Hoffman Napisano Kwiecień 16, 2013 Share Napisano Kwiecień 16, 2013 (edytowany) Zbliżał się kolejny pojedynek. Za sprawą aktualnie trwających potyczek już teraz w Sali panował niezły harmider, niebo nad niekrytymi arenami świeciło się na różne kolory od czarów, natomiast te które posiadały mniej lub bardziej zdobiony sufit niejeden raz trzęsły się tak, jakby zaraz miały obrócić się w gruz. Na szczęście, był to tylko efekt specjalny towarzyszący pojedynkom - areny były zaprojektowane tak, aby znosić nawet najpotężniejsze zaklęcia. Hoffmanowi szkoda było tylko płaskorzeźb pokrywających sufity niektórych aren, po pojedynkach zazwyczaj niewiele z nich zostawało. Poważnie myślał o tym, aby przeforsować pomysł wyłącznie niekrytych aren mimo skarg jakie raz po raz zgłaszali ci, którym migoczące i "wybuchające" niebo niespecjalnie się podobało. Najwyższy czas rozpocząć kolejną batalię! Tym razem naprzeciw siebie stają RedSky i Animal! RedSky, jest znany ze swojego wkładu w rozwój działu Pinkameny, natomiast Animal lubi grać na komputerze, czytać, a także tworzyć sobie coś od czasu do czasu... jak większość z Nas. Pojedynek na pewno będzie ciekawy, wszak myśl, którą znajdziemy w sygnaturze RedSky - "głównie dzięki pomyłkom podejmujemy właściwe decyzje" - może okazać się cenną wskazówką w tym pojedynku, z kolei Animal posiada... wiatrówkę. Cóż, może ta broń nie jest dozwolona na tej arenie, ale magiczne armatki - owszem. A czymże jest broń palna jak nie pomniejszoną armatą? Kończąc te moje filozofie przypominam o zasadach i informuję, iż uczestnicy postanowili, że w tym pojedynku będzie obowiązywać klasyczny limit dwunastu postów. Powodzenia! Edytowano Luty 2, 2016 przez Hoffman Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
RedSky Napisano Kwiecień 17, 2013 Share Napisano Kwiecień 17, 2013 Red wszedł na arenę powoli, wsłuchując się w dźwięk szelestu jego peleryny. Przystanął, poprawił cylinder, przykręcił wąsa. Rozejrzał się i utkwił wzrok w widowni. Widzowie czekali na spektakl, intrygujący i efektowny. Mag był ciekaw w ilu z nich liczyło na to, że zobaczą krew. Ilu z nich byłoby tak bezdusznych aby poświęcić zdrowie kuca na rzecz większych wrażeń, mocniejszych doznań. Ilu źle mu życzyło? - Witajcie wszyscy tu zebrani, a w szczególności moja szanowna rywalko Animal. Mam nadzieję, że pojedynek się wam spodoba, ja chciałbym wynieść z niego jak najwięcej nauki, niezależnie od wyniku. - Znów zaczął bawić się zarostem. Nie lubił zbyt dużych pomieszczeń. Arena była dla niego wielka, jej kolosalna konstrukcja przytłaczała trochę Red'a. Owszem, zrobiona porządnie i estetycznie, ale zwyczajnie mu się nie podobała. Uwielbiał za to lasy. Mag stuknął dwa razy o ziemię i wyszeptał formułę. Od miejsca dotyku maga do ścian areny zaczęła się przesuwać ściana magii. Zostawiała za sobą typowy las: iglaste drzewa, krzaki, krzewy... - Przepraszam za to, takie drobne udogodnienie dla mnie. - Przerosił i zaczął czekać na przeciwniczkę. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dżuma Napisano Kwiecień 18, 2013 Share Napisano Kwiecień 18, 2013 Szczerze nie wierzyłam, że stanę w szranki z kimkolwiek, nie wierzyłam, że w ogóle się dostanę... . Idąc korytarzem, w którym było słychać widowanie, uspokajałam chwilę swoje kończyny. Ustabilizowałam tętno i mogłam wejść na arenę. Zauważyłam, że mój przeciwnik już czakał i jak widać było, przygotowywał arenę do swoich potrzeb. Pomachałam widowni, po czym skupiłam się. Zaprzestałam przemiany areny, ale zachowałam delikatne przejście między budowlą, a roślinnością. - Pozwól ... - powiedziałam, po czym machnęłam ręką na znak szacunku - Witam oraz powodzenia w walce... - powitałam się krótko - Panowie przodem... - uśmiechnęłam się, poprawiając pas z różnymi skałami. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
