Skocz do zawartości

Szkatuła [Z][Slice of Life][Adventure][Dark]


Mordecz

Ciąg dalszy nastąpi?  

10 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jeśli, nie daj Boże, spodobało ci się opowiadanie, chciałbyś, abym napisał kontynuację "Szkatuły"?

    • Chyba sobie żartujesz? (tak)
      7
    • Chyba sobie żartujesz? (nie)
      3


Recommended Posts

Ach, Szkatuła. Dawno, dawno temu przeczytałem poprzednią wersją, a kiedy wyszła nowa, zdecydowałem się ją przeczytać i skomentować... i dopiero teraz to robię. :D

Jeśli dobrze pamiętam, pierwotna wersja fika była w miarę standardową historią o zgorzkniałym kucu, który przybywa do Ponyville i dzięki Mane 6 poznaje magię przyjaźni. Dość standardowo, tylko z całkowicie nieznośnym bohaterem.

"Nowa" (napisałem, ponad rok po publikacji) Szkatuła zaczyna się w sposób bardzo podobny... po czym, najwyraźniej, autor zmienił zdanie i pomyślał "furda zapoznawanie się z Mane 6, pora na mroczną i brutalną intrygę!" I tak też postąpił.

To właściwie pierwszy mój zarzut. Początek zdaje się zupełnie z innej bajki. Pierwszy rozdział nazywa się "Sweter", tymczasem ten sweter nie ma żadnego wpływu na fabułę, ani nawet nie jest o nim później wspomniane. Ma też sporo różny ton od tego, co następuje później. Gdy zaczynałem czytać, spodziewałem się czegoś zupełnie innego, niż dostałem.

Główny bohater również się nie zmienił za bardzo od poprzedniego razu. Ale tu, z kolei, muszę pochwalić pewną rzecz, która rzadko się udaje.

Jak na protagonistę, który jest postacią wręcz całkowicie negatywną (czy też, inaczej mówiąc, sukinsynem), narracja nie próbuje z niego uczynić mhrocznego bohatera, który jest tak naprawdę szlachetny, a zło czyni tylko dlatego, że musi (a w ogóle, to ma rację, a jego ofiarom się należy). Doleful (uznajmy, że tak będę go nazywał) jest nadal dość ciężki do zniesienia, ale szczypta tajemnicy i nie zawsze niskich pobudek sprawia, że byłem zaciekawiony jego losem, mimo że takie postacie zazwyczaj skutecznie mnie odrzucają.

Oczywiście, największym rozczarowaniem było na końcu to, że

Doleful i Risk nie zginęli,

ale nie można mieć wszystkiego, prawda?

Podobało mi się też stopniowe ukazanie historii głównego bohatera, pełnej i dobrych i złych czynów, ale nigdy nie zamieniającej się w "jestem taki złyyy, bo tak mnie skrzywdzono kiedyś!" (czyt. Freud).

Mane 6... z początku chciałem faktycznie zrugać opowiadanie za to, że Twilight i Rarity są przedstawione jako takie socjopatki na początku... lecz w dalszej części zostało to usprawiedliwione, więc cóż. Poza tą kwestią, wydawało mi się, że zostały oddane całkiem nieźle. Szczególnie plus za to, że Twilight została pokazana jako potężna czarodziejka, ale niewyszkolona w magii ofensywnej. Jakoś bardziej mi to pasuje do przebiegu jej nauki z Celestią.

Z drugiej strony, autor ma u mnie przerąbane duży minus za znęcanie się nad Trixie!

Kolejnym elementem, który bardzo mi się podobał, była rozbudowa świata przedstawionego w serialu. Wybaczę nawet, że Dodge Junction nagle stało się Mrocznym Miastem Moru. Piętno, jakie zaraza wywarła na miejscowości i społeczności zostało - jak na moje oko - bardzo fajnie oddane. No a poza tym, te wszystkie rasy: bizony, zebry, reptiliony (wybaczę również użycie tej nielubianej przeze mnie nazwy)... worldbuilding zdecydowanie mi się podoba, i mam wrażenie, że jest on stałym elementem opowiadań Mordecza z serii o Nenji (więc pewnie jeszcze zdarzy mi się go chwalić).

