Skocz do zawartości

[Gra] Ku miłości [Adventure][Fantasy][Violence][Shipping]


Jaenr Linnre

Recommended Posts

Arda. Śródziemie. Świat Iluwatara oraz Valarów. Zasiedlony przez liczne rasy, stwory czy zwierzęta. Dom Elfów, Krasnoludów, Ludzi, czy Hobbitów. Świat pełen szczęścia, dobra, ale też i zła, smutku i śmierci. Świat pełen wojen, wojen z Morgothem, orkami, smokami i wszelkim złem. Arda choć piękna i pełna życia, nie była wolna od złych istot, czy też wojen. Jednak dobro zawsze zwyciężało, obalając Melkora, zalewając plugawe lądy morzem, wypędzając orków.

I tym razem, przed kilkoma laty, wojna była ciężka, bowiem Sauron miał potężnych sojuszników i dobrze był przygotowany. Zbierał siły, czekając na ten moment, aż w końcu rozpoczął kampanię przeciw ziemią Śródziemia. Jednak zło ponownie zostało pokonane i wypędzone, a wszystko za pomocą jednego Hobbita, który wziął ogromne brzemię, i ruszył z nim poprzez całe Śródziemie ryzykując życiem. Zniszczył on jedyny pierścień, a Sauron, ponownie wygnany uciekł gdzieś pośród mroki.

Wojna dobiegła końca, orki były dziesiątkowane, elfy odpływały ku krainą nieśmiertelnych. I to właśnie tutaj zaczyna się nasza opowieść. Wydawała się nie być wartościowa, czy też szczególnie znacząca. Jednak jak się rozwinie? Jeden Eru wie...

 

***

 

Na znaku przed drzwiami widniała tabliczka, a zdobiący ją napis brzmiał: "Pod rozbrykanym kucykiem". Zbliżał się ranek, a miasteczko dopiero budziło się do życia. W samej zaś oberży, brzuchaty karczmarz przygotowywał już od pewnego czasu gulasz, który to miał zostać podany jako śniadanie dla gości. Ale to nie on był bohaterem naszej opowieści. Nasz bohater znajdował się teraz na piętrze, budząc się z okropnego snu. Ów sen męczył Aarona calutką noc, a był on wspomnieniem walki z grupą Orków, którzy to próbowali zabić biednego człowieka, co napatoczył się na nich przypadkiem. Na szczęście mężczyzna zdołał uciec owej bandzie, a teraz przebywał bezpieczny w karczmie i mógł zacząć ponownie przygotowywać się do swej wyprawy. A jakie będą jego dalsze losy? O tym zdecyduje on sam...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pewnym momencie swojego dość męczącego snu, obudziłem się. Otwarłem oczy i wpatrywałem się w sufit. Nie wiedziałem jeszcze czy już ranek czy może jeszcze noc. - Eh... paskudny sen... - mruknąłem pod nosem podnosząc się do siadu. Ziewnąłem krótko i przetarłem oczy ręką, przeciągnąłem się jeszcze i wstałem z łóżka. Ubrałem, skórzane spodnie, okute stalą buty, i resztę zbroi. Zabrałem torbę z dobytkiem, przypiąłem pochwę z mieczem do pasa i cicho zszedłem na dół na śniadanie. Gdy byłem na dolę usiadłem przy ladzie i czekałem aż karczmarz podejdzie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karczmarz widząc że jeden z gości już wstał, nabrał chochlą nieco gulaszu i nałożył go na miskę. Dobrał do tego koszyk z chlebem i drewnianą łyżką. Jako że chłopaczyna zapłacił mu dzień wcześniej za nocleg ze śniadaniem, nie chciał by ten musiał czekać. Podszedł do młodziana i położył miskę oraz koszyk przed nim. Sam karczmarz nie był nader uprzejmy i nie wyglądał najprzyjemniej, jednak tym razem postanowił się odezwać zdziwiony hałasami z pokoju gościa, nadchodzące przez całą noc.

 

-Cóżeś panoczku? Ze skóry cie obdzierali po nocy?

 

Karczmarz nie był uśmiechnięty, choć najwidoczniej jego humor nie był też zły. Oczekiwał jedynie odpowiedzi swojego gościa, opierając się o blat lady barowej.