RedSky Napisano Kwiecień 18, 2013 Share Napisano Kwiecień 18, 2013 - Pierwszy raz słyszę to od niewiasty. Zapowiada się ciekawie. - Red przypominał sobie najciekawsze zaklęcia. Zaczął szeptać. - Zawierucha Marevala.... Powinno być dobre na początek.- Red wykonał kilka dziwnych ruchów kopytami i jakby przy tym syczał. Tak naprawdę to szeptał, ale bardzo cicho i szybko. Kilkanaście formułek, bo zaklęcie było długie. Proste, ale czasochłonne, dobrze, że mógł zacząć. Skupił się, ostatni wers czaru dobiegł końca. Okoliczne, małe kamienie zaczęły się wznosić, po chwili dołączyły go nich patyki. Niesione siłą wiatru zaczęły wirować wokół Animal, z każda chwila nabierając prędkości. Po chwili rywalka była otoczona przez wir utworzony z różnego rodzaju małych, wyjątkowo mocno rozpędzonych części najbliższego otoczenia. Tornado dostosowywało się do ruchów przeciwnika, starając się zawsze mieć go w swoim centrum, lecz z każda chwilą się zwężało aby zgnieść nieszczęśnika w środku. Nic miłego. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dżuma Napisano Kwiecień 19, 2013 Share Napisano Kwiecień 19, 2013 Uśmiechnęłam się lekko, na widok ataku, który dla mnie nie był grożny. Lekko fioletowa skałka, została oderwana przeze mnie od paska. Skupiłam się lekko, ściskając ją w dłoni. Po chwili miałam ręce, całe z niej zbudowane, a ja mogłam przystąpić do działania. Włożyłam ręce w wirujące tornado, rozrywając je na pół. Szczątki oraz odłamki poleciały w strone mojego przeciwnika. Wdzięczna skała na moich rękach, wydała z siebie kilka chrupnięć i błysków, po czym przemieniła się w lekki kurz. Obtrzepałam się lekko z niego, po czytm przystąpiłam do mojego rychu. Bardzo lubiłam magię żywiołów, ale sympatią darzyłam magię ziemii. Mimo wielu przeszkód opanowałam ją do perfekcji. Mimo iż znałam inne zaklęcia, bądź uroki, lubiłam się nia posługiwac. Powiedziałam krótką formułkę w staro equestriańskim. - Gajo, któraś nam dała nam co najważniejsze, pomóż mi. - po chwili uderzyłam pięścią o ziemię, lekko zielona poświata powędrowała falą po arenie. Gdy dotknęła rośliny, zatrzymywała i skupiała się w jej wnętrzu. Mój przeciwnik, dając mi wcześniej wytworzoną florę, ułatwił mi zadanie. Jedno z drzew, zaczęło wyciągac korzenie i powiększać się. Po dłuższej chwili znajdowało się przed przeciwnikiem, zaciskając na nim swoje korzenie oraz ciernie które rozrywały przeciwnika, powoli acz skutecznie. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
RedSky Napisano Kwiecień 20, 2013 Share Napisano Kwiecień 20, 2013 - Bezużyteczny chwast. Stworzyłem cię i tak mi się odpłacasz? - Mag zwrócił się do drzewa z wyraźną frustracją - Jak chcesz. Wiedz, że tym samym podpisałeś na siebie wyrok. - Czarodziej zaczął śpiewać. Jego głos wibrował często zmieniając ton i barwę. Pieśń traktowała o morzach, deszczu, strumieniach, jeziorach i wielu innych rzeczach związanych z wodą. Red zachwalał jej świetność i wzywał do pomocy, licząc na wysłuchanie. Chyba się udało. Z korzeni drzewca zaczęły ciec stróżki wody. Najpierw pojedyncze żyłki formujące kałużę wokół rośliny, potem już małe strumyczki. Ilość wody wokół drzewca ciągle rosła, a z samą rośliną zaczęło się dziać coś niepokojącego - igliwie opadało, oschnięte, gałęzie wykręcały się i zaczynały pękać. - Zawiodłem się na nim. Następny będzie lepszy - Drzewo