się i zaczął wpuszczać mrok. Rośliny zaczęły więdnąć, a potem tonęły w falach oleju. Z masy jakby gazowej cieczy wyfrunął nietoperz. Tam gdzie przeleciał, drzewa uginały się i próchniały, zatoczył kilka kół i pikując wpadł w Angela. Królik zaczął pokrywać się ciemnogranatowym kolorem. Jego futro powoli stroszyło się, a jego końcówki stawały się czarne. 

 

Nagle coś dotknęło Sandstorm. Nie był to lodowaty dotyk, ale przyjemne ciepło. Klacz spojrzała w tamtą stronę. Zobaczyła kopyto Animal, które trzymało ją delikatnie.

- Sandstorm co się tu dzieje? Wołam do ciebie już od kilku minut, dlaczego zemdlałaś?

Przez mózg Sandstorm przeszło pytanie "jak to ja zemdlałam?" Faktycznie jednak patrzyła, z głową podniesioną do góry na swą przyjaciółkę, a sama leżała na miękkiej zielonej trawie. Nie było na niej żadnej czarnej cieczy. Angel wyglądał normalnie, a cały las był jakiś bardziej zielony. Zamrugała kilka  razy ze zdziwienia. Sama nie wiedziała co się tu dzieje.

 

Nagle wszystko znów się zmieniło. Znów stała pośrodku lodowatego jeziora mrocznej wody. Animal stała tak samo, dotykając ją, zdając się nic nie widzieć. Znów Angel robił się co raz bardziej granatowy. Kolejnych kilka mrugnięć i pojawił się zielony, miły, ciepły świat, znów kilka sekund, ponownie powiększające się jezioro mroku... Wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie, tylko Animal pozostawała w tym samym miejscu, nie widząc niczego dziwnego. Ilość smoły powiększała się z każdą sekundą, a wyrwa w świecie pękała dalej. 

     

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

- Ja- ja nie wiem. Gdy tylko spojrzałam w księżyc, to wszystko zaczęło się dziać. Wszędzie wokół siebie widzę mrok, czarną mgłę i powoli wariuję. Widzę rzeczy, których nie ma, pamiętam rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły. Angel, on teraz jest pokryty ciemną smołą. To straszne. Nie chcę by się tobie coś stało. Tobie i Angelowi... zawszę będę o was pamiętać, choćby nie wiem co. Jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała w moim życiu. Animal, kocham cię jak siostrę i zawsze będziesz w moim sercu, nieważne co - mówiła Sandstorm przez łzy. Chciała podejść do niej i mocno ją uścisnąć i trzymać, póki to wszystko się nie uspokoi. Mówiła jednak tylko gdy była w świecie Animal. To jezioro było przerażające i nie ufała mu w żadnej sprawie. Nawet w przenoszeniu dźwięku. Zastanawiała się czemu widziała tak dobrze tam Animal. Może to właśnie o to uczucie do niej? Było tak silne, że pokonywało tę barierę i nie pozwalało się o sobie zapomnieć. Piaskowa klacz starała być dla niej silna i odważna, jednak nigdy nie spotkała się z czymś takim, z czymś tak wielkim...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po wypowiedzi Sandstorm, kolejne mrugnięcia nie powodowały już zmiany w widzeniu. Stały pozostał obraz mrocznego jeziora. Animal dalej patrzyła na klacz. W końcu w jej oczach pojawiły się łzy i sama podeszła do Sandstorm. Objęła ją skrzydłem i cicho zaczęła mówić:

- Jesteś mi bardzo droga, choć nie spędziliśmy z sobą dość czasu. Nie wiem co się dzieje, ale Cię nie opuszczę. Wszystko będzie dobrze, nie widzę tego co Ty...

W tym momencie urwała i zastygła w swojej pozycji. Dalej biło od niej ciepło, które dodawało Sandstorm otuchy, ale coś w wyrazie twarzy Animal było niepokojącego. Nagle przez cały obraz świata przeleciały pęknięcia i rozbiły mozaikę lasu. Zewsząd wlała się czarna ciecz i zalała obie klacze. Sandstorm przestała czuć ciepło i ciało Animal. Przez chwilę tylko słyszała jej krzyk, a później rozłączyła się z nią. Przestraszyła się, że może o niej zapomnieć i całym swym sercem skupiła się na opiekunce zwierząt. Poczuła, jakby wieli wir, który wypychała ją na powierzchnię. 