Paradoksalnie, wszystko co związane z Nenją wypadło w tym opowiadaniu najsłabiej. Nie wiem, czy niedomówienia i chaotyczność opisów związanych z nią kwestii (chociażby zamieszkania tam Dolefula, celu istnienia i działalności Kasty, czy w końcu technologii, jaką reprezentowały sobą szkatuła i pozytywka) miały intrygować, ale mnie raczej znużyły. Wolałem, gdy opowiadanie koncentrowało się na tym, co zostało w pełni wyjaśnione, tak że mogłem rozumieć co i dlaczego się dzieje, czyli na przykład na osobowościach i działaniach postaci, czy też na sytuacji w Dodge.

Zakończenie zaś... cóż, widzę, czemu inni na nie narzekali. Nie jest beznadziejne, ale... jaki ma cel?

Po co te wszystkie niedomówienia? Po co niewyjaśniony los Trixie i Joyfula? Po co sugestie, że Kasta w jakiś zupełnie niejasny sposób ma być odpowiednikiem Mane 6?



No i sam fakt, że nie dowiadujemy się NICZEGO o Szkatule (nawet nie spoileruję tego, to poważna wada), nawet tego, co się stało po jej otworzeniu... Nie wiem, jakie było zamierzenie, ale to opowiadanie to jednak nie do końca ten poziom artystyczny, na którym takie nie-zakończenia są do zaakceptowania.

Poza tym, historia Dolefule zakończyła się. Czy jest jakieś miejsce na sequel Szkatuły? Jeśli nie, zupełnie bez sensu jest pozostawianie takich "cliffhangerów".

Powiedzmy też o jeszcze jednej rzeczy, która mocno mi się nie podobała, a którą zaznaczyłem dość obszernie w samych rozdziałach opowiadania: język. Ja rozumiem, że Doleful (i Joyful na swój sposób też) miał być upierdliwy w sposobie wypowiedzi, ale do diaska, niektóre z jego wywodów były tak przekombinowane, że nie miały zwyczajnie sensu.

Podsumowując, moje wrażenia z czytania nowej wersji Szkatuły były jak najbardziej pozytywne. Nie czytało mi się lekko i przyjemnie, lecz coś zawsze kazało mi wracać i czytać dalej. Kreacja postaci była dobra, choć główną zaletą dla mnie był worldbuilding, a to mocno kwestia gustu, czy ktoś lubi takie rzeczy. Sama fabuła była miejscami ciężka do zrozumienia, lecz przez większość czasu nie miałem z nią problemów, aż po zakończenie, które wyraźnie odjechało i stanowi największy minus.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem odpowiedzieć na post Mojej drogiej Cahan, lecz wciąż będę się wstrzymywał, głównie z racji oczekiwania na jeszcze jeden szczególny komentarz. Nie zmienia to faktu, że część refleksji będzie się powtarzała:

 

- "Sweter", podobnie jak każdy kolejny tytuł, skupia się na punktach odniesienia wokół głównego bohatera. Życzliwy podarek od Apple Bloom, który został ostatecznie zniszczony przez niedźwiedzia i nad którym nikt nie rozpaczał. W sumie... bohatera też wszyscy mają w czterech literach i liczy się tylko Rarity i Twilight. Rzucony na ziemię Doleful nikogo nie obchodzi, dopóki reszta przyjaciółek nie będzie bezpieczna. "Niechciany dom" skupia się wokół miejsca, które bohater mógłby nazywać swoim domem, wszakże tam przeżywał swoją pierwszą miłość, jednak z pewnych powodów nie chciał i nie chce powracać do tego miejsca. Wydaje mi się, że każde hasło ma swoje przeznaczenie i dostrzeżenie tego zależy od obranej perspektywy czytającego,

 

- to ciekawe, bo jakby nie patrzeć, zarówno Doleful, jak i Risk, "umierają". Nie chcę się rozwijać nad tymi wątkami, ponieważ ich wytłumaczenie prawdopodobnie pojawi się albo w "Opowieściach...", albo w kontynuacji. Tego drugiego nie bądźmy pewni, ponieważ z jego realizacją różnie bywa... Na pewno obaj tracą, zwłaszcza kucykowy odpowiednik "człowieczeństwa",

 

- postać Trixie miała swój szczególny udział w histori, acz nie wiem, co masz na myśli, mówiąc o jej skrzywdzeniu? Że dała się tak łatwo podejść samej Szkatule czy może z tego powodu, że stworzyłem z niej postać zniszczoną przez wewnętrzny konflikt interesów?