Edytowano przez Jaenr Linnre
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem tylko zdziwiony na karczmarza. - Nie, zły sen miałem. To pewnie dlatego. - powiedział spokojnie i zacząłem jeść. Śniadanie nie było w sumie złe, ot gulasz jak gulasz. Raz po raz spoglądałem na drzwi mając wrażenie że ktoś wejdzie, ale najwidoczniej były to tylko moje przypuszczenia. Dość szybko skończyłem jeść i zostawiłem pustą miskę i łyżkę. Siedziałem jeszcze przez chwilę zastanawiając się nad tym czy już wychodzić czy może jeszcze zostać. - Karczmarzu, daj mi trochę piwa. - powiedziałem jeszcze. 

Edytowano przez Ojciec Dyktator
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karczmarz zrozumiawszy odpowiedź swego gościa, oraz prośbę, polał kufel piwa i podał go gościowi.

Czas mijał z wolna. Minuta po minucie, robiło się coraz jaśniej, a kolejni goście schodzili z góry by spożyć śniadanie. Nic jednak nie przykuło szczególnej uwagi Aarona. Czas mu płynął strasznie mozolnie i brak mu było przygód, czy chwały. Większość gości było ludźmi, zdarzyła się jednak dwójka Hobbitów, które zawędrowały tu zapewne spróbować tutejszego piwa. Nic ponad to nie działo się, bowiem nikt nie był rozmowny, a część szykowała się by ruszyć wraz z południem, ku szlakom prowadzącym ku Minas Tirith.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyglądałem się wszystkim ludziom którzy tu byli. Nie zauważyłem nikogo ciekawego, bądź dziwnego. Dopiłem piwo, i zostawiłem monetę w ramach zapłaty, wstałem z krzesła i wyszedłem przed gospodę, z początku światło mi trochę przeszkadzało ale szybko się przyzwyczaiłem. Rozglądałem się przez chwilę, - Hmm, jechać konno, czy może pójść pieszo? - zadałem pytanie sam sobie. Pomyślałem jednak że pójdę pieszo. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem na wschód z nadzieją że spotkam tam kogoś ciekawego, lub przynajmniej kogoś kto mógłby dostarczyć mi informacji. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga na wschód była powolna, szczególnie iż Aaron wybrał by pójść pieszo. Podziwiał piękne widoki, jednak ta droga nie była nader często uczęszczana. Widać było iż zarastała z wolna wysokimi trawami, a jej udeptana część zaczynała być nierówna i coraz węższa. Ale czemuż się dziwić, przeto szlak ten prowadził ku Shire. Lecz nie była to zwykła droga, nie. Ta prowadziła prosto przez Wzgórza Kurhanów, a ta droga nie należała do żywych. Jednak przygoda najwidoczniej gnała mężczyznę w tę właśnie stronę, przyobiecując mu szczęście i ogrom ciekawych zdarzeń...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy znajdowałem się już przy kurhanach zacząłem się rozglądać, nie koniecznie ze strachu ale z ciekawości, wiedziałem że w takich miejscach można spotkać kogoś ciekawego, jednak nie było to regułą. Widoki wciąż były jednak dość przyjemne. W pewnym momencie zatrzymałem się i zacząłem rozglądać. Miałem wrażenie że w pobliżu ktoś jest, może i było to tylko wrażenie ale położyłem rękę na mieczu. Ruszyłem powoli przed siebie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna przedzierał się przez coraz to większe chaszcze, pozarastanych łąk. Co jakiś czas biedne zwierze uciekało spod jego nóg w popłochu, ten jednak nie zważając na nic kierował się gdzieś przed siebie, trzymając w ręku miecz i z dziwnym przeczuciem iż ktoś, bądź coś go obserwuje. Był prawie pewien iż kogoś zaraz spotka. Przeczucie jednak go myliło. Dotarł bowiem do miejsca najstarszych kurhanów. Miejsca dawnej bitwy i dawnych murów. Nikogo jednak tam nie było, nawet duchy zamieszkujące owe grobowce, jakby spały, czekając jedynie na zmierzch. Coś jednak wciąż przykuwało uwagę Aarona. Był to jeden z kamiennych kopców, porośnięty mchem. Człowiek czuł że coś było z nim nie tak. Coś go do niego ciągnęło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przedzierałem się przez chaszcze, wciąż czując że ktoś mnie obserwuje. Naglę zobaczyłem kamienny kopiec porośnięty mchem który przyciągnął moją uwagę. Podszedłem do niego powoli i zacząłem mu się przyglądać. - Eh, dziwne... mam wrażenie jakby tu coś było. - mruknąłem do siebie, zbliżyłem się do kopca, - Hmm, dziwne... - powiedziałem do siebie patrząc na kopiec. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mężczyzna był na wyciągnięcie ręki od kopca, czuł się jakby senny. Otoczenie działało na niego nasennie, a cała okolica dziwnie ucichła. Wszystko było powolne, rozmazywało się przed oczami człowieka, a ten słabł z każdą chwilą. Czas nagle jakby nie istniejąc, przyspieszył. Szybko przeminęło południe i zaczął zbliżać się wieczór. Mężczyzna zaś czekał tylko w sennym letargu, z którego nagle wyrwały go jakieś szelesty za plecami. Z pośród traw wyszedł krasnolud, brodaty i niski jak każdy. Najwidoczniej czegoś poszukiwał, teraz jednak napotykając człowieka. Powietrze stało się wtem gęstsze, a znad kurhanów zaczęła unosić się mgła. Nie było czasu na rozmowy, trzeba było uciekać.