szybko puściło Reda i w swoim chwilowym przypływie rozumu zaczęło próbować się ratować. Ale nie, woda dalej z niego uchodziła, część gałęzi popękała i odpadła od konaru. - GIŃ!!! - Wściekłość tylko przyśpieszyła cały proces. W przeciągu kilkunastu sekund ze zdrowej rośliny została uschnięta skorupa. Woda, która rozlała się po arenie zaczęła spływać w jedno miejsce. Przez chwilę buzowała, a potem nagle wystrzeliła w górę. Uformowała z siebie wielkiego, przezroczystego węża, który podszedł do stwórcy i uchylił przed nim głowę. Mag odwzajemnił ukłon. Stwór zaszarżował na Animal i złapał ja swoim masywnym ogonem. Najwidoczniej uznał, że czarodziejka jest obiadem podarowanym mu przez "ojca", bo zaczął przygotowywać się do jej konsumpcji. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dżuma Napisano Kwiecień 20, 2013 Share Napisano Kwiecień 20, 2013 Próbowałam uwolnić się z uścisku kreatury, która mnie trzymała, a w dodatku szykowała się aby mnie zjeść. W końcu przestałam się rzucać aby zebrać myśli. Miałam plan, który mógł się powieść. Po dłuższym zmaganiu uwolniłam rękę, ale wąż powoli zaczął mnie dusić. Nie minęła chwila, jak usłyszałam trzask jednego z żeber. Skupiłam się, myśląc nad zaklęciem. Nazywało się Kowadło Prometeusza. Po dłuzszej chwili, moja ręka była czerwona, jak rozjarzona stal. Przyłożyłam ją do ogona wodnego węża. Można było usłyszeć syk wody, zamieniającej się w parę. Wąż podrzucił mnie do góry, abym spadła i w końcu przestała się ruszać. Poddałam się grawitacji, ale ziemia była ze mną. Wbiłam się w ziemię, a dwa bloki skał dosłownie zmiażdżyły węża, posyłając resztki wody na widownię i mojego przeciwnika. Wyszłam z małego krateru, gdy bloki opadły. Przeklinałam wczesniejszego węża, łapiąc się za żebra. Użyłam czaru znieczulającego abym nie odczuła bólu podczas walki. - Ugh... od razu lepiej - uśmiechnęłam się. Od razu przeszłam do ofensywy. Posłałam zaklęcię, które powodowało unieruchomienie przeciwnika, jakby został wtopiony w żelazo. Gdy skończyłam, posłałam dwie wiązki energi. Wirowały one po całej arenie, mijając się kilka milimetrów od siebie. Zbliżały się one do przeciwnika, aby gdy dostatecznie się nakierują, zderzają się w nim. Wiedząc iż mój przeciwnik coś wymyśli, przyszykowałam swój łuk. Wystarczyło, tupnąc nogą, a z ziemi wyłonił się łuk. Grzbiet wykonany z piaskowca, a cięciwa z połączonych ziarenek piasku. Budził on przeważnie mieszane uczucia, bo jak piaskowiec może być giętki, a ziarenka piasku nie rozsypać się. Jedyne wytłumaczenie, znają magowie ziemi, którzy widzą większą uniwersalność skał. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
RedSky Napisano Kwiecień 22, 2013 Share Napisano Kwiecień 22, 2013 *Cholera, myśl, myśl!! Te promienie z pewnością nie będą chciały mnie tylko połaskotać* Myślał gorączkowo Red szukając wyjścia z sytuacji. *Czemu jeszcze tego nie zrobiły? Czemu dają mi czas? Czekaj.... One muszą we mnie wymierzyć! To daje chwilę, ale trzeba działać szybko.* Magik był całkowicie sparaliżowany, nie mógł wykonać zbyt złożonego zaklęcia dopóki nie rozpracuje natury pułapki. Ale wciąż są te proste do których wystarczą myśli. *Teleportacja? Nie, to nic nie da. Osłona, jakaś tarcza? Nie, nie, to nie wypali. Będę musiał przyjąć cios z zaciśniętymi zębami.* Czarodziej chętnie by zamknął oczy, lecz niestety nie mógł.* Zaraz, jest!