 

- z Nenją, szkatułą i pozytywką jest o tyle zabawnie, że w momencie kończenia tego opowiadania, nie miałem kompletnie pojęcia, jak opisać krainę, z której przybył. Wersji było kilka, ale w ostateczności mamy taką, jaką możemy wyczytać w "Opowieściach...". Nawet po skończeniu epilogu nawet nie myślałem nad stworzeniem kogoś takiego, jak Ojciec Narodów, a obecnie, im dalej zapuszczam się w przeszłosć, tym więcej szczegółów składa się na wypadkową, jaką mamy w tym opowiadaniu. Muszę kiedyś wrócić do "Szkatuły" tylko po to, żeby uzupełnić parę informacji, głównie związanych z przeszłością głównego bohatera. Zresztą, muszę cię od razu zawieść, że w "Opowieściach..." wszystkie występujące atrybuty są równie enigmatyczne,

 

- wiem, że wielu narzeka na zastosowany cliffhanger i rzuca wiarygodnymi argumentami. Podczas pisania skupiłem się na opowiedzeniu historii związanej z rozwiązaniem zagadki Szkatuły, a po jej rozwikłaniu po prostu zamknąłem temat. Pisząc takie opowiadanie, myślałem nie tyle co o przedstawieniu historii, co o możliwości skierowania kilku pytań. W sumie żałuję, że nikt nie wpadł na pomysł odpowiedzenia sobie na pytanie, czym według niego może być Szkatuła,

 

- niestety problemy nie ustrzegły się języka i tutaj większości popełnionych gaf najzwyczajniej nie obronię. Są jednak fragmenty ściśle zamierzone - tok myślenia, sposób wysławiania czy samo zachowanie bohaterów pochodzacych z Nenji. Patetyczność Dolefula ma nawet swoje uzasadnienie... którego nie wyjaśnię, bo wydaje się nazbyt trywialne na tle całej opowieści.

 

Niemniej jednak nie zapomnę twojego nicku podczas wykuwania ściany upamiętniającej wszystkich czytelników, którzy nie polegli w trakcie lektury.

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Życzliwy podarek od Apple Bloom, który został ostatecznie zniszczony przez niedźwiedzia i nad którym nikt nie rozpaczał. W sumie... bohatera też wszyscy mają w czterech literach i liczy się tylko Rarity i Twilight. Rzucony na ziemię Doleful nikogo nie obchodzi, dopóki reszta przyjaciółek nie będzie bezpieczna.
Ok, metafora swetra więc wyraźnie mnie przerosła. To z niechcianym domem załapałem... jeśli to jakiekolwiek pocieszenie. ;)

 


Na pewno obaj tracą, zwłaszcza kucykowy odpowiednik "człowieczeństwa",
Prawdę powiedziawszy, za bardzo "ludzcy" to oni nie byli od początku tego opowiadania, nie jestem więc pewien na ile to znacząca zmiana...

 


co masz na myśli, mówiąc o jej skrzywdzeniu? Że dała się tak łatwo podejść samej Szkatule czy może z tego powodu, że stworzyłem z niej postać zniszczoną przez wewnętrzny konflikt interesów?
Za potencjalne uśmiercenie tudzież przestawienie jej jako tak bardzo żałosną w jej koszmarze.

Wręcz w niektórych momentach mogłem się z nią niemal utożsamiać... i dlatego mam za złe. ;)

 


Pisząc takie opowiadanie, myślałem nie tyle co o przedstawieniu historii, co o możliwości skierowania kilku pytań. W sumie żałuję, że nikt nie wpadł na pomysł odpowiedzenia sobie na pytanie, czym według niego może być Szkatuła
Trochę mnie to dziwi. Jak dla mnie zbyt mało jest podane o samej Szkatule; sama fabuła nawet się na niej za bardzo nie skupia. Przez 95% nie ma powodu zadawać sobie takiego pytania. Jednak to, że się po prostu tak rozpływa na końcu nie jest fajne.

 

Powinieneś przynajmniej zrobić coś widowiskowego i symbolicznego na końcu. :D

 


Są jednak fragmenty ściśle zamierzone - tok myślenia, sposób wysławiania czy samo zachowanie bohaterów pochodzacych z Nenji. Patetyczność Dolefula ma nawet swoje uzasadnienie... którego nie wyjaśnię, bo wydaje się nazbyt trywialne na tle całej opowieści.
Patetyczność mnie irytowała, ale nie jest błędem. Chodziło mi raczej o te momenty, gdy przez silenie się na patetyczność wychodziły bezsensowne zdania.

