[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)

[Nightmare]

Twilight lekko się zarumieniła.

[KougatKnave3]

Tule ją. Ciesze się że nikt na razie nam nie przerwał odwiedzin... i oby rozdział z Amerykanami w Equestri był zamknięty.

[Nightmare]

Twi również cię przytuliła. Wciąż pozostała kwestia... Co powiedzieć rodzicom Twi?

[KougatKnave3]

- Tylko co powiedzieć... rodzicom. Nie zareagują na to miło...

[Nightmare]

 - Z pewnością nie... - szepnęła Twilight.

[KougatKnave3]

- Nie mówić im też nie możemy, po pewnym czasie zauważyli by. Najlepszym sposobem było by przygotowanie ich po troszeczku do tej informacji.

[Nightmare]

 - Zgadzam się - powiedziała Twi z uśmiechem, ale wciąż wyglądała na zdenerwowaną tą sprawą.

[KougatKnave3]

- Nie martw się. Może na początku będą sceptyczni, ale zmienią zdanie. Po przyjeździe do Ponyville wiadomo ile tam będziesz jeszcze siedzieć?

[Nightmare]

 - Tego nie wiem - wyznała Twilight. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi.

 - Proszę - zawołała Twi i do środka weszła pielęgniarka.

 - Przepraszam, ale musimy przeprowadzić jeszcze ostatnie badanie przed przeniesieniem - powiedziała. Dopiero teraz zwróciłeś uwagę, że... Stoi na tylnych kopytach. Zresztą wszyscy Crystalianie tak chodzili. I tylko w ten sposób dorównywali wzrostem reszcie kucyków.

[KougatKnave3]

- Dobrze - powiedziałem po czym odwróciłem się do Twi.

- Ja już będę leciał. Spotkamy się w Ponyville - powiedziałem do niej całując na pożegnanie.

[Nightmare]

 - Pa - powiedziała. Do pomieszczenia wszedł lekarz i drzwi się zamknęły.

[KougatKnave3]

Idę do swojego pokoju szykować sie na wyjazd do Ponyville.

[Nightmare]

Raczej za dużo nie miałeś do spakowania. Dowiedziałeś się, że kucyki, które nie potrzebują tak szybkiego transportu, co pacjenci mieli być przewiezieni dopiero rano.

[KougatKnave3]

Sprawdzam która jest godzina.

[Nightmare]

Dokładnie dwudziesta. Ni mniej, ni więcej.

[KougatKnave3]

Więc kładę się spać by jutro być wypoczęty na podróż.

[Nightmare]

I w ten sposób obudziłeś się wpół do ósmej. Za półtorej godziny wyjazd, przynajmniej tak powiedział ci motyl na korytarzu. Nie ma śniadania, by nikt nie miał choroby lotniczej.

[KougatKnave3]

To oczywiste. Idę się umyć i odświeżyć na to. Kompanie, szczotkowanie włosów itp

[Nightmare]

gdy skończyłeś miałeś jeszcze pół godziny na stawienie się na dziedzińcu. Biorąc pod uwagę, że na dziedziniec idzie się minutę...

[KougatKnave3]

Idę wcześniej na dziedziniec i czekam na transport te trzydzieści minut.

[Nightmare]

Znowu zauważyłeś pojazd zaprzęgnięty w motyle. Tym razem było to wielkie, autobusopodobne coś. Wszyscy powoli się do niego pakowali, a mimo to było wciąż miejsce dla reszty.

[KougatKnave3]

Wsiadam bez komentarzy gdyż już się poddałem starając się wyłapać logikę w tym świecie. Gdyż jej kurwa nie ma.

[Nightmare]

Siedzisz już chyba z miesiąc tu i dalej niczego nie rozumiesz. Dziwne?

Po paru minutach dopiero poczułeś, że lecicie. Lub raczej nie poczułeś, tylko ktoś pokazał ci oddalający się pałac Papillon. Pojazd się nie ruszał, nie drżał, mimo, że lecieliście.

[KougatKnave3]

I o tym właśnie kurwa myślę. Kolejna nielogiczna rzecz. Mam tyle tego materiału że spokojnie starczy na książkę.

[Nightmare]

Po godzinie jazdy lekko przysnąłeś. Śniło ci się, że najechali was rodzice Twilight, którzy kazali jej usunąć ciążę, a Celestii wysłać cię na księżyc za gwałt i uprowadzenie.