Nagle upadłą na coś twardego. Znalazła się w tym samym korytarzu z drzwiami. Leżała na podłodze. Do drzwi wlewała się czarna mgła, która weszła już do pokoju. Futryna poczęła pękać, aż w końcu całe drzwi zciemniały i zlały się ze ścianą. Sandstorm została sama, a przed nią ciągną się ten złowrogi, ciemny korytarz z tajemniczymi drzwiami.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sandstorm stała przez chwilę w milczeniu, po czym spojrzała jeszcze raz na ten korytarz, przeklęty korytarz... Chciała stąd wyjść, lecz wiedziała, że nie będzie to łatwe i musi szukać wyjścia. Ruszyła więc. Jeśli dobrze pamiętała, na końcu korytarza były drzwi i to je wybrała na kolejny cel. Spróbowała również wołać swojego brata. Chciała, by ktoś jej towarzyszył, a on zawsze był dzielny i logiczny, niczego się nie bał i wspierał ją, gdy tego potrzebowała. Aż do teraz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Sandstorm w rozpaczy krocząc w przód, wołała swego brata. Odpowiadała jej tylko pustka i głęboka cisza, mącona przez powiewy zimnego wiatru. Gdy Podeszła do drzwi na końcu korytarza zapaliły się przy nich błękitne pochodnie. Powoli niebieski ogień ogarniał zimną kamienną framugę. Same ciemne drewno zaczęło zmieniać się w czarną taflę niezmąconej wody. Mgła ogarnęła już połowę korytarza, Sandstorm zmęczona psychicznie i zdesperowana, wkroczyła w taflę. Poczuła, jakby wchodziła w galaretę, bardzo zimną i oślizgłą. Z mozołem parła do przodu, wstrzymując oddech. Każdy krok stawał się co raz cięższy. Nic nie widziała, mogłaby tak na prawdę chodzić w kółko i nic o tym nie wiedzieć. W końcu, czując brak powietrza zaczęła prawie biec. Jej kopyta spowolniły jednak jeszcze bardziej, tak że prawie nie posuwała się w przód. W końcu doszczętnie opadła z sił i przewróciła się. Czuła, jak jej ciało powoli opada, spowolnione dziwną mazią. Kiedy dotknęła ziemi, złapała głęboki oddech i wypluła z ust czarną galaretę. Jej pyszczek znajdował się po drugiej stronie drzwi. Reszta ciała dalej tkwiła w znienawidzonym przejściu. Klacz była półprzytomna, jej sierść cała zlepiona ohydnym śluzem. Z trudem wygramoliła się w przód, nie chcąc czuć tego już więcej. Przeleżała z zamkniętymi oczami długie chwile. Sama nie wiedziała jak szybko tu mija czas, czuła zagrożenie, ale nie była w stanie się ruszyć. W końcu jednak odzyskała choć część energii. Próbowała sobie przypomnieć, co skłoniło ją do przyjścia tu, pamiętała tylko swój dobrowolny wybór, aby wejść w szlam, ale nic więcej. Ani korytarza, ani mgły, tylko zimny śluz. Na  wpół przerażona na wpół zrezygnowana ,  Podniosła się i spojrzała na otaczającą ją przestrzeń.

          Była to ogromna płaszczyzna na planie koła. Wszystko zdawało się czarne. Powierzchnia obfitowała w kolce i kamienie, przypominające czasami kryształy. Jawiła się jako jałowa, ostra pustynia. Na środku koła piętrzył się potężny szczyt, prawie pionowej góry. Na jej szczycie coś błyszczało. Jej poszarpane brzegi porażały swą wielkością. Nad Sandstorm rozciągało się czyste ugwieżdżone niebo. Gwiazdy, dające trupi poblask stanowiły jedyne źródło światła na tej wielkiej powierzchni. Czuła się sama, opuszczona, nie wiedziała co się dzieje. Nagle na szczycie tej wielkiej góry coś poruszyło się. Cokolwiek to było, zdawało się wcześniej być naturalnie wpisane w kształt góry i stanowić jej szczyt. Było duże i tak samo poszarpane jak sam szczyt. Przez całą  powierzchnię przeleciał niby huragan przerażający pisk, a później krzyk. Sandstorm poczuła, że kiedyś już słyszała ten głos. To była... chyba, a nie... Nagle świadomość uderzyła klacz. To była Animal! Od kolców odbijał się przerażony, odbijający się echem głos:

- Ratunku!!!      

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłód, zmęczenie, samotność i smutek. Te emocje nie opuszczały Sandstorm nawet na krok. Wszędzie gdzie tylko by nie poszła, to ją otaczało. Miała tego dość, chęć by to wszystko dobiegło końca, była ogromna, a Sandstorm już nawet nie miała sił na łzy. Przechodziła przez te drzwi stanowczo za długo i samo to przejście dobijało ją i spychało na granicę załamania. Ale w końcu udało się jej przejść, jednak nie miała też siły cieszyć się z tego. Najchętniej by teraz zasnęła, ale wiedziała, że nie może tutaj za długo zostawać, a nie wiedziała co by się stało, gdyby rzeczywiście zapadła w sen. Leżała więc tylko za tymi drzwiami, oblepiona ohydnym żelem, strudzona i marna. Była w tym momencie obrazem rozpaczy i cierpienia. Jednak musiała ruszać dalej. Wstała ciężko i spróbowała się otrzepać z tego, lecz zachwiała się z trudem łapiąc równowagę, by nie wylądować ponownie na ziemi.