 

Chyba, że bohaterowie mieli popełniać takie błędy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Przeczytane

 

Beware the spoilers!

 

Muszę powiedzieć, iż patrząc na nick autora spodziewałem się czegoś... lepszego. Znacznie lepszego. A tutaj, pomimo najszczerszych starań nie bardzo wiem co mogę zapisać Szkatule po stronie pozytywów. Nie mówię, że w ogóle ich nie ma, jednak minusy zdecydowanie przeważają nad plusami. Zacznę od tych drugich.

 

- Spike - w przeciwieństwie do wielu opowiadań on tu jest. Pełni rolę. Fakt, dostaje co i rusz kopa od losu czy współtowarzyszy, jednak nie został całkowicie pominięty. Stoi sobie z boku, ot taki dodatek do pensji, który spełnia jednak chwilami niebagatelną funkcję (EQ-maila)

 

- zołza - nazwa choroby wprost przezabawna. Co prawda zostałem zaskoczony informacją, iż rzeczywiście używa się tego określenia na pewne stany chorobowe u koni, jednak nawet bez tego czytałoby się ją przyjemnie

 

- opisy - tutaj muszę oddać Buldożerowi co Kocie - pomimo pewnych zachwiań stylistycznych opisy są najmocniejszą stroną tego opowiadania - choć miejscami długie i nieco skomplikowane to nie są nużące i przemykają błyskawicznie przed oczami.

 

Dobra. Teraz czas na wady

 

- Na początek odniosę się do tego iż potrzebna jest tu ręka korektora - znajdowałem błędy ortogoraficzne, gramatyczne i stylistyczne (o interpunkcji się nie wypowiadam). Także zapis dialogów kuleje. Mordeczu, mordo Ty moja, pamiętaj że dialog zaczynamy od nowej linii a nie najpierw ładujemy jakieś słowo - tak się robi przy pisaniu po angielsku.

 

- Mordeczyzmy - przez to określenie mam na myśli skróty myślowe. Najczęściej polega to na braku jednego lub kilku słów, które w danym miejscu powinny się znaleźć, żeby zdanie posiadało coś takiego jak sens. Wiesz, ja wiem, że Ty wiesz co chciałeś napisać, ale jako czytelnik domagam się by zostało to zapisane i bym nie musiał głowić się czy dane słowo być tu powinno czy może mam się doszukiwać w rzeczonym zdaniu drugiego i trzeciego dna. Zdecydowanie musisz nad tym zapanować.

 

- Chaos i brak spójności  - to jest w mojej ocenie największa wada Szkatuły, Skaczesz z wątku na wątek, przechodzisz między kolejnymi scenami ale nie dajesz czytelnikom żadnych łączników. Miejscami to wręcz wygląda jakby kończyło się jedno opowiadanie a zaczynało kolejne. Jest to zdecydowanie niekorzystna tendencja, a już kilka dodatkowych zdań opisu mogłoby całkowicie jej zapobiec. Patrząc teraz wydaje mi się iż w opowiadaniu są najnormalniejsze dziury fabularne. Może nie jakieś wielkie, ale na pewno straszliwie irytujące.

 

- Szkatuła - tytułowy obiekt, który tak naprawdę znika gdzieś w fanfiku. Owszem, została skradziona, jednak bohater główny i towarzyszki nie wydają się tym przesadnie przejmować - och oczywiście wspominają o tym jak muszą ją znaleźć, jednak wypada to niesamowicie anemicznie. Zabrakło klimatu, żądzy, pasji w poszukiwaniach. Skoro tak bardzo jej pragną to dlaczego zajmują się praktycznie wszystkim innym a nie usilnym jej poszukiwaniem? Dlaczego nie próbują za wszelką cenę wydostać się z ogarniętego zarazą miasta, by kontynuować pościg za nieuchwytnym obiektem? Dosłownie anemia.

 

- Słownictwo - czasami używasz słów, lub konstruujesz zdania, które po prostu nie pasują. Mają podobne znaczenie, ale użyte w takim a nie innym kontekście po prostu roznoszą sens zdania/opisu/wypowiedzi na strzępy. Na szczęście nie występowało to w nadmiarze, ale trochę jednak było - uważaj na to.

