Na starcie chciałbym zaznaczyć że trzymam się z daleka od "aktualnych hitów", mam coś takiego że jak widzę film / serial który jest na fali to go nie oglądam (lub dużo później, jak pył już opadnie).
Tutaj poza tym że o mini serialu piszą prawie w każdym zakamarku internetu to na dodatek jest to adaptacja gry komputerowej, a te nie oszukujmy się, są gniotami (poza tym film na podstawie Moby)...
Siedzę na zwolnieniu lekarskim, nudzę się i z braku czegoś ciekawego dałem szansę Arcane nie mając co do tego serialu żadnych, ale to absolutnie żadnych oczekiwań... Cholera, Riot dokonał tego, czego behemot z branży spod znaku zamieci (blizzard) nie dał rady zrobić, a zarazem stworzyli serial który ulokował się w mojej ścisłej czołówce, czapki z głów.
Nie chcę wchodzić w szczegóły fabuły ponieważ ta z początku wydaje się być prosta i sztampowa (bogaci kontra biedni) ale rozwija się w bardzo ciekawy sposób i ogląda się to wyśmienicie zatem nie ma co psuć zabawy. Coś co mnie uderzyło to swoista "perfekcja" w każdym aspekcie serialu; od strony graficznej, poprzez przedstawienie świata, bohaterów (również drugoplanowych!) aż po kwestię muzyki / voice actingu. Technika połączenia 3D (postacie) oraz 2D (tła / miejsca) spowodowała wykreowanie świata pełnego detali, naturalnego, wręcz żywego. W samym aspekcie graficznym moją uwagę poza świetnym kadrowaniem scen przykuła niesamowita wręcz ilość mikro ekspresji przedstawionych postaci. W każdej scenie, na twarzy każdej postaci pojawiała się niesamowita ilość uczuć co sprawiało wrażenie że mamy do czynienia z postaciami z krwi i kości. No właśnie - artyzm. Kadry podczas walk, przeplatanie stylów (Ekko vs Jinx ) oraz muzyka pokazały że da się zrobić prawdziwy artystyczny pokaz z animowanego serialu. Design postaci jest w mojej ocenie naprawdę fajny; pomimo czegoś co przypomina steampunk pomieszany z scifi to wszystko wydaje się być takie naturalne, po prostu pasujące do całości świata, naprawdę rzadko zdarza mi się powiedzieć że wszystkie osoby po prostu mi się podobały (nawet wątek romantyczny jest zwyczajnie dobry w przeciwieństwie np do rebootu He-mana...). Będąc przy postaciach nie sposób nie wspomnieć o antagoniście - Silco; antagoniście, ale nie złym człowieku; postaci która wzbudziła moją sympatię pomimo tego że w żadnym wypadku krystalicznie czysty nie był, tak samo jak reszta; mamy tutaj raczej do czynienia z odcieniami szarości. Twórcy po prostu odrobili pracę domową tworząc obsadę.
Na sam koniec chciałbym wspomnieć chyba o największej sile Arcane - stronie audio. Osoby podkładające głosy zostały dobrane perfekcyjne. Od maniakalnego głosu Jinx (chyba w nim najbardziej się zakochałem), poprzez spokojny ton Silco aż na postaciach drugo planowych kończąc. Wisienką na torcie jest soundtrack w którym znajdziemy spokojne ambienty, znane imagine dragons z swoim "enemy" oraz Stinga, który w finale chyba przyćmił wszystko z "What Could Have Been".
A co Wy myślicie?