* Red pomyślał o prostej sztuczce, podstawie iluzji. to mogło się udać. Obmyślał formułkę i nagle zaczęły wybiegać z niego jego podobizny. Identycznie ubrani, tak samo ostrzyżeni czarodzieje biegali po całej arenie bez ładu i składu, podczas gdy ten właściwy wciąż był unieruchomiony i tworzył kolejne kopie. Zdezorientowana matryca celownicza zaklęcia wszędzie wykrywała swój cel. Bezradne promienie wybrały najbliższego Reda i przeszyły go na wylot. Kopię, na szczęście. Reszta zniknęła, nie było już sensu ich podtrzymywać. Uwolnienie się z zaklęcia trwało chwile dłużej, ale ostatecznie udało się. - Mocne... muszę przyznać. - Zdyszany, próbował złapać oddech. O dużo za dużo klonów. - Ok... Już. Już dobrze. - Mag wyprostował się, poprawił cylinder, przykręcił wąsa. Spojrzał na przeciwniczkę, jakby ją badając. Wyciągnął w jej stronę kopyto i skupił się mocno na jej osobie. Red rzucał zaklęcie Ukrytego Strachu. Polegało ono na tym, że zatruwał on umysł przeciwnika najgorszymi jego lękami, przenosił ofiarę do urojonego świata strachu. Nie było to miłe, szczególnie przez fakt, że cel nie potrafił rozróżnić swoich halucynacji od świata realnego. Cóż, to chyba najmniej przyjemny rodzaj koszmaru. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dżuma Napisano Kwiecień 24, 2013 Share Napisano Kwiecień 24, 2013 Przez chwilę wpatrywałam się w to co mój przeciwnik robi. Rozważałam po kolei opcje, ale było ich zbyt dużo. Niestety w ostatniej chwili zdałam sobie sprawę z tego co się dzieje. Później ogarnął mnie czysty strach. Przeszywały mnie fale dreszczy. Przed oczami zrobiło się ciemno oraz zalał mnie zimny pot. Wiedziałam co się za chwilę stanie. Posłałam jedynie jedną strzałę do przeciwnika, zanim według mnie oś zawarczało za moimi plecami. Odwróciłam się, a za mną stała hydra. Miałam z nią niemiłe wspomnienia, które teraz się na mnie odbijały. Trzęsąc się jak osika, powoli zaczęłam odruchowo iść do tyłu. Ale w chwili przebłysku zdrowego rozsądku, znalazłam rozwiązanie. Skupiłam się w ostatkach sił i narzuciłam na siebie wcześniejsze zaklęcie, które użyłam na przeciwniku. Unieruchamiało mnie one, tak abym nawet nie drgnęła. W moim wyobrażeniu hydra przyglądała się i co chwila udawała że mnie atakuje. Wywoływały one u mnie nagłe fale strachu, przy którym moje serce, dosłownie wyrywało się z piersi. W końcu, abym dosłownie mnie zabić samym strachem niby hydra rzuciła się na mnie. Leżałam na ziemi nie czując kończyn, chociaż widziałam, że nimi poruszam. Chwiejnie wstałam, wycierając pojedyncze łzy. Zaczęłam powoli iść w stronę przeciwnika, ale za każdym krokiem można było zobaczyć pęknięcia na skórze. Gdy byłam 2 od Red'a uśmiechnęłam się i dosłownie rozpadłam się w proch. Miało to go zdezorientować. Widownia patrzyła w ciszy. W pewnej chwili pojawiłam się za moim przeciwnikiem przewracając go. Wszelki kurz, jaki powstał w czasie walki zbierał się wokół niego, powoli dławiąc swoimi drobinami. Zmieniłam się z formy ziemnej, do formy cielesnej, zastępując skałę, tkankami itp.. Skupiłam się na swoim kopycie, po czym dotknęłam miejsca między łopatkami Red'a. Pojawił się tam znak róży, który wysysał ze swojego nosiciela energię życiową. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
RedSky Napisano Kwiecień 27, 2013 Share Napisano Kwiecień 27, 2013 Red przeturlał się na plecy. Czuł już, że słabnie, zaklęcie było groźne. Zdążył się jeszcze uśmiechnąć do przeciwniczki... po czym objął go ogień. Spod płomieni nie było już widać ani magika, ani nawet jego wysokiego kapelusza. Temperatura na arenie gwałtownie wzrosła. Woda zaczęła parować, suche gałęzie zajęły się ogniem. Nagle płomień zawirował miesząc się z obłokami pary. Całość przybrała głęboko fioletowy kolor i zaczęła matowieć. Zamieniła się w materiał, pelerynę czarodzieja. Stał