 

- Monolog źrebaka - Tak, tego nie mogę przeżyć. tak naprawdę jego wypowiedź, zajmującą słuszną część strony można streścić w sposób następujący: "Jest mi tu dobrze, żyję sobie jak pączek w maśle więc idę stąd w cholerę tam gdzie będę miał problemy! O!". Moją reakcję mogę, niezbyt wymownie opisać trzema literami i dwoma znakami "WTF?!". A gówniarz podobno jest gneiuszem...

 

Na tym skończę tę, zapewne niekompletną, listę. A wiesz co jest najlepsze? To że pomimo masy rzeczy do których mogę i się dopieprzam to opowiadanie czytało mi się zaskakująco lekko i przyjemnie. Można powiedzieć, iż wprost po nim przemknąłem. Nie wiem z czego to wynika... jedyne wyjaśnienie jakie przychodzi mi do głowy to takie, iż po lekturze wielu Opowieści z Żałobnego Miasta poznałem Mordeczowy styl i on do mnie przemawia... chyba zażądam odszkodowania za szkody poniesione na psychice.

 

Podsumowując - można przeczytać, owszem, ale wiele rzeczy można by poprawić. W mojej prywatnej klasyfikacji Szkatuła lokuje się w dolnej strefie stanów średnich.

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 years later...

Wykopałem, przeczytałem i w sumie nie wiem do końca, jak ten fik ocenić. Bo z jednej strony, ma on swoje momenty i swoje mocne strony, a z drugiej ma sporo niedoróbek, elementów irytujących i po prostu braków. Co zaskakuje tym bardziej, biorąc pod uwagę, że autor jest raczej doświadczony. A przynajmniej zawsze mi się wydawało, że jest raczej doświadczonym pisarzem.

 

Zacznijmy od plusów.
Zdecydowanie plus za narrację pierwszoosobową. Nie dość, że jest to miła odmiana, to jeszcze jest całkiem dobrze i ciekawie napisana. Jest trochę przemyśleń, sporo opisów i toku myślenia, oraz pewne nacechowanie tej narracji. Jak na przykład przy Spike’u, który jest regularnie nazywany pokojówką udającą smoka, czy po prostu dzieckiem (którym jest), czy Pinkie nazywana różową zarazą. 
Kolejny plus to opisy, rozbudowane, całkiem klimatyczne i pozwalające sobie wyobrazić otoczenie. Co więcej, świetnie tu jest wykorzystana właśnie narracja pierwszoosobowa. Zwłaszcza, że bohater jest dobrym obserwatorem i myślicielem. Weźmy chociażby jego tok rozumowania co do kierunku ucieczki Rarity. Owszem, pomylił się, ale jego dedukcja była logiczna i miała solidne podstawy. 
Z czasem polubiłem też głównego bohatera. Początkowo jest irytujący, przez swoje podejście i przez to, jak traktuje innych. Ale z czasem, gdy dowiadywałem się jakim jest notorycznym kłamcą, oszustem, kombinatorem i jakie ma wady to zacząłem go nawet lubić. Jest inteligentny i bystry, bo nie gubi się wśród kilku tożsamości i historii. Poza tym, jego niechęć do innych i rasizm stały się dobrym elementem postaci. Jednym z niewielu prawdziwych dla wszystkich jego tożsamości. Wprawdzie nie podobało mi się to, jak potraktował tego młodego (a jeszcze mniej to, że ten dzieciak go posłuchał zamiast pomyśleć), ale to mimo wszystko pasuje do postaci głównego bohatera. 
Na sam koniec pochwalę też sam projekt świata. Zastanawiałem się, czy na pewno to robić, ale doszedłem do wniosku, że tak. Ten świat z jednej strony jest całkiem zgodny z serialem, a z drugiej nieźle rozbudowany. Zwłaszcza kupiły mnie te gadziny. Niby inteligentna rasa, ale jednak nieco dzika, niekoniecznie zintegrowana i skora do współpracy. Chętnie przeczytałbym jakiś ficzek o podróżniku, noże obieżyświecie, który przemierza krainę Reptilian i opowiada o niej, ich kulturze i w ogóle. 