 

(Zapraszam do sesji następnego gracza, Aresa Prime!)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

((Będę mieć kolegę? O jejku.)) 

 

Spojrzałem na krasnoluda zaskoczony. Nie miałem zbytnio czasu na zapoznanie. - Nie wiem jak ty ale ja wolę się stąd oddalić. - powiedziałem szybko i ruszyłem ponownie w kierunku w którym szedłem, z początku po prostu szedłem szybkim krokiem ale po chwili zacząłem biec, kilka razy lekko się potknąłem o trawę ale szybko przestałem mieć z tym problemy, przez gęste powietrze ciężko mi się oddychało więc starałem się biec na tyle wolno by szybko się nie zmęczyć, odwróciłem się żeby zobaczyć co z krasnoludem ale nie dostrzegłem go. - Moja wyobraźnia? A może zwyczajnie nie zauważyłem? - mruknąłem pod nosem, gdy byłem już dość daleko od centrum mgły zwolniłem trochę, a po chwili i przystanąłem ciężko oddychając. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O na brodę mojej babuni, a jednak miałem rację. Jak mnie strzykało w lewym kolanie, to znaczy że coś pójdzie nie tak. No i miałem, tfu, jego mać rację.

Kolejny trop mający mnie poprowadzić do mojego celu, okazał się funta kłaków nie wart, a jeszcze pojawiła się ta mgła niewiadomo skąd i po co. Jednak nie zastanawiałem się długo nad ty i zacząłem przed nią czmychać. Ja i mój topór wrogów się nie boimi, ale ostrze nie zrobi krzwdy duchom. I wtedy żem wpadł na tego człowieka, zapewne podróżnego. Nie było kiedy nawet się odezwać, ale na wszelki wypadek pobiegłem za nim, byleby dalej od tej mgły.

Wreszcie się zatrzymał, kompletnie zdyszany. Ależ ci ludzie to kondycji nie mają....

- Swój czy wróg? - spytałem przezornie patrząc na człowieka, i mając rękę na trzonku mojego topora. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwróciłem się i jednym ruchem wyciągnąłem miecz. Wycelowałem w krasnoluda. Przyglądałem się mu przez chwilę a mój oddech ustabilizował się. - Zależy jak dla kogo. - powiedziałem oschle nie opuszczając broni. - I gdzie idziesz? Bo nie spodziewałem się zobaczyć tutaj kogoś oprócz mnie. - zapytałem równie oschle wciąż celując w krasnoluda mieczem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Arthur Kirkland, i pytałem z grzeczności. - powiedziałem chowając miecz i odwracając się w kierunku w którym szedłem już od jakiegoś czasu. - Ciekawe czy też kieruje się w tamtą stronę. - pomyślałem, wciąż maszerując. - Olo Bonecrusher co? Warto zapamiętać. - Szepnąłem sam do siebie. Odwracając głowę i patrząc na krasnoluda. Po chwili znowu patrzałem i kierowałem się przed siebie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opuścił broń, więc i ja zabrałem ręke z trzonka toporzyska. Jednak pozostawałem czujny, idąc obok człowieka. Jak to jest, że musi leźć tam gdzie ja? No ale jak to mawiał mój dziadzio, ten kto nie rani cię żelazem przy pierwszym spotkaniu, być może warty jest rozmowy.