w miejscu wcześniej szalejącej pożogi, lecz tym razem z różą w zębach. Różą z tatuażu, po którym nie było już śladu. - Dziękuje za prezent. - Powiedział wręczając przeciwniczce kwiat. - Zawsze rozważałem tatuaż, ale raczej nie przepadam za motywami kwiatów. - Mag rozejrzał się po arenie. Czul się świeżo, od razu poprawił mu się humor. Wszędzie na arenie mieniła się rosa, efekt uboczny powtórnego ochłodzenia powietrza. Kropelki mieniły się niezliczonymi barwami, wręcz raziły. Raziły... Red gwałtownie obrócił się z powrotem w stronę Animal. Podszedł po niej i potknął w czoło, nakładając kolejne zaklęcie. Sprawiało ono, że organizm celu inaczej reagował na ilość światła. Źrenice mocno się rozszerzają, wyłapując więcej światła niż potrafi przetrawić siatkówka. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dżuma Napisano Maj 4, 2013 Share Napisano Maj 4, 2013 Nagle upadałam na ziemię z bólu jakie wywołały moje oczy. Zakryłam się kopytem, zbierając moje myśli. Nie... , nie potrafiłam w szybki sposób uzdrowić moich oczu, jedynie zmniejszyć wagę klątwy. Zawiązałam chustą oczy po czym pstryknęłam palcami. Momentalnie na arenie zrobiło się cicho, widownia jedynie przesyłała sobie spojrzenia, na znak, że nie wydaje nikt z siebie żadnego dźwięku. - Tak lepiej - odparłam wzdychając i wsłuchując się w ledwo słyszalny oddech przeciwnika. Tupnęłam po raz kolejny w ziemię, po czym wyłonił się z niej kołczan ze strzałami, wykonanymi z kryształu górskiego. Uśmiechnęłam się jedynie biorąc niezgrabnie kołczan, gdyż dalej przyzwyczajałam się do tego, że nic nie widzę. Posłałam 5 strzał w różne miejsca na arenie, a 6 w sufit. Po dłuższej chwili, w miejscach trafienia strzał, pojawiły się różnego koloru kryształy. Rozrastały się on, powoli przypominając znajome lub całkiem obce kształty. Powstały dzięki temu sylwetki dzikich kotów. Idąc od lewej był to lew, tygrys, gepard, jaguar i pantera. Gdy całkowicie się ukształtowały, jedno po drugim wydało z siebie charakterystyczny dla niego dźwięk, pokazując w ten sposób, że gardzą moim przeciwnikiem. Zagwizdałam głośno przy czym pod przeciwnikiem pojawił się kryształowy podest, a kryształowe koty ruszyły na przeciwnika. Nagle z sufitu można było usłyszeć usłyszeć trzask oraz sypiący się tynk. Był przyczepiony do niego wielki nietoperz, który strzygł uszami, również czekając na moje skinienie. Gdy dałam mu znak, tak samo jak koty, zaatakował z góry na mojego przeciwnika. Niestety gdy leciał posłałam w niego strzałę, która sprawiła że rozpadł się na tysiące ostrych kawałeczków. Leciały na Red'a z dużą szybkością, nie dając zbytniego pola do uniknięcia ich. Miałam jednak w gotowości mój łuk, gdyż wiedziałam, że jednakowy atak kryształowych kotów, jak i odłamków może się wydawać dla mojego przeciwnika komiczny... Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
RedSky Napisano Maj 8, 2013 Share Napisano Maj 8, 2013 - Koty pierwsze. Jednak, kryształy są szybsze. Uciekać. Nie, pozbyć się problemu. Którego? Szybszego. Albo nie, obu. Obu naraz, to najlepsze wyjście. - Myślał szybko Red. Po tym krótkim zastanowieniu zaczął działać, o ile działaniem można nazwać śpiew, lub raczej chwilowy pisk Śpiewał o jedną z piosenek o wspomnieniach, ale to nie treść się liczyła, to nie ona zwracała uwagę. Tak naprawdę nawet nie było jej słychać. Czemu? Przez wysokość dźwięków. W jednej chwili z gardła magika wydobył się już nie dawny, głęboki i niski głos, ale raczej przeraźliwy wrzask, wyjątkowo piskliwy. Przez chwilę przechodził fazę przejechania paznokciami po tablicy, a na koniec zniknęła