 

Niestety z plusów to tyle. A jak się sprawa ma z minusami?
Na początek błędy, literówki i brakujące słowa, zmiany formy i tego typu sprawy. Niby aż tak dużo tego nie ma, ale po Mordeczu spodziewałem się lepszego efektu. W końcu miał swoją serię „Buldożerem przez fanfiki”, jeśli dobrze pamietam, działał w fandomowym radiu i na FGE. A tu takie kwiatki jak brakujace słowa.  Do tego pojawiają się w tym fiku dziwne nazwy, jak wigilia gorejących serc czy lukrowy kącik. Ja rozumiem, że ktoś może nie uznawać dubbingu, nie znać polskiego dubbingu kuców, ale to nawet nie jest blisko. I tak, ten mały drobiażdżek mnie drażnił.  
Mane 6 też wyszły raczej źle. Są tak tępe, nudne i w ogóle nieciekawe, że aż boli. Fascynujące jest też to, że Pinkie i AJ zostają przy głównym bohaterze mimo jego odpychającego zachowania. Nawet niespecjalnie to komentują. Po prostu mi się to nie podoba i do nich nie pasuje. No dobra, decyzja o podążeniu z nim za Rarity nie jest bez sensu, ale uważam, że mogły poświęcić minimum czasu ogierowi, a maksimum własnemu poszukiwaniu. Z całej szóstki wybija się pozytywnie Rarity, która najpierw dostaje obłędu na punkcie szkatuły a później po prostu ją odrzuca, oraz Fluttershy, która po prostu była cichą, spokojną i chcącą pomagać sobą. Aczkolwiek Fluttershy dostała bardzo mało czasu antenowego. 
Joyfull też mnie nie kupił. Nawet nie był specjalnie zły, tylko po prostu był irytujący. Ale nie tak „pozytywnie” jak główny bohater, ale po prostu irytujący z tym swoim gadulstwem i dawaniem kolejnych szans. Do tego kompletnie nie kupuję jego motywacji. Nie wiem, może źle czytałem, ale nie widzę poważnego powodu, dla którego miałby ścigać bohatera, co się stanie jak go nie złapie i w ogóle. Znaczy, niby jest mowa, że mieszkali przy granicy i należą do jakiegoś bractwa, ale nie czuć jakiejś powagi tego wszystkiego. nie czuć że to bractwo jest ważne. Do tego ta jego pozytywka jest jak dla mnie zbyt OP. Daje gigantyczną przewagę, która jest niewykorzystana tylko z powodu dziwnej logiki Joyfula. 
Szkatuła. To nawet dość ciekawy koncept, trochę przypominający walizkę z Pulp Fiction. Niestety kompletnie niewykorzystany. Szkatuła pojawia się na początku, jako zawiązanie akcji, a potem znika, by wyskoczyć pod koniec jako potężny i dziwny artefakt. Samo jej szukanie też jakieś takie nijakie. Zupełnie jakby wcale nie była taka ważna. 
Długość fika. Ten fik powinien być dłuższy. Mamy tu kilka przeskoków w dziwnych miejscach i ogólnie dość szybkie wychodzenie z kłopotów. Niby jednocześnie mamy sporo opisów i trochę ciekawych pomysłów, ale dalej to się rozgrywa za szybko. Ten fik powinien być jeszcze o dobre 20% dłuższy i dać więcej akcji w Ponyville. No i więcej tej szkatuły. 
I w zasadzie sama fabuła też mnie nie kupiła. Mam wrażenie, że budowanie świata (zwłaszcza tego miasteczka na odludziu) wepchnęła się na pierwszy plan, kompletnie dusząc fabułę i sprawiając, że stała się ona nieciekawa. Tak po prostu.
A na sam koniec, Genialny źrebak. Powiem, byłby w plusach, ale jego przemyślenia podczas ostatniej rozmowy z głównym bohaterem sprawiają, że wątpię w jego geniusz. Przecież on miał bezpieczną pozycję by zrobić co chce. Na przykład mógł poprosić Cherry o pomoc w dostaniu się na uniwerek, albo do terminu w jakimś zakładzie czy warsztacie. Mógł dalej pracować przy czymś co pomoże zbierać wiśnie. Ale nie, stwierdził, że ogier, który go po prostu przekazał dalej, jak stary ciuch, ma racje i trzeba udać się gdzieś w świat szukać szczęścia samemu. No kompletnie nielogiczne. 

 

Podsumowując… Fik nie jest do końca zły, ale mógłby być dużo lepszy. Być może to przez wysokie oczekiwania co do Mordecza, ale się niestety rozczarowałem.
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...