Zrobiła krok do przodu i poczuła kilka ukłuć. Podniosła kopytko w górę, by je obejrzeć, czy nie zaczęła krwawić. Jej oczy przez niewyspanie i wyczerpujące obrazy nie widziały już tak dobrze i musiała je mrużyć. Nie zauważyła nic niepokojącego na kopytku, więc zamknęła oczy jeszcze na chwilę i przetarła je.  Gdy rozległ się pisk, tylko poruszała uszami i zanim zarejestrowała, że powinna zareagować usłyszała głos Animal. W tym momencie dźwięk doszedł do niej momentalnie. Po jej ciele przeszedł dreszcz i na chwilę zamarła w bez ruchu. Otworzyła oczy, które lekko świeciły, podobnie jak CM. Jej przyjaciółka była w tarapatach. Błyskawicznie opuściła kopytko, że niektóre kryształy popękały pod wpływem uderzenia. Spojrzała w górę i zgięła nogi, by skoczyć i dzięki swoim zdolnościom polecieć do niej. Nagły zastrzyk mocy zupełnie przywrócił ją do "normalności". Nie czuła już zmęczenie, lub raczej ignorowała je i dążyła niepowstrzymana do celu. Pęd powietrza, który wytwarzała odbijał się od kolczastej ściany i wydała niepokojący świst.

Gdy znalazła się już na szczycie, rozejrzała się za Animal i momentalnie do niej podbiegła i objęła ją.

- Animal! Nic ci nie jest? Czemu krzyczałaś? Co się stało?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Sandstorm ożywiła się. Jej oczy i CM rozbłysły, a ona momentalnie odzyskała siły. Adrenalina krążyła w jej żyłach, a zmysły się wyostrzyły. Doskonale zobaczyła całą powierzchnię kolczastego koła. Magia zaczęła w niej eksplodować. Róg zabłysnął tak potężnie, że musiałą zmrużyć oczy. Jego blask rozchodził się po wszystkich kryształach w okolicy. Każdy z nich potęgował efekt oślepienia. Tworzyła się wielka kula światła. Spod kopyt Sandstorm zaczął bić potężny wiatr. Pulsacyjne uderzenia rozchodziły się świszcząc złowrogo pomiędzy kryształami. Huragan owiewał Sandstorm od dołu i zaczął ją unosić. Huk się wzmagał, świdrował uszy. W końcu klacz oderwała się od ziemi i z błyszczącym rogiem, niczym kometa poszybowała w górę z prędkością błyskawicy, pozostawiając za sobą długą smugę blasku.

 

Gdy się wznosiła, ogarniała wzrokiem całą połać areny. Przestrzeń była pusta, a niebo usiane trupimi gwiazdami, zdawało się otaczać ją ze wszystkich stron. Pęd w końcu zmusił klacz do przymknięcia oczu. Stało się to tuż przed wylądowaniem na szczycie. Kometa blasku, owiana tajfunem nagle zakręciła i wytraciła prędkość, spadając na szczyt. 

 

Sandstorm wylądowała. Rozejrzała się dookoła. Szczyt góry też był zbudowany z kryształów. Ich powierzchnia była nierówna. Raz schodziła w dół, raz piętrzyła się pod dużym skosem. Klacz dostrzegła skuloną i ukrytą za nasypem beżową pegazicę. Sandstorm podbiegła do niej i objęła swymi czułymi kopytami. Animal podniosłą na nią przerażony wzrok. Emanował obawą i chęcią zniknięcia. Już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, gdy nagle kilka kryształów gruchnęło, pękając niby wafle. Potężna fala uderzeniowa odrzuciła obie klacze w tył. Sandstorm poczuła wbite w jej sierść odłamki kryształów. Szczęśliwie były one małe i co najwyżej z lekka ją zadrapały. 

 

Podniosła głowę, szybko oceniając sytuację. W miejscu, gdzie przed chwilą przytulała Animal, zionął dół pokruszonego kryształu. Kilka kroków dalej górowała jakaś olbrzymia postać. Cała była pokryta kolcami, a zbudowana z kryształu. Jej długie na około 2m nogi rozszerzały się ku dołowi. Na podeszwach miały ostre i twarde ciernie, które wchodziły w nieustępliwy zwykle kryształ jak w masło. Od końca nóg postać rozszerzała się, tworząc coś na kształt wielkiej kuli. Jej boki były nieregularne i poszarpane. Największa wypustka wystrzeliwała w górę i wznosiła się na ponad 1m powyżej głowy potwora. Potężne ręce odchodzące od kulistego tułowia były grube i długie. Jedna całkowicie z każdej strony pokryta kolcami, przypominała maczugę, a druga sama stanowiła długie ostrze obosieczne, z szpiczastym końcem. Głowa potwora, również kryształowa, była dość kwadratowa. Jej czub dymił się na czarno, a dym spływał, po bokach twarzy przypominając włosy. Oczy błyszczały, niczym gwiazdy. Stwór otworzył paszczę, w której pokazało się kilkadziesiąt płaskich, miażdżących zębów. Wydobył się z niej cichy pomruk.

 

Sandstorm usłyszała za sobą szelest sierści, szorującej o kryształ i szloch Animal. Potwór tymczasem powoli ruszył w ich stronę, dalej mrucząc.        

  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...