zupełnie, a tak naprawdę wyszła poza skalę słuchaczy. Szczęśliwie nie wszystkich - koty tarzały się po ziemi torturowane odgłosem. A po kryształach, tych lecących na Reda i tych pod sufitem, został tylko pył osiadły za pelerynie czarodzieja. Magik miał jednak miękkie serce i nie mógł patrzeć na cierpienie tych zwierząt z gatunku jego ulubionych. Sam miał mniejszego przedstawiciela rodziny kotowatych w domu i nie wyobrażał sobie skrzywdzić kogokolwiek podobnego do jego Puszka. Przerwał krzyk, pozwalając kotom odpocząć, a sam zabrał się do pracy. Po pierwsze - projekt. Red wyobraził już sobie odpowiedni model swojego tworu. Co potem? Materiały. Nic prostszego, wystarczyło użyć pozostałości po dawnych kryształach aby mieć dość kruszcu do ukończenia dzieła, Zostało wykonanie. Po wypowiedzianych w myślach słowach woli stały już przed nim gotowe... trzewiki. Trzy pary, jego rozmiar, w całości z kryształu. Jak na komendę one i mag puścili się w bieg po arenie. Cała czwórka zataczała koła wokół oślepionej rywalki, czasami skracając drogę przez środek okręgu i przemykając tuż obok Animal. W końcu zrobił to sam Red. Zaczął biec po średnicy okręgu, po jego pelerynie i kapeluszu przeskakiwały iskry elektryczności. Gdy znalazł się za plecami Animal skierował całą, niemałą, zebraną w sobie podczas okrążeń moc w nią. Światło wyładowania odbijało się w pelerynie, sprawiając, że wydawała się jaskrawsza niż jest zazwyczaj. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dżuma Napisano Maj 21, 2013 Share Napisano Maj 21, 2013 Animal zanim się zorientowała, co jej przeciwnik szykuje, zdążyła się jedynie obrócić do wiązki prądu krzyżując przednie kończyny w celu obrony. Energia wytworzona przy tym wyładowaniu odepchnęła, zapierającą się dziewczynę kilka metrów od przeciwnika, dalej napierając na słabszą istotę. Kilka kropel potu pojawiło się na skroni przeciwniczki. Po kilku sekundach przepełnionymi błyskami oraz trzaskami, wiązka prądu od strony Red'a oplotła mu ręce, zaś jego przeciwniczka przyciągnęła go do siebie. Kilka małych wyładowań raziło go, powodując nieprzyjemne mrowienie na ciele. Ich twarze były oddalone od siebie kilka cm, a Animal jedynie uśmiechnęła się pokazując, że tak łatwo się jej nie pozbędzie. Wcześniejsza wiązka prądu zaświeciła się mocniej posyłając kolejne fale bólu. Wyciągnęła prawą dłoń ku przeciwnikowi. - Tavshed... - szepnęła przystawiając rękę do gardła Red'a. W dłoni pojawiał się mały obłoczek dymu, pochodzący ze strun głosowych i nie tylko mężczyzny. Gdy odjęła ją można było zauważyć w niej esencję głosu przeciwnika. Inaczej mówiąc, do końca pojedynku nic nie będzie mógł powiedzieć ani zaśpiewać. Uśmiechnęła się zawadiacko, rozpuszczając "głos" przeciwnika w powietrzu. Oddalając się kilka kroków podniosła swój łuk, biorąc dziwnie zieloną strzałę. Powoli napięła cięciwę, po chwili ją puszczając. Strzała leciała z zawrotną szybkością, ale gdy zbliżyła się do obiektu rozdzielała się na mniejsze segmenty. Każdy z nich posiadał wystarczającą ilość neuro toksyn, aby spowodować uraz do końca życia. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