- Tobie też droga prowadzi przez ten szlak, panie Kirkland? - spytałem nieco podejrzliwie, ale bez wrogości. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na krasnoluda. - Tak, miałem do wyboru inną drogę ale postanowiłem iść tędy. Bez powodu w sumie. Zwykła wycieczka z elementami walki z orkami i innymi taki. - powiedziałem nie przerywając marszu. - A pan, panie Bonecrusher czemuż to idzie przez kurhany? - zapytałem spokojnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak mówiłem, po co tu szedłem i w jakim celu to moja rzecz. Niesety, tego czego szukałem, nie znalazłem. - westchnąłem smutno, jednak zaraz poweselałem. - No, nic. Nawet jak nie natrafi się na dorodną żyłę, to zawsze wykopie się trochę cennego urobku, jak to mawiają u nas, w Żelaznych Wzgórzach. - wziąłem bukłak z winem, i upiłem tęgi łyk. Otarłem usta i zastanowiłem się. W końcu tak trochę głupio nie podzielić się winem na szlaku. 

- Spragnion żeś? - spytałem proponując wino towarzyszowi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na krasnoluda. - Nie dzięki, spragniony nie jestem. - powiedziałem wzruszając ramionami. - Czyli jesteś z Żelaznych Wzgórz tak? Ładnie tam? - zapytałem ciekawy. Nie spodziewałem się może odpowiedzi ale jak to mówią zapytać nie zaszkodzi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Twoja strata. - mruknąłem chowając bukłak do plecaka. - Ba, widać żeś nigdy w Żelaznych Wzgórzach nie był. Nie ma tam piękniejszych wzgórz i kopalń, no chyba że w samym Ereborze, albo w Błyszczących Jaskiniach. Każdy szanujacy się krasnolud winien, choć raz w życiu zobaczyć Żelazne Wzgórza. Zero orków, zero troll i innego plugasta po Sauronie, tfu, taka jego mać - splunąłem na bok żeby nie zauroczyć. - A ty skąd jesteś? Po twoim mieczu, wnioskuję że pochodzisz z Krainy Jeźdźców, Rohanu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamyśliłem się lekko. - Fakt jestem z Rohanu... Z Edoras konkretniej. Ładne miejsce w sumie, ale czasami trochę zimnawe. Mimo iż jeżdżę konno bardzo dobrze, ba nawet świetnie, to lubię chodzić pieszo. - powiedziałem i zamyśliłem się. - Eh, to już prawię rok... - mruknąłem sam do siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hohohohoh! A to ci heca... - uśmiałem się szczerze. - Konny jeździeć, co przekłada własne nogi ponad nogi własnego konia! Hahahahha! O, aleś mnie dowcipem uraczył panie Kirkwal.... zara, ty nie żartujesz? Oż w kowadło zardzewiałe, no nie żartujesz! - pokręciłem głową. - Ja wiedziałem, że ludzie dziwni bywają. No ale mniejsza. Mówisz, żeś już rok na wędrówce spędził? Ja tam wedruję już piąty rok i choć mi do domu trochę tęskno, to nie wrócę pókim nie znajdę tego czegom szukam. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na krasnoluda i zaśmiałem się. - W sumie wystarczy Aaron, i fakt jestem trochę dziwny. - powiedziałem rozbawiony, - w sumie to jestem drugi rok w wędrówce ale rok temu zmarł mój ojciec. - Powiedziałem już poważniej. - Chce zobaczyć Rivendell, ciekawi mnie jak wygląda. Podobno jest piękne. - dodałem po chwili. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...