RedSky Napisano Maj 24, 2013 Share Napisano Maj 24, 2013 (edytowany) - Pozostaje siedzieć cicho - Pomyślał - Ciekawe, zatyka moją gadatliwą gębę, choć jest to jedna z niewielu rzeczy dzięki którym wie, gdzie jestem. Muszę się mieć na baczności. Ona coś kombinuje. - Red wyprostował się, zacisnął zęby i rozłożył ręce. Segmenty zielonej strzały wbijały się w jego ciało, powodując spory ból, ale nie aż taki, jakiego się spodziewał. Słaniając się od upadku wyjął z cylindra pustą fiolkę. Ścisnął ją mocniej w ręce. Malutkie segmenty zaczęły wtapiać się w jego ciało i rozpływać. Zielone użylenie wyraźnie odznaczało się na jego ciele, pnąc się w stronę głowy. Limonkowe żyły łączyły się przy oczach, które zabarwił się na ten sam kolor. Magik przybliżył sobie fiolkę do twarzy i zaczął płakać. Seledynowe łzy spływały po jego twarzy i powoli wypełniały naczynie. Płakał tak dopóki ostatnia kropla toksyny nie wypłynęła z krwiobiegu, dopóki probówka nie była pełna. A gdy już żyły i oczy przybrały normalny kolor obcasem buta wykopał mały dołek, do którego wlał płyn. Zatoczył dłonią kilka kółek w powietrzu, na co wiatr areny zareagował gwałtownym ożywieniem. Żywioł świstał w koronach drzew wydając odgłosy ćwierkania stu jeden gatunków znanych mu ptaków. Eter areny wypełnił gwar, który po chwili zamilkł. Albo ucichł, bo zdawał się z każdą chwilą powracać. To ptaki odpowiadały na wezwanie. Każdy zawołany okaz stawił się na rozkaz, wlatując na arenę wszelkimi możliwymi drogami. Zaczęły krążyć nad czarodziejem tworząc wielobarwną chmurę piór i dziobów. Mag wskazał otwartą dłonią na zagłębienie, a słowik, kruk, szpak, wróbel, gołębie, krogulec, pustułka, kawka, myszołów, jastrząb, koliber i wiele innych majestatycznych podniebnych istot jeden po drugim maczały w truciźnie swe dzioby. Następnie skinął na przeciwniczkę, a chmara ptactwa pognała aby pokąsać ją i dać zakosztować jej własnej broni. Pozostałą, niewielką ilość trucizny magik przelał z powrotem do fiolki i schował do kieszeni. Edytowano Maj 25, 2013 przez RedSky Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dżuma Napisano Czerwiec 21, 2013 Share Napisano Czerwiec 21, 2013 (edytowany) Dziewczyna wzdychając powoli acz stanowczo wykonywała kolejne płynne ruchy swoim ciałem, tworząc i łącząc to w jeden taniec. Co jakiś czas muskała opuszkami palców ziemię mówiąc jakieś słowa. Pierwsze ptaki zaczęły dolatywać do niej. Wtedy jednym pewnym ruchem uderzała w ziemie odpychając jednego po drugim. Niestety chmara większej ilości ptaków, którą nie dało się zatrzymać tak prostą sztuczką zbliżała się co raz szybciej. Dla niektórych mogło to być kilka sekund, dla dziewczyny dobre 2 minuty. Zatrzymała się nagle klaszcząc w ręce. Wtedy cały kurz wraz z piachem wzniósł się do sufitu areny. Ode pchało to całe ptactwo na niewielką odległość, ale wystarczającą do kolejnego ruchu. Czekała aż drobinki znajdujące się w powietrzu podrażnią jej nos, przez co wykona naturalną reakcję. Stało się, dziewczyna kichnęła. Nie było w tym nic wielkiego oprócz tego, że ptaki lecące na nią po kolei, ciężko spadały na ziemię. Cały kurz skleił im pióra oraz przymocował skrzydła do boków. Bezradne stworzenia jedno po drugim upadały twardo na ziemię. Animal uśmiechnęła się i wykonała ukłon w stronę przeciwnika, uświęcając tym samym swój ruch. Edytowano Czerwiec 21, 2013 przez Animal Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Hoffman Napisano Listopad 8, 2013 Autor Share Napisano Listopad 8, 2013 Cóż, RedSky już od dłuższego czasu nie zagląda na forum, nie odpowiada na PW, a coś trzeba postanowić odnośnie pojedynku. Ponieważ RedSky zniknął, a ostatnie słowo należało do Animal, oświadczam, że to właśnie ona wyszła z tego starcia zwycięsko! Animal zostaje zwyciężczynią pojedynku, który swego czasu dostarczył nam niemało emocji. Szkoda, że nie został on dokończony... Niemniej jednak, gratulujemy zwycięstwa i mamy nadzieję, że to nie ostatnia wizyta na Sali Magicznych Pojedynków! Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts